Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.09.2022 w Odpowiedzi
-
wszyscy domownicy głaszczą smartfony kot jest wkurzony *z inspiracji @Sylwester_Lasota :)6 punktów
-
gdy bezsenne myśli się układają do snu i cisza jest ciepła gdy w niej się umiera i wstaje5 punktów
-
Kiedy taka od niechcenia daje ci do zrozumienia, wtedy odbierz jej nadzieję mówiąc, sorry, jestem gejem.4 punkty
-
Deja vu - pewnie odpowiednie słowo, Żeby określić uczucie sprzed chwili. Gdy widzisz jak coś, co powinno nie żyć Leży obok ciebie... I idzie po linii. Nazwisko na pewno mamy takie samo, Wątpię, że cokolwiek mogło to zmienić. Lecz nie wiem czy ktoś stwierdził, że jest właściwe To miejsce i czas, by swoje zamienić. I człowiek, bo szczerze…. Raczej, się nie znajdzie, Inna istota z taką cierpliwością, Co wytrwa, zrozumie, odpowie, posłucha, Podoła wyzwaniu wymagań ilości. O pracę nie pytam, są ważniejsze rzeczy, Czy wszystko w porządku? Gdzie Twoi znajomi? Czy może pamiętasz chociaż imiona Tych, których uważam za swoich? Może pod mostem, może w pałacach, Nie wiem, a moja ciekawość płonie. Idę do ciebie, pewnie, po linii, Skrywanej we wnętrzu naszej dłoni.4 punkty
-
Czy zrozumiesz gdy kiedyś przy kawie opowiem Ci o wszystkich spalonych mostach o niekończących się dniach i każdym z moich lęków Kiedy spojrzę Ci w oczy i zdradzę czemu moje się dziś tak pięknie nie uśmiechają gdy powiem że niebo nie raz czy dwa spadło mi na głowę aż traciłam gruz pod stopami moje kolana tak zranione od upadków a jednak wciąż tu stoję na nogach i otulać chce przerażone ciała moimi zmęczonymi od ciężaru ramionami gdy otworze się przed Tobą zdejmę z siebie strach a nie ubrania i powiem że można umrzeć a wciąż oddychać czy wtedy ty mnie zrozumiesz?3 punkty
-
3 punkty
-
Każde pokolenie ma racje umie korzystać z życia wierzy w swój świat Każde pokolenie światłem które nie boi się cieni umie w dobro grać Każde pokolenie to wygrana która widzi niebo pełne gwiazd Każde pokolenie to nadzieja to wiara w lepsze dziś i jutro Każde pokolenie to piękno ozdobione miłością to cudowny kram3 punkty
-
jeśli prawdą jest że najdrobniejsze stworzenie jest zdolne odczuwać cierpienie znaczy że żyjemy w najstraszniejszym ze światów pełnym nieuzasadnionego bólu bólu bez wartości nikt nie pochyli się ze współczuciem nad najmniejszą z mrówek nim zgaśnie w agonii jedna myśl tylko błyśnie wbrew pustosłowiu tłumów a może jednak nie uszlachetnia tak straszliwie nie uszlachetnia3 punkty
-
Zbieram pokruszone strzępy siebie Scalając ze sobą Próbując zrozumieć Co się właściwie stało Pokładam dzieję W jesiennych porankach Kiedy rosa na trawie się budzi A kołnierz chmur ostaje na niebie Jakby słońce dostało wilczy bilet Do mnie zawsze może wrócić Chociażbym miała spopielone trzymać serce Na otwartej dłoni ku wieczności Ze znikomym blaskiem w oczach Ufam źrenicom słonecznym Co przesuwają ślady na wietrze Prowadząc mnie jeszcze nieocalałą Klaudia Gasztold3 punkty
-
wiatr od wschodu przynosi złe wieści deszcz ze śniegiem znaczą włosy i twarz na huśtawce Mistrz i Głupiec jak dzieci w dół i w górę bujają się grad zbija wszystko mało mnie to obchodzi z ziemią w jedno już stapiam się i czekam kiedy obiecana w prognozach przyjdzie zima stulecia świat drży miasto płonie wołasz mnie już nie przyjdę byłam kwiatem jestem skałą od dziś czekam tu mimo burz nie przemijam byłeś skałą jesteś kwiatem to nic3 punkty
-
Pędzę przez czas i przestrzeń, zamknięty w łupinie z tytanowego pancerza. Zamrożony. Zeszklony. Rozsadzony kryształkami lodu śnię o zmorze napastującej moje nieruchome ciało… Otwieram drzwi. Przechodzę przez popękane ściany… Mury. Obrośnięte mchem kamienne bryły… Przechodzę przez okna z falującymi firanami, wzburzonymi zasłonami pełnymi jakichś wirów, podwodnych uskoków, kominów hydrotermalnych, wokół których skupiają się wąsate, zeskorupiałe stwory o wielu odnóżach… Przechodzę albo raczej przepływam bez ciała i czucia jak na próbie wniebowzięcia. Albo ciężki jak stutonowy głaz spadam w otchłań wielką jak wszechświat… Jakieś przebłyski o nieznanej naturze. Jakieś zapętlenia materii. Elegie powietrza, które prawie czuję w tej nieczułości doczesnej… I próbuję przywłaszczyć sobie tę cząstkę bytu. Wilgotną zalążnię. To ziarno… I jestem w innej rzeczywistości jakimś innym zdarzeniem, dryfującym ciałem, co przecina trajektorie planet, tarcze galaktyk, obce nieboskłony. Tam, gdzie się coś nieustannie spełnia w szale oczekiwania albo w trwodze pragnienia. Lecz spełnia się, spełniając za późno. Wywołuje zdarzenia z przeszłości. Na jawie? We śnie? I ten błysk otwieranego ręką matki okna. W słońcu. W którymś gorącym dniu lipca… Albo którejś jesieni… Rozedrgane słoje na fornirze szafy, dębowej klepce. Uśmiech matki zniekształcany drgającą smugą powietrza, co ją przecina, otacza i wchłania. Jej dłonie gładzące w donicy kwiaty… Lecz, gdy tylko zamykam oczy, otwieram ― widzę jedynie ― martwe przedmioty z żelaza. Skorodowane. Okryte patyną mosiężne klamki… I słyszę ciszę bezmierną zapomnienia, która jarzy się na krawędzi szklanki stojącej na stole. Gdzieś w głębokich pokładach czasu, jakieś poruszenia. Liście. Drzewa… Wiodąca do ogrodu ścieżka… Gong stojącego zegara, nieustanny jak bicie serca… Boję się głębiej odetchnąć, aby nie zburzyć obrazu i tak trwającego jedynie mgnienie. Zamykam oczy. Otwieram. Cóż widzę? Wydeptane przez lata drewniane schody. Wygładzoną poręcz. Na ganku drzwi otwarte na oścież. Za nimi ― półmrok opuszczenia. Wschody i zachody księżyca. Ćmy jak nagłe westchnienia kołują uparcie wokół płomienia świecy… … talerza, pustej butelki po alkoholu… I wszystko pokryte kurzem. Szarym pyłem cementu… Przesypujące się przez palce porzucone artefakty jakiegoś dawnego życia. Nadziei… Całe flotylle sennych majaków o rozwianych grzywach niewidocznym wymiarem wkraczają w nieistnienie… Jest tak przerażająco zimno. Moje oszronione ciało w wirującej kapsule. Niewidzące już oczy spoglądają w pustkę jedynie resztkami pamięci, skrząc się nikłym blaskiem dalekich gwiazd… Pędząca w kosmicznej zawiei radioaktywnych cząstek, przeżarta na wskroś bryła lodu… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-18)3 punkty
-
W wietrznym państwie ponad piętrzącymi się chmurami, Które skaliste szczyty co raz od dołu przebijają Stoi monument natury; słaniając murami Niebiosa, robiąc jako drzewo pierzastym gajom. Lecz z pozoru odległe człowiekowi połacie Skrywają jeden, jakby wyjęty z kontekstu ton; Oto strudzony rzemieślnik, demiurg swego życia Co dzień taszczy tam głaz, ważący pewno z tonę ton. Jego imienia nie trzeba może przypominać, Chociaż w kartach dziejów już od dawna jest zatarte; Losem jego, życie swe toczyć - i zapominać, Bo wśród krwi i potu jeno to mu jeszcze warte. Kolejny raz, za korowodem prób głaz podnosi I płacz, i zgrzyt zębów raz po raz "jeszcze raz" mawia; Lecz struna skrzypiec kosmicznych jakby pęka, bo się Ten za mocno zamachnął... i głaz na szczycie stawia. I wnet cisza zapadła, i cna biel chmur pobladła, A wiatr jakby przystanął, omdlał i w grań się zsunął... Na podniebiańskiego demiurga też trauma padła; Lecz ten tylko dłoń do głazu wyciągnął i runął. 19 IX 20222 punkty
-
Słońce na tym punkcie widnokręgu Zawsze przypomina mi O pewnym wspomnieniu Którego ani nie miałam Ani nie pamiętam Mimo wszystko Słońce na tym punkcie widnokręgu Zawsze mi o nim przypomina To nostalgiczna chwila Którą mogę przeżywać codziennie Jeśli tylko słońce widoczne jest zza chmur Jeżeli chociaż promień przez nie przebija to wystarczy By przypomnieć sobie dobitnie Że gdzieś tam, tam daleko W innych przestrzeniach zupełnie innych wymiarów Jest mój Dom I że tam tylko jestem u Siebie I drugi wierszyk2 punkty
-
ponoć z wybuchu powstaliśmy ale kto go słyszał gdy nie było nawet jednej pary uszu girlandy skrętów światła nikogo nie zachwycały nie było jednej pary oczu nikt nie szepnął „dziękuję” do leniwych gwiazd nie było ust pod mikroskopem wyhodowani na szalce Petry’ego wciąż pytamy patrząc w oko soczewki jaka różnica między tym że bóg jest niewidoczny a tym że nie ma go wcale2 punkty
-
Wypisuję się z ludzkości nie nazywajcie mnie człowiekiem podobnym do innych porównywalnym z innymi upodabniający się do innych jestem nowy oddzielny gatunek nie chroniony każdego dnia bardziej wymieram2 punkty
-
Odradzająca moc podróży Tęsknię do Itaki, która ginie we mgłach Wśród płomieni olimpijskich trwa jej cień Jeszcze mocniej gdy nad mą głową krach Rozbija ostatni człowieczeństwa pień Oliwkowe gaje żyją cykad w nocy ariami Podróże senne po skraju pagórka budują Niepewność niszczoną modlitw dobami Całymi oświecenia eonami nut wtórują Mój świat ma pręgi na rękach od niewoli Czyste jedynie sumienie i ciut woli życia Uzależnione od wiatrów i też bogów roli Oferujących kajdany i wyrok do odbycia Uciekam pod prąd paraliżujący oddechy Na przekór śmierci wplątanej w cyrograf Przez brak miłości miotany bez uciechy W mękę pańską co widnieje jak autograf Dziś zjadłem robaka popiłem szczynami Stałem się ofiarą każdej pięknej myśli Nie poruszam, wyjąc z bólu, kończynami Wołam do anioła stróża - wsparcie wyślij Głucha cisza ogarnia, czuje smak grobu Te mchy, karaluchy i stare wszy tam żyją Czekają namiestnika i od niego swobód Już widać jak za darmo moja krew piją Czy Itaka przeżyje jeśli mnie zjedzą oni Czy stan ten katorgi kogokolwiek odkupi Gdy marnotrawny sen wieczność trwoni Jak ten marazm śmiertelny i też ten trupi Niech marzenia wyjmą mnie z otchłani Choć na moment z wiecznego cierpienia Niech ci życzliwość gołąb niesie o Pani O ty, co jedyna wyszła za mną z cienia A uwolnię się z kajdan i rozwinę żagle Przez wrota piekieł wypłynę ku jasności Stanę na posterunku jak wicher nagle Obalę cierpienie aktem cennej mi litości Czarne wrota zamknę siłą we mnie smoka Jak umysłu Pan obalę szaleństwo morza Bo żona jak wieczna róża to sił ma opoka Bo siła jest jak błękity w przestworzach Autor: Dawid Daniel Rzeszutek2 punkty
-
Złość jest jak kręcące sie koło. Przestajesz widzieć jego pełny obraz. Rozmazany wir, a na nim odwrócony jeździec. Nie wie gdzie jest ani po co Ale wie, że zaczął kręcić tym kołem. Gdy sie zatrzyma - już nic nie jest takie samo Jest inna perspektywa.2 punkty
-
A świat znów wybuchł osobliwościami i zaczyna rozpuszczać się przypuszczeniami. Znów stoję w długiej kolejce po przypuszczalnik. Warszawa - Stegny, 19.09.2022r.2 punkty
-
czasem siadam przy drzwiach tam jest największy ruch ktoś wchodzi ktoś wychodzi stoi opierając się o futrynę zaskakująco niezdecydowany zawiesza się na widoku inny wciąż pokonuje próg hop hop i znowu hop hop obserwuję obierając grzyby z igieł mchu i trawy hop hop przeskakuje hop hop kiedyś ktoś głośno spytał dlaczego by nie zamknąć drzwi nie zatrzymać tych ludzi niechby smakowali stałości niechby dręczyli podobnych niechby nie mieli wyjścia nie mogli podpierać futryny hop hop przeskakiwać hop hop kiedy kroję na kawałki grzybki prawdziwie jadalne hop hop i znowu hop hop2 punkty
-
chodzę po świecie władca i heros ręce w kieszeniach w ustach papieros niby przez monokl w oka orbicie przez kółka dymu patrzę na zycie Mars. Jowisz. Neptun. Wenus niestety zajadam popcorn ryż i kotlety pyszne szaszłyki są jak ambrozja pod grawilotem leży Nikozja Afryka dzika dawno odkryta Chałupy welcome too.... czy tata czyta cytaty Tacyta? prawda zawarta w pierwiastkach dwóch Molibden. Aktyn . Wanad. konwalie koliber granat... gorszy cię trud mój bez sensu celu obywatelu mój przyjacielu ? próżniaczych moich dni nie pochwalasz ? wiedz żem robotnik zaciekły malarz o głodzie chłodzie w ducha swobodzie maluję sufit w Saskim ogrodzie !!!2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Jak zmieściłam serce w sercu, przecież większe jest niż moje. Owinięta w sieć miłości, w twoich drzwiach codziennie stoję. Pukam lekko nienachalnie, Chyba pchać się nie wypada. Twój wzrok na sobie czuję orzeźwiający jak kaskada. Gdy z uśmiechem mówisz " proszę" To powoli próg przekraczam. Nie chcę się spieszyć. Bo po co? Wiem, że wieczna przyszłość nasza. Czasem wiatr w duszy wieje, strach, że wszystko nam zabierze. Rozszalały, niespokojny, rozjuszone dzikie zwierzę. Więc spokojnie niech szaleje, spójrz mi tylko w oczy chwilę. On nic zabrać nam nie może, przy miłości to zefirek.2 punkty
-
nie zmuszaj mnie w ciemności nie jestem ideałem opanowałam kilka technik w warunkach cieplarnianych widzę na jedno spojrzenie w przód i nic poza tym na białym ślisko a ja muszę się trzymać zasad i czasu naga umieram z zimna zasypiam bez poduszki2 punkty
-
lubię to co w głowie zieleń łodyżek listków kości jaskiniowych niedźwiedzi ty we mnie ja na tobie jesteś najbliższy mamy wspólne biodra ciepłotę i jedno serce o tobie wszystko muszę jednak zapomnieć zimowa noc prędka czarne pióra i suszony kwiat paproci na pniu piorun orgazmu jeszcze drży w nerwach ud życie do gardła podnosi śmiech z łzami miesza ekstaza pozwól duszy zwiniętej w kłębek zasnąć na skórze1 punkt
-
weszła pewnym krokiem grzmotnęła w plecy ani myśli przepraszać za ten bałagan pod drzewami bociany umyły skrzydła przed odlotem kotom rosną brzuchy a ona chuchając dymem palonych śmieci mami grzybiarzy1 punkt
-
Po wielu latach już widzę, że jeśli uciekać to jedynie uciekać się do siebie. Zresztą chyba nie ma i nigdy nie było innej drogi ucieczki. A szkoda, bardzo szkoda... Marlbork, 14.09.2022r.1 punkt
-
Mnie się kojarzy z takim stanem praktykowanym w charyzmatycznych kościołach chrześcijańskich, który się nazywa "spoczynek w Duchu Świętym".1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Mocny, bezkompromisowy tekst - jeden ze szczytów zaufania. Zaproponuję zmianę "gdy bezsenne myśli się układają do snu" na"... układają się do snu" Pozdrawim serdecznie Duszko.1 punkt
-
1 punkt
-
@Annuszka Świetne. Całość świetna, bo i wiersz i utwór muzyczny, którego przyznam się nie znałem.1 punkt
-
1 punkt
-
@iwonaroma świetne!? prawda to! mój się nie wkurza, twórczy talent przejawia zadem na laptopie teksty mi poprawia1 punkt
-
1 punkt
-
urodziłam się niema niegenetycznie niefizycznie nieromantycznie zaszyłaś mi usta rok i dwa miesiące1 punkt
-
1 punkt
-
Stoję twardo ciałem na ziemi, Duchem nawet parę planet dalej. Lecę lekko Duchem, Imię moje wyryte na niewidzialnej skale. Moce gotują zupę napełniając talerz tym, Co materialne i tym, co nie. To wszystko chaos. Cała głębia w kałuży codzienności Namawia do wytarcia z kurzu naszych imion. Niemodnie służyć choć termin ten Jakby gubił swoje prawdziwe znaczenie. Jego chłód wybudza z odrętwienia tak, Jak chłód jesieni i zimy po niej następującej wprowadza w odrętwienie wszystko, co wokół żyje. A paideiczny ład, choć w dobrej wierze budowany A przynajmniej tak mi się wydaje - Gnije na peryferiach wartości. Podpalam fronesis, niech spłyną na nas rzeki oczyszczenia. To nie istnieje naprawdę. Czy ptaki na niebie są wolne, czy nie? Czy milczeć roztropnie, czy pleść? Pająk czasu złudną tka sieć. Ze srebra. A wieczność czeka. Jej granice są przykute jedynie do wiatru. A przaśny zlepek zapychaczy myśli próbujący zalepić nikłe echo Prawdziwego ja nie poznał nawet samego siebie. Biedny, nie poznał miłości. A kurtyny z powiek lekkie, choć ciężkie. Takie też mam serce. Wciąż próbuję opisywać to, czego nie rozumiem. Ale dziś zwyczajnie to przyjmuję. Niebawem to usłyszysz i również przyjmiesz. Rafał Dąbrowski1 punkt
-
Bezszelestnie zanurzyłeś się we mnie To jak kły wchodzące w ciało - abstrakcyjnie i filmowo. A jednak poczułam ten czarno biały ból Niestety- nie był filmowy.1 punkt
-
Spotkali się jak dwa misie: - Oddasz mi się? - Oddam ci się! Wkrótce potem współżyli jak pies z kotem.1 punkt
-
@Czarek Płatak Brawo. Tym wierszem odebrałeś Nergalowi tytuł wysłannika Belzebuba na nasz nieszczęśliwy kraj.1 punkt
-
1 punkt
-
zbliż czcigodne myśli przypudruj stygnącą winę udaj się tam gdzie do raju brakuje dwóch smutnych pociągnięć nosem nie udawaj uległość zbyt wiele znaczy zadedykuj dzieciństwo komuś w potrzebie odkąd zapamiętałam słowa świeżo napisanej modlitwy świat zamienił się w pomyłkę bez zbędnych przysiąg cieniolubnej świecy pozostaw na zakończenie historię utkaną z niewidzialnych spojrzeń zanurzam się w twoim ciele bez wyrzutów pozbywam zmysłów teraz nikt nie przyjdzie by narysować świeży świat może powrócą myśli dzięki jakim będę się bała nieba skomponuj mi ciszę aby wiodła przez rokroczne czułości przez chwilę zbędnego westchnięcia1 punkt
-
Mężowanie Bardzo poproszę mężowanie zostaw dla mojego kolegi, bowiem należy mu się one. Stara się i chce. Rodzina, te sprawy. Plany. Mi daj uśmiech i biust. Ja mam swoje przywary. Warszawa – Stegny, 14.09.2022r.1 punkt
-
Dzisiaj czas przedawkował dopalacze sparaliżowało mu całą lewą stronę długa rehabilitacja przed nim na szczęście piszę prawą ręką1 punkt
-
to nie tak miało się skończyć jeśli koniec można zaplanować na początku jeden ruch i mat zaskoczony choć dawałem fory głębi myśli nie określisz sorry1 punkt
-
@ettore Nocna mara Krzyczy zwątpienie Łgarstw ta dama Właśnie Twe myślenie Chytrym śmiechem wpaja Cobyś wiedział niewiele Tylko te kłamstwa Które nadzieje W proch i pył niweczą A gdy odgarniesz je na bok Znajdziesz brylant, nie amok1 punkt
-
Dies Diem Docet Ja nie mam czasu do stracenia nie zamierzam go więc tracić jest jak pieniądz do zgarnięcia - w chwile będę się bogacić tu gdzie niemal każdą z nich kraść trzeba by nic nie przegapić z tego co życia poemat nam serwuje przebogaty ja mam zmysł przemijania nadrozwinięty nabrzmiały żyłami w których szumie krwi rozmazują się obrazy tych dni wczorajszych wszystkich i ich karmazyn jest jak obietnica na świt nowy daje mi, siły by, dalej iść stopy w pyle drogi zostawić ślad tik, tik, tak bije zegar godziny my wtedy mówimy jak mija czas szybko a to my mijamy tylko i znamy sposobów tysiąc jak go zabić ale jak go wskrzesić tego nie wie nikt, co? ty mnie tylko strzeż od degrengolady losie mamy bowiem jedno życie, aby jego tajemnicę zgłebić jedno, by wady swe dostrzec i spróbować wyplenić w sobie jednym słowem, by się uczłowieczyć i choć śmierć mieszka w wszystkich naszych oddechach to Dies Diem Docet i o tem trzeba pamiętać.1 punkt
-
Marcie, której moje wyprawy na Hope Point nie zawsze wpisują się w harmonogram zajęć. Hope Point Czy znasz kochana przylądek Hope Point, gdzie Boreasz nereidy całuje? Jest tam tawerna, nabrzeże i port, korab poetów w porcie na cumie. Do tawerny przychodzą rozliczne, prócz poetów też bogi antyczne. Zatem Bachus ma szynkwas w swej pieczy, klientom polewa, z nimi pije, bo tradycyjnym tu stanem rzeczy są niekończące się dionizyje. Nie choruje nikt jednak albowiem, się do wina dodaje ambrozję. Czasem Feb tu zagląda z Parnasu, gra wówczas na szczerozłotej lirze, bo za świętą tradycję się ma tu nigdy nieustające delfinie. W dzikimi tanie menady i pytie przyśpieszają poetów serc bicie. Chórek syren na scenie z basenem, (seins nus - wiadomo) śpiewa refreny, tawerna jak łajba w sztorm się chwieje, dudnią pieśni poeci natchnieni. Bowiem z tradycyją w zgodzie tu przecie wciąż się rozbija bania z natchnieniem. Wybacz więc miła kiedy odpływam, bezgwiezdną nocą, starym korabiem, powrócę, gdy sobie poużywam, morze mnie wzywa! Eviva l'arte! A wtedy tradycją też jest ten port, i śpiew, i ta tawerna na Hope Point.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne