Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.09.2023 w Odpowiedzi
-
9 punktów
-
gdy nie odpycham myślą lecz nią obejmuję i czułość drogę znajduje niewidzialną miękką nicią splata bliskość rany zszywa6 punktów
-
Wyzwanie Spróbuję zakląć piękno w równie piękne słowa, By to, na co patrzymy umieć też przeczytać, By umieć rzeczywistość snami pomalować, Miast do snów nieustannie po kryjomu wzdychać. Bo czym są wdzięk i gracja? Jak je zdefiniować? I jak to wszystko objąć ładnie, poetycko, Uroczo - tak by urok w tekście swym zachować, Współtworząc wespół z muzą kompozycję śliczną? Dokonał ktoś już tego? Nie wiem, trudno stwierdzić, A może wciąż zbyt mało w życiu przeczytałem, Lub jestem niewrażliwy? Przecież mnóstwo wierszy Podnieca, ekscytuje, w myślach pozostaje. Więc czymże jest uroda, jak nie słowem właśnie? Nie wierzę, bowiem inną mam przed sobą wizję, A ona wszystkim słowom przeczyć zaraz zacznie, I stanie się instynktów wyczulonym zmysłem. Zawładną zmysły ciałem, wespół z wyobraźnią; Marzenie - niech się teraz stanie fizycznością. Niech męczy, torturuje, nie pozwala zasnąć, By wreszcie ta fizyczność stała się miłością. A z nią tak ponoć bywa jako z polnym kwiatem, Któremu cudne płatki wkrótce czas rozwieje; Tragicznym to miłości musi być bohater, Dzielący polnych kwiatów zgubne przeznaczenie. On wichrem uniesiony, wyżej, coraz dalej, Bo może nad szczytami inne stoją szczyty? Szybując śród obłoków wszystkie pragnie znaleźć, Lecz pośpiech w uniesieniach często jest ukryty. Przez niego nazbyt szybko płatki kolorowe Marnieją i odchodzą w ujmie i niesławie, A patrząc na to wszystko kwiaty całkiem nowe, Starają się rozkwitać bujniej i ciekawiej. Wracając zaś do piękna i do słownych czarów; Wciąż magią niepojętą dla mnie jest uroda, Dlatego tworzyć zaklęć nie mam już zamiaru, I zamiast o niej pisać, zacznę znów smakować. ---5 punktów
-
Magiczne noce Balkony kwitnące A wszystko bez strachu Przed klimatem Klimatem żyjące Taneczne noce Dywany na podłodze Klatki schodowe Otoczone ramionami Splecione dłonie Brak samochodów Elektroniczna muzyka Prawdziwe spojrzenia Prywatki w półcieniu Odprowadzanie do domu Jej klatka jak salon gier Schody Pocałunek ostatni5 punktów
-
Królowa sowa za dnia się chowa, spuszcza swe wielkie oczęta. Unika ludzi, bo świat ją budzi, a ona ze snem w objęciach. Królowa sowa co noc gotowa, prostuje skrzydła i żyje. Próbuje zdążyć, samotnie krąży, łapie minuty niczyje. Królowa sowa poluje nocą, na słowa, myśli i zdania. Piórka wyrywa, cała szczęśliwa, wiele ma do pisania. Królowa sowa boli ją głowa, gdy za dnia ludzie jazgoczą. O nocy marzy, gwieździstej ciszy, by stać się znowu uroczą. Królowa sowa nie ma korony, bo zwykłą jest, szarą dziewczyną. Za dnia tęsknotą, jak szczere złoto, wieczorem miłosną przyczyną. Królowa sowa ubrana w słowa, wypełnia wszystko milczeniem. Im bliżej nocy , tym większej mocy, dostaje niczym spełnienie. Królowa sowa co noc jest nowa, choć duchem zawsze stara. Noc kocha sowę, niczym połowę, lecz dla dziewczyny to kara...4 punkty
-
przychodzisz a od razu mam uśmiech mówisz a ja próbuję go ukrywać dłonie mam jednak zbyt małe zasłaniam nimi zaledwie usta a przecież cala jestem uśmiechem aż mi w tym niezręcznie aż nieswojo bo czuję że mnie dotykasz że pieścisz że się w słowach gubię coraz częściej a potem nocą tak łatwo mi zasnąć gdy myśli czegoś wołać potrzebują za czymś posyłając wciąż neurony które niezdarnie próbują się bronić lecz co rusz przymierzają echo tych scen na moment zatrzymanych długo przeciąganym spojrzeniem bym ocierała się o nie jak rudy kot prezentujący formę miłosnego obłędu który starasz się we mnie wywołać szerokim uśmiechem odbierając moją równie szeroką odpowiedź4 punkty
-
-Mistrzu, niejeden mówi - żona urodziwa, jest dla małżonka niczym pułapka zdradliwa. -Wielu w takiej pułapce znaleźć by się chciało, lecz im się do niej nigdy trafić nie udało.4 punkty
-
4 punkty
-
4 punkty
-
"Proszę", "dziękuję". To słowa, za które nie pójdę do piekła. Biję się w pierś i pełznę. Zmieniam się mimochodem, Wpadam w morze niedopowiedzeń. Dobijam do brzegu, a ty łowisz mnie w sztormie. Unikam spojrzenia. Jest zimno, nieprzyjemnie. Więc przepraszam. Dorzucę ci jeszcze trzy inne słowa uniżenia. Nie upadnę, będę zbawiona. Prawda?3 punkty
-
Esy floresy tańczące po ścianie oraz trele morele słyszane z dworu, wczesnym rankiem zwabiły mnie z łóżka na taras zmuszając do uśmiechu i wyciągnięcia rąk do kogoś , kto siedząc w wiklinowym fotelu tulił filiżankę z kawą patrząc z żalem tam gdzie powoli znikała noc . Widząc to powiedziałem - nie smuć się proszę miła gdy dzień się zmęczy i pójdzie spać , ona wróci i otuli swą powłoką pod którą nasze ciała znowu za kosztują najpiękniejszej że wszystkich gier we wszystkich istniejących światach.3 punkty
-
Spodziewam się Twojego przybycia Pod moim zamkiem Nawet w upalną noc I niech czas zatrzyma się Choć na chwilę Gdy będę go spędzać Razem z tobą I cieszyć się Chwilami radości Z naszego spokojnego istnienia (Tylko we dwoje) Nad brzegiem szumiących fal3 punkty
-
Na stole nożyczki, pocięte karteczki, Piwo stoi z boku, od sushi pałeczki. Na ścianie zegarek wybija godzinę, Wskazówki wskazują, lecz tylko na chwilę. A w rogu pudełko otwarto-zamknięte, Wybiła dwunasta, ktoś złapał przynętę. Na krześle kocynio, poduszka i pies. Kto mieszka w tym miejscu przepięknym od łez? Za drogie warzywa schłodzone w lodówce, I krzesła, i szafy, i moda na sukces. Komputer włączony, gra w życie na sto, Kto taki tu mieszka, powiedz proszę kto? To moje, to ja, niestrudzony widz! To moje, to wszystko, to dla ciebie nic, Więc odpalę palnik, ugotuję zupę. To moje mieszkanie, pocałuj mnie w dupę.3 punkty
-
- dla Belli i Siostry, moich Pań - Mąż mężem, milośc miloscią i wiernosc wiernoscia- Soa walczyla w myślach z pragnieniami i z myślami samymi, spacerujac samotnie po ogrodzie za sugestią Zuzanny - i nauki oraz duchowe samokształcenie pod okiem Jezusa swoją drogą, a i tak chciałabym przeżyc z Zuzanną taki... jeden raz. Upić ją sobą, upoić się nią. A przynajmniej tego sprobowac... Ma urodę zupełnie inną od mojej, jest piękna w zupełnie odmienny sposób niż ja sama. Czarnowlosa, o smaglej cerze i o pelniejszej figurze... taka kontrastujaca ode mnie, szczuplej blondynki o jasnej karnacji. Taka kontrastowa. Tak bardzo mi się podoba, kusi i przyciąga... Zniewala. W całkiem inny sposób niż mój Oleg. Ach... - westchnęła, przyłapawszy własną dłoń, przesuwającą się wolniutko, w mimowolnym odruchu, od skroni przez policzek ku szyi - pragnę, żeby to ona mnie tak dotykała. Żeby zechciała... więcej. Żeby mnie... zdominowała, jak tę Murzynkę. I żeby pozwoliła mi odwdzięczyc się... tym samym. Zobaczyc rozkosz na jej twarzy... usłyszec jęk oddania i poczuć przyspieszony oddech na... na piersiach, brzuchu i udach - osmieliła myśli. - Poczuć jej pocałunki... na... na... między udami - wzięła głęboki oddech czując, jak nagle robi się jej gorąco. Dobrze, że ona nie widzi moich myśli - szepnęła do siebie zawstydzona niemal do granic. - Co się ze mną dzieje? Jeśli Zuzanna tak działa na wszystkich, na mężczyzn i na kobiety, to nic dziwnego, że tak jej ulegają! Z Jezusem włącznie. - Zaraz, mój padawanie - raczej poczuła w umyśle niż usłyszala głos Mistrza. Trochę bardziej stanowczy niż zazwyczaj. - Ale Ja je widzę! A cóż to za myśli? Marzy ci się seks z moją żoną? Seksualna uległość? Seksualna dominacja? - Jezus wymówil te słowa celowo trochę emocjonalnie i specjalnie powoli. - Jak widzę, poszla na pustynię, o tam - uczynił gest ku przestrzeni piasków - twoja pamięć o podstawowej zasadzie: aby uważać na swoje myśli. Rozumiem i owszem, zapewniam - nie pozwolił sobie przerwać. - Jako że moja żona jest osobą bardzo wysoko energetyczną. Ale nie jestem zadowolony jako twój Mistrz, ponieważ twoja własna energia też jest wcale wysoka. - Mistrzu? - Soa podniosła dłoń, korzystając, że Jezus zakończyl wypowiadac myśl. - Nadto swoją energią, myślami i pragnieniami wkraczasz w naszą osobistą przestrzeń - skarcił padawana. - Ładnie to tak? A chciałabyś, żeby Zuzanna zaczęła uwodzić ci Olega? Albo czy Oleg zgodziłby się, żebym to ja zaczął ciebie uwodzić? - Nie, Mistrzu - zaprzeczyla Soa, mimo że nie lubila, zgodnie z Jezusonaukami, rozpoczynać wypowiedzi od przeczenia. - Ale przecież znasz mnie. Chciałam być Twoim padawanem, a Ty się zgodziles. Wiem, jakie są naturalne i uczuciowe zasady. Ale Ty jako meżczyzna jesteś tak ekscytujący... - zrobiła krok naprzód, w odpowiedzi na co Jezus odstąpił w bok. Szybko i zdecydowanie. - A Zuzanna... - Wiem, jaka jest moja żona - usmiechnąl się Jezus, do Soi i do swoich myśli jednocześnie. - Oszałamiająca. Cdn. Voorhout, 13. Września 2023.2 punkty
-
Byli jak dwa zgodne gi pi esy. Trasę wyznaczali jednomyślnie pod zadane z góry im adresy. Życie się toczyło równą drogą, lecz, przez oczywisty błąd w systemie, dzisiaj porozumieć się nie mogą. Ona powiedziała: "Teraz w lewo", w tym samym momencie, gdy on wyrzekł: "Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo". Od tej pory, choć w tej samej skrzyni, żadne skorygować się nie może, więc tylko wciąż jedno drugie wini.2 punkty
-
Miło, że się podoba. Pomyślę nad sugestią, jednak na tę chwilę, użyte przez mnie słowo pasuje mi najbardziej. Dziękuję za podzielenie się wrażeniami. Pozdrawiam :) :))) nigdy w to nie wątpiłam. Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam :) Wychodzę z założenia, że jeśli coś lata, to trzeba to łapać i przyklejać na kartce jak wycinankę... bo nie wiadomo, co będzie latać jutro. Dzięki za kilka słów pod tekstem. Pozdrawiam :)2 punkty
-
Ja też. Chyba, że na kilka godzin na wycieczkę za miasto lub na działkę, gdzie cisza i spokój.2 punkty
-
Jazz 2 1) W radio dziś ostry jazz leci. Za oknem sowa do sówki przytula się. Tu na 30kilku metrach dzieci…, mama, tata i ja..., kot, piesek i stół bez nogi… Tak nagle zniknął mój Świat. 2) Z pierwszą - z radością do domu przyjęli. Cóż, każdy wnuczkę mieć chce. Przy drugim z lekka się skrzywili…, pokój oddali…, dwa słowa za dużo krzyknęli i tak zakończył się jazz… 3) O mnie za chwilę nikt nie będzie pamiętał. Zbyt szybko sfilcował się (skurczył: (zniszczyłam swój)) Świat. Dobry jazz został moją nadzieją i sówka za oknem ma. 4) Czasami budzę się w nocy i myślę, że to zły sen… skończy się szybko… niebawem i wtedy powróci jazz… 5) Wrocławski nad Odrą powróci, …może powróci On… zabierze mnie (i dzieci?) w podróż najdalej stąd… 6) Nie będzie więcej narzekań, że zniszczyłam im (ich) Świat. Jazz mnie z dziećmi przygarnie... wrocławski dobry jazz… 7) Sówkę im tu zostawię. Czasem przypomni mnie… ile namieszać może zwykły wrocławski jazz… uśmiecham się do siebie -:) O mój Ty dobry Boże… wrocławski stary jazz…2 punkty
-
2 punkty
-
@viola arvensis Prosta forma, ale treść wysokich lotów jak to u sowy. Są takie osoby, które z natury są dojrzałe, lecz nie mówię tu o tak zwanej parentyfikacji, ale o takich z urodzenia poważnych, z ciemną naturą introwertyka. Nie dla nich światło gwarnego dnia. Wolą ciszę i spokój. Lubią wyrażać siebie na zewnątrz przez pisanie lub inną sztukę.2 punkty
-
@Dragaz Zwyczajowo nie poprawny romantyzm, ale jednak uroczo. Pozdrawiam :-)2 punkty
-
Wczesnym porankiem Wiotka idea sennie przemyślana W trakcie budzenia się czy śniadania Przelotny błysk rozumem człek łapie Wisząca kropla mgły na okapie Marudnie zrywa się z urwiska Na parapecie się rozpryska Marek Thomanek 26.07.20232 punkty
-
To dla mnie szczerość, atentyczność, która z biegiem czasu mniej lub bardziej ulega "planującemu, kontrolującemu myśleniu". Dziękuję Ci :) Dla mnie też :) Dziękuję! Zaprzeczam zdecydowanie i z przekonaniem :) Jedyne, co moge w kierunku twoich przemysleń dodać, to to, co napisałam Iwonie - że z biegiem czasu dołącza sie do ich przeżywania "planujące i kontrolujące myslenie", ale nie ma ono nigdy takiej mocy, jak u dorosłego. A co, do mężczyzn, to może Ty wiesz lepiej :) Dziękuję i równiez serdecznie pozdrawiam. @[email protected] Miło mi i dziękuję :)2 punkty
-
Osuszyłeś me liście, które i tak opadały Oderwałeś mi gałęzie, które się łamały Doszedłeś do korzenia, który od deszczu się zmienia Dosiągłeś mego serca, które żelazne drzwi miało Posmakowałeś mych ust, które od łez pociemniało. Wkroczyłeś w mój dzień I moje ja Obiecałeś,że nie spotka mnie już łza Tylko twoje słowa Były wypowiadane, Bo twoje czyny Były sfałszowane Teraz wiem, że byłam Twoim krzewem pomiędzy krzewami A ty jesteś drzewem pomiędzy sadami.1 punkt
-
Spacerkiem z euforii na parter Bezbarwnie przemija nam życie Od zmierzchu idei – nad ranem Po pełne zaćmienie – o świcie Szarżują tak w biegu bezmyślni (Ten tunel się światłem nie skończy) Kaleczą słowami języki A z ran tych nienawiść się sączy1 punkt
-
Trochę inna wersja dawnego tekstu i bez: się. Jestem Zuzia. Moja lalka, to też: Zuzia. Obydwie jesteśmy: Zuzie. Tak ją nazwałam, na swoją cześć. Chyba tak jakoś trzeba mówić. Wieeem, że to głupie. Dwa takie same imiona. Ale tak zdecydowałam i już. To znaczy wtedy, kiedy byłam jeszcze mała. Teraz jestem trochę duża i tak sobie pomyślałam, że wam opowiem tą historię. Rodzina sto razy ją słyszała, oczywiście dalsza, która nie brała w tym udziału, ale wy chyba jeszcze nie? No nie… bo jeszcze wam nie opowiedziałam. Mam obecnie więcej lat i chcę wierzyć, że jestem rozsądną dziewczynką. Pani psycholog kiedyś mamusi naszeptała: pani dziecko jest niekonwencjonalne. Nie wiem do tego czasu, co to znaczy, lecz wtedy podsłuchałam przez dziurkę od klucza i to mi strasznie odpowiadało. Mój tatuś zawsze powtarza: mam tyle lat, ile obecnie potrzebuje. Mamusia tak nie mówi. Zawsze ma za dużo. No ale gadam jak najęta, nie na temat. Przecież miałam opowiedzieć historie, którą bardzo boleśnie przeżyłam… o właśnie: boleśnie. A wszystko miało związek z moją lalką. Chyba nie muszę przedstawiać z imienia. Będę gadać jak trochę bardziej dorosła, ale jakby to wszystko było wtedy. Cierpliwi może łaskawie wysłuchają do końca, a niecierpliwi, jak ich coś napadnie. Oj przepraszam. Mamusia mnie często upominała, że czasami mówię niestosownie, do zaistniałej sytuacji. To było wtedy za mądre. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. I nadal nie wiem. Ojejku, znowu pytluje głupoty. No dobra, zaczynam. Mam około sześciu lat i leżę w łóżeczku. Pokoik bardzo przytulny i kolorowy, sprawia, że dobrze mi tu, jak nigdzie indziej. To takie wyjątkowe miejsce, z którego nigdy nie mam chęci uciec. Szczególnie w dzień, kiedy świeci słoneczko. Gorzej w nocy, kiedy ciemno. Nie cierpię ciemności. Jest głupia. Mam wrażenie, że jakieś włochate szczerniałe łapy, wywleką mnie za chwilę z bezpiecznej kryjówki. Często zakryta zupełnie, dyszę cichutko, by nie wywlec z kątów potworów. Tak właśnie jest teraz. Widać tylko kontury pod kołderką. Nagle coś mnie budzi, tylko nie wiem co. Boję wychylić głowę, spod mojej ochrony. Tu bezpiecznie. Wierzę, że tak. Jednak szmery coraz głośniejsze. Nie wiem biedna, co mam robić. Odgłosy dochodzą od strony okna. To jedyne miejsce w pokoju, jako tako oświetlone, migającym neonem. Stoi przy nim mały tapczanik, a na nim cała kupa różnych pluszaków i moja ukochana lalka. Mogłabym zaświecić nocną lampkę, ale lęk, nie pozwala wystawić rączki. A niech mnie coś ugryzie, albo chociaż złapie jakaś zimna ręka kościotrupa. Jestem małą dziewczynką, ale z dużą wyobraźnią. Czasami żałuje, że mam ją w sobie. Są chwilę, że chciałabym to z siebie wyrzucić i podeptać na drobny mak. Zmiażdżyć i zniszczyć. Na przykład teraz, kiedy jestem cała spocona ze strachu. Ale chyba będę musiała zerknąć. Może to nic takiego. Niepotrzebne te dygotki strachliwe. Postanawiam, że chociaż trochę głowę wychylę, by zobaczyć, co tak szura. Nie wierzę własnym oczom. Zuzia włazi po innych pluszakach, w kierunku okna. Po drodze wyłupała nóżką, misiowe oko. Na pewno nie chciała. Misiu jest przez to wnerwiony. Groźnie na nią mruczy. Coraz głośniej. Na dodatek gałąź uderza o szybę. Jedno i drugie takie przerażające. Przynajmniej dla mnie. Nadal leżę i patrzę. Lalka, z jakiegoś powodu, chce wyraźnie uciec z pokoju. Mała szmaciana biedronka, ma urwaną kropkę i rozdarty brzuszek, twardymi paluszkami Zuzi. Uciekinierka na pewno nie zrobiła tego złośliwie, tylko ze strachu. Włazi po wszystkich pluszakach coraz wyżej. Szybciej i szybciej. Niektóre zaczynają na nią wrzeszczeć. Drewnianemu pajacykowi odpadła głowa. Zuzia przed chwilą na niej stała i złamała mu kark. Wreszcie stoi na parapecie. Zaczyna szarpać klamkę. Pluszaki na dole, grożą jej wszystkim, co potrafią. Nie może biedna otworzyć okna. Ma za słabe rączki. Odwraca głowę. Patrzy na mnie. Twarz ma całą we krwi. Musiała ją podrapać drewnianymi zabawkami. Nie wiem co mam robić. Nadal jest mi strasznie. Powinnam być przy niej. Pogłaskać, przytulić, uspokoić. Znika i wraca. I tak na przemian, gdy neon akurat zaświeci. No nic, myślę sobie, muszę jednak do niej podejść, chociaż mam większego stracha, od niej. Nawet zapalam nocną lampkę. Podchodzę do okna. Włażę na kanapkę, uważając, by nie nadepnąć żadnego zwierzątka. Lalka cały czas męczy klamkę. Co chwila spogląda do tyłu, jakby prosiła, żebym jej pomogła otworzyć. Przecież nie mogę ją wypuścić. Mieszkamy co prawda na parterze, ale dla niej to bardzo wysoko. Nie przeżyje upadku. Podejmuję decyzję. Po prostu przytulę Zuzię i pogłaskam. Uspokoję. Delikatnie łapię ją od tyłu. Takiego pisku i wrzasku, w całym swoim życiu nie słyszałam. Wije ciało na wszystkie strony, jakbym trzymała węża, a nie lalkę. W pierwszym odruchu, rzucam nieznośną na podłogę. Trochę mnie wnerwiła swoim zachowaniem. Za chwilę bardzo żałuję głupiej decyzji. Jak tak mogłam. Ona w tym czasie, ucieka pod szafkę. Stoję na czworakach, zaglądam w ciemną czeluść, prosząc żeby wyszła. Przyciśnięta do ściany, ani myśli tego zrobić. Raczej to wyczuwam, niż widzę. Wkładam rękę, by ją wyjąć. Gryzie mnie boleśnie. Mam całą rączkę we krwi. Na dodatek zaczyna mówić. To zupełna nowość. Nigdy tego nie robiła. Słyszę roztrzęsione słowa: – Przeczuwam, że coś złego. Bardzo złego. Ten potwór jest w tym pokoju. Mam wrażenie, że chodzi pod podłogą. – Spokojnie Zuzia. Wyluzuj. Pod podłogą nie ma żadnego potwora. – A właśnie, że tak! Już dzisiaj w nocy, chciał mnie złapać, rozerwać na strzępy… ale zdążyłam uciec pod szafkę. – Widziałaś kto to był? No powiedz! – Nie widziałam. Było ciemno, a ja bardzo przerażona. – Na pewno to tylko sen. Ja też mam straszne sny. Wiem, jak to jest. – Kochana Zuziu, to nie był sen… – Sen, mówię ci. Zobaczysz, że dzisiaj w nocy będzie spokój. A nawet gdyby, to pluszaki cię obronią. Trochę ich poturbowałaś, ale wiedzą, że nie naumyślnie, tylko ze strachu. – Mówisz serio? Pomogą mi? W moim śnie? – Spoko Zuzia. Obiecuję. Niestety. Rano otwieram oczy i od razu czuję, a po chwili widzę, że coś nie tak. Pluszaki są porozwalane po różnych kątach… ale chociaż całe i nie zniszczone. Natomiast lalka, ukochana Zuzia, cała w kawałkach. Raczki, nóżki, wszystko osobno. Nawet oczy leżą obok, patrząc na mnie, jakby z wyrzutem. Na dodatek brzuszek rozpruty i kępki włosów z oderwanej głowy, powyrywane. Stoję jak słup soli i głośno płaczę. Jeszcze nigdy tak nie ryczałam. Kto mógł zrobić taką straszną rzecz, mojej ukochanej lalce, którą tak umiłowałam. Kto był taki wstrętny i niegodziwy. Jak go dorwę, to na śmierć zatłukę! Wgniotę w podłogę, jak nędznego robaka. Zuzia mi świadkiem! Zapłakana idę do rodziców. Nic nie słyszeli. Widocznie mocno spali. Mówię im, że ktoś zabił Zuzię. Nie tylko zabił, porozrywał na kawałki. – Jak to porozrywał? Co ty Zuzia mówisz? Przecież wiesz, jakie masz różne sny. – Ależ mamo! To nie był sen, naprawdę. Idź i zobacz jak ona wygląda. – Ależ słonko – uspokaja tatuś. – Niby kto miałby ją porozrywać. No pomyśl dziecko. – Nie wierzycie mi! Tak? Jesteście wstrętni. Nienawidzę was! Biegnę do swojego pokoju. Prawie nie widzę przez łzy. Lalka nadal leży tak jak leżała. W kawałkach. A może to mój brat? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Tylko po co miałby to robić. Ma twardy sen. Jak wstanie, to go zapytam, a gdy nie odpowie, to mu przywalę! Wnerwiłam go czymś i to pewnie jego zemsta. Nie, to niemożliwe. Jest za leniwy. A może w nocy ktoś wszedł przez okno. I nic nie ukradł, tylko popsuł lalkę? Wchodzą rodzice. Mają takie miny, jakby ich zatkało. Przez chwilę nic nie mówią. Wyszło na moje. Uwierzyli. – Powiedz mi Zuzia, czy okno było w nocy zamknięte? – Tak… to znaczy, Zuzia nie mogła wyjść… to raczej tak. – Ty nie mogłaś… a, rozumiem. – Spałaś całą noc? – Oczywiście. Cała zakryta. Sami wiecie, że tylko tak mogę spać. – Mam pomysł – mówi nagle tatuś. – Włączymy kamerę, by filmowała całą noc. Zostawimy włączoną nocną lampkę. Rano obejrzymy, co nagrała. – A ja teraz, pozeszywam twoją lalkę. Będzie jak nowo narodzona. – Dziękuję, mamusiu. Na drugi dzień oglądamy film. Przez długi czas, wciąż to samo. Tatuś przewija trochę do przodu. Nagle coś zauważamy. Jakiś ruch w łóżeczku, szczelnie zakryty. Nie! To niemożliwe. Jestem przerażona. Z kim ja spałam. Zuzia miała racje z tym potworem. Był pod podłogą. Rodzice też mają nie tęgie miny. Patrzą i nic nie mówią. Kołderka wyraźnie faluje. Za chwilę, coś wyjdzie. Tylko co? Nie chcę patrzeć. Zamykam oczy. Słyszę, że rodzice coś mówią. Są zdenerwowani. Bardzo. Widocznie już widzą, co to za obleśny, paskudny stwór. Ja jeszcze nie. Mam oczy zasłonięte ręką. Jednak rozchylam palce, przed jednym okiem. Nie wierzę, w to co widzę. Za chwilę będzie znowu w kawałkach. Rodzice mnie przytulają, głaszczą po głowie, nie wiedzą co powiedzieć. A ja znowu ryczę, ile sił w płucach. To nie może być prawdą. Siedzimy jakiś czas w milczeniu, bo tylko cisza pasuje do sytuacji. Wchodzi zaspany brat, nieświadom niczego. Rodzice mówią mu o wszystkim, bo wiedzą, że i tak bym wszystko wypaplała. Mam już taką naturę. Jeszcze jedno kiedyś podsłuchałam: pani córka… jest... jakby to powiedzieć… trochę nadpobudliwa… wielowarstwowa. Do dzisiaj nie wiem, co to dokładnie znaczy, ale same słowa, fajnie brzmiały. Nagle słyszę brata. Gdyby wtedy tego nie przypomniał, to nie wiem, co by było. – Pamiętasz, jak malowałaś bardzo ważny obrazek? – Pewnie, że pamiętam. Bardzo pragnęłam, żeby był najpiękniejszy. Chciałam podarować, najlepszej przyjaciółce… no wiesz… tej co mieszka… – Wiem gdzie mieszka, lecz przypomnij sobie, do czego doszło. – Nie wyszedł taki jak trzeba. Musiałam wywalić. – Dlaczego? – Bo coś na niego z półki spadło. – Przypomnij sobie, co? – Naprawdę nie pamiętam. – Nie pamiętasz, czy nie chcesz pamiętać. – … – Zuzia jest poplamiona farbkami, tak? – No tak… – A skąd na niej te plamy? Bo… – Bo… wiem…. Zuzia spadła z półki na obrazek i zupełnie zniszczyła. Rozmazała wszystko. Byłam naprawdę wściekła. Rzuciłam nią o ścianę… nie… to dlatego… jestem potworem. – Nie jesteś potworem, lecz w tobie to zostało. Podświadoma chęć zemsty. – Co to jest: podświadoma chęć zemsty? – Nie ważne. Chyba wiesz, co musisz teraz zrobić? – Nic nie muszę! Słyszysz? Przepraszam. Mamo, naprawisz ją? Powiedz, że tak. – Oczywiście. – Lecz miałam coś zrobić, więc po mi prostu powiedz, co! – Spokojnie Zuzia. To nic takiego, ale zarazem bardzo, ale to bardzo ważnego. – Mów wreszcie. Nie widzisz, że płaczę? – Przebacz Zuzi, całym swoim sercem. – ...1 punkt
-
Dla mnie nie było źle. Byłem wtedy zdrowy i silny i radziłem sobie dobrze z przeciwnościami. Ale nie wszyscy tacy byli.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
między jednym a drugim słowem przestrzeń może i na kształt pustki wielokrotnie budzę się w cudzych ramionach chociaż ciągle dryfuję we śnie ujrzawszy obojętność kolejny raz gasnę jak gwiazda kiedy nastaje dzień nie jestem nie jestem sobą - po cudzych śladach błąkając się... niczym największy smutek niczym zmęczonej wierzby cień liście - łzy gubię coraz więcej ich wokół pogody i ducha jakby mniej1 punkt
-
@viola arvensis skromność od zawsze buduje autentyczność i gasi pychę a "duma naszym" wrogiem :P wiersz udany, między innymi szczerością :-)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
jasne :D wszystkie zwykłe szare dziewczyny tak piszą, a portal poezja.org ma wieczne przeciążenie :D1 punkt
-
Za to mnie przypomniały się od razu obie części filmu Nimfomanka. No i rzecz jasna to bardzo podobne skojarzenie.1 punkt
-
@Marek.zak1 Przypomniało mi się pewne przysłowie, że ładna buzia nigdy pełnej miski nie da, czy coś w tym rodzaju. Bzdura totalna, rzecz jasna, a na dodatek oszukiwanie samego siebie.1 punkt
-
1 punkt
-
Chciałabym z największą serdecznością podziękować wszystkim, który w 2021 roku czytali moje wypociny. Dziękuję podwójne osobom, które komentowały "Miasteczko na końcu świata", to jest @Leszczym i @A-typowa-b. Dzięki Państwu miałam motywację, aby pisać dalej i znalazłam odwagę, żeby wysłać pierwszą książkę do wydawnictwa. Udało się! Zadebiutowałam na rynku 23 czerwca 2023 roku. Moja pierwsza książka nosi tytuł "Najciemniejsze odcienie czerwieni". Historia o czarownicach również jest kontynuowana. Piszę ją równolegle z jeszcze jedną historią, która jest bardzo bliska memu sercu i myślę, że obie ukażą się w formie książek w przeciągu dwóch lat. Dziękuję jeszcze raz wszystkim czytającym, bo gdyby nie Wy, mogłabym to po prostu rzucić. Spełniło się moje marzenie -bycie docenioną. Dziękuję z całego serca!1 punkt
-
1 punkt
-
pamiętam naszą ostatnią rozmowe, żałuje ze nie odezwałam się wtedy słowem, było mi smutno w sumie codzień, humor pogarszał każdy zły na świat przechodzień, i pamietam ten dzień w którym na zawsze zniknęłaś, gdy dostałam wiadomość ze już cię nie ma, nie wierzyłam to brzmiało jak ściema, starałam się na to przygotować, ale na śmierć nie da się być gotowym, osunęłam się wtedy na schody, winiłam świat za nie bycie różowym, jak wierzyć w dobro, jeżeli ginie jego ogrom, przyszłaś we śnie, może zostawić ostatnia wiadomość, a może to tylko moja świadomość ? nagle wszystko się rozsypało i niebo nigdy nie będzie wyglądać tak samo1 punkt
-
Myślałam że to ten z siostrzanego portalu... który z Tobą flirtował dla beki... To teraz na naszych forach zapanuje żałoba...1 punkt
-
Trochę rozumiem, trochę nie Podsumowanie urzekło mnie Kilka słów dziwnych jak "kocunio" Czy wyrażenie "przepiękne od łez" Powiedz mi, to dlatego, że tak czysto tam jest? Chcę wejśc do środka, jak ten wścipski sąsiad.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
- dla Belli i Siostry, moich Pań Soa patrzyla na ciąg ruchomych obrazów, udostepnianych jej przez Zuzannę. Udostepnianych, jako że - tu podkreślmy oczywistość - miała ona kontrolę nad tym, co Soa zobaczy. Innymi słowy, z którą częścia jej wspomnien polaczy swój umysł. Ciąg obrazów, czy też może raczej ruchomych scen. Widziała Zuzannę, jak przy pilnującej czujnie jej bezpieczeństwa oswojonej panterze, której leb w trakcie gladzila pieszczotliwie, negocjuje warunki spotkania z miejscowym rzymskim dostojnikiem. Ubrana w szaty, noszone przez kobiety jej kultury, ale z dodanymi akcentami: mając wpięte w uszy długie ozdobne kolczyki, a na obu rękach rzymskie bransolety. Przy czym, będąc uczesaną na sposób Dominarum, rzymskich dam, siedzi w pozie jednocześnie dumnej i władczej oraz otwartej, łagodnie kwestię tę ujmując. By nie rzec - w pozie dyplomatycznie wyzywającej. A raczej pozach, ponieważ zmieniała je starannie od czasu do czasu, powodując pewne zmieszanie gościa - czy też zmniejszenie poziomu pewności siebie raz wysuwanym ku niemu - niby niechcący, przez przypadek - odsloniętym kolanem i fragmentem uda tuż nad nim, za innym zaś razem znacząco unosząc dłoń ku ramieniu bądź ku włosom, zwracając ku rozmowcy wewnętrzną stronę przedramienia. Inaczej, mówiąc wprost: kusząc, zapowiadając i obiecując. Przy czym ewidentnie bawiąc się całą sytuacją i czerpiąc z niej radość oraz satysfakcję uwodzicielki. Widziala Zuzanne, jak siedząc - a chwilami stojąc - nago miedzy dwoma wielkimi lustrami przygląda się sobie bardzo uważnie. To przybliżając się raz do jednego, raz do drugiego. Badając wzrokiem i dotykiem wygląd cery na twarzy, skóry na całym ciele oraz stan całości, o ile może tak to zostać nazwane lub ujęte. Widziała Zuzannę w kąpielach: w wodzie z dodatkiem kwiatowych olejków, by oprócz czarownego wyglądu także pachnieć uwodzicielsko. W jej domowej, ogromnej lazience, mieszczącej obok wielkiej wanny także mały basen. Wreszcie, widziała ją w tejże wannie i w tymże basenie razem z mężczyzną. Zażywającą nie tylko kąpieli, ale i rozmów. Oraz seksualnych przyjemności, oczywiście. Rzecz jasna, za każdym obrazem był to inny mężczyzna, a sposób wzajemnego brania i dawania, - lub raczej erotycznego doznawania - też był inny. W łożu. Przy ścianie, opartą dłońmi lub plecami. Na rozpostartej na marmurowej podłodze lwiej skórze, w dodatku z zachowanymi grzywą i dla wiadomego efektu ogonem. Zuzannę na i nad. Zuzannę pod. Przed i za. Lecz zawsze dominująca, chociaż najprawdopodobniej coś absolutnie odwrotnego wydawało się towarzyszącym jej mężczyznom. Chociaż najprawdopodobniej myśleli coś dokładnie odmiennego, to Zuzanna brała i to Zuzanna decydowała. Nie oni. Nawet ci, których twarze pojawiły się przed oczami Soy kilka razy. - Oczywiście - pomyślała. - Miejscowy arcykapłan, jakżeby inaczej! I Poncjusz Piłat. No i wszystko jasne! - Ależ obaj ci dranie są przystojni... - błysnęła Soi kolejna myśl i nagle zrobiło jej się jakby cieplej. Zawstydziła się. Do tego stopnia, że poczerwieniała. - Są - telepatycznie potwierdziła jej Zuzanna. Cdn. Voorhout, 6. Września 2023.1 punkt
-
- Yh, Eh, Uh, Ha! - Kon- Ko - Kons! Stop! -Ho, Yh Uderzam dalej w ścianę, już czerwoną od Kostek. Musisz się uspokoić, nie w ten sposób. Konstantego jarają krajobrazy, te lekko ciemne w większości niebieskie. Obowiązek, że mają być połączone z zimową bielą. Tak, tą od płatków. Ciemnota widoczna natury śniegu, zachwyca. Mgiełka, głównie ponad nimi. Nie pamiętał on, że Kocha. Teraz uderzałby za to. Przywidziała mu się gdzieś za mgłą. Czy ktoś tu jest? To też jak ooobraz obszerny, głęboko czarny z niską oczywiście żółtą pszenicą powiewaną jak te spore dwie choinki kryjące za sobą las. Wybaczaj wszystkim innym tak jak on wybaczy Ci.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne