Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.10.2024 w Odpowiedzi

  1. Człowiek: naoglądał się nadoświadczał nasprawdzał I zrobiło mu się „lepiej”. Naczytał się nasłuchał naumawiał I odtąd nawet umiał opowiedzieć, opowiedzieć się, a nawet doradzić „lepiej”. No a potem, jak mawiają następnie, zerknął w lustro z tych szczerych i zobaczył siebie bez nosa... Intuicja? Intuicja zabrała go w krzaki. W manowce. Na obumarłe piaski. Prośby – jak każde – uleciały w powietrze, albo odbiły się bezdźwięcznie od otchłani. Zresztą są tacy co uważali, że były zachłanne... (wiadomo, że nigdy nie wiadomo czy uważanie jest słuszne) (zresztą tutaj się bardzo różnie uważa) Człowiek stracił przekonanie, że coś się jeszcze może mu „napatoczyć”. A najgorsze, bo to przecież złe sprawy są, że już wcale nie chciał się z tobą zaprzyjaźnić. Dalej, dolej wiary do ognia!!!! Niech nastaną „CZARY”!! Warszawa – Stegny, 15.10.2024r. Inspiracja - poeta T.O (poezja.org).
    6 punktów
  2. Pozwalam sobie na zostanie w tyle I czekam aż ktoś mnie dogoni Zastój, przestój. Daje sobie czerwone światło, czerwone kartki. I jeszcze więcej czerwieni. Moje usta czerwienią się od twoich. Słowa, słowa i błędy gramatyczne. Czasem też błędy ludzkie. Jestem człowiekiem. Wilkiem bywam. Człowiek człowiekowi Ja tobie Ty mi. I wciąż tkwię w przysłowiach, Mówię w półsłowach. Od nich tracę dech. Jest w dechę, prawda?
    5 punktów
  3. Pod parasolem zeszłych zdarzeń, na który ciągle pada deszcz, choć z głową pełną świeżych marzeń, przemierzam park mój wzdłuż i wszerz. To nic, że płaszcz mam przemoczony. To nic, że liście lecą z drzew. Wszak wszystko w życiu ma dwie strony: jesień i deszcz i płaszcz mój też. Przestaną z nieba lecieć łzy, poskładam wtedy parasol. Z uśmiechem weźmiesz mi go Ty, nie będę nigdy czuć już strachu. To nic, że płaszcz mam przemoczony. To nic, że liście lecą z drzew. Wszak wszystko w życiu ma dwie strony: jesień i deszcz, Ty jednak nie.
    4 punkty
  4. Tekst do własnej melodyjki ✨ przestań płakać minął dzień ten niedobry przecież wiem przytul misia smutny też lecz pamiętaj o tym że tam słoneczko świeci jasno ocali cię w nocy gwiazdką śpij spokojnie uwierz mi że o wszystkim można śnić śliczny uśmiech tuli sen kogo widzisz któż to wie jednorożec nawet on choć pluszowy wierzy w to że słoneczko świeci jasno ocali cię w nocy gwiazdką śpij spokojnie uwierz mi tam o wszystkim można śnić ✨
    4 punkty
  5. Było może dziesięć minut po północy A sen nie przychodził, zresztą jak co nocy Umysł z tą myślą już się pogodził Że w natłoku natręctw znowu będzie brodził I tak zakopany pod warstwą kocy Tkwić będzie bezsennie w straszliwej niemocy Leżąc w całkowitej, duszącej ciemności Z oporem przyjmuje myśli, jak nieproszonych gości Wstał, zapalił światło i sięgnął po notes By na papier przelać głowy swojej grotesk Nie pomogło, słowa w gardle stanęły jak ości Więc tylko siedział w okropnej samotności Otworzył okno i na świat spojrzał z wysoka Ciemny, brudny, zimny, gryzący dla oka A myśli wciąż nieprzerwanym płynęły strumieniem O tym co kiedyś planem- teraz odległym marzeniem Siedział i czekał na znak że oto kończy się jego epoka Jak na zawołanie podleciała, ot zwyczajna sroka Zakrakała po swojemu, a on ją zrozumiał Skąd, do cholery, sroczy język umiał?! Pragnął się obudzić, lecz to nie był sen Mocniej się wychylił, wciągnął w płuca tlen Na ciemnym niebie księżyc już bledniał A on wciąż przy oknie, ze sroką rozmawiał Miła była ta mała samotności odmiana Mógłby tak pozostać nawet i do rana Gdyby ktoś też nie spał i spojrzał na niebie Widziałby, że człowiek mówi sam do siebie Jednak miasto otaczała noc przyciemniona I jutrzenka, zza horyzontu zerkając speszona Ranek się zbliżał, tak nieubłaganie Wraz z nim nadchodziło ich wielkie pożegnanie On nie chciał by szła, tak miło się rozmawia A sroka już skrzydła do lotu rozstawia By ją zatrzymać, niepewnie na okna stanął ramie Zerknął w dół na ciche miasto I runął wprost na nie.
    4 punkty
  6. jesień ma wielobarwną duszę gdy wszystko wokół się zmienia przykładam kolory do twarzy szukając w sobie potwierdzenia
    3 punkty
  7. Wieś to nie tylko gnój ona umie pachnąć maciejką i cud majerankiem Wieś to nie tylko kurze i krowie łajno to kraina ozdobiona łąką i sianem Wieś to nie tylko pola oranie to mleko jajko i boćka klekotanie Wieś nie wstydzi ma świętą kapliczkę której zmęczenie się kłania Wieś to nie tylko nuda to miłości wołanie echo i mgła burka szczekanie Wieś nie przegrywa nią rządzi radość zwłaszcza zimą gdy białe pada Wieś to ojczyzna niejednej poezji tu słowo woła jesteś nasza
    3 punkty
  8. Miłość jest jak rana Tak bardzo boli Zatracasz się w niej A potem zostajesz z niczym I tylko słoneczny dzień Przywołuje z powrotem dobre myśli Tam na dnie twojego serca
    3 punkty
  9. Przeróżne szlaki. Pełno niedorzeczności. Braknie logiki.
    3 punkty
  10. Wiesz co ja lubię robić w życiu? Tańczyć i śpiewać, czasem pisać, gapić się w niebo, słuchać ciszy, czasem się w smutku ukołysać. Nie szukaj na mnie definicji, bo czasem lubię rąbać drewno i na kolanach sadzić kwiatki by potem piękną być królewną. Lubię jak żołnierz maszerować i taranować coś po drodze lecz częściej tańczę jak rusałka i robaczkowi z drogi schodzę. Nie szukaj na mnie określenia, bo sama siebie nie odgadłam, czasem wychodzę niczym z piekła a czasem jakbym z nieba spadła. I ciągle coś o sobie gadam chociaż nie lubię siebie słuchać, przeważnie spokój mnie cechuje lecz zdarza mi się też wybuchać. Jestem motylem, jestem larwą jestem kosmosem i kamieniem słonecznym rankiem, nocą czarną i wiem, że pewnie się nie zmienię.
    2 punkty
  11. obrazek z sieci ~~ Długopis w Plastusia władaniu zapisał czas hańby postaci .. W historii na zawsze zostanie ślad po kimś, co honor zatracił. ~~
    2 punkty
  12. Są dni deszczem płynące, przykryte zasłon chmurami. Oczy firanką powiek zakryte i mokre łzami. Smutek pełza po ziemi. Mgłą, co nad łąką się kłębi. Ludzie zimnem skuleni Pragnący jeszcze coś spełnić. Czekają ciepła słońca, Żółtych promieni nadziei, Niechcianych chorób końca, Kogoś, kto życie odmieni. A ziemia stale krąży, od wieków tym samym szlakiem. Człowiek - gna aby zdążyć, choć wszystko jest byle jakie.
    2 punkty
  13. kiedy umiera kochanie zwykle zostaje miłość jest niepewna wstydliwa źle ubrana i cicha otwiera drzwi rozważnie zagląda tam gdzie kiedyś wchodziła przebojem kiedy umiera kochanie nic w środku nie boli nie prosi o uwagę a miłość siedzi spokojnie nitką w zębach dłubie wyciąga resztki pokarmu i bardzo się temu dziwi kiedy umiera kochanie kwiaty przynosi się żółte czasami bielą łatane w wieńcach wplecione miłość już nie płacze przyjmuje kondolencje nie wzdryga się nawet kiedy umiera kochanie miłość już ma plany jest umówiona tu i tam zabiegana nowym czasem nadzieje ciągle odwiedza plotkują tam do rana o następnym kochaniu takim które nie umrze
    2 punkty
  14. Wczoraj byłem w lesie którego już nie ma ludzka chciwość ścięła wszystkie stare drzewa gdzieniegdzie wystają zmurszałe korzenie ptaki odleciały zniknęła też zieleń martwe stosy drewna równo ułożone przycięte na wymiar z kolczykiem czerwonym czekają w kolejce obok leśnej drogi zanim je odbierze zakład pogrzebowy który je przerobi na wygodne meble te ekologiczne by żyło się lepiej nam a nie mieszkańcom wyciętego lasu one dołączyły do bezdomnych ptaków
    2 punkty
  15. Jam rodną dziewą! Ujrzyj me dzieci – Potomstwo bólu. Pytałżeś ongi niewiastę, ojczulu, O to, co jeszcze rzeką poeci: Iż nie dla uciech się dziatki kleci? Czerwiec 2024
    2 punkty
  16. Lubię trochę bałaganić Nabroić Zagracę życie swoje Życie twoje... Bo jak się posprząta W końcu to . . . Docenia się status quo.
    2 punkty
  17. Obserwując z różnych stron Porwali wysłańcy nie bacząc, że niemy, „Prowadźże do swoich, bo zarżnąć ich chcemy!” Wprowadził wertepem pod bagnet, kul huk, Gadają bohater, a inni że wróg. Najbliższym dopomóc – sprzedała swe ciało, Im częściej chodziła, tym mniej ją bolało. W świątyni słuchając anielskich śpiew strun Matusia do Jasia: „to dziwka, więc spluń.” Łupieżcy złupili, więc złupił ich dom. Pojmali, zamknęli do takich jak on. W katorgę powiedli, zakuli w kajdany, Zza okna spoglądał złoczyńca nieznany. Modlące się ręce w pięści złożone. Słowika do klatki, a kamień na wronę. Zarania pewnego zbytek się spalił, Dłoń wyciągnięta, jałmużny żądali. Marek Thomanek 23.04.2023
    2 punkty
  18. @Leszczym bo prosto z prostego serca pisane :) Dziękuję:) @FaLcorN no tak. Wszak siła bez chęci nikogo nie nęci ;)
    2 punkty
  19. Ojciec, Matka, Ja i powiedzmy Siostra i Wujek Antoni Wszyscy ludzie tacy jak my to My, A wszyscy inni to są Oni. A Oni za morzem mają domy Gdy my tu pośród jabłoni, Ale - dałbyś wiarę? - Oni myślą, że My To tylko jeszcze jedni Oni! Raczymy się szpekiem i wołowiną Tnąc nożami z rogową rękojeścią Oni, gdy Swój ryż w liście zawiną Myślą o czymś takim z boleścią; A Oni co na drzewach mają domy, Jedząc pędraki trzymane w dłoni, (Czy to nie skandaliczne?) sądzą, że My To po prostu obrzydliwi Oni! My wyciągamy śrut z ptactwa ustrzelonego Oni na włócznie nabijają lwy. Ich pełnym strojem jest bez niczego. Po samą szyję stroimy się My. Lubią gdy przyjaciele na herbatę zostają. U Nas też od przyjaciół się nie stroni; A przy tym wszystkim Oni opinię mają, Że z Nas kompletnie ciemni Oni! Nam gotowane jedzenie podają Drzwi z klamką mają nasze domy Oni mleko lub krew popijają Pod otwartą strzechą ze słomy My naszym Lekarzom płacimy Ich danina Szamanowi goni I (bezczelni poganie!) Oni myślą, że My To całkiem nieznośni Oni! My dobrzy ludzie się ze sobą zgadzamy, Że ku temu dobry człowiek się skłoni, Wszyscy mili ludzie, jak My, to My A wszyscy inni to są Oni: Lecz kiedy za morze płyniemy Zamiast przejść się pośród jabłoni, Możemy skończyć (pomyślcie tylko!) sądząc, że My To tylko jeszcze jedni Oni! I Rudyard: Father, and Mother, and Me Sister and Auntie say All the people like us are We, And every one else is They. And They live over the sea, While We live over the way, But - would you believe it? - They look upon We As only a sort of They! We eat pork and beef With cow-horn-handled knives. They who gobble Their rice off a leaf, Are horrified out of Their lives; And They who live up a tree, And feast on grubs and clay, (Isn't it scandalous?) look upon We As a simply disgusting They! We shoot birds with a gun. They stick lions with spears. Their full-dress is un-. We dress up to Our ears. They like Their friends for tea. We like Our friends to stay; And, after all that, They look upon We As an utterly ignorant They! We eat kitcheny food. We have doors that latch. They drink milk or blood, Under an open thatch. We have Doctors to fee. They have Wizards to pay. And (impudent heathen!) They look upon We As a quite impossible They! All good people agree, And all good people say, All nice people, like Us, are We And every one else is They: But if you cross over the sea, Instead of over the way, You may end by (think of it!) looking on We As only a sort of They!
    2 punkty
  20. Kot 🐈 podsiadł mnie na fotelu Patrzy przez zmrużone ślepia Łatwo by go było przegonić Lecz obraziłby się i przepadł Potem bym kiciała wołała I bała się że już nie wrócą Te wąsiska łapki w skarpetkach Białych udeptywanie mruczenie I w ogóle cały ten mój 🐱 kot Wspaniały Więc usiadłam obok a on patrzy z aprobatą i mrucząco odpowiada Dobrze, dobrze zostanę pancia wie kto tu jest panem I jak się zachować wypada
    2 punkty
  21. Wiecie czy nie wiecie; Jestem duchem we własnym świecie.
    2 punkty
  22. Ostatnia róża lata, albo ten liść z piosenki Yves Montanda cały z czerwieni i w czerwieni Rdzą zgrzyta ogrodowa furtka 14,10.2024
    2 punkty
  23. Pod fortepianem, jak białe kartki ze słowami, jak kartki zroszone łzami, leży kilka klawiszy. Jęk tajemnicy na papilarnej linii i żółte zacieki papieru na twarzy. Reszta umarła w tej ciszy. Zagraj powabem przebrzmiałych już tonów. Niech na mieście dusze hulają, niech zgiełk dzwonów się niesie między kamienic sterczące urny. A w gorzki fortepian, jak w wieko trumny, wlewa się kolejny łyk ciszy.
    2 punkty
  24. po lesie chodził Midas dotknął folium porozlewał wino
    1 punkt
  25. jak motyl, który delikatnie usiadł na mej dłoni - doskonałe imago. Natchnienie mego przebudzenia...
    1 punkt
  26. - nie śpisz? - spotykają się z tym samym co zawsze pytaniem pod nieznanym sobie wymiarem poeta i kot często budzi ich noc
    1 punkt
  27. Rozdział pierwszy - Skoro, Jezusie, jako rzekłeś, mamy sobie nie żałować... - Mekkijczyk zawiesił głos, aby do wyciągniętej prawicy przywołać swój oręż: świetlną szablę o wygiętej, rozszerzającej się ku końcowi klindze. - Ach - ciach... - powtórzył, prawie że rozmarzony. - Jak ja to kocham! - uśmiechnął się szeroko. Promiennie wręcz. - Uważaj na Ciemną Stronę Mocy - przestrzegł go Jezus. - Szybko pojawia się, gdy walkę toczysz! Nadto przypomnę ci, że uległeś jej w kilku z równoległych światów, co skierowało losy wielu ludzi, w twoich czasach i w późniejszych, na drogę odmienną od tej, którą kroczyć mieli i która była im przeznaczoną! Czego wyprostowanie zajmie wieki! Tak więc... - Jezus spojrzał nań znacząco. - Masz absolutną rację, WspółMistrzu - zawstydził się Muhammad. - Wybacz - ugiął swoją arabską dumę, zawracając ku Światłu. - Przepraszam. - Przeproś Moc w tobie - odparł mu Jezus. - Skoro mamy sobie nie żałować - podjął Mistrz, zwany Płomienistym - to czy nie sądzicie, że przyda nam się obecność padawanów? - Im więcej Światła tym lepiej, chociaż sami mamy go wystarczająco dużo - wskazał przestrzenie nad głowami swoich WspółMistrzów, gdzie również unosiły się płomienie. - Tak, to błogosławiony widok... i takież odczucie - z uśmiechem wskazał ponad swoją głowę. - Przy ich współudziale będzie jeszcze radośniej. Prawda, Muhammadzie? - uczynił stosowny gest we właściwym kierunku. - A... - Jezus uaktywnił klingę swojej broni pod kątem czterdziestu pięciu stopni; odcieniem ledwie odróżniała się od błękitu nieba. - ...więc... - Siddharta przyłożył do niej promień własnej szabli pod tym samym kątem. - ... padawani - Muhammad dołączył swoją klingę. Prostopadle do powierzchni Ziemi, po której stąpali wszyscy trzej. Ananda, Zubajr oraz Mil z Gabr'I'elą pojawili się bezzwłocznie. - Witajcie - skłonili się swoim mistrzom, a zaraz potem obu pozostałym. - Jak rozumiemy - uśmiechnął się pierwszy z przed chwilą wymienionych - czas w drogę nam wszystkim... Voorhout, 13. Października 2024
    1 punkt
  28. Właśnie tak! Pozdrawiam serdecznie. Bardzo się cieszę, że udało mi się przykłuć uwagę! Oczywiście, im wolniej patrzymy, tym więcej spostrzegamy 😁 Mindfullness w pełnej okazałości. Smacznej herbaty Pani Moniko. Pozdrawiam, Renata! Bardzo dziękuję i pozdrawiam ciepło.
    1 punkt
  29. @Leszczym mam nadzieje, ze nie mowisz sarkastycznie 😏
    1 punkt
  30. @viola arvensis Tak, tak, niewątpliwie tak jest :)
    1 punkt
  31. @czkawka ciekawe to bardzo . Świadomość samego siebie i świadomość oczekiwań . Zostając w tyle, raczej nikt nie dogoni a może zwolnić wyrównać kroki .
    1 punkt
  32. @Leszczym ...dobra seria, czyli moc jest ze mną :)) Dzięki, pozdrawiam.
    1 punkt
  33. @iwonaroma Oczywiście, błąd. Natychmiast poprawiłem Bardzo dziękuję za wnikliwe przeczytanie i podziwiam spostrzegawczość.
    1 punkt
  34. @Yavanna - @Rafael Marius - dzięki -
    1 punkt
  35. "Porządek może mieć każdy, ale tylko geniusz potrafi zapanować nad chaosem." J.G.
    1 punkt
  36. @Domysły nie ma czego wybaczyć, wprawić kogoś w dobry humor, to chyba najlepsze co można zrobić Pozdrawiam Kredens
    1 punkt
  37. @Łukasz Jasiński Ty nie robisz nigdy bałaganu? Oczywiście, powinniśmy brać odpowiedzialność za wszystko, za porządek też. " Co to jest Chaos? To ten Ład, który zniszczono przy Stworzeniu Świata '' S.J. Lec Pozdrawiam:)
    1 punkt
  38. @Poezja to życie Miłość zdecydowanie, rzuca nas na głęboką wodę. Pozdrawiam:)
    1 punkt
  39. @iwonaroma A wie pani o tym, iż reżyser Bogdan Poręba zginął w podejrzanych okolicznościach w jakimś tam amerykańskim hotelu? Poleciał on do Ameryki po kasę od amerykańskich polonusów - miał zamiar zrealizować film o zamachu w Smoleńsku. Łukasz Jasiński
    1 punkt
  40. Jakkolwiek nazwać ten stan... Bogiem, spokojem, energią... musi być w odpowiedni sposób poprzedzony. Dziękuję za słowa, którymi się podzieliłeś ze "mną". Pozdrawiam :)
    1 punkt
  41. E-Dur = rude Że ta ton rudy ma? Ba, my durnota też.
    1 punkt
  42. Spójrz na mnie! Do kogo to mówię? Do ciebie. Do nikogo. Ja nie mam już oczu. Widzę bez oczu, widząc wewnętrznie. Pozostała jedynie pamięć. Pamiętam, że wtedy, kiedy zstąpiła Maria, w swojej olśniewającej aureoli. Wtedy, na stepie, któregoś dnia słotnej jesieni. Wybiegłem wówczas przed dom. Samotny dom. Drewniany… Ten właśnie dom, w którym pogrzebałem swojego ojca. Leżał wtedy pijany w obskurnym świetle wiszącej lampy. I wołał, jakoś tak z pogłosem echa. Wołał przez sen, ten swój sen pijacki. I wołał wciąż. Wykrzykiwał czyjeś imię: „Maria, Maria”! Ale wiedziałem, ze pozostała w jego mętnych już oczach jedynie śmierć. To odchodziło stopniowo, etapami. Nieśpiesznie... Choć wykłócał się jeszcze z kimś, że ten zasłania mu widok na okno. Z okna na step. Na buchające kominy wyimaginowanych parowozów. Na parowozy pełne pary i zgrzytu ruszających w miejscu wielkich kół… Był na kolejowym dworcu, z którego odjeżdża się do wieczności. Wybierał się w podróż bez powrotu. W dłoni ściskał uchwyt skórzanej walizki wypełnionej po brzegi swoim życiem. I wtedy. Wtedy właśnie. Wtedy, kiedy stanął na stopniu wagonu odwrócił się do mnie. I pomachał na pożegnanie. Ostatni. A kiedy wszedł, rozpłynął się w tłumie zbłąkanych dusz, które przypominały bardziej kłęby rozbuchanej pary, aniżeli widma umarłych. I nie wiem, czy to był jego sen, czy mój własny, który śniłem wewnątrz jego snu. Kiedy podążałem ku wyjściu, wołał za mną, próbując chwycić mnie za nogawkę spodni. I wykrzykiwał wciąż to imię w przeciągłych gongach stojącego zegara. W szarości dnia na drobinkach wirującego kurzu. Wzburzonego, skłębionego przeze mnie… „Maria, Maria…”, Zdążyłem jeszcze (w biegu) potrzeć dłonią po blacie stołu, zostawiając na nim smugi w szarym pyle przeszłego czasu. I kiedy za mną roztaczała się jedynie cisza, ta cisza wypełniona piskliwym szumem gorączki, wybiegłem na zewnątrz, na step, prosto w wilgotne kępy żółtej wegetacji. W chłodne objęcia wiatru. Kiedy Maria objawiła się w potoku jaskrawego światła, zasłoniłem z krzykiem oczy, uderzony blaskiem morderczej kreacji w wirze utrąconego czasu. Co się piął powoli do nieba. Ale jakoś tak leniwie, jakby od niechcenia… I rozpadał się w noc. W nic. W tym straszliwym promieniowaniu. W napływającej fali... Przez palce przesiąkały drżące nitki bladej, rozochoconej śmierci, przeszywając przestrzeń mojego pustego jestestwa. Kiedy stałem w deszczu spadających ptaków o płonących skrzydłach. Na ziemi nimi usianej. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-13)
    1 punkt
  43. @iwonaroma wiersz oczywiście nie nakłania do tak drastycznych środków, jeśli ktoś ma problemy tej natury, zalecam udanie się do centrum pomocy. Niemniej dziękuję za opinię. Pozdrawiam, Autorka @Marek.zak1 bardzo dziękuję!
    1 punkt
  44. @Giorgio Alani A takie komentarze jak ten, przypominaja mi dlaczego lubię ją pisać, dziękuję!
    1 punkt
  45. Bądź moją dobrą duszą Gdy inni nas zagłuszą Bo prawda o nas Zawsze na wierzch wypłynie I jak ten pył nie przeminie A dzień stanie się nocą A noc stanie się dniem Carpe diem!
    1 punkt
  46. Tu wszędzie cisza choć wcale nie spokój, nie mogę znieść szmerów i pisków urojonych w mojej głowie. Tonę, tonę, tonę w mroku. Wiatr wieje ale nie wiem z której strony, czy istnieje sposób by go poskromić? Niesie ze sobą piach, który w oczy mi wpada a potem strach, że oślepnę i nie trafie. Drzewa krzyczą coś o tym, że liście im płowieją. Mi też tu w powietrzu nieco pachnieć zaczyna jesienią. Tu wszędzie ciemno, a przecież świateł nie brakuje tyle małych gwiazd stąpa tą samą ziemią. A ich blask przyćmiewa moje największe ambicje, usta mają zamknięte ale słyszę jak się ze mnie śmieją. No powiedz to, powiedz jak bardzo słaby jestem. No powiedz to, powiedz jak bardzo odstaje od was. No powiedz to, powiedz ,że lepiej bym już poszedł No powiedz to, powiedz że nigdy nie będę jak wy. Cały świat tonie, ja tonę w nim. Cały świat płonie, płonę i z nim I płonąc tak bardzo bardzo się boje boje się być. ( Tekst nie jest jeszcze gotowy, będę go edytować )
    1 punkt
  47. Wniosłeś w moje życie więcej światła niż niejedno słońce. Nasyciłeś myśli zapachem, który kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem. Ubrałeś nagie myśli w słowa, o jakich nigdy nie miałam pojęcia. Delektuję się ciszą, spływającą z ust; rozkoszuję żalem, ozdabiającym łzy. Niecierpliwe dziś jest nasze bierzmo; niebo zmierza się z ziemią, wyzywające światło naciera na niewinny cień. Nie chcę, abyś litował się nad moim uśmiechem. Nie chcę, żebyś wręczał mi kolejne dni, które nie niosą zapachu rozkoszy. Odszukaj w myślach tę, co daje najwięcej miłości. Bądź na wyciągnięcie namiętności, bądź zbyt niewinny, aby ofiarować mi pożegnanie. Lśni we mnie wiatr, co wydarł się z twoich objęć; pokutuje zmierzch - o nim chcemy łapczywie pamiętać. Nie wiem, dokąd udała się przeszłość. Nie wiem, kiedy opuściły mnie resztki lodowatego nieba. Jestem pewna: zanim odszukasz we mnie czerstwe przedpołudnie, zanim udzielisz spełnienia, przeminą naleciałości po smutku, ziarenka łez, których już się nie wyrzekam.
    1 punkt
  48. Mroczny Mesjaszu, wciąż czekasz, rozpostarty na ciemniejącym horyzoncie własnego serca. Wciąż kochasz, choć miłość dawno o tobie zapomniała. Zbliżasz się z każdym kolejnym wieczorem, odnajdujesz pokutę pośród bezkresnych myśli. Kołysze się w tobie wczorajszy oddech, boleśnie zapomniany, zdany na łaskę wieczystości. Szukasz samotności tam, gdzie jest jej pod dostatkiem; odnajdujesz mur, jaki wznosiłeś przez utracone lata, dekady wykradzione opatrzności. Osamotniony Mroczny Mesjaszu, to tylko wyspa, na której zabrakło ludzi. To przegrany wstęp do tej splagiatowanej autobiografii. Usiłuję odszukać w bólu krztynę dobroci, lecz wiem, że uśmierzenie powróci, zada kolejne retoryczne pytanie. Powleczona miękkim dotykiem, skazana na dożywotni sen, pragnę powierzyć tobie kęs wolności, brakujący element światła. Ubogi Mroczny Mesjaszu, odszukam cię, choć umierają jabłonie, a popiół przykrywa skamieniałe sady. Pogodzę się z przyszłością, wybaczę przeszłości. Odkryję w tobie siłę, która dotąd była mi bezdomnym dniem.
    1 punkt
  49. Zaczynam łagodnie I powoli się nad sobą pastwię. W imię Ojca, Zasad i innych mało istotnych kryteriów. Dostrzegam błędy. W osądzie tym jestem zaś bezbłędna. Biję się w pierś. Mocno. Raz, dwa, trzy. Moje oko za wszystkie inne znane mi oczy. Protokół sporządzono. Podpisano- Sędzia niesprawiedliwy. Ja.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...