Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 25.06.2023 w Odpowiedzi
-
plecami do siebie niewybredni zajadamy głód (każdy swój) by nie mówić o tym co piszczy lecz kto jest kim pozaustrojowo widzę w sobie zwierzę zredukuj mnie do resztek człowieka zmarnuj żywcem skóra jest jak pochodnia dotknij a spłoniesz7 punktów
-
Światowej sławy malarz z Canberry, gdy wena gasła raczył się sherry. W kielichu trzymał pędzelki, a sherry pijał z manierki, więc prędko popadł w skrajny manieryzm.5 punktów
-
jakbyśmy nie potrafili chodzić biegniemy a nogi nasze coraz dalej od głowy biegniemy od posiadania wszystkiego po nic5 punktów
-
Człowiek buja buja się po świecie zakocha się lub zabuja pośród plag i blag rozmaitych Naraz rośnie w lata wzrasta w cztery kąty wybijają wielorazowe przyzwyczajenia są zawody, ale poniekąd dociera I zdarzy się człowiekowi który naprzygląda się poezji że w jego urodziny gdzieś pod Chopinem gdzieś obok kogoś pośród zieleni w głupstwie metaforycznych wydarzeń prostotą przymrużeń oka... jego imię mickiewiczowsko zabrzmi: czterdzieści cztery (44) ;) Warszawa – Stegny, 25.06.2023r.5 punktów
-
ten wiersz to ten wiersz to nie słowo tekst ani myśl czy obraz nie jest on też wyrazem uczuć ani brakiem takowych bo nie jest płaczem obojętnością śmiechem ani najmniejszym wyrazem wewnętrznych sprzeczności powiem ci że nie jest on walką ni biernym spokojem wypełniającym po brzegi w ogóle nie jest trzeźwością chłodno oceniającą fakty nie jest też butelką wina stołem ani żadną rzeczą i nie jest wierszem absolutnie jestem tego pewny chyba jest tym czego nie jestem pewny nie to niedokładnie wiesz czym on jest? on jest po prostu p o m i ę d z y5 punktów
-
przy tobie kochany drżę śpiewam płaczę świtam gdy zasypiasz obok jestem oddechem własnego życia otworzyłeś mnie na wszystko każdy dzień składam ze wzruszeń pokwitam4 punkty
-
Spójrz Wszędzie złowrogie spojrzenia, Potrzask. Znienacka zmieniam stan skupienia I krąże po najmniejszej linii upioru- Homeostaza. To nad nią pracowałam wiele lat. Grzywa uczesana starannie, Myśli troche mniej. Rozczochrana- więc to taka własnie jestem. Nie jestem liczbą pierwszą, Pierwiastkiem z siedmiu miliardów także. W twoich ślepiach ginę, Stojąc na baczność Zamykam się w ramy. I stoję w klatce, W kajdanach przeszłości Czekam na osąd gapiów. Jestem wolna.4 punkty
-
Nie było mnie na plaży w Mielnie, na Tęczowym Moście w Tokio i na Zanzibarze. Ale to nic. Grunt, że w końcu dotarłem do siebie. ze słonecznym pozdrowieniem dziadek4 punkty
-
wieczór niespokojny w towarzystwie uniesionych słów ze zbliżającą się niewyspaną nocą mieszają w pewności obranych celów przyświecając złu zwątpienia w strachu się złocą rano jak zawsze zjedzmy wspólnie śniadanie drobnymi gestami potwierdzę ci swoje oddanie tylko tyle z okna odwiedzą nas promienie słońca a na twojej buzi zagości uśmiechająca się postać aż tyle4 punkty
-
W bezchmurną letnią północ, Promienie Księżyca świeciły Przez otwarte okno w salonie I od rosy pienne róże lśniły. Usiadłam w cichym zachwycie; Wiatr miękko rozwiał mi włosy; Powiedział jak pięknie śpi ziemia, I jak są wspaniałe niebiosy. Nie trzeba mi jego oddechu By wzbudzić te myśli we mnie; Lecz nadal szeptał cicho, - Jakież te lasy są ciemne! - Gęste liście w mym szmerze Szeleszczą jak we śnie, A głosów ich miriady Jednym w duchu zdają się. - Rzekłam, - Idź, śpiewaku miły, Twój zalotny głos jest ładny, Lecz nie myśl, że swą muzyką Mych myśli dotknąć władny. - - Baw się pachnącym kwieciem, Gałęzi giętkich kołysaniem I zostaw me ludzkie uczucia W ich naturalnym stanie. - Wędrowiec na to nie zważał: Całował mnie teraz powoli: - Och, chodźże! - westchnął słodko; - Będziesz moja wbrew swej woli. - - Czyż nie od dziecka się znamy? Czy długo nie kochałem cię? Tak długo jak ty, tę smutną noc, W której ciszy ma pieśń budzi się. - - A gdy twe serce spocznie Pod kościelnej nawy kamieniem, Ja będę miał czas na żałobę, A ty na osamotnienie. - Pomyślałem, że czas przetłumaczyć kobiecy wiersz, bo ileż można tych Williamów. Coś takiego lekkiego, o różach, księżycu, wietrze. No, to trafiłem... Ale cóż, Emily napisała "Wichrowe Wzgórza" i odeszła w tę smutną noc w wieku 30 lat - na gruźlicę. I Emily (1846): In summer’s mellow midnight, A cloudless moon shone through Our open parlour window, And rose-trees wet with dew. I sat in silent musing; The soft wind waved my hair; It told me heaven was glorious, And sleeping earth was fair. I needed not its breathing To bring such thoughts to me; But still it whispered lowly, ‘How dark the woods would be! ’The thick leaves in my murmur Are rustling like a dream, And all their myriad voices Instinct with spirit seem.' I said, ‘Go, gentle singer, Thy wooing voice is kind: But do not think its music Has power to reach my mind. ’Play with the scented flower, The young tree’s supple bough, And leave my human feelings In their own course to flow.' The wanderer would not heed me: Its kiss grew warmer still: ‘Oh Come!’ it sighed so sweetly; 'I’ll win thee ‘gainst thy will. ’Were we not friends from childhood? Have I not loved thee long? As long as thou, the solemn night, Whose silence wakes my song. ‘And when thy heart is resting Beneath the church—aisle stone, I shall have time for mourning, And thou for being alone.’4 punkty
-
@Waldemar_Talar_Talar @Kwiatuszek @kwintesencja @poezja.tanczy @Stary_Kredens @duszka Wszystkim serdecznie dziękuję za czytanie :) Udanej niedzieli :)4 punkty
-
I. Złote moskiewskiego Kremla kopuły, Otuliła tajemnicza czerń nocy, Gdy odwrócił się bieg straszliwej wojny, Rozniecając zarzewia setek nowych scenariuszy, Gdy latami korupcji wewnętrznie wyniszczona, Bezkarnością oligarchów dotkliwie upodlona, Na oczach milionów militarnie upada Rosja, Wieloletnimi wojnami do szczętu wykrwawiona, W srogich górach Czeczeni, Na rozległych stepach Ukrainy, Gdzie krew rosyjska płynęła strumieniami, Z okrutnych rozkazów generałów bezwzględnych, Gdzie śmierć straszliwe zbierała swe żniwa, Przetrzebiając niedozbrojone armie Putina, Zabierając ze sobą młodych żołnierzy życia, Unoszone kościstą dłonią z doczesnego świata… II. O złote moskiewskiego Kremla kopuły, Rozbijają się nocnej wichury podmuchy, A za murami dyktator stary, Nie może zebrać rozproszonych swych myśli, O niepowodzenia w straszliwej wojnie obwiniając, Generalnego sztabu szefostwo, W nieludzkiej swej nienawiści się miotając, Na podwładnych wściekłość swą odreagowując, Gdy odwróciła się losu karta, A wspomnieniem pozostało marzenie o zdobyciu Kijowa, Gdy realnie dziś zagrożoną jest Moskwa, Przez kolejnych buntów zarzewia, Gdy straszliwe widma wojen domowych, Wywiedzione podejrzliwością bezwzględnego dyktatora z mroków dziejowych, O północy do okien Kremla załomotały, Wraz z spływającymi z naczelnego dowództwa meldunkami… III. O złote moskiewskiego Kremla kopuły, Rozbijają się ulewnych deszczy strugi, A za murami dyktator stary, Drży przerażony rozwojem wojennych scenariuszy, Mimo iż postsowiecka propaganda, Mózgi Rosjan latami skutecznie wyprała, Wciąż niepewny swojego bezpieczeństwa, Wciąż zmuszony ukrywać się w przeciwatomowych bunkrach… Drżąc przed swym własnym narodem, Podświadomie otulony w trwogę, Niczym niegdyś sowieckich łagrów więźniowie, Dnia każdego obawiając się o swe życie, Na wielkich carów rozległej ziemi, Wciąż swego losu niepewny, Wciąż zamachu stanu się obawiający, Egzekutorów skrytobójców na siebie nasłanych… IV. W złote moskiewskiego Kremla kopuły, Wtopią się niebawem wschodzącego słońca promyki, Gdy do upodlonego narodu duszy, Przemówi z głębi wieków cichutki szept nadziei, Gdy stary dyktator zostanie obalony, Na fali rozbudzonych nastrojów społecznych, W wyniku globalnej polityki meandrów zawiłych, Zagranicznych wywiadów działań zakulisowych, Odetchną z ulgą rosyjskie rodziny, Od ubóstwa, beznadziei, biedy, Młodzi Rosjanie powrócą z wojny, Przymusowo niegdyś do wojska wcieleni, W wyniku wielkich światowych geopolitycznych zawirowań, Odrodzi się niezwyciężona wielkomocarstwowa Polska, Z jedną z najnowocześniejszych armii świata, Przez skutecznych polityków roztropnie zarządzana... - Wiersz opublikowany w Internecie w nocy z 24 na 25 czerwca. --------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 00013 punkty
-
Tajemny wąwóz w nonsensu cieniu nie czeka wcale marszu światłego niejasność kocha w półmroku z dala odkrywców prawdy nie chce być niebem Wątpliwa strefa szuka szczeliny gdzieś między zerem a boskim jeden w kapliczce zgniła nieodwiedzana sławna figura dająca wiedzę Na dróg rozstaju tkwi zagubiony drogowskaz celu swego niepewien chcesz znać kierunek zapytaj wiatru może zagwiżdże odwieczne nie wiem3 punkty
-
przepełniona jestem cudzymi historiami w jedwabiu słów ściegiem wąskim zapisanych - lecę do majaczących chmur wysoko do przestrzeni otwartej między mną i nimi - bohaterami ze snów - wyobraźnią znaczonych rozproszona jestem cudzymi bajkami... wznoszę się wznoszę z życiem złamanym na pół w nieznane nierzeczywiste miejsca od nowa wciąż... wtapiam się w litery i znaki wtulam się w ich subtelny ruch3 punkty
-
przecięłam drogę pech - nie zdążył dziwną miał minę okrąąąągłe oczy podrapał się za uchem i tyle na jego chwilę3 punkty
-
Z cyklu Śpiewnik pielgrzyma Na sto czterdzieści dwa Patrzę na swoją twarz W lustrze, dobrze go znasz Pokazuje to co chce Pokazuje że upływa czas Dyskutować dziś z nim chce Powiedzieć mu, że to co złe Pokazuje jako dobre, zaś To co chciałbym ma daleko gdzieś Nie liczy się ze mną wcale Rozmawiać też nie chce, ale Mam na niego sposób jeden Nie, nie rozbijać bo to lat chudych siedem Ale odwrócić wzrok i nie patrzeć Robić swoje i wrażenie słabe zatrzeć Człowiek w lustrze ciągle się zmienia Człowiek bez lustra chęć ma do istnienia Jestem człowiekiem co w lustro nie patrzy Jestem człowiekiem co wie że po dwa jest trzy Lustro przejrzało fortel mój mały I teraz nic tylko wlepia we mnie swe gały Mówi, zerknij, popatrz chwilunie Zobacz sam siebie zanim deszcz lunie Nie gadam z tymi, mu odpowiadam Co w krzywym zwierciadle pokazują świat Robię swoje i chromole Co o mnie myślisz przy suto zastawionym stole Jestem człowiekiem co w lustro nie patrzy Jestem człowiekiem co wie że po dwa jest trzy Lustro się na mnie wręcz obraziło Nic nie pokaże Ci więcej, nie będzie miło Nie zobaczysz siebie, nie zobaczysz świata Nie będziesz wiedział, że upływają lata Nie poznasz prawdy, a prawda jest taka Że bez lustra wart nie jesteś funta kłaka Może tak, może nie Daleko mam, że lustro piekli się Jestem człowiekiem co w lustro nie patrzy Jestem człowiekiem co wie że po dwa jest trzy Jestem człowiekiem co w lustro nie patrzy Jestem człowiekiem co wie że po dwa jest trzy //Marcin z Frysztaka3 punkty
-
pachnące rumiankiem lato rozkłada wachlarze doznań oblepia makowym rumieńcem bladoróżowe policzki ospały świt waha się miękko zakotwiczony w objęciach nocy przyczajona u progu twoich kolan czekam dzień w ciemności dojrzewa nagłym blaskiem spada na czerwone płatki lekko otwarte pąki uchylone piersi ręce masz twarde nieznoszące oporu pocałunki gwałtowne jak czerwcowa burza miękniesz w uścisku moich dłoni kruszysz się rozsypujesz ziarenko po ziarenku przelewa się między palcami czas mierzony częstotliwością westchnień płonie horyzont jaskółko wysokich lotów sprowadź deszcz3 punkty
-
Poszedł Idzi raz do lasu, wyszedł wcześnie, szedł zawczasu, chciał odnaleźć w nim Sylwestra, który w lesie ciemnym mieszkał. Szukał długo, bezowocnie, więc pomyślał, że odpocznie, a gdy przysiadł w beznadziei, znalazł Sylwek go w tej kniei. - Co tu robisz w głuchym lesie? Gdzie cię, Idzi, licho niesie? - Już ty na mnie tak nie fukaj, bo ja ciebie właśnie szukam. Finansowe mam kłopoty. Pożycz Sylwek mi sto złotych. - Nie mam tutaj nic złotego - odrzekł Sylwek do Idziego, Ino zioła, grzyby, szmaty... Do Małgośki idź na swaty. Jest bogata, mówią wszyscy, pewnie stówkę ci pożyczy. Idzie Idzi i nie kwęka, takie iście, to nie męka. Stanął u drzwi pięknej chaty, lecz nie było Małgorzaty. Na drzwiach tylko złota kłódka, więc pogrążył się we smutkach. Gosia przed nim jest zamknięta, tak to sobie zapamiętał. Niedaleko, za zakrętem, mieszkał pewien Inocenty, więc do niego szybko poszedł, może sąsiad go wspomoże... - Pożycz grosza Inocenty. - Grosa ni mom, ino centy. Mom do tego taki zwycoj, ze nicego nie pozycom, ale ze nie jestem gupi, mogę cóś od ciebie kupić. Drapał Idzi się po głowie, na pokrętną tę odpowiedź, lecz pomyślał: "Nie ma rady, trza dogadać się z sąsiadem". Tak mu się skończyła bieda, chociaż musiał kozę sprzedać. O nic więcej już nie prosił i wysoko głowę nosił. Jego problem rozwiązano: brakowało mu na siano.3 punkty
-
,, Dla Ciebie bowiem znoszę urąganie,, Psalm 69 ziemia się zawstydza Panie gdy urągają złorzeczą Tobie a my nie my niezmiennie wierzymy w Ciebie nie wstydzimy się nie chowamy nie odwracamy zawsze stajemy przy Tobie pokazałeś że jesteś ponad tymi którzy błądzą nie lękamy się Jezu ufamy Tobie 6.2023 Niedziela, dzień Pański3 punkty
-
Tato ach Tato! zawsze byłeś nie pamiętam świata inaczej niż przez Twój uśmiech i radości inne ach Tato życie mi stworzyłeś - kolorowe na kolanach długo Ci siadałam mój kochany Tato gdy potrzebowałam Ciebie - zawsze byłeś ach Tato kocham Cię i tyle2 punkty
-
W parku na ławeczce dwie pary przysiadły obie przytulone czasem już odgadłym Słów nie słychać liść tylko spojrzał na ich ręce w jednych dłoniach mało w drugich czasu więcej A wiatr westchnął z cicha do samego siebie która z nich piękniejsza doprawdy sam nie wiem2 punkty
-
O, Muzo podsycaj złudzenie Powracam, by znowu się sparzyć Porzucić brzeg kartki i pretekst Ja - sługa chałturze oddany Na chwilę niech kopnie mnie talent Nim z nagła mnie niemoc zamroczy Frazesem ten padół obdarzę Nim passa tworzenia się skończy2 punkty
-
Miłość to nie tylko zgrabne nogi oczy nos usta biust biodra Miłość to prostota w ciele i umyśle umiejąca warzyć słowa Które kochają o każdej porze dnia i nocy - nie tylko na pokaz2 punkty
-
mały uczeń niezrównanego Benito* kuzyn samego diabła piątek to dobry dzień na początek wojny umarli nie odchodzą nękają żywych jeżdżąc na cyrkowych rowerach biała królowa w Zaporożu to szach bez odłamków w ciele najprostsza ruska bierka wszystkim kończy się tlen nie starczy zatrzaśnięta furta ani kufer na wóz ludzkie kości nie dymią palą się jasno *Adolf Hitler jako uczeń Benito Mussoliniego... dalej Putin spadkobierca i współtwórca raszyzmu...2 punkty
-
Niech tak pięknie trwa ta chwila Spędzona przez nas razem I nawet w upalny dzień Niech nie kończy się Gdy potem obydwoje Kochamy się jak we śnie Spragnieni swojego dotyku I tęsknoty za drżącym ciałem Tego właśnie chciałem2 punkty
-
Stworzony został na podobieństwo boże. Patrzy w kosmos i niknie. Wkrótce człowiek i materia stracą ponoć formę.2 punkty
-
Jest taki film "Wielka cisza", opowiadający o życiu w klasztorze La Grande Chartreuse . To jest klasztor kartuzów o surowej regule, tam nie ma luster. Ponoć na projekcji zorganizowanej dla braci, co jakiś czas, któryś z nich pytał, Kto to jest? Reszta wybuchała śmiechem... to był zawsze pytający. Pozdrawiam2 punkty
-
@Klip Manierę miała malarza żona, Poznała kiedyś pewnego barona Co przy reformach lubił frędzelki, Zaś ona wolała duże pędzelki. P.S. Pędzelki przy reformach oczywiście.2 punkty
-
@SomalijaMeandry wielkiej światowej polityki, Nie złamią prostych ludzi poczucia godności, Ni nie odbiorą pięknych snów o przyszłości, Rozniecanych księżycowymi nocami szeptami Świętej Wolności...2 punkty
-
Słońce powoli maluje na horyzoncie nowy dzień. Labirynt miasta się budzi, z ulic ustępuje cień. Zapałka podpala tytoń, który z wolna się tli. Kawa pomaga powieką ciut szerzej się otworzyć. "Czy dziś znów będziesz się bać?" Znów to męczące pytanie "Nie wiem" odpowiadam oschle "Pewnie znów coś złego się stanie". "A będziesz krył głowę w piasek? Zostawiał uszy po sobie? I zgodliwie potakiwał, gdy ktoś się wyżyje na tobie?" "Czy będziesz bierny, potulny tak jak uczyli przez lata? I nie będziesz zawracał dupy, tak jak zawsze prosił tata?" Zaciągam się po raz ostatni Patrzę na linie na niebie "Nie, dzisiaj będzie inaczej" Cholera znów gadam do siebie.2 punkty
-
2 punkty
-
@Rafael Marius tylko dwa :) kotki...jedna już jest staruszką a druga młoda siksa:)1 punkt
-
Ja również. Jestem weganinem, a w kwestii czasu to raczej jestem starszym specjalistą od wskrzeszania go w marzeniach, bo na jawie niestety się nie da. A ile masz kotów?1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Czasem dobrze, a czasem źle, albo gdzieś pośrodku między dobrem i złem w szczelinie niepewności, gdzie paradoksalnie najbezpieczniej. Choć większość ludzi lubi pewność. Albo zero, albo jeden. A prawda leży pośrodku, tylko kto odgadnie, gdzie on jest?1 punkt
-
Czyli mamy podobne doświadczenia z tą różnicą, że Twoja wyjechała znacznie dalej, a zatem o kontakty było trudniej, a nawet gdyby były, to już by to nie była dziewczyna z sąsiedztwa tylko zagraniczna dama z błyskiem wyższości w oczach. Kiedyś Polacy mieli kompleksy wobec osób z zagranicy, ale teraz to już chyba znikło. Ja obecnie nie mam, a wtedy miałem. Dzięki za obecność.1 punkt
-
@Rafael Marius A mnie przypomniałeś moją koleżankę z podstawówki, która niestety wyjechała do Niemiec i skończyło się coś ładnego ://1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym Na początku by chaos :) i na końcu także będzie... ciekawe :) - tak czy tak, entropia rośnie.1 punkt
-
Wszystko, co kocham, jest w moim sercu i w mojej pamięci Widziałem tak wiele miejsc, widziałem tak wiele kolorów życia, mam wiele ciężarów w życiu Słońce, wiatr, deszcz, śnieg, wszystko tam już było, ile jeszcze będzie? Jestem częścią tej ziemi , jestem jej dzieckiem Nauczyłem się żyć , nauczyłem się kochać Kocham życie takie jakie jest, żyję nim i pozwalam żyć innym Lovej . 2023-06-241 punkt
-
Czas poplątane ścieżki wyprostuje, i sam rozsupła się węzeł gordyjski; z kłębka powoli... nić równo się snuje, nim się wysnuje, i będzie po wszystkim. Krajobraz znany, malowany wersem, niejeden szczegół słowem ozdobiony. Z dnia powszedniego dano najważniejsze; udałoby się... coś z niczego zrobić? Przeczekać chwile, co za sprawą losu sprawiają dzisiaj niespodziankę przykrą. Choć zawiłości uniknąć nie sposób, to pewnie z czasem rozpłyną się, znikną.1 punkt
-
1 punkt
-
Wszędzie puste spojrzenia, mętne, nijakie, wpatrzone w błękitne ekrany nuklearnego piekła. Poruszające się nerwowo palce po gładkim lustrze plastiku oczekują w chwilowym bezruchu braw… I otrzymują je w gwałtownej ulewie, w rzęsistym wodospadzie spadającym z niebios nieskończonym szczęściem. I zapatrzone w siebie cukierkowe spojrzenia. Pełno ich tu. I ta potrzeba bezsensownej mieszaniny genów tworząca nie wiadomo, co. Tworząca bardziej jakąś nie dająca się zidentyfikować papkę ciągnącego się istnienia. Przecież i tak to nie ma większego znaczenia. Przed początkiem niczego nie było i było dobrze. Teraz jest. Po, co? Ano, po nic. Bo i tak tego za chwilę nie będzie. Jest. Nie ma. Było, nie będąc wcale. Ale te kręcące oczka, te cukierkowe puste oczka nadających się do rozprzestrzeniania nasienia. I te kręcące oczka, cukierkowe puste oczka nadających się do przyjmowania nasienia… Z którego ma wykiełkować kontynuacja kręcących oczek, cukierkowych pustych oczek, nadających się do rozprzestrzeniania nasienia i kontynuacja kręcących oczek, cukierkowych pustych oczek nadających się do przyjmowania nasienia… Z którego ma wykiełkować kontynuacja kręcących… Rytmiczny stukot kół, skrzypienia, przygasające światło jarzeniówek czy innych neonowych kaskad, które spływają lepkim od cukru sokiem na szare kamienne popiersia. Zalewa je, tworząc swoisty chitynowy pancerz nieprzeniknionej tajemnicy. Za oknami brzemienna nicość, przesuwająca się otchłań hadesu eksplodująca co jakiś czas iskrami elektrycznego spięcia. Wnikanie w mrok, w kołyszącą się bezdenną rozpacz unicestwienia… Nie, to ja się przemieszczam samoistnie i bez niczyjej pomocy. To ja sam przeszywam pustkę, mijając po obu stronach torów czarne prostokąty katakumb, we wnętrzu których coś się porusza w tym swoim absolutnym bezruchu czasu. Zakurzone i martwe od milionów lat, miliardów, od początku istnienia. Choć, to coś tam jest i żyje, ale wcale nie żyjąc. Jest za to, gdzieś pomiędzy i przejawia się wyłącznie w sennej malignie, podczas której podążam do nie wiadomo czego. Po niekończących się labiryntach, fabrycznych halach pełnych porzuconego złomu i cuchnących smarami milczących maszyn. Gdzieś tam jestem… Zatem, gdzie ja jestem? Przede mną stalowe drzwi z brunatnymi pionowymi smugami i napisem: Beware radiation! Being in this place risk of cancer! Na czarnym tle dostrzegam twarz odbitą w szybie. Czyją? Moją? To jakaś twarz monstrualnego cierpienia. Poruszają się jej sine obrzmiałe usta, ale nie słyszę niczego poza piskliwym w uszach szumem rozpędzonej rzeki. Ktoś, coś do mnie wciąż mówi. Kto? Jakaś zaprzepaszczona iluzja, zagubiona nadzieja, przytłoczona niezliczonymi warstwami przeszłego czasu, jakby skamieniałej lawy. Teraz nie mam w zasadzie już nic. Bo i cóż miałbym mieć, kiedy owo nic osiągnęło rozmiary lodowatej pustki nieskończonego wszechświata? Być może, gdzieś tam… Jednak rozbłyski gwiazd świadczą jedynie o umieraniu, o tworzeniu się mgławic, w których rodzi się martwa struktura duszy. Do kogo ja to mówię? Do nikogo. Mimo to jesteś tam? Szumiąca cisza świadczy, że chyba jednak nie ma. A może jednak? Nie. Po stokroć, po tysiąckroć — nie! Ja już niczego nie potrzebuję, poza rozsypującymi się w moich dłoniach resztkami dawnego życia. Albowiem przesypują mi się przez palce pradawne artefakty z dawno minionych epok. Choć słyszę jeszcze echo klekoczących trucheł, które wydają się jeszcze poruszać, choć to przecież tylko ułuda, jakaś fantasmagoria o wskrzeszeniu umarłych, zapomnianych… Gdzieś tam, jakaś postać rozparta w głębokim fotelu. Siedzi w półmroku pokoju, w świetle umierających gwiazd. To, coś jest nieruchome i martwe, martwe tą martwością przedwiecznej samotności. Ogromny księżyc wypełnia sobą podłogę, a