Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.03.2025 w Odpowiedzi
-
Tkwię na przystanku w deszczu, mijają mnie tramwaje, a ja tak siedzę i moknę, i wciąż mi się wydaje….. Że jeszcze będzie pięknie, wiosennie i oczywiście, że jeszcze złapię słońce swym sercem, mocno, przejrzyście. Moknę i depczę kałużę, odbicie moje się krzywi. Czekam, aż przejdą chmury, niebo się blaskiem ożywi. Jeszcze chłód kropel na twarzy, jeszcze wiatru wahanie. Nagle nadjeżdża mój tramwaj, dobrze wiem, co się stanie. Zostawię chłód i niepewność, usiądę jak kot na ganku, złapię słońce zza szyby, dojadę do przystanku… Gdzie cisza na mnie czeka, gdzie ciepło wnika w me dłonie, w drzwiach światło znajome, jasne Wracam. Serce nie tonie.10 punktów
-
Leje się woda na głowy, leje się z prawa i z lewa. Chlapią po oczach e-krany, obraz utopia zalewa. Miękkie umysły, jak gąbki, chłoną bezmiary wilgoci. Prawdy bezsprzeczne już wsiąkły, znów hydraulik coś sknocił. Ciurkiem się sączy nienawiść, wielu niezbędna do życia. Przeciw niejeden niej prawi, gdy jednocześnie podsyca. W rurach coś dzwoni i rzęzi, jakby się miały rozlecieć, albo demony uwięził w nich ten, co rządzi na świecie. Strumieniem woda obmywa łby coraz bardziej ponure, lecz może taka przyjść chwila, że ktoś zakręci im kurek.9 punktów
-
A może by tak spróbować jeszcze raz Zbudować przezroczysty świat Wziąć kilka tabletek do ust I zamknąć barykady słów I wzlecieć w betonowy sen I roznieść szarobury gest A może zebrać nadzieję w zimną dłoń I przenieść na góry pusty ląd *** Pusty ląd6 punktów
-
Jak wiele w nas mieści się zawiści pomyśleć tylko ile cierpienia ile w zdaniach słów nienawiści ile nas kolców w język uwiera Człowiek od wieków człowiekowi wilkiem a wilk tymczasem nauczył się śpiewać i wyć z zachwytu lecz gdy trzeba milknie człowiek nie milczy woli żal rozsiewać I usiadł w końcu chłopiec obok wilka w takiej sytuacji nic już go nie czeka zamienili razem może ze słów kilka Oswoił chłopiec wilka a wilk człowieka6 punktów
-
chociaż jedna jest zmienić może cały świat otworzyć sezam zamknąć wrota czasu chociaż jedną jest otwiera wszystkie ramiona zaciska pięść pąsowieje chociaż jedna jest każdy ma swoją na własność5 punktów
-
Jaga* I wtedy zszedł anioł: zagubiona dusza na ten padół ziemski, straciła raz na zawsze: niebiańskie - o zapachu różanych fiołków pióropusze, czasami: przychodzą - głębokie sny jak otwarte serce - to: krwawo krwawiące kolce - ludzi nie rozumiem już... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (marzec 2025)4 punkty
-
białe marcowe słowa przychodzą znienacka gdy mówisz wierszem o miłości do mnie to wiosna przynosi szczyptę odwagi by posmakować chwile posypane szczęściem dotykasz serca dłońmi muskasz niczym skrzydłami motyla to nie sen choć płyniemy delikatnie jak jedwab do serc zielonymi ścieżkami4 punkty
-
usłowić usta, poskładać je do uczuć, a potem obsypać cię pocałunkami... wszystko co chce ci powiedzieć masz na policzkach, dłoniach, włosach. kształty miłości, zaufania, tęsknoty, szczęścia i strachu odcisnęła w tobie. jest ci w niej do twarzy, w każdej z barw, w nasyceniach, transparentności. nie masz nic pewniejszego ponad jej czułość, roztartą poza kontury.4 punkty
-
dziś milczę głośniej niż zwykle skończy się bo kiedyś się skończy widzisz? nie jeszcze nie widzisz a dworzec z nieubłagalnością właściwą zjawisku oddala się i coraz mniej na nim ludzi słońce jednak miarowo jak stukot kół pociągu zasłaniają kontury pary dzieci na huśtawce i topnieją w złocie zostały esencje rozrzucone na wietrze twojego oddechu bo nie ma nie ma nie istnieje dobrze znane odpycha wiecznie zaskakuje przecież wsiadając nie wiesz że kierunek jest jeden a to czeka tam zawsze z mordą rozwartą szeroko jak tunel3 punkty
-
ranny ptak zapiał wersy pachną morską solą szronią ciszę jak co dzień chmury rozczapierzone triadą kolorów na horyzoncie w paradzie aureoli wszyscy święci aż Bóg zagrzmi i skarci ostrym słońcem ludzie nie bądźcie nachalni wszyscy i wszystko jesteśmy jedno anielska słodycz z czarcim dziegciem na tafli źródlanej wody do końca czasu nikt nie ujawni tajemnicy wielkiego wybuchu3 punkty
-
II. Drzewo, przy którym jestem. W tym samym momencie — kobietą, dzieckiem. Starcem, nieważne jak długo jeszcze. Wciąż małym dzieckiem, które wiatr głaszcze. Ziemia tak ciężka, już rozmrożona. Wilgocią zwarta. Z wilgoci cena. Po drugiej stronie małego świata ktoś patrzy na dąb. Dębi się data. Ławka i trumna. Stół kredens koncha. Dębowa szafa trzydrzwiowa — ołtarz. Na dębach gniazda. Oliwny żołądź. — Wszystko jest z dębu? — Co tylko pragniesz. Co ukrzyżować. Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Mt, 25,13 punkty
-
gdzie szukać wspomnień w sercu za sobą czy gdzie zapomnienie które spokojnie śpi bo nie pytam jak mu po latach a może to tylko chwila która mną steruje nie pomaga bo to co było zbyt piękne a jego twarz boi się dzisiejszego sam już nie wiem czy grzebać w byłym czy odpuścić3 punkty
-
Jeszcze ostatnią kroplą nadziei upiją się marzyciele i bieg łez zefir zatrzyma aż zesztywnieją Jeszcze niewinność karków Słońce opromieni a na pola konie wylegną jak strzały białe i proste Jeszcze myśli oddzielimy niby ziarna od plew i myśli złe wypłyną nam uszami jak utopiony kret Jeszcze upiory nasze przywiążemy do studni by wody strzegły czarnej i gorzkiej a w piersi świata wtuli się mocniej nieopierzone pisklę Jeszcze uśmiechać się zaczniemy a uśmiech nasz będzie podobny do pękniętej blizny i w ciepłym cieniu modrzewi połamiemy się sobą jak chlebem3 punkty
-
z jaką częstotliwością bije twoje serce w tempie czterech papierosów na godzinę kłamiesz osiem razy więcej więc jesteś szczególnie dotknięta przez los rozpisujesz list na strofy mieszasz cukier w herbacie płynę jak wosk po linie wkrótce stanę się świecą w chromowanym kandelabrze w cieniu księżyca przepadasz na wieki wieków pijesz do sosny kochasz się w brzozie nie masz innych przede mną - po mnie zbyt wiele się spodziewasz historycznie ty jesteś ziemią pylonem mostu nad którym tylko pozornie leżą przęsła - jak niebo3 punkty
-
G_dyby_ś Gdybym była ptaszkiem niewielkim, wleciałabym w każdą dziurkę, tam nawet, gdzie debaty niepoważne, na arcypoważne tematy. Podziobałam łby zakute, niech... resztki - szarej - z nich spłyną, może wody źródlane wypłuczą, to, co od lat nie w nas się warstwiło. Wszak dobro rodzi się w mózgu, a im krew do boju aż kipi w ramionach, ze zdumienia wiośnie przedwczesnej - zzielenieniją - nie zazielenią się pola. Gdybym ptaszkiem była niewielkim, ano jestem - krukiem - mądrym na opak, i nijak mi w tych czasach palących, gdzie król na człeka jak na śmiecia, spogląda. marzec, 20252 punkty
-
tęsknota nocą się owinęła wokół mnie jak wąż Boa o zielonych oczach wyciskając z oczu ostatnie łzy ściskałam w myślach Twoje imię pokój zbyt cichy zbyt pusty choć wiem gdzie jesteś to zbyt daleko każdy dzień miesiąca przewracam w pamięci jakbym chciała wszyć w ściany każdy obraz każde wspólne wspomnienie spacer ciszę adrenalinę i podwyższony puls to wszystko cięższe niż dotychczas być może mnie nie pamiętasz ja nadal odwracam się odruchowo by wzrokiem jeszcze raz Cię przywitać to wszystko jest cięższe gęstrze niepojęte dla zwykłego zjadacza chleba nieobecne dla kogoś kto żyje bez kogoś dla zabicia czasu i wypełnienia żołądka jakby nic innego się nie liczyło mnie życie postawiło do potęgi przed nawias Klaudia Gasztold2 punkty
-
dziadkowie podarowali mi radio, abym mógł słuchać mojej płyty wyjąłem je z torebki i stanąłem jak wryty, jest zupełnie takie jak oni, eleganckie, stare, ale w dobrej kondycji, pomyślałem, że to początek nowej tradycji. naciskam włącznik i zalewa mnie fala spokoju, radio przez chwilę trzeszczy, coś w środku skrzypi i klika po chwili jednak rumor ten zanika, melodia się rozpoczyna, a mnie już nie ma w pokoju. *Wybiła 8:00, zapraszamy na zbiór wiadomości ze świata* jedziemy samochodem do Naszego domu poza miastem, są wakacje, a wokół pachnie świeżym ciastem, z głośników leci „Pan Twardowski”, w tle coś przygrywa a my śmiejemy się, bo „Ta karczma Rzym się nazywa” *kolejny raz na pierwszym miejscu listy przebojów* stoję przy blacie i biorę kubek do ręki, z radia sączą się ostatnie dźwięki nie pamiętam już jaka to była piosenka może to śpiewał pan, a może panienka siadamy do stołu i zaczynamy Naszą grę mijają godziny, ale nie poddajemy się to oni mnie nauczyli jak nazywać wszystkie kolory a ja, tak samo jak lata temu, nadal kocham te wieczory *dzień będzie słoneczny, a temperatura nie spadnie poniżej 15 stopni* wita nas drewniana brama i silny zapach sosen, kolejny raz tu jesteśmy, kolejna z pięknych wiosen, To nasze miejsce, nasz park i nasza zagroda i żarty dziadka, których taka długa broda *zbliża się 20:00 pora na fakty sportowe* minęło wiele lat i wiele się zmieniło, Twardowskiemu na księżycu już całkiem się znudziło, Nasze gry stały się rzadsze, Nasz park już przekwita a nasza brama, no cóż, już nas nie wita I mimo że czasami jest mi trochę przykro, to wiem że to wszystko wcale Nam nie znikło, zwyczajnie z biegiem czasu to co Nasze się zmieniło, ale najważniejsze, że tam jest i zawsze było *żegnam się z Państwem i zapraszam na jutrzejszy program* jestem znów w pokoju i patrzę przed siebie. gdzie byłem, nie wiem? ale przez te wspomnienia ucieszony bardzo, wstałem, odłożyłem długopis i wyłączyłem radio2 punkty
-
dziś nie myśli mocno jest już zmęczony odpuścił lecz nie wie czy to fair wobec tego co go czeka przecież starość to nie żart - to coś nieuniknionego może więc warto o niej pomyśleć nie bać się jej ludzie mówią że czasem od tęczy piękniejsza2 punkty
-
2 punkty
-
nie ma szczęścia bez miłości i bez kogoś bliskiego Droga Mleczna spięta strunami kosmicznymi jest jak wachlarz gejszy obiecująca..... Logarytmy. Kwadryki. Całki. muśnięcie twoich ust to koniunkcja Marsa i Ziemi dwa olbrzymy podtrzymują planetę a ja... wiem że nic nie wiem w kwarkowych iskrach ramiona galaktyki obejmują Atlasa i Zeusa boskie jest Buenos Aires i boska wiosna radosna Radiostacja. Prawiczek. I żelazna gwiazda... maj nadciąga jak zielony arras !2 punkty
-
w noce marcowe drży listowie drży Pascala trzcina szumi zmurszały świerk świszczy myśląca bylina w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk i pustką wybrzmiewa katharsis i zniknął ostatni błysk odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje jedziesz, w bagażu masz serce w luster weneckich przedziale ja trzymam w plastikowej siatce kwiaty, chociaż plastikowe wszystko co kochałaś kiedyś świece, choć umarł w nich ogień pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce ja i nasze chryzantemy a kiedy deszcz na czoło mi spadnie będę się mokrzyć w nadziei że to łzy twoje nadal nachalnie ciągnie ku łomżyńskiej ziemi złapany nagłym letnim deszczem nie będę już szukał ratunku by ostatni raz jeszcze w ciepłym trwać z tobą pocałunku uścisnę kościstą dłoń wiatru gdy grudniowy porywa puch na niebie w zerwanym mi śniegu ducha objawi nasz ból pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce ja i nasze chryzantemy ================================= w noce marcowe drży listowie, drży Pascala trzcina szumi zmurszały świerk, świszczy myśląca bylina w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk i pustką wybrzmiewa katharsis, i zniknął ostatni błysk odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje jedziesz, w bagażu masz serce, w luster weneckich przedziale ja trzymam w plastikowej siatce - kwiaty, chociaż plastikowe wszystko co kochałaś kiedyś - świece, choć umarł w nich ogień pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy a kiedy deszcz na czoło mi spadnie, będę się mokrzyć w nadziei że to łzy twoje nadal nachalnie ciągnie ku łomżyńskiej ziemi złapany nagłym letnim deszczem nie będę już szukał ratunku by ostatni raz jeszcze w ciepłym trwać z tobą pocałunku uścisnę kościstą dłoń wiatru, gdy grudniowy porywa puch na niebie w zerwanym mi śniegu, ducha objawi nasz ból pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy ================ który zapis przyjemniej się czyta?2 punkty
-
@aff @mariusz ziółkowski @andreas @Monia @kollektiv @akowalczyk @Rafael Marius @Nata_Kruk @Domysły Monika dziękuje :))2 punkty
-
@Domysły Monika Według mnie na tą nadzieję czeka się nieco dłużej to i dłonie do tego czasu zmarzną 😁 Dziękuję za miłe słowo Moniko ☺️ Pozdrowienia! @andreas A to porównanie z kolei kojarzy mi się z Holandią i wielkimi oknami. Dziękuję, pozdrowienia ☺️ @Rafael Marius ☺️ w takim razie gratuluję ☺️2 punkty
-
ta woda zmywa po drodze wartości słuszne i trwałe a muł który z sobą niesie oblepia każdy kawałek zamula dosłownie wszystko najbardziej ludzkie umysły by zapał nieujarzmiony do końca zgasł i wystygł oddziela ludzi od siebie warstwą śmierdzącą i gęstą każdy wie że samotnymi steruje się bardzo lekko dawno Ciebie nie czytałem a napisałeś dobrze z pazurem2 punkty
-
Witam - ucieszył mnie twój komentarz - dziękuje - Pzdr zadowoleniem. @Natuskaa - @Wiesław J.K. - @Rafael Marius - @Domysły Monika - dziękuje -2 punkty
-
@Łukasz Jasiński ''Non capisco piu''............non e vero. Vedo che capisi @Bożena De-Tre Podoba mi się..............saluti Łukaszu @violetta ....pozdrowienia2 punkty
-
2 punkty
-
@Łukasz Jasiński To zapewne wina Jagi, ale wybaczam jej. Powiem Ci tak Łukaszu, żarty to dobra rzecz, podtrzymują umysł w równowadze psychicznej. Branie wszystkiego na serio to powolne kopanie dołków pod sobą. Wiesz co ja robię, gdy mam chandrę - oglądam śmieszne, komediowe filmiki, albo czytam coś śmiesznego i zapewniam Cię, że to pomaga. 😎2 punkty
-
181 cm wzrostu Około 125 kg wagi Włosy na plecach Żaden atleta Żaden przystojniak Ani obojnak (sic!) Zamieszkały na odludziu Człek Shrek Woli towarzystwo Fauny i flory Ewentualnie tych którzy Mówią że fajny Do pomocy skory Zrobiono z niego wariata Sam również nie jest bez winy Przeraża go własna chata I zastrzyk adrenaliny Lecz tu kończy się owa Jakby tragikomedia Fionie nie zbrzydła głowa A ogr to w końcu jest bestia2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Się wie 😎 Pejoratywność niech w szklance zostanie, prawie jak osad nie do wyczyszczenia. ☺️2 punkty
-
Nie widzę powodu dla którego teksty miałyby być publikowane w Warsztacie. Jeśli nie darzy się sympatią innego użytkownika - polecam użycie opcji "Ignorowania", wszelkie notatki w utworach czy komentarze tego typu będą karane ostrzeżeniami. Zbędna dyskusja została usunięta.2 punkty
-
Kolwal_ik Mało większy od wróbla, kowalik ze Szwajcarii, umie chodzić w gałęziach, do góry pazurkami. Dębów starych polubił zapach, dowód tenże, na fotografiach. Bieganiny tygodnie, jestem - wykorkowany. luty, 2025 https://www.facebook.com/PtakiWPolsce/posts/kowalik-potrafi-chodzić-nawet-po-spodniej-stronie-gałęzi-/2024651127696081/ dopiero dziś się dogrzebałam do kowalika, do góry pazurkami.1 punkt
-
Widzę kolory Codziennie podkulam skrzydła, jakbym bała się lotu przez dolinę, a tu wiosna kroczy wiewem natury, choć dżdżysto i mgły nad ziemią. W zakamarkach przysnęło wczoraj, rzędy kamieni na drodze, więc... bajkę opowiem strachom - z mchu i paproci - do miękkości przylgnę całą sobą , myśli zanurzę w dobru, które tuż, tuż - za zakrętem - spójrz, rozlewa się w pąki na drzewach, kiełkuje w tobie, i w tobie, i we mnie. luty, 20251 punkt
-
* * * w gałązkach wróble znów raźniej o poranku budzenie wiosny * * * stukot w parapet gołębie dziobią plamki czas na odnowę marzec, 20251 punkt
-
1 punkt
-
nie słyszę swojego głosu wśród wołających o pomoc zadowolony na skraju drogi monologiem rozbawia niesfornie wierzby słuchają płacząc ze śmiechu jak zostawiłem go w otwartej klatce nie wejdzie już pewnie do środka bez zgody rozsądku losowi na przekór wirem karty obrócił pozamiatał liście sprzed lat dwoma słowami pójdę za nim bo nie może tak sam po świecie latać1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Z Ojczyzny* sklepikarz złowrogi wszczął z turystą niemiłe dialogi. A że Polak nie gęś rzekł Po Polsku "i cześć". Kupiec rok już do zdrowia dochodzi. II wersja po sugesji @bronmus45 Złowrogi sklepikarz z Ojczyzny* natrząsać się począł z turysty. A że Polak nie gęś rzekł Po Polsku "i cześć". Kupiec zrobił się przezroczysty. *Ojczyzna - wieś na Białorusi1 punkt
-
Stało się to w sercach, gdzie czas nie płynął jak rzeka, lecz jak krople rosy osiadał na dłoniach, znikając w dotyku. Tam, na skraju ludzkiego bólu, dwoje ludzi stało w milczeniu. Kościół tonął w półmroku, a płomienie świec drżały jak przestraszone ptaki uwięzione w bursztynie ciszy. Kamienne ściany szeptały echem modlitw, które nie szukały już odpowiedzi, a ciężkie sklepienia zdawały się pochylać nad żałobą, jakby i one czuły ciężar tej chwili. Zgromadzeni ludzie byli cieniami – cichymi świadkami cudzego bólu. Ich spojrzenia unikały trumny, jakby śmierć mogła przenieść się spojrzeniem, jakby wpatrywanie się w nią zbyt długo mogło odsłonić prawdę, przed którą wszyscy uciekają. Matka miała twarz białą jak wosk topniejący w płomieniu, a ojciec stał z dłońmi splecionymi na piersi, jakby chciał utrzymać w sobie krzyk, który nie mógł już znaleźć drogi na zewnątrz. Czas nie zatrzymał się na chwilę dla ich dziecka. Nie zawahał się, nie zatrzymał wahadła zegara, nie wypowiedział słów ulgi. Poszedł dalej, jak idzie zawsze – obojętny na tych, którzy zostają w tyle. I nagle, pośród szeptu modlitw i trzasku topniejącego wosku, zrozumieli. Śmierć nie jest zdradą. Nie jest karą ani zemstą. Jest cieniem, który idzie z nami od pierwszego oddechu, nieodłącznym cieniem życia. Nie można się na nią obrazić, tak jak nie można obrazić się na zmierzch, który przychodzi po dniu. Przychodzimy na ten świat z wyrokiem śmierci, ale w dniu narodzin nikt o tym nie myśli. Życie to płomień świecy – pali się jasno, choć wiemy, że w końcu stopi się do końca. Ból odejścia dziecka jest krzykiem ciszy – niewidzialnym, lecz wszechobecnym, rozrywającym serce na części, choć nie wydaje dźwięku. To krzyk, który nie ma głosu, lecz jego echo drży w każdej myśli, w każdym niespełnionym marzeniu, w każdej pustej kołysce. Matka spojrzała na trumnę i przez łzy dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała – nie kres, lecz drogę. Nie pustkę, lecz przejście. Płomień świecy zadrżał po raz ostatni i zgasł. Ale wosk, choć stopiony, nadal był. Tak samo jak ich dziecko – nieobecne ciałem, lecz trwające w każdym wspomnieniu, w każdym drgnieniu serca, w każdym cichym powiewie wiatru. I wtedy, po raz pierwszy tego dnia, odważyli się wziąć oddech...1 punkt
-
1 punkt
-
@Dominika Moon a może - tu jest wybór pusty ląd - puste można wypełnić nawet gdy zmine dłonie, zresztą zimne dłonie najładniej budują "przestrzeń" Dla mnie zamknęłaś wiersz dobrym przekazem. Pozdrawiam 😉1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Bernikle skaczą Jedna po drugiej Wprost w skalną przepaść. Pingwinie skrzydła Nie pozwalają wzbić się do góry. Gęsi nie mogą Pomóc swym dzieciom. Obyś nie musiał jak pisklę bernikli startować w przyszłość, bo lepsze już było. Przekazywana wraz z kodem fałszywość — przez pryzmat świata w dawnej retrospekcji. Wietrze, jeślibyś je wszystkie przenosił, w znacznym porywie na śnieżne niósł kotły w skrzydłach i by tak odrastać wciąż mogły, goiły fale pęknięte szwy kości — Wymalowano w rocznice wachlarze rodów Feniksów, w mandali wyzwania. Boski algorytm, zamiast ogon składać. Szczęściem, nie u nas leżą apanaże.1 punkt
-
- To już kolejny dzień milczenia z mojej strony... - skonstatowałam po raz kolejny bieżącego wieczoru tego dnia. - Mało, że milczenia, to jeszcze nie odczytywania wiadomości od Jerzego. A przecież on to widzi. Widzi! I co zaczyna myśleć? Niespodziewanie negatywne emocje zakotłowały się we mnie i zakłębiły do tego stopnia, że w ostatniej chwili powstrzymałam się od rzucenia przekleństwem w powietrze, a telefonem o ścianę. - Co robić?! - zadałam sobie kolejny raz to samo pytanie. - Co ja mam robić?! Los dał mi go, otworzyłam się i postawiłam ku niemu pierwsze kroki, a milcząc teraz daję mu do zrozumienia, że przestało mi na nim zależeć! Więcej nawet, może uznać, że tylko udawałam! Że tylko zwodziłam dla otrzymania odrobiny ciepła i czułości, które otrzymawszy, znikłam! Jeszcze trochę i on także nie będzie chciał mieć ze mną do czynienia! O Boże... Dobrze, że będąc u siebie w mieszkaniu miałam stół w pobliżu. W zasięgu ręki, bo nagle poczułam, jak nogi uginają się pode mną. Ledwie zdążyłam uchwycić za róg blatu wspomnianego. Blada, drżącą z emocji dłonią odsunęłam najbliższe krzesło i usiadłam. - Do... ! - ucięłam cisnące się na usta przekleństwo. - Co robić?! Znów dzieje się ze mną to samo, odzywa się i zabiera mi spokój ta cholerna przeszłość! Niszczy przyszłość, niszczy życie i szczęście! Zaczynam mieć dość samej siebie! Dość wszystkiego, dość tego życia! Ale... Zrezygnowana i przybita, oparłam głowę na dłoniach, zasłaniając nimi twarz. Czułam, jak zbiera mi się na płacz i jak po chwili łzy zaczynają spływać mi po palcach. - Boże... Przecież nie mogę powiedzieć Jerzemu... przyznać się, jak było z... z tamtym! To ponad moje siły. Nie mogę! Nie potrafię! A nawet gdyby, przecież on nie zrozumie! A jeśliby nawet zrozumiał, to co zrobi? Uzna za... Nie, nie on! Nie mogę się na to zgodzić, nie jestem w stanie... Łzy płynęły już całkiem swobodnie. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam do łazienki, zadowolona, że synek śpi i że nie może mnie ani usłyszeć, ani zobaczyć w takim stanie. Zapaliłam światło i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Po czym, spojrzawszy do nadumywalkowego lustra, odkręciłam kran z zimną wodą, aby przemyć nią twarz. - Och, Jerzy... Gdybym tylko mogła być pewna, że zrozumiesz... Gdybym mogła zapytać cię, co zrobić, czy powiedzieć ci, czy nie... Raptownie zacisnęłam powieki, bo wydało mi się, że widzę w lustrze jego odbicie. Jego twarz przy mojej, jak gdyby stał tuż za mną. Gdy powoli je otworzyłam, znów zobaczyłam tylko swoje oblicze. Zaczerwienione, ze spuchniętymi powiekami. Obejrzałam się odruchowo. - Jerzy, wybacz mi... Tak bardzo chciałabym, a tak bardzo się boję... - Ale przecież nie możesz tak dłużej! - odniosłam wrażenie dotyku jego dłoni na swoim ramieniu. - Powinniśmy porozmawiać, Aga. I to zdecydowanie. Bo najwyraźniej mamy problem do rozwiązania, a i ja zaczynam mieć dosyć twojego milczenia. Voorhout, 28. Lutego 20251 punkt
-
Poczułam się lekko, uniesiona duchowym zwycięstwem. Radośnie. Szczęśliwa. Objęłam Jerzego i pocałowałam w policzek, a oczy śmiały mi się doń. Uśmiechnął się, przytulając mnie do siebie. - Gratuluję. Podziękuj sobie - szepnął mi do ucha. - Mamy numery swoich telefonów - zaczęłam, gdy usiedliśmy z powrotem. - Pora okazać sobie więcej zaufania. Chcę, abyś wiedział, gdzie mieszkam. Proszę. To mój adres - wyjęłam z torebki bloczek samoprzylepnych żółtych karteczek, napisałam na pierwszej z nich własne imię i nazwisko oraz nazwę ulicy wraz z numerem domu i mieszkania. Po czym odkleiłam ją i, obróciwszy jego dłoń wewnętrzną stroną do góry, przykleiłam pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. - O, proszę! - powtórzyłam, dociskając raz przy razie papier wzdłuż krawędzi, aby trzymał się dobrze. Zerknął na nią, nie odklejając. - O proszę - powtórzył po mnie. - A to ci niespodzianka. - Tak. I nazwałabym ją zasłużoną - popatrzyłam mu w oczy. Przekrzywił lekko głowę, przymykając jednocześnie lewe oko. - Ach tak? Zasłużoną, powiadasz? - zapytał. - Ale czym? - No... wiesz sam - w odpowiedzi zmarszczyłam się leciutko jak wtedy, gdy dotknął palcem mojego nosa, wyszukawszy tę minę z repertuaru reakcji. Podeszła mi, jak to nazywa się potocznie, ta właśnie. - A to mój adres - wyjął z portfela wizytówkę i sięgnął po spoczywający na blacie kawiarnianego stolika długopis najwyraźniej nie chcąc, abym czekała ani się zaniepokoiła. - Dzięki ci, Jerzy - uśmiechnęłam się do siebie w myślach. - Obyś zawsze był taki przewidujący... - Napiszę twoim, dobrze? - nie czekając na odpowiedź zaczął zapisywać przestrzeń między swoimi personaliami a numerem telefonu. - Niedobrze - zażartowałam w odpowiedzi, marszcząc się ponownie. - Aha, zmiana kolejności - dotknął palcem mojego nosa, przerywając na chwilę pisanie. Odwrócił wizytówkę i napisał na tylnej stronie kilka słów. - To twój adres w Holandii - popatrzyłam na wyrazy. - Dzięki ci bardzo. - Tak - potwierdził. - To mój adres tam. Powinnaś znać także i ten. Tak jest uczciwie - dodał, podając mi - teraz zapisany już obustronnie - kartonik. Po czym spojrzał na na wciąż trzymającą się jego dłoni karteczkę. - Rumia, tam mieszkasz - odczytał nazwę mojego miasta. - Mm... po raz kolejny los wskazuje mi na morze - zrobił zamyśloną minę. - Ciekawe... - Jerzy, nie przyśpieszaj - upomniałam go żartem. Dla uspokojenia, poczuwszy chłód wokół serca, pacnęłam go palcem po nosie. -Ach, te moje obawy! - pomyślałam. A na głos dodałam: - Teraz ja, teraz ja! - Teraz ja - powtórzył po mnie, krzywiąc się za moim przykładem. Warszawa, 17. Lutego 20251 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne