Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Arsis

Użytkownicy
  • Postów

    4 604
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Arsis

  1. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  2. @Somalija "włodziu", co ja słyszę... jaki tam ze mnie "mistrz", ledwo umiem sklecić ze sobą literki, a podpisuję się krzyżykiem, wprawdzie z zawijasem, ale krzyżykiem...
  3. @Somalija mistrzowie? jacy mistrzowie? ernest hemingway, albert camus, tomasz mann, wiliam faulkner... ?
  4. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  5. @Somalija po jakiej naszej? po naszej? gdzie?
  6. Idę w słońcu padającym z ukosa, pochylony do przodu… Wiatr rozwiewa włosy, porusza zardzewiałą, skrzypiącą bramą do opuszczonego domu… Wiatr. Wiatr zimny. Wiatr nadciągający polami. Wiatr pędzący ulicą, chodnikiem, podwórzem… Wiatr. Wciąż wiatr…Wiatr, jak westchnienie zwiastujące zmierzch, zwiastujące mrok, śmierć… Zachodzące słonce odbija się od szyb, od reklamowych szyldów, karoserii pędzących aut, wystawowych witryn… Nie wiem, gdzie i dokąd iść. Nie wiem, dokąd… Przede mną ulica skryta w cienistości drzew, za mną spowita blaskiem żywa arteria miasta. Tętniąca krwiobiegiem struga w fałszywych dźwiękach klaksonów, warkotu silników, wyciu pędzących karetek, zgrzytu tramwajów… Buchająca spod ziemi parą… Cuchnąca kloaką, wymiocinami, moczem tętniąca struga… Życiodajny nurt… Przede mną mrok i cisza. Przede mną noc. Przede mną nic. Łopocze poluzowany na ścianie plakat. Wpatrują się we mnie oczy. Podążają za mną uważnie z wyrazem obojętności. Szelest liści. Dębowe pnie, które całuję i przytulam. Rozmawiam z nimi, wsłuchany w przepływ żywicy… Mówią do mnie, coś do mnie mówią, trzeszczą w skłonach, opowiadają nieznaną nikomu baśń… Długa aleja. Samochody na poboczach. Zakurzone wykwity industrializacji. Zapomniane, porzucone bryły. Przechodnie dziwnie mżą, obsypani ziarnami upływającego czasu. Rozsypują się w pył, w niebyt… Idą następni. Idą naprzeciw. Mijają mnie. Wyprzedzają. Milczą. Mówią. Śmieją się… Wychodzą naprzeciw, by rozminąwszy się ze mną, zniknąć na wieki… Lecz coraz ich mniej i coraz ciszej… Lecz ciszej… Wchodzę do małego antykwariatu. Rozglądam się – pusto. Niestety, zapomniałem tytułu książki. Półki uginają się od dzieł. Pradawnych tomów ułożonych byle jak i byle gdzie. Słyszę szelest przewracanych, pożółkłych stronic. Przez, kogo? Przez nikogo. To ja sam zagłębiam się w dawno minionym czasie już przepadłym w potoku dziejów… Złocą się litery na brzegach w smudze czerwonego słońca. Wirują drobinki kurzu i drżą wzruszone moim nagłym westchnieniem. Jesteś tu? Powiedz, jesteś? Cisza. Milczenie. Nic… Wiesz, nie zdążyliśmy nawet zamienić słowa, bowiem wdarła się między nas okrutna przestrzeń ludzkiej obojętności. Ja, poszedłem w jedną, ty, w drugą stronę. Milczący. Wpatrzeni, gdzieś… Ale to nie było spotkanie, ani nawet ostatnie rozstanie…Rozeszliśmy się nie zaznawszy niczego. Rozeszliśmy się bez jednego słowa… Pozostał jedynie szum ruchomych schodów i gwar, tupot setek nóg, pierzchających kroków… Zgiełk buzującej metropolii… Ty i ja. My. Czy, wiesz? Czy o tym wiesz? Nic nie wiesz. A może, jednak… Ściskam w dłoniach „Obcego”, Alberta Camusa, albo „Moskwę-Pietuszki”, Wieniedikta Jerofiejewa… Nie wiem, nie pamiętam. Może to tylko śnię? A może… Jesteś tu, prawda? Więc czemu milczysz? Czemu drżą twoje śmiertelnie blade usta? Co do mnie mówisz? Co? Nic… Mówisz, nie mówiąc niczego. Nie mówisz, mówiąc coś nieskładnie przez niedopowiedzenia rozgorączkowanego snu. Snu pełnego koszmarnych mar, widziadeł nie z tego świata. Czy ja ci w nim towarzyszę? Czy idę w nim za tobą w ślad? Spójrz, trzymam twoją dłoń lodowatą. Nie drżysz, nie wyrywasz jej. Więc? Gładzę cię po twarzy, ustach… Na jawie? We śnie? Twój wzrok przenika przeze mnie, jakbym był niewidzialny, jakbym był powietrzem. Włosy opadają ci na czoło… Odgarniam je delikatnie palcami… Próbuję. Chcę. Lecz ― rozpadasz się na drobne fragmenty niczym pękający kryształ. Wolno, bardzo powoli rozsypujesz się w pył… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-25)
  7. @Somalija niestety, tego nie mieli, zresztą w ogóle nie ma za dużo gabriela garcii marqueza... ale wydawało mi się, że z realizmu magicznego meli jego "miłość w czasach zarazy", ale mi się chyba wydawało...
  8. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  9. @Somalija nie zwróciłem uwagi, może i mieli, jak mieli "demiana", czy "narcyza i złotoustego", hessego, czy "królestwo z tego świata", carpentiera, tudzież "podróż do kresu nocy" celine`a, tudzież "biesy" i "braci karamazow", dostojewskiego... etc... ps. ptaki ciernistych krzewów, powiadasz? a czy ja wyglądam jak Richard Chamberlain w koloratce? ale mieli jeszcze "piknik pod wiszącą skałą', joan lindsay...
  10. @Somalija ja chyba sobie kupię elementarz i zacznę się uczyć literek... a nie jakieś "na wschód od edenu" steinbecka, czy "obcy", camusa...
  11. @Somalija cześć, byłem min w księgarni...
  12. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  13. @Somalija melancholijnie. pójdę sobie gdzieś, gdzie? nie wiem...
  14. @Somalija cześć, aga...
  15. Przez betonowe ściany przenika krzyk, wypełza czarną gąsienicą… Skolopendra przeżuwa moje gnijące ciało w potwornym bólu beznadziei. Wszędzie wokół obdrapane płaszczyzny, popękane, nadkruszone zębem czasu. Coś się nieustannie czegoś dopomina. Co?… Padam na kolana przed zakurzoną Trójcą, o potrójnej twarzy diabła. Falujące pajęczyny i kurz. Wszędzie kurz i pył…Wszędzie szary pyl… Przytłacza mnie noc wpadającym przez otwarte okna jęczącym, wspinającym się po wzorach tapet wiatrem. Czyjeś kroki. Wciąż czyjeś kroki. W pokoju obok ktoś się sprzecza ze śmiercią, wygłasza monolog oskarżycielskim tonem. W drzwiach zalega sine truchło mojej umarłej matki. Skołtuniony tobół… Spozierają na mnie czarne oczodoły z wyrazem zdziwienia, oblicze z wyszczerzonymi zębami… Umarła. Pożegnała się ze światem. Uleciała lekką duszą, gdzieś w niebyt. Gdzieś, nie wiadomo gdzie…W lustrze stojącego trema niewyraźny zarys koszmaru, przywierające do szyby piekło, bezdenna otchłań ciszy i opuszczenia. Nie ma miłości. Nie ma… Nie ma… N i e m a! Czyjeś szepty, wciąż czyjeś szepty… Wybrzuszają się i kurczą grzbiety starych książek, rozśpiewany chór zapomnianych bohaterów… Wszędzie wokół jakieś pożółkłe czasopisma, gazety, plakaty, fotosy z uśmiechniętymi twarzami dawnych aktorów, muzyków, pisarzy, poetów, bruliony zapisane rozdziałami niedokończonej powieści… Przez kogo? Przeze mnie, nie przeze mnie?. Więc, przez kogo? Przez n i k o g o... Przedzieram się przez stosy starych fotografii, rozgarniając pajęczyny, fotografie pierwszych bomb kobaltowych niszczących raka, pierwszych nuklearnych testów… Gdzieś na pustyni, lśni stalowa wieża. Zbudowane pośpiesznie miasto. Samochody z wielkimi chromowanymi wargami zderzaków. Samochody śmierdzące w palącym słońcu benzyną i gumą opon z białą obwódką. Ubrane elegancko manekiny z obojętnym wyrazem twarzy. Ubrane z najnowszymi trendami mody lat 50. XX wieku… Gabloty z monstrualnymi chorobowo zmianami. Zanurzone w formalinie przykłady zespołu Proteusza i choroby von Recklinghausena, od niegroźnych zmian po nowotwory złośliwe, nerwriakowłókniatowatość, neurofibromatozę… Nieznanego pochodzenia guzy, narośla, potwory z piekła rodem… Człowiek, to? Nie-człowiek? Jakiś szelest za ścianą, szloch i szept… Czająca się śmierć w straszliwej aureoli radioaktywnego promieniowania próbuje nawiązać kontakt. Z kim? Ze mną? Nasłuchuję. Słyszę bulgotanie plątawiska żeliwnych rur, monolog buzującej pod skórą tynku cuchnącej kloaki… Jedynie obrzydliwe szyderstwa i drwiny bez możliwości porozumienia. Jedynie… Jedynie… J e d y n i e… Pełzam. Wiję się w sobie… Całuję podłogowe klepki. Przywieram ustami do dębowego cokołu, wdychając nikły zapach woskowej pasy… Wiję się w sobie. Pełznę jak wąż na przestrzał… Od ściany do ściany… Do ciebie… D o n i k ą d… Do Nowosybisrka. Do 1954 roku… Słyszysz? Ja, słyszę, choć zagłusza wszystko szum buzującej krwi. Słyszę i czuję. Gorączka napastuje moje zmysły nieustanną maligną. Zwiastuje koniec, bezdenną otchłań mroku i zapomnienia. Słyszysz? Twoje usta poruszają się w potoku niesłyszalnych słów. Twoje spierzchnięte usta, śmiertelnie blade…Coś do mnie mówisz przez niespokojny sen. Co do mnie mówisz? Nie słyszę, bowiem zagłusza cię szmer promieniowania kosmosu, potoku upływającego czasu… Nie słyszę. Nic nie słyszę.. N i c… Ktoś się wspina po schodowej klatce. Kto? Dlaczego nic nie mówisz? Dlaczego milczysz? Skoro nie ty, to kto? Widzę dłoń ściskającą drewnianą poręcz, niezwykle kościstą. Truchło mojej umarłej matki rozsypało się w pył… Ktoś miał przyjść. Kto do mnie idzie? Nie idzie nikt. To ja sam idę do siebie samego. W chrzęście pustych butelek, w oparach alkoholu, delirium, w potwornym bólu wgryzającej się gąsienicy… Powiedz. Powiedz mi. Czemu nic nie mówisz? Ja, pamiętam. Wiesz? Czy wiesz? Więc spójrz, jeśli spojrzeć jeszcze możesz. Jeśli jeszcze… Spójrz, choć prze krótką chwilę, choć przez chwilę. Za oknem szaleje wiatr i mrok… Za oknem noc, brązowe niebo od chmur. Lodowaty deszcz. (Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-23)
  16. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  17. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  18. @Somalija oj, aga... jedno słowo... ale, wiem, boli...
  19. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  20. Arsis

    Rosyjska dusza...

  21. @Somalija to powieść bez happy endu, hugo zastosował w niej tzw. fatum, quasimodo i esmeralda zostali razem dopiero po śmierci, ich szczątki rozsypały się w pył, wymieszały ze sobą...
  22. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

  23. @Somalija katedra marii panny w paryżu, wiktora hugo, to jedna z moich ulubionych powieści...
  24. Arsis

    nasza muzyka - org.fm

×
×
  • Dodaj nową pozycję...