Tak, zima ma dla mnie więcej niż pozostałe pory roku tego transu, czegoś z pogranicza mantry, a snu zimowego. Wtedy bardziej niż zwykle wydaje mi się, że wiszę gdzieś pomiędzy powierzchnią ziemi, a brzuchami chmur.
Cieszę się, że stany i kolory, które się we mnie przetaczają, bo to chyba najbliższe ich ciężkiemu i dosyć markotnemu ruchowi, dają się w trakcie lektury odczuć.
Dziękuję i z serdecznością pozdrawiam.