Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.03.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
leżałem pod mostem gdy padał deszcz zakopany pod ziemią gdy po niej szłaś w rzece tonąłem którą płynął twój lęk nie wypiję twych łez nie umiem kochana leżałem pod płotem dziurawy od gradu twych słów - błahy nijaki a bliscy szukali mnie dniami nocami by zdążyć zanim uśpi na zawsze mnie żal twój nie przełknę twych trosk nie umiem kochana wybacz dziś nie mam wielkich planów muszę o sobie pomyśleć sobie dać tlen muszę żyć muszę śmiać się i wierzyć w coś większego niż ty i ja już nie my toniemy to nie my to ja i ty4 punkty
-
4 punkty
-
Na ciemnym peronie Lub mokrej polanie W gwieździstej porze Dobrze mi, Boże! W wysokich górach Gdzie wiatr gra na strunach Gdzie nikt mnie znaleźć nie może Dobrze mi, Boże! Pod Twoimi skrzydłami Choć między wrogami Lecę w przestworze I dobrze mi, Boże! W Szeolu głębokim Łzy płyną strumieniem szerokim Twój głos mnie wspomoże Dobrze mi, Boże! (Wierszyk oczywiście inspirowany "Hymnem" Juliusza Słowackiego i psalmem 139)3 punkty
-
Łyk wrzątku z popiołem, na gorzki początek Cios haustu – zadyszka – grzdyl dymu –fajczenie Pointylizm za szybą, prześwity, znów lało Znów wrzało, widocznie za słabo się modlę O niebyt – raj w limbie, bo piekło wyboru Dopadło mnie tutaj, (odpowiedź brzmi: nie wiem)2 punkty
-
2 punkty
-
Ego. Dojrzałość przychodzi z wiekiem – powiedziała - schylając się po czerstwy chleb, który zatoczył koło i dotknął bruku. Ma oczy dziecka moja dojrzałość. Chowa się za prochami matki wierząc, że ta ją obroni. Ręce mych przodków zniszczone pracą, by chleba nie zabrakło na polskim stole – - pomyślałam - przyglądając się jej dłoniom, jak mapie. Dostrzega (podgląda) codzienność zza firanki i chce poskładać rozbite ego. Nie potrzebuje już kagańczyka jej dojrzałość. Jest wolna, bo wie, że kropla wysycha, a strumyk płynie w kierunku oceanu. Moje niedojrzałe ego dopiero się uczy.2 punkty
-
U pedanta na działce w Borowcach wszystkie meble w zielonych pokrowcach, nakaz pielenia, zakaz palenia oraz wstępu na trawnik w gumowcach. *Borowce- wieś w gm. Troszyn2 punkty
-
na tym świecie niewiele warto ale poznać trzeba wszystko by dojść do tego co warto na tamtym świecie wszystko2 punkty
-
Człowiek dzisiaj wstanie przed szóstą pożartuje z wanną i przekona umywalkę zagryzie naprędką kanapką poranne tele popadnie w kilkuminutowe trele z rodziną wdzieje wdzianko i fru go nie ma (wiadomo, że odleciał) Spieszę donieść że pospieszył na wagary A tam niewłaściwy film i zła książka A tam czas pominięty przez stoper I nie usłyszysz ani jednego dzwonka Chodzi się w poszukiwaniu prawd mniej oczywistych Jest natomiast nie najmniejsza szansa że pojmiesz ważne tutaj historie że wiedza obrośnie w samodzielne piórka że skrócisz dystans do unikalnej wiedzy że nawet konsola może wyostrzyć zmysły Znowu nad twoją głową wzejdzie paradoks a nawet rozjaśni choć nie całkiem okolicę wykroisz sobie trochę czasu by obejrzeć własny cień (warto się mu czasem przyjrzeć) A na koniec tej całej zabawy palniesz przekonujący, przewrotny, podrasowany, w pełni zakłamany i doprawdy nieprawdziwy wiersz – bajeczkę - wielu nauczycielom (co uczynisz recytując go z pamięci) (co możesz opowiedzieć nawet bezbłędnie). Warszawa – Stegny, 03.03.2024r.2 punkty
-
czy zawracanie głowy? co gorsze? gorsze jednakowo nie idziesz już swoją ciała i myśli wytyczoną drogą2 punkty
-
Kręgosłup moralny - zwinięty w kłębek. Pan Bóg za piecem. I ja. Przegnani. Ze wszystkich możliwych słońc i świtów! Tęsknimy za każdym ... "teraz" Stroimy się: w lampki gwiazd, przenosząc polarne mgnienia Rzeźba: złocony piksel. Wyrazistości nadrealnej chwili i - czarna mglistość istnienia A w sieni czeka ciemność. "Jeszcze sekundę!" Era. Narzucam przepocony płaszcz Ziemi i ... Nigdzie się nie wybieram. Tacy już jesteśmy: gnuśni i agresywnie próżni! Jesteśmy fałszywą pieśnią. Z każdą mijającą minutą: "to raj!" ... opluwa nas ognistą pleśnią. Idę w kierunku kosmosu Odgryzam kawałek siebie Wypluwam spłakany księżyc Zobaczysz nas w pełni! Na niebie ...2 punkty
-
W niedzielny niemglisty poranek Obieram w ten czas mandarynkę Jej zapach namaszcza lubością Źrenice nozdrza marzenia Jak bryza od morza wraz z mewą Łamana na cząstki maleńkie Ocieka swym sokiem obficie Perłowych kropelek z nektaru By zamknąć swą słodycz w mych ustach Na jedno westchnienie nie więcej Gdy bujność traw się szmaragdzi Pod bitą śmietaną obłoków Konwalia znów stroi się w welon Z tęsknoty za swym Oblubieńcem Roztropna to Panna z pewnością Najpewniej na chwilę przed brzaskiem Jest gwiazda najbardziej zalotną Mrugając wciąż tak filuternie Flirtując znów ze mną zachłannie Ta randka znów będzie udana A ja taki drobny i kruchy Wobec ogromu Wszechświata Jak Trzmiel chcę go znowu zapylić Iskierką co we mnie się żarzy Czy jestem daleko od szczęścia? A może już szczęście jest we mnie?2 punkty
-
@Gizel-la 👍 Gizelko :) adekwatne super cytaty :)) Dzięki 🌱 @jan_komułzykant Janku :) okazuje się, że dupa nie taka do ... dupy:);) Dziękuję @Father Punguenty 😉 @Łukasz Jasiński 👍 @Father Punguenty Bez kota zły jak... pies? ;) @Klip :) dziękuję2 punkty
-
2 punkty
-
czasem się budzi w mnie to co stare i co zrobione... może tylko na złość przyjmijmy że mi nie ufasz ale rozumiesz bardzo dobrze poranny ból głowy w metalurgicznym kolorze słońca leżymy gdzieś pośrodku tęczy a jednak w środku miasta w cieniu teatralnej wieży ułożeni w jakimś liturgicznym przecież porządku ja od ściany ty na brzegu - moczysz stopy opowiadam o tym że takie duże miasta jak to mnie nużą chociaż bardzo cierpliwie spoglądam w perspektywę każdej z ulic powstająca z tych doświadczeń melancholia jest niezwykła tylko dlatego że nie dostrzegam szczegółów a podobno o szczegół chodzi przede wszystkim tak więc wszystkie znane mi miasta są zbyt odległe żeby o nich myśleć jednoznacznie są też zbyt puste żeby wspominać ulicę za ulicą jak starych dobrych znajomych pomieszanych w nocnym wagonie metra sa też miejskie granice po których minięciu piękno melancholijnego spaceru musi się stać rudym kolorem przemysłowej przestrzeni zapachem stali klekotem budynków wyślizganym chodnikiem... domem2 punkty
-
2 punkty
-
myślę, że gorsze jest zawracanie dupy, bo "człowiek się rodzi - z dupy wychodzi, człowiek się żeni - na dupę wchodzi, człowiek umiera - na dupie leży - wszystko od dupy zależy" a "bez głowy żyć można, bez pleców się nie da"2 punkty
-
świat patologii pociągający jak guma do żucia między wytartymi zębami ja i ty w dresach adasia i piwko na prześwicie gdzieś pomiędzy mózgoczaszką a panewką kości udowej tam jest bardzo miękko prawie tak samo jak przed narodzinami tylko bez pępowiny i całej szpitalnej otoczki nie pozujemy tylko jesteśmy prawie jednym prawie trzeźwi prawie szczęśliwi2 punkty
-
2 punkty
-
poruszam się prawie od niechcenia - między chęcią a niechęcią do Ciebie - moje Drogie Powietrze tyle zmian wokół a nic się nie zmienia... sekundy umykają jak puch w babie lato i tylko słodkie chwile sączę jak Chardonnay bez odrobiny tlenu nie przeżyję - to jasne na ogół przedziwnie słabo staram się mieć sensu garść na krótkie zawsze1 punkt
-
1 punkt
-
Słowa Mrok przykleił się do okna A ja przesypuję słowa jakby to był piasek w klepsydrze Słowa radosne Słowa smutne Słowa otuchy Słowa krytyki Ważę je mogą zranić A to boli Unikam Rozsypały się te moje słowa Wybieram miłe żeby było miło Niech wesprą Niech łzy ocierają Daj ą nadzieję i miłość.1 punkt
-
fala za falą układam brzeg pod twoimi stopami a wiatr mi świadkiem mam tylko piasek i sól przy pełni księżyca w figlarnym brzmieniu naszych oddechów subtelny ledwie uchwytny aromat bursztynu niczym kłębiący się złotolity obłok wpleciony w blady błękit przestworzy szczęściem nastroszony odpływa1 punkt
-
opium zabiera mi oddech zapominam że nogi ci śmierdzą czasami jak ich nie ułożysz w poprzek życiorysu różanego krzewu po relanium wiotczeją mi mięśnie kegla ale uśmierzam ból (istnienia) klozapiną heksobarbitalem lub dopaminą to dla mnie pestka przy tym jak wychodzę w przyszłość myląc lakierowanie ze szlifowaniem i ciągle nie mogę ci zrobić uwieńczonego sukcesem loda znieczulam się morfiną na twoje ręce wytrwale błądzące po językach sąsiadów którzy wśród winorośli mogliby donieść na twój na pociąg do mojego łóżka w hospicjum1 punkt
-
trochę inaczej spędzam wagary, ale warto było poczytać, bo rzadko można się dowiedzieć jak robią to inni. Rozumiem, ze u Ciebie to podróż po meandrach umysłu, czy coś na ten przykład powiedzmy ;)) Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Life isn't a poem But poem can be life Simplicity in motion Crossing on hand lines Death isn't a poem Poem isn't a death too Death is crossing lines And poem crossing through1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasiński To chyba się nazywa "Nieposłuszeństwo obywatelskie". W sumie popieram - (głównie z uwagi na tych "pasożytów"). Sam też się szykuję do nieposłuszeństwa obywatelskiego z uwagi na fanaberie niejakiego pana Czaskoskiego, który chce ograniczać moje prawa, łącznie z wolnością, zaborem mienia i dyskryminacją w swobodnym poruszaniu się. Lamborgini, ferrari, bentleye i inne skurwysyńsko drogie marki takich ograniczeń nie będą miały. Ja nie zamierzam ich właścicielom lizać dupy, więc nie dam się też poddać segregacji. Dzięki za komentarz, pozdrawiam "Nieposłuszeństwo obywatelskie to forma aktywności obywatelskiej polegającej na publicznym, demonstracyjnym (na ogół poprzedzonym odpowiednią publiczną zapowiedzią) złamaniu przepisu prawa dla wyrażenia obywatelskiego sprzeciwu wobec tego przepisu."1 punkt
-
Satyra, a moim priorytetem jest uniknąć przymusowej pracy i spłacać cudzy dług - administracji, zgodnie z Kodeksem Pracy i Kartą Praw Osób Niepełnosprawnych (posiadam umiarkowany stopień niepełnosprawności - jestem osobą niesłyszącą, słuch straciłem po operacji na nosie, prawdopodobnie przez źle użytą narkozę, więc: posiadam nabytą niepełnosprawność i wrodzoną inteligencję, patrz: "Wyrywek mądrości") - mogę pracować siedem godzin przez pięć dni za minimalną krajową, tak więc: na rękę miałbym około 4000 polskich złotych, pytanie: po co mi tyle kasy? Abym spłacał obcy dług i utrzymywał pasożytów? Łukasz Jasiński1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Na tło poł tan. O; na wrzeciono i cez rwano. Natan, osnowa, kawon, sosna, tan. Ara, to kanwa dawna; kotara. To, kumo, kanwa dawna; komu kot? Uda szkic, a wacik z sadu. Motywy, Tom.1 punkt
-
1 punkt
-
Witaj - tak - wiara zwyciężyła -dziękuje za czytanie - Pzdr.słonecznie. Witaj - sny to sny nigdy nie wiadomo co się przyśni - miło że czytasz - Pzdr.zadowoleniem.1 punkt
-
Patrzę na siebie przez szkło okna w dym obłoków. Zatarty czas, jak kontur na granicy ciała, przewraca się burzami ognistych krwotoków w cząstkach źrenicy, gdzie łza frasunkiem spęczniała. Patrzę na siebie przez dno studni, czernią wody mętnej w zadrach duszy - rzuconej jak ryba na piaszczysty brzeg wyspy odwiecznej przygody. Nad jaką wisi nieba spękanego szyba. Patrzę na siebie przez blask boskiego witraża. W kościele żalu więżę krzyk szczerej niewiary w barokową moc ikon w podcieniach ołtarza - strach wabiąc niczym chuć ust kobiecych nektary. Patrzę na siebie poprzez pajęczy lep ekranu, daremnie poszukując człowieka w tym świecie bez ludzi, już uśpionych ułudą sześcianu. I w cybernetycznym wciąż żyję swym kacecie Patrzę na siebie przez kształt lasów, fasadami zieloności tulących ponure równiny dni sytych kwaśnym chlebem oraz przesądami o prawości i prawdzie - bez poczucia winy. Patrzę na siebie przez pism jałowe mądrości. W nich ryciny aniołów bez dłoni kalekie. Dokąd wzlecą, czego się chwycą ich nagie kości, gdy echo zagubione zamruczy dalekie. Patrzę na siebie poprzez ciężar makijażu, retuszującego dni grymasem uśmiechu, jak skaczę jako pionek po swym etażu i klaszczą mi, gdy jestem w ten czas na bezdechu. Patrzę na siebie przez zgrzyt wskazówki zegara. Ona przebija miąższość myśli ruchem kosy, wiszącej na wahadle, nim czarna kotara na łące życia skryje w noc ostatnie kłosy. Już nic więcej nie widzę. Zamykam już skrzynię oczu i wiem, że ślepcom piękniejsze widoki maluje wyobraźnia, gdy wichry w pustynię Obrócą oceany i sens ich głęboki.1 punkt
-
@Łukasz Jasiński i to nie jest, zdaje się, ani pierwsze ani ostatnie śledztwo w tym temacie, które zakończy się jak poprzednie. Znaczy Maciej i koło - zgadza się, mają z tym wiele wspólnego ;)1 punkt
-
@Lahaj Przy rozstaniu otwierają się rany. Mnóstwo swoich głupot sobie człowiek przypomina. Z hukiem upada Twój paradygmat dobrego męża czy partnera. Różnymi rzeczami i czasem nienajlepszymi ten paradygmat nieobecny się wypełnia... Ale czasem jest jakaś szansa wyjść z tego i mocniejszym i lepszym...1 punkt
-
1 punkt
-
A dla mnie super dresy Adasia. Coś ludzkiego, szczególnego, źe warto w ogóle o tym wspomnieć. Generalnie, dresy mogą dzielić;) I to jest fajne akurat, by zastanawiać się nad czymś tak prozaicznym. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Pariasi snują się pomiędzy rajami, niezbyt ukontentowani długą drogą. I przede wszystkimi kiepską klasą ścieralności obuwia. Klną jak szewcy, tocząc nierówną walkę z nagniotkami. W dolnych rejestrach nie jest lepiej, recesja w piekłach zmniejsza popyt na grzech ciężkie. Pokutujący marzną pozbawieni powłok cielesnych. Czyśce zamknięte na głucho, wielka wyprzedaż świąteczna spaliła na panewce. U nas, cóż – jaki jest koń każdy widzi. Nawet oślepiony nazbyt upartym słońcem. Świeci jakby wszystko było w najlepszym porządku.1 punkt
-
Gdybym mieszkał nad mglistą Tamizą i patrzył na płótno Turnera „Deszcz, para, szybkość” Nie byłbym osobny, stałbym się dziwnie skoncentrowany i nie musiałbym spoglądać z okna pokoju w szpitalu psychiatrycznym, jak wypędzony z Arles Vincent van Gogh, który malował z pamięci błękitną, gwiaździstą noc nad pobożnym miasteczkiem; na jednym z tych drzew zawisnę, jak moje obrazy1 punkt
-
@Nefretete hehe dzięki Sebek za serducho wirtualne :) nie jesteś pierwszym, który nazywa mój styl barokowym hehe no i widzę, że żyjesz jeszcze ;)1 punkt
-
Pośród przyjemnego wieczoru letniego, Nastrojem swym wyobraźnię rozbudzającego, Pachnącego najrozmaitszym kwieciem i ziołami, Zamierzył pióra Mistrz Kraszewski, Napisać powieść o czarnoksięstwa Mistrzu Twardowskim, By pokrzepić serca czytelników pod zaborami, Urzeczony starymi ludu legendami, Kryjącymi się w nich od wieków prawdami, Wyłuskując co najistotniejsze z ich treści, Pochylając się nad pożółkłymi kartkami, Rozbudzając uśpione moce wyobraźni, W duchu mówił do bohatera swej powieści: „Zapomniany, legendarny Mistrzu Twardowski, W starego powieściopisarza duszy, Legenda twa zasiała ziarno ciekawości, By zapełnił nią swej powieści karty, W mrokach burzliwych polskich dziejów, Nie brakło także i tajemniczych czarnoksiężników, Za zasłoną ludzkiej niepamięci ukrytych, W naszej pięknej cudownej historii, Zasiewających skrycie ziarnko tajemnicy, By po latach w legendach ciekawość rozbudzić, Zdarzało się że i samym królom, Służyliście wiernie czarnoksięską swą radą, By wpływ na Rzeczypospolitą podstępem zdobyć. Przypisywane wam było odwracanie nieurodzajów, Zmarłych z zaświatów przywoływanie duchów, By w rozpaczy potężnych monarchów utulić… Gdy króla Zygmunta Augusta zżerały smutki, Ty odmalowałeś mu ducha Barbary Radziwiłówny, Przeto ja zaraz zapomniane twe losy, Odmaluję na kartach mojej powieści, Przeto już same twe narodziny, Opiszę w aurze nadprzyrodzonej tajemnicy, Naznaczonej diabelskim piętnem, By ciekawość czytelników rozniecić, Od pierwszej strony do lektury zachęcić, Rozbudzić w każdym z nich nieznane mu emocje, Przeto opiszę mój Mistrzu jak to mężnie, Młodzieńcem będąc powędrowałeś w piekielne czeluście, By naznaczony los swój odwrócić, By odzyskać stary cyrograf ojcowski, Przez samego Belzebuba podstępem zdobyty, Nowe drogi swemu życiu wytyczyć… Żyłeś przed wiekami w aurze tajemnicy, Jako spowity domysłami królewski czarnoksiężnik, Unieśmiertelniając swe nazwisko w polskiej historii, Jako wielkiej tajemnicy niewidzialny pomnik, Gdy na sabaty na Łysej Górze, Zlatywały się na miotłach swych czarownice, By całonocne harce wyprawiać, Ty tajemniczy Mistrzu późnymi wieczorami, Siedziałeś wciąż pochłonięty swymi licznymi księgami, By wszelkie tajemnice wszechświata zbadać… Zdobyć zapragnąłeś wszelaką wiedzę, Zakrytą starannie przed człowieka rozumem, By utrudzonej ludzkości oddanie służyć, A dla zdobycia wiedzy tajemnej, Nie zawahałeś się zaprzedać diabłu duszę, By skarby rozumu swego pomnożyć… Służyłeś ludziom cenną radą, Choroby zawsze leczyłeś wszelakie, Zawsze niestrudzenie śpieszyłeś z pomocą, Gdzie ubogi brat twój był w potrzebie, Aż w końcu pochwycili cię czarci, W przebiegle nazwanej Rzymem karczmie, Uciekając się do zuchwałego podstępu, By strasznego swego dzieła dopełnić, Duszę twą podstępnie uprowadzić, A ofiarować ją niezwłocznie ognistemu piekłu, Gdy z karczmy porwali cię diabli, Wysoko ponad ziemski padół unieśli, Ty zawierzyłeś Przedwiecznemu Bogu legendarny Mistrzu, A z nabożeństwem śpiewałeś godzinki, Przez co czarci po drodze cię upuścili, I wylądowałeś na księżycu zuchwały szlachcicu…” I napisał niezrównany Mistrz Kraszewski, Przepiękną powieść o legendarnym Mistrzu Twardowskim, Wzbudzającą u wszystkich bez wyjątku czytelników zachwyty, Rozbudzającą uśpione w siwowłosych starcach pokłady wyobraźni. I uczynił Kraszewski Twardowskiego polskiego szlachcica wzorem, Sarmackiej dumy niezrównanym ponadczasowym przykładem, Zamierzchłej przeszłości mistycznym cichym szeptem, Dla kolejnych pokoleń powieściopisarzy natchnieniem. I wciąż kolejne pokolenia polskiej młodzieży, Rozczytywały się w powieści o sławnym Mistrzu Twardowskim, Marząc skrycie by przeżyć jegoż przygody, Przewracając z rozrzewnieniem ostatnie powieści strony. I wciąż wielu czytelników młodych, Dla rozbudzenia swych emocji, Sięga po legendarne Mistrza Twardowskiego przygody, Zachwycając się ich autora geniuszem pisarskim… – Wiersz zainspirowany powieścią „Mistrz Twardowski” autorstwa J.I. Kraszewskiego.1 punkt
-
1 punkt
-
uczę się od nowa kolejny raz wiary w ludzi pod pięknym uśmiechem chowają się nieszczere intencje to tylko szminka jak czerwony parasol w deszczową pogodę Sylwia Błeńska 16.4.20211 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne