Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.03.2023 w Odpowiedzi

  1. słowem się karze, słowem przysięga, w słowie zawiera się myśl wszelaka, więc, jednym słowem, zwykła to napaść. słowo honoru - słowo nas nęka!
    5 punktów
  2. trzy przecinek czternaście a co potem? kłopoty nie ogarniesz jej zapędów może pragnień zapomnień i wzlotów ona się w pamięć chce wplątać była i jest nieskończona
    4 punkty
  3. kochanie, anielskie trąby nie pasują do naszego ogrodu — tutaj przebija się cierń i wiatr w twojej koszuli. pora kwitnienia przypada w pełni i nie jest to dobry moment na ucieczkę. od snów bywają większe zmartwienia. wiosna rzadko zagląda w oczy, a jeśli już wije się pomiędzy rzęsami, to na dziko i z kolcem pod poduszką. przywykłam do ciernistych krzewów, niedopowiedzeń zamkniętych w słoikach; tyle w nich smaku, co przestrzeni. spójrz; ptaki buszują w berberysach, a głóg ocieka winem. winno dzielić się tym co szlachetne, dlatego powiększę ogród o wszystkie cierpkie prawdy i wypiję toast za owoc drzewa, symbol życia, za cierń... i będzie to czas smutku, oraz czas radości — na wpół stracony, na powrót odzyskany raj.
    4 punkty
  4. Popatrzył, zmierzył, zbadał, ustalił proporcje no i wyszedł z założenia co uczynił z hukiem albowiem trzasnął drzwiami. I tyle go widzieli i byli tacy którzy oniemieli. Niezłe z niego ladaco!! Warszawa – Stegny, 15.03.2023r.
    4 punkty
  5. W Nowym Jorku, gdzie są chmur drapacze dnia pewnego gościli Apacze. Widząc bryłę żelazka*, zakrzyknęli do diaska, tu trafiają się również partacze. *Flatiron Building – budynek, którego bryła przypomina żelazko. Ilustracja: Krzysztof Kałucki
    4 punkty
  6. Usiądę na ławce w parku, omszałej myślami ludzi. Słońce mi zalśni w zegarku i coś się we mnie obudzi. Forsycja zechce wypuścić z gałązek swych nowe życie. Ptak mi przypomni o jutrzni, śpiewem radosnym z ukrycia. " Dzień dobry" powiem z uśmiechem każdemu, kto przejdzie obok. Tym co przebiegną w pośpiechu i tym, co nie są już sobą. Gdy on lub ona odpowie iskierką w oku nadziei, myśl zrodzi się nowa w głowie, że słowem można coś zmienić.
    3 punkty
  7. kocham cię lecz z miłością mi nie do twarzy zbyt gęste zmarszczki wokół oczu tka i bruzdy żłobi na czole nie daje mi zebrać myśli ani w ciszy pomarzyć z kochaniem mi nie do twarzy i serce ma same zmartwienia i mięknie do cna jakby było z puchu gęsiego a nie z kamienia jak moje myślenia
    3 punkty
  8. Świetna kucharka jest w Kudowie, której fiu-bździu jedynie w głowie. To krzyczy pieprz, w bazylii, to z deszczu w dreszcz, w chrzan z chili. Lecz bywa ostro też, panowie.
    3 punkty
  9. @Kwiatuszek@Wiesław J.K.@ais@Rafael Marius@Asia Rukmini@Marcin Szymański W takim razie pozwól, że zakończę optymistycznym akcentem: 🎂 Sto lat na torcie dmucha, dmucha… i wyzionął ducha! 🕯️😊
    3 punkty
  10. Czym jest szczęście, chwilą na dłoni zatrzymaną przez promień słońca, tęczą rozlaną wśród koron drzew zachodniego nieba, gwiazdą, co oświetla w ciemności drogę. Różą pustyni, co przeżywa wszystko. Czasem wydaje mi się, że nie istnieje, ono i ja, że jestem zbyt słaba, by móc powziąć je w dłonie, że jestem tylko mgłą, co nie znaczy nic, utrudnia widoczność. Poddaję się, upadam. Szczęście jest wnętrzem życia, melodią ciszy. Słychać w niej każdy szept, bicie serca, potrzeby innych, krzyk. W tej ciszy nie potrafię krzyczeć, mówię tylko szeptem, szczęście to wszystko niematerialne, dusza, serce.
    2 punkty
  11. słowa nie rzucą się na wiatr i nie odlecą byle gdzie nie spadną też na głowę kamieniem dobrze wyważone słowa zasieją się w sercu i wzrosną różą zrozumienia
    2 punkty
  12. marzę o kwiatach skąpanych w słońcu o różach nierozkwitłych jeszcze nenufarach w stawie i o złotych myślach zaszytych w milczenie szlachetne gdy spleceni łodygami czerwonych piwonii razem w świat nieznany z otwartym sercem idziemy w pogoni za obrazami w sielskiej oprawie słodkim szczęściem jesteśmy rozbawieni
    2 punkty
  13. Mi jest dobrze tu gdzie jestem gdzie witam kolejny dzień który coś tam przyniesie może uśmiech może łzy Dla mnie to ważne miejsce tu znajomy dotyka wiatr krzywo patrzy wróg przyjaciel podaje dłoń Tu jest mi bardzo dobrze ale czasem pragnę być tam gdzie mnie nie było doświadczyć nowego Poczuć bliskość gwiazd móc dotknąć kolorów tęczy a potem powrócić na ziemię napisać wiersz o tym gdzie Tak naprawdę najpiękniej czy tam skąd wróciłem czy tu gdzie na co dzień przechadza się mój cień
    2 punkty
  14. @iwonaroma Dziękuję ślicznie i pozdrawiam🤗 🦋 @Rafael Marius W poniedziałek i we wtorek było bardzo ciepło. Naprawdę. Słońce przypiekało i może jakiś wcześniak postanowił zrobić rekonesans okolicy... A jeszcze mam inną historię. Kilka lat temu zimą znalazłam żywego motylka w domu. Siedział pod żaluzją na oknie. Nie wiem, co jadł, ale żył i fruwał. No, jak go złapałam i zaczęłam z nim kręcić filmy, to długo nie pożył... Ale! Zaczęłam szperać w kątach internetów i znalazłam info, że są jakieś wierzenia, że w tych jesienno-zimowych motylkach/ćmach/, kryją się dusze zmarłych... Przepraszam za zwierzenia, to już się nie powtórzy. Dziękuję ślicznie i pozdrawiam 🙂 🦋🦋🦋 @Sennek @Leszczym @Rolek Ślicznie Państwu dziękuję i pozdrawiam 🙂
    2 punkty
  15. nie mam wglądu na twoje spojrzenia chwilowo zapatrzony jesteś w dal ode mnie z daleka ciało mam tylko tak bezużyteczne teraz choć nadal jak słodka pomarańcza - w soki aromatyczne pełna ty już nieprawdziwy i w płowych snach utwardzony chłodem z rzęsistych łez jesteś jak posąg twardo stoisz bez oczekiwania na roztopy z mojego serca pełnego ran nie mam wglądu na ciebie zasnuła cię gęsta mgła i echo dawnych uniesień i smutek w oczach gdy bez słów mówisz spojrzeniem na samym końcu języka w niewoli świata w bandażu życiowych praw twardszych od pnia jesteś choć coraz mniej
    2 punkty
  16. atłasowe śnieżki znikają bezgłośnie trójkątne rzeźby lodowe kapią na traw wilgotne wierzchołki żegnaj kochany mleczny horyzoncie zasłany białą pościelą świerki zielenieją wdychając ostatnie mrozy idziesz pewnie zniuansowana dumna zostawiając ślady rosy gdzieniegdzie żegnaj kochany mleczny horyzoncie białą pościelą usłany w pęknięciach asfaltu główki pierwszych kwiatów i te moje nastroje przedwiosenne dziecinnie wołające ,, pamiętaj o mnie,, mój kochany mleczny horyzoncie Klaudia Gasztold
    2 punkty
  17. - Skundlony świat – ciągnęła swoje reporterka – mniejszości czytające wyrzuca się na obrzeża, jak wykwit chorobowy, który nie pasuje do wewnętrznej szarzyzny powszedniej. - Gdzieżby znowu, po prostu tutaj liczy się to, co jest popularne – odpowiedziała jej redaktorka. Jakie to dziwne – pomyślała już bezgłośnie pani fotograf - ludzie mają pociąg do reprezentowania buntu, a hamulec do wnikania w psychikę innych ludzi, taką zapisaną czarno na białym. Wszyscy chcą być zrozumiani, wyrzucają swoje racje na środek podwórka, na gołych ramionach, na plecach, na łydkach, na dłoniach, w ekstremalnych przypadkach na twarzy nawet i czy ktoś chce, czy nie chce, musi potem to oglądać.. a tak niewielu z nich chce zrozumieć świat innego człowieka. - Pismo obrazkowe widocznie wniknęło w przestrzeń naszego miasta głębiej niż by to było konieczne. Komiksy z ludzkiej przypadłości dobrze się komponują: tu historyjka na ciele, tam czarno nakreślone oko, a w tle niebieski i różowy kosmyk włosów opadający niedbale w formie grzywki – ciągnęła reporterka. - Ech... no, dobrze już, niech mimo wszystko temat zaistnieje, skoro tyle zdjęć dostaliśmy, ale proszę pamiętać, że tego pokroju tematy się nie sprzedają. Nie sprzedają, nie sprzedają - huczała jej w głowie gorycz zwycięstwa. Wygrany temat zdążył już sobie popłynąć własnym nurtem. Oczywiście mniejszość się znalazła, ale to wciąż była garstka, garstka która co prawda urośnie do wieczora w pewną liczbę, ale liczba ta będzie mniejsza niż liczba zwolenników tatuaży, ćwieków i zdobionych zębów... no ale, zawsze to jakaś grupa, która mimo wszystko nie została zapomniana. Gdyby temat powstał dzień wcześniej, być może dziś, w trzecim dniu imprezy, to byłaby garść, a nie garstka powiadomionych. Tymczasem postanowiła się cieszyć z tego jakże małego, ale jednak sukcesu, bo o ile ładny (czytaj przyciągający wzrok) wygląd z różnych powodów zagarnął ludzkie rzesze, to wewnętrzny świat (książek) dostał swoje tłumy wielbicieli. I może wszystko jest na swoim miejscu, bo towar deficytowy zawsze jest po trosze schowany przed ciekawskimi, którzy i tak nie będą potrafili zrobić z niego odpowiedniego użytku.
