Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 02.07.2023 w Odpowiedzi
-
Mariannie Mnie spotkało coś w podobie, Nie podobnie, lecz w podobie. Już trzy razy zasłyszane, nowy wyraz - myślę sobie, Więc w podobie kontynuuję, miast spaceru, kiedy słońce wśród traw ległem na kocyku, na kwitnącej czerwcem łące. Filtr sześćdziesiąt w tym mazidle pokrył blade jak d. ciało. Zimne piwo, tonę w myślach, błogi relaks - jakich mało. Rześkim chłodkiem owiał zefir więc otwieram ciężkie oczy, a nad trawą w samej rzeczy, zwiewna śliczność się unosi. Zda się płynie. Kształty z Wenus tuli tiulem zwiewna mgiełka. Ręką chwytam - nie wiem czemu i przygarniam deczko piękna. Miłe ciepło, zapach kwiatów, drży w ramionach słodka cała. Więc nie tracąc chwili czasu jakieś figle bara bara. Nagle chwyta ktoś za rękę i sen burzy ślubny głosik: mój koteczku, co wyrabiasz, aleś wytarmosił kocyk. W sercu tylko żal pozostał i tak nieraz myślę sobie: coś miłego, gdy mnie spodka nic nie szkodzi, że w podobie.10 punktów
-
Ochoczy kominiarz zrodzony w Żninie, po nocnej hulance i rannym klinie chyba w złą godzinę wleźć chciał na drabinę, bo drab, mąż drabiny, prędki był w czynie.6 punktów
-
rząd pustych krzeseł echo niedawnych szeptów - gęstnieje w powietrzu stygnie czas wylany wartkim strumieniem... zastygam z ulgą słucham - milknie niedawny zgiełk w kinie wciąż siedzę oglądałam siebie jakby z góry z korony drzew rząd pustych krzeseł zdławiony szept jestem tu patrzę na siebie nadal... jak w filmie jest6 punktów
-
lubisz się powtarzać tworzą cię współcześni znaleźć się w twych ramach marzenie niby nowe relacje a porównywalne były wojny są wojny i ofiary i nic sobie nie robisz z tego by ich nie było historio nie możesz zostać historią?6 punktów
-
Mieszkał naprzeciwko Marzyłam o nim Miał śnieżnobiałe koszule I nieograniczone możliwości Podróżował i wtedy go nie było Tęskniłam za swoją miłością A on coraz bardziej znikał Ten drugi mieszkał obok Był chętny Lecz uważałam że to nieuczciwe Więc unikałam go W końcu znalazł sobie Inną (Mają już dwoje dzieci Chyba są szczęśliwi ) Gdy wrócił Kochałam się dalej W jego wąskiej talii Skórzanym pasku tuż nad Biodrami Boskim profilu i rasowych pośladkach Ona też takie miała Widziałam Szczupłe i jędrne Okrągłe jak jabłka Nic tylko schrupać Więc chrupał je W te noce Gdy był Wiedziałam Patrzyłam Smutno mi5 punktów
-
nie wrócę do kręgu ognia; jasność oślepia i parzy. niby te same płomienie, a skóra stała się przezroczysta. prawdziwa przyjemność, to czerń; wmasowana w ciało nie definiuje początku i końca nie widać.5 punktów
-
Pierwszy raz pachniały tak ciasta, Śmiech tarzał się z czułą pociechą. Pierwszy brak tchu zmieszanych oddechów I taniec na bruku pustego miasta. Pierwszy pocałunek, sen i zdumienie, Śniegowe płatki jak gęsi puch, Cisza na ławce pod kościołem, Nawet bolesne słowa z mozołem Gasnące łzą na stęsknionym ramieniu. Żadnej z naszych chwil nie było dwóch. Nawet serce nigdy nie bije tak samo, Zawsze okruch zmieni oblicze. Brzmi o krok starzej, lub o miłość mocniej, Rozpalone radością, zalęknione z troski, Czy szczęśliwe w ogrodzie Twoich ramion. Już przestałem nasze pierwsze razy liczyć, Bez liczenia żyje się prościej.5 punktów
-
Mamo nie żałuje chwil które upiększałaś twój uśmiech był lekiem na zło Twoje prawdy nigdy nie bolały - mamo twoje łzy nie były marne twoje sny były zawsze czystą prawdą dziś żałuje że nie zawsze cię rozumiałem Mamo wspominam cię bo byłaś mym światłem która zawsze zrozumieć życie pomagało4 punkty
-
system działa kamień w łapie rozbite okna zamieszki nie twierdzę ale miasta zamienią się w twierdze nie można bezkarnie bombardować eksterminować nieść niechcianą pomoc zburzyli ich domy obiecali raj przybyli podziękować jak to oni ze swoją wiarą ze swoimi braćmi system jak domino rozkłada bezradnie ręce a równość nie oznacza że wszystko trzeba zrównać z ziemią3 punkty
-
*** Gdy się nadmiernie spalasz i rzadko robisz przerwy, to sprawdź czy w tym natłoku, nie czerpiesz już z rezerwy. *** Kiedy za sobą staniesz, to przestrzeń się zawęża, lecz łatwiej z tamtej strony zdjąć z własnych pleców ciężar. *** Niby mam spory zasób wiedzy, lata doświadczeń, wspomnień zwoje, a jednak znowu mówię - nie wiem, gdy na rozdrożu pytań stoję.3 punkty
-
wychylać się z okna wypaść i nie wstać? wolę tańczyć od ściany do ściany wybiec za drzwi z miłości (tekst zainspirowany wierszem "Okno" napisanym przez Stary_Kredens. Dziekuję Ci :))2 punkty
-
kiedyś wejdę w mroczny świat bez strachu i będę w nim cała jak teraz w twoich myślach choć za mgłą... gdy światło z daleka jeszcze majaczy rozpływam się w spojrzeniu tamtym głębokim z przodu - bez tarczy z bladym uśmiechem - który niewinnie na ustach nadal mi tańczy przez chwilę... jak kamień w ciemności - w mroku zamykam się bezwolnie ginę nic już... nic... nie odnajdziesz mnie2 punkty
-
babka Konstancja znała dobrze swoje miejsce między rzeczką Rokitną czwartkowym targiem w Nowym Mieście a odpustem na świętego Rocha za swoim Jasieńkiem nie zapuszczała się dalej niż za czwarte przykazanie i choć dzień po dniu nie wróżył nic dobrego babka na dwoje wróżyła niezmiennie młóciła prała czesała len i dzieciaki jak żona Lota z zastygłym uśmiechem matkipolki która już wie ciekawość to tylko pierwszy stopień a każdy grzech ma swoje granice2 punkty
-
Co to znaczy kochać? Kręcę się wzdłuż własnej osi Bo jestem tylko dzieckiem Któremu przybyło już kilka lat. Chcę wiecej, Chcę mniej. Imię nadano mi przy porodzie A ty wołasz mnie innym Kochanie. I kręcę się I kręcę cię. Piruety i ukłony. Kurtyna.2 punkty
-
Ja cię widzę, inni cię nie widzą Na ulicy są tysiące ludzi, tylko ty masz serce pełne miłości W pochmurne dni słońce świeci tylko dla mnie Jesteśmy najjaśniejsi w ciągu dnia Nasza magia serca jest jak czerwone wino Widzimy kogoś na ulicy, ale nie jego miłość Lovej . 2023-07-022 punkty
-
A... zdarzyło się raz na spacerze kiedy słońce pełną mocą grzało; cień rzucany był bardzo miernie, nawet szybko iść się nie chciało. Wyszła z łąki w przejrzystej szacie; - może wyszła, może wypłynęła - rój motyli zagarniając zgrabnie, w ciągłym tańcu drogą przemknęła. W głąb ogrodu wtargnęła po chwili, kwiaty i rośliny w wir wprawiając. Nie zważała; byli przy tym, czy nie byli, więc ją chwilą zwiewną podziwiano.2 punkty
-
Zaczynam łagodnie I powoli się nad sobą pastwię. W imię Ojca, Zasad i innych mało istotnych kryteriów. Dostrzegam błędy. W osądzie tym jestem zaś bezbłędna. Biję się w pierś. Mocno. Raz, dwa, trzy. Moje oko za wszystkie inne znane mi oczy. Protokół sporządzono. Podpisano- Sędzia niesprawiedliwy. Ja.2 punkty
-
@duszka "Myślenie rodzi się z bólu" - pamiętam, co nie oznacza bezwarunkową zgodę. Małe "h" bo to ta część kainowska, bo do wybaczania to jeszcze daleka droga dla poniektórych..., jakoś nie widzę by wschodni sąsiedzi dokonali takiego zwrotu, tu jest druga Palestyna, wcześniej czy później musiało do tego dojść. Po prostu zaczęło się, albo my - albo oni. Pozdrawiam:)2 punkty
-
@Ewelina gdy światło z daleka jeszcze majaczy rozpływam się w spojrzeniu tamtym głębokim niektórym potrzebne do życia: złudzenia, majaki, magia... inny patrzą trzeźwo i akceptują tylko wyraźne i wiarygodne obrazy Które działanie jest właściwe? "Ano" takie, które doprowadzi do wytyczonego celu. I nie spowoduje samozagłady. :)2 punkty
-
Pięćset lat temu ostatnio widziany, znowu młodzieńczy, przemierza przestworza, złożyć popioły w słonecznym domu, cień purpurowy i złocista strzała. Miła woń znaczy podniebny szlak błysku, kardamon, kasja, nard, mirra, cynamon, plotą się, wiodą, zachęcają nawet... nim wstaniesz, znikną zdmuchnięte wietrzykiem. Zamilknie łopot nieśmiertelnych skrzydeł, lotnej legendy przedziwnej piękności. Jeśli chcesz znaleźć, na południu szukaj i nie tak nisko, podnieś głowę wyżej. Tam, hen, wysoko, płynie wciąż Erydan u jego brzegów łódź zacumowana. Stamtąd startuje olbrzymie ptaszysko, na wieki wieszczy śmierć i odrodzenie.1 punkt
-
Szukał miejsca w którym czas płynnie wolniej gdzie cisza nie nudzi wiatr tylko ciepły Miejsca w jakim dni nie gubi kalendarz gdzie nie dostaje się marnych emerytur A Bóg z ludźmi rozmawia nie przez kogoś - osobiście pomaga zrozumieć coś czego nie rozumiemy Szukał lecz nie znalazł bo nad ranem ze snu obudziła go rzeczywistość która się śmiała1 punkt
-
Zatrzymany człowiek w biegu tak musiało się wszystko potoczyć ustawiony w szyku, szeregu pewien proces się musi wytoczyć. Biegniesz w życiu, codzienności strach, pośpiech, co dzień gości, gdzieś gubisz cenne obyczaje brakuje czasu na zwyczaje. Praca przygniata Cię czasami nie możesz spać nawet nocami ciągły bieg i szybkość przemyka, leci, jak woda ze strumyka. Mijają dni, miesiące, lata chwile są piękne, wiatr je zamiata. Mijają sekundy, minuty, godziny, masz coraz mniej czasu dla rodziny. Pęd, który idzie z dużą szybkością choć starasz się biegać wraz z miłością i tak brakuje zawsze czegoś małego dla twego życia otwartego. Praca, dom, życie i rodzina coś na dodatek się podpina, jakieś zadanie, może zakupy nie ugotujesz dzisiaj już zupy. Masz czas służenia i to się chwali, lecz w pewnej chwili most się zawali. Służyć –zaczynasz już nie mieć siły, choć drugi człowiek zawsze ci miły. Brakuje siły, mocy, spełnienia czasem po prostu brak ci wytchnienia w ciągłej wędrówce nie dajesz rady próbujesz włożyć własne zasady. Wszystko się łamie, kruche jak kora czas zatrzymania, postoju pora. Nie masz wyboru, wszystko dziś staje myślę, dlaczego tak, to się dzieje. Pan Bóg zatrzymał moje wędrówki, ukrócił drogę, podał wskazówki. Choć pewien ból musiał być w tobie, wiesz, że chce dobrze twojej osobie. Chce Twojej zmiany i oczyszczenia, aby też inni mieli spełnienia teraz już tobie wszyscy służyli, przy tym oddani byli i mili. Gdy, tak wędrujesz krocząc po świecie nie myślisz o tym, co życie niesie, że ono kruche, że ono krótkie czasem jest wielkie, bywa malutkie. Teraz już stajesz przed lustrem życia i widzisz cel twojego bicia, choć już nie łatwo, tak ma być właśnie wówczas ta iskra nigdy nie zgaśnie. Oby iskrzyła się pięknym płomykiem wciąż płynącym, czystym strumykiem, oby pachniała zapachem miłości i zawsze oparta była na głębokości. Trudne wędrówki, ciężkie wspomnienia wszystko to jest do przerobienia ciężkie są chwile, czasem płaczące, lecz twoje serce wciąż jest gorące. Zwycięstwo będzie, znowu upadki powrót do domu, do wnętrza chatki. Kilka, gdzieś takich chwil się pojawi taka wędrówka ciebie postawi. Wstaniesz i będziesz znów zwyciężała dobro nad złem pokonywała jeszcze chwileczkę, jeszcze momencik, a podbudujesz twój fundamencik. Do góry wnętrza niech się radują niech puste miejsca odbudowują. Zwycięży miłość piękna, gorąca jak czysta rzeka prosto płynąca.1 punkt
-
przepełniona jestem cudzymi historiami w jedwabiu słów ściegiem wąskim zapisanych - lecę do majaczących chmur wysoko do przestrzeni otwartej między mną i nimi - bohaterami ze snów - wyobraźnią znaczonych rozproszona jestem cudzymi bajkami... wznoszę się wznoszę z życiem złamanym na pół w nieznane nierzeczywiste miejsca od nowa wciąż... wtapiam się w litery i znaki wtulam się w ich subtelny ruch1 punkt
-
Przyjemnie jest tutaj czasem postawić się na miejscu latarni. I pewnego słonecznego dnia, po dwugodzinnym spacerze tak właśnie się te osoby poczuły, a było w tym coś naiwnego i wręcz egocentrycznego, gdy tak stali zresztą pod którąś jeszcze czynną polską, nadmorską latarnią. I wbrew pozorom nie było tam wcale najciemniej, bo są tutaj znacznie ciemniejsze zaułki, których ta para wcale nie chciała odwiedzać i chyba słusznie, a więc nie odwiedzała. Pod tą latarnią wydało im się, że świecą, a narrator potwierdza, iż faktycznie tak było, bo bił od nich rzadko spotykany blask radości, satysfakcji i spełnienia. Szereg osób na plaży z lubością, a nawet z zazdrością, a może nawet złośliwością zwracało na tę śliczną parę co i rusz uwagę. Być może faktycznie sprawiali wrażenie wręcz nieźle oderwanych od bolesnej niekiedy tutejszej rzeczywistości, ale znów narrator nie widzi powodów, żeby miało to komukolwiek jakoś specjalnie przeszkadzać. Ich uśmiech zarażał i zdarzało się, że mijające ich osoby w tej właśnie chwili niejednokrotnie poczuli się lepiej. Nie nazwę ich – jak sugerowałby tytuł – ostatnimi latarniami, ale faktycznie było coś w tej parze poprzedniego, pradawnego, wspomnieniowego i niedzisiejszego. I bardzo życzeniowego. Zdaje się musieli dobrze życzyć otaczającemu ich światu, a co za tym idzie i świat w pewien metaforyczny sposób też im dobrze życzył, odwzajemniając moce pozytywnych emocji i uczuć. Zresztą przecież i sam narrator nie bez powodu im się przyglądał. Wlókł się za nimi pokracznie w pewnej bezpiecznej odległości i stanął w sporej odległości od latarni. Potem oni weszli na sam jej szczyt po kręconych wysokich i stromych schodach albowiem nie mieli żadnych, nawet najmniejszych lęków wysokości, a przynajmniej tak to z zewnątrz wyglądało, czego akurat narrator nie był w stanie uczynić. I znów ich oczy płonęły frazą chwilo trwaj, trwaj jak najdłużej. Na szczęście nikomu nie przychodziło do głowy, żeby ich wewnętrzny płomień gasić, więc nikt nie gasił. I dobrze, jak sądzę, ale jak często powtarzam mogę się mylić. W powrotnej drodze zatrzymali się w wielogwiazdkowej i drogiej restauracji „Pod rekinem z powyłamanymi zębami”. Oboje musieli mieć chyba fantastyczną przemianę materii, bo wcale nie musieli pilnować się z dietetycznością dań, a zatem się nie pilnowali. Gdzieś w kącie sali rozparli się wygodnie na rozłożystych, wiklinowych fotelach za dużym stołem. Bez najmniejszych problemów mogli zamówić pierwsze i drugie danie, a potem desery. Nawet gdy jedli całkiem sporo, ze smakiem, a nawet łapczywie, czy łakomie sprawiali wrażenie jakiejś nietutejszej lekkości. Już nie pamiętam tematu ich rozmów z tamtej chwili, ale nie były one zbyt zobowiązujące i dojmowała lekkość, smak, swoboda, radość i zadowolenie z momentów. Na całe szczęście jej influencerce nie przyszło do głowy robić zdjęć telefonem komputerowym tych smakowitych talerzy, zresztą pełnych najróżniejszych przysmaków. Nie musieli się również kłócić o przekonania wegetariańskie, albowiem zdaje się oboje nie widzieli większych kłopotów, czy konfliktów światopoglądowych w jedzeniu mięsa kilku rodzajów. Podczas życia w dostatku materialnym nie mieli najmniejszych powodów, aby spierać się kto zapłaci rachunek, a więc się nie pokłócili. Może – dla zdrowej odmiany – tym razem ona zapłaciła rachunek wcale nie najmniejszych rozmiarów? Narrator tego opowiadania nie ma ochoty zaglądać w tę parę głębiej, wnikać jakoś nieprzeciętnie, doszukując się w nich niejako na siłę całej plejady wątpliwości i ograniczeń. Przygląda się im z przymrużonymi oczami i niech tak już zostanie. Żyli tamtymi chwilami, co było w nich widać, a - jak wspomniałem - najróżniejsi bogowie i bożkowie (ach, odwieczny, ziemski politeizm) im sprzyjali, bo z drugiej strony dlaczego mieliby nie sprzyjać?1 punkt
-
Te korony prawdziwych drzew to w dawnym, letnim kinie Jutrzenka na warszawskim Powiślu. Jako dzieciak oglądałem wiele filmów przez dziury w płocie, potem z kocykiem i dziewczyną obok na ławce. Był nastrój:).1 punkt
-
1 punkt
-
- dla Siostry - Drogi Olegu, odebrałam twoje telepatyczne zaproszenie - uśmiechnęła się Soa, wchodząc do komnaty. - I przyznam ci od razu, że zadziwiłeś mnie po raz kolejny. Spodziewałam się raczej zaproszenia przez dworzanina-posłańca. A tu proszę! Telepatyczny przekaz! Najpierw wiązanka niebieskich róż, a potem... - Zatem ogromnie mi miło, że udało mi się ciebie zadziwić - Oleg odwzajemnił uśmiech, odsunąwszy krzesło i wstawszy, gdy tylko Soa zaczęła otwierać drzwi. - Chociaż co innego było - a właściwie wciąż jest - moim zamiarem. Mam dla ciebie małą przedślubną niespodziankę - uśmiechnął się ponownie - i chcę zaprosić cię na spacer. Oprócz pokazania ci czegoś - zakończył. - Ogromnie mi miło - powtórzyła Soa, dygając wdzięcznie. - Pokazuj zatem tę niespodziankę - zachęciła. - Pierwszą jest ten oto drobiazg - Oleg podszedł do stojącego kilka kroków odeń ogromnego biurka, po czym schylił się lekko, otworzył znajdujące się z prawej strony pod blatem drzwiczki i wysunął trochę górną szufladę. - Słyszałem od twojego Mistrza, że lubisz takie rzeczy... więc proszę - uśmiechnął się, wyciągając ku niej otwartą dłoń z postawionym na niej małym, metalowym etui. - Jezus czasami stanowczo za dużo mówi - roześmiała się Soa. - Ale tylko czasami. Żartowałam - dodała dla pewności widząc, że Oleg zachował ten sam spokojny wyraz twarzy. - Wiem, droga Soo - uśmiech i słowa były równie spokojne. - Ale to dopiero pierwsza niespodzianka. Jako że uprzednio wspomniana składa się z trzech mniejszych. Drugą jest ta butelczyna, na którą, jak widzę, zwróciłaś od razu uwagę - Oleg podążył swoją myślą za myślą Soi i spojrzeniem za jej spojrzeniem. - Skoro to likier z daktyli - Soa przetłumaczyła napis z etykiety - mm, dwudziestodwuprocentowy. O, proszę, proszę: wyrób tunezyjski. Czyli to prezent od Mila, jak widzę. Jezus wspominał mi, że był tam razem z Bellą. - Tak - przyznał Oleg. - I oboje pamiętali o tobie - sięgnął po odstawioną butelkę i nalał do oczekującej - przecież tak należy to ująć - szklanki. Do jednej trzeciej wysokości naczynia. - Chcemy spróbować? - zapytał, podążywszy za kolejną Soomyślą. - Chcemy - w odpowiedzi na zachętę Oleg sięgnął po drugą, stojącą obok szklankę. - W takim razie wypijmy - uniósł ją w toastowym geście, przelawszy z butelki dokładnie tę samą ilość likieru. - Jakie słodkie - Soa upiła łyk. - Nic dziwnego, przecież to z daktyli - przełknęła kolejny. - Przyznam, że mi też smakuje - powiedział narzeczony Soi. - Słodki i delikatny. Jak owoce, stanowiące podstawę destylatu - dodał. - Prezent prezentem - zaczęła pytanie Soa - ale jak to się stało, że owe dwie rzeczy tu trafiły? Mój drogi, chyba nie chcesz powiedzieć, że teleportowałeś się do Tunezji beze mnie? - uniosła lekko brwi. - Ależ co ty - Oleg odwzajemnił starannie odmierzoną bezpośredniość. - Twój Mistrz uczynił nam tę grzeczność, przesyłając mi je tu, do komnaty. Po uprzedniej telepatycznej rozmowie - uzupełnił wiadomość. - A trzecia część niespodzianki? - Soa zostawiła w szklance odrobinę na czwarty łyk. - Leży tam, na przykątnym stoliku - zapytany ujął Soę pod ramię, odstawiwszy opróżnioną szklankę. - I mam nadzieję, że i ta znajdzie twoje uznanie. Soa zaniemówiła, podszedłszy i zobaczywszy... Cdn. Voorhout, 2. Lipca 20231 punkt
-
@poezja.tanczy o tak nauka przez sen, a są tacy co w trakcie snu najlepiej się modlą ("niech Cię nawet sen nasz chwali") pozdrawiam1 punkt
-
@Rafael Marius Ciekawe rzeczy piszesz. Potrzebuję więcej czasu, żeby sobie to przeanalizować, bo tego rodzaju tematy zawsze mnie interesowały. Ludzka psychika jest bardzo delikatna i bardzo skomplikowana a przez to fascynująca. @violetta ach, a ja zawsze życie tak bardzo na serio traktuję. Choć z wiekiem uczę się też odpuszczać i żyć chwilą :)1 punkt
-
1 punkt
-
Przechodzą. Przeszli. Ale ilekroć… Ilekroć jeszcze… I przechodzą wciąż przez zwielokrotnione gorączką niewyobrażalnie ostre warstwy sennego koszmaru. Te widma przemieszczają się w czasie. Wychodzą z przeszłości. Przechodzą przez teraźniejszość cieniem. I wchodzą w przyszłość, niknąc w zamykającej się za nimi ścianie. Siedzę w głębokim fotelu wpatrzony w srebrny na podłodze prostokąt. Księżycowe piksele mnożą się i dzielą. Mżą jakimś dziwnym blaskiem odbitym od nie wiadomo czego. Ktoś wciąż dzwoni, kiedy nie zdzwoni nikt. Podnoszę słuchawkę telefonu i słyszę piskliwy szum, jakieś odległe, dźwiękowe halucynacje podobne do szeptów i gwizdów. Zaiste, ktoś coś mówi. Ktoś coś przekazuje z przeszłości w nader zawoalowany sposób. Żeby tylko mógł się wyrażać jaśniej… Jaśniej… Moje skronie płoną od nadmiaru ciśnienia, od natłoku wizji. Wszystko płonie i drży na krawędziach milczących przedmiotów. Wszędzie kamienne twarze, obojętne spojrzenia. Okryte zakurzoną folią rzeźby, popiersia… Mijam pootwierane na oścież, bądź lekko uchylone drzwi w długim i mrocznym korytarzu w blasku pełni. Pomieszczenia, sale, pracownie, klasy… W ich wnętrzu zarysy regałów, laboratoryjnych stołów, tablic, plansz, poskręcanych pod dziwnym kątem zabiegowych foteli… I zwoje kabli, gruz, potłuczone szkło, szary pył… Mdląca mieszanina jakichś starych chemicznych odczynników miesza się z odorem śmierci. W szklanych gablotach medyczne eksponaty. Ludzkie, nie-ludzkie ze śladami straszliwych chorób. W mroku jakieś światło. Migocząca jarzeniówka wydaje ciche brzęczenie. Ktoś tu był. Na ścianach tak jakby rozmazane ślady krwi. Pod sufitem plątanina żeliwnych rur rozszerza się lejowato jak ramiona szeroko rozwarte jak grób. Ktoś tu był… Na chromowanym stole wśród chirurgicznych narzędzi — wyszczerbiony stołowy nóż. Coś się na mnie patrzy. Coś mnie obserwuje. Wiem. Czuję to aż nazbyt po lodowatych na plecach dreszczach. Na blacie stołu wyskrobane: nie ma miłości! Tak, miłość została tu zaszlachtowana jak świnia w strugach tryskającej krwi. Brunatne plamy. Wszędzie brunatne plamy… A corpus delicti? Gdzie jest corpus delicti? Ach, wyszczerbiony, stołowy nóż z drewnianą, wytartą od wielokrotnych powtórzeń rękojeścią. Jej ręce… Spójrzcie na jej ręce! Jej sukienka upstrzona czerwonymi plamami. Jej chrapliwy oddech mięsożercy. Szybki oddech… I odwrócone białkami oczy jak w ekstazie dokonywanego mordu! Wszędzie oczy, oczy… Twarze zdumione potęgą śmierci. Śmiertelne spojrzenia tak jak u mojej umierającej matki. Zdziwione tym otwierającym się mrokiem tajemnicy. I wszystko pokryte kurzem. Grubą warstwą kurzu i zapomnienia. Zatem pełznę w świetle jarzeniówki. Stąpam na czworakach i grzebię… Grzebię w rupieciach, gruzie. Otwieram szafki, odsuwam szuflady… Co znajduję? Okruchy przeszłości, pozostałości, artefakty dawno minionych epok. Z zakurzonych okładek wysypują się zdjęcia, zapisane pozdrowieniami pocztówki. Stare zdjęcia, stare zdjęcia… Wszystko stare, zmurszałe, pokryte zapleśniałym grzybem… Wiele, wiele liter, pourywanych zdań, poprzecieranych, zaplamionych tekstów… Ktoś tu kogoś kochał i przelewał całe swoje serce na papier. Ktoś tu kogoś kochał… Sięgam, macam rozedrganą dłonią… Szukam… Szukam wciąż… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-02)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
historia jest tylko historią czy ktoś wyciąga z niej wnioski znów idzie wojna za wojną a świat o kasę się troszczy :)1 punkt
-
1 punkt
-
Bez ciebie jestem zagubiony Jak dziecko we mgle I ginę tak szybko W niewyraźnym tle Nie mogąc doznać Uczucia spełnienia Bo umieram tak jak ty I wszystkie marzenia Uchwycone na pętli czasu1 punkt
-
Mnie tak trochę skojarzyło się z przysłowiem: Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry :) ale to zapewne ślepy zaułek:) Pozdrawiam.1 punkt
-
@Waldemar_Talar_Talar dziękuję za słowo. Pozdrawiam i zdrówka życzę. @Rafael Marius racja. Miłego. @jaguar wiem, wiem, aż strach myśleć. Dzięki za wgląd. Pozdro.1 punkt
-
Tajemnicze są legendarne białe damy, Owiane przez wieki licznymi legendami, Przez badaczy latami skrzętnie spisywanymi, Dla rozbudzania kolejnych pokoleń wyobraźni… Tajemnicze są młodych studentek uśmiechy, Skrywające liczne dziewczęce sekrety, Niekiedy wyszeptywane wieczorami do uszu ukochanych, Niekiedy tlące się jedynie w serc głębi… Gdy niejedna młoda studentka, Do egzaminów uczyła się po nocach, Wyzerowując puszkę kolejnego ,,energetyka”, Dla lepszego myśli pobudzenia, Niejedna zwiewna biała dama, Tańczyła ciemną nocą na czarnych nieba firanach, W blasku tajemniczej pełni księżyca, Gdy na zamkowych zegarach północ wybiła… Wybijały północ starych zegarów wskazówki, Budząc z snu głębokiego zaklęte białe damy, Snujące się odtąd w mroku korytarzy zamkowych, Blaskiem księżyca jedynie niekiedy rozświetlonych… Wybijały północ starych zegarów wskazówki, Przybliżając nieubłagalnie czas letnich sesji, Rozniecając w sercach młodych studentek obawy, Długimi wykazami lektur obowiązkowych… Snujące się smętnie białe damy, Przenikając w blasku piorunów przez zamkowe mury, Strzegły średniowiecznych zamków tajemnic, Piórem kronikarzy nigdy nie spisanych… Młode pilne studentki Historii, Wertując po nocach kilkusetstronicowe podręczniki, Dotykały niezgłębionych tajemnic przeszłości, Przez upływ czasu zaklętych… Niejedna zwiewna biała dama, Snuła się nocami po zamkowych krużgankach, Na mury starego zamku nie rzucając cienia, Niewidzialną pozostając w blasku pełni księżyca… Niejedna młoda studentka, Rozczytując się zapamiętale w kolejnych rozdziałach, Wędrując swym umysłem po Historii kartach, W oceanie przeszłości się zatapiała… I zaklęte słowami Czasu białe damy, Swymi zwiewnymi białymi sukniami, Przenikały o północy przez zamkowe mury, Do nieznanych historykom komnat tajemnych. A przeglądając się o północy w złoconych kielichach, Ukrytych po dziś dzień w sekretnych komnatach, Nie mogąc dojrzeć w nich swego oblicza, W niezgłębioną popadały rozpacz… I niejedna młoda studentka Historii, Zawędrowawszy swym rozumem w dziejów meandry, Nie mogąc dostatecznie ich zgłębić, Plącząc się w gąszczu tez wszelakich, Popadała w końcu kiedyś w zwątpienie, Zmieszane z dojmującym, tłumiącym zapał zniechęceniem, Rozrzucając gniewnie podręczników stertę, Zastanawiając się, czy zmienić studiów kierunek… Omiatając swym gniewnym martwym spojrzeniem, Zamkowych ruin kąty pajęczynami zasnute, Przeklinały swego pośmiertnego istnienia tajemnicę, Wyjące po nocach duchy nieszczęśliwe… Nie mogąc sobie poradzić z ogromem materiałów, Niezbędnych dla korzystnego zaliczenia egzaminów, Nie stroniły od nieprzystojących damom bluzgów, Studentki pod brzemieniem najrozliczniejszych trudów… I strzegą zaklętych skarbów w zamkach ukrytych, Zazdrosne wciąż o nie nocne zjawy, Niekiedy straszne łaknące krwi upiory, Niekiedy niewinne białe damy… I strzeże wciąż swych tajemnic Historia, O sekrety przeszłości tak bardzo zazdrosna, Niekiedy tylko uchylająca rzeczonych rąbka, W prowadzonych na terenach średniowiecznych zamków wykopaliskach… Niesłyszalny szept białej damy, Do współczesnych wniebogłosy krzyczy, Iż w każdej legendzie tkwi Ziarno prawdy, Czekające by z gleby niepamięci je wydobyć… Głód wiedzy studentek Historii, Niezgłębiony niczym całego świata kaniony, Szeptem przeszłości w dusz głębiach zrodzony, Zdolnym jest najpotężniejsze góry przenosić… Wraz z pierwszymi wschodzącego słońca promykami, Zasypiały snem kamiennym legendarne białe damy, Niknąc nagle z dziedzińców zamkowych, Blaskiem wschodzącego słońca z wolna otulonych… Wraz z pierwszymi wschodzącego słońca promykami, Rozwierały swe powieki studentki Historii, Przecierając z wolna zamglone snem oczy, W sądne dni egzaminów semestralnych… Rozniecające wyobraźnię o białych damach legendy, Przetrwały w wielopokoleniowej ludu pamięci, Szepcząc do nas wciąż z wieków głębi, Zapatrzonych w siebie i do bólu współczesnych… Radujące serca z Historii piątki, Zagnieździły się z rubrykach indeksów niczym w gniazdach ptaki, Rozniecając młodych studentek tajemnicze uśmiechy, Gdy letnimi wieczorami wychodziły z budynków uczelni… - Wiersz ten dedykuję wszystkim studentkom Historii przystępującym do egzaminów w letnich sesjach egzaminacyjnych. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 00011 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@andrew Słowa opisujące silną wiarę... Jednak zatrzymują i przekonuja mnie te mniej wygórowane i "utarte". Pozwól, że wyróżnię je: nie jestem na ziemi z przypadku (...) moje życie to nie Iluzja układanka atomów moje ciało jest mieszkaniem duszy (...) to ona mnie prowadzi do Ciebie (...) na mojej drodze pełnej upadków bywałem daleko od Ciebie ale nigdy nie zwątpiłem (...) Skierowane ku Bogu osobiste zapewnenia i podziękowania wynikają według mnie z tych fragmentów, "budzą" się samoczynnie i w domyśle. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@iwonaroma Jak to mama, niewiele jej trzeba I takie proste gesty mają sens Takie momenty się wspomina1 punkt
-
@Ewelina Myślę, iż w tym wierszu jak i w wielu innych, które napisałaś jest mowa o utracie pewnego ideału, który opisałem w moim ostatnim wierszu Wystarczy że jesteś https://poezja.org/forum/utwor/220240-wystarczy-że-jesteś/#comments Małe dzieci akceptują się bezwarunkowo. Wezmą do zabawy każdego, nie pytając skąd przyszedł. A dorośli chowają się z wachlarzem często pozornych zalet i wymagają od innych jeszcze większych. Gdy ktoś nie ma modnej zabawki nie chcą go więcej znać. A do pary starczy...1 punkt
-
1 punkt
-
W skrzynce na listy Znowu leży zaproszenie Piękne pismo Szczyt kaligrafii Zachęca Spacer po tym samym gaju Już usychają pierwsze gałęzie Jesienno-zimowy klimat Huczne zabawy w jednym kącie statku Niezapomniane romanse w kajucie Ostatnie spojrzenia w bezkres oceanu Wymiana spojrzeń z księżycem Mroźne wdechy Namiętne wydechy Dziś powolutku płynie czas Wystroiłam się pięknie Na wieczorny bal Zajrzę głęboko W niejedną parę oczu Nasze dusze znowu się musną Ukradkiem Kolejna gałąź upadnie W zielonym gaju1 punkt
-
1 punkt
-
Wydaje mi się, że najczęściej jest ona pretekstem do mówienia o sobie, więc może taki jest jej cel? ;)1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne