Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.06.2024 w Odpowiedzi
-
Z cyklu: Nietypowe grzybobranie Konsekwencje oderwania Takie moje zakurzone życie Jakby chciało trwać w niebycie Bez zgrozy, sensu i rozpoznania I tego cholernego uśmiechania Wszystko tak wątłe i przykucnięte Jak moje myśli, ciągle zmięte Jak ta nadzieja, co denerwuje Jak ta szczelina, która stresuje I ten cały syf, na podłodze zostawiony Ta przekomiczność, tylko z której strony Precz spontaniczność, zgraj urobiony Ciężka statyczność, rachunek zrobiony Postanowiłem i nowe kupiłem Życie, które sobie wyśniłem Wracam do domu, a żona z prezentem Już zasłaniam się testamentem A ona mi nowe życie podarowała Mówię, wiem, co zrobić chciała Ale ja już, nowe kupiłem Po co mi dwa życia, skoro żadnym nie żyłem //Marcin z Frysztaka Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org5 punktów
-
Starcy w Odlocie. Najpiękniejsze są chwile te nienasycone. Słowa strojone miłością, przerwane bezdechem. Obrazy niedokończone, wrzynające się w umysł lękiem. Jak Ci Starcy w Odlocie, dla których Zuzanna w kąpieli była wciąż łakomym kęsem. Najokrutniejsze historie w ludziach to te na granicy śmierci. Wizyty w pamięci minionych pokoleń - bez pamięci. Furgony porąbanych ludzi. A potem cisza. Nakazy. Zakazy. Tęsknoty za tymi, co odeszli w przedświcie darując nam Swoje życie.5 punktów
-
Ona - wcale nie A i proszę tego nie mylić z jakąkolwiek miłością - dała mi tylko lekce lekcję nielekką. Ja oparzony odbiegłem od tej sytuacji zupełnie niepocieszony. Warszawa - Stegny, 29.06.2024r.4 punkty
-
I recytują kryminał ... dwaj grzeczni panowie w loży. Długa życiowa podróż: wszyscy widzimy gdzieś zorze. Czasami na zwrotniku, bywa, że w Argentynie A dwaj panowie się śmieją ... Przedstawię im moją ... pustynię. Przeżyli kiedyś rozstanie? Nie, nie machali minutom, sekundom, które odchodzą ... Skrzypiące o parkiet buty zdarte aż do cholewek - przez życie, co na piechotę ... Co zakręt, to kamień milowy Co ''teraz,'' to zawsze ''potem'' Nie gubię się w labiryntach, bo nawet do nich nie wchodzę. Ścieżynka prosta, wzdłuż lasu: jeziorko i wodolotem - staram się pokonywać podstępne muszle i wiry Młode dziewczyny na łódkach - na ''jutro'' się cieszą ... zdziry! Kupczące swoim pięknem, drażniące się z nadzieją i puszczające się z wiatrem - skądkolwiek on zawieje Ja? Leżę jak zeschły konar pod Opoczyńską Dębą Jak las, który zginął zanim - ktoś myślał nad jego wyrębem I pewnie, że mi się marzą - młodości w czeskich miasteczkach, przygody z taksówkarzami, ze smyczą spacery ... bez pieska Nie! Lubię podróże w miejscu. Lubię statyczność pełni: gdy goście wystawnych przyjęć przynoszą plecaki z wełny ... pokornie zastygłych owieczek I żyją "w pełni", choć ... ''po nic.'' Lubię i młodość i starość. Jedynie śmierć trzeba gonić ...4 punkty
-
a ja chcę kochać nic więcej tylko tyle motyle czuć i pieścić czule zachodem słońca bez końca choć on w tytule4 punkty
-
Ach ta A. Dała mi spokój (prosiłem ją o to) w tęsknocie ciała wczoraj wieczorem nie dając mi spokoju do bialutkiego rana. Tym samym zapisała mnie do klubu „zakopanej animozji” w drodze fizycznych ambrozji. Warszawa – Stegny, 28.06.2024r.4 punkty
-
Kwestie tego paradoksu, są rzecz jasna, znane: Ja zawsze kłamię Jeśli to prawda, to nie zawsze. Jeśli kłamstwo, to tym bardziej.3 punkty
-
spogląda na mnie szympans i czuję się nieswojo jego bary i tors... byłabym bez szans a orgazm dzika proszę pani trwa pół godziny więc pani make up i fatałaszki nie przedłużą pani przeznaczenia - no nie boję się węża ale on tylko może wspiąć się po moim drzewie umykam więc w koronę i na ostatnim listeczku chwilkę się chyboczę teraz! lecę w eter (opuszczam zoo bo3 punkty
-
nieraz za krótka godzina za długa minuta - zbyt wolna prawda a za szybkie kłamstwo gwiazdy ciut za dalekie chmury zbyt blisko miłość nieszczera uśmiech fałszywy nieraz życie niełatwe wilk wyje smutno okno życia otwarte płacz dziecka boli3 punkty
-
3 punkty
-
Andrzej, lekarz, mieszkający w Lesznie, chciał się od żony dowiedzieć wreszcie, czy go naprawdę kocha. Spytał – kochasz mnie Zocha? Usłyszał zaraz – no przecież jestem.2 punkty
-
deszczowe remedium pytasz drogie dziecko dlaczego Pan Bóg płacze rzewnym deszczem wiesz to nie płacz to Ogrodnik Niebios użyźnia świat2 punkty
-
i ty tak ty możesz mieć rower nie tylko mieć pojedziesz poprowadzi cię przez parkowe aleje skwery nad wodę przeszkadza wieżowiec gdzie mieszkasz nie boi się on pięter na początek zabierze depresję samotność smutek wszystko co dokucza ty i on będziecie panami czasu przywiezie i zakupy nawet dla chorej sąsiadki on już taki jest przyjazny a potem potem może cię zawieść tam gdzie marzysz daleko w pociągach załatwił sobie taryfę ulgową więc... nie ociągaj się spróbuj dziś pożycz od sąsiadów kupisz jak polubisz powodzenia spotkamy się na trasie 6.2024 andrew Sobota, miłego weekendu W Poniedziałek ruszam, pielgrzymka rowerowa Szczecin Częstochowa Jak widać na foto, biorę tylko niezbędne rzeczy2 punkty
-
w poetycznej drodze do wieczności ostatni promień słońca otula horyzont aureolą fraz nieoczywistych a kiedy ona zakłopotana stała przed lustrem ubrana w tusz bezsennej nocy on z zakazem wstępu do Elizjum przybrał perfekcyjny kamuflaż w parasolowatej koronie dębu i zaczekał aż atmosfera stanie się bardziej wampiryczna dziś w chmurach płynących purpurą ostrzą sobie zęby na przyszłość2 punkty
-
Dla wielu pytań nie znajdziemy znaku zapytania. Dla wielu stwierdzeń nie znajdziemy potwierdzenia. Dla każdego życia znajdzie się śmierć. I kropka.2 punkty
-
Hasam w samej bieliźnie z haftem jastrunów jak z łąki, łapiąc chłodnego i polnego ciebie między włosy. Rażę malinowymi ustami.2 punkty
-
Głośny dialog zieleni z hałasującymi chmurami i w podskokach pęd kanikuły na lipca orientację - Słońce w znaku Raka - burzowe lato2 punkty
-
2 punkty
-
w portfelu leży dziewięć złociszy z troską zaglądam jak do szpitala jakże się mają, nadzieja żyje czy na szaleństwo mogę pozwalać raz jeszcze liczę, choć nie wiem po co oczy przecieram, sprawdzam i wzdycham bez saturacji się nie obejdzie żal ściska serce, bo ledwie dycha1 punkt
-
W świętojańską noc nad Świną chłopak spotkał się z dziewczyną coś zdarzyć się musi, gdyż ona go kusi nie tylko czerwoną maliną. Każdy kto zechce z łatwością zmieni ten limeryk na niecenzuralny, a nawet plugawy – miłej zabawy.1 punkt
-
samotny człowiek pośród ścian błądzi myślami daleko uśmiech jak fotografia wydobyty z pamięci choć wiedział doskonale że mgła zstąpi na kogoś urosły skrzydła to ten czas oswobodzić ptaka1 punkt
-
nawet nie próbuj odrywać się od ciała! choć wiem, to szalenie kuszące, ludzkość od wieków to robi, głupi w swej mądrości oswajacze śmierci wymyślili, że post mortem niejako nie jest się już człowiekiem, a jeśli już - to co najmniej bardzo niekompletnym. że istnieje się jako istota ludzka jedynie wtedy, gdy jest się włączonym. ze strachu przed wszystkożernym czarnym lwem wybajano durnowate pojęcia duszy, zaświatów. a ja samemu sobie mówię: takiego wała. to nie żadna zewnętrza powłoka, worek na ducha, sakwojaż pełen jestestwa, a "ja właściwy". to moja matka, a nie mięsne pudełko na osobowość, człekokształtne i wyludnione opakowanie, zgniła w ziemi włodawskiego cmentarza. pocieszające jest, że mogę być wygasicielem świata. co prawda tylko jednego (nie planuję przecież zabić kogokolwiek!), ale dobre i to. choć dość gówniarska i pożałowania godna jest ta mała demiurgowatość, owo nadąsanie egotycznego szczyla, chęć odwrócenia się na pięcie i wyjścia. choć nie ma gdzie. choroba, gdyby można było inkarnować się w innym wymiarze - chciałbym się odrodzić jako teledysk do piosenki z nurtu screamo (nazwa zespołu: patrz tytuł tego tekstu). wytatuowany po same uszy wokalista w porwanym tiszercie, bierze rozbieg i rzuca się ze sceny w tłum. humanoidalnych książek. zostaje schlastany okładkami po pysku.1 punkt
-
Stolarzowi spod Swarzędza brak drewna sen z oczu spędza, budzi się w nocy, znikąd pomocy, bo nie ma w rodzinie księdza.1 punkt
-
Schadzka Pudrezy lustro róża i liścik Woń cygarowa słów jądro przybądź Czereśni czerwień może się ziści Może mój Boże a może wysiąść Biurko pistolet na ścianie liścik Pachnidłem mroczy i słowo przyjdę Radość niepewność rywali wyścig Fantazji burza może nie wyjdzie Kawiarnia spacer kaczki na wodzie Szczebiot o niczym jakby tu zacząć Urok rozniecić jak nim powozić Zniknie za bramą czy też zatańczą Marek Thomanek 24.06.20241 punkt
-
1 punkt
-
Na Mierzei też taki jest, moim zdaniem dużo lepiej, bo bardziej dziko i mniej ludzi. Na Hel też jeździłem przez dwa lata na plaże naturystów w Chałupach. Ja jeździłem zawsze w ciemno i szukałem na miejscu lub do znajomych, którzy tam mieszkali.1 punkt
-
@Rafael Marius w Polsce też jest pięknie, na Helu biały piasek i wiatr. mnie też kusi nad polskie morze, bo to taki unikat. może na weekend sobie wyjadę. teraz to w Polce mamy cały czas piękną pogodę, tylko ceny są drogie, patrzyłam na hotele jak w tropikach. my tu sobie planujemy wyjazdy, a wojny mogą pokrzyżować wszystkim plany. prywatnie nie będę niczego kupowała, bo jest pełno oszustów w necie. mój znajomy wykupił hotel przez booking i nie udało mu się odzyskać kasy, a wykupił do Hiszpanii.1 punkt
-
To nie dobrze, choć w sumie nie ma co się dziwić to są wyspy wulkaniczne z bardzo dobrą glebą, jednak potrzebującą nawadniania. To jest problem wszystkich małych wysp. Jak bywałem w Świnoujściu jeszcze w PRLu, to też woda tylko bywała i do tego żelazista. Jamajka jest wielka z dużą ilością deszczu tam wody nie brakuje. Są wysokie góry o chłodniejszym klimacie.1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius sama nie wiem czy bym dała radę na dłuższą metę:) na wyspach jest zawsze wieczorem wietrznie, a u nas stoi powietrze, nie da się porównać z subtropikalnym klimatem, kąpię się częściej, oby tylko nie zabrakło wody. w Grecji i Hiszpanii już zamykają wyspy dla turystów z powodu braków wody. w przyszłym tygodniu ma być chłodniej, to będzie super. po burzy się zrobiło piękne niebo i jest czym oddychać, choć w południe było gorąco, robiłam kotleciki i razem się prażyłam. jutro siedzę w domu, bo mam trochę pracy, mam bilanse do zrobienia, ale z tego mam dodatkową kasę, to robię. chociaż dzisiaj zatęskniłam za Gran Canarią, Melomeras cudny z plażami dla nudystów:) chciałbym się tam znaleźć. fajna jest Hiszpania i Hiszpanie, dla nich co kobieta powie, to jest święte, Polacy tacy nie są.1 punkt
-
1 punkt
-
To dzisiaj miałaś lepiej tylko 26. Ja nawet trochę zmarzłem. Za lekko się ubrałem Jutro ma być 35 to będę zadowolony, to chyba dla mnie jest optymalna temperatura. Wyżej to rzadko u nas bywa. To jak Ty chcesz w tropikalnych krajach wytrzymać? Tam często bywa dużo cieplej.1 punkt
-
kiedy liczysz każdy krok miesza się proporcja światła i cienia skowronek śpiewa rytmicznie zbyt równo wśród wierzb chowa się w ich ramionach spróbuj we mgle zabaczyć myśli bez imienia swobodne ślady chociaż na piasku zatrzymać kiedy razem pójdziemy na spacer1 punkt
-
@Leszczym Jesteśmy nauczycielami i studentami w tym samym czasie. Przypuszczam, że A też wyniosła coś z lekcji. Pozdrawiam :))1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
bywał tu bywał tam widział to i tamto z niejednego pieca chleb jadł był tu czasem tam kochał - ba nawet zdradzał bo tak było wygodniej dziś sobie myśli kurwa nie było tak źle nawet wówczas gdy płakał że powtórzyłby się nie szanując granic przekraczałby je nie zawracał bo życie to nie talia kart nie ma w nim króla ani dam - jest tylko obecny czas a czas to niewiadoma więc po co się nudzić lepiej życie kraść nie bać się bogów1 punkt
-
W hołdzie Kubusiowi Puchatkowi Patrzcie tam na tego misia, Jak pod drzewem sobie przysiadł. Mru-mru mruczy mrrr mruczankę Po obiadku, także rankiem. Patrzy w górę, pszczółki lecą, Produkują mu co nieco. „Co to prodku... coś tam znaczy?” Że coś robią albo raczej Z kwiatków słodki miodek skubią. To dla misia, bo go lubią. Usiadł w cieniu Kubuś, zatem Myśli krążą mu puchate. Że tak jakby lub inaczej I gdziekolwiek, co nie znaczy, Że tak samo będzie w piątek. Kiedy kończy się początek? Ileż to jest jeszcze trochę? Czym się płaci za darmochę? Czy się szóstą klepkę miewa, Gdy się piąta zapodziewa? Czy na końcu końca zawsze Będzie miło albo strasznie? Wreszcie myśli miś przerywa I uprzejmie się odzywa: „Pszczółko, zum zum, sobie bzykasz, Przynieś miodku do słoika.” Marek Thomanek 24.06.20241 punkt
-
@Starzec Bo dla kochania, co się zanosi Te poczekania, o więcej prosi Mądre pisanie Jestem na tak Pozdrawiam miło, M.1 punkt
-
1 punkt
-
@jan_komułzykant O co prosi, ta przyczyna Tak zanosi, w odleżynach Fajnie, bo z uśmiechem I poziom nie byle jaki Na plus Pozdrawiam miło, M.1 punkt
-
Pewna żona z niewielkiej podkarpackiej gminy, chciała ukarać męża za jego złe czyny, wlewała mu do kawy krople Visine i obserwowała jaką ma minę, gdy ją pił z chlorowodorkiem tetryzoliny* Chlorowodorek tetryzoliny, aktywny składnik kropli Visine. Podany doustnie jest silną trucizną. Autentyk. Wykrycie przypadkowe, prawie nigdy nie bada się zwłok w kierunku zawartości tej substancji.1 punkt
-
1 punkt
-
Jedne zwrócone do drogi gotowe ruszyć w każdej chwili. Drugie odwrócone tyłem pasą się na trawniku tuż za krawężnikiem przypartym do przednich kół.1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius ja sama czuję. Pamiętam piękne wiosny i lata, gdzie temperatury były dużo niższe, normalne i piękne niebieskie niebo, a teraz jest nie do wytrzymania i szare niebo, że słońcem i parno, brak słów, z roku na rok coraz upiornie, ja bardzo źle znoszę takie temperatury jak dzisiaj. Nawet telefon nie chciał się ładować, ze względu na wilgotność powietrza i ekstremalny gorąc jaki był dzisiaj. Burza niewiele zmieniła, czekam na chłód.1 punkt
-
Może się tak czasem zdawać w trudnych chwilach, choć w rzeczywistości jest odwrotnie. "Zstąpił do piekieł"1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Niby oczywistości, ale podoba mi się ich ujęcie... Jakoś ciężko mi się myśli, ale mam nadzieję, że się wreszcie rozpędzę w komentarzach... Pozdrawiam :)1 punkt
-
znam ten stan, aż za dobrze, chociaż moja miłość jednak wg mnie, była odwzajemniona, wiem, że kocha mnie do dziś, choć ja, z wielki bólem stwierdzam, że jego kochać, przestałam i nawet mi wstyd, jak śmiałam przestać, go kochać, mam straszne poczucie winy i poczucie nielojalności wobec niego, chociaż kiedyś się prawie modliłam, aby o nim zapomnieć, a jak zapomniałam, niewymuszenie, to tak strasznie mi go szkoda i nas :)1 punkt
-
Moja składnia. Powiedz, jaka jest moja składnia? Wiem, co tu mówić, albowiem jest rozsypana na miliardy mżących okruchów. Kryształowych fragmentów nie wiadomo czego. Nie ma niczego. Nie ma niczego i nic. Nie ma… Jest tylko pył. Wirujące cząsteczki kurzu. Płonące w smudze słońca. W księżycu. W otchłannej studni nocy. A logika? No cóż. Powiadają, że stary księżyc rozsypuje się w gwiazdy. Pozostawiając po sobie lodowatą pustkę. Ale dlaczego akurat w gwiazdy? Bo one czasami spadają z wielkim krzykiem. Z wysoka. Na skrzydłach furkoczącego wiatru. On rodzi je od początku. Albo raczej one stwarzają się z niego. Z jego cielesności szarej i srebrnej. Doskonale milczącej. Coś dużo tu tego. Tej całej gmatwaniny. Tych zakrętów. Spiral. Kamiennych stopni w górę, w dół. Donikąd. Absolutnie… Jakichś balustrad. Stalowych kurtyn. Zasłon. Wejść. I wyjść. Zatrzaśniętych okien. Zatrzaśniętych drzwi… Czy ty mnie słuchasz? A więc spójrz. Oto moja dłoń ściskająca drewnianą poręcz schodów. Ściskająca ją aż do zbielenia kostek. Do skurczu cierpienia, aż do trzeszczenia stawów. Do jęku. Moja dłoń… Właśnie wbiła się w nią drzazga. Odłamany szpikulec drewna. Wszedł pod paznokieć. Ciemna kropla gęstej krwi spływa powoli. Skapuje na posadzkę… Ale zaraz przejdzie. Zaraz… Nie przechodzi. A może i przechodzi, tylko odkłada się w czasie… Jak echo… Za każdym ukłuciem coraz słabiej… I słabiej… Idę do ciebie. Wciąż idę. Powoli, ale konsekwentnie. Przybliżam się do tego absolutu wszechistnienia. Moja ręka. Twoja ręka. Idziemy razem. A więc idziemy we dwoje. Ty i ja. Idziemy tak, idąc raz jeszcze, mimo że w sennej korekturze zdarzeń. Idziemy we dwoje jak w jakimś kondukcie zapomnienia. Idziemy po latach rozłąki. Postarzeliśmy się. Twoje usta i włosy. Twoje oczy niewidzące. Martwe. Wodzące wkoło tym widzeniem dawno pomarłym. Omiatasz mętnym spojrzeniem rdzą przeżarte rzeczy. Przedmioty spróchniałe.... Idziemy, gdzieś. Dokądś. Moja, twoja ręka. Nasze kroki na kamieniu. Nasze stąpania w tej otchłani mroku. W tej świątyni absolutnego milczenia. I szepty jakieś. Zjawy, nie-zjawy. Szepty w mojej głowie. Szepty przeznaczone tylko dla mnie. Czyjeś westchnienia, oddechy. Czy ty mnie słuchasz? Ja idę obok. Idziemy razem. Idziemy tak bez logiki i bez jakiejkolwiek składni. Idziemy tak. Bez sensu i w nicość. Ale idziemy wytrwale. Wbrew wszelkiemu zrozumieniu. Wiesz, siedzę i piszę w tym ciągu pisania. W tym ciągu wyrażania nie wiadomo czego. Zagmatwanych myśli. A więc jestem tutaj. Czy ty jesteś? Spójrz, błądzę w samotności. Zatem podaj mi dłoń, którą mogę nazwać nieistnieniem, mroźną próżnią kosmosu. Od której i moja dłoń zamarza w bryłę lodu. A więc jesteśmy bryłami lodu. Pędem do nieskończoności. Do grobu. Zamykam oczy. Otwieram je w jakimś nagłym impulsie. W nagłym skowycie sennego widziadła. Otwieram je. Pozlepiane jeszcze powieki. Senne. Zapiaszczone. W szarości świtu. Ale to nic. To tylko nagła zmiana wystroju. Rozglądam się. Patrzę. Idą wciąż w nieskończoność. Idziemy. Idziemy razem. My i te istoty. Te mgielne opary. Dla nich nie ma granic. Nie ma niczego. Dla nich to żaden mozół. I otwierają swoje usta w ciszy. W tym niesłyszalnym monologu. W zagadkowych gestach rozmytych rąk nieostre twarze. Idą wciąż. Płyną. Na skrzydłach wiatru spływają miękkie wargi powietrza. Dotykają mnie i muskają. Całują. Więc i ja je całuję. Wszystkie po kolei. Jak tę pustą otchłań ciszy, w której olbrzymieją wyniosłe obrazy amorficznych urojeń. Całuję ją taką obcą. Taką odmienną. I taką… Jesteś tu jeszcze? Coś wciąż przerywa. Jakieś zakłócenia sygnału. Jakieś zniekształcone dźwięki. Jakieś dziwne dźwięki płynące, jakby z głośników źle nastrojonego radia. Udziwnione, elektroakustyczne… Wiesz, ja jestem. Byłem tutaj i będę. Otaczają mnie zewsząd napastliwe ściany. Napastliwe w swojej kamiennej nieruchomości i bezwzględnego milczenia. Te ściany. Te oto ściany. Te ściany z płatami odpadającej farby. Z ostrymi konturami jakichś niezbadanych lądów, które obrysowuję powolnym dotykiem. Czułym muśnięciem przedzieram się przez spleśniałe złogi śmierci. Przez te zimne obszary. Cały w brodach falujących pajęczyn. Ciągnąc za sobą całe ich firany… Otwieram oczy. Już bez podejrzeń i mistyfikacji. Choć jeszcze jakieś skłębione opary. Jakieś flotylle nie wiadomo czego… Płyną… Jakieś ostatnie widzenia niknące w ścianach... Choć jeszcze… (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-12)1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne