Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 08.09.2022 w Odpowiedzi

  1. jeśli ubiorę je w słowa będą jak zwierzęta skazane na polowanie jeśli ich nie wyrażę będą polować na mnie
    4 punkty
  2. Spójrz, coś wyrasta na skraju kobaltowego nieba… Coś się rodzi na nowo. Spala. Płonie nuklearnym blaskiem… Spójrz, moja jedyna! Kwiat przed nami rozkwita, przecudnej urody, tylko że śmiertelny i jakże morderczy w swojej kreacji. Zachodzi. Ciemnieje nieskazitelną purpurą. Gaśnie. Wyżarzone do cna popielisko. Matko, moja jedyna! Drżę. Przepływam przez poszczególne warstwy czasu, wyławiając echa przeszłych epok… Powiedz mi. Powiedz mi, proszę… (co mam ci powiedzieć?) Cokolwiek. … nasłuchuję… Lecz, tylko ― cisza. Lecz nic… Jedynie otchłań milczenia, którą eksploruje lodowaty wiatr. Rozwieram szeroko ramiona. Chwyć mnie za rękę. Zamykam dłoń. Obejmuję próżnię. Wciąż próżnię… Zaciskam powieki. Pod powiekami pulsuje bolesny powidok… Otwieram… * Samotny dom na stepie, w którymś słonecznym dniu lipca.. Samotny dom… Nie widzę za wiele, bowiem razi mnie światłość z wnętrza przedmiotów… Skąd ten blask? To jasnowidzenie? Menażeria kształtów. Coś jest. Za chwilę tego nie ma… I znowu jest, ale w innym miejscu i czasie… Przecieram łzawiące, szczypiące oczy… Przede mną białe ściany. Otwarte okna. Drzwi… Białe ściany. Popękane… Białe ściany pełne rdzawych smug… … … naznaczone brunatnym żarem eksplodującego przed dziesięcioleciami słońca… Samotny dom. Opuszczony. Od dawna nieżywy. W porywach wiatru powiewają niecierpliwie poszarpane szmaty ze śladami dawnego życia… Matko, moja, jedyna! Nachodzisz mnie w snach i o coś nieustannie prosisz… … spomiędzy spróchniałych resztek, chwastów, wątłych łodyg… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-07)
    4 punkty
  3. Jest tak pięknie Gdy marzę o tobie W moim śnie I czekam Na twój pocałunek Jak na pierwszy blask księżyca Bo bez ciebie Jest taka pusta Moja okolica I wyczuwam Ruchy twoich bioder Takie namiętne W rytm muzyki falujące Takie piękne nasze chwile Zaskakujące I nic nie jest Takie jak dawniej A ja chcę Tylko trafić W twoje objęcia Nasze piękne twarze I podniszczone Czarno białe zdjęcia
    3 punkty
  4. Nad Bałtykiem zielone wody Baltyku takie inne od błękitnych wód mórz południowych cieszą jednak swoim urokiem teraz późnym latem gdy już plaże trochę senne morze w promieniach słońca mieni się i błyszczy kroplami wody porywanymi przez wiatr nie zakłócanymi przez kąpiących liczne ptaki dalej są pełne życia blisko pływają mewy rybitwy alki radując się z panującego spokoju my podziwiamy ich zabawy z mola wokół jest jeszcze trochę turystów ci nieliczni na plaży oblegani są przez ptaki spacerujące po piasku oczekujące na coś do jedzenia ani te na wodzie ani te na plaży nie kwapią się do lotów obserwują ludzi jeszcze lato a wszystko już w jesiennej nostalgii 9 22 andrew Z pobytu na Bałtykiem, tutaj w Międzyzdrojach
    3 punkty
  5. Z purpurowych ust Płynie Psalm Zmęczone słowa Szkarłatne Leniwe układają się W meandrach przysiadają na chwilę Jeszcze przed zimą Chcą odlecieć Do ciepłych dłoni Przytulić się do błękitu Narysować Myśli ubrane w tęczową pelerynę
    3 punkty
  6. Wiją się węże Na lodzie sny A ja bezsennie Kamień obracam W każdej dłoni Zerkając przez Kulisty w nim otwór Tam tkliwa też ciemność Gładka jak szkło Spojrzę kiedyś W serca Twego oko Ciężkie i twarde Jak kamień milowy Czy tez jest w nim ciemność ? Ni miejsca na węże Ni miejsca na sen Klaudia Gasztold
    3 punkty
  7. Kobiecie tak trudno dogodzić! Na nadchodzące Walentynki planowałem kupić jej coś wyjątkowego, czego jeszcze nigdy nie miała. Nawet gdyby zerwała ze mną następnego dnia, ten upominek miał ocalić mnie od zapomnienia. Chciałem, żeby patrząc na to po latach pomyślała: „Jednak miał klasę i charakter”. Może nawet byłoby jej żal, że nie jesteśmy już razem. Postanowiłem kupić jej coś, co związałoby nas na zawsze. Zacząłem od sporządzenia listy upominków: ode mnie, a również tych, które podarowali jej znajomi, choć oczywiście nie mogłem wiedzieć o wszystkich. Pierwsza lista nie była zbyt długa, gdyż nie dostawała ode mnie wielu podarków. Zazwyczaj były to okazyjne bukiety, ułożone z wyszukanych roślin. Ilekroć kwiaciarka pytała: — Do ilu? Szybko ją poprawiałem: — Nie do ilu, ale od ilu. Jednego razu wręczyłem jej wiązankę z egzotycznym kwiatem o trudnej do wymówienia nazwie, sprowadzanym z drugiego końca świata przez największego importera w Amsterdamie. Jej reakcją był uśmiech, lecz nie taki powodowany autentycznym uczuciem wdzięczności, tylko szablonowy, który za darmo można ściągnąć z witryny Google. Kilka dni później zwierzyła się koleżance, jak bardzo była rozczarowana: — Wiesz, przyniósł mi takiego badyla, co rosną w rowie jak osty. Czy on myśli, że ja jestem jakaś krowa? Innego razu, kiedy przechodziliśmy koło Cepelii, zauważyła na wystawie nieduży obrazek wyszywany kolorowymi nićmi z muliny. Przedstawiał szczupłą kobietę siedzącą z kwiatem w dłoni na ławce w parku. — Ależ to piękne, jak ja bym chciała mieć coś takiego… — westchnęła. Popatrzyłem na cenę — była rujnująca, lecz zaraz pomyślałem: nie ma takiego wydatku, którego bym dla niej nie poniósł. Pracowałem po godzinach, również w wolne soboty, oszczędzałem na jedzeniu, a myśl, że robię to wyłącznie dla niej, stawała się największą motywacją. Niedługo były jej imieniny i podarowałem jej ten niezwykły upominek, nie bez cienia nadziei, że przypadnie jej do gustu. — Kochany, to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Skąd wiedziałeś, że uwielbiam takie rzeczy? Zarzuciła mi ręce na szyję, lecz nie było w nich odrobiny ciepła. Po kilku tygodniach, szukając parasolki, odnalazłem nieszczęsne rękodzieło: leżało za szafą w przedpokoju, całe pokryte kurzem i pajęczyną. — Ach jak dobrze, że to znalazłeś. Sama nie wiem, jak to mogło przepaść bez śladu — skłamała bez zająknięcia. Miałbym łatwe zadanie gdyby lubiła bibeloty. Kupiłbym jej wtedy jakiegoś fikuśnego pajacyka, albo misia, do którego mogłaby się przytulić, ale ona była osobą gustowną, o wyszukanym smaku i gardziła taką taniochą. Myślałem o czymś z ubrania, lecz tu wybór był jeszcze trudniejszy: jeden rękaw może być przykrótki, szew nierówny, albo guzik przyszyty pod złym kątem. Poza tym, nie wiedziałem jaki nosi rozmiar, a gdy proponowałem wyjście na basen lub plażę, żebym mógł ją dokładnie ze wszystkich stron obejrzeć, wymawiała się rozstrojem żołądka bądź migreną. Jeszcze gorzej sprawa się miała z obuwiem. Jednego razu asystowałem jej przy zakupie luksusowych botków z zameczkiem. — Jak ci się podobają? — Super. — A te? — Fantastyczne. — No, to które lepsze? — Sam nie wiem… — Jesteś typowy facet, nawet doradzić nie potrafisz! — Cisnęła we mnie butem i rozzłoszczona wybiegła ze sklepu. Myślałam też o biżuterii jako najbardziej oryginalnym sposobie wyrażania uczuć, tylko nie miałem pojęcia co wybrać. Na szczęście w katalogu w internecie natrafiłem na reklamę pierścionka z ośmiokaratowym opalem, oprawionym w srebro szterlinga i rod, doskonale imitujący o wiele droższą platynę. Bursztyny, perły, korale podobne są do siebie, ale dwóch identycznych opali nigdy się nie znajdzie. Kamień w zależności od pory dnia i roku mienił się tuzinem różnych barw, a ja widziałem w nim jej odbicie — rankiem przy śniadaniu uśmiechała się do mnie niczym blady płatek róży, wieczorem jej usta nabierały koloru dojrzałej brzoskwini. Niestety, również i tym razem mój trud poszedł na marne: zrobiła minę jakbym kupił to w sklepie z drobiazgami za dwa złote. Nigdy nie włożyła tego pierścionka na palec, a później się dowiedziałem, że sprzedała go na e-bay za całkiem niezłą sumę. Może najprościej byłoby zaprosić ją do restauracji na kolację przy świecach, albo na kawę i ciastko do coffeeheaven. Siedzielibyśmy w wygodnych fotelach, raczyli się delicjami, podziwiając widok na Zamek Królewski i rynek Starego Miasta, byłoby cudownie… Czy aby na pewno? Skądże, taka możliwość nie wchodziła w grę — była obsesyjnie przewrażliwiona na punkcie swojej figury i odżywiała się wyłącznie według ścisłej diety, której jadłospis żadnej restauracji by nie sprostał. Osobiście wolę kobiety o nieco bardziej zaokrąglonych kształtach, lecz nigdy nie miałem odwagi powiedzieć jej o tym. W końcu wpadłem na fantastyczny pomysł, prawdziwa bomba: podróż cruiserem po Adriatyku! Trasa z Dubrownika na wybrzeże dalmatyńskie, po drodze egzotyczne wysepki, gdzie niebo jest błękitne, a deszczu ani kropli. Czyż można ten ponury, lutowy dzień, spędzić w lepszym miejscu? Dzielilibyśmy przez osiem dni jedną kabinę, wspólnie jedli, pływali w basenie i grali w kręgle, tańczyli na dyskotece, a wieczorami spacerowali po pokładzie, obserwując delfiny, skaczące na tle zachodzącego słońca. Ten statek to byłby nasz Titanic. Poprosiłbym, żeby zamknęła oczy, poprowadził ją do poręczy na dziobie, schwycił za ręce, rozpostarł je ku górze i zawołał: — Teraz. A ona na to: — Frunę! Nie, takich momentów się nie zapomina, choćby musiała z powrotem polecieć na Wenus. Natychmiast się zalogowałem, żeby zrobić rezerwację… Co? Wszystkie miejsca zabukowane? Niemożliwe! Zadzwoniłem do agenta — to samo. W takim razie, może karnet narciarski do Jasnej w Słowacji? Warunki do zjazdu przyzwoite i taniej niż w Krynicy… Już widziałem nas zjeżdżających ze zbocza slalomem między świerkami, gdy naraz przypomniałem sobie, jak ostatniego dnia lata, wybraliśmy się na piknik do parku rozrywki w Powsinie. Tylko usiadła na kocu, od razu zaczęła podrygiwać i drapać się po całym ciele. — Jakieś robaki mnie oblazły, nie cierpię tego paskudztwa. Nie przywoź mnie tu więcej! W miarę upływających dni kończyły mi się pomysły. Niepocieszony krążyłem ulicami i obserwowałem przed-walentynkową gorączkę: Udekorowane sklepy na Nowym Świecie, przy wejściu tłum przechodniów. Chłopak w moim wieku kupuje drobiazgi, nie jakieś wyszukane nie wiadomo coś, tylko zwykłe karteczki z napisami, wierszykami, czerwone serduszka z błyszczącego papieru, pluszowe misiaczki, maskotki. Patrząc na niego próbowałem odgadnąć: czy miał aż tyle narzeczonych, czy może tę jedyną kochał tak bardzo? Zrezygnowany, zamierzałem wrócić do domu, kiedy na rogu ulicy zauważyłem sklep, którego przedtem tam nie było. Przeczytałem kolorowy szyld na ścianie i nie namyślając się wiele, wszedłem do środka. Choć front sklepu był dość wąski, wewnątrz wystarczało miejsca na obszerną sień, szeroką ladę, a za nią stos metalowych klatek, ułożonych jedna na drugiej, na kształt gigantycznej piramidy. — Czym mogę łaskawemu panu służyć? Za ladą stał niski, grubawy człowiek, ubrany wyjątkowo wykwintnie: czarną marynarkę, tego samego koloru spodnie i białą koszulę z włoskim kołnierzykiem, bez kieszeni, co nadawało jej elegancki ton. Szyję sprzedawcy ozdabiał niezbyt szeroki krawat z jedwabiu w wiśniowym kolorze, wiązany asymetrycznym węzłem z niedużą łezką. Krój mankietów wskazywał, że całość musiała pochodzić z najmodniejszej pracowni. Na rękach miał białe, bawełniane rękawiczki, a na jednej z nich, wyszyty purpurową nitką monogram „HP”. Mężczyzna wyglądał na około sześćdziesiąt lat; na jego głowie nie było prawie wcale włosów, za to nad górną wargą wyrastała kępka czarnych, gęstych jak szczoteczka i przystrzyżonych równiutko wąsów. Poza tym, nie było w jego twarzy nic szczególnego, może za wyjątkiem pary czarnych, przenikliwych oczu, które utkwił we mnie, gdy tylko zabrzmiał dzwonek u drzwi. Odniosłem wrażenie, że jest magiem i potrafi czytać głęboko w moich myślach. — Czym mogę łaskawemu panu służyć? — doszedł zza jego pleców zachrypnięty głos, choć w sklepie oprócz nas nie było nikogo. — Ja tak tylko… — zacząłem lekko zmieszany. — Przechodziłem ulicą… nigdy przedtem nie widziałem tego sklepu… Sprzedawca pozwolił mi skończyć, po czym pochylił głowę, oczekując konkretnych pytań, ale milczałem, więc się wyprostował, uśmiechnął i odezwał niespodziewanie energicznym, jak na osobę w jego wieku, głosem: — Nie mógł szanowny pan wybrać lepszego dnia, lecz proszę wpierw spocząć. Domyślam się, że sporo się pan dziś nachodził… To mówiąc wskazał fotel pod ścianą, który pomimo wiekowego wyglądu dawał wygodne oparcie, nie zapadł się, ale był idealnie miękki i sprężysty. Sprzedawca poczekał, aż przyjmę komfortową pozycję, za co byłem mu wdzięczny, gdyż nóg faktycznie już nie czułem. — Właśnie prowadzimy promocję wielu cennych okazów, których normalnie nie sprzedajemy w sklepie, tylko na prywatnej aukcji. Po tym wyjaśnieniu wskazał na niedużą alkowę z boku sali, gdzie na wysokich taboretach stało kilka stylowych klatek z bajecznie kolorowymi ptakami. Jeden z nich przekrzywił łebek i wpatrywał się we mnie parą malutkich, czarnych oczu. — Tylko na prywatnej aukcji! — powtórzył skrzeczącym głosem. Widząc moje zakłopotanie, sprzedawca kontynuował: — Podobnie jak ludzie, każda papuga jest inna, każda ma unikalne zalety… — A te… — Wskazałem na klatki w najniższym rzędzie. — Jaką mają zaletę? — Nie kosztują wiele, ale potrzebują dużo czasu, żeby się nauczyć prostych zwrotów, takich jak: „na zdrowie” lub „jak się masz?”. — A przeklinać potrafią? Sprzedawca uśmiechnął się spod wąsa. — Jeszcze jak! — i poważniejszym tonem dodał — ale po co marnować wybitny talent na tak przyziemne rzeczy. — A te wyżej? — Są w stanie się nauczyć do tysiąca słów w ciągu roku. Popatrzyłem na rzędy klatek piętrzące się pod ścianą. Z ich wnętrza przyglądały mi się z zaciekawieniem egzotyczne ptaki, różnej wielkości i koloru. — A ta liniejąca, pewnie po obniżonej cenie? — Pokazałem na papugę, która wyglądała jakby wyszła jej przynajmniej połowa piór. — Niech szanowny pan nie da się zwodzić pozorom. Upierzenie nie jest oznaką talentu, często wprost przeciwnie: taka co traci pióra, rozwija inne umiejętności. Wczoraj sprzedałem białą kakadu, która choć już nie najpiękniejsza, potrafiła zaśpiewać po niemiecku całą arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego Fletu, bez jednej złej nuty. „Ta odpada, ona nienawidzi opery” — pomyślałem, a głośno dodałem: — A te w wyższych rzędach? — Potrafią naśladować języki podobne do polskiego: czeski, rosyjski… — To te nad nimi znają pewnie francuski i hiszpański? — Tak właśnie! Jak szanowny pan na to wpadł? — Sprzedawca nie posiadał się z zachwytu. Uniósł wysoko brwi i opowiadał z przejęciem: — Mój brat prowadzi podobny sklep na Rue Parrot w Paryżu. To taka mała uliczka, zaraz przy dworcu Gare de Lyon, kilka kroków od brzegu Sekwany… — Pan wybaczy — wszedłem mu w słowo — ale nigdy nie byłem w Paryżu. Asystent umilkł i spojrzał na mnie z wyrozumiałością. — Ach tak, nie szkodzi. Chciałem tylko powiedzieć, że raz na jakiś czas wymieniam się ptakami z bratem. Wtedy się uczą obcych języków jeszcze szybciej. — Ale czy zdążą? — Papuga żyje przeciętnie dwadzieścia lat, czasem sto, a nawet dłużej. To wspaniały kompanion na całe życie. Pan z myślą o sobie, czy o kimś innym? — Ja tak tylko… Zastanawiam się, po co komuś papuga, jaki z niej pożytek? Sprzedawca zaśmiał się z fałszywym tonem w głosie, jakby chciał ukryć wadę produktu, który zachwala. — Łaskawy pan to wytrawny klient, a ja takich cenię najbardziej. To prawda, że zwykłemu człowiekowi papugi mogą się wydawać czymś zupełnie zbytecznym: to straszne bałaganiary, zawsze się czegoś domagają, są hałaśliwe i samolubne, wiecznie zajęte sobą i narzekają na wszystko… „Znam dobrze taką jedną” — zaśmiałem się w duchu, lecz sprzedawca nic nie zauważył i ciągnął dalej: — Ale są piękne, a ile piękno jest warte, sam pan wie. — Tutaj wbił we mnie świdrujący wzrok. — Gdybyśmy nie mieli tej odrobiny piękna, tego powabu przyciągającego oczy, to otaczałaby nas zewsząd przeciętność i szpetota, czyż nie tak? „Och tak, czym byłby świat bez niej?” — Myśleliśmy całkiem podobnie. — No niech łaskawy pan raczy tylko spojrzeć na tę szkarłatną makawę z Meksyku. Czyż nie jest prześliczna? Czerwona główka, żółta kryza, a kuperek cały niebieściutki! — Owszem, jest niczego sobie, ale taki okaz musi kosztować. — Akceptujemy większość kart kredytowych i pobieramy tylko pół procenta od transakcji, a od łaskawego pana — w tym miejscu zmienił ton na poufny, jakbym był jego kluczowym klientem — na transakcji potrącamy zero, nulla. A więc? Szczyt piramidy był uwieńczony największą ze wszystkich klatek, we wnętrzu której drzemał ptak olbrzymich rozmiarów. Miał on jednakże nieproporcjonalnie krótki dziób, długi, przywąski ogon, jakby brakowało w nim kilku piór i ubarwiony był zgoła niepięknie, raczej na pstrokato. — A ten tam, na samej górze. Ile on kosztuje? Sprzedawca w odpowiedzi wyjął z pudełeczka wizytówkę, skreślił na jej odwrocie kilka cyfr i podał mi do ręki. — Specjalna oferta, tylko do następnej soboty. Popatrzyłem i pomyślałem, że za taką cenę można by równie dobrze kupić sobie kota w butach, który przyniósłby właścicielowi olbrzymią i dozgonną fortunę, bez potrzeby inwestycji i amortyzacji. Skoro tak, to ten ptak musi znać tysiące słów w rozmaitych językach i dialektach całego świata. — A co on potrafi, ile zna języków? Sprzedawca zamrugał oczami, jakby nie do końca zrozumiał moje pytanie. — On, języków? Żadnego. On jest tutaj dyrektorem.
    2 punkty
  8. Otarł Jasiek pot swój z czoła: - Matko moja ,znowu szkoła! Znów w tej ławce siedzieć muszę, przecież ja tu się uduszę! Nie wysiedzę godzin tyle, chciałbym wyjść choćby na chwilę... Znów sprawdziany i kartkówki, Jasiek nie ma do nich główki. Kombinuje każdy ranek, by nie zostać przepytanym. Poniedziałek miał ból głowy. Wtorek - też nie był gotowy. W środę schował się pod ławką, zdradził się niechcianą czkawką. W czwartek Jasiek znów był chory, zjadł nieświeże pomidory. Piątek- jeszcze nie wyzdrowiał, cały weekend też chorował. Chciał uniknąć tak sprawdzianu. - Oj ,jak ja współczuję Panu! Rzekł z politowaniem lekarz. - Czemu ciągle tak uciekasz? Żeby zniszczyć swoje lęki musisz problem wziąć do ręki. Zdusić go tak jak komara, bo przyleci cała chmara. Jasiek choć się bał- spróbował. Tak swe życie uratował. Zamiast ciągle symulować, zaczął szkołą się zajmować. Zbierał szóstek całą chmarę, bo rozprawił się z komarem.
    2 punkty
  9. na szachownicy świata zaporoska królowa białego błysku tylko nie wpaść w ręce Niemców zapinki fragmenty pończoch skrzynie włosów holokaust przywieźli łzy strach i dziwną ciszę Bandery pocisk w lutym zabił jej matkę i psa Daszka ma teraz sześć godzin polskiego za darmo chłopców Śląska Słowaków Łotyszy w mundurach SS w niesprawiedliwości losu z Hitlerem po nowe rozdanie dziecko w trumnie podrosło z igliwia sosny zupa hołodomor na ile Nadsanie polskie a mowa Łemków nasza przyszłość też czarna człowiek pudło rezonansowe samolubnych genów rządzonych
    2 punkty
  10. Mówiłeś że jestem dziełem sztuki dlatego też nigdy nie potrafiłeś mnie pojąć
    2 punkty
  11. a wiersze czytasz między palcami jest niebo granatowe i słońce bez zawleczki kartkujemy świat wte i wewte stawiając słowa na kolana
    2 punkty
  12. nie myśl o tym czy jutro nastąpi żyj chwilą nie ma pewności że drzwi otworzy oj nie ma więc tańcz pij kochaj hulaj ale z głową nie depcząc tego co było - bądź dalej sobą
    2 punkty
  13. Idzie młody męzczyzna nad morzem i widać, że chciałby, chciałby coś wielkiego uczynić. Zabłysnąć jednym słowem. A drugim słowem rozpalić gdzieś duży ogień. Trzecim słowem dokonać. Buzuje. Martwi się. Szuka. Tęskni za siłą. I nie może. To nie jest świat dla wielkich pragnień. Nie tacy zgasili się w życia kominku. Nie takich zmuszono do pożegnania intencji i szerszych zamierzeń. Jest sporo zakazów, zresztą coraz więcej. Najzwyczajniej w świecie musi boleć chcieć coś i nie móc prawie niczego. Władysławowo, 08.09.2022r.
    2 punkty
  14. Cóż z tego, że jej nie ma, że znieśli nam cenzurę gdy zbrakło nam krytyków bo co emeryturę dostali, choć przedwczesną zanadto też sowitą i tak jak celebryci okrzykną się elitą? Nie będą krytykować bo swoich nie wypada zachwalać ależ owszem choć się głupoty gada pogłaskać, w czółko cmoknąć poklepać po ramieniu nie patrząc w swój życiorys mieć plamę na sumieniu. Zrobiło mi się głupio od tego wymądrzania i choć to nie krytyka nie zmieniam swego zdania albowiem mam zasady jestem im ciągle wierny lecz nie napiszę o nich bo temat zbyt obszerny.
    2 punkty
  15. W samym środku świateł, pomiędzy Picasso, a tacos znalazłam się ja. Ta sama która kiedyś wątpiła. Wciąż zadająca pytanie co jeśli nie wyjdzie. Jeśli nie zdołałam samej siebie nie zawieść. Pomiędzy tym co mam, a tym czego szukam. I dotarłam aż tutaj na skraj drogi. Musiałam wybrać pomiędzy tym kim jestem a tym kim muszę się stać. W mieście kolorowym jak miliony barw schowane w oczach podobnych dusz. Spacerowałam tego dnia sama, otoczna tłumem ludzi wciąż czułam się sama. Jednak czy mogę oczekiwać zrozumienia kiedy sama siebie nie rozumiem, w ciszy trawie swój ból. Kuje na samym dnie serca, trawie to najdłużej.
    2 punkty
  16. Świat należy do postrzelonych. Zawsze należał. I chyba zawsze należeć będzie. Nikt normalny i rozsądny nie bierze się jakoś szczególnie za zmienianie świata, a nawet jeśli o tym pomyśli to teatralnie pada w przedbiegach. W ostatecznym rozrachunku intencje, czy robi się to na lepsze, czy na gorsze nie mają aż tak wielkiego znaczenia jakby na pozór mogło się wydawać. A to dlatego, że skutki szeregu naszych działań są w gruncie rzeczy zupełnie nieprzewidywalne. Stanowią bowiem zupełnie nieobliczalną wypadkową przeróżnych działań, posunięć i planów najróżniejszych osób. Ileż to razy ktoś chciał dobrze, a wyszło źle i na odwrót. I rzecz jasna im szerzej zakrojone działania tym większe skutki. Efekt bywa dynamitem. Słowem tylko postrzeleni, zresztą na przeróżne sposoby, mają odwagę zmierzyć się z nie do określenia i przewidzenia bałaganem i wejść w takie kłopoty. Oni chyba w ogóle mniej myślą o odpowiedzialności. Władysławowo, 07.09.2022r.
    2 punkty
  17. @OloBolo Prawda? Z reguły Ci najmniej mówiący mają najwięcej uwięzionych myśli. @Rolek Nie boję się myśliwych. @Kapistrat Niewiadomski W tej kwestii chyba jednak muszą paść owieczki :) @joanna53 Tak, bez paraliżu. Miłego dnia.
    2 punkty
  18. Sara Znałem kiedyś przepiękną Sarę, a jej prawdziwe imię brzmiało: Sara - była Polką pochodzenia greckiego i miała szesnaście lat, tak: była we mnie zakochana, Sara to nic innego jak Sarah - księżniczka według kultury hebrajskiej. A więc: Saro Muzykalna, zacznę od strony treściwej - widzę w tym tekście głębię, delikatność i czułość, także: ukryty - ból, który wypływa na powierzchnię jak krwawe bąble, aby za chwilę zniknąć - jest to pewnego rodzaju pragnienie powrotu do normalnego życia i akceptacji własnej odmienności, podmiot liryczny w tym tekście jest dość tajemniczą osobą - niedostępną. Jeśli natomiast chodzi o formę, to: dużo bardziej przypomina ona prozę aniżeli mowę wiązaną - wiersze, nie wspominając już o prozie poetyckiej, nazwałbym ten styl liryczną prozą, przywołam teraz autorski tekst "Wieczorami" - Sary Muzykalnej i powiem jak czytam. "Lubię wieczory to czas w którym mogę być prawdziwa i nie muszę udawać że moknę we łzach a nie w deszczu wtedy łatwiej jest mówić o tym co w środku człowieka ściska serce tak bardzo że nie sposób rozebrać się z lęków za dnia wieczorami nawet niebo potrafi zapłakać spadającymi gwiazdami które zignorowały życzenia więc jak nie płakać człowiekowi co w nich już tylko pokładał nadzieję? wieczorami wydajesz mi się wciąż idealny nie jak za dnia gdy brak czasu na wspomnienia wtedy zdarza się mi się zatęsknić my też przecież spotykaliśmy się głównie wieczorem i tylko tego w nich nienawidzę." A dlaczego: powiem jak czytam? Bo to jest najłatwiejsza z możliwych interpretacji - analiza. Recenzje, eseje i rozprawki zajmują trochę więcej pracy intelektualnej, która też prowadzi do mentalnego zmęczenia organizmu ludzkiego, dodam: świadomie zignorowałem błędy gramatyczne i ortograficzne, a więc: czytam tak - otóż tak: "Wieczory, wieczory i wieczory to te czasy prawdziwe - nie muszę udawać jak moknę w słonych łzach* i nie w deszczu łatwiej jest mówić jak cierniowe kolce niemiłosiernie duszą serce..." Znałem kiedyś przepiękną Sarę, a jej prawdziwe imię brzmiało: Sara - była Polką pochodzenia greckiego i miała szesnaście lat, tak: była gorąca, namiętna i wyzwolona cieleśnie, umysłowo i duchowo - nad morzem chodziła nago i w lesie chodziła nago - kochała własną nagość i tego samego pragnęła ode mnie, odmówiłem: była jeszcze dzieckiem... *słone łzy u niektórych ludzi zostawiają otwarte rany na skórze obok nosa - dosłownie Łukasz Jasiński (Warszawa: 2022)
    1 punkt
  19. czerwone wybucha przed śmiercią w owocu jarzębiny hostią dla ptaków
    1 punkt
  20. Czy zrozumiesz gdy kiedyś przy kawie opowiem Ci o wszystkich spalonych mostach o niekończących się dniach i każdym z moich lęków Kiedy spojrzę Ci w oczy i zdradzę czemu moje się dziś tak pięknie nie uśmiechają gdy powiem że niebo nie raz czy dwa spadło mi na głowę aż traciłam gruz pod stopami moje kolana tak zranione od upadków a jednak wciąż tu stoję na nogach i otulać chce przerażone ciała moimi zmęczonymi od ciężaru ramionami gdy otworze się przed Tobą zdejmę z siebie strach a nie ubrania i powiem że można umrzeć a wciąż oddychać czy wtedy ty mnie zrozumiesz?
    1 punkt
  21. Trzeźwo myśl - nie złorzecz, Nie trać perspektywy wieczności, bo zgnijesz, Nie schodź z uczciwej drogi - miej dobre serce, bo tylko takie serca są pełne Bożej miłości Trzymaj się więc mocno perspektywy wieczności
    1 punkt
  22. - Oooh... ale chyba nie zamierzasz na tym poprzestać? - zapytała rozorgazmowana Soa, spoglądając na Mila znacząco. - Pewno, że nie - odpowiedział. - Tak jak zresztą wiesz, bo wciąż cię czuję... również w moim umyśle - dodał, puszczając do niej oko. - Kontynuujmy więc - przesunął czubkami palców od piersi ku dołowi brzucha, zaraz po tym schylając się do miejsca jej ciała, które przed chwilą opuścił. - Mil... - wydyszała po pewnym czasie. - Prawda - odmruknął, uśmiechając się i do niej, i do własnych myśli. - Najwyższy czas na... inne działanie. Obrócił ją na brzuch i uniósł biodra, klękając za nią i przysuwając jej uda do swoich. Czego spodziewała się i nie spodziewała zarazem. Czego oczekiwała i jednocześnie nie. - Ależ Mil... - jęknęła, zaciskając dłonie na fałdach koca. Poczuła, jak krew w jej żyłach znów szaleńczo przyśpiesza. By w moment później zwolnić i przyspieszyć znowu do tempa jego krwiorytmu, tworząc razem wspólne. Pod zamkniętymi powiekami widziała jasność. Intensywną i zarazem łagodną, jakby światło docierało do nich przyćmione jakąś delikatną zasłoną. Wszystkie inne doznania jakby nagle zgasły: koc w dłoniach i pod kolanami, ciepło słońca na włosach, karku i górnej części pleców, łagodny szum falującego przed nią oceanu. Czuła tylko Mila, poruszającego się w niej rytmicznie i niespiesznie, i jego dłonie, trzymające ją w talii. I wspomnianą jasność w przymkniętych oczach. Dotyk i poczucie trwały dostatecznie długo... * * * - Też miałem na nią... mm, ochotę - przyznał się Mil przed sobą samym, wciąż skoncentrowany na dawaniu i braniu. Na branej dziewczynie. Na przyjemności, którą odczuwał i dawał. I na widoku jej zgrabnego ciała przed sobą. A szczególnie - tu powiedzmy sobie szczerze - na pewnej jego części. - Rumień się, Soa, rumień - pomyślał, zetknąwszy na jej rozanieloną doznaniami, a jednocześnie dziką buzię. - Rumień się - uśmiechnął się ponownie. - Uwielbiam to. * * * - Też miałam na niego ochotę - pomyślała Soa w tej samej chwili, gdy jemu zaświtała podobna myśl. - I to od dawna. Teraz, powiedzmy sobie - myślała dalej, wydzielając trochę przyjemności na myślenie - warunki są wybitnie sprzyjające. Słońce, plaża, egzotyczne miejsce, cisza i spokój. Chcę tego, pragnę tego. Też to lubię. Bardzo lubię. I potrzebuję. A on... - zawróciła myślami do mężczyzny, poruszającego się za nią i w niej jednocześnie - nawet mi się podoba, mimo różnicy lat. No i - tu wewnętrznie uśmiechnęła się jeszcze szerzej - się nadaje. Cdn. Voorhout, 06.09.2022
    1 punkt
  23. Nie rozpędzaj się, Nie popadaj w euforię, Niech Cię nie zaślepią Początkowe sukcesy. Powstrzymaj swoje konie, Wszak przed Tobą przepaść, Nie przesadzisz jej, Spadniesz i rozbijesz się. A gdyś konia powstrzymał, Wziął rozbieg z oddali, I popędził raz jeszcze... Jest szansa, że kark ocalisz! Warszawa, 8 IX 2022
    1 punkt
  24. odliczanie punktów alfabetycznych czysta dziura gołębi zalewa mi filmy zrobiłbym to dla rosy w której się rozwijasz za łoża cynamonowe które przysiadłaś zostałem o świcie i półprzezroczystym spalonym umbrze na zewnątrz komina deszcz pełen kropel pytałaś mnie co też tam kot wzbogaca łapką? odpowiadam - mięsień o tym wie ja wziąłem na siebie spragnionych łotrów perli się lód do mojego soku oni wszyscy są mężczyznami ścianami w których powstają fale wymachu ale nawet statek nie wystarczy żeby mnie nadziać i zatrzymać z podziałów twojego objawienia w kierunku prądów które czekają na mnie tory kolejowe ponownie się pokrywa wdycha nie wraca
    1 punkt
  25. w inkubatorze dziecko mama i tata głaszczą smartfony
    1 punkt
  26. ptaki jeszcze nie odlatują jeszcze pełno żaru w piecu lata jakże łatwo wywołać płomień wystarczy rzucić kilka drew nie widziałem Twoich oczu przez ogień nie widziałem przez wodę ciągle patrzę na Ciebie przez krzywe szkło głupiej nadziei
    1 punkt
  27. @Ana Mało tego, że porywają się to jeszcze ich praca przynosi rezultaty ;)) Zgoda ;) I faktycznie dużo musi być w tym szaleństwa ;)) @Kapistrat Niewiadomski Aż nie nadążam z wrzucaniem. To są takie mini rozważania i chyba w takich jako autor czuję się najlepiej ;))
    1 punkt
  28. Życie i śmierć zaznaczył ostrym konturem. Nie użył jednak barw.
    1 punkt
  29. Poeta stanął na moście i wykrzywił się w „ ekstazie”. Barwy wyrażały uczucia… Wyobrażenie jego uwiecznił mistrz.
    1 punkt
  30. Wnikliwy obserwator z Ciebie… Te rozważania przypominają mi myśli, które Tołstoj zawarł w powieści „Wojna i pokój”. Czekam na dalszy ciąg przemyśleń. ?
    1 punkt
  31. wszyscy święci balują w niebie złoty sypie się kurz Mars. Jowisz. Saturn. dwa łabędzie bielą się w centrum Drogi Mlecznej i trakt niebieski wyznacza kryształowe obręcze wielkie Dionizje znów kończą się przed czasem na Jowiszu wielka czerwona plama kręci się jak Czerwony Młyn wstecznie do ruchu wskazówek zegara!
    1 punkt
  32. @Leszczym Jest takie powiedzenie, że każdy geniusz jest wariatem. Rozwijając myśl - tylko tacy porywają się na rzeczy wielkie, które z góry - wydawałoby się - są skazane na porażkę. A więc każdy geniusz jest wariatem, choć nie każdy wariat geniuszem ;)
    1 punkt
  33. Wiersz-huśtawka: najpierw jest pięknie, potem zionie pustką, później jest nawet namiętnie, a na końcu pożółkły papier fotografii. ? Się podoba mi. ?
    1 punkt
  34. @Wielebor Człowiek z natury istotą nie tylko ciekawą jest, ale i ostrożną dość. Choć kiedy woda sodowa uderzy do głowy, to różnie bywa... ;)
    1 punkt
  35. @Kapistrat Niewiadomski Możliwe, że o nas ;)) Ba o niniejszym forum nawet ;)
    1 punkt
  36. Widzę często takie sceny, roczne dziecko ze smartfonem i wyje, jak rodzice sami chcą go (nie je) pogłaskać:). Pozdrawiam
    1 punkt
  37. Tytuł oraz treść sugerują, iż słowa istniały długo przed stworzeniem świata. Podoba mi się ten uczuciowy krąg: zima-ciepło-błękit-tęcza. ?
    1 punkt
  38. Drogi Kapistracie: doceniam, że doceniasz mój twórczy wysiłek. Cieszę się ? . Tak właśnie, a nie inaczej, przedstawiłem powyższą Okoliczność, gdyż moi bohaterowie są ludźmi zakotwiczonymi zarówno w duchowości, jak i w wartościach intelektu. Co nie wyklucza potrzeb cielesnych i czerpania przyjemności z ich przeżywania. W końcu mają Jezusa za mistrza. Dlatego myślą nawet wtedy, gdy doznają orgazmu. Który zresztą ma charakter również duchowy - jak zresztą wszystko, co istnieje i wydarza się w świecie materialnym. Dziękuję Ci za czytanie i komentarz.. Miło było Cię gościć. Serdeczne pozdrowienia.. Ago - miło mi, iż przyznsjesz, że Soa się rumieni. Odnośnie zaś jej otwartości na Mila, starałem się tę otwartość przedstawić jak najbardziej wyraziście ? . Cieszę się bardzo, że mogłem Cię gościć. Dzięki Ci wielkie ? . Serdeczne pozdrowienia.
    1 punkt
  39. Sprowokowałeś mnie obserwowaniem :) pomyślałam, co ten koleś za wiersze pisze - szukam... a tu wierszy ni ma! ;) Do prozy rzadko zaglądam, nie żebym nie doceniała (kiedyś sporo czytałam) ale teraz ograniczam czas na czytanie, by mieć go więcej na inne sprawy. Ale do meritum, czyli Twojego kawałka prozy. Czyta się :) Lekko, z humorem. Trochę ironii, trochę paradoksu :) (paradoks to druga twarz kobiety :)) Po tej kwestii o zwierzaniu się koleżance może dorzucić jakieś zdanie o tym, że koleżanka nie omieszkała Ci od razu przekazać o tym zwierzeniu Twojej dziewczyny? Inaczej można by sądzić, że jesteś jasnowidzem, albo, że po prostu podsłuchiwaleś :) Puenta fajna. Nie wiem, może przydałoby się na koniec zdanie np. " Bingo! - pomyślałem. Oto idealna walentynka dla mojej dziewczyny :)" - żeby powiązać tę papugę z osią opowiadania o szukaniu walentynki dla wymagającej dziewczyny. Ale może nie mam racji, bo to może jest w domyśle. Pozdrowienia
    1 punkt
  40. Siedzisz na dużym łóżku W przestronnym pokoju… A mimo to Nie ma tu dla ciebie miejsca Nie ma Na myśli Na emocje Na uczucia Na pragnienia Na ambicje Na marzenia Na plany Na słowa Na czyny Na ciebie całego i nawet w kawałku Patrzysz na tych ludzi którzy poruszają ustami I choć doskonale rozumiesz usłyszane słowa Nie masz pojęcia jak miałbyś się w tym odnaleźć Lejący się potok zwykłej paplaniny Nie chcesz się zamoczyć głupotą Wychodzisz Nie chcesz być uczestnikiem czegoś co cię nie obchodzi Nie musi To tylko stos tępych noży raniące twe uszy Ułomne dźwięki które wychodzą by ujrzeć świat Wybierasz ciszę To twoja cisza Twoja cicha burza Nie pozwalasz sobie na zbędność Nie będziesz marnotrawić czasu jak oni I tak sporo już błędów na koncie życia Wiesz, że trzeba coś zrobić! Odnaleźć nową rzeczywistość Nie wiesz jeszcze gdzie Nie wiesz jeszcze jak Ale nie będziesz się zatrzymywać Słyszysz tyle hałasu wokół Niekończące się biesiady zwykłych dziadów Niewolników biedy Pasożytów bytujących na organizmie natury Larw które kiedyś niechcący się wylęgnęły Muzyka jest tu królową Żyje sama dla siebie Wypełnia puste łby Morduje czas Zabija ciszę (twoją ciszę) Nokautuje nudę Łamie marazm i apatię Pobudza opasłe dusze do jakiegoś życia Na chwilę Tak bardzo niepotrzebnie Tak bardzo Jesteś sam dla siebie rodziną Jedynym prawdziwym krewnym Jesteś sobie Ojcem Matką Siostrą Bratem Jesteś sprzymierzeńcem Sojusznikiem Przyjacielem Wiesz, że nie ma tu zrozumienia Nie przeklinasz za to losu Nie skarżysz się Wiesz Że się różnisz że jesteś źle wstawionym znakiem w zdaniu Przypadkowym pionkiem w grze Nie chcesz osiąść na mieliźnie To nie jest meta Tylko stary walący się przystanek Czekasz na pociąg Bo twoja dusza jest zbyt wolna Dzika Niepokorna Wiesz! Że istniejesz dla większego celu Nie karmisz się starymi kromkami chleba Nie chełpisz się głupotą Nie wznosisz toastów za to, że oddychasz Nie śmiejesz się z czegoś co cię ani trochę nie bawi Nie szukasz aprobaty Poklasku Uwagi Czekasz w ukryciu jak żołnierz na odpowiedni moment Jak lew przyczajasz się po cichu do ofiary By zaatakować By wygrać Bo jesteś zwycięzcą Łowcą I nikt ci tego tytułu nie odbierze
    1 punkt
  41. Trzeźwo myśl- nie złorzecz Nie trać perspektywy wieczności bo zgnijesz, nie schodź z uczciwej drogi, miej dobre serce bo tylko takie serca są pełne Bożej miłości, trzymaj się więc mocno perspektywy wieczności
    1 punkt
  42. ER TEMAT OTWARTY; CYTRA W TO, TAM ETER.
    1 punkt
  43. Lubię wieczory to czas w którym mogę być prawdziwa i nie muszę udawać że moknę we łzach a nie w deszczu wtedy łatwiej jest mówić o tym co w środku człowieka ściska serce tak bardzo że nie sposób rozebrać się z lęków za dnia wieczorami nawet niebo potrafi zapłakać spadającymi gwiazdami które zignorowały życzenia więc jak nie płakać człowiekowi co w nich już tylko pokładał nadzieję? wieczorami wydajesz mi się wciąż idealny nie jak za dnia gdy brak czasu na wspomnienia wtedy zdarza się mi się zatęsknić my też przecież spotykaliśmy się głównie wieczorem i tylko tego w nich nienawidzę.
    1 punkt
  44. zupełnie niczym ważka gubiąca kierunek w gęstym wilgocią powietrzu osiadam na ciężkiej ciszy między nami przyglądanie się własnemu bólowi jest jak powolnie oswajany fetysz wchodzi natrętnie pod skórę zaciśnięte w dłoniach tętno przypomina ile można zmieścić w ograniczonej od tlenu przestrzeni nie umiem już chować się za kolejnym kocim życiem świadoma że dotrwałeś siódmego
    1 punkt
  45. W życiu preferuję rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki ?
    1 punkt
  46. @Kapistrat Niewiadomski Jej praca to wszystko, nie chce być bigamistką. Pozdrawiam.
    1 punkt
  47. @Kapistrat Niewiadomski Tekst jest świetny. Chyba nie zrozumiałeś ironii. Pozdrawiam
    1 punkt
  48. To kwestia temperatury ;)
    1 punkt
  49. Bardzo wymownie to ująłeś. Zawód > zawiódł się, miał inne oczekiwania, a teraz jest TYLKO w pracy. Pozdrawiam.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...