Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.12.2022 w Odpowiedzi

  1. Ja tradycyjnie wolę - przewody. Nic to, że supły wiążą w kieszeni. Ekstrawagancki kolor: czerwony. Byście barierę z dala widzieli. Chcę własny zgiełk mieć, intymnie głuchnąć, Wybrać dogodne metrum pod kroki, Kiedy w refrenach myśli mi utkną, Nie słyszeć, kiedy pytacie: o kim? Być tu i nie być. Widzieć - a ślepnąć Na deszcz, co szarość rozniósł po mieście. Iść w nieświadomość, tyłem ku szeptom, Że piski opon coraz głośniejsze.
    11 punktów
  2. biel pod nogami rozjaśnia spojrzenie przeganiając chmury z czoła odgrzewam cudze ślady aż stopnieje zaspa na sercu
    7 punktów
  3. ponic niedziela znowu za oknem koty biegają płotostradą w szarym mgły szalu czekać próżno na śnieg podobno na północy piętro wyżej niedzielne dysfunkcje kobieta warczy na dziecko dziecko odwarkuje kobiecie kobieta nie chce by odwarkiwało dziecko nie chce by warczała warczą jednak odwarkują niedziela znowu być może czekać na śnieg próżno szukam ciepła na górze niedzielne dysfunkcje chcę wyjść w szare za oknem znowu nie wyjdę - na próżno
    5 punktów
  4. Oświadczenie polityka Szanowni Państwo, drodzy krajanie, Czcigodna izbo, matki, ojcowie, Zaszczyt to wielki, mieć za zadanie, Niech każdy z was się o tym dziś dowie, Iż chciałbym dowód złożyć szczerości. Piękna jest prawda, ta kryształowa. Zaklinam ja się na przodków kości, Niewinność mego zbadajcie słowa. Tak jak na niebie słońce nie zgaśnie, Łgarstwo nikczemne nigdy nie zmoże Realnej sprawy. Tedy ja właśnie Biję się w piersi! Dopomóż Boże Byście w intencje me uwierzyli, Bo obietnicą marną nie mamię I mnie w miłości błogosławili. Oświadczam święcie wam, że ja kłamię! Marek Thomanek 2022
    4 punkty
  5. autorka Czas się zatrzymał nad głębią jeziora; Zachodzi słońce, już znika za lasem. Oderwać wzroku nie mogę, lecz pora. Skrada się schyłek dnia, a więc... tymczasem.
    4 punkty
  6. Górnik emeryt z Gliwic Łabędy, nigdy nie patrzył na cudze błędy. Gdy w święta się pokłócili, szwagier i teść- w jednej chwili wnet wyszedł z domu nucąc kolędy.
    3 punkty
  7. Babcia cieszyła się z lasu. Bo żyła też z lasu, od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Gdy tylko kończyły się wiosenne roztopy, szła do lasu po bazie i brzózki. Ludzie w mieście chodzili na rynek i chętnie to kupowali. Potem stroili stoły na Wielkanoc. Późną wiosną pokazywały się w lesie smardze a na obrzeżach lasu, na polach, pieczarki. Babcia umiała je rozpoznać i też szła z nimi na rynek. Kupowano wszystko i rozpoznawano w niej staruszkę, która sprzedawała, co tylko mogła. A to szczaw na wiosenną zupę, a to poziomki. Z tymi poziomkami, to była nawet swojego czasu, niezła chryja. Babcia chwaliła się, że można dostać nawet dwadzieścia złotych za szklankę. Ludzie to się nawet o nie kłócą. Każdy chce dla dziecka, mówiła. Razu pewnego podeszła do niej jej rodzona siostra z córeczką Bożenką. Między siostrami była naprawdę duża różnica wieku, coś ponad dwadzieścia lat. I ta młodsza siostra późno wyszła za mąż, stąd ta córeczka. Ale babcia nie chciała jej sprzedać tych poziomek , bo powiedziala, że to dla stałych klientów. Bożenka się rozpłakała. Nic to nie pomogło. Siostra odeszła zagniewana, ale babcia nic sobie z tego nie robiła. Nic nikomu nie sprzedawała z rodziny. Nie chciała tracić klientów. Handel , to handel , trudna rada. A my to nie klienci, pytaliśmy. A raz kupicie, raz nie, ludzie to na moje czekają, padała odpowiedź. Za to gdyśmy akurat przyszli, gdy babcia smażyła, grzyby, to częstowała nas ochoczo. Pachniały z daleka . A znała się na tym jak nikt. I na grzybach też się znała. Zbierała nawet takie, o których nie mieliśmy pojęcia, że są jadalne. Wiedziała gdzie jakie rosną. Borowiki suszyła w długich wiankach koło kaflowego pieca. Potem wkładała je do płóciennego worka. Suszonymi chętnie nas obdzielala. Były do wigilijnego bigosu i to co zostało, do sosów. Raz cały worek suszonych grzybów ścięły babci mole. Leżały na piecu i służyły im za niezłą spiżarkę. Pamiętam jeszcze ten zapach kuchni. Suszonych i smażonych grzybów. Smak konfitur z malin i jagodowe kompoty. Opowieści babci o lesie. O sarence, która nie chciała od niej odejść. Musiała ją odegnać witką. Biedna sarenka, nie wiadomo czemu się tak zachowywała, ale było nam jej żal. Babci nie było jej żal. Raczej się jej obawiała. Tak jak i złych ludzi. Raz jeden młody chłop chciał ją zgwałcić. Uratowało ją jakieś małżeństwo. Potem babcia, gdy już ochłonęła, zdobyła się nawet na żart, że pewnie wątpliwą miałby z tego przyjemność. Jakiś świr i tyle. No, ale niebezpieczny. Kobieta sama w lesie, to zawsze łakomy kąsek. Nawet stara. Tak las jest pełen obfitości. Jagody, maliny, borówki, jeżyny. Ludzie wszystko kupią i to chętnie, bo leśne jest zdrowe i pełne aromatu. Las jest piękny. Naprawdę piękny i babcia też dlatego, kochała las. Kiedy umierała to powiedziała, że niczego jej nie jest żal, ale lasu, to tak. Może tam też jest las. Może jeszcze piękniejszy. Może, kto to wie?
    3 punkty
  8. czasami wychodzę z domu bez makijażu bez biżuterii bez pieniędzy bez humoru zdarzają się takie dni i nie jest źle ale dzisiaj było wyjątkowo krytycznie wsiadłam do autobusu i poczułam że wyróżniam się w gronie pasażerów byłam taka niekompletna ułomna inna chciałam być jak reszta chciałam przynależeć stopić się w jedną całość a później było już tylko gorzej zagubiona w bezczasie osamotniona niezdolna do codziennego funkcjonowania bo zapomniałam telefonu ...
    3 punkty
  9. Święta się zbliżają marzenia i nadzieje do drzwi pukają Święta już tuż tuż czuć coś fajnego czas się uśmiecha Drzewka już czekają to one sens budzą świat upiększają Święta to nie pustka człowiek o tym wie innym dłoń podaje Kolędować pragnie opłatkiem się dzielić czyli będzie cudnie
    3 punkty
  10. jak widno — aż można gasnąć w żywej opoce tych ramion co innym zdają się matnią skrzydeł bijących bez składu jak dobrze — nie rwać się z błędu że wabi nas bardziej czy mniej nie światło samo — a jednia ciem które też zagna tu ciemń
    3 punkty
  11. liczy kochanków na liściach akacji zrywając jeden po drugim ten mnie pożąda tamten całuje ten nawet trochę mnie lubi w gorączce lata i w cieniu zachcianek myli miłość z pragnieniem zerwany listek dumny kochanek zostaje tylko wspomnieniem smutna akacja w jesiennej szacie i smutna dziewczyna przy niej suchą gałązkę trzyma w dłoni zdziwiona że życie płynie u stóp jej leżą liście pożółkłe samotna mgła je okryła tego kochałam tego bym chciała tamtego nawet lubiłam
    3 punkty
  12. Być znów pośród drzew spokojnych Częstujac rzeki swą ciszą Z dala od zgiełku świata Przegonić najgorsze Nie krzyżowac się z bijącymi myślami Zagrać harmonię spokoju Usiąść na prastarym pniu Nie krwawić żalem Otulić się szalem pejzaży Tam gdzie ptaki goszczą zmęczone dusze Gdzie las woła echem starych pieśni Tylko na chwilę i wieczność
    3 punkty
  13. nie wierzę w przeznaczenie ani w przodków Mieszka budujesz gród i wszystko znika nawet mechanizm tego nie wytrzyma znaleziono ciało pośród słów bywają różne w większości niepotrzebne między nami język mózgu i złoty dysk wiecznej podróży dusza potrzebuje wskazówki pustynią wyciszone niebo ja tobą iskrzy morzem brylantów to najpiękniejsza ubrana w srebrny pierścionek noc uwielbiam swoje ciało przebóstwione w twoich dłoniach wtedy każde z nas jest inne
    2 punkty
  14. mam nowe ukochane słowo to już nie ty - przepraszam mamo być może kiedyś słowami dorosłych wytłumaczę dlaczego dziś czuję nie ma nic piękniejszego niż: w o l n o ś ć *z życia wzięte
    2 punkty
  15. chcę jak łabędź wylatywać nad mistyczną wodą do lekkich marzeń tworząc własną magię
    2 punkty
  16. Spotkaliśmy się kiedyś tam w pubie myślą, uśmiechem, spojrzeniem, ciekawością i chęcią potem rozmowa, alko, morze, przytulenia i łóżko a nad wspólnym niespiesznym ranem ogarnęło nas interesujące napięcie dla dorosłych niczym Francję i Anglię a nasz mecz zrobił się z czasem z tych trudniejszych i nie było nam wcale tak trudno o kolorowe kartki w przerwach trzeba było latać z kwiatami (maniery) naprzemiennie przepraszaliśmy Inspiracja: poeta Wielebor
    2 punkty
  17. Anastazy z Kielc, filobutonistyk postrzegany był jako mistyk. Jedną babkę czarował prawie się zagotował, żeby dotknąć jej guziczków i zastygł. __ 12 grudnia obchodzimy Dzień Guzika
    2 punkty
  18. Wnusiu, otwórz radio. Może muzyki jakiejś posłuchamy… Jasne dziadku! Bejbe, o bejbe… pa pa pa pam Pa pa pa pam… bejbe, o bejbe Czek dis ałt, czek dis ałt... Tak, a teraz podaj mi ten nóż, wnusiu I wyjdź…
    2 punkty
  19. Życie to nie błąd to poezja fajnych chwil Życie to nie robak nie można go ot tak zgnieść Życie to prawda to tęcza i mgły oraz grzech Życie to godność warto je kochać nie bać się
    2 punkty
  20. Żelazna Maria postument z Lublina* Mówią ostatnia cnotliwa dziewczyna Takie żarty głupie Studenckie o pupie Cnota nie w modzie nie panien to wina inspiracja @ais *Studenci żartują, że to ostatnia dziewica na UMCS.
    2 punkty
  21. Spójrz na mnie. Nie jestem już człowiekiem. Obijam się o ściany, kiedy idę wąskim korytarzem ku nie wiadomo czemu. Otacza mnie zewsząd wilgotna stęchlizna martwych ścian. Wszystko tu cierpi z powodu braku obrazów i możliwości poruszeń, choć przenika warstwy czasu mozaika sennych widm. Wracam do domu. Nikt i nic mnie nie wita. Zapalam światło, które zalewa mnie mdławym potokiem żółtawego blasku. Dudni w porywach wiatru sina, deszczowa noc. Nikt i nic mnie nie wita. Choć słyszę jakieś westchnienia i trzaski. Ale to zwykła materia rozsychających się przedmiotów. Na ścianie zakurzony obraz z widokiem na morze. Utrwalony moment zachodzącego słońca. Nikt i nic mnie nie wita, bowiem nastał teraz czas śmierci z unicestwieniem wszelkiego bytu. Zawsze lubiłem noc, tę jej nostalgię i nieuchwytną melancholię. Lecz teraz w jej oddechu czuję cmentarny chłód. Przekraczam progi, pokonując niewyobrażalne odległości i przestrzenie na niemalże kosmiczną skalę. Starożytne meandry i labirynty prapoczątku… Z przedpokoju do pokoju. Z pokoju do pokoju… Z przedpokoju do łazienki, w której bulgocze pod sufitem plątanina żeliwnych rur. Swoista, pokryta brunatno-czarnymi nowotworowymi naroślami pozostałość dawnego życia. Wieńcząca się u szczytu niczym ramiona szeroko rozwarte jak grób. Teraz, w tej kwintesencji agonii, zawadzam stopami o rozsypujące się truchło dawno umarłego ojca, które leży na posadzce w resztkach kurzących się przy najmniejszym poruszeniu, poszarpanych łachmanów z szarych, falujących pajęczyn. Co tu robią te pozostałości? Nie wiem. Jakaś silna dłoń wrzuciła je tu prosto z sennej maligny. Ta sama dłoń, która objawiła się kiedyś w moim rozgorączkowanym śnie. Miałem chyba ze cztery lata. I jakaś postać (mężczyzna?) szła w moim kierunku uderzając silnie wskazującym palcem w wyimaginowane przedmioty (pojemnik pełen trocin? czajnik?...) Następnie wskazała tym palcem w moją stronę, jakby to był strzał z pistoletu, aż przebudziłem się z krzykiem w objęciach tulącej mnie matki. Matki, która już też nie żyje. Umarła z kolei w moich ramionach z wielkim zdziwieniem w oczach. Siedzę na podłodze z podkurczonymi nogami, oparty o zimną ścianę. Patrzę na regał, fotele, stół… Wszystko mi się miesza i zamazuje. Mienią się i mżą drobinki kurzu. Mienią się fragmenty minionych dni. Ściskam w dłoniach „Sztuczne raje”, Charlesa Baudelaire`a. i wszystko wydaje się teraz takie sztuczne, już dawno przeżyte. Jakby odległe post-apokaliptyczne wizje… Jakieś pozostałości, odkopane przez archeologów artefakty, zmurszałe szczątki… Miotam się w podejrzanym śnie z plątaniną rojeń. Napastują mnie jakieś konwulsyjne łkania. Niedorzeczne, powtarzane na okrągło słowa, bądź dźwięki niewiadomego pochodzenia. Zresztą wszystko tu jest jakieś dziwne i poza wszelką logiczną konstrukcją czasu i rzeczywistości. Miotam się i chwieję. Zanurzam w sennej egzystencji, która jest tak absurdalna, że niemal boska. Lecz, po co ja to wszystko piszę? Przecież i tak nikt tego nie przeczyta albo prawie nikt. Chyba że po mojej śmierci… Więc piszę, bo przynajmniej sam siebie przeczytam za życia. I będę się coraz bardziej zanurzał. Staczał i rozpływał w widziadlanej korekturze zdarzeń o podejrzanej proweniencji. Zmieniłem się, ponieważ zbyt dużo zalęgło się wokół mnie utrupionych szczątków. Wyrosło ich zbyt wiele. I dlatego sam stałem się podobny do nich, do tych kreatur końca.. Zaśpiewaj mi kołysankę, mamo… Proszę… Nasłuchuję, lecz nic. Jedynie piskliwy w uszach szum… A, no tak. Zapomniałem, że twoje ciało stało się już sine i zimne jak skóra węża. Leży w rogu pokoju, zapatrzone w niebyt. Nieruchome jak posągowa rzeźba z mosiądzu, i tylko trochę zdeformowane postępującą wirtuozerią śmiertelnego rozkładu. Mamo, zaśpiewaj mi kołysankę… Chcę jeszcze raz usłyszeć twój ciepły głos… Nasłuchuję… Słyszę jedynie szum wezbranej gorączką krwi… Gdzieś, coś zatrzeszczało, jakby ktoś nastąpił na poluzowaną klepkę podłogi. Ucichło. Idziesz do mnie, mamo? Pewnie zabłądziłaś po tym całym błąkaniu się w zaświatach i zapomniałaś drogi na ziemię, po której przecież tak wiele razy chodziłaś... Lecz, nic… To tylko wytwór mojej wyobraźni, jakaś dziwna nieokreśloność w tej pokrytej kurzem lodowatej pustce. Która to już butelka po alkoholu? Nie pamiętam. A zresztą, jakie to ma znaczenie. Nie czyta nikt i nikt nie szuka. Bo i po cóż miałby to czynić? Wyłania się z tego jedynie pijacka maligna i gorączkowa melancholia wariata, który wsłuchuje się w pośpieszne szurania krzeseł i pierzchające kroki z prawa i lewa. W tłum, który wychodzi zewsząd i odchodzi w mrok. W tłum nieokreślonych bytów i zjaw trzymających się kurczowo drewnianej poręczy kamiennych schodów. W tłum schodzący w czeluści mroku i zapomnienia. W ostateczny trzask zamykanych drzwi z pogłosem odległego echa… Coś się nagle skończyło i zniknęło. Jakieś audytorium za ścianą zamknięte w ścisłym kręgu naukowego wykładu, bądź spirytystycznego seansu… Coś się skończyło albo nawet nie zaczęło… Pamiętam, że w ostatnim tchnieniu matki byłem bliski wyłowienia obmierzłego imienia śmierci. Już wiedziała jak ma na imię… Lecz, nie dosłyszałem, bowiem zagłuszył je potok niezrozumiałych słów, wypowiedziany nagle i urwany w połowie zdania przez kogoś, kto ulega gwałtownemu, wielkiemu zdumieniu… Jest dzień albo może i noc. W każdym bądź razie pada lodowaty deszcz i uderza perliście w blaszane parapety. W podmuchach wiatru, który się wspina z jękiem po wzorach pozrywanych tapet, gdzieś coś nieustannie stuka w ogromnym przeciągu. Jakby otwierane i zamykane z trzaskiem drzwi bez klucza. Kto ma przyjść? Nie przyjdzie nikt. Śmierć czai się znowu za rogiem i czeka… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-12)
    2 punkty
  22. Bardziej prozaiczne aniżeli poetyczne. Trochę razi mnie banalność rymów: złości-miłości, starania-działania, oraz nadmiar zaimków, ale temat murowany: odwieczny. 😊
    2 punkty
  23. przełknij tę gorzką pigułkę że czasem coś się kończy na albumach wspomnień gniew wzburza osiadły kurz rachunek sumienia przywraca rozsądek i ten jakże prosty do bólu fakt bez wytykania palcami kto bardziej jest winien że czasem wygasa uczucie i co teraz będzie nic życie potoczy się dalej jedynie trzeba mieć nadzieję że jeszcze zaskoczy miłą niespodzianką
    2 punkty
  24. Jak nie ulec kochaniu, po niepełnym rozstaniu. Jak dojść do swobodnego stanu, w na ulicy mijaniu.
    1 punkt
  25. ze szklanych pudełek zalewa powódź że musi być jakiś prezent w drogiej restauracji na zagranicznych wakacjach pełny make up z dobrze zarysowanym uśmiechem ja jednak wolę zamiast sztucznych fleszy błysk w oczach zatrzymanej chwili niczym nieskrępowany rechot chrapnięcia na kanapie kiedy nie umawiając się mówimy to samo i ten najbardziej banalny gorący kubek herbaty
    1 punkt
  26. czasem wystarczy mniej niż chwila nawet nie zdążysz pomyśleć i już jest patrzy na ciebie z samego szczytu pożądanie w rozchylonej nad dwoma światami rozkoszy napięte czasem wystarczy mniej niż chwila ledwo otwiera oczy i już jesteś patrzysz na nią lekko z góry pożądanie w jej włosach błogim rytmem bezruchu splątane czasem wystarczy mniej niż chwila w waszym ostatnim zapamiętaniu jesteście pożądanie i w duchocie ruch a nie i bez końca zatraceniu niepohamowanie
    1 punkt
  27. włosy żyją cztery lata nie mam już tych których dotykałeś choć pragnęłam bez złamanego serca przejść przez życie dziś nie dziwi mnie gdy moknę w deszczu
    1 punkt
  28. 1 punkt
  29. Czarek, opisałeś to, co dzieje się za wieloma drzwiami domów, a my... po sąsiedzku, czasami usłyszymy to i owo... w nas markotnieje codzienność, bo... i tu każdy sam sobie dopowie, jeśli tak jest... Skoro tak nijak w opisie, odechciewa się nawet wyjść i.... niedziela.. znowu za oknem.. nie bez przyczyny taki szyk, prawda.? Smutnie, ale dobrze wyważone. Pozdrawiam i życzę bohaterowi, żeby.. poCoś,,
    1 punkt
  30. @Starzec Coś z remisu :)) Również pozdrawiam :)
    1 punkt
  31. Ładnie Marianno.. czy masz tam blisko.? Pozdrawiam.
    1 punkt
  32. To taka, którą jutro już można nazwać wczorajszą :]
    1 punkt
  33. Wersja I (7/6) 9.12.22 O, niewinności słodka światełko rajskich gwiazd tyś silna po swych przodkach brutali butem miażdż! Dzieciątkiem jesteś jeszcze dziewczynką, chłopcem, więc nie wędruj po tej ścieżce nieważna cudza chęć! Nie wstydź się niewinności, cnotliwość nie jest zła choć będą ludzie prości wyśmiewać, to ją chwal! Lilijko z kropli mleka szlachetny jest twój blask nie spiesz się, nie odwlekaj na wszystko przyjdzie czas. * Wersja II (8/6) 10.12.22 O, niewinności ma słodka, światełko rajskich gwiazd tyś silna po swoich przodkach brutali butem miażdż! Dzieciątkiem jesteście jeszcze, dziewczynką, chłopcem, więc wstrzymajcie się na tej ścieżce nieważna cudza chęć! Nie wstydźcie się niewinności, cnotliwość nie jest zła choć będą was ludzie prości wyśmiewać, to ją chwal! Lilijko z kropelek mleka szlachetny jest twój blask nie spiesz się i nie odwlekaj na wszystko przyjdzie czas. Choć... J. Tuwim Ostatnia Warszawska Dziewica😂 ___ 9 grudnia obchodzimy Dzień Dziewic/Prawiczków 😁
    1 punkt
  34. Zróbże coś ze mną raz i doszczętnie, Tak, by się blizną zrosnąć nie mogło. Niech się coś złamie, pęknie, rozerwie, Wytnij coś, wyszarp, wydrąż coś, pogrąż. Nieodwracalnie coś mi amputuj, Sprowadź mi krwotok, siniak i obrzęk, Żebym o litość błagał bez skutku, Dół wykop, wrzuć mnie, zakop mnie, pogrzeb. A kiedy rzekę za mną wyszlochasz, Przyjdź czasem pytać się nad jej brzegiem, Gdzie na mieliźnie utknął mój ochłap - Które z nas bardziej jest dziś kalekie.
    1 punkt
  35. Mam w sobie pełno żalu, smutku i złości ponieważ nie okazałem Ci pełni mojej miłości. Moje krzyki, łzy i starania były odbierane jako rozpaczliwe działania I choć moje serce w rozpaczy zalane przez prawdziwą miłość odrzucane to serce me pragnie szczęścia mojego dlatego tak bardzo słucham się jego. A w mej głowei myśli ciche i uporządkowane a w sercu słychać nieustanne szlochanie
    1 punkt
  36. @Corleone 11 Hej, dziękuję za komentarz... Znasz ten ,,złoty dysyk"?
    1 punkt
  37. Niesamowite — nawet o przewodowych słuchawkach potrafisz pisać tak zajmująco. 👍
    1 punkt
  38. Lepiej żyć za górami, niż za porożem. ⛰️ Znam inną królewnę: mieszka w kraju gdzie słońce wschodzi pionowo, żar się leje z nieba i zamienia wszystko w pustynię, sukienka klei się do pleców, a pot zalewa oczy. Królewna marzy o skromnym, niepozornym człowieku z miasta nad Wisłą, oddalonym sto kilometrów od Radomia, które jest stolicą Polski: — Leszku, silny i kochany, zabierz mnie do siebie! 😊
    1 punkt
  39. niepewności uległaś w stanie czuwania rodząc dzieci im niepokój dałaś jedno bało się powiedzieć co myśli aż w końcu samo nie wiedziało drugie wciąż oskarżało wszystko i wszystkich o swoje niepowodzenia trzecie najmłodsze bacznie matkę i rodzeństwo obserwując postanowiło się uśpić
    1 punkt
  40. @_Mari_anna_ Znam ten widok bardzo dobrze:-)
    1 punkt
  41. Wszyscy mamy alzheimera, ewentualnie schizofrenie – zapomniałem. Jednak biorę cudowne środki, rośnie mi potencjał i serce. Jak na drożdżach. Wybieram więc deszczowe noce by biegać omijając krople, trudna sztuka do opanowania, trzeba trzymać nerwy na wodzy i nieznajomych na dystans. Ci ostatni są grożni mogąc zaproponować wspólną przebieżkę lub, co gorsza, kawę oraz wymianę poglądów. Na tematy przeróżne, nie daj boże aktualne. Trzeba zmykać w ten pędy, schować się w szafce, przeczekać. Chociaż to nie ma sensu skoro i tak spotkamy się w aptece. Lub u wróżki, ta przepowie pewniki. Takie jak: śmierć, podatki oraz wszystkie następujące po sobie dni tygodnia.
    1 punkt
  42. zestrój czy dwa zestroje?, Cnota nie w modzie?, nie powiem czyja to wina. nie ma winnych są po winie :)))) Pozdr.
    1 punkt
  43. Co za futbolowa metafora. Trafnie jak strzał w okienko.
    1 punkt
  44. Lubię takie klimaty. Lecę limeryka pisać, bo temat ważki.... Pozdrowienia
    1 punkt
  45. @Marek.zak1 @Dared @Rafael Marius @goździk @Dag @Krzysztof2022 @Nata_Kruk @GrumpyElf @kwintesencja Dziękuję za czytanie i słowa.
    1 punkt
  46. @ais Klamię to prawada 😊, ale tylko kobiety 😅 i to dość często, dlatego mam bardzo dużo koleżanek. Ostatnio we dwanaście siedziałyśmy do 2 w nocy, dwie niestety musiały pojechać przed 21, bo ich mężowie nie wyrażają zgody na przebywanie o tej porze poza domem... Obgadaliśmy cały świat i rozbolało mnie gardło od śmiechu... Jeśli chodzi o wojnę, to gdzieniegdzie pełza jeszcze cień cierpienia rodzin po wojnie z 1939 roku... W tamtym roku w listopadzie, gdy Rosja koncentrowała wojsko w Białorusi, nie wierzyłam że ośmielą się uderzyć. To jak Hitler w 39: aneksja Austrii, wejście do Czechosłowacji i uderzenie na Wieluń i Gliwice... Teraz znowu jest eskalacja, bo wyrzutnie rakiet są obok elektrowni jądrowej w Zaporożu i nie da się ich zniszczyć, a z tamtego miejsca Rosja swobodnie ostrzeliwuje wszystko ... To wojna na wyniszczenie obu stron... Waregowie założyli kiedyś państwo w Kijowie... tam był początek Małej, Wielkiej i Białej Rusi... pamiętajmy jak w ostatniej wojnie zachowali się Niemcy, Włosi, Japonia, Rosja jak Francja... Wszystko, co napisałam o wojnie to prawda... A dziewczątko 🙂, to komplement 😊
    1 punkt
  47. W nadchodzącym niżu tak bardzo rozmiękczam każde słowo marudnie patrząc na świat zalewam łzami spada ciśnienie a z nim słaniam się przy ziemi dotkliwie odczuwając brak nadziei gdy słońce zakrywa pancerz myśli warstwowych i chmurnych spojrzeń a wiatr kapryśnie miota nastrojami w niżu najniższe ciśnienie jest w środku jak dziecko tulę się w sobie czekając na zmianę i powietrze które w naszej części świata krąży odwrotnie do wskazówek zegara powrót do wspomnień Przechodzi front chłodny energia wzrasta i jasność umysłu z ciśnieniem rozlewa się srebro na niebie i mrozi gwiazdy i pachnie puchem Czekam na ciebie mój wyżu *stratus PS Ucząc się do egzaminu z meteorologii utkałam prywatny pejzaż meteo. To metafora zmian w pogodzie w tym tygodniu. Tekst ma spełniać walor użytkowy. Nie jestem wrażliwa na zmiany pogody, ale może ty, czytelniku, jesteś meteopatą? Czy tak się czujesz, gdy ciśnienie spada?
    1 punkt
  48. @ais Niech jedzie do Lublina na UMCS.
    1 punkt
  49. @Czarek Płatak Hiphopowy sonet z ciekawą zawartością- tego jeszcze nie widziałem ;) Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  50. margines wyrwany z kontekstu człowieczeństwa kocham człowieka w człowieku w jego oczach słońca tożsamość wyparta na margines krzyczy to jest także nasz kraj żyj i daj żyć innym miłość dla idei byłaby obłudą reżim będzie mierzić wszystkich ludzi równość
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...