raczej środek pustej otchłani. Kładzie się na drewnianej klepce przekrzywionym prostokątem okna. I zalewa sobą leżące na niej zdjęcie, skrawek szczęścia unoszący się jeszcze na powierzchni niczym papierowa łódka puszczona na stawie. Lecz nasączająca się powoli ciężarem ostateczności, który pochłania, ciągnie ją nieubłaganie na samo dno. Wirują w powietrzu drobinki kurzu, ślad po stoczonej walce. I taka cisza panuje wokół, i takie przeogromne milczenie rzeczy. Mówią do mnie wykute w kamieniu postacie, popiersia, głowy (jakże ich wiele!) Mówią, mimo że nie mówią wcale. Wydobywają z siebie jedynie poszum nocnego wiatru, który załamuje się w kącikach ich ust. I mówią, mówią wciąż tak, jak może mówić jedynie kamień. I mówią w swojej potędze mówienia. Mówią bardziej w wyobrażeniu mówienia. Mówią, gdzieś w zaprzepaszczonych snach, w wyimaginowanych widzeniach. Opowiadają dzieje z poszczególnych etapów swojego życia. Opowiadają i milczą. I znowu milczą, opowiadając tkliwie i rzewnie w nikłej poświacie nocy. W tej rozproszonej kwintesencji blasku. Zresztą wszystko tu jest nieruchome i statyczne, choć pełne powietrza. Wszystkie widma o niepewnych, zatartych kształtach nacierają na mnie w bezruchu, zatrzymane w czasie feerie niezliczonych gestów i symboli. To przypomina trochę zwiedzanie nocą muzeum rzeźb przyprószonych srebrnym światłem księżyca. I to trzeszczenie podłogi, i ten nikły zapach woskowej pasty… Długi korytarz, przeogromnie długi… I wszędzie wokół blade oblicza. Obserwują mnie z wysoka obojętne spojrzenia, kiedy przemierzam głuchą otchłań pustki, bez powtarzającego się wciąż echa… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-18)1 punkt
-
1 punkt
-
POOCH IN BOOTS (DUMAS cur) PIES W BUTACH (DUMAS pies*) *not fis nie fis POOCH IN BOOTS PIES W BUTACH "Soyuzmultfilm" presents its own version of "The Three Musketeers" which is attended by the Royal Dogs and the Cardinal's Cats. "Soyuzmultfilm" prezentuje własną wersję "Trzech muszkieterów", w której biorą udział Psy Króla i Koty Kardynała Dog is a mongrel with a droplet of noble blood Maltese dog is the Queen's favourite pet Pies to kundel z kroplą szlachetnej krwi Maltanka to ulubiony piesek królowej There are as well other animals that lived in France and England in the 17th century Oraz inne zwierzęta, które żyły we Francji i Anglii w XVII wieku Drawn by Elvira Maslova as a leading artist and played and sung by Nikolai Karachentsov and Irina Muravyova as the title heroes Narysowane przez Elwirę Masłową jako wiodącą artystkę, grane i śpiewane przez Nikołaja Karaciencowa i Irynę Murawyovą jako wykonawców tytułowych bohaterów d'Artagnyap (Dogtagnan): I am unknown, but upright and straightforward, And if the service, then only to the King, I'm from a province, but I am not dishonest, I love adventures and great things! d'Artagngaw: Ja nieizwiestnyj, zato priamoj i ciestnyj, Uż jeśli służba, to służba korolu, Prowincialnyj, zato princypialnyj, I priklucienija lublu! Piestagnan: Nie jestem sławny, ale bezpośredni i szczery. Jeśli to służba, to służba dla króla, Prowincjonalny, lecz pryncypialny, I kocham przygody! -Pull off immediately, dear Duke, or else people of the Cardinal may see us. -Natychmiast ruszaj, drogi książe, ludzie kardynała mogą nas zobaczyć. -How beautiful you are, my Queen, I love you so much, give me your evidence, if you will, that I haven’t dreamed up what happened between us. -Jak piękna jesteś, moja Królowo. Tak bardzo cię kocham, daj mi dowód, proszę, że mi się nie przyśniło, co się między nami stało. Yesterday our master was angry as a dog. And not in vain! For, I swear by valerian drops, the Cardinal's Cats have begun to play a miserable role at court, allowing those ignoramuses from the Royal kennel to stroke their fur the wrong way, ugh, what shame! -Meow! Revenge! Death and Hell! -You must prove that the Cardinal's Cats lap up their milk not in vain! - What's the news, milady? - The rendezvous took place! Wczoraj nasz pan był wściekły jak pies. I nie na próżno! Bo, przysięgam wam na walerianą, Koty Kardynała zaczęły odgrywać żałosną rolę na królewskim dworze, pozwalając tym ignorantom z królewskiej psiarni następać sobie na odciski [dosł. gładzić sobie przeciw futra]. Fuj! Co za wstyd! -Miau! Zemsta! Śmierć i piekło! - Musicie udowodnić, że Koty Kardynała nie na próżno chłeptają swoje mleko! - Jakie są wieści, milady? - Rendez-vous się odbyło! -Pardon, but I'm in a hurry! -Monsieur, you are not polite! It's immediately obvious that you've come from afar! -From afar? Yet I still have strength to cut your long ears short. - Hey, monsieur, if you hurt the Royal dogs, it is going to end in a good beating for you. -O-la-la! Isn't that said too strong? -This is said by a dog accustomed to meet its enemies breast to breast! -Duh! You'll hardly show your docked tail to anyone. -Monsieur, although I generally fight reluctantly ... - As to you, I'd recommend you not to poke your long nose into my affairs ... -One for all and all for one! -Be so kind! -Przepraszam, ale spieszę się! -Pan nie jest grzeczny! Od razu widać, że przybyłeś z daleka! -Z daleka? Jednak wciąż mam siłę, by obciąć twoje długie uszy. -Chej, panie, jeśli skrzywdzisz królewskie psy, skończy się to dla ciebie niezłym laniem. -O-la-la! Czy to nie za mocne słowa? -To słowa psa, przyzwyczajonego do walki z wrogami pierś w pierś! -Oczywiście, że tak! Prawie nie pokażesz nikomu swojego obciętego ogona. -Panie, chociaż generalnie walczę niechętnie... -Radzę panu nie wtykać swojego długiego nosa w moje sprawy... -Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! -Proszę! -The Cardinal's Cats! -You're in a mousetrap, dogs! And you turn tail and run out of here, I see you for the first time! -So you gonna see me for the last one! Bow-wow! -The dog’s deaths for the dogs! -Meow! Help! -One for all and all for one! -Koty kardynała! -Jesteście w pułapce na myszy, psy! A ty schowaj pazury i uciekaj stąd, widzę cię po raz pierwszy! -Więc zobaczysz mnie na ostatnim! Hau-hau! -Psia śmierć dla psów! -Miau! Pomocy! -Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! -Give me your paw and know that from now on I am your friend -So am I! -And I! -May I know your pedigree? -I'm from Gascogne! -I swear by my tail, we have formed a great company. -Daj łapę i wiedz, że od teraz jestem twoim przyjacielem! -Ja też! -I ja! - Czy mogę poznać twój rodowód? -Jestem z Gaskonii! -Mogę przysiąc na mój ogon, jesteśmy wspaniałym towarzystwem. -If you are going to win her heart, give up that hope! -Why, a thousand dead cats? -This fatso will tell you. -One bowl of good stew is worth hundreds of those pretty little dogs! Ask that handsome guy. -Generally, I'm just temporarily at the royal kennel. My dream is to graze sheep among the alpine meadows and edelweiss. -She is the Queen's favorite lapdog! -Bah! Let her even be the Maltese lapdog of the very King, she will be mine! -Jeśli masz zamiar zdobyć jej serce, porzuć tę nadzieję! -Dlaczego, tysiąc martwych kotów? -Ten grubas ci powie. -Jedna miska dobrego gulaszu jest warta setek tych ślicznych piesków! Zapytaj tego przystojniaka. -Generalnie jestem tylko chwilowo w królewskiej psiarni. Moim marzeniem jest wypas owiec wśród alpejskich łąk i szarotki. -Ona jest ulubionym pieskiem pokojowym królowej! -Nieważne! Niech ona będzie nawet Maltankiej pokojowej samego Króla, będzie moją! Oh, time of mine has come at last Now that I'm here I can trust To gain your love, might be for nothing. I am ambiguous at times: I am a mongrel, it's my minus But I am noble, it's my plus. O, nakoniec nastał tot cias, Kogda ja zdieś i wiżu Was, Jedwa nadiejaś na wzaimnosć. W slepom niewiedeńji tomluś, Ja biesporodien - eto minus, No błagorodien - eto plus. O, w końcu nadeszła ta godzina Kiedy jestem tutaj i cię widzę, Ledwie licząć na wzajemność. Goreję w ślepej ignorancji, Nie jestem czystej krwi - to minus, Jestem szlachetny to plus. For you I'm ready I can bet To fight a dozen of wild cats, To go like a shot into an abyss! I can be sunk and burned to dust. I am not heard, it is my minus. I'm not kicked out, it's my plus. Ja radi waszych głaz gotow, Srazica s diużynoj kotow, Biez kolebanij w biezdnu rinuś. Sgoryiu za was i utopluś, Mienia nie słyszac - eto minus, No i nie goniac - eto plus. Jestem gotowy dla twoich pięknych oczu Walczyć z tuzinem kotów. Bez wahania rzucę się w przepaść. Spłonę dla ciebie i utonę. Nie słyszą mnie - to minus, Lecz mnie nie wyganią - to plus. -Who are you? -The one whose canine [dog's] heart belongs exclusively to you! -Ah, don't come closer, I'm afraid! -Tell me who have offended you, and I will tear him to pieces! -I see you are a noble dog and can be trusted! -Oh, yeah! -The Queen is in trouble! -A thousand dead cats! -The Cardinal sniffed out about the necklace, gifted to the Duke of Buckingham, but tomorrow is to be the ball party, where the Queen should wear it. -I'll even dig it out of ground... -The necklace is already in England! -Well, even in Ivory Coast! Can I count on your love if the necklace is going to be in here tomorrow? -Ah, my friend, nothing is impossible in the world! -Tomorrow all will find out what Gascony dogs are capable of! -Ah, wait, let the smell of the Duke's glove guide you! -Trust my keen scent [nose]! -Kim jesteś? -Ten, którego psie serce należy wyłącznie do ciebie! -Ach, nie podchodź bliżej, boję się! -Powiedz mi, kto cię obraził, a rozerwę go na strzępy! -Widzę, że jesteś szlachetnym psem i można ci zaufać! -To tak! -Królowa ma kłopoty! -Tysiąc martwych kotów! - Kardynał powęszył o naszyjniku, podarowanym książu Buckingham, ale jutro ma być bal, na którym królowa powinna to nosić. -Wydobędę to nawet spod ziemi... -Naszyjnik jest już w Anglii! -Mogłby nawet być na Wybrzeżu Kości Słoniowej! Czy mogę liczyć na twoją miłość, jeśli naszyjnik ma tu być jutro? -Ach, przyjacielu, na świecie nie ma rzeczy niemożliwych! -Jutro dowiecie się do czego zdolne są psy z Gaskonii! -Ach, czekaj, niech poprowadzi cię zapach rękawicy ksiąza! -Zaufaj mojemu znakomitemu węchu! -Messieurs! -Halt! Where are you running to? -We must immediately race to England! -What? Even before our having breakfast? -The Queen is in trouble! -One for all... - ... and all follow me! -Panowie! -Postój! Dokąd biegniesz? -Musimy natychmiast ścigać się do Anglii! -Jak to? Nawet nie jedliśmy jeszcze śniadania! -Królowa ma kłopoty! -Jeden za wszystkich... - ...i wszyscy za mną! -That cannot be allowed to happen, if not my being the Cardinal's favorite cat! -But they're already on their way. -Catch them up! Get them! Take the best of the best cats! -The best of the best lick their wounds! -Take the best of the worst! And bear in mind (lit. wind it over your mustache) it's just a day before the ball party! Hurry up, if you don't want to end your life in the garbage! -Nie można do tego dopuścić, gdybym nie byłem ulubionym kotem Kardynała! -Ale oni już są w drodze. -Dogonić je, złapać ich! Weźcie najlepszych z najlepszych kotów! -Najlepsi z najlepszych liżą rany! -Weźcie najlepszych z najgorszych! I pamiętajcie (dosł. nawijacie to na wąsy) już tylko dzień przed balem! Pospieszcie się, jeśli nie chcecie skończyć życia w śmietniku! Mice have known, fleas have known That the cats do not keep joking And the dogs will know now That their hours are numbered. We keep feeling towards the canine Our intense disliking. As soon as a sign is given, We'll catch all the dogs in minutes. Today the kennel of the dogs We'll turn, my fellas, into soap-works. Znajuc myszy, znajuc blochi, Szto s kotami szutki płochi, Pusć tiepier' uznajuc psy, Szto soćtieny u nich ciasy. My pitajem k etoj braćji Ciuwstwo riezkoj antipaćji, Tolko podan budiec znak, My perełowim wsiech sobak. Prevratim, rebiata, psarniu My siegodnia w mylowarniu. Myszy wiedzą, pchły wiedzą Że z kotami nie ma żartów. Niech teraz psy rownież odkryją, Że ich godziny są policzone. Mamy poczucie intensywnej antypatii Do tego braterstwa. Gdy będzie dany tylko znak, Złapiemy wszystkie psy. Dziś zamieńmy, chłopaki, Ich psiarni w mydlarni. ....... We are the poor lambkins, Nobody shepherds us. We perish like the candles Who'll save us at long last?! Protect us, the poor lil lambkins! Baa-baa! Enjoy the meadow flowers, Enjoy the peaceful flocks, The field mice as the shuttles, Keep scurring back and forth. You won't find the places more splendid! Baa-baa! My bednyje owiećki, Nikto nas nie pasioc. My tajem slowno swiećki, Kto że nas spasioc?! Spasitie nieszszastnych owieciek! Mie-mie! Cwietoćki ługowyje, Mirnyje stada, I myszki polewyje Snujuc tuda-siuda. Nie wstrietisz prielestniej miestieciek. Mie-mie! Jesteśmy biednymi owieczkami, Nikt nas nie wypasa. Spalamy się jak świece, Kto nas uratuje?! Ratujcie biedne owieczki! Bee bee! Polny kwiaty, Spokojne stada, I myszy polne Biegają tu i tam. Nie znajdziesz przyjemniejszych miejsc. Bee bee! -We're followed by so many cats! -Unfortunately, the alive ones! Time is running out, hurry up, friend! I'll hold them up! -Śledzi nas tyle kotów! -Niestety, żywych! Czas ucieka, pospiesz się, przyjacielu! Ja ich tu zatrzymam! -Hey, buddy, buddy, do you happen to know the owner of this glove? -I'll wager a thousand to one, Sir, that none here smells so good! Go find him in the City, Sir! -Hej, kolego, kolego, czy znasz przypadkiem właściciela tej rękawicy? - Stawiam tysiąc do jednego, proszę pana, że nikt tu tak dobrze nie pachnie! Spróbuj w City of London, panie! -Sir... -Quiet, please! One more minute, and I'm going to find it! -Wouldn't you find this glove at the same time? -My method, Sir, enables me to find anyone with a scent. I swear by the roast beef, it's a human! -Oh, so do I! -But you probably don't know, Sir, that meeting him, Sir, is dangerous for dogs! He carries a heavy oak stick! I'm sorry, Sir, my work does not tolerate witnesses. Not every dog ought to know me by sight, Sir! -Then what am I to do, Sir? -Panie... -Proszę o cisze! Jeszcze minuta i to znajdę! -Czy w tym samym czasie pan też znajdzie tę rękawiczkę? -Moja metoda, proszę pana, polega na znalezieniu każdego, kto ma zapach. Przysięgam na pieczoną wołowinę, to człowiek! -Ale również wiem to! -Ale pan chyba nie wie, proszę pana, że spotkanie z nim, proszę pana, jest niebezpieczne dla psów! Ma ciężki dębowy kij! Przepraszam pana, moja praca nie toleruje świadków. Nie każdy pies musi znać mi z widzenia, proszę pana! -Co ja mam robić, proszę pana? -Pardon, monsieur, aren't you by chance familiar with the smell of this glove? -Damn it, this is the best smell ever, the smell of my master! -Oh, merci, monsieur! -Przepraszam, czy monsieur przypadkiem zna zapach tej rękawicy? -Cholera, to najlepszy zapach, którego znam, to zapach mojego pana! -Ach, merci, monsieur! -I've been informed about your case, but I'm afraid, I cannot help you. -The necklace has been lost?! -The owner would never let it lose, but my duty is to guard the property of my owner. -But Sir... -Besides, I have to consider the risks of the political complications. The Tories can take over the Whigs again. -What Tories, what Whigs? I can't have dashed here straight from Paris in vain! -I haven't said that! I'm just explaining my duties to you, but I am not going to limit your rights. Thank you, monsieur! -Do what you should as quick as possible, as I must also do my duty. -Poinformowano mnie o twojej sprawie, ale boję się nie będę w stanie ci pomóc. -Naszejnik zniknął? -Właściciel się z nim nigdy nie rozstaje, ale moim obowiązkiem jest strzec własności właściciela. -Ale panie... -Poza tym muszę liczyć się z ryzykiem komplikacji politycznych. Torysi mogą ponownie zapanować nad wigami. -Jakie torysi, jakie wigowie? Więc pędziłem tu prosto z Paryża na próżno? -Czy ja to powiedziałem? Wyjaśniam Ci moje obowiązki, ale nie ograniczam Twoich praw. -Dziękuję, Monsieur! -A teraz pospiesz się, muszę też wypełnić swój obowiązek! Cats follow their poor fate, and They have to live beneath, on land, While we soar freely in the heavens Right o'er Pas dé Calais [͵pɑ:dəkæʹleı] Właciac koty swoj żalkij żriebij, Proziabaja na ziemle. A my parim swobodno w niebie Nad Pa-de-Kale. Koty ciągną swój nędzny los, Przebywą na ziemi. I szybujemy swobodnie po niebie Nad Pas dé Calais. -Mice... -Right, Sir! Bats are mice, but the flying ones! -If you are mice, then you shouldn't like cats either? -We can't stand them, Sir! That's why we have come rescue you! -Myszy... -Nietoperzy, latający myszy, proszę pana! -Jeśli jesteście myszami, to też nie lubicie kotów? -Nie możemy je znieść, proszę pana! I dlatego jesteśmy tutaj, aby Ci pomóc. And towards the haze of sleepy fog, It's too much for the cats to soar, Upon the feline mob, Our proud flock of glory Looks down from the top, Our proud flock of glory Looks down from the top And slightly gloats a lot. W tumannoj sonnoj mgle Nie po zubam kotam zadacia Gordo wzmyć pod obłaka. Nasz sławnyj rod na sbrod koszacij Smotric swysoka, Nasz sławnyj rod na sbrod koszacij Smotric swysoka, Złoradstwuja slegka. W mglistej sennej mgle, Koty nie potrafią Dumnie szybować pod chmurami. Nasza chwalebna rodzina na motłoch kotów Spogląda się z góry w dół, Nasza chwalebna rodzina na motłoch kotów Spogląda się z góry Lekko złośliwie. -Be not afraid, mademoiselle, I've kept my promise. What about yours? -Not now, the ball party is going to be started, we have to hurry up! -Well, a thousand dead cats, haven't I really deserved at the very least any gratitude? -My friend, you are so impatient, and you are black with earth... -Nie bój się, panienko, dotrzymałem obietnicy. Więc natomiast dotrzymasz obietnicy? -Nie teraz, bal zaraz się zacznie, musimy się pospieszyć! -Czy naprawdę, tysiąc martwych kotów, nie zasługuję przynajmniej na wdzięczność? -Mój przyjacielu, jesteś taki niecierpliwy oraz czarny od ziemi... -Madame, why may I ask haven't you put on your diamond necklace yet? -Your Majesty, I've just dropped it. -You should have been more careful, after all! -But nothing has happened to it, Your Majesty. Cardinal to his cat -Get scrammed [get outta here]! -Madame, dlaczego, jeśli mogę zapytać, jeszcze nie założyła pani diamentowego naszyinika? -Wasza Wysokość, właśnie to upuściłem. -Powinna jednak wykazać ostrożność! -Ale nic z nim się nie stało, Wasza Wysokość. Kardynał do swojego kota -Precz! Spadaj stąd! Duo of d'Artagnyap (Dogtagnan) and Maltese dog Duet Piestagnana i Maltanki Oh, time of mine has come at last When I can see you more than once. Your hope for love's already noticed. I've got convinced that you are gallant. Now you're tired, it's your minus. To know I love you, it's your plus. O, nakoniec nastał tot cias, Kogda ja snowa viżu Was, Uże nadiejaś na wzajemność. Ja ubiedilasś - wy nie trus, Wy tak ustali - eto minus, No ja lublu was - eto plyus. O, w końcu nadeszła ta godzina Kiedy znów cię widzę, Już licząc na wzajemność. Upewniłam się - nie jesteś tchórzem, Jesteś taki zmęczony - to minus, Ale kocham cię - to plus. We won't be made to live apart Either by cats or time or plights, - I couldn't part from you. - It would be grivous. Now stronger will be our ties. We missed each other, it's our minus. We are together, it's our plus. Nie razłuciac nas nikogda Koty, niewzgody i goda, Ja tak żdala. -Ja stolko wynies. No tiem proćnieje nasz sojuz, My tak stradali - eto minus, Tiepier' my wmiestie - eto plus. Nigdy nas nie rozdzielą Koty, trudy i lata - Czekałam tak długo. - Przeżyłem tak wiele. Ale tym silniejszy jest nasz związek, Tyle wycierpieliśmy - to minus, Teraz jesteśmy razem - to plus. -One for all... - ...all for one! Hey, Gascon, ahead we have much greatest things to do! -Jeden za wszystkich... - ...wszyscy za jednego! Hej, Gaskończyku, przed nami wielkie rzeczy! Pathetic cats can't grasp the point: Our friendship, that's what above all. I can for the sake of my friend To claw at the throat of a cat. Well, then let come that may, and adieux! In a battle never fear for skin of yours! Here is our slogan and oath: Whoever's in our way - hey, get lost! Żałkim kotam nie poniać odnogo, Nasza drużba priewysze wsiego. Ja radi druga mogu W gorło wcepica wragu. Nu, a potom sup s kotom*, i adieux! Nie drożać w boju za szkuru swoju. Wot nasz zakon i diewiz: Ej, kto na puti – bieriegiś! Żałosne koty jednego nie rozumieją, Nasza przyjaźń jest ponad wszystko. Mogę za przyjaciela Przylgnić do gardła wroga. A potem zupa z kotem*, i adieux! Nie drżyj w walce o własną skórę. Oto nasze zasada i motto: Hej, wszystkie, kto wejdzie nam w drogę - strzeż się! * Sup s kotom zupa z kotem = cokolwiek się stanie żartobliwy idiom w języku potocznym, gdy nikt nie wie, kiedy i co się stanie. -A szto potom! -Sup s kotom! -A co potem? -Zupa s kotem! The text of the cartoon based on many cat'n'dog's idioms! Tekst kreskówki oparty na wielu idiomach kocich i psich! *** Aria of d`Artagnyap (Dogtagnan) and his girlfriend Maltese dog with long white hair (Constance Bonacieux) from the Yefim Gamburg animated cartoon "Pooch in Boots" (1981) based on the musicle "Dogtagnan and Three Muskehounds". Music by Boris Oppenheim and Chrys Kelmi, lyrics by Mikhail Libin, sung by actor Nikolai Karachentsov and actress Irina Muravyova. Aria Piestagnana i jego dziewczyny, maltanki o długich, białych włosach (Constance Bonacieux) z filmu animowanego "Pies w butach" (1981) przez Jefima Gamburga opartego na musicalu "Piestagnan i trzy muszkiepieska". Muzyka przez Borysa Oppenheima i Krisa Kelmi'ego, słowa Michaiła Libina, śpiewane przez aktora Nikołaja Karaciencowa i aktorkę Irinę Murawjową. *** A PROPOS... Contrary to its title, there is not a single moment in the cartoon where the title hero would appear in boots. Wbrew tytułowi w kreskówce nie ma ani jednego momentu, w którym tytułowy bohater pojawiłby się w butach. THE END KONIEC1 punkt
-
@ernest_kron Słuchaj, to jest fantastyczny kawał prozy. Aż się dziwię, że pierwszy komentuję. Brawa !!!1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne