Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.02.2024 w Odpowiedzi
-
takie refrakcje jak wczoraj siedzę w letniej kuchni jem chleb z miodem sączę spokój w radio gra lato przy stole obok babka wyćwiczonymi ruchami od pokoleń zagniata ciasto mówi - idź po dziadka do uli - zlizuję z ust lipiec słońce czas przyszpila sztychem do trawnika loopuje się tylko granie pasikoników i falowanie postaci dziadka wmazywanej w tło rytmem pracy dmuchawki kiedy mrużę oczy nabiera zarysu staje się staje się zapowiedzią tego które sięga poza skraj języka zapach dymu miodowy posmak6 punktów
-
3 punkty
-
@iwonaroma :) Lepszi ancug zbyć, familok, niy nizeźreć chrustu... z kilo? @Leszczym Dziękuję za ślady :)3 punkty
-
który straszny był dla innych ludzi nie można go było dotknąć i przytulić więc go bito, bo to można było bito go ze strachu i z odrazy no i z tego że był taki sam (tylko bez skóry) taki sam w środku a oczy ludzkie zwrócone są na zewnątrz2 punkty
-
2 punkty
-
Słońce od rana w żółtej czapie, do góry ciężko się wdrapuje. Gdy się przypatrzysz, zda się sapie, wełniany obłok sunie w górę. A ludzie jakby snem spętani, Choć budzi zapach mocnej kawy. Lwią paszczą straszą - swym ziewaniem. Odruch silniejszy - nie da rady! W głowie łóżeczko, ciepły kocyk. Morfeusz gotów wziąć w objęcia. Luty w rachunkach kilka groszy zostawi, chociaż mina smętna. Jest szary, bury oraz mokry. Markotność skądciś już wylazła. W tej indolencji człek samotny: nie wie co myśleć, jak ma nazwać? Tu zaniechali, tam wstrzymano i niewskazany przyszły etap. Wszelkie podwyżki - bardzo słabo. Znów polityka - już uciekam. Z okien nadzieje deszcz pozmywa, siąpiąca wilgoć niszczy radość. Błoto idee nam zakrywa, pogoda życia - kartą słabą. Długie wieczory nikną w mżawce, aura powodzie z rzeką niesie. Przycupnęliśmy już na ławce, aby się rozgrzać - lej po secie!2 punkty
-
dzień za dniem przecież wszyscy tak mają do czasu ja tak nie chciałem umówiłem się z życiem na wieczność umowę parafowałem pierwszy prawnik ostrzegał przed naiwnością nie słuchałem mądrzejszych finał musiał więc być jedyny taki do rozpuku śmiało się życie od początku miało plan na mnie prozaiczny wprawdzie powiedzieć mi a ku ku zawiodłem siebie naiwnością że umowa jednostronna ma sens a może gdybym życie docisnął bardziej ?2 punkty
-
Z cyklu wyciągnięte " z szuflady" cz.XXVII wbity sztylet czerwień płatków róż nadciąga kataklizm rozłączenie dwojga ciał jak dym z papierosa którego nie ma koniec ich wspólnego świata pęka bańka mydlana2 punkty
-
zuchwałe odgłosy burzy w obłokach błota czerwieni jest najwięcej przenikniętej senną nierealnością jestem już martwy głosy ludzi zamieszkałych pod ziemią penetrują moją głowę jak krucze szpony na Krakowskim Przedmieściu w odświętnym huku megafonów przekazujecie sobie znak chaosu jaki to błogi moment kiedy anielskie śpiewają chóry co odpędza i unicestwia koszmary a szeleszczący szept wiatru wznosi mnie na poziom rzeczy niewidzialnych2 punkty
-
Młody pisarz do mistrza zwrócił się z pytaniem. -Związek treści i formy, jakie wasze zdanie. -Forma powinna z treścią współgrać i pomagać, jest jej jakby mnożnikiem, który przed nią stawiasz, Jak brak tam treści mnożnik niewiele ją wspiera, bo mnożenie przez zero daje tylko zera.2 punkty
-
zwykły dzień zwykłą porą zwykły on i zwykła ona zwykłe gesty zwykłe słowa zwykły uśmiech i rozmowa wszystko zwykłe najzwyklejsze tylko z mego oka łza… okazuje się niezwykle słona2 punkty
-
Hokus pokus! Czary mary! Znów jestem sam I bez pary A uczucie pustki Sprawia że jestem W punkcie zwrotnym A zwykła cielesność Jest tylko lękiem pierwotnym2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@jan_komułzykant Dziś już piątek:-( Lepiej przespać się ze Zdzisiem niźli raczyć się dziś ptysiem. P.S. Można i ze Zdzisią! Pozdrawiam2 punkty
-
Rankiem na ladzie cukierni pod Tleniem do pączka rzekł pączek z różanym nadzieniem: "Chociaż z koloru nadzienia mego śmieją się mówiąc, że ja ten tego, tyś beznadziejny i zdania nie zmienię." Pączki ponoć dzielą się na te z nadzieniem różanym i beznadziejne.1 punkt
-
serce nabrzmiało ciszą gdy wokół hałas miejskich ulic zagłuszał wczorajsze myśli na obrzeżach łatwo się zgubić już nie czuć pod palcami ścieżki twoich warg brakowało słów i drogowskazów a może to od początku była droga donikąd ślady stóp już znikają nie wrócę do tego co było1 punkt
-
~~ No więc Jędrek do Felka powiada w te słowa: Ty masz wyłożyć kasę, a moja w tym głowa, aby otworzyć firmę, trzepiącą kasiorę .. Mieszkamy na odludziu, odgrodzeni borem od innych domostw, w naszej tutaj gminie. Jestem zatem pewien, że i rok nie minie, jak zacnie zapełnimy stąd nasze potrfele. A tak się będzie działo w święta i niedziele, po wyprodukowaniu kolejnych produktów. Wyroby te powstaną z wykradzionych fruktów, które to rosną sobie w okolicznych sadach. Ową tradycję znam już od dziada .. pradziada; jak przerobić owoce w wina smaczne, tanie - te chętnie spożywane przez panów i panie .. Tam też kopce ziemniaków, przed mrozem okryte - z nich to będziemy pędzić zimą okowitę; tradycją zachowaną w bimbrowniczym fachu. No więc w niedzielę i święta, bez większego strachu będziemy rozprowadzać flaszki pełne trunku wśród wiernych (pod kościołem) - po ich wizerunku, by czasem się nie wplątać w jakąś, karną sprawę .. Uzyskałem tę wiedzę, schowany pod ławę w pokoju, gdzie rozmowa toczyła sie właśnie. Musiałem też odczekać, aż każdy z nich zaśnie - bo też rozmowna woda często była pita, więc wtedy ja czmychnąłem po cichu i .. kwita!! ~~ obrazek z sieci1 punkt
-
1 punkt
-
Gdy wchodzę w wiadome miejsce wtem włącza się radio, co zauważa bystrym uchem pani Ekspedientka. Poleciała Christina Aguilera. Więc kupuję sok miętowy, gdyż nie chcę faktowi umniejszać. Warszawa – Stegny, 09.02.2024r. Trochę z życia wzięte, a trochę niekoniecznie.1 punkt
-
trwa wyścig ruin. domek, najmniejszy, jaki kiedykolwiek zbudowano na dawnej ulicy Trutniowej, (obecnie przemianowana na Honorisa Causy, za patrona ma jakiegoś jugosłowiańskiego wenerologa) pędzi, potykając się o własną podmurówkę, na skos, na złamanie ścian! robi bokami, na zakrętasach rozrzuca łachy, sypie bibelotami, wybebesza się pieniście. rozkołysane szafy, komody w jego wnętrzu robią skłon i zapluwają się miękkim. grad komet! a każda wnika, ryje tunele, przez które ciągnie chłodem i gdzie śmierdzi jak smatrfon zamknięty w rozgrzanym prodiżu. blacha linieje z farby, kłapią okiennice. nie poddaje się, domcio, nie pozwala wyprzedzić mało kulturalnemu pałacowi z Warszawy, stadionowi, który miał być wybudowany, a już kolejny rok zamiast niego straszy niedogruzowisko (ruina w powijakach to też ruina!), dwóm zbombardowanym szpitalom ze wschodu, szopie-kołysce, w której leżę i, przebierając nóżkami, powtarzam: "meta, metka, metuś".1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
to zwykły pionek może stać się wszystkim a król... wciąż potrzebuje ochrony i ruchy ma mocno ograniczone w dodatku bez przerwy straszony szach mat szach mat szach mat... i stracony1 punkt
-
jedne - bo muszą drugie - bo tak nawykły trzecie - przygniatane przez przechodzących w mojej głowie czasem jakiejś uda się wyprostować i przebić kopułę zakwitnąć i zapachnieć jak lekko jak cudnie uwalniać ją do Nieba1 punkt
-
Plątanina czasu. Plątanina rur… Pod sufitem. U wezgłowia nad wielkim łożem. Wirujący kurz. Pył. Utajone po kątach echo przeszłości mizdrzy się wciąż do nie wiadomo czego. Do czego… czego… Odgłosy przeszłego życia. Tak. To one. Ona krzyczała w tej nawale mroku, krzycząc we śnie. Ona we śnie. Ona we mnie… I w krzyczeniu tym była jakaś tęsknota ukrytej melancholii. Kiedy umierała. Kiedy umierała… Kiedy umierała… Tej nocy. Tej oto nocy. Tej oto nocy w tej ciemnej godzinie. W tej godzinie ciemnej. W tej duszności. W agonii… Ktoś tu znowu umarł. Leży bezwładnie w pogniecionej pościeli na wielkim tapczanie. Na gigantycznym tapczanie w pokoju obok. W tym pokoju wielkim jak sportowa hala. Bądź, który się takim tylko wydaje… Czy ty mnie słyszysz? Nasłuchuję, lecz jedynie jakieś drapania za ścianą. Za popękaną ścianą, za którą jest nic. Albo otchłań niepamięci. Albo bezkres. Bez-granica. Bez-kształt. Lecz bez wątpienia coś się tam jest. To się porusza, mimo że jakieś niejasne w swojej egzystencji. Pełne udziwnień i pozazmysłowych fanaberii. Czy ty słyszysz mnie? Patrz, idę do ciebie. Idę po omacku. Macam wokół. Macam jak ślepiec. Idę rozłożywszy szeroko ramiona. Odbijam się od ścian długiego korytarza. Zasłaniam sobą światło. Mdławą poświatę wiszącej lampy. Kiedy docieram, widzę potęgę rozkładu. Truchło. Rozsypujące się truchło ze wzrokiem utkwionym w suficie. Niewidzące. Niepatrzące. Nieżywe. Doskonale martwe. Rozkochane w śmierci. Pokryte grubą warstwą kurzu. Szarym pyłem przeszłości. W kącie doniczkowy kwiat. Lecz zamiast liści… W gałązkach, w pajęczynach… Znalazły tutaj swoje przeznaczenie uschnięte ćmy. Zwisające płachty zesztywniałych zasłon kryją w sobie pokłady mroku. Jakichś wirów, uskoków, dolin i wzniesień…. Doskonale nieruchome. Skamieniałe. Martwe… Widzę to oczami przyzwyczajonymi już do ciemności. Bo w ciemności już tylko brodzę. Bo tylko w ciemności albo co najwyżej w półmroku. W szybie serwantki nieruchoma postać nie wiadomo kogo. Zgarbiona. Skrzywiona. Pokrzywiona. Samotnie naga w swym jasnowidzeniu. Przejęta chłodem i samotnością. Otwieram oczy. Zaciskam. Otwieram… Ćwiczę zamykanie i otwieranie szczypiących, zapiaszczonych powiek. Spływa na mnie żółtawe światło żyrandola. Kiedy ja, na podłodze. Kiedy tak czołgam się jakimś takim ruchem żmijowatym. Pełznę. Pełznę do nikogo. Do niczego. W nic. W noc… Moje ucieczki kończą się zawsze na dworcach. Podczas, gdy deszcz zalewa oczy. A podróżni trącają mnie w pośpiechu. Coś mówią, śmieją się, gestykulują… Uciekają w głąb czasu. W przyszłość. Podczas gdy ja tkwię w dalekiej przeszłości, nie mogąc ruszyć nawet palcem, a co dopiero całym sobą! Z megafonów wypływa kobiecy głos. Gong. Zgrzyt i rozruch odjeżdżającego wolno pociągu... Na dworcu. W dworcowej hali… Jedynie wydłużone cienie na podłodze, na ławkach… Przez wysokie okna wpadające smugi zachodzącego słońca. Skąd ta nagła zmiana? To nagłe słońce? Przecież dopiero co padał deszcz... Nie wiem. Poplątały mi się epoki i dzieje. Jak wtedy, kiedy czekałem długo na ojca z glinianym dzbanuszkiem w autystycznych rączkach. Czekałem długo z posiwiałą do pasa brodą. Czekałem długo, wpatrzony w sierp księżyca albo pełnię, albo…Lecz nie przyszedł… Zegary. Cyferblaty. Nieruchome wskazówki… Wszystko zatopione w dziwnej substancji czasu. I tylko płynąca jakaś świetlista, zmiennokształtna ameba na skraju widzenia. Lecz widzę coraz przejrzyściej. Widzę jaskrawiej, aż do momentu, dopóki nie oswoję twojej astralności, będąc świadkiem twojego przybycia… Widzę twoją twarz. Tak, widzę! Wyciągasz do mnie ramiona, falując niczym meduza. Wypływasz na powierzchnię. Z nicości… Mówisz coś. Mówisz. Tak, słyszę! Włodku! (Włodzimierz Zastawniak, 2024-02-09)1 punkt
-
,, Zbawić duszę grzesznika, to jak uratować usychające drzewo,, Ojciec Pio grzech jest jak pięknie zapakowana bombonierka jak cudowny środek do usunięcia zmarszczek wzbudza zachwyt jego cena nie ma znaczenia posiadać osiągnąć to marzenie a potem potem często budzę się... rozczarowanie porzuca w bagnie topię się znikąd pomocy wokół pogarda podaj Panie rękę wyprowadź z dróg pełnych cierni wylecz rany chcę być jak kwitnące drzewo 2.2024 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa1 punkt
-
@Tectosmith @Tectosmith Dziękuję, Cieszę się, że nie grzeszysz. To wspaniale, mnie się to nie udaje. Pozdrawiam serdecznie, Miłego wieczoru1 punkt
-
1 punkt
-
@Tectosmith - nie jestem pewien, czy to wiek jest tutaj stanowiącym o jego "trollowatości" - ot, łeb nasączony TVPiS, TRWAM i wypowiedziami największego szkodnika dla Polski, od roku 1989 - czyli Jarosława Kaczyńskiego i jego, sekciarskich ministrantów ..1 punkt
-
Lepiej tak ugadać Zenię żeby pączek był z nadzieniem. Pozwolę sobie jeszcze na wspomnienie zeszłorocznego limeryku. Pozdrawiam mając nadzieję, że nie nadużyłem gościnności.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Jeżeli ktoś życzliwy i litościwy wyraźnie mety nie przesunie o dajmy na to dwadzieścia kilometrów nie dobiegnę, co jest stwierdzeniem faktu, a nie tylko zwykłym zwątpieniem, które ma miejsce gdzieś na początku drogi. Niniejszy tekst proszę traktować jako petycję w tej kluczowej dla autora sprawie. Warszawa – Stegny, 26.09.2023r.1 punkt
-
@Leszczym A to trzeba w jeden dzień dobiedz? Ha ha, przypomina mi się pielgrzymka piesza do Częstochowy, na której był kolega, i skacowany doganiał autostopem codziennie :D1 punkt
-
Franciszka wędruje poprzez nocne cienie, Nie po to by oglądać gwiezdne sklepienie -- A kiedy usiądzie w ogrodu altanie, Jej celem nie jest kwiatów podziwianie. Słucha - lecz nie jak śpiewają słowiki -- Choć jej ucho chce równie słodkiej muzyki. Wśród gęstego poszycia czyjś krok się wije, Policzki jej bledną, serce szybciej bije, Jakiś głos szepcze wśród szemrzących liści; Bliskie już spotkanie, lecz chwila ta to męka -- Minęła -- u jej stóp kochanek klęka. I Georg (Georg Gordon Noel Byron, szósty baron Byron - żeby nie było, że się spoufalam): Francisca walks in the shadow of night, But it is not to gaze on the heavenly light -- But if she sits in her garden bower, 'Tis not for the sake of its blowing flower. She listens -- but not for the nightingale -- Though her ear expects as soft a tale. There winds a step through the foliage thick, And her cheek grows pale, and her heart beats quick. There whispers a voice thro' the rustling leaves; A moment more and they shall meet -- 'Tis past -- her lover's at her feet.1 punkt
-
Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.XXVI po drugiej stronie ciszy rzeka w lustrze odbicie twarz czysta udręki brak ból odszedł daleko wędrówka w głowie pocięta klisza wzniesione ręce tak blisko gwiazd1 punkt
-
Tato, tato! Ale kino! Już podnosi się kurtyna, kupmy popcorn wraz z popitką, obejrzyjmy widowisko! To nie kino, synu drogi, to jest teatr dla ubogich. Niewidoczni są aktorzy, chociaż chyba nie są chorzy. To jest synu teatr lalek! Sznurki widać doskonale. Skaczą lalki nakręcone, każda ciągnie w swoją stronę. Znów na scenie zamieszanie, poplątanie z pomieszaniem. Nie wiadomo o co chodzi? Chór z orkiestrą się nie zgodził. Lalki na nas spoglądają, jakieś gniewne miny mają. Uzbrojone są niestety w najprawdziwsze pistolety.1 punkt
-
1 punkt
-
Drodzy neurotypowi Jak to jest być tak jak wy? Lubić imprezy, podróże… Być z niestałością na ty, Nigdzie nie zostać na dłużej? Nie chcę być taki jak wy, Wszystko rozmyte, niejasne… Z kwantów układam wciąż sny, By ze mną były już zawsze. Muszę być taki jak wy, Nie ma znaczenia, że nie chcę. Dla was otwarte są drzwi, Tam gdzie zamyka się przestrzeń. Nigdy nie będę jak wy, Chociaż próbuję zrozumieć. Idzie huragan, już grzmi, Schować się przed nim nie umiem. ---1 punkt
-
1 punkt
-
Dzisiaj nie wstałam o siódmej i budzik też nie zadzwonił leżę - już chyba południe czas mnie w ramionach roztrwonił. Telefon się rozładował nie chce już mego dotyku, kołdra mnie tuli namiętnie lenistwo wnika do szpiku. Nie pójdę dzisiaj do pracy nie taka to inna będzie, niech każdy mnie wypatruje i niech pozostanie w błędzie. Nie wstanę, bo tak mi dobrze, oczu otworzyć nie zdołam, podrzemię do upadłego i do snu kogoś przywołam. Czuję się taka bezbronnna, łóżko ma niecne zamiary, ale nie stawiam oporu chociaż spodziewam się kary. Przekręcę się jeszcze na bok, raz jeden a może cztery, i niech mnie nikt nie obudzi, spać mi się chce do cholery! Nie czuję przymusu, presji, świat niech się kręci, ja leżę, jak prawie śpiąca królewna noc już nadeszła, nie wierzę! Dzień dobry noc, moja miła! Czas wstać, za siebie się zabrać, lecz spaniem się nie znudziłam, na życie nie dam się nabrać !1 punkt
-
Jeśli chcesz mieć ciężkie życie, zwiąż się w wtedy z zazdrośnikiem. Taki ma to już z natury, że ci zrobi awantury, jak raz spojrzysz na innego. Nie wytrzymasz długo tego. To trzecie ostrzeżenie, dla szukających tego jedynego, przed życiową porażką. Proponuję zapisywać, bo szkoda łez.1 punkt
-
Z mamą się najlepiej czuje, odejść od niej nie planuje. przez telefon wciąż z nią gada i meldunki chętnie składa. Szybko odkryj, co jest grane- bo masz z takim przechlapane. To kontynuacja ostrzeżeń dla dziewczyn szukających życiowego partnera. Uwagi i propozycje mile widziane.1 punkt
-
Z cyklu 350 uniesień duszy Staranne wychowanie Wychowałem się przy drzewach akacji Wielkich, dostojnych, kłujących Kto mówi, że to zwykłe drzewo, nie ma racji Serce rośnie od samego dotknięcia Drzewa akacji wrastają w duszę człowieka Zapuszczają korzenie Zmieniają Cię od wewnątrz Tworzą na nowo istnienie //Marcin z Frysztaka wilusz.org1 punkt
-
1 punkt
-
Mój chruśniak malinowy Nigdy nie istniał Jak moja dziewczyna To sprawa oczywista Zasadzę tam pokrzywy I barszcz Sosnowskiego Ochroni mnie przed wstydem Podbuduje ego.1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne