Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 30.06.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
napawaj mnie zachwytem dostrojoną do fal kwiatów czerwonych maków na sukience usłyszmy się miedzy gałązkami mój truskawkowy księżycu5 punktów
-
pod świetlistą mgłą nanizane na cierniach głogu dojrzewają pacierze przydrożny Chrystus na ścianie deszczu puszcza w niepamięć gorący letni wiatr w pyłku i drobinie unosi się w powietrzu gorzki zapach piołunu i pikantny aromat wieczności gdzieś w miejscu wykropkowanym gwiazdami z nieba ja jestem5 punktów
-
Kto Świtu nie widział, powiedzieć nie może Jakie ma on Właściwości. Kto zgaduje widok, zgaduje utratę Tej wyjątkowej Zdolności. Emigranta ze Światła taki jest już los, Za sprawą Dnia czuje boleść. Ślepota, która widziała i święciła— A nie mogła Oka znaleźć. I Emily: Who saw no Sunrise cannot say The Countenance 'twould be. Who guess at seeing, guess at loss Of the Ability. The Emigrant of Light, it is Afflicted for the Day. The Blindness that beheld and blest— And could not find its Eye.4 punkty
-
Rozległa plaża, opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię, nawołuje. Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym błękicie. Od strony lądu wyrastają budowle. Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta, prowadzi do latarni. Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują. Fala za falą zalewa plażę wyciem okala starych murów blok. Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca. Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem. Ona wyczesuje promienie słońca z włosów. On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka. Patrzą w zdziwieniu na pasaż biegnący w dole. Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd. Droga bez końca utraciła początek.4 punkty
-
Boję się że tę teraźniejszość świetlistą zastąpi bardziej promienna przyszłość ze słońca utkana cieniem dziergana nocy haftowana czernią Do amfor kroplistych akordów w muzykę przelewanych morza migotliwych przestrzeni * Zaraz oznajmi zegara kurantem to nostalgiczne letnie przedpołudnie Maestro mio - Antonio Lucio Vivaldi4 punkty
-
jak motyl, który delikatnie usiadł na mej dłoni - doskonałe imago. Natchnienie mego przebudzenia...2 punkty
-
Skreślaj ze mną słowa Wspaniałej księgi Do końca Niech ta treść zmysłowa Niczym przysięgi Gorąca Karty swą wypełnia Mocą miłosną... Olśnionym Gdy dłoń moja dzielna O oczy zazdrosna Łzy roni2 punkty
-
Dla wielu pytań nie znajdziemy znaku zapytania. Dla wielu stwierdzeń nie znajdziemy potwierdzenia. Dla każdego życia znajdzie się śmierć. I kropka.2 punkty
-
Mnie też się z rosyjskim kojarzy. Czternaście lat się go uczyłem, podstawówka, LO i dwie uczelnie. Taki kod pokoleniowy.2 punkty
-
@violetta I co z tego? To Ruscy od nas zapożyczali słowa, nie odwrotnie! P.S. A ja uczyłam się rosyjskiego tylko po to, aby go zaraz zapomnieć. I nie tylko ja, ponieważ nie chcieliśmy mieć niczego do czynienia z tzw. wyzwolicielami, którzy myli sobie łby w muszli klozetowej.2 punkty
-
@violetta Kanikuła to słowo polskie i pochodzi od łacińskiego rzeczownika "canis" [pies] znane jeszcze Kochanowskiemu i Janowi Andrzejowi Morsztynowi.2 punkty
-
2 punkty
-
Na soczystej trawie. Na trawie wilgotnej. Na tej oto zielonej trawie. Na pożółkłej trawie nieskończonego stepu… A więc na trawie. Między kępami martwych ostów. Na piasku równiny w jaskrawym słońcu. W deszczu… A więc w słońcu jaskrawszym niż wniebowstąpienie. W tej luminescencji spływającej z wysoka. Tak olśniewającej, że aż ślepej… W tym bezkresnym oddaleniu od wszystkiego, co żywe. Wiatr szarpie za poły koszuli jak oddech goliata cwałującego ku srebrnemu księżycowi. I oto wyrasta w poprzek wszystkiego przeżarta rdzą ogrodzeniowa siatka. Jakaś granica. Tu i tam. I gdzieś indziej. Jak sięgnąć niedowidzącym okiem. Pokrytym bielą nuklearnej katarakty.… Pyłki wirują. Płyną powietrzem dostojnie i lekko. Mżące w słońcu ziarenka piasku wzniecane milczącym krzykiem przerażenia. Na betonowych słupach wyblakłe tabliczki. Stukające rytmicznie kawałki wyrudziałej przez lata blachy z napisem: „Danger. Radioactive material” Czy ty mnie słuchasz? Ja ciebie słucham. Słucham twojego milczenia. Twojej opowieści o ciszy w kawalkadzie sunących powoli obłoków. Jest taka cisza. I wiatr tężejący w załomach pamięci. Gdzieś za wzniesieniem zielone topole, chwieją się w tym samotnym polu zapomnienia. Zapadam się w sobie. Zapętlam w czasie. Schwytany w niewidzialne lassa urojeń. Biorą nade mną górę schizofreniczne imaginacje maniakalnych przewidzeń na jawie, we śnie. Jestem tuż obok siebie. Jesteśmy razem. Ty i ja. Ja i ja-on. Mój umarły dawno ojciec czasami konwersował z samym sobą. Dyskutował w kłębach papierosowego dymu z siedzącym po drugiej stronie stołu odbiciem swojej własnej wyobraźni. Aby wznieść na końcu toast w roli mistrza ceremonii. A więc idziemy jak te dwa cienie, co się wydłużają pod wieczór, przerastając na skraju drzewo. Idziemy przed siebie? Czy naprzeciw sobie? Aby rozpaść się w wielkim zderzeniu, w anihilacji cząstek materii i antymaterii? Nie wiem. Albowiem przesłaniam dłońmi twarz w tym nagłym zrywie pamięci, odnajdując między palcami jedynie skrawki, małe fragmenty większej całości. Których blask tak bardzo oślepia. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-30)2 punkty
-
(Budzę się) I wołam imię twoje! Czy kochać cię To są jakieś paranoje? (Tylko noc zna odpowiedź)2 punkty
-
I recytują kryminał ... dwaj grzeczni panowie w loży. Długa życiowa podróż: wszyscy widzimy gdzieś zorze. Czasami na zwrotniku, bywa, że w Argentynie A dwaj panowie się śmieją ... Przedstawię im moją ... pustynię. Przeżyli kiedyś rozstanie? Nie, nie machali minutom, sekundom, które odchodzą ... Skrzypiące o parkiet buty zdarte aż do cholewek - przez życie, co na piechotę ... Co zakręt, to kamień milowy Co ''teraz,'' to zawsze ''potem'' Nie gubię się w labiryntach, bo nawet do nich nie wchodzę. Ścieżynka prosta, wzdłuż lasu: jeziorko i wodolotem - staram się pokonywać podstępne muszle i wiry Młode dziewczyny na łódkach - na ''jutro'' się cieszą ... zdziry! Kupczące swoim pięknem, drażniące się z nadzieją i puszczające się z wiatrem - skądkolwiek on zawieje Ja? Leżę jak zeschły konar pod Opoczyńską Dębą Jak las, który zginął zanim - ktoś myślał nad jego wyrębem I pewnie, że mi się marzą - młodości w czeskich miasteczkach, przygody z taksówkarzami, ze smyczą spacery ... bez pieska Nie! Lubię podróże w miejscu. Lubię statyczność pełni: gdy goście wystawnych przyjęć przynoszą plecaki z wełny ... pokornie zastygłych owieczek I żyją "w pełni", choć ... ''po nic.'' Lubię i młodość i starość. Jedynie śmierć trzeba gonić ...2 punkty
-
Z pozoru elegancka melancholijna niemniej złudna i utopijna jest malarzem w mojej głowie tworzy obrazy pełne szarości i odrazy karmi złudą szczerości jest trucizną mojej młodości już nie widzę siebie w lustrze tylko tę atencjuszkę która zaciska mi na szyi dłonie okrasza boleścią skronie zatruwa moje tęskne serce z gorzkich wspomnień plecie wieńce spędza sen z powiek a ja myślę kimże jest szczęśliwy człowiek?2 punkty
-
w portfelu leży dziewięć złociszy z troską zaglądam jak do szpitala jakże się mają, nadzieja żyje czy na szaleństwo mogę pozwalać raz jeszcze liczę, choć nie wiem po co oczy przecieram, sprawdzam i wzdycham bez saturacji się nie obejdzie żal ściska serce, bo ledwie dycha1 punkt
-
W świętojańską noc nad Świną chłopak spotkał się z dziewczyną coś zdarzyć się musi, gdyż ona go kusi nie tylko czerwoną maliną. Każdy kto zechce z łatwością zmieni ten limeryk na niecenzuralny, a nawet plugawy – miłej zabawy.1 punkt
-
1 punkt
-
Kwestie tego paradoksu, są rzecz jasna, znane: Ja zawsze kłamię Jeśli to prawda, to nie zawsze. Jeśli kłamstwo, to tym bardziej.1 punkt
-
nieraz za krótka godzina za długa minuta - zbyt wolna prawda a za szybkie kłamstwo gwiazdy ciut za dalekie chmury zbyt blisko miłość nieszczera uśmiech fałszywy nieraz życie niełatwe wilk wyje smutno okno życia otwarte płacz dziecka boli1 punkt
-
i ty tak ty możesz mieć rower nie tylko mieć pojedziesz poprowadzi cię przez parkowe aleje skwery nad wodę przeszkadza wieżowiec gdzie mieszkasz nie boi się on pięter na początek zabierze depresję samotność smutek wszystko co dokucza ty i on będziecie panami czasu przywiezie i zakupy nawet dla chorej sąsiadki on już taki jest przyjazny a potem potem może cię zawieść tam gdzie marzysz daleko w pociągach załatwił sobie taryfę ulgową więc... nie ociągaj się spróbuj dziś pożycz od sąsiadów kupisz jak polubisz powodzenia spotkamy się na trasie 6.2024 andrew Sobota, miłego weekendu W Poniedziałek ruszam, pielgrzymka rowerowa Szczecin Częstochowa Jak widać na foto, biorę tylko niezbędne rzeczy1 punkt
-
Wakacje, jej duże oczy i czerwone usta On jeszcze nie wie że w środku jak lalka pusta Kwitnie miłość śpiewają skowronki W całym mieście krążą mrzonki O tym chłopaku co z uśmiechem lata I o tej dziewczynie że to zwykła szmata Młody w plotki nie wierzy i dalej ją ściga Ona raz w miejscu zostaje a raz go miga Mimo to spędzają razem całe dnie Chłopak nie chce by to skończyło się Jej ciepłe słowa i anieli głos Fryzura w kok i jej brąz włos Jak anioł z nieba zesłany tylko dla niego Który komplementami podnosi jego ego Uśmiechem zabija całe zło na świecie Świeci jaśniej niż słońce w najgorętszym lecie Trzy miesiące minęły w godzin parę Tak szybko jakby były za karę Bo kończy się czas marzenia I na jej twarz okres patrzenia Skazanego na rozstanie los go pogania Nieuchronnie nadszedł czas pożegnania Stoi na peronie ze swoimi kolegami Jego miłość właśnie idzie z rumieńcami Lecz te rumieńce nie są dla niego Tylko dla jej chłopaka najnowszego Tysiąc myśli nagle w małej głowie Jak? Skąd? Dlaczego? - Nie wie W natłoku myśli się zagubił Zatoczył się tak jakby się upił Z myśli wyrwał go stukot - pociąg przyjechał Pożegnał się, spojrzał ostatni raz i odjechał Już w pociągu patrzy w przeszłość Nie wie jak mogło do tego dojść Zignorował wszystkie kolegów rady Jej częste wymówki i wszystkie wady Powinien był zauważyć że go wykorzystywała Ślepy był, a ona do jego kolegi się dorwała Koniec to lata i pewnej tego imigranta epoki Nie oszukają go już nigdy żadne babskie koki Kończy z miłością choć zawsze jej było mało Nic już na tym świecie dla mnie nie zostało1 punkt
-
Codziennie idzie Jutrzence naprzeciw, pozdrawia Panią. Przy porannej rosie czujnie podziwia narodziny gwiazdy płonącej życiem, świat rozjaśniającej. Zawsze stateczna, ostrożnie krok stawia jak baletnica, sunie wąskim tropem. Ze smutnym skutkiem mija nieostrożnych, memento mori jej cień poszeptuje. Uczy dyskrecji elegancka dama, mistrzyni ciszy i niezależności. Jednak pamięta... pióra przechowują dzieje wszechświata od jego początku.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta Hmmm... pierwszy w stosunku do czego? @Amber Wybacz Amber moje dociekliwe pytania do Violi, ale jej odpowiedzi mnie zafrapowały... @violetta Ciekawa jestem jakie?1 punkt
-
@Amber Wakacyjne klimaty, ciut zapiaszczone, ale na łonie natury... do urlopu jeszcze trochę, ale w końcu przecież nadejdzie. Pozdrawiam :) @violetta Muszę coś jednak dodać a'propos tego co pisałaś wcześniej. Łacina nie mogła zniekształcić naszego języka runowego, bo takowego nie mieliśmy. Jeśli już to istniał język runiczny, ale nie na naszych ziemiach, a w Skandynawii. Pozdrawiam :) @befana_di_campicampiJednak uściślając: runy istniały, choć nie było to pismo nasze, ale skandynawskie. Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius co dwie godziny się kąpałam i zrobiłam pracę zaległą, także mam lekki umysł:)1 punkt
-
@Rafael Marius była moda, wtedy nie wyjeżdżaliśmy zagranicę, cieszyliśmy naszym, polskim morzem. @Rafael Marius na Majorkę wyjechałam w pandemię, było mało ludzi, nawet hotele były zamknięte, a sama sobie organizowałam spontaniczne wyjazd, jest to dobra opcja, ale trzeba być czułym na wszystko:)1 punkt
-
Głośny dialog zieleni z hałasującymi chmurami i w podskokach pęd kanikuły na lipca orientację - Słońce w znaku Raka - burzowe lato1 punkt
-
@iwonaroma może mnie ktoś uprzejmie oświeci, gdzie jest ten dział z miniaturami, bo ja go nie widzę. Cóż, trochę jestem przyślepawa.1 punkt
-
1 punkt
-
@Dagmara Gądek :) cieszę się. Fakt, może końcówka nieco przekombinowana, ale na koronie nie chciałabym poprzestać (nadmierna moja ambicja?... ;)) Również miłe pozdrówki 🍀☺️1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta niczego nie zapożyczyliśmy. I nie było żadnych "runów". Jestem neofilologiem-polonistką i musiałam zdawać historię ojczystego języka, więc wiem, co piszę.1 punkt
-
w powiewach wiatru gniazda tulą szelest skrzydeł wiążą karmelowe pętle na słodkich szubienicach pół rozpuszczone zanikają w horyzoncie zdarzeń sączą krzyk w ciszę tęsknotę w zapomnienie wycieka wzrok ze środka źrenic obraz wymażą śladem świtu sen rozjaśnieniem nocy1 punkt
-
,, Sławię Ciebie Panie...,, Ps.30 mnie wybawiasz każdego dnia mrok staje się światłością otwierasz oczy nie tylko na piękno ale i mroki świata Jesteś drogowskazem na nieznanych drogach uczysz dostrzegać bliźniego jestem chorągiewką na wietrze codzienności a dałeś rozum nie zniechęcasz się podnosisz z upadku pomagasz omijać pokusy Jesteś Światłem a ja ślepcem odnajduję z Tobą siebie sławię Ciebie Panie 6.2024 andrew Niedziela, dzień Pański1 punkt
-
@Rafael Marius :) w sumie...ja też lubię, zwłaszcza w połączeniu z bujną roślinnością lecz... gdyby te wszystkie zwierzęta uciekły z niewoli...strach się bać;) Dzięki:) @jan_komułzykant ☺️ Dziękuję bardzo ☀️ (nie chcę napisać gorąco, bo dziś to byłoby niewłaściwe - 35stp.!) @Marek.zak1 :))) Dzięki i również pozdrowienia @agfka :) 🍀1 punkt
-
@agfka To były petunie! :) Tak się znam na kwiatkach ;) zaraz zmieniam. Petunie spersonifikowane ;) Tak, skwar niemożebny:( Dzięki i również serdeczności 🍀1 punkt
-
@Leszczym ↔Dzięki:)↔Zastosuję komentarz jako latarkę:)↔Pozdrawiam:) *** @MIROSŁAW C. ↔Dzięki:)↔ Ech... to nie moje wcale. Jeno zrymowałem:) *** @hania kluseczka ↔Dzięki:)↔A po co, a po co?:)↔Pozdrawiam:) *** @poezja.tanczy ↔Dzięki:)↔Bo prawdę i kłamstwo, mieszać nie warto:)↔Pozdrawiam:) *** @Dagmara Gądek ↔Dzięki:)↔I to w sensowny sens, wiele zamienia:)↔Pozdrawiam:) *** @violetta ↔Dzięki:)↔Często tak↔Jest moja prawda i ta... reszta prawd:)↔Pozdrawiam:)1 punkt
-
@iwonaroma Ja chyba jeszcze nie wyrosłem z ogrodów zoologicznych. Mam wejście za darmo.1 punkt
-
1 punkt
-
@Ajar41 Bo kuszenie, co zachodzi Bo zdrobnienie, się powodzi Znowu Ty :) I pięknie! Fajnie się czyta taki uśmiech! Pozdrawiam miło, M.1 punkt
-
Zbudowany na rzece człowiek chciał z natury spamiętać darem; przez bulgoty strumieniem Boga z powietrza rozsyłany w głębi zup wspólnych algorytmem ci czci! Ten Mikołaj z worków prezentów nie przynosił — jeszcze nie było; doświadczeniem, wybuch 'Beryla' ze spadochronu zesłał butelki Sam, oto Stwórca prawdopodobnie chciał ci pokazać częstotliwości płynące z muzą śmiechem miłości na ustach w zębach wiatru szczątki Odrestauruje, chodząc w wodzie skryty ptaszek — smętne 'Gangesy' głosem na nowo zmienią w czyste budowlą środka wartość serca! Będzie przysiadem jak praktyka w wodzie bez bólu łez na północ... -:))))1 punkt
-
Wieczne serce ledwo zipie Tragedii przykrej doznało Smutek przeszywa go boleśnie Gdyż przebite zostało brutalnie I się pozbierać już nie może Wieczna dusza z ciała się ulatnia W zaświaty uciec pragnie Zostawić za sobą zranione ciało Które zbyt wiele doświadczyło Więcej bólu znieść nie może Wieczne ciało się już nie uniesie Leży na wpół przytomne Na łożu swym zakrwawionym Czekając aż zobaczy światło Doczekać się tego nie może Wieczny umysł najbardziej cierpiał Widział wszystkie te bolesne zdarzenia I w kółko je odtwarzał Ogromną krzywdę sobie robił Tak więc on ulgę największą doznał1 punkt
-
Dorotka uważaj na Leonidy i Perseidy złowrogi Apollo rozrzuca je po całej galaktyce... Logarytmy. Całki . Sinus. Bławatki. Chabry . Maki. oprócz błekitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba no to po szklanie i na rusztowanie obywatele... wznieśmy piramidę dla faraona! niech ma solidny sarkofag... abracadarba...1 punkt
-
Z cyklu: Inni wrzucają, my wyławiamy Lotnik bez skrzydeł Dziecko które wszystko ma I konsolę, na niej gra Hulajnogę elektryczną I historię tragikomiczną Chrzęst łamanych znów słodyczy Nikt na dziecko nie nakrzyczy Przecież dziecko wszystko może Choć w domu nic nie pomoże Ale takie jest kochane Przez rodziców rozpieszczane Kolonie i wyjazdy zagraniczne I te prezenty, chyba to dziedziczne Zegarek w cenie samochodu Zęby go bolą z nadmiaru lodów I pretensje tylko małego człowieczka Że się popatrzy, przecież to świeczka Nie wie po co i komu świecona O nim pamiętać trzeba, zrobiona Ale, żeby pamiętać o drugim Broni się dziecko w wywodzie długim Dopiero jak życie kiedyś pozna Dopiero jak los mu powie, nie można Twardo na tyłku wyląduje Ale póki co, zmiany nie przewiduje //Marcin z Frysztaka Piszę opowieści, dialogi i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org1 punkt
-
Upadłeś dawno, czas nie przeminął wcale, Mniej światła pozostało. Udowodniono Ci, brak wiary w dobro? Owszem. Udowodniono Ci, zakazane poświęcenie? Owszem. Wmówiono Ci, nie mogłeś inaczej? Owszem. Upadek – oznaka triumfu zła, nie… nie uważałeś tak, szukałeś drogi własnej. Nie zrodzonej ze zła ani dobra, ani z życia ani śmierci, powstań w czas apokalipsy. Zniszczysz grzech sumienia?1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne