Emigrant
Nazw chorób uczę się, kiedy mnie dopadną,
za Polską tęsknię wiosną i w Wigilię,
najgorsze jest to, że zawsze tak bardzo
czuję się i tu i tam jak dziecko niczyje.
Czasu mi wciąż mało, lasu mniej mi jeszcze,
wrzosowiska, łąki są piękne, jednakże
to las mnie wychował i w serce korzenie
zapuścił głęboko, więc za lasem płaczę.
Moją brzozę — tancerkę, co za oknem rosła
i mi w jego kadrze szarzyzny łamała,
pewnego dnia zabił, wyrwał z ziemi sąsiad,
gdy go teraz mijam, już mu się nie kłaniam.
Krajan oczywiście nie brakuje tutaj,
dziksze to od dzików, co tam na rzeź idą,
ciągle tylko mówią, że któryś coś „urwał”,
że nie zginie Polska, póki oni żyją.
Jednak jest to tylko deklaracja pusta,
bo tam, im podobni sami ją zabiją.