Ranking
- w Odpowiedzi
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 9 Października 2025
-
Rok
10 Października 2024 - 9 Października 2025
-
Miesiąc
10 Września 2025 - 9 Października 2025
-
Tydzień
3 Października 2025 - 9 Października 2025
-
Dzisiaj
10 Października 2025 - 9 Października 2025
-
Wprowadź datę
28.03.2025 - 28.03.2025
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 28.03.2025 w Odpowiedzi
-
To ślepa uliczka, nic tam więcej nie ma. Zero perspektywy i zamknięty temat. Przejechany dystans i wysiłek duży, trzeba będzie wrócić na start tej podróży. Odpuścić iluzję i nadzieje całe, to ślepa uliczka, nic się już nie stanie. Dalej nie pojadę bez walenia w ścianę, żaden to pożytek, bez sensu gdybanie. Tylko czemu wiedza niczego nie zmienia? SIniaki na czole i za twarda gleba. Głową nie przebijesz, nogami nie skruszysz. To koniec uliczki. Dalej stąd nie ruszysz. Nie oczekuj zmiany, metoda nie działa. Jak poskromić duszę, żeby to wiedziała?7 punktów
-
sny posklejane na ślinę na szybko zanim zapomnimy widziałeś piękniejszy świat? marzenia i strachy o naszych oczach przenikają się rozumieją słyszałeś kiedyś bardziej szczerą rozmowę? otwieram się chodź! pomiędzy żebra opatul kilometrami ciepła byłeś kiedyś bliżej serca? mam cię w oczach skórze na języku poszerzam doznania o twój zachwyt nigdy nie czułam tak wiele6 punktów
-
A wpierw godzina rzewnych rozważań, A potem tryska struga łez gorzkich; A potem posępny spokój poraża Swą mgłą śmiertelną radości i troski. A potem dreszcz, potem błyskawica, A potem przebudzenie z wysokości; A potem gwiazda na niebie zachwyca Gwiazda; wspaniała gwiazda miłości. I Emily: And first an hour of mournful musing, And then a gush of bitter tears; And then a dreary calm diffusing Its deadly mist o'er joys and cares. And then a throb and then a lightening, And then a wakening from above; And then a star in heaven brightening The star, the glorious star of love.6 punktów
-
już mnie nie trzymaj w ramionach czuję aksamit wiatru jak latawiec jak słowo pozwól wznieść się ponad szarość stóp jestem gotowy mam skrzydła czeka na mnie ta chwila już mnie nie trzymaj w ramionach lecę zatopiony w chmurach biel wypełnia każdy kąt czarne myśli miesza odczucia na palecie barw nic nie mów proszę lecę czuję że jestem jak Dedal i znowu mam syna5 punktów
-
Tęsknię za mamą. Za to, co jeszcze, gdy przeważało: słońce i wiosna. Gdy lekki kolor miłej sukienki zaskoczył, jakby rzecz najzwyklejsza uszyta dla mnie. Że rybę można nawet i z głową wyciągnąć z domu. I w nieskończoność jej porzeczkowe zajadać dżemy. Za miękkim dźwiękiem w mig składanego futeraliku. Co rzec? Po jesteś. Że się podziało właściwym torem. Drobiazgi takie, krzywizny palców, odciski, które — ten sam pudrowy ucisk jej dziąsła, wszystko, co zdarło się — musi zostać jak pyłek kwiatu — w nas żywą tkanką.4 punkty
-
włosy żyto ścięte przed czasem warkoczami wiązałaś dobro i swój cichy gniew w snopy rosłaś jak mak w zbożu – piękny na pokuszenie matki szeptały żeś nie z tej ziemi a pany i paniska cięły jak sierp nisko tam gdzie węszą ślepe wilki a chłopcy kruszą w ustach jęczmień od pługa ważniejszą mieli miłość – pustą studnię bez mocnego dna wlewali w ciebie żądze i grzechy świata pochowane pomiędzy stodołą a chlebowym piecem a tyś chciała poznać dłońmi polny kamień i zatańczyć pod jemiołą z uśmiechem co nie znał ceny na żadnym targu w końcu oddali cię ziemi – wysypali z wora jak nasiona zbezczeszczone gnojem zapłakał ślepy dziad i anioł nad krwawiącym zbożem objęli się chudymi ramionami rozrysowali krzyże4 punkty
-
Atmosfera podczas obiadu była trochę napięta. Chwilami rozluźniała się całkiem, do całkowitych swobody i naturalności, by wkrótce powrócić do bycia taką, jak wspomniano. Nic dziwnego: Milanek czuł się skrępowany obecnością Jerzego. Co przecież od razu zostało zauważone przez jego mamę i babcię, o ugaszczanym nie wspominając. W efekcie pierwsza z wymienionych toczyła ze sobą wewnętrzną walkę, raz wycofując się, to znowu powracając. To oczywiście nie uszło uwagi ani jej mamy, ani Jerzego. Niemniej rosół z makaronem i naleśniki z serem oraz atypowo - a z drugiej strony czemu nie? - surówka ze startych marchewki i jabłka z odrobiną cukru oraz soku z cytryny - smakowały wszystkim. Podkreślić wypada, że gotowania rosołu, przygotowanego uprzednio i wstawionego przez mamę Milanka doglądała babcia, równocześnie szykując drugie danie, to znaczy mieszając w mikserze składniki naleśnikowego ciasta, sporządzając farsz oraz porcjując je na rozgrzanej patelni. Usmażyła je w samą porę, surówka zaś powstawała już po wejściu gościa. Milanek siedział obok babci po jednej stronie stołu, ja z Jerzym po drugiej. Zazwyczaj bywało inaczej: z synkiem siadywaliśmy po tej samej stronie, także wtedy, gdy jedliśmy u mojej mamy. Chociaż oczywiście bywało inaczej. Teraz miałam okazję poobserwować synka z trochę innej perspektywy. Jak starał się "dobrze wypaść" w oczach Jerzego, wkładając nieco więcej niż zwykle wysiłku w prawidłowe posługiwanie się sztućcami. Wiem, że z jednej strony nie powinnam mu "odpuszczać", ale... cóż: miękkie serce matki. Teraz, kiedy Jerzy będzie z nami - myślałam - powoli razem z nim zaostrzę wymagania. Płynnie, aby Milanek nie uznał, że to jego obecność jest przyczyną odrobinę wyższych wymagań. Właściwie nie tyle wyższych, ile bardziej konsekwetnie przestrzeganych, bo przecież kulturalnego jedzenia uczyłam go już od dość długiego czasu. Patrzyłam więc z przyjemnością, jak się stara. Czując i zadowolenie i dumę, że moja praca owocuje. Jestem dobrą mamą, pomyślałam. Już mogę być z siebie dumna, nie tylko z synka. Zerknęłam na Jerzego trafem w jednej z chwil, podczas trwania której uśmiechnął się, spoglądając na Milanka. Na sercu zrobiło mi się jeszcze cieplej. Starałam się odgadnąć, co myśli. Chyba energetycznie przyciągnęłam jego reakcję, gdyż w króciutką chwilę po tym spojrzał na mnie z tym swoim przenikliwym uśmiechem. - Jesteś dumna z synka - szepnął mi do ucha. - I słusznie. Odwzajemniłam spojrzenie i uśmiech, ściskając mu dłoń. - Tak... - odszepnęłam. Ale tego, co za chwilę powiedział Milanek, nie spodziewałam się ani trochę - chociaż jako matka powinnam, a w każdym razie mogłam. Pewnie zauważył nasze wzajemne spojrzenia i uśmiechy... a może dopiero te ostatnie? Skończywszy bowiem jeść naleśnik, odłożył nóż i widelec, opierając je o krawędzie talerza, po czym położywszy dłonie płasko na stole, spojrzał z poważną miną na mnie, a potem na Jerzego. - Proszę pana - zaczął pytanie z wyczuwalną w głosie pewnością siebie - kim pan jest dla mojej mamy? Zdębiałam. Jak chyba jeszcze nigdy... Voorhout, 26. Marca 20253 punkty
-
3 punkty
-
brzęczące drzewko pszczoły zbierają pyłek rozkwitły bazie lub: rozkwitły bazie pszczoły zbierają pyłek brzęczące drzewko3 punkty
-
objął ramieniem pól trójbarwną szatą okrył i milczał przez wieki a one mówiły gdy drzewa pozwolą zasypiać pamiętaj o wietrze suche gałęzie spadają stosami dźwięki zawodzą do ognia spod rozgrzanej stali pytaniem czy cisza była rozkazem3 punkty
-
3 punkty
-
@Alicja_Wysocka ... to prawda, dzieci zwykle chcę mieć więcej lat, a dorośli... mniej. Dziękuję Ci. @andrew ... musiałabym się za taką w regionie rozejrzeć... ;) Miłego wieczoru. @mariusz ziółkowski ... nie chciałabym wnikać w Twoje.. odwrócenie uwagi - wiele znaczy.. pozostawię je Tobie. Link otworzyłam, ale.. wybacz... nie dotrwałam do końca. @Domysły Monika ... Moniko, środa pojawiała się do.. kompleciku tygodnia.. chciałam wygnać ten 'problemik' z głowy i jest to, co wyżej... a tak w ogóle, czasami nucę sobie samej i meblom w domu... :) są dobrym słuchaczem... Każdy z nas ma jakieś życiowe 'błądki', których się nie cofnie, ale.. Ryszarda.. przed nami... :) Dziękuję za refleksję pod treścią. Drodzy Goście.. dziękuję za zostawione słowa... ślę Wam, ogólne pozdrowienie. Za ciche ślady... @MIROSŁAW C. ... @Kwiatuszek ... @Roma ... @Rafael Marius ... @Leszczym ... @m1234 ... @Monia ... dziękuję3 punkty
-
No spójrz, kochanie moje Drzewa wdzięczą się biało, A tobie się zachorzeć Udało na nieśmiałość. Właśnie ślicznie się łąka Spachniła przeczuleniem, A w tobie taka słabość I powściągliwe drżenie. Dotkniętą niedomysłem Zostawiasz mnie zbolałą Czy lepiej by nie było Być chorym na zuchwałość?2 punkty
-
Środa nie chciała się napisać a śpiew całkiem by ją uśmiercił więc nuciłam w myślach po drugiej stronie ulicy cukiernia tego dnia najważniejsza urodziny Ryby zdarzają się tylko raz w roku zebra wskazuje przejście przy okazji liczę paski nawyk z pracy zostaje to na pewno lepsze niż odwyk w środku pusto tort czy torcik - to drugie nie można tuczyć dzieci i siebie zamówienie bez alkoholu zabawny napis cyferki najlepiej z czeskim błędem to ucieszy oczy na chwilę w ten jedyny wieczór bo przecież łatwiej nie będzie czas i tak zrobi swoje marzec, 20252 punkty
-
Wszystko o wiośnie... A może za wcześnie, by cieszyć się pierwszym wiosennym śpiewem? Trochę poczekać, aż ziemia odtaje, przymrozki znów wrócą? Tego dziś nie wiem. Niby zielone wszędzie wybija, a sercu tak jakoś raźniej. Choć popaść w euforię to mówić jest nadto, o tym co naprawdę ważne. Okryją drzewa różem i bielą, wtedy już będzie pewność. Że ciepło w sercu zostanie dłużej, ziemia odtaje wraz ze mną.2 punkty
-
bo widzisz mój miły gdy jestem radosna to wiersz się leśmiani i uśmiech rozwiośnia a wśród zjesienniałych zawilgłych ośnieżyn raz myśl się gdzieś omsknie lub sens mi się zbiesi i staje floresem w złocistym żupanie więc biorę go sobie do serca na pamięć rozsnuwam po wersach jak mgieł celofany by jednych poślepić a innych zciekawić2 punkty
-
wyświetlam się nocami jedynie z sentymentu do kolorów ograna ni to komedia ni dramat źle się zestarzałam2 punkty
-
w butach przesypuje się piach z przebytych dróg obranych kierunków a ona stopy ma łaskotliwe i śmieje się najpiękniej gdy macha nogami wspomina w kieszeniach znajduje kamyki patyczki muszelki pozostałości po bajkach patrzy na nie czule obracając w palcach dobrze czasami wrócić gdy znów zatęskni ma namalowane kredą strzałki kryjówki i wyćwiczone oderwania stóp od ziemi a jutro? jutro pójdzie tam gdzie poziomki i agrest pachną marzeniami2 punkty
-
niebo szarzało zmarszczonymi brwiami chmur obce nastroje dotknąłem słowem skradzionym bogom niebios i wbiłem w ziemię jak miecz rzymskiej namiętności aż po trawertynowych wodospadach spłynął poszum zamierzchłych czasów i tej jednej nocy nasycony tajemniczością zobaczyłem w srebrnym blasku śmierć nieskończoną co wpada do morza koloseum2 punkty
-
2 punkty
-
samotność smutek ta sama twarz oraz krew samotność smutek ocean żalu rzeka łez samotność smutek studnia bez dna trudne drzwi samotność smutek tuż obok nich nadzieja śpi samotność smutek krajobraz bitwy która trwa2 punkty
-
pytałem wczoraj pytam dzisiaj czy jutro też będzie fajne czy nie będzie smucić słońcem uraczy będzie pachniało wiosną w ogrodzie kwiat zakwitnie czyli będzie tak jak lubię nic nie będzie dokuczało życie pokaże swój urok nie będą dokuczały myśli która czasami trudne potrafią dokuczyć tak moi mili pytałem pytam i będę pytał taki jestem ja tego nie ukrywam to nie grzech2 punkty
-
Słońce jest na niebie, słońce jest w moim sercu Masz tyle radości i uśmiechu na twarzy, proszę zostań jeszcze trochę Nadeszła wiosna, która ożywia ciepło i kolorowe kolory Życie jest pełne radości, ja też raduję się Miłość, wiosna, natura, czego jeszcze nam potrzeba? Zostań gościem w moim domu, gościem pożądanym i kochanym Piszę o Tobie wiersz, same dobre słowa i dobre zdania Niech słońce świeci w moim domu, niech miłość świeci w moim sercu Kochajmy życie takim, jakie jest Cieszę się, że jesteś tu dzisiaj, nie czekam na jutro Lovej. 2025-03-27 Inspiracje . Wiosna i miłość2 punkty
-
Tafla podąża śladem księżyca Odbicie jak moja cera blade, Na kamieniach grzeszne widzę twarze, Zaiste brutalna to intryga, Martwy las pożera brudne ślady, Cisza zagłusza ciężkie kroczenie, Me serce oplatają korzenie, Z przerażenia zrzucam kajdany, Krzewy cierniste kłują me oczy, Szkarłat zalewa pole widzenia, Lico me winnym zbryzgane kwasem, Krew na ziemię łagodnie się broczy, Sił mi brak, opadam w mrok cienia Na wieki będę tym martwym lasem2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Wietrze, spocznij sobie pod wrzosem, Twój głos dziki mnie nie przekona; Ponurą pogodę wszak zniosę, Gdy ciebie pozbawiona. Słońce, zejdź z wieczornego nieba, Twój uśmiech nie zdobędzie mych łask; Jeśli jakieś światło dać trzeba, O, dajcie mi Cyntii blask! Cyntia to jedno z imion Artemidy - bogini Księżyca (mówi gugel). Chociaż raz, bez zagadek. Przepraszam, że ja tak monotonnie, to już pewnie brontofilia. I Emily: Wind, sink to rest in the heather, Thy wild voice suits not me; I would have dreary weather, But all devoid of thee. Sun set from that evening heaven, Thy glad smile wins not mine; If light at all is given, O give me Cynthia's shine!2 punkty
-
że muszę iść do toalety moja maszyna przypomina też że trzeba wrzucić coś na ruszt bo kiszki marsza grają a także uzmysławia mi drapanie się w nos gdyż cholernie swędzi moja maszyna w końcu uświadamia mi żebym stuknęła się w głowę i spojrzała w lustro! no cóż stuknęłam (kilka razy :)) patrzę i co widzę? maszynę :) ale... kto patrzy?2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@mariusz ziółkowski Tak. To mój pierwszy rzymski legion :) @Domysły Monika Kłaniam się :)@Rafael Marius Dziękuję bardzo za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam.2 punkty
-
w ciszy spotykamy siebie giną krzyki świata czas nie goni najmilej w naturze nie muszą być Himalaje spacer rower odkrywamy sens… słyszymy co w trawie piszczy kwiaty się uśmiechają nie betony i galerie zdobią życie 3.2025 andrew1 punkt
-
,, Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro,, Św. Jan Paweł II kiedyś do Ciebie Panie wrócę wiem jesteś cierpliwy daj się cieszyć codziennością jaką oferuje świat pełną szybkiego zadowolenia uciechy znikającej tak jak przyszła czy muszę... już dziś budować jutro dające spokój nie tylko duszy czy dziś muszę iść z Tobą mimo że nie po drodze powiedz mi Jezu bo czasmi… mi Ciebie brak 3.2025 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa1 punkt
-
proste schody a ja stoję zapomniałam jak się wdrapać siedem dni których nie kojarzę przespanych niczym niedźwiedź pobudka żyję jeszcze nie umarłam to nie ten czas by zakładano wieko śpiewając żałobne pieśni1 punkt
-
wczoraj było na tak dziś kuleje ma inny smak los się nie uśmiecha przekwitł na parapecie ulubiony kwiat widocznie tak ma być jutro będzie inaczej podpowiada myśl więc spokojnie idę spać obok mnie nadzieja która jest na tak1 punkt
-
1 punkt
-
To też miałaś dużo szczęścia, że przeszliście całą klasą. Dla wielu osób słusznie miniona gimbaza to był koszmar, który zrujnował im całe życie. Takie traumy z młodości trudno wyleczyć.1 punkt
-
1 punkt
-
@beta_bEee, tam, a "Lokomotywa" Tuwima jest wzniosła, ma metafory i ozdobniki? Takie gadulstwo opisowe, a jakie fajne, jaki rytm, jak słychać ten pociąg, jak zwalnia, jak pędzi - no ja cię kręcę, mnie zachwyca to jak potrafi mnie przytrzymać przy wierszu, jak otwiera mi oczy żeby więcej zobaczyć, uszy, żeby więcej usłyszeć. Jak otwiera mi semafory i nowe korytarze fantazji, zabiera gdzieś, choć nie ruszam się z miejsca. A może to jestem pomylona wcale nie trochę, zbijasz mnie z tropu swoją nad podziw skromnością, ale i tak Cię lubię :)1 punkt
-
1 punkt
-
Wersja muzyczna mojej pierwszej piosenki ever :) Autorzy: Leszczym + Krzysztof Czechowski + AI Wydajność Przenigdy nie znajdę już wielkiej radości w teorii i praktyce najbardziej wydajności i jej komputerowych i statystycznych pomiarów już wieki temu poróżniłem się z systematycznością (zresztą za stery i odpowiedzialność płacą najwięcej) Ref. Ole oł je jestem majtkiem, który pokłócił się ze sternikiem ojej ojej ojej zaraz przeciągną mnie pod kilem nie spotkam już na brzegu swojej dziewczyny Jestem wyznawcą pojedynczego projektu jednego wiersza jednej piosenki i dwóch koncertów wykonanych za znacznie dużo dużo więcej niż ten cholerny dusigrosz pan bezczelny antybezcen (innymi słowy zaskarbiłem wynagrodzeniem intencje) Ref.: Ole oł je jestem majtkiem, który pokłócił się ze sternikiem ojej ojej ojej zaraz przeciągną mnie pod kilem nie spotkam już na brzegu swojej dziewczyny Codziennie z rana szykuję w kilka minut skok na bank mając świadomość że bank trzeba wybrać odpowiednio i tylko się sobie dziwię że wybieram skarbiec poezji... sądząc że w ogóle cenne są moje nie najbardziej wersy (nikt nie myli się bardziej i częściej od autora wierszy). Ref.: Ole oł je jestem majtkiem, który pokłócił się ze sternikiem ojej ojej ojej zaraz przeciągną mnie pod kilem nie spotkam już na brzegu swojej dziewczyny Warszawa – Stegny, 24.03.2025r.1 punkt
-
Wiosna to cudowna pora roku, przyroda budzi się ze snu i zakwita nowym życiem. @Alicja_WysockaNiejednokrotnie to pomaga w życiu, oczywiście z umiarem, bez przesady. Pozdrawiam serdecznie! :) @Alicja_WysockaCudowna to rzecz mieć kogoś bliskiego obok i razem podziwiać szczęście. :-)1 punkt
-
1 punkt
-
@Nata_Kruk Niby nic, a jednak to odwrócenie uwagi po pierwszej strofie wiele znaczy. Za resztę komentarza może wystarczy taki czeski niebłąd : https://music.youtube.com/watch?v=onbkJlsQiYs&si=hAu1LJ-5-FoAuism Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
lubię przeskakiwać z tramwaju do tramwaju dobrze że nie zamykają drzwi od pewnego czasu zachody znajdują u ciebie przystanek pozwoliły mi jeździć na gapę i nie muszą trzymać się szyn1 punkt
-
uderzył grom świat się zawalił pozostały zgliszcza jak wyobrazić mam sobie tę chwilę gdy twoje serce już dla mnie nie bije mam iść do pracy może zostać w domu lub się powiesić w kącie po kryjomu Boga przeklinać przeciwności losu wrogowi pięścią wygrażać w ten sposób już nigdy w życiu nie będę gromadził zwierząt i ludzi by potem ich zdradzić czy żyć bez ciebie nauczę się kiedyś a może zmysły postradam a wtedy już obojętne mi będzie co było życie ulotną nad wyraz jest chwilą nadzieja ponoć umiera ostatnia jeszcze się tli gdzieś nikły promyk światła jeszcze są ludzie którzy wierzą święcie że na tym świecie kiedyś lepiej będzie ja do tych ludzi nie należę zgoła choćbyście mi dali dwa skrzydła anioła to nic to nie zmieni - ciemność dookoła1 punkt
-
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Założył podniesiony z płyt peronu plecak i wysunął do góry uchwyt walizki. Po czym, ująwszy go lewą dłonią, sięgnął do mojej. Poczułam się ważna i doceniona. Szanowana. - Traktuj mnie zawsze z szacunkiem - pomyślałam. - Tak, jak teraz. Potrzebuję tego. Zastanowiłam się, czy wyrazić na głos to moje pragnienie. Zawahałam się. Po chwili uznałam, że zaczekam z tym na inny moment. Lepszy - chociaż ten był dobry. Ale - rozważyłam szybko - lepiej będzie u mnie w domu. Przy spokojnej rozmowie. - Milanka? - zapytał. - Twojego synka, jak pamiętam? - Tak, mojego synka - odpowiedziałam, opanowując się, aby nie spuścić wzroku i aby spojrzeć Jerzemu w oczy. - Mojego ukochanego z 30. Czerwca dwa tysiące dwudziestego roku. Wtedy go urodziłam... - dodałam tytułem wyjaśnienia. Znów się uśmiechnął. - Coś za dużo tych uśmiechów - moje obawy uparcie dorzuciły swoje kolejne zupełnie achciane trzy grosze. - Hm! - zgrzytnęłam na nie wewnętrznie. - Z przyjemnością go poznam - powiedział, ścisnąwszy mi dłoń trochę mocniej. - Czyli ma już prawie pięć lat. - Prawie - potwierdziłam. Zszedłszy z peronu, skręciliśmy w lewo, w ulicę położoną ukośnie do torów. Szłam obok niego zamyślona: raz zapytująca siebie, czy postępuję właściwie i czy to wszystko ma sens, tak logiczny, jak uczuciowy i rodzinny, a zaraz po tym uspokajająca siebie twierdzeniem, że przecież wymowa faktów jest oczywista, w końcu widzę, co się dzieje, a zinterpretować mogę je w jeden tylko sposób: pozytywny. Ale co, jeśli to zmieni się w przyszłości? Jeśli... Jerzy też milczał, idąc obok mnie. I zapewne domyślając się mojej wewnętrznej walki. - Zobacz, jak wokół robi się zielono - przerwałam ciszę między nami, w oczywisty sposób anaturalną. - Drzewa i krzewy budzą się do życia po, można rzec, zimowym śnie. I jak Słońce grzeje. Jest tak miło i ciepło... Popatrzył po właśnie wspomnianych, mijanych krzewach i drzewach. - Istotnie, robi się zielono - powiedział powoli. - Jest słonecznie i ciepło. Ale chyba myślisz przede wszystkim o czymś zupełnie innym. Znów poczułam się niepewnie. Dłuższy moment zastanawiałam nad odpowiedzią. - Tak, Jerzy - odparłam, postanowiwszy przyznać mu się do rozterek i wahań. - Nie tyle zastanawiam się, czy to wszystko dzieje się naprawdę, bo przecież widzę to, co widzę, słyszę od ciebie to, co słyszę i czuję to, co czuję... w tym twoją dłoń, ściskającą moją. Ale myślę o tym, co zdarzy się później. Co będzie z nami? Jak długo wytrzymasz ze mną? Jestem trudna, a w każdym razie bywam taka w codziennym byciu. Tak, prawda: przedstawiłam siebie w zbyt ciemnych barwach... domyśliłeś się, że celowo. Ale ja to ja. Ale jest i Milanek: czyli uwaga i obowiązki. Przyzwyczaiłeś się do wolności w znaczeniu, że nikt ci mówi, co trzeba zrobić i co kiedy. Teraz to się zmieni, będziesz miał na głowie nas oboje. Na pewno tego chcesz? - zatrzymałam się, zadawszy o pytanie. Czując, że moja ręka zostaje z tyłu, gdyż Jerzy zatrzymał się wcześniej. Tuż przede mną. Obejrzałam się nań, wciąż trzymając jego dłoń. - Jerzy? Miał dziwną minę. Na wpół poważną, na wpół rozbawioną. I z tą miną spoglądał na mnie. Wydało mi się, że tym, co dostrzegam w jego oczach, jest właśnie rozbawienie. Oprócz zdecydowania, rzecz jasna. - Na pewno tego chcę - odpowiedział, postawiwszy walizkę na chodniku i sięgnąwszy po moją prawą dłoń, aby zamknąć ją w uścisku swoich palców. - Co zaś tyczy się twojego zdania, że będę miał na głowie was oboje - tu akurat nie zgadzam się. Milanka będziemy mieć na głowach obydwoje. Ty natomiast jesteś zaradną osobą: świetnie zorganizowaną i dobrze radzącą sobie w życiu. Skąd więc akurat ta obawa? Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nawet nie mogłam wiedzieć ani być pewną, gdyż myśli nagle zakłębiły mi się w głowie, tworząc w umyśle coś, co dzisiaj nazywa się trudnym do ogarnięcia. Stałam jak wrosła w ulicę, wpatrując się weń pusto. Spojrzeniem, które nagle straciło wyraz. - Stąd - odrzekłam bardzo powoli, wyłuskując z myślokłębowiska te potrzebne i mozolnie dobierając do nich słowa - że... że... mam czasem kłopoty sama ze sobą - wyrzuciłam z siebie część prawdy, której przecież i tak już się domyślił. - Że pracuję sama ze sobą i bywa, że idzie mi to z trudem. I że trzymam się, bo muszę. Dlatego... dlatego stwierdziłam, że będę wobec ciebie taka, a nie inna... a raczej, że mogę taka być... być a właściwie bywać. I że nie wiem, jak to będziesz znosił. Ani jak długo. Ty też nie wiesz, bo i skąd miałbyś to wiedzieć? Skąd?! - nagła emocja sprawiła, że podniosłam głos. Podszedł do mnie wolnym krokiem, niwelując odległość. Jeszcze dwa kroki... - zaczęło robić mi się chłodniej - jeszcze jeden, a stanie przede mną, spojrzy mi w oczy i... zobaczy w nich lęk! Co wtedy?! Nie mogę mu na to pozwolić! W każdym razie jeszcze nie! Wiedząc, że na ucieczkę jest za późno - i to od dawna - zacisnęłam powieki. Uświadomiłam sobie, że stoi tuż przede mną. Czekałam: obejmie mnie i przytuli, czy nie? Najwidoczniej uznał, że w tej sytuacji byłoby to zbyt płytkie i nic rozwiązałoby. A jeśli nawet, to tylko na chwilę. Chociaż przecież ta właśnie chwila między nami jest jedną z najważniejszych. Za to usłyszałam ciepłe i zachęcające słowa, wypowiedziane tak, jakby wszystko przyszłe między nami miało od nich zależeć: - Aga. Otwórz oczy i spójrz na mnie. Voorhout, 16. Marca 20251 punkt
-
1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne