Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.08.2025 w Odpowiedzi

  1. Gdy wczoraj jakoś nie chce odejść, a jutro wpycha się przez okno, między mrugnięciem ciężkich powiek o westchnień garść się można potknąć. Czas się rozejdzie w obie strony. Wydaje się że stanął w miejscu. Myśli zaś biegną nieskończone, wśród szybkich spojrzeń ciepłych gestów. Chwila nostalgii je zatrzyma, przy zbiegu ulic w cichej knajpce, gdzie tło śliwkowe ma smak wina. Świat nie wypatrzy nikt nie znajdzie. Realizm niczym cięcie nożem kreśli na twarzy obojętność, a czas jak domek z kart się złoży. Biją sekundy słyszę tętno. Dziś ktoś na moment czas zatrzymał, choć wiem, że to jest niemożliwe, zniewolił zmysły dziwny klimat i myśli ubrał w kolor śliwek. 2012
    12 punktów
  2. zupełnie przepala mnie to przenikanie implozja ciebie nie miękną sutki mgła przesłania oczy furkot serca zagłuszył świat demon upłynnienia
    9 punktów
  3. ,,Bóg miłuje pokornych,, List do Syr.3 pokora trudno się w nią ubrać ciasny gorset upadamy błądzimy zawsze nieomylni MY zawsze pierwsi wielcy pnę się do góry widzę tylko siebie władca zwycięzca trudno dostrzec Boga dopiero gdy … gdy… przypominam sobie że On to nie sen baśń On to życie życie w zgodzie z Nim sobą światem to właściwa droga wracam pochylam głowę bez pokory trudne Jezu ufam Tobie nigdy nie opuszczasz czekasz na każde dziecko 8.2025 andrew Niedziela, dzień Pański
    8 punktów
  4. om z obrazu wykrój noc trzeba ubrać w kapelusze i zaroślami dym dym przeciągać za rękę na polanę pod ambonę z łydkami w zadrapaniach pajęczynami we włosach przekleństwami pod nosem brnąc przez gęstwinę zdążyła już stracić nadzieję że może się jeszcze stać stała się oddając w dryf na grzbietach traw struny om w strydulacja song na granicy -e żeby nie kłuł łokciem zasłaniając sierp gdy w paciorkach oczu błyskały ogony nigdy nie zapomni umierania gwiazd
    6 punktów
  5. Leć duszo, leć wysoko, ale nigdy poza obręb mojego człowieczeństwa. 31.08.2025r.
    6 punktów
  6. A może powój zrywasz, gdzieś przy torfiakach, rozgrzanym słońcem wczesnego lata. Dróg nieprzespanych nie z tego świata. Zbożem śpiewasz w purpurowych makach. Śpi ikebana schowana w Łyny brzeźniakach, a z nich utulana wciąż moja słów dzielnica. A wartownicy cienie, ta nasza dziś ulica, chabrowe sny schowane w łez absmakach. A może znajdę Cię gdzieś w tafli jeziora, a klangor żurawi wciąż śmiech pamięta Mamo- trudna i zbędna ta moja perora Niwa bezkresna to lnu znów metafora Piękna i droga Mateńko zawsze święta., a polna panna wiatrem jeszcze rozpięta.
    5 punktów
  7. Myślisz, że jestem słowem w księdze, zakurzonym problemem filozofów? Nie. Jestem tkanką świata, spojrzeniem, które sięga głębiej. Zrzuć zasłony ze źrenic — nie mieszkam za oknem, lecz w pulsie światła, w rytmie nocy, w ciszy między słowami. Niebo pęka jak skóra i płynie z niego blask, drzewa to tylko odbicie myśli, ich korzenie - nici którymi są zszyte światy. Jesień nie jest czasem — to przejście bez progu, gdzie liść staje się pyłem, pył gwiazdą, która dawno zgasła, a wciąż płonie w twoim oku. Błękit to twoja krew, cisza wokół ciebie nie jest pustką — to wezwanie. Twoje imię wpisano w rdzeń wszechświata. Gdy spojrzysz w lustro i spytasz: "kim jestem?" — zapytasz wtedy o mnie.
    4 punkty
  8. Talarek Sympatyczny Waldemar z małego Kalinowa, tnie ogórki - w talarki - by w słoikach przechować. Przecież sierpień woła o przetwory, zimą ceny skaczą - istne zmory. Osobliwy - Talarek - lubi strofki szlifować. sierpień, 2025 @Waldemar_Talar_Talar ... w tym limeryku, mieszkasz w Kalinowie... :)
    4 punkty
  9. błękit nieba ułożony między chmurami słońce dociekliwie mnoży swoje promienie nie dokucza nam wiatr ciepłe słowa o poranku jak kawa przytulona w filiżance z naderwanym uchem słuchamy w ciszy namalowanych drzew te kolory lata temu wydawały się żywsze na białym płótnie kołdry wybudzone okna marszczą się cieniem w naszych dłoniach kartki z pamiętnika i żadnej metafizyki pod poduszką koty owinięte w swoje mruczanki łaszą się do naszych snów
    4 punkty
  10. Miłość zapisana na poplamionej kartce wyrwanej z książki o smokach i rycerzach splamionej niepewnością i oczekiwaniem legenda wiecznie niespełniona kartka zwinięta bezładnie w rurkę odpędzam nią emocjonalne muchy przez otwarte okno część much wylatuje przylatują nowe wracają nawet te zabite bzyczy we mnie niepokój bez okładki historia z nieopisanym tytułem tylko jedna strona w połowie zapisana czekająca na spis przyszłych treści kartkę wkładam do koperty bez znaczka wysyłam ją listem sam do siebie listonosz nie dostarcza przesyłki adresat chwilowo nie istnieje
    4 punkty
  11. Za każdym wierszem, za każdym słowem, kryjesz się Ty, stare i nowe. Za każdym wierszem, są różne krople. Czarne od smutków i białe - słodkie. Za każdym wierszem, warto podążać. Szukać w nim siebie, odkryć i poznać. Za każdym wierszem, chowa się myśl, kryje się serce i chwila, jak liść. Za każdym wierszem, są horyzonty. Za każdym wierszem, warto iść. Choć minie wszystko i w piach się zatoczy. Jeszcze coś zaskoczy, jeszcze wzejdzie sens.
    4 punkty
  12. - gwarą warmińską z dodaną ostatnią strofą No bo mówta some. Noszo godka je nojlepsio. A dloczamu a nie jandzi? Poni łu noju sia pokazała i po noszamu z dziywczoczkam rozmoziała? Matulka Śwanto łobleczóno w modry klejd jek warnijsko farba. No bo powiedźcie sami, nasza mowa jest najlepsza. A do dlatego że u nas się pokazała a nie gdzie indziej. I po naszemu z dziewczynkami rozmawiała. Mateńka Święta w błękitnej szacie w kolorze warmińskiego nieba. Mamo elegantką byłaś. Wszystkie diamenty już czas łzami zapisał, jak słońce Twego serca. Okruchy mają kolory lnu. Wiedziałaś- nie można odkładać piękna na od święta.
    3 punkty
  13. co jest między życiem a śmiercią? życie! śmierć to tylko mała kropka na końcu zdania informująca że zaraz pojawi się. Nowe
    3 punkty
  14. Przyjaciółki wpadły na kawę, całe w skórach i makijażach. Spojrzały na mnie litościwie - "Musisz być na topie!" - stwierdziły. Moje włosy wzbudziły spory: Za gęste! Odsłoń czoło! Podkręć! Wyprostuj! Zrób loki! Otworzyły następnie szafę: Co za kolory! Niemodne! Za ciemne! Jak z zeszłej dekady! Teraz muszą być pastelowe! A fasony?! Niekobiece! Za szerokie! Już nie trendy! Tu są same modowe błędy! Szafa do wymiany! Jakie masz paznokcie? Też niezrobione! Tipsy to nasze walory! Że co, niewygodne?! Twoje są dobre dla kury domowej! Trendy? Paznokcie? Moda? Ja mam dziecko – i to jest moja uroda.
    3 punkty
  15. wiatr liściem zatańczył echo coś powiedziało góry lasy sady parki z mgłą się skumały ptaki w gniazdach drzemią słońce ciepła skąpi kwiaty się poddały gwiazdy już zimniejsze w kącie pająk kombinuje jak ostatnią muchę zwabić cień po ścianie spaceruje próbuje coś dogonić przy kominku miłość swoje rany leczy płomień na to patrząc ciągle w nią wierzy
    3 punkty
  16. wyrywa się somnambólik od siedmiu boleści gdy ty rzucasz piachem w jej oczy gdzieś byle dalej mija szalone latarnie syreny przyciśnięte do masek samochodów wyjące gardłowo ulicznie wsiąka w chodnik z deszczem z szeptanymi bezwiednie modlitwami ktoś dzisiaj nie zaśnie ktoś zedrze na nim kolana wiersz jest pomieszaniem z poplątaniem wcześniejszych wierszy, kolejną próbą.
    3 punkty
  17. schylone wierzby spłukują lato z włosów pieni się burza *** wicher przegina bzy kursywą pisane zbyt giętkie kości
    3 punkty
  18. Co dzień okradam się z siebie wariat ubrany w jutro przechodzi obok zdejmuje kapelusz mówi dzień dobry ze skradzionego portfela drobne lęki wydaję na odwagę nie żądając reszty nałogowo przywłaszczam siedem nieszczęść paser je olewa są bezcenne siódme nie kradnij spowiadam się ze swojej słabości
    3 punkty
  19. niektóre kwiaty kwitną wśród chłodów bez oczekiwań na słońca promień pomimo zimna na szklanych szybach oczy roziskrza najmniejszy kolec zastygam w żalu w oczekiwaniach żeby ich urok powiązać w słowa i opleść wstążką bezwzajemności temu co trzeba móc podarować
    3 punkty
  20. Dostałam wymarzone buty te co chciałam już długo, lecz czy one naprawią problemy? To, że się z nich cieszę nie znaczy, że wyjdę w końcu z tej tremy, że od tego dnia będzie każdy następny dzień lepszy Że dzięki tym butom stracę zmartwienia będę szczęśliwa już nie od niechcenia Ale te buty.. przecież ja o nich marzyłam Dlaczego więc gdy już to przeżyłam dostałam te buty. Nie cieszę się? Co się teraz stanie gdy w końcu to marzenie spełniłam...?
    3 punkty
  21. do nikogo ani niczego mój balon dawno już pękł i zerwałam się ze sznurka dryfuję wśród chmur czekam na wiatr co mnie rozgoni w czyste niebo
    2 punkty
  22. bocianie gniazdo młody się niecierpliwi żabka na łące
    2 punkty
  23. czego może chcieć od życia ktoś taki jak on gość który widział pogrzeb i bal czego może chcieć od życia skoro był tu bywał tam kochał góry echo wiatr czego może chcieć skoro wie co to uśmiech i łzy nie boi się prawd czego może chcieć ten spokojny człowiek przed którym same otwierają się drzwi a może on nic nie chce prócz tego by świat był sprawiedliwszy by życia się nie bał
    2 punkty
  24. Taki kwiatek życie innym wciąż utrudnia Bo wszyscy dlań to nieboszczyki Różniste osiągając w tym... wyniki Bo poziom kultury to nawet nie studnia Studnia chociaż ma jakieś jeszcze dno A mówiąc już bardziej ściśle Skaza nie jest tutaj na umyśle Nie ma się od czego odbić....dlatego ,,to’’ Boi się jak ognia wszelkiego obciachu Jego oręż to często kłamstwo Nieobce jemu jest chamstwo Pycha kroczy przed nim ale ze strachu Każe innym jak on myśleć i się budzić kiedy piękne mamy marzenia choć tyle jeszcze do zrobienia Ale nie z narcyzem -nie ma co się łudzić
    2 punkty
  25. Wolność Mówią mi o wolności Jaka jest Gdzie chowa się To znów wystaje na rogu ulicy Nie pokazali jej fotografii Mam sobie wyobrazić Mówią mi o wolności O czym myśli O czym marzy w swojej skrytości Każdy chce ją mieć Na własność Chyba zaczynamy się licytować Mówią mi o wolności Ciągle W parku w sklepie w mediach Ten zgiełk nie pozwala Poczuć jej aksamitnych ramion Wtulić się w jej ciepło Mówią mi ciągle o wolności Kiedy stoją na murach Chowają miecz Nie chcę tej hybrydy Zamyślony pójdę jej śladem Za głosem serca
    2 punkty
  26. Tam mijasz słońca, puste dziś korytarze, Sen tu na zawsze już jest oksymoronem, one wciąż miłości twoim bastionem. Tuszu znów pełne zostały kałamarze. Kwiaty - zardzewiałe egzemplarze bezczynnym , niemalże Hyperionem, nuty zastygły pięknym Orionem. Wieczne dziś, osobne gdzieś apanaże Hallelujah pięć lat w rozpaczy pisałeś Zyski i straty, one rosą na trawie. Zwycięstwo tańczy, tak przecież chciałeś. I wiatrów brzemiennych sny na jawie Jestem gotów, szeptałeś jeszcze na koniec. nuże wiesz co jest po drugiej stronie.
    2 punkty
  27. @Annna2 @wierszyki @Natuskaa @TylkoJestemOna @Rafael Marius @piąteprzezdziesiąte @Leszczym @Wiesław J.K. Dziękuję ♥️
    2 punkty
  28. @Annna2 Piękno nie tyłko święta lubi , tym się w codzienności chlchl. Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia
    2 punkty
  29. .... nacieszyłam oczy i.. uszy... mogę zostawić.. :) i nadal podziwiam, tę podwójną "tożsamość" językową. Dobrego popołudnia i nocy.
    2 punkty
  30. leżą gałęzie odwieczny szum platanów zgłuszył warkot pił
    2 punkty
  31. Od czasów szkolnej ławki, tej oślej, Ochoczo palce podnosiłem w klasie piątej „b”: „Proszę pani, Anka ściąga, Rysiek kredę zjadł, Baśka cycki pokazuje naokoło” Dobry w tej profesji byłem, mistrzunio, Aż duma mnie rozpierała, skrzydła rosły. Na przerwie łomot srogi brałem, Becząc, do domu gnałem pod spódnicę mamy. Na podwórku wielbiony byłem za wyczyny, Odznakę konfidenta mi przyznano jednogłośnie Oraz dyplom zdrajcy nieugiętego. Puchar wznosiłem – kolaboranta. Z gospodarzem domu sztamę miałem, Donosiłem na ekscesy i złodziejstwo. Dzielnicowy klepał mnie po plecach Za meldunki i dowody zbrodni. Pod drzwiami zwąchałem, razu pewnego: Sąsiad bimber pędzi, drugi kradnie prąd, Bale urządzają do białego rana – na golasa. Stare dzieje… szczeniak byłem głupi. Dziś, zza biurka, w garniturze marki Gucci, W butach wyglancowanych od Diora, Z duszą urzędnika i poważną miną Okiem rzucam na petenta: „Czego?” W zębach dłubię, po brzuchu się drapię, Wielkim jak bęben dobosza... bum! bum! Na postrach wybijam niedowiarkom. Oto mój życiowy sukces: skargi rozpatruję.
    2 punkty
  32. Wagony z zielonego lodu mróz wtacza na bocznicę. Wagony w dyby chłodu zakute. Wśród kalekich semaforów czekam, wśród jednorękich katów i braku słów, na odjazd. Przykryję widmo drużnika, które na dachu stacyjki drży jak kra i odjadę. Ze szronem wkłutym w powieki, do Ciebie i do mnie naraz, w dwie strony na wieki odjadę.
    2 punkty
  33. jakie miłe pobożne życzenie by każdy wiersz schowaną miał myśl bo ja takie wiersze bardzo sobie cenię jeszcze piękna forma - trudno o nią dziś :))
    2 punkty
  34. Można ładnie mówić i nic nie powiedzieć albo w pięknych słówkach uryć kłamstwa szpetne. Można też powtarzać, bo ktoś chce usłyszeć, bzdury oraz brednie, zgoła niepojęte Słowa niczym krople - -trucizny lub życia, sączą sie codziennie zabarwiając dusze. Czasem jakby kwiaty z ust wychodzą milych, a czasem pioruny, sprowadzają burze. Słowa mają wartość jakość oraz klasę, lecz trzeba samemu się o to zatroszczyć żeby wzlatywały nie padały puste gdy ich jest niewiele, miło jest je gościć. Słowem-mów co warto, a resztę pozostaw gdzieś na skraj języka postaw, potem wypluj. A gdy ktoś cię nimi zapragnie zasypać, to ty decydujesz- -tylko dobre przyjmuj.
    2 punkty
  35. @janofor tekst - dzwon dla sumień i wyciskacz łez, ale to zaledwie jeden punkt widzenia, a i sumienia powinny „ dzwonić” po dwóch stronach. Jest wojna i wiele już pomogliśmy otwierając na oścież drzwi, ale był i Wołyń, którego nie należy zamykać jedynie na pomnikach i kartach książek - lecz pamięć o nim traktować jako przestrogę, walcząc o polską rację stanu i wiedząc do czego jest zdolny Rusin,( bo to historycznie ukształtowana inna mentalność…)
    2 punkty
  36. @Berenika97:) To widać prosto na osi czasu. Narodziny - a potem Życie, Życie, Życie, Życie, Życie, Życie ...i śmierć, która trwa sekundę , minuty, kilka godzin, najdłużej kilka dni. I co tu przeważa? :) Koany są cudne, samo życie, bo ono jest paradoksalne:) Dzięki @Rafael Marius :) dzięki
    2 punkty
  37. @Toyer No tak. Jednak reinkarnacja jest dobra dla tych, co pójdą po rozum do głowy. W przeciwnym wypadku to niekończące się koło głupoty. Dzięki za wpis @Nata_Kruk :) Właśnie tak jest. Sprawdzałam w necie - w każdej SEKUNDZIE na ziemi umiera dwoje ludzi, ale rodzi się czworo :) Życie zwycięża:) Tobie również - zdrówka :)
    2 punkty
  38. @janofor Moja opinia. Wojna dzieje się tam i teraz. O bestialstwie Ukaińców na Ukrainie i Powstaniu Warszawskim - nic. O aktualnych, terytorialnych żądaniach banderowców wobec Polski / Przemyśl/ - nic. Kazda polska złotówka wydana na rzecz Ukrainy to złotówka zabrana polskiemu dziecku, jego rodzicom, jego dziadkom. Każda złotówka to fizyczne kalectwo lub śmierc Rosjanina i Ukraińca. Rosja tę wojnę wygra !!!! Nie ma innej opcji. Rosyjskie siły strategiczne przeznaczone na wojnę z NATO nie zostały naruszone. Armia Rosyjska udostępnia jedynie mniej niz 1 procent swoich zasobów na wojne na Ukrainie. Są to głównie dane wywiadowcze i logistyka. Przewaga Rosji nad Ukrainą jest tak miażdżąca jak przewaga lwa nad królikiem. Każdy kto myśli inaczej jest idiotą. Na Ukrainie giną ludzie dla globalnej kasy. Dla szmalu. Rosja nigdy nie odda Ukrainy NATO. Nigdy. Zrozumieli to już amerykanie. Każdego dnia gina tam ludzie. Ukraina zamówiła w Niemczech 60 tysięcy protez nóg i dłoni. Nie dajemy pieniędzy na głodujących ludzi. Bulimy polską kasę żeby tam lała się krew.
    2 punkty
  39. @Jacek_Suchowicz Dokładnie tak, w małych ilościach, zdróweczko :)
    1 punkt
  40. @Wiesław J.K. uwielbiam w małych ilościach - zdróweczko!!!
    1 punkt
  41. @Magda1973 Cześć! Twój wiersz przypomniał mi ten: https://poezja.net/sezon/ Pozdrawiam!
    1 punkt
  42. Gubię się w "wejściu"... ale to, jw. pasuje mi do... kogoś, kto wychodzi z jakiegoś nałogu i.. gubi się, szwęda po mieście, być może zedrze kolana na niejednym chodniku. Jeżeli nie trafiam, trudno, ale to wyczytałam.
    1 punkt
  43. @Poezja to życie Hulaj nogą, aż Panny zaniemogą zostań piłkarzem letnim bramkarzem lub napastnikiem, byle nie pomocnikiem kupisz sobie kaloryfer, nim zimą przyjedzie renifer więc hulać noga będzie, każdej, miło, wszędzie
    1 punkt
  44. @FaLcorN , ponieważ jestem napalony, co oznacza, że mam bzika na punkcie własnej twórczości (obecnie prozatorskiej), tym bardziej dostrzegam wartość tego wiersza, który, przez to, że mówi o sprawach dosyć ogólnych, działa na mnie uspakajająco.
    1 punkt
  45. Bardzo ładny, różne oblicza są.
    1 punkt
  46. Owego świata nie ma, na karcie codzienności. Ciemne słońce wiruje i cztery są księżyce. Planeta jest magiczna, czasami zawodzi los. W powietrzu wisi moc : Leci człowiek-nietoperz. Zataczają okręgi złote, srebrne gołębie; zwiastują one szczęście. Poniżej mieszka książę. Dba o oset i różę. Czasem pasie baranki. Towarzyszą nam znaki i niedopowiedzenia.
    1 punkt
  47. ROZDZIAŁ 1 ZNIEKSZTAŁCONY Ludecki nacisnął klamkę raz, drugi, trzeci – nic. Uchwyt zaskrzypiał pod naciskiem jego dłoni, ale drzwi nie miały ochoty drgnąć nawet o centymetr. Łukasz pochylił głowę w stronę zamka, niczym pies, który bezskutecznie próbuje zrozumieć intencje swojego przytępego właściciela. Uznał, że usyfiony palec klamki pokazuje mu po prostu urokliwego, poziomego fucka. Toaleta pociągu Kolei Dolnośląskich relacji Wrocław–Jelenia Góra postanowiła zamknąć się razem z resztkami jego godności. Na ten moment nie było wyjścia, ale był już w tym wieku, że nie zwykł panikować w takich zatrważających sytuacjach. – Jakie cudo – westchnął. – Powrót do domu zaczyna się w kiblu. Tymczasowy WC-konfesjonał wyglądał klasycznie. Niepozbawiony uroku, polski misz-masz. Nie wiadomo, gdzie kończy się woda, a zaczyna uryna. Czy opłaca się pociągnąć za papier, czy to już gra o zbyt wysokim poziomie ryzyka. Ale jemu to nie przeszkadzało. W każdym razie nie za bardzo. Bród i smród – potrafił je znieść. Nie czuł do nich obrzydzenia. Frustrowało go co innego: kurewsko nie lubił poczucia zamknięcia. W ostatnich tygodniach obiecał sobie, że nie będzie się specjalnie denerwować – i robił wszystko, by wytrwać w tej obietnicy. Spokojnie więc wyjął małpkę cytrynówki skitraną w lewej kieszeni marynarki i sprawnie odkręcił nakrętkę dwoma palcami. Na moment zamknął oczy. Otworzył je jak ktoś, kto właśnie rozsunął zasłony i od razu tego pożałował. Wlał w siebie połowę zawartości butelki. Spojrzał na niewielkie lustro w kabinie. Na początku nie rozpoznał symbolu nakreślonego szminką w prawym dolnym rogu poplamionego blatu. Po chwili obraz nabrał ostrości: czerwone serce przebite jędrnym, nabrzmiałym kutasem. Ludecki pociągnął kolejny łyk. Jakby ktoś na chwilę poluzował kable wewnętrznego napięcia. Klik. Zgasło. Twarz się rozluźniła – i wróciła ona: znajoma mina, pół drogi między rezygnacją a sarkazmem. Mina kogoś, kto już wie, że nie będzie łatwiej – ale przynajmniej będzie ciszej. Za twarzą, pod czaszką, krył się delikatny i dziki mechanizm. Czasem genialny, czasem bezużyteczny – jakby ktoś zainstalował wilde’owską ironię w emocjonalnym wraku. Sterował tym wszystkim chłopiec, który tylko udawał dorosłego. – No siema, stary idioto – powiedział do odbicia w brudnym lustrze. Zdaniem lekarzy, terapeutów i byłej żony Ludecki pije, żeby się „regulować”. Naoliwia się jak wzmacniacz. Jak czterdziestoletnie urządzenie z pokrętłem zamiast głowy, rozregulowane od wiecznej potrzeby łapania odpowiedniego nastroju. Ale prawda jest taka: jego duch zna tylko dwa stany – pisanie i rozpad. Uchwycenie emocji chwili albo dezintegracja w niepowracającym czasie. Codziennie rano wstaje, a na lodówce wisi kartka: „Ranking dokonań”. Rozwiązał zagadkę własnej młodości i wciąż potrafi śmiać się z rzeczy, które powinny go martwić. To jego bilans. Koniec. I tak więcej, niż może powiedzieć połowa Wrocławia. Poza tym zdemaskował paru hipokrytów, a paru odpuścił – z typowym dla siebie złośliwym miłosierdziem. Ma pamięć archiwisty, serce starego boksera i wzrok komornika. Kiedy jest z kim gadać – błyszczy. Kiedy nie ma – błąka się po myślach jak bezpański pies po placu budowy. Pusto, zimno, nikt nie pilnuje. Gdy coś go poruszy, potrafi błysnąć jak stara żarówka – krótko, ale dość, żeby przez moment rzucić światło na istotę rzeczy. Problem zaczyna się, gdy milknie gwar i Ludecki zostaje sam. Wtedy myśli opadają jak stare, zmięte karteczki lądujące prosto do kosza. I czasem trzeba mocnego krzyku oburzenia, żeby zatrzymać tak skandaliczne marnotrawstwo. Nagle rozległo się pukanie. Krótkie, stanowcze. – Proszę opuścić toaletę – odezwał się kobiecy głos. – Pasażerowie zgłaszają, że ktoś pije w środku i mówi do lustra. Ludecki zamarł z butelką przy ustach. – Przepraszam… zdaje się, że puściłem za głośno rolkę – odpowiedział po chwili. – W sensie... oglądałem coś na YouTube. Cisza. Ludecki uderzył się otwartą dłonią w czoło i przewrócił oczami. – Za piętnaście minut Jelenia. Proszę się ogarnąć. – Tak jest proszę pani. Taki jest plan – mruknął i dopił cytrynówkę. * Zajęło mu to chwilę, ale w końcu przepchnął drzwi łokciem – z oporem, jakby wychodził nie z toalety, tylko z siebie. Zderzenie z rzeczywistością przyszło natychmiast: zapach kanapek z jajkiem, dudnienie kroków, beztroski jazgot dzieci. Masa. Żywa, bulgocząca, wkurzająco obecna. „No to jesteśmy z powrotem” – pomyślał. I wtedy zaczęło się znowu: patrzenie. Ocenianie. Uciekanie myślami. Wstydził się tego. Od zawsze karał się w myślach za mizantropię, ale niewiele to zmieniało. Za każdym razem było tak samo. Nie widział ludzi — tylko powłoki i pretensje w nowych szatach cesarza. A konkretnie w szpanerskich ciuchach z logiem globalnych marek. Przez moment pomyślał, czy nie wrócić do kibla. Tam przynajmniej wszystko było proste. W samym środku tej sceny dokonywał się akt, choć profanum, to wart szacunku za bezpretensjonalność. Innymi słowy: może i ludzie robią w kiblu nietiktokowe rzeczy, ale choć przez chwilę są naprawdę sobą. Zdusił ten impuls i zaczął przeciskać się przez tłum. Musiał przejść całą długość korytarza, żeby dostać się do przedziału, więc od razu poczuł, jak zaczynają mu chodzić ręce. „Może i ja was kocham, ale jak ja was, kurwa, szczerze nienawidzę” — skonfrontował się z myślą w głowie. Ogarnął uważnie wzrokiem cały ten boży ludek – niby przypadkowy zbiór ciał i bagaży, a jednak układ zamknięty. W metalowej klitce wagonu kotłowały się wszystkie światy, które na co dzień udają, że się nie znają. Teraz stłoczone razem, oddychały sobie nawzajem w kark i udawały, że ich to nie obchodzi. Walący mocnymi fajkami prekariat z bliznami na twarzy, zastygła nad telefonem młodzież ze słuchawkami w uszach, nowobogaccy mężczyźni w średnim wieku w koszulkach w serek i ich wylaszczone partnerki z rzęsami fruwającymi w powietrzu jak nafurane motylki. Każdy w swojej bańce, ale poddany tej samej bezwzględnej represji – konieczności spędzenia z obcą osobą kilku godzin w zamkniętej przestrzeni. „I pełno ludzi w każdym wagonie. A w jednym krowy, a w drugim konie” – wypalił Ludecki pod nosem, po czym uśmiechnął się na siłę, jakby kretyński wyraz twarzy był jakąś formą kamuflażu, gdyby ktoś miał usłyszeć jego komentarz. Kontynuował swoją ścieżkę zdrowia przez korytarz, kiedy nagle uderzyła go fala intensywnych męskich zapachów. Uśmiechnął się znów do siebie, tym razem szczerze. Nad głowami czterdziestolatków, których właśnie mijał, unosiły się wonie Paco Rabanne 1 Million, Tom Ford Black Orchid czy Chanel Bleu de Chanel, ale Ludecki nie dał się zwieść pozorom – tych facetów zdradzały oczy. Były to oczy kolesi, którzy siedząc w swoich SUV-ach ze skórzanym obiciem, wciąż kminili, kiedy wypada, a kiedy nie wypada jeść kurczaka rękami. Zwrócił też uwagę na młode matki o zachwycającej urodzie – przynajmniej dopóki się nie odezwały – siedzące naprzeciwko starszych pań, których wzrok strzelał w nie kamieniami zazdrości jak z procy. „Zawiść o młodość jest jednak ponadczasowa” – uświadomił sobie Ludecki. Do tego, jak zawsze, paru facetów z laptopami na kolanach, na ekranach których kody programowania, sądząc po minach tych Avengersów IT, ratowały świat przed zagładą sterowaną przez Skynet. „Nóżka na nóżkę tak ich zwą. Guziczek przy szyjce, powietrze kradnie” — zakpił Łukasz w duchu. Avengersi siedzieli przed swoimi super procesorami, zupełnie nieświadomi grożącego im niebezpieczeństwa. Na łączniku między przedziałami opadały łupki słonecznika. Każda była jak odliczanie bomby z opóźnionym zapłonem. Ekipa pociągających nosem prekariuszy, która rzucała je przed siebie, tylko czekała na pretekst do zadymy. Odgłos stukania w klawiaturę mieszał się z sykiem glutów wciąganych kompulsywnie do nosa. Przypomniał sobie słowa konduktorki. „Do Jeleniej zostało piętnaście minut.” „Kurwa. Oby nie szesnaście. Minuta dłużej i te łupki zamienią się w granaty” — pomyślał, siadając na swoim miejscu i nerwowo rozglądając się dookoła.
    1 punkt
  48. @Czarek Płatak Nasze miejskie klimaty.
    1 punkt
  49. To animacja z 1968 roku - jej tytuł Telewizor https://35mm.online/vod/animacja/telewizor Dzisiejsza wersja miałaby tytuł Komórka
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...