Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 31.01.2023 w Odpowiedzi
-
Pocałował mnie, tak mocno zdziwiłam się i dziwnie mi jest, jakbym zdradziła cię chociaż nie jesteśmy razem. I myśle o tym cały dzień, że czemu tak jest, że to nie ty mnie całujesz i jesteś tam gdzieś. Siedzisz sobie tam daleko stąd, i wysyłasz piosenki jak mocno kochasz mnie wciąż. A ja mam wyrzuty, że on mnie pocałował i czuję że to nie było to. I niewiem bo mętlik w głowie mam, bo gdy pocałował mnie on przed oczami miałam ciebie.5 punktów
-
Pierwszy kontakt z Zachodem był mało romantyczny, zgoła prozaiczny, jeśli nie brutalny. Nie znałem języka, natura poskąpiła mi specjalnych talentów — dla takich pozostaje fizyczna praca na farmie i w fabryce, za grosze. Kiedy skończyłem pielić sałatę, trzeba było ścinać kalafiory, potem zbierać pomidory i dynie, a na końcu rąbać drewno. W czerwcu nastała zima, ziemia odpoczywała, ja również. Z letargu wyrwały mnie dopiero kwiaty przypołudników, które zabarwiły szare skały fiordów na różowo. Zaciągnąłem się na statek rybacki i jak na złość, od razu zapanował w tej branży kryzys: po pierwszym rejsie szyper ogłosił bankructwo, trawler sprzedano i zostałem ponownie bez pracy. Chwytałem się każdego zajęcia, mogącego przynieść choćby najskromniejszy dochód. Czas mijał, zabierał młodość, ale przybliżał w zamian obyczaje kraju, który miał być dla mnie ziemią obiecaną. Po krótkim szkoleniu zostałem zatrudniony jako składacz na taśmie w manufakturze produkującej sterowniki do wózków inwalidzkich. Płaca była mizerna, lecz regularna i pozwalała na pewną stabilizację życiową. Zawisłem wbrew oczekiwaniom w ciasnej pętli niezmiennych zdarzeń: praca, dom, więcej pracy i tak w kółko, bez szansy na jakąkolwiek poprawę. Nigdy nie będzie mnie stać na własne mieszkanie, ani opłacić córce szkołę. Jedynym wyjściem z tej pułapki było wznowić studia, a koszta pokryć z pożyczki na lichwiarski procent. Pierwszy rok poświęciłem wyłącznie nauce angielskiego, a moją tutorką była Jane. Jane miała już po czterdziestce, ale wyglądała na taką, którą faceci oceniają jako „w dobrym stanie technicznym”. Wiele kobiet w tym wieku ma wilczy apetyt na młodszych mężczyzn, choć nie po każdej to widać; ja jednak zapamiętałem Jane z całkiem innego powodu: namawiała mnie do prowadzenia pamiętnika. Początkowo pisanie w obcym języku sprawiało mi duże trudności, lecz Jane pilnowała, żebym nie rezygnował, przywołując mało znany precedens: — Twój rodak, Jospeh Conrad opanował płynnie angielski gdy miał dopiero dwadzieścia lat, wiedziałeś o tym? Nie tylko o tym nie wiedziałem; nie przeczytałem również żadnej z jego książek, ale głupio było wyjść na ignoranta, więc tylko skinąłem w milczeniu głową. Jane nie zwróciła uwagi na moje zakłopotanie i ciągnęła z niezwykłą pasją w głosie: — I niech mnie drzwi ścisną, jeśli urodzony Brytyjczyk potrafił napisać coś lepszego! Po angielskim przyszła kolej na specjalizację i wtedy poznałem Petera, który był wykładowcą w przedmiocie programowania. Nauka szła mi łatwiej niż pisanie pamiętnika, dzięki dobremu początkowi w Polsce, o czym jednak wolałem nie wspominać. Peter urozmaicał zajęcia anegdotami i jednego dnia nadmienił mimochodem o 'Reverse Polish Notation', bacznie mnie obserwując. Wiedziałem, że jest to rodzaj zapisu używanego do arytmetyki w mikroprocesorach, oparty na metodzie wymyślonej przez polskiego matematyka. Mimo to nie podniosłem ręki, żeby moi koledzy nie myśleli, że nie jestem jednym z nich. Na zakończenie roku szkolnego zorganizowano przyjęcie w restauracji mongolskiej typu smorgasbord, czyli żryj ile wlezie. Dziś takie przyjęcia są na porządku dziennym, lecz wówczas była to dla mnie atrakcja zupełnie nowa. Zamiast wykwintnie przystrojonych stołów, miłej obsługi i bufetu zapraszającego widokiem egzotycznych potraw, wciąż widziałem siebie w barze studenckim „Karaluch” na Krakowskim Przedmieściu: wychylam wazę pomidorowej, wbijam potrójne pyzy, a wychodzę z baru głodny. Po drugiej stronie stołu siedział Peter, co bardzo mnie ucieszyło, bo choć starszy o dwadzieścia lat, był moim najlepszym kolegą. Po kilku porcjach jagnięciny, plastrów rostbefu i polędwicy na kości, podlewanych sowicie czerwonym pinot noir, nabrałem ochoty do rozmowy i nieopatrznie zacząłem od filozofii, nie zdając sobie sprawy, że Peter to niekwestionowany mistrz w tej dziedzinie i wkrótce nasza konwersacja przybrała formę monologu, przypominającego odbijanie rakietą piłeczki o ścianę. Kiedy Peter zauważył, że argumentuje od dłuższego czasu sam ze sobą, natychmiast zmienił temat: — Czytałeś może książkę Michenera 'Poland'? Dziwny zbieg okoliczności, że akurat o to zapytał, bo widziałem tę książkę w mieszkaniu u mojej siostry, ale nie zajrzałem do niej ani razu. Zresztą, po co miałbym czytać historię Polski napisaną przez Amerykanina, skoro znam ją dobrze ze szkoły. Słysząc to, Peter posłał mi wyrozumiały uśmiech i rzekł: “Yes, you know it, but you don't appreciate it”. O co mu właściwie chodzi, że niby nie doceniam historii Polski? A czy on docenia historię swojego kraju? Historię należy znać, nie doceniać. Peter doskonale zdawał sobie sprawę, że tym pytaniem będę łamać sobie głowę do końca przyjęcia, ale nie znał mnie tak dobrze: to co powiedział, dręczyło mnie o wiele dłużej. Nazajutrz z samego rana pojechałem do siostry. Kilka minut zabrało mi przeszukiwanie półki w dużym pokoju, zanim znalazłem nieduży egzemplarz w niepozornej oprawie z flagą stylizowaną na znak Solidarności. Złapałem za książkę, wsiadłem do samochodu i wkrótce byłem z powrotem w domu. Przebiegłem kilka pierwszych stron z podziękowaniami, ominąłem nieco przydługi wstęp i zacząłem czytać na początku następnej strony. Ciekawość ustępowała powoli miejsca rozczarowaniu: opis dobrze znanych zdarzeń i postaci, na temat których wylano morze atramentu. Peter chyba sobie zażartował, a może piękny umysł upija się szybciej niż normalny? Za oknem świeciło słońce, powiał cieplejszy wiatr, dlatego postanowiłem już bez wcześniejszych emocji doczytać do końca pierwszego rozdziału i na tym poprzestać. Szkoda pięknego dnia na tak pospolitą lekturę; zabiorę dzieciaki na plażę, niech sobie pobaraszkują w piasku; tylko zerknę, czy dalej jest o tym samym? Przewróciłem stronę, przeczytałem pierwsze zdanie i książka wypadła mi z rąk. Podniosłem ją ostrożnie, patrzyłem przez okno, lecz słońce, plaża i wszystko o czym myślałem przed chwilą, przestało mnie kusić… Nie pojechałem nigdzie tego dnia, ani następnego. Zamknąłem się na klucz w najmniejszej sypialni, służącej mi za pokój do nauki. Nie odpowiadałem na zawołania. Czytałem bez przerwy, aż zmorzył mnie krótki sen… Śniłem, że galopuję na białym koniu, w hełmie na głowie, srebrzystym pancerzu ze skrzydłem orlich piór za siodłem i kopią z biało-czerwonym proporcem u boku. Co było potem, nie wiem, bo coś mnie wyrwało ze snu i czytałem dalej. Kiedy skończyłem, za oknem zapadła już noc. Nie miałem siły zapalić lampki, żeby spojrzeć na zegarek. Czułem, że mam wilgotne oczy, ale umysł wyjątkowo czysty. Nad ranem obudziło mnie pukanie do drzwi. — Długo będziesz tam siedzieć? Chodź, zjesz śniadanie. Usiadłem przy stole. Popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem, czy przypadkiem nie jestem chory. — Co to za książka? — Przerzuciła kilka kartek. — Historia Polski jakiej nie doceniamy. — Ale to po angielsku i napisane nie przez Polaka — zauważyła zdziwiona. „Właśnie dlatego warto przeczytać” — pomyślałem, a na głos wyjaśniłem: — Polak stworzyłby dzieło wyczerpujące, może nawet pasjonujące, lecz brakowałoby jednego elementu. — Jakiego? — Punktu odniesienia. — Nie rozumiem. — To proste. Wyobraź sobie, że w tej chwili ktoś puka do drzwi. Otwieram, wprowadzam gościa do środka, a on widząc ciebie, mruga do mnie okiem: „Masz piękną żonę”. A ja na to bez przekonania: „Ach tak, naprawdę?” — To znaczy, że obcemu mogę się podobać, a tobie już nie, bo ci spowszedniałam… Czy to miał być komplement? — Tak, bo ważne jest to, co powiedział ten obcy, a żebym ja to docenił, muszę patrzeć na ciebie tak samo jak on. Autor tej książki mógł pisać na temat innego kraju, wybrał jednak Polskę. Podziwiał nasz naród i jego kulturę bardziej niż my sami. — Chcesz przez to powiedzieć, że ja Polski nie kocham? — Czy kochasz tego nie wiem, ale wstyd ci o niej mówić. A co jest warta miłość powstrzymywana wstydem? Skończyłem jeść i siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Poczułem lekkość w sercu, jak po spowiedzi. Chciałem zapomnieć o nieprzespanej nocy, ale pytania same płynęły do ust. — Czemu daliśmy dziecku na imię Katherine, nie Katarzyna? — Bo nikt takiego imienia nie wymówiłby, a tym bardziej napisał. Sam mnie o tym przekonywałeś. — Tak i żałuję, bo jest i pozostanie dla mnie Kasią, a co ma wpisane w świadectwie urodzenia nie ma żadnego znaczenia i stanowi tylko biurokratyczną uciążliwość. A pamiętasz, co ci powiedział zaraz po przyjeździe Marek z Shirley? — Jaki Marek? — No, ten budowlaniec, co ma własny biznes. Powiedział, żebyś zapomniała o Polsce, bo im dłużej będziesz pamiętać, tym trudniej będzie ci tutaj żyć, zgadza się? — Powiedział tak, ale ja mu nie przytaknęłam. — Za takie słowa, to ten kieliszek wina, który trzymałaś wtedy w ręku, powinnaś wylać na jego gębę. — Tego tylko brakowało… Już widzę jak podnosi wrzask: Wracajcie skąd przyjechaliście! Skoro nie możecie żyć bez Polski, co tutaj robicie? Słuchałem jej z niedowierzaniem, zapominając, że zaledwie dwa dni temu, myślałem podobnie. — To, że tutaj przyjechałem nie znaczy, że mam zapomnieć o miejscu urodzenia. Można żyć za granicą i być cały czas Polakiem, choć nie zawsze jest to łatwe. — Dlaczego? — Ponieważ większość Polaków opuszcza kraj w poczuciu winy. Później żyją w poczuciu winy. Wmawiają sobie i innym, że odnieśli za granicą sukces… — Co w tym złego? — weszła mi w słowo. — Każdy chce, żeby go widzieli w pozytywnym świetle. — Nie ma nic pozytywnego w ukrywaniu prawdy przed samym sobą… Urwałem, widząc, że nic do niej nie trafia. — To tak, jakby zjeść skisłej zupy i powtarzać jaka smaczna, a gdy nikt nie widzi, chodzić do kibla i wymiotować nią. — O tym rozmyślałeś zamknięty dwa dni? — Tak, ja już zwymiotowałem i więcej tego świństwa jeść nie będę! Od tej rozmowy minęło kilka lat. Jednego ranka zauważyłem po drodze do pracy kobietę siedzącą z boku chodnika na krześle. Obok krzesła stało kilka tekturowych pudełek wypełnionych książkami o miękkich okładkach. Zajrzałem z ciekawością do jednego z nich. — Ile za to? — Dwadzieścia centów. Nie miałem dwudziestki, więc dałem jej pięćdziesiąt centów i podziękowałem. Po wejściu do biura zamknąłem za sobą drzwi, włączyłem klimatyzację, usiadłem za biurkiem. Wyciągnąłem z teczki książkę i rzuciłem okiem na okładkę: James Michener THE COVENANT Przewróciłem kilka pierwszych stron i zacząłem czytać…4 punkty
-
I nie zapytali jej O nic nie zapytali Sami wszystko Rozstrzygnęli Poukładali też sami Jej życie po swojemu Wg słusznego porządku Rozwidleń własnych... Myśleli, że o to chodzi - Układać, porządkować Z kąta w kąt przenosić... Niczym mebel... A nieswoje losy Jak drewno szlifować Jak biżuterię Złocić... Sami zdecydowali Co dla niej będzie lepsze Nie spytali o zdanie... O nic... Może nie chcieli wiedzieć... Czego ona chce? ... Doprawdy... Nie zapytali jej? Ciągle zgadywali... Pomylili się4 punkty
-
Taką mam radość w sobie Gdy pomyślę o kubku do herbaty - Tym co dostałam w prezencie Mój świat wygląda piękniej Takie moje głębokie Jak ten kubek - szczęście4 punkty
-
niewiadome kryje się pod powierzchnią wystarczy naciąć by wszystkie tajemnice nabrały lepkości opowiedz o nich nazwij to co później zmyjesz zimne ciało nie ma zdrowego ducha — dusza sączy się szybciej niż światło pełna wybroczyn określa położenie podczas gdy ja wciąż tutaj jestem dokończ to co zacząłeś — opowiedz o glinianym sercu tekturowych płucach woda jest wszędzie mętnieje w miejscu w którym nigdy nie zadrżała ci ręka3 punkty
-
znowu zima do drzwi puka czas zadumy tej grudniowej dzięcioł w drzewo przestał stukać światło świecy adwentowych czas zadumy tej grudniowej ciche myśli do świąt biegną światło świecy adwentowych mrok rozjaśnią chłód ocieplą ciche myśli do świąt biegną opłatka jak śnieg białego mrok rozjaśnią chłód ocieplą śpiewy chóru roratniego opłatka jak śnieg białego wszyscy się nim podzielimy śpiewy chóru roratniego znikną waśnie wśród rodziny3 punkty
-
Ręka do uścisku się wyrywa Ale nie ma komu... Nikt mi swojej nie podaje ... Tylko trochę mnie to dziwi... Odrobinę inna jestem Rękę chowam po kryjomu - Nikt nie widzi Może lepiej Jestem tutaj obca Ruszam dalej W długą podróż3 punkty
-
Życie nauczycielem co dzień uczy swoje wie Jest wyzwaniem dźwiga to co mu dane Życie to droga zakręty ma nie nie boi się ich Nigdy nie kłamie prawdę zna wie co to ból Życie to nie wstyd fajnych chwil dużo ma Jest pięknem pełnym bram za którymi czeka lepsze Życie to świat zna uśmiech i płacz Ma niebo ma piekło jest w sam raz3 punkty
-
gdy rozkosz w cykaniu zegara dreszcz po obojczyku się wspina jeśli tak wyglądają umierania ciche to obyś mi nigdy nie mijał o północy łza skradała się w oku gdy usłyszałam jeszcze raz twój głos spadałam w głębiny amoku którym zadrwił ze mnie nasz los nienazywalnym to nazwałam w otchłaniach siebie odłożyłam gdy w pajęczynach myśli umierałam wtedy czułam że najbardziej żyłam disclaimer: wiersz pierwiastkowo inspirowany utworem "Bez nazwy" autorstwa @error_erros3 punkty
-
Pijemy wodę z parasoli, podziurawionych, może od kul, może od gwiazd zrzucanych z nieboskłonu. Przez wiatr tańczący w pustych torbach z zatartymi nadrukami sentencji w języku Sumerów, którego nie rozumiemy. Na szczęście w zasięgu rozmoczony bochenek i garście pełne soli. Tej ziemi, grząskiej aż więzną stopy obute w sandały z kory spalonych drzew. Jest popiół do posypywania ran niezabliźnionych. Tylko tatuaże błyszczą świeżą krwią. Spływa osładzając wodę wypełniającą uszy. Ciągłym szmerem przekleństw i błogosławieństw. Pijemy wywar wzmacniający niepamięć.3 punkty
-
Im więcej wart człowiek, tym większy po nim ból. Stanęli, wołali: W miłości nawet złamana kość nie boli! Złamali sobie kość. Poczuli. Zwątpili. Zaniemówili.2 punkty
-
główce szpilki która mogłaby pozazdrościć zadrze miejsca pod stertą desek gdzieś na obrzeżach gdzieś na marginesie2 punkty
-
Dzisiaj Wam się zwierzę, że jest dziwne zwierzę co kręci uszami, jak człowiek rękami Choć miło wygląda, bardzo twardo stąpa krewkie i zadziorne, zabić nawet zdolne Biegiem galopuje, tym życie ratuje żyje razem w grupie, jedno broni drugie Widzi kolorowo, niepomarańczowo w starożytnym Rzymie nosiło boginie Prawie wyginęło, lecz nie przeminęło jasność je zrodziła, noc przyozdobiła Bywa, że jest słodka, choć to może plotka jest na całym świecie, nosi nas na grzbiecie Ochrony synonim, choć życia nie chroni. __ 31 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Zebry (Zebra - zwierzę, ciasto, przejście dla pieszych)2 punkty
-
igrał Jasiek w zboża stogach aż spaliła się stodoła kusił Kasię bo był gotów i doigrał się kłopotów naigrywał się z prawiczka a sam był jak w płocie tyczka2 punkty
-
Jesteś silny, wiesz Idż naprzód Nie obawiaj się Choć droga wyboista Ty stawisz czoła temu losowi Nie poddawaj się tym trudnym życiowym czasom Czuję potrzebę iść naprzód Pokażę siłę tym wszystkim zwątpionym Ziemia jest dla wszystkich , którzy ją kochają i szanują Pokażę Wam , że kolory wrócą do Was i nastanie miłość Wszystko wróci na swoje miejsca i będzie OK2 punkty
-
Błądzę w tym domu między salonem a kuchnią Przeplatam nogami w pokoju złączonym Odwiedzam łazienkę gdzie krzyki me milkną Wychodzę i kładę sie w łóżku natchnionym Na jedną osobę a dwie sie zmieściły Z wiatrakiem skierowanym na rozpalone ciała Oddane uczuciu akt prosty a miły To szczęście, bo nadzieja niestety przebrzmiała Styki spalone tęsknotą i pamięć dysk twardy Nie odpuszcza nie zapomni bo zaszyfrowany Nie pęknie jak guma ta bańka bom hardy Zewnętrznie a środek miękki, garbowany Na zawsze zapamiętam ten uśmiech w sukience Na schodach zawiniętych niby pętla na szyi Gdy me oczy utkwione w prześlicznej panience Mnożyły w żołądku stu-rzędy motyli W dniu ślubu pierwszym a dwudziestym piątym Przypieczętowałem zgubę i zawierzenie duszy I stanąłem przed ołtarzem z sercem mym wątłym Z nadzieją że to ona chwyci mocno i poruszy Na zawsze zapamiętam klękanie pośrodku Na sali ze wzrokiem świdrującym na wylot Gdy oświadczyłem wierność wprost od duszy spodku Oddałem plany i wizje na cały mój żywot To piękne i niezapomniane, na zawsze w pamięci Jak słowa dwa pierwsze wypowiedziane w kawiarnii "Ty istniejesz" mi rzekła i rozlużniła swe pieści Bo stres nas zjadał gdy upał jak w Narnii2 punkty
-
Z tymi koncepcjami jest jak z ubraniem — każdy wybiera tę, w której się dobrze prezentuje. Przymierz, zanim w niej pójdziesz na randkę. 👗😉2 punkty
-
@sam W pisaniu lubię się trzymać zasady „góry lodowej” stosowanej przez Hemingwaya, a końcowy paragraf umieściłem celowo, żeby podkreślić uniwersalny charakter zdarzeń: mogły się przydarzyć każdemu — Polakowi, Niemcowi, nawet Afrykańczykowi. 🇿🇦👨🏿 Jestem szczególnie zadowolony z konstrukcji tego opowiadania i nie sądzę, żebym cokolwiek chciał zmienić, ale to oczywiście nie znaczy, że każdemu musi się podobać. Pisanie prozy to duże wyzwanie, bo jest jak maraton; poezja to sprint, a jak wiadomo trudniej przebiec długi dystans. Dziękuję za krytyczny komentarz i pozdrawiam. 👋2 punkty
-
Człowiek codzienny wychodzi z ciemności i do niej nieustannie wraca, Musi w lustrze duszy zobaczyć swój skryty wszechświat Zabiera w ciemność swoje największe problemy i stłumione wcześniej uczucia Przychodzą jak ćmy do światła duszy Pojawiają się ciągle i stanowią jego prawdziwe jestestwo Mało kto zna człowieka codziennego I mimo pozorów nigdy nikt nie dostanie się do jego najbardziej zaciemnionych korytarzy Tak już jesteśmy stworzeni Tak już nas ulepiono, powstaliśmy z ciemności Tego miejsca nie należy się bać Trzeba je polubić i pokochać Tak już jesteśmy stworzeni.2 punkty
-
Są takie chwile w życiu przewrotnym, Kiedy bańka rozdęta do granic pęka - kiedy toczy się lekko mydlana opera, zaś w ciszy wielebnej myje rękę ręka. I kiedy wszystko się gładko zazębia, Gdy słodki trel ptasi krąży nad nami, Piękny mechanizm się nagle zaciera, A sens dalszy znika i jest do bani. Do bani właśnie jest na straganach, Ugiętych pod górą chrzanu, ogórków, Które w porozumieniu, nagle zdrożały - A to z przyczyny hiszpańskich nurków. Pani Pelagii, z baru : "Pod Szprotem", Zwartej i czujnej, w białym mundurku, Solniczkę i rower gwizdnął żul jakiś - Nie przewidziała hiszpańskich nurków. A że był czwartek, więc czekał fryzjer - Balejaż, czesanie, cięcie pazurków. Przychodzi, lecz darmo drzwi szarpie - "Awaria z powodu hiszpańskich nurków" Mąż sprawiedliwy szedł prostą drogą. Prawą szedł stroną, lecz gwizdał fałszywie. Czekając na tramwaj, leżał do rana - Wiedział o nurkach z Hiszpanii wypływie ? Wzięty kochanek i macho w jednym, Już był w ogródku, lecz zaciął w rozporku. Choć bardzo się starał, metal nie puścił - Też nie przewidział hiszpańskich nurków. Na jakiejś komendzie, w jakiejś stolicy, Ktoś słuchał nocą basowych chórków. Wtem bas się urwał, padł strzał armatni - Ktoś nie rozpoznał hiszpańskich nurków. Naczelnik kraju na obiad, w czwartek, Barszczu i ruskich przybywszy, smakował. Lecz barszcz się skwasił Magister Julii, Gdyż Prezes o nurkach nie informował. Wieści przez eter jak stado słoni pędzą, Sens zadeptując, choć jeden złapałem. Lecz mimo wysiłków i mnie się urwał - Hiszpańskich nurków nie przewidziałem. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)2 punkty
-
Jak to możliwe: tyle przeżyłam, a przecież jeszcze nie koniec sztuki. Tyle radości i łez nanosiłam, tyle nauki. Jak to możliwe, że nadal jestem, tyle wyboin i niespodzianek na drodze życia, od maleńkiego, w oczach mi staje. Cud życia również w tym się objawia, że znowu rankiem mogę się zbudzić. Stojąc nad grobem kogoś innego wspomnień moc użyć. A przecież jeszcze nie koniec sztuki, zanim i plany polegną w grobie. Wspiąć się po tęczy z wachlarzem przeżyć. Znam się na cudach! (po cichu powiem).1 punkt
-
On napisał coś – ważną tezę zapewne – wołami i zdarzały się w tekście nie ewidentne byki. Słowem jest na co popatrzeć i daje dużo do myślenia. Warszawa – Stegny, 30.01.2023r.1 punkt
-
och zimo, jak ciebie dawno tu nie było. i twojego puchu białego, i szronu podsiwiałego, i chłodu i mrozu. a my czekamy, tęsknimy. brakuje nam twych lodowych sopli, które słońce, jak tylko wyjrzy, skropli. brakuje twych zamieci nieopamiętanych, twych wichur rozpętanych. prosimy przyjdź. choć na ostatni raz, choć na ostatnią chwilę. daj się nacieszyć twym surowym pięknem, bądź naszego serca oknem, przez które inni zaglądają, a tak niewiele zauważają.1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius a to jeszcze inna historia w takim wypadku. No cóż...ile ludzi tylko sposób na życie :)1 punkt
-
Hm, ja wtedy byłem jeszcze dość młody. Na początku studiów, ona miała 18 lat. I uczucie między nami było. Tylko, że jej się spieszyło do małżeństwa i wzięła pierwszego zdeterminowanego. Ślub był po 2 miesiącach znajomości.1 punkt
-
@Ewelina Tak, dopust boży z tymi układającymi nam życie i wciskającymi do ręki scenariusze, które niewiele mają wspólnego z nami samymi. Lubię te twoje życiowe tematy...Tak trzymaj :) Pozdrawiam z uśmiechem1 punkt
-
@Rafael Marius recepty na udany związek nie ma a na pewno nie zamyka się ona dylematem czy związek z rozsądku czy z uczucia. I taki i taki może zakończyć się fiaskiem.1 punkt
-
@Rafael Marius zgadzam się z Tobą. Trzeba iść dalej, tak jak napisałam. I nie żałować, bo nie ma czego1 punkt
-
@Ewelina Niestety czasem bywamy odrzucani. Nie pozostaje nic innego jak spróbować, gdzieś indziej. Jest takie miejsce, gdzie zamiast obcości czeka bliskość.1 punkt
-
Fryderyk z Essen żonę zachęcał, by jadła dużo, bo ma potencjał. Z drobnej budowy do mlecznej krowy. Dawniej Kruszynka, dziś Gruba Berta. __ 19 stycznia obchodzimy Dzień Zdrowej Wagi Kobiet (Głównie chodzi o zachowanie równowagi, to samo tyczy się Mężczyzn)1 punkt
-
@Rafael Marius niekoniecznie... I dziś zdarza się, że rodzice przelewają swoje ambicje na dzieci... To wcale nie jest jednostkowe zjawisko1 punkt
-
wszyscy się nim podzielimy przełamiemy każdy z każdym w piękny wieczór wigilijny pod choinką coś tam znajdziesz przełamiemy każdy z każdym by wieczerzać razem przecież zjeść grzybową dość odważnie oraz karpik w galarecie by wieczerzać razem przecież wstać od stołu w dobrym słowie u sąsiadów po grzybowej dziadziuś odszedł - słabe zdrowie1 punkt
-
Witam - ja też tak mam - wspomnienia raczej nie bolą - Pozdr. @Łukasz Jasiński - @Tectosmith - dziękuje serdecznie -1 punkt
-
nie wiem, co miał @staszeko na myśli (prześledziłam aktywność, ale odpuściłam śledzenie po pierwszej stronie :)) jeśli ktoś ma wybitnie mało czasu, szybkość jest podstawową funkcjonowania utwory krótkie i sensowne - takie czytam przydługa fikcja, abstrakcja - niestety nie dla mnie wprawdzie są "Wyjątki" 😊 ale "Wyjątki" ostatnio jakoś rzadko tu publikują1 punkt
-
@Cor-et-anima dziękuję Ci za tak przychylny i wyczerpujący komentarz. Cieszę się, że moje wysiłki nie idą na marne :) i że kto czyta te moje sprinterskie wywody * :) Pozdrawiam ciepło * @staszeko - zapożyczam od Ciebie koncepcję sprintu i maratonu. Szalenie mi się podoba :)1 punkt
-
1 punkt
-
Jak w pięknym filmie, miłość została zduszona ciasną okolicznością i parną od tropikalnego deszczu. Tonęły w nim łzy po naiwnych odpowiedziach,odgrywanych na próbę, by nie pękły zdradzone życiem serca. Hinduscy bogowie jeszcze raz pozwolili przeżyć chwile wybrzmiałe w głuchym telefonie. Ale w ruinach świętego miasta kochankowie nucą pieśni już w innym języku. Wypalmy, jak w filmie, jeszcze jednego papierosa, ale na nałóg kochania jest już za późno.1 punkt
-
Nie rozumiem kanciastych, Źle się czuję w ich towarzystwie. Siniaczą mi wątrobę i korę mózgową. I, szczerze, mam dość chodzenia w piance.1 punkt
-
coś tam spadło z wielkim hukiem na dodatek skośnie może wredny gołodupiec nie dał się zapomnieć lub to jakaś tajemnica którą łatwo zgłębić lecz zrozumieć to zagrycha można błąd popełnić wokół stoi już publika choć zabrakło wielu i co chwilę ktoś wciąż pyta czemu co to czemu? pytać wszakże każdy może lecz was muszę zmartwić gdyż niebawem wiersza koniec to jest wers ostatni1 punkt
-
@Corleone 11 Niekoniecznie... Nie zawsze się da... Czy będzie kontynuacja tego drugiego opowiadania?1 punkt
-
To prawda nie należy uciekać od ciemnej strony naszego wewnętrznego istnienia, bo skończy się to źle. Ale żeby polubić to już niekoniecznie. Raczej neutralność byłaby właściwsza.1 punkt
-
@ais ,,Listy starego diabła..." to przedszkole czytelnicze, nie oglądam programów z szukaniem głosów, bo zawsze myślę ,,Co będziesz śpiewał?" ,,Kto Ci coś napisze, gdy język umiera?". Może jesteś bardziej cierpliwa i wyciągniesz, coś. Obiecałaś czytać 😅😅😅.1 punkt
-
Moje oczy niczym księżyce przenikały Twoją postać. Tam pod drzewami nad jeziorem dojrzewała nasza miłość. Wpatrzeni w siebie pieściliśmy się słowami chcąc zostać razem. Los miał inne plany, miłość zniszczono, tak czasem bywa. Brutalni i okrutni mówili za nas, myśląc że wiedzą lepiej.1 punkt
-
nie mogę się wyrwać z tego dnia choć znam go na pamięć, nie mogę go posiąść ten dzień jest jak sucha studnia bez dna umieram z pragnienia żeby utonąć1 punkt
-
Kiedy krew mi się zarzuca Na uśpionych dłoniach Pijanego ducha W nadziei powstania Naszego uniwersalnego W szarości swoich dni Odkrywamy kolejne spojrzenie Bólu Samotności Szczęścia reprodukcji1 punkt
-
1 punkt
-
Kicz pełznie zostawiając smugi na świeżo wypastowanym suficie. Tak pięknie błyszczał, wszystkie gwiazdy z niego spadały wprost do wazy z odświętną zupą. Przystrojoną w świeże gałązki śmierdzącego bukszpanu, na złość proszalnym dziadom, co to ciągle zapominają o łyżkach. Nawet drewnianych, odziedziczonych po przodkach. Zaginęli podczas burzy, powodzi, wichury, zimy, lata stulecia – niepotrzebne skreślić nie zapominając o tak dalej. Więc świadom obowiązków oraz przede wszystkim powagi sytuacji, z mocy nadanych samemu sobie praw odwołuję wszelkie objawy radości. Reszta jest ukradkowym zerkaniem, a to w stronę okna, a to lodówki. Jakby nie patrzeć marność and omnia vanitas.1 punkt
-
posłuchaj co szepce kamień jeśli wciąż milczy licz na spotkanie tam chichot losu całkiem możebne alternatywą skusi cię pewnie klauna proroctwo przez uśmiech pamiętaj: zmiażdży ci stopy wróci do serca1 punkt
-
Przy rozwodzie kobieta bierze dziecko (dzieci), a mężczyzna bierze na siebie winę (winy), coraz mocniej popija wino (najczęściej najtańsze) i z wolna tonie pod przewinami (kolejnymi). Warszawa – Stegny, 19.01.2023r. Inspiracja - poeta Wielebor1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne