Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.03.2023 w Odpowiedzi

  1. Miłość jest jak narkotyk czujem każdy jej oddech każdy dotyk Miłość to nie tylko smutek i wiatr to coś co zawsze racje ma Miłość to zapach to on ozdabia dzień i noc jest zawsze na tak nie błądzi Miłość to wygrana która nie boi się prawd jest lekiem na trudne rany
    5 punktów
  2. nastała cisza między nami choć nie milcząca a szelestna soczysta w gesty i w ruchy gwałtowne nastała cisza między nami w kłębie wielkich zniszczeń szturchamy się czasem z rytmem naszych serc zgodnie z ust wyrzucamy oddechy obficie nastała cisza rozhulana niemilczeniem gniewna jakaś dziwna taka głośna a jednak cisza
    4 punkty
  3. Szedłem śmiało przez park. Podziwiałem słońce. Narkotyzowała mnie woń kwiatów i krzewów. Pieścił lekko wietrzyk. Słyszałem orkiestrę ptaków oraz świerszczy. Nagle się potknąłem i opuścił mnie duch…
    4 punkty
  4. zabić może zawał nim zabije cię wróg zarżnie codzienny trud obowiązków nawał zabija jedzenie picie zdrady donosy paszkwile i choćbyś do raju bilet na klęczkach zdobył za sprytnie zabije życie cóż poczniesz w znoju czy poniewierce chroń zatem miłość by serce zabić mogło najmocniej
    3 punkty
  5. Mszę odprawiono w intencji Kacpra, którego zwłoki wyłowiono miesiąc temu z morza, niedaleko kamienistej plaży na cyplu Kaitorete. Przyczyną zgonu było utonięcie, hipotermia, bądź jedno i drugie. W nabożeństwie wzięła udział prawie cała okoliczna Polonia, chociaż znało go tylko kilku. Po mszy zorganizowano w polskim klubie obok kościoła wyprzedaż jego rzeczy osobistych. Były wśród nich narty, deska surfingowa, kilka książek… Zebrane pieniądze zamierzano przekazać jego rodzinie w Polsce, a zawieźć je miała narzeczona Kacpra, Oliwia, która zaprosiła go tutaj na wakacje. Zwlekała z wyjazdem, bo brakowało jej odwagi spojrzeć jego rodzicom w oczy, a jeszcze bardziej pokazać to, co schowała na dnie torebki: wycinek z lokalnej gazety z krótkim artykułem na temat tego wypadku. Przetłumaczyła na język polski cały tekst, z wyjątkiem nazwy plaży, dla której nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. O tym tragicznym zdarzeniu dawno przestałbym myśleć, gdyby nie obserwacje poczynione pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia. Wracałem z Marią do domu po całodniowej wycieczce do Akaroa. Wyjazd się opłacił, bo to co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania: malownicza miejscowość u wylotu największego fiordu, rzeźbionego przez miliony lat erupcją lawy z wulkanów na skalistym półwyspie; kolorowe domki o francuskiej architekturze wytyczające kierunek ulicom o nazwach nadanych przez pierwszych osadników: Rue Lavaud, Rue Benoit, … Cichy port, w którym kołyszą się uśpione łodzie, a jedynym odgłosem życia jest pisk mew i pobrzękiwanie lin o maszty żaglówek na przystani. W drodze powrotnej poprosiłem Briana, żeby zatrzymał samochód wysoko w górach, skąd ostatni raz mogłem popatrzeć na przytulone do brzegu zatoki miasteczko. Maria była w siódmym miesiącu i zanim ruszyliśmy w dalszą drogę uchwyciłem na kliszy wyraźną wypukłość pod bluzką, nie odwracając jej uwagi od panoramy, po której chwilę później nie było już śladu. Zjeżdżając krętą drogą, minęliśmy jezioro Forsyth i po pół godzinie dotarliśmy do nasady cypla, oddzielającego od oceanu o wiele większe jezioro Ellesmere. Byłem ciekaw, czemu tamtejsza plaża zawdzięcza nazwę i namówiłem Briana, żeby zboczył z głównej szosy. Początkowo sprzeciwił się mojej propozycji, ale kiedy powiedziałem mu, że niedaleko stąd utonął niedawno polski turysta, poczuł się równie zaintrygowany i nie miał nic przeciwko wydłużeniu trasy. Zaparkował auto na końcu polnej drogi, skąd wąską ścieżką doszliśmy do brzegu morza. Osłoniłem dłonią oczy i rozejrzałem się dookoła: zachodnia część plaży, znad której wciąż przyświecało słońce, ciągnęła się błękitną linią, aż po horyzont. Drugi koniec dotykał klifu, zwisającego stromo nad morzem. Od skał biło chłodem rozpylonej na wietrze morskiej piany. Woda kotłowała się w dole jak w pralce — pływać w niej to szaleństwo. Sam brzeg miał w sobie coś nieprzyjaznego: gdzie okiem sięgnąć zalegały kamienie, ułożone warstwami na głębokość metra, niewzruszone upływem czasu i milczące — szare jak popiół, gdy przyschły na słońcu, ale w czasie przypływu lśniące tysiącem barw. Maria podniosła leżący u jej stóp, a wtedy w jego miejscu natychmiast wyrósł następny. Plaża wyglądała wszędzie tak samo: szeroka, płaska, monotonna, jak dno wyschniętego jeziora. Usiadłem na kamieniach, na których wcześniej rozłożyłem bawełnianą bluzę, Maria usiadła obok mnie. Brian ściągnął klapki i zajął się przeszukiwaniem kamyczków nieopodal — widocznie czuł się nieswojo, kiedy rozmawialiśmy przy nim po polsku. Sięgał po nowe kamyki, wyrzucał te co trzymał w rękach. Patrząc jak uskakuje przed spienionym brzeżkiem fal, aby nie zamoczyć nogawek, usiłowałem cofnąć czas… Grudzień, niedługo przed świętami. Wiatr zmienił kierunek, przynosząc cieplejsze powietrze. Kacper i Oliwia musieli jechać tą samą drogą, choć nie sądzę, żeby wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Może dokuczał im upał i w ostatniej chwili zdecydowali się szukać ochłody na plaży. Cokolwiek skłoniło ich do postoju, nie ujawniło znaków ostrzegawczych o czyhającej katastrofie. Łagodne wzgórza ukazywały podróżnym to samo co zwykle: kity płowych traw na tle bezchmurnego nieba. Wysiedli z samochodu nie obarczeni zbytecznym bagażem, a znajomych poprosili, żeby ich podebrać w powrotnej drodze. Odtąd byli zdani wyłącznie na siebie, lecz co to oznacza w praktyce stało się jasne, dopiero gdy było już za późno na ratunek. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to potężne, szerokie na kilometr grzywacze, pchane niczym zwały lodu wiatrem z Antarktyki. W takich warunkach nikt nie jest dobrym pływakiem, zwłaszcza jeśli dobry pływak traci głowę. Był to ich pierwszy wspólny pobyt na plaży i nigdy przedtem nie czuł się tak podekscytowany: jakiś impuls ciągnął go ku wodzie, jakby był nie sobą, ale piaskiem, muszelką, kawałkiem suchego drewna wyrzuconym przez fale. Oliwia nie miała ochoty na kąpiel, a mimo to nie powstrzymała go. Ten sam instynkt, który ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem, budził potrzebę przykładów męstwa. To jej kobiecość pragnęła widzieć go rozebranego, podziwiać w słońcu jego mięśnie, szerokie ramiona, wyrobione pośladki. Przypuszczalnie rozebrał się przy niej do naga, bo gdy go wyłowili, nie miał na sobie niczego. Tym szybciej uszło z niego życie. Woda mogła mieć najwyżej czternaście stopni i to tylko blisko brzegu, tam gdzie załamują się fale, gdzie dał nura, szorując brzuchem po kamieniach, bo nieco wyżej wściekłe bałwany połamałyby mu kości. Płynąc pod wodą, przedarł się przez pierwszą barierę fal, potem następną… Nie zatrzymał się, żeby zbadać dno, sprawdzić siłę i bieg prądu. Fale w tym miejscu napierały na plażę z olbrzymim impetem, zmuszając wodę do odpływu ruchem okrężnym, równolegle do linii brzegowej, ale jego umysł zaprzątnięty był czymś innym: myślał o swojej dziewczynie, obserwującej go z brzegu. Jednym szybkim ruchem uniknął zderzenia z kędzierzawą falą, wynurzył bokiem usta, aby zaczerpnąć powietrza, wzmógł pracę rąk, jakby walczył o największą nagrodę: zdobyć jej aprobatę. Gdy odpływał coraz dalej, patrzyła za nim i myślała jakim wspaniałym mężczyzną byłby dla niej — ojcem jej dzieci, kimś kto się nią zaopiekuje w późnym wieku… A może po prostu cieszyła się chłodną bryzą i nie myślała o niczym więcej. Brian skończył zbierać kamyczki i patrzył na nas zniecierpliwiony, jakby chciał już wracać. — Na co ci tyle? — Nie wiem, może podsypię pod kaktusy w ogrodzie. Siadł za kierownicą, ja obok niego, Maria z tyłu. Wyjęła znaleziony kamień i znowu mu się przyglądała. — Myślisz, że to kamień szlachetny? Opowiedziałem, że to bezwartościowy kamulec i żeby go wyrzuciła. Słońce się skryło za górską krawędzią, a po chwili szosę i okoliczne pastwiska okrył mrok. Brian włączył światła, w których pobocze drogi rozbłysło znacznikami: żółtymi po naszej stronie, czerwonymi po przeciwnej. Jak wcześnie odkrył, że zdradliwa woda wciąga go w morze? Prawdopodobnie stracił zimną krew i zmagał się z żywiołem, zamiast dać się ponieść fali, by wyrzuciła go na brzeg gdzieś dalej, a tak szarpał się bezskutecznie i niepotrzebnie tracił siły. A ona, kiedy się zorientowała, że morze jej go wydziera? Gdy pobiegła wzywać pomocy, wciąż walczył z wirem, choć był daleko od brzegu, coraz dalej. Zrozpaczona dobiegła do głównej drogi, zatrzymała pierwszy samochód, dojechała nim do pobliskiej osady, skąd zaalarmowała przybrzeżną straż. Bezcenny czas uciekał prędzej, niż się jej zdawało. Kiedy na czele gromady gapiów wróciła na plażę, jakimś cudem wciąż się utrzymywał na powierzchni. Pomachała mu ręką, żeby się nie poddawał, pomoc jest w drodze, lecz on chyba jej nie widział. Walczył ostatkiem sił, by móc oddychać i zachować odrobinę ciepła, podczas gdy ona się modliła, żeby helikopter nadleciał jak najprędzej, ale nim się to stało, jej chłopak zniknął pośród fal. Wyczerpany i sztywny, uległ siłom oceanu. Słona woda zdławiła ostatni krzyk, ustami wychodziła piana i bąbelki powietrza, drgawki przebiegały przez ciało, które prężyło się jeszcze chwilę, zmuszając płuca do daremnych wdechów, słabnących szybko, aż nastąpił krótki wstrząs, po którym ustało bicie serca. Czy jasność umysłu zachował do samego końca? A jeśli tak, czy myślał o niej? Był późny wieczór, kiedy zajechaliśmy do domu. Zaprosiliśmy Briana na herbatę i ciasteczko, ale nic więcej, żeby nie siedział, jak ostatnim razem, do białego ranka. Po jego wyjściu, położyłem się z Marią w łóżku. Sypialnię obok zajmowała moja matka, a ostatnią siostra. Ta ciasnota dokuczała nam coraz bardziej, ale jak na razie, nic na to nie mogłem poradzić. Gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie wypłynąć w morze, zostawić Marii więcej miejsca. Nazajutrz przyjechał Jacek zabrać Marię do szkółki dla polskich dzieci, którą urządził w swoim domu. Maria nauczała w niej dwa razy w tygodniu. Jacek z zawodu był jubilerem i prowadził własny sklep w centrum miasta. Ledwie zdążył się przywitać i usiąść przy stole, Maria pokazała mu kamień. — Gdzie to znalazłaś? — Na plaży w Birdlings Flat. — Tam gdzie zginął Kacper? — Tak, tam — przytaknęła Maria. — Powiedz, czemu ta plaża tak się nazywa? Jacek popatrzył na nią zaskoczony. Nikt przedtem nie pytał go o to. — Bo na skałach wykluwają się pisklęta. Większość ginie w morzu. Ratują się tylko te, które nauczą się fruwać na czas. Założył okular i wyceniał wartość kamienia. — Agat oczkowy, ciekawy kształt pierścienia, środek trochę rozmazany… — Ile można za niego dostać? — Maria wstrzymała oddech. — Na pierścionek się nie nadaje — odparł Jacek. — Może jakiś wisiorek, ale nie sądzę, żebym mógł to odsprzedać z zyskiem. Oddał kamień Marii. — Ładny jest, trzymaj go na pamiątkę. Maria miała inny pomysł. Pojechała na cmentarz, odszukała świeżo wykopaną mogiłę i położyła na niej kamień. Leży tam do dziś.
    3 punkty
  6. I świat i kraj i realia i czasy i czas i też on / ona wiem, że gryzą cię doprawdy skutecznie I ktoś i coś i niecała reszta momentami dogryza mocno tak, że nie potrafisz czegoś rozgryźć czasem ci nie wychodzi odgryzanie A teraz sobie myślę (bo jestem) że najwyższy już czas się otrząsnąć i wstać z rana w wyzbyciu się roztrząsania Warszawa – Stegny, 10.03.2023r.
    3 punkty
  7. Ach, tak pragnienie pisać mam, o tym co tu, o tym co tam, co miało być a nie było, o tym co mi się dziś śniło. Czasem o bzdurach, o białych chmurach, o śpiewie ptaków, życiu ślimaków. O błahych sprawach, życiu, zabawach. Czasem poważnie a czasem wcale. Różnie wychodzi, wiem doskonale. Przejmować się tym? A niby po co? Skoro tak dobrze pisze się nocą...
    3 punkty
  8. z uciułanych chwil niewiele pozostanie w szkicu znad morza potykamy się o nienamalowane fale gdzieś w błękicie nieosiągalnych słów cichuteńki łopot mew brakuje tylko wschodów i zachodów nad sekretnym brzegiem życia
    3 punkty
  9. Z Krakowa komik mało zabawny Porównał rom-komy do pornografii Bo minimalizm jak fetysz I najlepsze puenty Wypisane na kamiennej twarzy
    3 punkty
  10. W otchłani Czerni te Ciemne gwiazdy. Bilionem Refleksów niebo upstrzone. Dotykam Słońca martwą już dłonią. Mroczne Konary w lustrze zmęczone... Barwią i bawią w skali szarości. Niejednej Gwiazdy to są marzenia. Oprócz tej Ciemnej na skraju zazdrości, Co wszystko wchłania i życie Wyplenia. W otchłani Czerni jaśnieje poświata. Wcale nie prosi o czułość i troskę. Mroczne konary na skraju Wszechświata Budują Słońcu Wszech wieczną podporę. . .
    2 punkty
  11. czarne łatwiej opuścić właściwie z ulgą ale różowym też można się porzygać chcę bieli nierozszczepialnej a jeśli kolory to w harmonii - wszystkie
    2 punkty
  12. ubrania stosy ubrań wykorzystanych na dobre i na złe drzewko ławeczka płomyczek i ja jeszcze w ubraniu
    2 punkty
  13. - moim Paniom Bella - Pozwoliłam mu się prowadzić... to znaczy Milowi. Claro, oczywiście: prowadziło mnie także moje pożądanie. Pragnienie, by go posiąść. Pomijając już ponad trzy stulecia przerwy od wieku szesnastego do dwudziestego, ostatni raz kochałam się z nim owej nocy, gdy wyruszył na tę swoją przeklętą wyprawę. Upartek! Gdyby mnie wtedy posłuchał... Wszystko byłoby inaczej, wszystko! Przepłakałam przezeń tyle czasu... moje serce, dusza i ja sama... Ma tę samą co wtedy chłopięcą niewinność, połączoną z... hm... samczością. To chyba najbardziej właściwe słowo. Obdarzać czułością, pieścić i brać. Zdobyć i pożreć. Powoli. Stopniowo. Kawałek po kawałku. Wiem coś o tym, bo i ja taką jestem. Usiadłam na mchu, udając zamyśloną i nieobecną, gdy tymczasem chłonęłam jego pożądanie i poddawałam się swojemu. Trawiły mnie jak żar, od wewnątrz. Aż chciałam krzyczeć! Jak to dobrze, że ten mech e tal macio, jest taki miękki. Mam delikatną skórę... Chociaż, gdyby chciał mnie wziąć opartą o drzewo, nie szukałabym któregoś z gładką korą... Mil - Ciekawe, które z nas bardziej prowadziło: Ona czy ja? Które z nas bardziej chciało, pożądało i pragnęło? Chyba jednak Bella bardziej. Jest taka południowa. Pełna słońca i tej swojej żywiołowości. Aczkolwiek, gdy coś robi, koncentruje się na tym bez reszty. Całą swoją uwagę. Perfekcjonistka. Zupełnie jak ja podczas pisania. Usiadła, wybrawszy wolny od paproci i innych leśnych roślinek fragment polany. Wybrała ostatni moment, Jej Obecność doprowadza już nie tylko uczucia, ale i duszę do wrzenia. Tak to jest, gdy kobieta łączy w sobie duchowe piękno, łagodność, delikatność i wrażliwość z niesamowicie boskim ciałem. Oh, Ona to wie! Dlatego jest właśnie taką. Zmuszałem się, by jak najwolniej rozpinać guziki Jej białej koszuli. Te Jej anielskie piersi jako pierwsze domagały się uwolnienia... Soa Od razu spodobał mi się ów Starszy. Po trosze dlatego, iż istotnie był ode mnie starszy, miał jakieś czterdzieści lat. Może trochę więcej. Niewysoki, ale dobrze zbudowany. Twarz spokojna, poważna, kontrastująca z iskierkami radości w oczach. Ciemne włosy i starannie przystrzyżona broda, poprzetykana tu i ówdzie nitkami siwizny. Silne ramiona i nogi. Powaga i władczość widoczne w sposobie poruszania się i w gestach. No i w mowie. Gdy zaproponował spacer, wiedziałam, że nie odmówię. Cokolwiek wydarzy się później. Zresztą, co miałoby się wydarzyć? Znam mężczyzn. A ten, jak czuję, jest uczciwym i pozytywnym. Gdyby tak nie było, czy książę nazwałby go dobrym i wiernym? Czy, obiektywnie rzecz biorąc, trzymałby go na wysokim stanowisku tak blisko siebie i księżnej? Cdn. Voorhout, 10.03.2023
    2 punkty
  14. Myśl delikatnie mnie porusza, A nawet łechce - mówię wam, Że strasznie pragnę mieć dzidziusia. Skąd mi to przyszło ? Nie wiem sam. Z prostego faktu, wprost wynika Wręcz imperatyw oraz chęć, Że czas mi słać do Naczelnika Podanie, aby zmienić płeć. Niniejszym Naczelniku, Panie, Pilnie donoszę w kilku zdaniach - W pośpiechu pisząc na kolanie - Mam chęć okrutną piastowania. Karmić z butelki - nie zagadka, Lecz bez podtekstów erotycznych, Ja pragnę karmić tak jak matka, A brak mi jeszcze cycków mlecznych. Bodajbym się na nogach słaniał, Bujać do rana - dla mnie pryszcz ! Mam dar bezcenny przewijania, A w prasowaniu jestem mistrz ! Na dowód heroizmu i oddania, Od dziś przyrzekam iść pod prąd. Ręczę, biorąc się do kąpania : Piwo plus pilot pójdą w kąt. Werandować potrafię na balkonie. Utworzę strefę „Sio!” od much. Wszystkie zabiję lub odgonię, W zasięgu kilometra albo dwóch. Lecz aby spełnić to marzenie, Przykład dać mężom, edukację, Na dwóch kolanach, z uniżeniem, Kornie upraszam, o dotację. I daję słowo, bez pokłonów, Że po konsumpcji raport zdam - Ze skromnych złotych trzech milionów. Niniejszym : Polak - pierwszy „mam”. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
    2 punkty
  15. Ależ tak, pamiętam ten śnieg na połaciach ziemi ruchomej za szybą kolei wzrok zatroskany dziesiątek tułaczy z ponurą nadzieją, że świat się zmieni Ależ tak, pamiętam oszronione buki, ściany kamienic otulone puchem trwożnym spojrzeniem badające wiosnę, nawiedzoną chłodu zmizerniałym duchem Ależ tak, pamiętam, pamiętam doskonale wszechobecną krzywdę obcego języka, gdy w myślach niepokój gnieździ się stale, niechęć narasta, nienawiść nie znika. Ależ tak, pamiętam Nietzchego z Teresą i łeb Karenina z nieobecnym wzrokiem Czy schodząc z drogi "panów, władców" świata przypadkiem ucieknę przed ludzkim wyrokiem?
    2 punkty
  16. Czarnym, grubo krojonym, na cynowym talerzu. Obok kubek pełen mleka z wieczornego udoju. W tle milknące echa głosów ciepłych jak piec, w którym niedawno wygasł ogień. Pomarszczona dłoń z wolna rozsypująca okruchy, te układają się w znaki zwiastujące ciemność. Drżący palec wskazuje drogę wiodącą ku mirażom wzgórz poznaczonych kikutami drzew. Za nimi niekształtne plamy zawsze pustych domostw, już poza kruchą linią horyzontu zdarzeń. Później blask białej ściany i gwałtowne rozwarcie oczu. Sen pozostaje snem, tylko gardło wciąż dławi smak. Czarny, grubo krojony.
    2 punkty
  17. Twardziel mający korzenie w Sienie skarży się znowu na zatwardzenie: "Doktorze, zdatny nawet bywa, lecz jednak dupy nie urywa ten nowy środek na przeczyszczenie."
    2 punkty
  18. Odwróceni twarzą do ściany Tonący w mroku Czekamy na słaby odbłysk Rzeczy-cieni Cieszmy się, dziękujmy Za cienie Bo kiedy wzrok w stronę światła odwrócimy Ciężka nas spotka kara I spotyka ..
    2 punkty
  19. @Tectosmith zabawne a z drugiej strony infantylne dość... No ale cóż... Mamy czasy, w których internet jest domorosłym specjalistą w wielu dziedzinach :) jeśli nie we wszystkich 🤔 @Rafael Marius tak wyjdzie jak wyjdzie :) dla mnie to droga na skróty... albo wróżenie z fusów :) czy teleporada 🤔 @Marek.zak1 dziękuję, też kiedyś robiłam, żeby moje przypuszczenia się sprawdziły i wyszło doskonale. Od razu poczułam się lepiej :) Pozdrawiam serdecznie
    2 punkty
  20. nie zapisałam go ale widziałam i słyszałam dotykał mnie
    1 punkt
  21. Świetna kucharka jest w Kudowie, której fiu-bździu jedynie w głowie. To krzyczy pieprz, w bazylii, to z deszczu w dreszcz, w chrzan z chili. Lecz bywa ostro też, panowie.
    1 punkt
  22. na skraju krawędzi brudne istnienie kołyską czy chociaż zrozumiem by z ostatniej chwili nie upaść ściany za blisko
    1 punkt
  23. Mój cień wie lepiej Dokąd pójść Jak schować się przed słońcem Jest ostrożny Unika bezpośredniego kontaktu Wie jak się nie poparzyć Cierpliwie czeka na tęczę Ubiera się pospolicie Ale to raczej moja wina Czarny kolor więzi koloryt nieba Mój cień wie lepiej Jak odejść w deszczową słotę Zapomnieć o błękicie
    1 punkt
  24. @Ewelina Kumam, tak mi się też wydawało gdy go czytałem, może wreszcie zacząłem coś niecoś rozumieć':) Czyli jest ona jakby... niemym krzykiem? To znaczy milczeniem w przekonaniu, że słowa nic już nie pomogą, czy jakoś tak? Byłaby to dość beznadziejna sytuacja w przypadku komunikacji maszyn, ale ludziom udaje się przecież wybrnąć i z gorszych opresji. Czasem wystarczy się choćby "przespać z problemem", jakkolwiek trywialnie by to nie brzmiało... No ale już się nie zabawiam w "wujka dobra rada", przepraszam ;)
    1 punkt
  25. @Kwiatuszek No i super. Miło przeczytać coś lżejszego. To co Ci się takiego śniło? :P Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  26. Dwa skojarzenia. Pierwsze Van Gogh, jeśli chodzi o krajobraz. Drugie 'Konopielka', a może "Chłopi"? Poza tym, też o nim śniłem, dlatego czasem taki piekę, polecam :)
    1 punkt
  27. Szczerze mówiąc liczyłem na to, że trzeba będzie się tłumaczyć z negatywnej opinii ;) A w tej sytuacji... przepraszam za głupkowatą zaczepkę:) Ważne, że innym się podobało, a ja nie muszę przecież kumać o co w tym chodzi:)
    1 punkt
  28. Dzięki, popatrzę, ale staram się unikać polityki. Jeżeli odniosłem się prześmiewczo do przedmiotowego tematu to tylko z tego powodu, że tak mi się chwilowo spodobało i raczej nie chciałbym sobie zaprzątać głowy sporami politykierów bo to oni z nich żyją, nie ja ;)
    1 punkt
  29. @Marek.zak1 @Marek.zak1 dzięki wielkie poprawie Pozdrawiam @jan_komułzykant dzięki
    1 punkt
  30. Ból, skurcz… - Biegną impulsy po nerwach. Gorzej gdy „gotują się” inne. - Boleśnie poruszone są struny duszy. Ból nabiera wyższego wymiaru.
    1 punkt
  31. Dobry wiersz, ciekawy klimat i gra słów.
    1 punkt
  32. W każdym z nas tkwi jakieś piękno co od innych nas wyróżnia każdy inny talent dostał żadne życie nie jest próżnią. Czasem trudno znaleźć siebie i pokazać twarz prawdziwą trzeba wtedy maskę ściągnąć w kieszeń schować dumę fałszywą. Najważniejsze znać swą wartość dzielić się doświadczeniami wszyscy wszak jesteśmy darem tworzymy wszechświat cały. Więc się w sobie nie zamykaj by docenić mogli wszyscy twego światła nikt nie zgasi jesteś sobą jesteś silny.
    1 punkt
  33. – Jesteś głupi? – Ależ skądże. Można nie myśleć, byle mądrze.
    1 punkt
  34. Zdecydowanie wolę życie różowe. 💗😎
    1 punkt
  35. @Ewelina Masz rację. Zresztą może coś podobnego czujemy patrząc w górę, tylko inaczej nazywamy zjawisko będące przedmiotem naszego podziwu, nie ważne... Dzięki za wyjaśnienie i zrozumienie :)
    1 punkt
  36. @tmp wiersz jest o pragnieniu ukojenia i spokoju po ciężkim chwilach. Nawiązuje do potrzeby obcowania z naturą, która działa jak aloes - koi smutek i ból. Tutaj przedstawicielem natury są obłoki, którymi się peelka zachwyca i które wzmacniają w niej chęć ucieczki z przyziemnej rzeczywistości. Sam ich widok działa jak balsam. To tak w skrócie :) ...choć wiersza nie zrozumiałeś to jednak zainspirował Cię do stworzenia własnego a to bardzo cenne. Ja też nie wszystkie wiersze rozumiem. Czasem jednak wystarczy, że je czuję i to że potrafią mnie wprawić w niepowtarzalny nastrój.
    1 punkt
  37. @iwonaroma Albo i to nie ;)
    1 punkt
  38. :) Właśnie. Równowaga bez hegemonii :) Dzięki @Natuskaa :) dziękuję
    1 punkt
  39. To bardzo możliwe. Niektóre zdjęcia, które robię faktycznie wyzwalają we mnie jakieś odczucia, emocje. Po raz drugi udało mi się ubrać to w słowa. Dziękuję serdecznie :-)
    1 punkt
  40. Niektórzy znienawidzili tęczę, inni tych co tęczy nienawidzą. Chyba najlepiej nie rozróżniać kolorów i spuścić nienawiść - nie, nie tam, tylko na zbity łeb po schodach, żeby bolało ;))
    1 punkt
  41. Nie przestawaj… Pisanie to maszyna czasu — możesz wybiegać w przyszłość, przywoływać wspomnienia, tworzyć wspaniałe sceny, prawdziwsze aniżeli życie. ✨ Jeśli wierzysz w siebie, troll👺 uwierzy również, nawet jeszcze bardziej. 😊
    1 punkt
  42. @Elephant @Elephant nie przejmuj się. Nie warto. Nie daj podciąć sobie skrzydeł. Ja na tym forum przeczytałam o swoim wierszu, że to grafomania. Nie powiem - zabolało. Ale skrzydeł sobie podciąć nie dałam. Ty też sobie nie daj. Rozwijaj się, czerp z konstruktywnych uwag, bo one są cenne. Całą resztą się nie przejmuj. Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  43. w dniu twych narodzin przyrzekłem Ci że zapamiętasz na przyszłość po jakiej ziemi stąpasz i z jakiej gliny ulepiony zostałeś abyś uniknął wypalenia dopóki nie dostąpisz zaszczytu stwórz własną historię zanim w proch się obrócę chętnie do niej powrócę między wierszami gdy będziesz bił się z myślami
    1 punkt
  44. @Rolek Pamiętnik Franka K. jest tak ciekawy i tak oryginalnie napisany, że choć przeczytam z opóźnieniem to zawsze z wielką radością, że jest kolejna część. Mam wielką nadzieję, że będzie jeszcze dużo kolejnych, równie dobrych części:-) Pisz dalej!
    1 punkt
  45. @violetta Nie odmawiaj matkom, prawa bycia kobietami... i nie celuj we mnie...
    1 punkt
  46. Witam. Nie mój klimat, ale sprawnie napisane i sensownie (co na tym portalu spora rzadkość). Poda mi się rytm i gładkość w czytaniu, swego rodzaju rubaszność. Dobra satyryczna rymowanka. Jedyna uwaga to tytuł, moim zdaniem do zmiany. Pozdrawiam
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...