Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.08.2022 w Odpowiedzi
-
6 punktów
-
zupełnie niczym ważka gubiąca kierunek w gęstym wilgocią powietrzu osiadam na ciężkiej ciszy między nami przyglądanie się własnemu bólowi jest jak powolnie oswajany fetysz wchodzi natrętnie pod skórę zaciśnięte w dłoniach tętno przypomina ile można zmieścić w ograniczonej od tlenu przestrzeni nie umiem już chować się za kolejnym kocim życiem świadoma że dotrwałeś siódmego5 punktów
-
Drugoksięgowe łowy Polują, ciągle tropią, gdzieżby tu się schować? Uciekam, lecz nie skaczę tylko nibykicam; Wypijcie za mnie chociaż z maleńkiego znicza, Lampeczkę albo setkę lub żyburobrowar. Lecz co to? Dałem radę! Ależ ze mnie kozak! Nastała śród myśliwych wielogłucha cisza. Przemiana, transformacja, koniec już się zbliża; Wyjeżdża Andrzej Zając z tego Soplicowa. Wyskoczył zza siekiery trzewiogłowy Adam; Spogląda dzikowzrokiem wciąż na swą ofiarę, Lecz zamiast atakować krzyczy i wygraża, Bo wierzy w ostre słowa, a w siekierkę wcale. Jest fajnie, lecz czy później lepsza będzie faza? Przechodzę do Umizgów, wkrótce grzybobranie. ---5 punktów
-
człowieku nie wariuj nie psuj tego co fajne nie wstydź się drzew tęczy ani cienia idź wedle drogowskazu nie marnuj chwil na byle co bądź sobą uśmiechaj się człowieku nie wariuj ciesz sobą świat w którym przyszło ci żyć to twój sens nie patrz tylko w przód zerknij czasem w tył to on zbudował twoje dziś i jutro człowieku nie wariuj szkoda na to czasu który szybko umyka nie marnuj go4 punkty
-
czas ponad marzeniem nielogiczny demon opatrzony łzami po imieniu śladem rybackich barek bez potomstwa gdzie włos pszeniczny w spojrzeniu umilkł arytmetycznie odwrócone zegary i krzyk rzucony pod nogi ostatnim tchnieniem Alinie pocałunek przywodzi o szaleństwo czytanych z ciszy imion tam oceaniczna niemoc stroi nadzieję ślepo przerysowując litery na lodzie jako liryczny łyżwiarz wpada w przerębel niespokojną obietnicą po krawędzi poematu4 punkty
-
4 punkty
-
I boję się, że wybuchnę. Od natłoku myśli w końcu ogłuchnę. Rozerwą mnie od środka niewypowiedziane pragnienia. To, że nic nie zmieniam chociaż wciąż bym zmieniał. Przemilczana złość połamie mi kości. Zerwą wszystkie mięśnie sny o samotności. Żółcią mózg zaleją pominięte łzy. Poszarpie struny głosowe nie wykrzyczany krzyk. I gdy wybebeszony już będę jak w tanim horrorze czy będę zaskoczony, że krew mam w czarnym kolorze?4 punkty
-
Patrzysz ciągle w lusterko wsteczne, nic nie może być przecież wieczne. Wszystko kiedyś musi przestać trwać, by nowe mogło zacząć się dziać. Do przodu nie zaglądaj, to tajemnica. Korzystaj tu i teraz z życia. Trwaj w chwili-ona drzwi otwiera zatrzymaj się, weź oddech by lęk Cię nie sponiewierał.3 punkty
-
3 punkty
-
Dzisiaj w nocy przyszły do mnie najpiękniejsze chwile w utkanych ze wspomnień sukniach tańczyły, szalały. Siedem było ich czy osiem, sama nie wiem ile Wiem, że rano gdy wstawałam, nogi mnie bolały.3 punkty
-
Zatrwożone szukają punktu zaczepienia, pragną więcej. Kiedy zegar za długo je odmierza, chwytają za dzień, miesiąc, rok, godzinę. Miejsce... Bywa, że w gwałtowności zniecierpliwienia rozdzierają dusze na pół. Jedna na może, druga na kiedyś. Potem, z kolei dźwięczy o jakiejś niechęci, wymiary ma poukładane i ściśle określone zamysłem. Lub Zostawia sprawy do teraz, by potem ze smakiem delektować chwilę. Autor wiersza: a-typowa-b Zdjęcie : https://pl.pinterest.com/pin/30328997464890329/3 punkty
-
bardzo tania wojna kryptydy w mundurach muzeum techniki i zaporoska bomba in situ to nie szaleństwo Putina raczej krótka pamięć bogatego świata znudziły się gwałty trzeba kupić kaszę tytan syberyjskie drewno ktoś opisał Exodus i obroni doktorat w podwójnej grze ta biedna dziewczyna po węgiel na wysokiej półce skaczą Polacy otwierają biedaszyby przecież nawet nie ma takiego kraju możliwe na mapach sprzed trzystu pięćdziesięcu lat wszędzie tu leżą ich przemieszane z żydowskimi kości decyzje podejmie ten kto przeżyje3 punkty
-
Świat w niewidzeniu Jeśli od zawsze To tęsknota za nim Ponoć nie aż taka Witam cię słowem i dotykiem Milkniesz na chwilę Widać skupienie na twarzy Tu każdy ton musi być wyważony A każdy dotyk - adekwatny do sytuacji Twój przewodnik ma trudne zadanie Tylko kilka sekund na każdą nierówność (Wszak trasa - to nie dywan) Jego słowa przyjmujesz jak aksjomat Wierząc w doświadczenie I dajesz z siebie wszystko Reszta jest sumą Zawsze z plusem dla ciebie Nie wracasz z pucharem Po co ci on Przecież wiesz że Zwyciężyłaś3 punkty
-
Galwanizowany uśmiech złotem głupców Lazura łożona nierównym rzędem zębów Klapki na oczy wiszące na rwącym pasku Czoło lepkie od potu tonie cicho w blasku Galaretowate ręce kręcone makaronem Gliniane odnóża falujące w rytm kolosem Z przodu tors jak wielgłąb trójgarbny Dwa sutki, pępek, skóra - kolor bezbarwny Bez wyrazu brzmi słowotoczne gardło Mamrocze opuchlizna, co ją tyka żądło Jabłko Adama już dawno na brąz zgniło Wokale jak śliwki w kompot się zgubiło W krzywych, zatęchłych ramach obraz Płótno człowieka wielu twarzy i odraz Gdzie polik płynie nie łza, a farby kropla Zastygł fizys, włos, zamarła szara apla Boskie arcydzieło, cesarz nie ma szat Stwórca sam sobie postawił szach mat Ostawił pędzel spetryfikowany strachem Od tego czasu już nigdy nie był malarzem3 punkty
-
Słucham wiatru. Zapach złotej nawłoci zatrzymuje, ale każdy głos przypomina, że jestem tu obca. Nie będę wybiegać naprzód. Niech życzliwe kwiaty zastąpią rozmowę - z dwóch sprzecznych zasad nie powstanie koncert. Dźwięk szklanych paciorków zbliża ludzi, chociaż dialog kuleje, a ból coraz większy. Dopiero czas rozpozna i uzna słowa za wieczną wartość. Taki jest przywilej mądrego wieku. Na razie ogarnia mnie wielkie zmęczenie. Możliwe, że pośród komplementów za drzwi nas wyprawią.2 punkty
-
Wybieram się w podróż i choć złote algi prowadzą donikąd, przyszłość, to śnięty spokój, życie nad taflą. Brzuchem do góry odmierzam sen; zmrożony na wieki trzyma metrum (nie)śmiertelności. Tylko ten, co uwierzył, zostanie oczyszczony, reszta — sól na nieszczęście. Śliski, biały nalot oblepia mięso. Wybielam się z doczesnych obietnic, nic już przeze mnie nie przepływa. Porzucam rybie ciało na pastwę niemego krzyku. Jestem prądem, płynę pod prąd.2 punkty
-
kiedy oszczędzam rozdrabniam się i czekam na wichurę w całości nie latam utulam ręce nogi potem inne części i inne organy grają mi szumnie a w głowie się kręci od zdrobnień kiedy oszczędzam wtedy rozdrobniona na chodniku na ręczniku zostaję tam gdzie słowem spojrzeniem roznoszę się w każde miejsce dające przestrzeń do zdrobnień2 punkty
-
Testy radiacyjne. Próby nuklearne… Pożółkłe stronice gazet, czasopism poruszają się jak monstrualne ćmy… Szeleszczą. Miotają się… Uderzają o szyby zamkniętego okna. Spadają zemdlałe, tworząc miękki dywan z mechatych odwłoków… Drgające czułki. Aparaty gębowe, którymi węszą w spazmie agonii… Spadają następne… Nacierają na mnie, próbując mną zawładnąć, wchłonąć w swoje mroczne, skrzydlate odmęty… Nagły błysk i przeskok obrazu… Demon wyciąga swoją sępią szyję, chcąc dosięgnąć kłami samego Boga… Wznosi się w olśniewającej koronie, w aureoli diamentowego blasku, który unicestwia wszystko wkoło. Płonie. Wsysa do swojej próżnej otchłani ziemię. Skrzywiona kreatura otulona chmurą. Wsparta odgłosem pędzącego diablego stada próbuje dorównać swoją mocą słońce… Próbuje. Próbuje… Już prawie. Już blisko! Jednak, nie! Minimalnie ulega, rozpękając się wysoko nad moją głową, uderzając z wściekłością o skalne ściany odległych górskich szczytów. Rozkrusza je i miażdży w straszliwym ryku. Naznacza swoje terytorium czarnym śladem pogorzeliska… Wszystko zmiażdżone. Powykręcane na drugą stronę, ociekające gorącem cielska… Otaczają mnie jakieś rozsypujące się truchła podobne do ludzi. Szeroko otwarte oczy. Czarne oczodoły. Zwęglone szkielety. Splątane ze sobą. Wtopione w kamień o zielonym szkliwie trynitytu… Jestem prześwietlony na wskroś. Całkowicie bez szans i nadziei, podążam gdzieś w głąb. Wlokę się do niczego. Do samego łona śmierci… Nuklearny skowyt rozchodzi się echem po labiryncie piekła. Jestem w piekle i składam się cały z piekła. Spadają ognistym deszczem strącone ptaki, znacząc drżącą czerwienią rozrzucone głazy w otchłani mroku… W wirującym pyle i kurzu brnę. Dotykam spaloną dłonią absolutnego zła. Przedzieram się przez zastępy umarłych, przez cały ten brzęczący pochód powiewający jakimiś strzępami płacht… * Zamykam oczy. Otwieram… Mam chyba trzy lata i leżę twarzą w gorącym rozpalonym piasku pustyni. Przede mną samotny dom. Uderzają w moją twarz ziarenka kwarcu. Nade mną kobaltowe niebo i ogromne słońce, i padający pod kątem jego blask. Nie mam siły wstać, więc pełznę, czołgam się, raniąc łokcie i kolana do krwi. Ale nie krzyczę, nie płaczę. Milczę… W falującym powietrzu widzę wychodzącego z domu umarłego dawno ojca. Ojciec idzie przed siebie, utykając na lewą nogę. Maleje na tle odległych wzgórz. Idzie przed siebie, nie oglądając się za siebie. Wyciągam w jego kierunku drżącą rękę, lecz opada miękko na rozżarzony piasek. Znowu błysk! Zaciskam z krzykiem powieki. Otwieram. Leżę na lśniącej, pachnącej woskową pastą drewnianej podłodze długiego korytarza. To już było. Tak, wiem. To już było! Mam może z rok. Posuwam się powoli na brzuchu, przeszywając kwadraty słońca, smugi wpadające z ukosa przez otwarte szeroko wysokie okna. Rozchodzi się echem daleki krzyk umierającej matki. Płacz… Mam może rok i niewiele jeszcze rozumiem. Zamknięte drzwi. Otwarte na oścież. W półmroku pokoi milczenie rzeczy. Zakurzone. Porzucone w nieładzie. Jakieś okryte folią niedokończone rzeźby, popiersia. Młotki i dłuta… Gruz… Zwoje jakichś kabli. Rozbite szkło… W półmroku pokoi milczenie przedmiotów… I ten daleki krzyk przechodzący przez szare ściany z kamienia… I ten krzyk świdrujący pulsujące uszy… W kolejnych fazach mijania rozbite gabloty. Mdława woń chemicznych odczynników. W formalinie straszliwe medyczne eksponaty. Ludzi? Nie-ludzi? Szczerzą krzywe wielkie zęby niby w szyderczym uśmiechu. Grymasie bólu (?) Wycięte narządy. Zdeformowane. Obrośnięte nowotworowymi naroślami. Niepodobne do niczego. Rozsiewające woń okropnej śmierci. Pożółkłe plakaty. Wykresy. Tabele… Na zielonoszarych tablicach wypisane białą kredą liczby, ułamki, matematyczno-fizyczne wzory… Wilgotne plamy zacieków. Na zakurzonym blacie biurka tak jakby rozmazane ślady krwi… Poobijane, skorodowane łóżka jak na szpitalnym oddziale z resztkami przegniłych materaców. Z kółkami. Bez kółek. Poprzewracane albo ustawione na sztorc… Porzucone przed dziesięcioleciami. Obsypane białym pyłem i kawałkami tynku… We fragmencie potłuczonego lustra czyjaś zdeformowana twarz… Moja? Nie-moja? Niczyja… Znowu daleki krzyk… Przemieszcza się. Trwa… Idzie kaskadami poprzez wieczność i nie-wieczność. Zawieszony w dziwnej substancji czasu. Drżę, potykając się o szczeliny przerażenia… Duszę się w tym odorze rozkładu. W tej cmentarnej scenerii dawno przeszłych zdarzeń… Drżę, sponiewierany nawałą koszmarów. Nie potrafię utrzymać pionu. Odchyleń jest zbyt wiele. Do przodu. Do tyłu. W bok… Chwieję się. Zataczam… Nie potrafię… N i e p o t r a f i ę… * Otwieram oczy. Stoję na piasku pustyni jako dorosły już mężczyzna… Obserwuję resztki rozsypującego się samotnego domu, które oświetla pod kątem intensywna pomarańcz zachodzącego słońca… Suchy wiatr na twarzy… W uszach piskliwy szum straszliwej gorączki… Idę w stronę odległych wzgórz. Podążam śladem ojca… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-08-28)2 punkty
-
IWO, NAD/JEŻU - DZIAŁ ZŁA, I Z DUŻEJ DANOWI. - TU LEC? - LOK? - A, ŻE JANA? -JEŻA KOLCE - LUT.2 punkty
-
ja stoję sama ty stoisz sam ja biała dama ty biały pan ja śmierci w oczy spoglądam, hen ty już spojrzałeś odszedłeś w cień nie ma już nocy nie ma już dni białe małżeństwo ja i ty ja stoję sama ty stoisz sam ja biała dama ty biały pan płótnem żałobnym okryli nas będziemy razem po wieczny czas nie ma już nocy nie ma już dni białe małżeństwo ja i ty2 punkty
-
moja miłość jest dziwna nieprzewidywalna inna stojąca na krawędzi niebojąca się straty niebojąca się śmierci moja miłość jest dziwna niewymagająca inna nieoczekująca wzajemności zaskakująco senna zaskakująco bezsenna ......... zasługująca niebłagająca szepcząca Data dodania 2021-02-19 21:29 Kategoria Różne Autor Mel2 punkty
-
po nas choćby i potop choć potopu raczej nie będzie obiecał Bóg dając tęczę ale trzęsienia ziemi pożary wulkany podobno na Antarktydzie jest ich setki jak nie tysiące wybuchnie jeden potem drugi i trzeci lody roztopią się dym zasłoni słońce nastanie totalny głód teraz też nie jest wesoło miliard ludzi głoduje z przeszło siedmiu żyjących miliardów -to sporo i co mam dalej pisać-sam nie wiem zastrzelić się ? byłoby o jednego pasożyta mniej wydalającego do atmosfery dwutlenek węgla * https://pl.wikipedia.org/wiki/Po_nas_choćby_potop fota z netu.2 punkty
-
Tripodróż Nie wracam, bom ciekawy co jest w dalszyciągu; Wciąż biegnę i uciekam, nie chcę się wydostać, Lecz one ciągle za mną, sieją w duszy postrach, A z nimi przepotężny, wielki grzybopotwór. Wszechbrama, ciasne wyjście, twór z żelazobrązu; Dogania mnie, już czuję, zostaw mnie, ach, zostaw, Pokonam cię, rozerwę, strącę w ciemną otchłań, Gdzie ręką twardą rządzi rządów wszechpierwowzór. Przybywam, wciąż istnieję, nagi, nadobecny; Nastąpił samoczynny obcych zjawisk wyrzut, Więc jestem, powróciłem, piszę ten niezręcznik, Wrażliwy, zmysłoczuły całkiem już w negliżu. Nie ćpałem, nie wąchałem. Lubię mózg wydręczyć, A lepszych niż poezja nie ma narkotyków. ---2 punkty
-
błękity w chmurach się rozmyły deszcz coraz częściej nie jest miły wiatr chętniej się do walca zrywa wspólnych chwil nam ubywa mokną liście i skrzydła osy na piedestał pchają się wrzosy gorące dni zamknięte na spust już nie całujesz mych ust wczesne zmierzchy w okna się pchają pająki żwawo nici tkają ziemia bladą mgłą jest usłana już nie mówisz kochana poranek ptakami nie śpiewa ostatnią zielenią lśnią drzewa słońce dłuższym czaruje cieniem ty już tylko wspomnieniem głośnym kluczem płyną żurawie ostatni świerszcz pogrywa w trawie zasnęły pod dachem rude ćmy odeszło lato i ty2 punkty
-
,,Smutne jest piękne ale na szczęście nie wszystko co piękne jest smutne ‘’* przed smutkiem czasem uklęknę bo smutne to nie tylko serca rany przed pięknem nieraz pochylę głowę choć życie nie jest dziś takie kolorowe zaśmiecają je ciągle bzdury wierutne ale też oszczerstwa i fałsz pomówienia bo bogaty jest repertuar homo sapiens od adoracji aż do serca zasmucenia takie sercowe od A do Zet sapiens podobno znaczy rozumny lecz kiedy widzę tyle wokół siebie zła bezradny nie wiem o co toczy się gra z tego sapiens wcale nie jestem dumny ale nie chcę być ślepy jak kret bo to nie czas jeszcze na ziemię czarną choć Thanatos zawsze jest złą egoistką wybiera sam nie pytając nikogo o zdanie a umysły ludzkie nigdy tego nie ogarną ,, smutne jest piękne’’** ale mam pytanie zadam je póki sam nie będę o to zapytany czy kiedyś będzie jeszcze wesoło i błogo myślę i piszę dla wszystkich i dla nikogo */**cytaty z albumu Andrzeja Poniedzielskiego2 punkty
-
Kiedyś w lekturze Starej Baśni, Zaczytałem się bez pamięci, W świat tamten jakby się zanurzyłem, Wszystkie troski daleko za sobą zostawiłem, Porywającym było oczami niemieckiego kupca Henga, Oglądać dawny kraj Polan, Oczyma duszy zaznać prastarej słowiańskiej gościnności, Przewracając kolejne kartki książki, By przynajmniej oczyma duszy, Z niemieckim kupcem Hengo w kraj Polan wyruszyć, By odmalować w swej wyobraźni, Jak przed wiekami żyli przodkowie nasi… Gdy nad książką zasnąłem, Sen przedziwny po chwili przyśniłem, Śniąc w świecie Starej Baśni się znalazłem, Odkryłem, iż sam jego częścią jestem, Przyśniła mi się pewna Baśń Stara, Od baśni całego świata zupełnie różna, Na podstawie starej polskiej legendy, Napisana przez arcymistrza polskiej powieści, Wszystko, o czym jeszcze przed chwilą czytałem, W marzeniu sennym w głowie swej odmalowałem, Martwe starej książki litery, W śnie przeobraziły się w żywe obrazy, Na progu chaty starego kmiecia Wisza, Siedziały dwie młode siostry Żywia i Dziwa, Ręce swoje ku mnie wyciągały, Do przekroczenia progu chaty z uśmiechem zapraszały, Gdy próg chaty nieśmiało przekroczyłem, Do świata pradziejów natychmiast wkroczyłem, W pradziejach Polski cały się zanurzyłem, Dumny kraj Polan oczyma duszy ujrzałem, Biegłem po kraju Polan ziemi, Kędy powiał mnie wiatr historii, Choć świadomym byłem, że jedynie śniłem, W śnie tym na zawsze zostać zapragnąłem, Zapragnąłem w śnie swoim, Jak żadnym wcześniej realistycznym, Chatę prostego oracza Piasta odnaleźć, Protoplaście dynastii Piastów pokłony swe zanieść, Tam gdzie młoda Dziwa, Z duchami przodków rozmawiała, Skierowała się moja natura, Wiedzy o zamierzchłych czasach głodna, Biegłem przez kraju Polan lasy, W pędzie zanurzyłem się pomiędzy czarne bory, Biegnąc co sił zmęczenia nie czułem, Lekkim było me ciało gdy śniłem, Odczułem że z dziupli wydrążonego drzewa, Przebiegły Znosek mnie podgląda, Wierny sługa srogiego knezia, Wysłany by wytropić nieproszonego gościa, Lecz wkrótce ujrzały oczy moje, Liczne słowiańskie chaty kmiecie, W nieładzie rozsypane po okolicy, Jak rzucone ręką gracza kości, Z daleka oracza Piasta ujrzałem, Kim jest ów człowiek natychmiast rozpoznałem, Do nóg jego od razu przypadłem, Pierwszemu z dynastii Piastów pokłon tym oddałem, Spojrzał na mnie wzrokiem wymownym, Do głębi mej duszy przenikającym, Jakby wszystko o mnie wiedząc, Wszelkie tajemnice przeszłości zarazem znając… Wtem pociemniały chmury na niebie, Wróżąc tym rzeczy niepomyślne, Bowiem doniósł swemu panu Znosek przebiegły, O nieproszonego gościa w baśniowym świecie obecności, W śnie tym przedziwnym, uśmiech srogiego Chwosta, Ukazał się na tle burzowego nieba, I gdy tętent koni posłyszałem, Z daleka kneziowych smerdów ujrzałem, Gdy z wyciągniętym mieczem Smerda, Jął w galopie na mnie nacierać, Jąłem we śnie panicznie uciekać, W ciemnym borze na powrót się zanurzać, Lecz nie obudziłem się z krzykiem, A wciąż ciemnym borem bez wytchnienia biegłem, Wtem przed sobą wielkiego tura ujrzałem, Którego widokiem oczy swe zachwyciłem, Stał przede mną zwierz dumny, Siłę i potęgę dawnej Polski symbolizujący, Przepiękny zwierz srogi, W którego oczach ujrzałem obraz nowy, Gdy w oczy tura głęboko spojrzałem, Ciągnących na gród Chwostka kmieci ujrzałem, Wtem sam między nimi się znalazłem, Wraz z nimi na znienawidzonego Chwosta podążyłem, Wtem ukazał się gród wielki, Przez wierną Chwostowi załogę twardo obsadzony, Choć zdawał się nie do zdobycia, Nie wiedząc skąd dobyłem w śnie miecza, Owiał moją twarz wiatr zimny, Gdy z kmieciami jęliśmy szturmować grodu mury, Silne emocje odczułem niczym na jawie, Przez szał bitewny w śnie spotęgowane, I widziałem we śnie jak Chwost przebiegły, Chroni się ze swą Brunhildą w wieży, Postrzegłem we śnie przerażone oblicze jego, W murach wieży trwożnie się chroniącego, Przepiękny sen przemienił się w koszmar, Gdy sam znalazłem się w skórze Chwosta, I niezrozumiałym ludziom snu prawem, Sam stałem się kneziem Chwostem… Gdy biegłem po schodach kamiennej wieży, Jęły plątać się moje nogi, Tedy z tym większym przestrachem, Tym szybciej stąpać począłem, Z przestrachem począłem kroki swe szybciej stawiać, Wtem jęła wieża samego nieba sięgać, Im paniczniejszą była ma ucieczka, Tym wyżej kamienna wieża sięgała nieba, Gdy cel ucieczki jął się oddalać, Strachem zarazem począłem się napełniać, Gdy w moim sennym koszmarze, Bez celu przerażony wciąż uciekałem, Gdy cel ucieczki wciąż się oddalał, Obraz kamiennej wieży począł się rozmywać, Gdy wszystko wokoło jęło zanikać, Powieki swoje począłem otwierać… Że tylko śniłem, Wnet zrozumiałem, Gdy okładki Starej Baśni ręką dotknąłem, Na nowo zapach starej książki poczułem, Gdy wspomnieniami do młodości swej sięgam, Po dziś dzień oczarowany wspominam, Sen tamten przepiękny, wspaniały, Lekturą Starej Baśni natchniony…2 punkty
-
zatańczyliśmy dziś moje życie we dwoje - los i ja znowu zgrabnych kroków kilka piszę by nie zapomnieć2 punkty
-
Złapmy się za ręce I śpiewajmy pieśni miłosne W oczekiwaniu na kolejną wiosnę Bo już nic nie będzie Takie jak dawniej Tylko śpiew ptaków z rana I gorzki łyk szampana To poczułem To zapamiętałem Tak jak ty I twoje łzy Płynące w potoku Chcę być razem z tobą Tam na słonecznym stoku Nie liczyć dni ani lat I pokochać tak jak ty Ten okrutny świat2 punkty
-
Pierwsza – niebiesko zielona. Druga – pomarańczowo niebieska. Trzecia- cała zielona… Wskazuje astrolog.2 punkty
-
W pierwszym szeregu eins zwei drei Maszeruje Volksdeutsche Partai W drugim Esbecy czyli Kodomici Później aktorzy różni celebryci Polskojęzyczna wspólnota Niepolska durna hołota Wprowadzi nam w końcu ordnung Rzeszy Czym rychło Germańców pięknie ucieszy2 punkty
-
2 punkty
-
Objąć chwilę w dłoni I powiedzieć sobie tak Nie odmawiać życia Jego owoców Choć niektóre kwaśne Uśmiechnąć się do jutra Zamiast się go bać I przed nim chować twarz Zanim przeminie to Co przeminąć ma Żeby zdążyć Przed zmrokiem Wrócić do siebie U siebie byłam Tylko raz Gdy w zielonej pościeli Pod obnażonym niebem Palcami goniłam białe skrawki Porozrzucane Z drewnianych łódek Przez niezmierzony czas Klaudia Gasztold2 punkty
-
czuć ciepło prześcieradła pod skórą dźwięk wody ciurkiem wypełniający szklankę mrużyć oczy w poczuciu wdzięczności moment tuż przed wkrojeniem się w mango spoglądać bez oczekiwań w horyzont gęsią skórkę na wspomnienie namiętności patrzeć na beztrosko przeciągające się koty ulotny zapach jaśminu wieczorem bezwolny uśmiech gdy widzę miłość każdą chwilę ofiarującą mi siebie1 punkt
-
szybko żyjemy czas gonimy ale on ciągle przed nami niby jest tuz tuż już go mamy ale to tylko złudzenie szybko żyjemy dajemy rade jutro widzimy nie uciekamy ciągle gonimy kochając to co jest przed nami ; Wariaci ; szybko żyjemy przyśpieszamy czas się śmieje bawi się z nami a my udajemy że dobrze nam z tym ale po cichu przeklinamy1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym Dziękuję. Polecam także łaskawej uwadze moje poprzednie wiersze, a także mój wiersz zatytułowany ,,Stare polskie podłogi"1 punkt
-
@Kamil Olszówka Za ładny nie jest to fakt ten nasz Pałac Kultury i Nauki. Jest osią wielu najróżniejszych emocji. Ale mam takie wrażenie, że jakby ostatnio wrócił trochę do łask. Jakbyśmy się z tą budowlą bardziej polubili. Cóż nawet nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale coś w tym jest. W tych trudnych i niekiedy odgórnie konserwatywnych czasach budzi się w nas jakaś przewrotność. Jakaś przekora. Jakaś zmiana dotychczasowej symboliki. Jakaś tęsknota za ubiegłym. Jakaś głębsza chęć zrozumienia i opisania tamtych czasów i zrobienia tego w sposób inny niż utarty i dotychczasowy. Ja na przykład bardzo lubię knajpy w budynku dawnego KC PZPR. Chyba ostatnio modne warszawskie miejsce.1 punkt
-
Jezu jesteś hojny Nie nawołujesz do wojny Nie tłamsisz wolności człowieka Ty wiesz że każdy człowiek grzeszny jest i na Ciebie czeka1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Wracała niesiona rozbudzoną fantazją, w której ci panicze odgrywali istotna rolę. Każdy z czymś wraca i dobrze:).1 punkt
-
Życie to one way traffic i zrozumienie końca nie ma przełożenia na początek. Pozdrawiam1 punkt
-
@Cor-et-anima To brzmi intrygująco… ? Może napisałabyś o tym krótkie opowiadanie❓ Uwielbiam takie historie. ??1 punkt
-
Łkało dziewczę z Lanckorony, że nie może ksiądz mieć żony. Ksiądz, mnich, czy wikary - boże widzą dary. Widać, brzemię mniej, z ambony.1 punkt
-
@Kapistrat NiewiadomskiObojętność apatia, bylejakość, szarówka... I dno. Musimy mieć motywację. Do życia, do działania a każdemu potrzeba czegoś innego. Innego stymulatora. "Sama życzliwość nie wystarczy — miałem kolegę, który przychylał swojej dziewczynie nieba, a mimo to zerwała z nim" Stała zgoda i niekończąca się miłość czy sympatia - są bardzo podejrzane...I nienaturalne. Napięcia rosną z czasem w relacjach międzyludzkich więc - dla równowagi psychicznej - trzeba je rozładować. Czyli się pokłócić. Na marginesie - znam pary, które po 20 latach pożycia nadal chodziły za rączkę i pod pozorem cudownej pary skrywali totalną zgniliznę w związku. @GosławaDziękuję za przystanięcie! Każdy człowiek ma w sobie ogromny potencjał. Naprawdę ogromny. W większości blokuje nas nasza psychika i brak wiary w siebie, a to wyzwala objawy: przewlekłe zmęczenie, ból. Czyli - teoretycznie klasyfikuje nas jako "chorych". Nie ze wszystkim można sobie samemu poradzić, ale bywają sytuacje, kiedy bodźce prostują nasze postrzeganie siebie i świata. Dobre bodźce. I może to być złość wyzwolona wskutek rywalizacji, walki o dziecko, stanowisko, miłość. Oby tylko nie obojętnieć... @ais Miło mi, że wpadłaś:). Akurat w wierszu nie chodziło o typowe relacje damsko-męskie. Ale jeśli mówimy o takich relacjach, to bardziej rozumiem gorącą noc po kilku godzinach kłótni - i to typowej kłótni a nie wybuchów związanych z niechęcią czy nienawiścią do partnera - niż coś takiego po wielu tygodniach/miesiącach uciekania od konfrontacji z problemami w samotność, milczenie czy inne zamienniki. Pozdrawiam Was:)!1 punkt
-
Zaobserwowałem u pacjenta, znaczną poprawę. Skorzystał z mojej sugestii. Gdy szczerze porozmawiał z kamieniem, ów spadł mu z serca. Ma co prawda zmiażdżone stopy, ale idzie ku dobremu.1 punkt
-
1 punkt
-
Zapalczywość i pracowitość są w cenie, zawsze były, były jak najbardziej, ale są również nie lada szkodliwe i krzywdzące w miejscach, które nie prowadzą do niczego dobrego. Słowem uważaj. Patrz kogo słuchasz i nieustannie pytaj komu ufasz. Ups, chyba zaczynam się powtarzać, ale akurat ta myśl wydaje mi się godną podkreślenia. Warszawa – Stegny, 27.08.2022r.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne