W listopadowej głuchni,
I w tęczach barw lipcowych...
Przy kawie, czy herbacie,
W stanie wolnym i na etacie...
Podłączam się.
I z ognikiem bladym,
się przemieszczam.
I gdziekolwiek,
sekundę choć...
Zamieszkam.
Całe jestestwo swe
Zamieszczam.
Czasem w sercu zachować pragnę,
Prywatność swoją, intymną cząstkę.
I na dnie duszy jakimś cudem,
zamknąć na kłódkę trochę ciepła.
Lecz przeciw mnie murem powstają...
Promieniowanie, parowanie i konwekcja!
Niebieskim blaskiem błyszczy stale...
Katalog twarzy-skalpów kolekcja!
Bez znieczulenia, lecz nieświadomie...
toczy się dalej.
Wiwisekcja!
Przeszedł mi umysł...
Przeszło mi ciało...
Zbukiem, gwiazdkami
i ciasteczkami
Smród z siebie czuję,
jaki ma każdy,
Duszący, ostry, lecz pożądany
Przeszedł na wylot.
Choć krew niegęsta jeszcze...
Jeszcze nie gaśnie (gasnę)
Jeszcze nie milknie (milknę)
Jeszcze nie krzepnie! (krzepnę)
Czasem w sercu zachować pragnę,
Prywatność swoją, intymną cząstkę.
I na dnie duszy jakimś cudem,
zamknąć na kłódkę trochę ciepła.
Lecz przeciw mnie murem powstają...
Promieniowanie, parowanie i konwekcja!
Niebieskim blaskiem błyszczy stale...
Katalog twarzy-skalpów kolekcja!
Bez znieczulenia, lecz nieświadomie...
toczy się dalej.
Wiwisekcja!
I cóż ja mogę
na to poradzić?
Nie moje cięcia.
Nie moje narzędzia.
Nie mam nawet
Bladego pojęcia...
Ja tylko jestem.
I czuję.
Coś.
Jeszcze.
Pamiętam.