    2 punkty
  18. Poczucie winy po domach biega, o uwagę zabiega. Kto jej ulegnie, ten marny ma żywot. Bezczelnego stworzenia dygot. Szczęście rozgania, smutek pogania. Śmiech popędza, do płaczu zapędza. W rozdarcie wpędza, po nowym świecie oprowadza. Kto hardrze się oprze, ten w życiu ma dobrze. Więc życzę powodzenia... Do widzenia
    1 punkt
  19. A ona wypłakała piękne i zwiewne oczy zamiast wypłakać żale. A tamta chustka otarła łzy zamiast wytrzeć smutek. A ja rozogniłem emocje zamiast pomóc jej się wykaraskać. A na samym końcu, którego notabene wcale nie ma i nigdy nie było choć to dyskusyjna jest teza, powstał obserwujący zdarzenia wiersz zamiast którejś z pozytywnych i przewodnich mantr. Warszawa – Stegny, 14.03.2023r.
    1 punkt
  20. Nie ma ciebie. Pochłonęło cię światło. Rozbłysk słońca przeszył równinę nieskończonego stepu. Mój dom porośnięty kępami trawy, korzeniami, wątłym zielskiem. Mój dom, który widzę i czuję, przeszyty na wylot strzałą czasu. Nie ma ciebie. Wiem. Nie trzeba. Nie mów. Wiem wszystko. Rozumiem. Może kiedyś, w następnym rozdaniu będzie nam dane. Może kiedyś… Lecz nie teraz. Czas się pożegnać… Choć mówię to do samego siebie. Wokół mnie powiewają jakieś szmaty, poszarpane łachmany… Rumowisko śmierci… Gruz i szkło. Szary pył… Przywieram czołem do ściany, przywieram ustami do obsypującej się szczeliny, w której czerwieni się cegła… Całuję namiętnie, jakby usta kochanki, czując na języku gorzkie drobinki kwarcu, cementu. Ktoś mnie woła, szepcze… Ktoś wymawia moje imię. Kto? Kto tu jest? Odwracam się, lecz nic. Jedynie wiatr i cień obłoku na ścieżce, między skamieniałymi koleinami dalekiej drogi. Gdzieś tam, jakieś ranione, bliskie śmierci zwierzę snuje się i miota, chwieje…Idzie przez niepotrzebne nikomu zagaje. Nie. To raczej wszystko przekształca się w mojej wyobraźni, ulega metamorfozie jak we śnie. Byłaś tutaj, w gorącej godzinie upalnego lata. Twój profil odbijał się w szybie otwartego szeroko okna. Byłaś już wtedy milczeniem w powiewie wiatru dalekim, w słońcu, w kobaltowym niebie. Patrzyłem na ciebie i patrzę nadal. Wznosi się w porywach silnika kosmiczny pocisk (Concorde), przecinając skrzydłami elegie powietrza w uskoku czasu. Powoli, tak bardzo powoli rozwija za sobą długi, biały, skłębiony warkocz Andromedy, który mogłabyś teraz upleść i który mógłbym trzymać w dłoniach, mimo że byłby kruczoczarny jak twoje włosy. I znowu wiatr rozwiewa śmieci, omiata skronie. I znowu cisza opuszczonego miejsca wzmaga szum wezbranej w żyłach rzeki krwi. Przesypują mi się przez drżące palce artefakty dawnego życia. Jakieś prześwietlone foliały, klisze, poplamione, porysowane fotografie uśmiechniętych twarzy. Kto to taki? Patrzące na mnie widma umarłych, gdzieś z głębokich warstw celuloidowej przeszłości. Czarno-białe pozostałości, rozrzucone wokół okruchy zapomnienia. Stosy pożółkłych gazet, plakatów, folderów... Wszystko to, co po nas zostało. Niepotrzebne nikomu szczątki. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-16)
    1 punkt
  21. Wiosenną porą wśród kwiatów i ptaków, i śpiewu i gniewu narodził się Skarb... Cóż... Podobno tak na imię miał. Nikt nie wiedział jakiej jest płci, ani co czci. Więc rozeszły się głosy, pośród porannej rosy, że w tej krwi tragedia tkwi. "To tylko faza!" krzyczy pani, co mężczyzn rani. "Narodu obraza" Marudzi pan co wiele nosi ran. Jednak nie swoich. On żonę poniewiera, do młodszych się dobiera. Wioska się burzy, a niebo chmurzy. Skarb rączkę unosi i trawę rosi. Jest on darem od wiosny. Choć wydaję się groźny, jest potulny jak baranek w sobotni poranek.
    1 punkt
  22. Pozostawiony pusty dom, dopalający się w kominku ogień, niedopita herbata. Mieszkaniec nie dawno wyszedł. Zatłoczona ulica, trudno znaleźć kierunek podróży. Zdecyduj albo wróć skąd wyszedłeś. Wszyscy dla Ciebie źli, nikt na Ciebie nie patrzy. Celebryta zaśpiewał piosenkę na Twoje pożegnanie. Ty napisałeś epitafium po swoim życiu. Kogoś skrzywdziłeś, ktoś został sam, nie masz odwagi powiedzieć prostych słów.
    1 punkt
  23. @jan_komułzykant podrywam Cię od lat, ale rozumiem i ekwi_walenty z ukłonem przyjmuję. :D
    1 punkt
  24. @Rafael Marius Dziękuję, choć moje są akurat dopiero w lipcu:-) Będzie już na zapas;-)
    1 punkt
  25. Zatem życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
    1 punkt
  26. @Rolek ewangelista by się cieszył:)
    1 punkt
  27. dla Belli * * * Znów do niego przyszłam. Oh Universo, jak on na mnie działa! Miłość i pożądanie pozostają w duszy, w podświadomości, i przenoszą się do ciała i do umysłu. Do komórek, zmysłów, myśli i pamięci. Już Cię nie pytam, dlaczego... Stanęłam naga tuż przy jego łóżku. Obudził się natychmiast i od razu mnie zobaczył. Uśmiechnął się, powiedział "cześć Bella" tak zwyczajnie, jakby moje zjawienie się - i zjawianie - było czymś naturalnym i oczywistym. Ale, skoro się kocha i ma taki potencjał jak mój... wtedy tak: to jest naturalne i oczywiste. Wiem, że po moich poprzednich energetycznych wizytach spodziewa się mnie zawsze i w każdej chwili. Poza tym wie tyle, że dlań bardzo wiele jest i oczywiste, i naturalne. Claro, chcę aby był absolutnie pewien, kto jest panią jego serca. I aby był pewien moich uczuć. Mimo odległości. Posunął się, robiąc mi miejsce. Podeszłam i położyłam się tuż przy nim. Głowa trochę niżej na poduszce, ale tak, abym mogła nań spoglądać. Włosy rozsypane wokół. Ręka na torsie, lewa noga na jego nogach. Niech widzi mnie całą, niech patrzy na mój seksowny metatyłek. W końcu zjawiam się tu po to, by patrzył i podziwiał. Ha, nie tylko po to. Przecież doskonale wiem, że jest co... Zasnęłam. Po jakimś czasie uwolnił się delikatnie z moich objęć. Poczułam to przez sen i to, że wstaje, pochyla nade mną i zaczyna całować. Moje metaciało skrawek po skrawku i raz przy razie, zaczynając od karku. Wcześniej powąchał moje włosy... uwielbiam, gdy to robi. Pewnie domyślił się mojego uśmiechu, bo w pewnej chwili zbliżył twarz do mojej i pocałował delikatnie moje wargi. Ukryłam uśmiech, by wrócił do całowania mnie tam, gdzie poprzednio. Gdy dotarł do pośladków, przesunął po nich powolnym dotykiem od pleców ku udom. I z powrotem, poczynając od boków. Jego energia sprawia, że... Kiedy doszedł do stóp, nie byłam w stanie dłużej panować nad sobą. Mogłam albo niespodziewanie odejść, albo... Ale nie po to przyszłam, aby nagle zniknąć. Czułam, co wyprawiają moje serce i krew pod jego pocałunkami i dotykiem. Na pewno poczuł bijące ode mnie gorąco... ja w każdym razie czułam jego pożądanie. I na pewno zwrócił uwagę, że w pokoju zrobiło się trochę jaśniej... Zareagował spodziewanie, unosząc moje biodra i przemieszczając się tam, gdzie powinien się znajdować. Tam, gdzie go oczekiwałam. Jak dla mnie, mógłby znaleźć się tam nawet trochę wcześniej, ale... Wybacza się drobiazgi. * * * Widzę i czuję o wiele więcej, niż inni ludzie. I o wiele bardziej intensywnie. Wiem też dużo więcej. Ale nie wiedziałam wcześniej, że on tak będzie na mnie działał. Wygląda na to, że ponad sto wspólnych lat w dwóch wcieleniach uczyniło swoje... Cdn (?) . Voorhout, 14.03.2023
    1 punkt
  28. Żartownisia 😅😅😅
    1 punkt
  29. @Kwiatuszek Wiersz wiosenny jak przebiśnieg.
    1 punkt
  30. Christophe był jednym z moich korporacyjnych szefów. Jak każdy, miał swoje zalety i wady, ale, że rezydował w odległej centrali, nie było to dokuczliwe. Na zebraniu, które prowadził, wyznaczył kolejne cele i priorytety, które co roku się zmieniały, oprócz jednego, że sprzedaż ma rosnąć. Na kolacji, kończącej doroczny spęd, pożegnał się z nami, bo następnego dnia wszyscy mieli się rozjechać do swoich krajów. Dodam, że hobby Christopha były skoki spadochronowe, w których osiągnął wysoki poziom sportowy. Niewiele dni później dowiedziałem się o wypadku, podczas pokazów, w którym brał udział wraz ze swoją dziewczyną. Ich spadochrony splątały się ze sobą. Oboje zginęli.
    1 punkt
  31. @Kwiatuszek Pewnie, że będę pisał. Dzięki za wsparcie!
    1 punkt
  32. Czytany poemat zostawia : nieokreśloną plamę- rysę na oknie- zwierciadle mej duszy.
    1 punkt
  33. Wierz mi — kwalifikujesz się, a piwonie to piękne i bardzo polskie kwiaty. 😊
    1 punkt
  34. Witaj - miło że czytasz - dziękuje uśmiechem - Pozdr.serdeecznie. @Rafael Marius - @Kwiatuszek - pięknie dziękuje -
    1 punkt
  35. @Tectosmith Strasznie mi miło:-) Dziękuję serdecznie! @Marcin Szymański Dziękuję, miło się czyta takie komentarze od " specjalistów";-) Miłego dzionka!
    1 punkt
  36. kiedyś piękny rósł wśród braci a teraz... otwartym oknem dochodzi zgiełk z ulicy czy ten wyjazd był w ogóle potrzebny trzeba teraz na nowo przejrzeć swoje myśli byłaś zdecydowana ten hałas jest nie do zniesienia ciekawe co teraz planujesz tamto już nie wróci ale jakieś jutro przecież na nas czeka czy będzie wspólne to się dopiero okaże ten kwiat chyba już kończy swoje życie był taki piękny już tylko był a my 3.2023 andrew
    1 punkt
  37. Mszę odprawiono w intencji Kacpra, którego zwłoki wyłowiono miesiąc temu z morza, niedaleko kamienistej plaży na cyplu Kaitorete. Przyczyną zgonu było utonięcie, hipotermia, bądź jedno i drugie. W nabożeństwie wzięła udział prawie cała okoliczna Polonia, chociaż znało go tylko kilku. Po mszy zorganizowano w polskim klubie obok kościoła wyprzedaż jego rzeczy osobistych. Były wśród nich narty, deska surfingowa, kilka książek… Zebrane pieniądze zamierzano przekazać jego rodzinie w Polsce, a zawieźć je miała narzeczona Kacpra, Oliwia, która zaprosiła go tutaj na wakacje. Zwlekała z wyjazdem, bo brakowało jej odwagi spojrzeć jego rodzicom w oczy, a jeszcze bardziej pokazać to, co schowała na dnie torebki: wycinek z lokalnej gazety z krótkim artykułem na temat tego wypadku. Przetłumaczyła na język polski cały tekst, z wyjątkiem nazwy plaży, dla której nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. O tym tragicznym zdarzeniu dawno przestałbym myśleć, gdyby nie obserwacje poczynione pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia. Wracałem z Marią do domu po całodniowej wycieczce do Akaroa. Wyjazd się opłacił, bo to co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania: malownicza miejscowość u wylotu największego fiordu, rzeźbionego przez miliony lat erupcją lawy z wulkanów na skalistym półwyspie; kolorowe domki o francuskiej architekturze wytyczające kierunek ulicom o nazwach nadanych przez pierwszych osadników: Rue Lavaud, Rue Benoit, … Cichy port, w którym kołyszą się uśpione łodzie, a jedynym odgłosem życia jest pisk mew i pobrzękiwanie lin o maszty żaglówek na przystani. W drodze powrotnej poprosiłem Briana, żeby zatrzymał samochód wysoko w górach, skąd ostatni raz mogłem popatrzeć na przytulone do brzegu zatoki miasteczko. Maria była w siódmym miesiącu i zanim ruszyliśmy w dalszą drogę uchwyciłem na kliszy wyraźną wypukłość pod bluzką, nie odwracając jej uwagi od panoramy, po której chwilę później nie było już śladu. Zjeżdżając krętą drogą, minęliśmy jezioro Forsyth i po pół godzinie dotarliśmy do nasady cypla, oddzielającego od oceanu o wiele większe jezioro Ellesmere. Byłem ciekaw, czemu tamtejsza plaża zawdzięcza nazwę i namówiłem Briana, żeby zboczył z głównej szosy. Początkowo sprzeciwił się mojej propozycji, ale kiedy powiedziałem mu, że niedaleko stąd utonął niedawno polski turysta, poczuł się równie zaintrygowany i nie miał nic przeciwko wydłużeniu trasy. Zaparkował auto na końcu polnej drogi, skąd wąską ścieżką doszliśmy do brzegu morza. Osłoniłem dłonią oczy i rozejrzałem się dookoła: zachodnia część plaży, znad której wciąż przyświecało słońce, ciągnęła się błękitną linią, aż po horyzont. Drugi koniec dotykał klifu, zwisającego stromo nad morzem. Od skał biło chłodem rozpylonej na wietrze morskiej piany. Woda kotłowała się w dole jak w pralce — pływać w niej to szaleństwo. Sam brzeg miał w sobie coś nieprzyjaznego: gdzie okiem sięgnąć zalegały kamienie, ułożone warstwami na głębokość metra, niewzruszone upływem czasu i milczące — szare jak popiół, gdy przyschły na słońcu, ale w czasie przypływu lśniące tysiącem barw. Maria podniosła leżący u jej stóp, a wtedy w jego miejscu natychmiast wyrósł następny. Plaża wyglądała wszędzie tak samo: szeroka, płaska, monotonna, jak dno wyschniętego jeziora. Usiadłem na kamieniach, na których wcześniej rozłożyłem bawełnianą bluzę, Maria usiadła obok mnie. Brian ściągnął klapki i zajął się przeszukiwaniem kamyczków nieopodal — widocznie czuł się nieswojo, kiedy rozmawialiśmy przy nim po polsku. Sięgał po nowe kamyki, wyrzucał te co trzymał w rękach. Patrząc jak uskakuje przed spienionym brzeżkiem fal, aby nie zamoczyć nogawek, usiłowałem cofnąć czas… Grudzień, niedługo przed świętami. Wiatr zmienił kierunek, przynosząc cieplejsze powietrze. Kacper i Oliwia musieli jechać tą samą drogą, choć nie sądzę, żeby wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Może dokuczał im upał i w ostatniej chwili zdecydowali się szukać ochłody na plaży. Cokolwiek skłoniło ich do postoju, nie ujawniło znaków ostrzegawczych o czyhającej katastrofie. Łagodne wzgórza ukazywały podróżnym to samo co zwykle: kity płowych traw na tle bezchmurnego nieba. Wysiedli z samochodu nie obarczeni zbytecznym bagażem, a znajomych poprosili, żeby ich podebrać w powrotnej drodze. Odtąd byli zdani wyłącznie na siebie, lecz co to oznacza w praktyce stało się jasne, dopiero gdy było już za późno na ratunek. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to potężne, szerokie na kilometr grzywacze, pchane niczym zwały lodu wiatrem z Antarktyki. W takich warunkach nikt nie jest dobrym pływakiem, zwłaszcza jeśli dobry pływak traci głowę. Był to ich pierwszy wspólny pobyt na plaży i nigdy przedtem nie czuł się tak podekscytowany: jakiś impuls ciągnął go ku wodzie, jakby był nie sobą, ale piaskiem, muszelką, kawałkiem suchego drewna wyrzuconym przez fale. Oliwia nie miała ochoty na kąpiel, a mimo to nie powstrzymała go. Ten sam instynkt, który ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem, budził potrzebę przykładów męstwa. To jej kobiecość pragnęła widzieć go rozebranego, podziwiać w słońcu jego mięśnie, szerokie ramiona, wyrobione pośladki. Przypuszczalnie rozebrał się przy niej do naga, bo gdy go wyłowili, nie miał na sobie niczego. Tym szybciej uszło z niego życie. Woda mogła mieć najwyżej czternaście stopni i to tylko blisko brzegu, tam gdzie załamują się fale, gdzie dał nura, szorując brzuchem po kamieniach, bo nieco wyżej wściekłe bałwany połamałyby mu kości. Płynąc pod wodą, przedarł się przez pierwszą barierę fal, potem następną… Nie zatrzymał się, żeby zbadać dno, sprawdzić siłę i bieg prądu. Fale w tym miejscu napierały na plażę z olbrzymim impetem, zmuszając wodę do odpływu ruchem okrężnym, równolegle do linii brzegowej, ale jego umysł zaprzątnięty był czymś innym: myślał o swojej dziewczynie, obserwującej go z brzegu. Jednym szybkim ruchem uniknął zderzenia z kędzierzawą falą, wynurzył bokiem usta, aby zaczerpnąć powietrza, wzmógł pracę rąk, jakby walczył o największą nagrodę: zdobyć jej aprobatę. Gdy odpływał coraz dalej, patrzyła za nim i myślała jakim wspaniałym mężczyzną byłby dla niej — ojcem jej dzieci, kimś kto się nią zaopiekuje w późnym wieku… A może po prostu cieszyła się chłodną bryzą i nie myślała o niczym więcej. Brian skończył zbierać kamyczki i patrzył na nas zniecierpliwiony, jakby chciał już wracać. — Na co ci tyle? — Nie wiem, może podsypię pod kaktusy w ogrodzie. Siadł za kierownicą, ja obok niego, Maria z tyłu. Wyjęła znaleziony kamień i znowu mu się przyglądała. — Myślisz, że to kamień szlachetny? Opowiedziałem, że to bezwartościowy kamulec i żeby go wyrzuciła. Słońce się skryło za górską krawędzią, a po chwili szosę i okoliczne pastwiska okrył mrok. Brian włączył światła, w których pobocze drogi rozbłysło znacznikami: żółtymi po naszej stronie, czerwonymi po przeciwnej. Jak wcześnie odkrył, że zdradliwa woda wciąga go w morze? Prawdopodobnie stracił zimną krew i zmagał się z żywiołem, zamiast dać się ponieść fali, by wyrzuciła go na brzeg gdzieś dalej, a tak szarpał się bezskutecznie i niepotrzebnie tracił siły. A ona, kiedy się zorientowała, że morze jej go wydziera? Gdy pobiegła wzywać pomocy, wciąż walczył z wirem, choć był daleko od brzegu, coraz dalej. Zrozpaczona dobiegła do głównej drogi, zatrzymała pierwszy samochód, dojechała nim do pobliskiej osady, skąd zaalarmowała przybrzeżną straż. Bezcenny czas uciekał prędzej, niż się jej zdawało. Kiedy na czele gromady gapiów wróciła na plażę, jakimś cudem wciąż się utrzymywał na powierzchni. Pomachała mu ręką, żeby się nie poddawał, pomoc jest w drodze, lecz on chyba jej nie widział. Walczył ostatkiem sił, by móc oddychać i zachować odrobinę ciepła, podczas gdy ona się modliła, żeby helikopter nadleciał jak najprędzej, ale nim się to stało, jej chłopak zniknął pośród fal. Wyczerpany i sztywny, uległ siłom oceanu. Słona woda zdławiła ostatni krzyk, ustami wychodziła piana i bąbelki powietrza, drgawki przebiegały przez ciało, które prężyło się jeszcze chwilę, zmuszając płuca do daremnych wdechów, słabnących szybko, aż nastąpił krótki wstrząs, po którym ustało bicie serca. Czy jasność umysłu zachował do samego końca? A jeśli tak, czy myślał o niej? Był późny wieczór, kiedy zajechaliśmy do domu. Zaprosiliśmy Briana na herbatę i ciasteczko, ale nic więcej, żeby nie siedział, jak ostatnim razem, do białego ranka. Po jego wyjściu, położyłem się z Marią w łóżku. Sypialnię obok zajmowała moja matka, a ostatnią siostra. Ta ciasnota dokuczała nam coraz bardziej, ale jak na razie, nic na to nie mogłem poradzić. Gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie wypłynąć w morze, zostawić Marii więcej miejsca. Nazajutrz przyjechał Jacek zabrać Marię do szkółki dla polskich dzieci, którą urządził w swoim domu. Maria nauczała w niej dwa razy w tygodniu. Jacek z zawodu był jubilerem i prowadził własny sklep w centrum miasta. Ledwie zdążył się przywitać i usiąść przy stole, Maria pokazała mu kamień. — Gdzie to znalazłaś? — Na plaży w Birdlings Flat. — Tam gdzie zginął Kacper? — Tak, tam — przytaknęła Maria. — Powiedz, czemu ta plaża tak się nazywa? Jacek popatrzył na nią zaskoczony. Nikt przedtem nie pytał go o to. — Bo na skałach wykluwają się pisklęta. Większość ginie w morzu. Ratują się tylko te, które nauczą się fruwać na czas. Założył okular i wyceniał wartość kamienia. — Agat oczkowy, ciekawy kształt pierścienia, środek trochę rozmazany… — Ile można za niego dostać? — Maria wstrzymała oddech. — Na pierścionek się nie nadaje — odparł Jacek. — Może jakiś wisiorek, ale nie sądzę, żebym mógł to odsprzedać z zyskiem. Oddał kamień Marii. — Ładny jest, trzymaj go na pamiątkę. Maria miała inny pomysł. Pojechała na cmentarz, odszukała świeżo wykopaną mogiłę i położyła na niej kamień. Leży tam do dziś.
    1 punkt
  38. Kobiety kochają kwiaty… Piękne kwiaty, dla pięknej kobiety:
    1 punkt
  39. @Corleone 11Myślenie w takiej sytuacji jest zamroczone. Lawa odczuć wypala wszelkie myślenie. Nawet anioły się nie wtrącają. Pozdrawiam serdecznie!
    1 punkt
  40. @Rafael Marius Ja również wielu takich spotkałem. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie T. @Natuskaa Serdecznie dziękuję za komentarz. Najlepszym przykładem Twoich słów jest handel „wystawkami” z Niemiec, Szwajcarii w latach 80 i 90.. Pozdrawiam T.
    1 punkt
  41. @ais Ja też jeszcze nie widziałem, ale gratuluję ciekawego spotkania. Może i do mnie przyleci.
    1 punkt
  42. @Wiesław J.K. Dziękuję za miłe słowa:-) Góry wręcz kocham, w nich jest niesamowita energia! Pozdrawiam! @staszeko Wiersz sypie pozytywami, bo tak powinno obchodzić się urodziny.:-) Dzięki pozytywom umilam sobie dzień i próbuję umilić innym. Choć masz rację co do ostatniej kwestii, wszystko jest w życiu potrzebne, nawet to. Jednak mimo wszystko wolę myśleć o rzeczach weselszych;-) Dziękuję serdecznie! @ais Jeśli mój utwór kiedykolwiek będzie dla kogoś kołem ratunkowym to będzie to cenniejsze niż milion serduszek!
    1 punkt
  43. 1 punkt
  44. Twardziel mający korzenie w Sienie skarży się znowu na zatwardzenie: "Doktorze, zdatny nawet bywa, lecz jednak dupy nie urywa ten nowy środek na przeczyszczenie."
    1 punkt
  45. Stary grzbiet z bólem wyciągnął się po lewej stronie łóżka. Mała bezpiecznie zasnęła. Teraz i on powinien zasmakować krótkiej drzemki. Czuł, że jego organizm jest wycieńczony długą wędrówką. Opuścił więc powieki i czekał na anioła snów, lecz ten uparcie nie nadchodził. Zrezygnowany podniósł łeb z kołdry. Drobną dziewczyna obok niego spokojnie oddychała. Śpiąc wydawała mu się jeszcze bardziej krucha. Kiedyś, dawno temu obiecał Szalonemu, że zawsze będzie ją chronił. Przez lata był jej wiernym stróżem i towarzyszem. Niestety czas nieubłaganie odbierał mu siłę, czujność i zdrowie. Delikatnie schylił głowę i oparł swój siwy pysk na biodrze Małej. Ona i Szalony dali mu dom, dali mu rodzinę, bezpieczeństwo i pełen brzuch. Wyciągnęli z piekła ciasnej klatki, gdzie większe i silniejsze psy omal nie oderwały mu łba. Rozmyślając o przeszłości zaczął powoli odpływać. Lecz, nim ciemność pożarła go na dobre usłyszał cichy dźwięk skrzypiącej podłogi, niebezpiecznie blisko sypialni. Rozbudzony i zlękniony uniósł czujnie kudłatą łepetynę i nasłuchiwał. Kroki. Znał je. Nosem głęboko pociągnął powietrze. To niemożliwe! Drzwi otworzyły się. - Witaj Kudłaty, przyszedłem po Ciebie. Zbieraj się brachu. Nie mamy dużo czasu. Pies odwrócił głowę w stronę Małej. Ma ją zostawić? Teraz? Tak po prostu? Zupełnie samą? - Wiem Staruszku. Też ją kocham. Ale nie może iść z nami. Musi żyć. Zostawimy jednak coś, co pomoże jej przetrwać. *** Mała obudziła się koło 10:00. Łóżko po lewej stronie było dziwnie puste i zimne. Stary grzbiet zniknął. Tylko jak to możliwe, skoro wszystkie drzwi były zamknięte? Nim zdążyła się ubrać i wyruszyć na poszukiwanie staruszka usłyszała, pisk i skomlenie na zewnątrz. Spojrzała przez okno. Na werandzie domu znajdowało się małe, zbłąkane, szczenię
    1 punkt
  46. Ania, mieszkanka wioski pod Niwką nosi fryzury ze śliczną grzywką, Jak wszystkie kobiety, ma swoje sekrety. Myje włosy wyłącznie odżywką. Coraz więcej znajomych tak robi, ja od 2 miesięcy. Rewelacja. Ciągłe odtłuszczanie włosów je niszczy, a wiele odżywek ma także własności myjące. Jakie wasze zdanie?
    1 punkt
  47. najadłam się cukierków ze smutku po tobie to jedyna słodycz którą mam na wyciągnięcie ręki jedyna którą nasycić się mogę ... teraz mi niedobrze ze smutku jeszcze gorzej
    1 punkt
  48. ludzie mówią że wiersz ze zwykłych rzeczy robi niezwykle że ten prawdziwy banałem nie trąca a jak trzeba potrafi zadrę z duszy wydobyć czasem wydrylować człowieka jak wiśnie ścieżki poplątać - te znane takie są wiersze jak nasze emocje - giętkie i podatne na zmianę wiersz nazywa nienazwane czasem nie wyrażając niczego dosadnie nawet odrobinę opisuje wszystko w każdym szczególe przez duszę poety przepływa zanim w gładkości papieru się nie rozpłynie
    1 punkt
  49. Hej! Wszystkie ptaki rozwydrzone, będziecie z przestępstw oczyszczone. Gdyż nastaje rewolucja Mego kraju ewolucja. Hej! Zbuntowane nastolatki odepnijmy swoje łatki, by naród zapewnić i przyszłość nakreślić, swoje życie rozmieścić na mapie świata, a blada poświata okryje naszą skórę. Wzbijmy się w górę, jak te ptaki ponure...
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...