Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.08.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Zatrwożone szukają punktu zaczepienia, pragną więcej. Kiedy zegar za długo je odmierza, chwytają za dzień, miesiąc, rok, godzinę. Miejsce... Bywa, że w gwałtowności zniecierpliwienia rozdzierają dusze na pół. Jedna na może, druga na kiedyś. Potem, z kolei dźwięczy o jakiejś niechęci, wymiary ma poukładane i ściśle określone zamysłem. Lub Zostawia sprawy do teraz, by potem ze smakiem delektować chwilę. Autor wiersza: a-typowa-b Zdjęcie : https://pl.pinterest.com/pin/30328997464890329/
    9 punktów
  2. Żył w Londynie dżentelmen niezwykły. Do fligera i muszki przywykły. W muszce uwodził damy, w lot mu się oddawały, bo to był lotnik wręcz niedościgły! __ 28 sierpnia obchodzimy Dzień Lotnictwa i Dzień Muszki (z męskiej garderoby)
    7 punktów
  3. do cna przecież wiesz tak wkurwiaj mnie bezwzględnie i systematycznie żeby bolało i nie fizycznie taki ból nie istnieje dla mnie a wtedy pofrunę pobiję rekordy samą siebie pokonam nie ma barier jest tylko mózg jest tylko urojony brak sił będziesz? to bądź wiesz co robić tylko wyraźnie do cna
    5 punktów
  4. błękity w chmurach się rozmyły deszcz coraz częściej nie jest miły wiatr chętniej się do walca zrywa wspólnych chwil nam ubywa mokną liście i skrzydła osy na piedestał pchają się wrzosy gorące dni zamknięte na spust już nie całujesz mych ust wczesne zmierzchy w okna się pchają pająki żwawo nici tkają ziemia bladą mgłą jest usłana już nie mówisz kochana poranek ptakami nie śpiewa ostatnią zielenią lśnią drzewa słońce dłuższym czaruje cieniem ty już tylko wspomnieniem głośnym kluczem płyną żurawie ostatni świerszcz pogrywa w trawie zasnęły pod dachem rude ćmy odeszło lato i ty
    5 punktów
  5. Świat w niewidzeniu Jeśli od zawsze To tęsknota za nim Ponoć nie aż taka Witam cię słowem i dotykiem Milkniesz na chwilę Widać skupienie na twarzy Tu każdy ton musi być wyważony A każdy dotyk - adekwatny do sytuacji Twój przewodnik ma trudne zadanie Tylko kilka sekund na każdą nierówność (Wszak trasa - to nie dywan) Jego słowa przyjmujesz jak aksjomat Wierząc w doświadczenie I dajesz z siebie wszystko Reszta jest sumą Zawsze z plusem dla ciebie Nie wracasz z pucharem Po co ci on Przecież wiesz że Zwyciężyłaś
    4 punkty
  6. Twórca limeryków z okolic Sieradza, tworząc swe pięciowiersze wokół stołu chadzał. Wdzięk ignorował żony, a tak był zakręcony, że wciąż sama sobie musiała dogadzać.
    4 punkty
  7. ostrzenie pazurków dziś mi rzekło pióro stalówka już miękko leży na papierze spływają z niej rytmy rymy całą furą akcenty są w szyku - patrzę i nie wierzę zaś wiersz sam się pisze piórem roztańczonym skaczącym rytmicznie w sobie znanym takcie porusza problemy proste i złożone ostrzega przed faktem wylewając racje już nie wytrzymuję dosyć polityki pisz mi o miłości nad błękitną rzeką a ono mi kończy zdanie wykrzyknikiem cóż mogę napisać kiedy płci sześćdziesiąt same kontrowersje słychać grzmoty z lewej w mediach tolerancję znów sączą pomału za to nikt nie wspomni kiedy ludzie drzewiej mówili: cyklista - dziecko dwóch pedałów zamilcz wreszcie proszę temat szybko zmieniaj rozejrzyj się wokół pisz o egzystencji napiszę o Bogu powiedzą że ściema ostrzenie pazurków nigdy nigdy więcej
    3 punkty
  8. Tripodróż Nie wracam, bom ciekawy co jest w dalszyciągu; Wciąż biegnę i uciekam, nie chcę się wydostać, Lecz one ciągle za mną, sieją w duszy postrach, A z nimi przepotężny, wielki grzybopotwór. Wszechbrama, ciasne wyjście, twór z żelazobrązu; Dogania mnie, już czuję, zostaw mnie, ach, zostaw, Pokonam cię, rozerwę, strącę w ciemną otchłań, Gdzie ręką twardą rządzi rządów wszechpierwowzór. Przybywam, wciąż istnieję, nagi, nadobecny; Nastąpił samoczynny obcych zjawisk wyrzut, Więc jestem, powróciłem, piszę ten niezręcznik, Wrażliwy, zmysłoczuły całkiem już w negliżu. Nie ćpałem, nie wąchałem. Lubię mózg wydręczyć, A lepszych niż poezja nie ma narkotyków. ---
    3 punkty
  9. Leciała raz harcerka szybowcem IS "Mucha" Nad lotniskiem szalała wtedy zawierucha Pasażera miała w kabinie Nie odmówił słodkiej dziewczynie Ekstremalnie całkiem wycisnęła tego druha Inspiracje; @ais @Klip http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/2832/126/IS-2-Mucha2
    3 punkty
  10. Kobiecie tak trudno dogodzić! Na nadchodzące Walentynki planowałem kupić jej coś wyjątkowego, czego jeszcze nigdy nie miała. Nawet gdyby zerwała ze mną następnego dnia, ten upominek miał ocalić mnie od zapomnienia. Chciałem, żeby patrząc na to po latach pomyślała: „Jednak miał klasę i charakter”. Może nawet byłoby jej żal, że nie jesteśmy już razem. Postanowiłem kupić jej coś, co związałoby nas na zawsze. Zacząłem od sporządzenia listy upominków: ode mnie, a również tych, które podarowali jej znajomi, choć oczywiście nie mogłem wiedzieć o wszystkich. Pierwsza lista nie była zbyt długa, gdyż nie dostawała ode mnie wielu podarków. Zazwyczaj były to okazyjne bukiety, ułożone z wyszukanych roślin. Ilekroć kwiaciarka pytała: — Do ilu? Szybko ją poprawiałem: — Nie do ilu, ale od ilu. Jednego razu wręczyłem jej wiązankę z egzotycznym kwiatem o trudnej do wymówienia nazwie, sprowadzanym z drugiego końca świata przez największego importera w Amsterdamie. Jej reakcją był uśmiech, lecz nie taki powodowany autentycznym uczuciem wdzięczności, tylko szablonowy, który za darmo można ściągnąć z witryny Google. Kilka dni później zwierzyła się koleżance, jak bardzo była rozczarowana: — Wiesz, przyniósł mi takiego badyla, co rosną w rowie jak osty. Czy on myśli, że ja jestem jakaś krowa? Innego razu, kiedy przechodziliśmy koło Cepelii, zauważyła na wystawie nieduży obrazek wyszywany kolorowymi nićmi z muliny. Przedstawiał szczupłą kobietę siedzącą z kwiatem w dłoni na ławce w parku. — Ależ to piękne, jak ja bym chciała mieć coś takiego… — westchnęła. Popatrzyłem na cenę — była rujnująca, lecz zaraz pomyślałem: nie ma takiego wydatku, którego bym dla niej nie poniósł. Pracowałem po godzinach, również w wolne soboty, oszczędzałem na jedzeniu, a myśl, że robię to wyłącznie dla niej, stawała się największą motywacją. Niedługo były jej imieniny i podarowałem jej ten niezwykły upominek, nie bez cienia nadziei, że przypadnie jej do gustu. — Kochany, to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Skąd wiedziałeś, że uwielbiam takie rzeczy? Zarzuciła mi ręce na szyję, lecz nie było w nich odrobiny ciepła. Po kilku tygodniach, szukając parasolki, odnalazłem nieszczęsne rękodzieło: leżało za szafą w przedpokoju, całe pokryte kurzem i pajęczyną. — Ach jak dobrze, że to znalazłeś. Sama nie wiem, jak to mogło przepaść bez śladu — skłamała bez zająknięcia. Miałbym łatwe zadanie gdyby lubiła bibeloty. Kupiłbym jej wtedy jakiegoś fikuśnego pajacyka, albo misia, do którego mogłaby się przytulić, ale ona była osobą gustowną, o wyszukanym smaku i gardziła taką taniochą. Myślałem o czymś z ubrania, lecz tu wybór był jeszcze trudniejszy: jeden rękaw może być przykrótki, szew nierówny, albo guzik przyszyty pod złym kątem. Poza tym, nie wiedziałem jaki nosi rozmiar, a gdy proponowałem wyjście na basen lub plażę, żebym mógł ją dokładnie ze wszystkich stron obejrzeć, wymawiała się rozstrojem żołądka bądź migreną. Jeszcze gorzej sprawa się miała z obuwiem. Jednego razu asystowałem jej przy zakupie luksusowych botków z zameczkiem. — Jak ci się podobają? — Super. — A te? — Fantastyczne. — No, to które lepsze? — Sam nie wiem… — Jesteś typowy facet, nawet doradzić nie potrafisz! — Cisnęła we mnie butem i rozzłoszczona wybiegła ze sklepu. Myślałam też o biżuterii jako najbardziej oryginalnym sposobie wyrażania uczuć, tylko nie miałem pojęcia co wybrać. Na szczęście w katalogu w internecie natrafiłem na reklamę pierścionka z ośmiokaratowym opalem, oprawionym w srebro szterlinga i rod, doskonale imitujący o wiele droższą platynę. Bursztyny, perły, korale podobne są do siebie, ale dwóch identycznych opali nigdy się nie znajdzie. Kamień w zależności od pory dnia i roku mienił się tuzinem różnych barw, a ja widziałem w nim jej odbicie — rankiem przy śniadaniu uśmiechała się do mnie niczym blady płatek róży, wieczorem jej usta nabierały koloru dojrzałej brzoskwini. Niestety, również i tym razem mój trud poszedł na marne: zrobiła minę jakbym kupił to w sklepie z drobiazgami za dwa złote. Nigdy nie włożyła tego pierścionka na palec, a później się dowiedziałem, że sprzedała go na e-bay za całkiem niezłą sumę. Może najprościej byłoby zaprosić ją do restauracji na kolację przy świecach, albo na kawę i ciastko do coffeeheaven. Siedzielibyśmy w wygodnych fotelach, raczyli się delicjami, podziwiając widok na Zamek Królewski i rynek Starego Miasta, byłoby cudownie… Czy aby na pewno? Skądże, taka możliwość nie wchodziła w grę — była obsesyjnie przewrażliwiona na punkcie swojej figury i odżywiała się wyłącznie według ścisłej diety, której jadłospis żadnej restauracji by nie sprostał. Osobiście wolę kobiety o nieco bardziej zaokrąglonych kształtach, lecz nigdy nie miałem odwagi powiedzieć jej o tym. W końcu wpadłem na fantastyczny pomysł, prawdziwa bomba: podróż cruiserem po Adriatyku! Trasa z Dubrownika na wybrzeże dalmatyńskie, po drodze egzotyczne wysepki, gdzie niebo jest błękitne, a deszczu ani kropli. Czyż można ten ponury, lutowy dzień, spędzić w lepszym miejscu? Dzielilibyśmy przez osiem dni jedną kabinę, wspólnie jedli, pływali w basenie i grali w kręgle, tańczyli na dyskotece, a wieczorami spacerowali po pokładzie, obserwując delfiny, skaczące na tle zachodzącego słońca. Ten statek to byłby nasz Titanic. Poprosiłbym, żeby zamknęła oczy, poprowadził ją do poręczy na dziobie, schwycił za ręce, rozpostarł je ku górze i zawołał: — Teraz. A ona na to: — Frunę! Nie, takich momentów się nie zapomina, choćby musiała z powrotem polecieć na Wenus. Natychmiast się zalogowałem, żeby zrobić rezerwację… Co? Wszystkie miejsca zabukowane? Niemożliwe! Zadzwoniłem do agenta — to samo. W takim razie, może karnet narciarski do Jasnej w Słowacji? Warunki do zjazdu przyzwoite i taniej niż w Krynicy… Już widziałem nas zjeżdżających ze zbocza slalomem między świerkami, gdy naraz przypomniałem sobie, jak ostatniego dnia lata, wybraliśmy się na piknik do parku rozrywki w Powsinie. Tylko usiadła na kocu, od razu zaczęła podrygiwać i drapać się po całym ciele. — Jakieś robaki mnie oblazły, nie cierpię tego paskudztwa. Nie przywoź mnie tu więcej! W miarę upływających dni kończyły mi się pomysły. Niepocieszony krążyłem ulicami i obserwowałem przed-walentynkową gorączkę: Udekorowane sklepy na Nowym Świecie, przy wejściu tłum przechodniów. Chłopak w moim wieku kupuje drobiazgi, nie jakieś wyszukane nie wiadomo coś, tylko zwykłe karteczki z napisami, wierszykami, czerwone serduszka z błyszczącego papieru, pluszowe misiaczki, maskotki. Patrząc na niego próbowałem odgadnąć: czy miał aż tyle narzeczonych, czy może tę jedyną kochał tak bardzo? Zrezygnowany, zamierzałem wrócić do domu, kiedy na rogu ulicy zauważyłem sklep, którego przedtem tam nie było. Przeczytałem kolorowy szyld na ścianie i nie namyślając się wiele, wszedłem do środka. Choć front sklepu był dość wąski, wewnątrz wystarczało miejsca na obszerną sień, szeroką ladę, a za nią stos metalowych klatek, ułożonych jedna na drugiej, na kształt gigantycznej piramidy. — Czym mogę łaskawemu panu służyć? Za ladą stał niski, grubawy człowiek, ubrany wyjątkowo wykwintnie: czarną marynarkę, tego samego koloru spodnie i białą koszulę z włoskim kołnierzykiem, bez kieszeni, co nadawało jej elegancki ton. Szyję sprzedawcy ozdabiał niezbyt szeroki krawat z jedwabiu w wiśniowym kolorze, wiązany asymetrycznym węzłem z niedużą łezką. Krój mankietów wskazywał, że całość musiała pochodzić z najmodniejszej pracowni. Na rękach miał białe, bawełniane rękawiczki, a na jednej z nich, wyszyty purpurową nitką monogram „HP”. Mężczyzna wyglądał na około sześćdziesiąt lat; na jego głowie nie było prawie wcale włosów, za to nad górną wargą wyrastała kępka czarnych, gęstych jak szczoteczka i przystrzyżonych równiutko wąsów. Poza tym, nie było w jego twarzy nic szczególnego, może za wyjątkiem pary czarnych, przenikliwych oczu, które utkwił we mnie, gdy tylko zabrzmiał dzwonek u drzwi. Odniosłem wrażenie, że jest magiem i potrafi czytać głęboko w moich myślach. — Czym mogę łaskawemu panu służyć? — doszedł zza jego pleców zachrypnięty głos, choć w sklepie oprócz nas nie było nikogo. — Ja tak tylko… — zacząłem lekko zmieszany. — Przechodziłem ulicą… nigdy przedtem nie widziałem tego sklepu… Sprzedawca pozwolił mi skończyć, po czym pochylił głowę, oczekując konkretnych pytań, ale milczałem, więc się wyprostował, uśmiechnął i odezwał niespodziewanie energicznym, jak na osobę w jego wieku, głosem: — Nie mógł szanowny pan wybrać lepszego dnia, lecz proszę wpierw spocząć. Domyślam się, że sporo się pan dziś nachodził… To mówiąc wskazał fotel pod ścianą, który pomimo wiekowego wyglądu dawał wygodne oparcie, nie zapadł się, ale był idealnie miękki i sprężysty. Sprzedawca poczekał, aż przyjmę komfortową pozycję, za co byłem mu wdzięczny, gdyż nóg faktycznie już nie czułem. — Właśnie prowadzimy promocję wielu cennych okazów, których normalnie nie sprzedajemy w sklepie, tylko na prywatnej aukcji. Po tym wyjaśnieniu wskazał na niedużą alkowę z boku sali, gdzie na wysokich taboretach stało kilka stylowych klatek z bajecznie kolorowymi ptakami. Jeden z nich przekrzywił łebek i wpatrywał się we mnie parą malutkich, czarnych oczu. — Tylko na prywatnej aukcji! — powtórzył skrzeczącym głosem. Widząc moje zakłopotanie, sprzedawca kontynuował: — Podobnie jak ludzie, każda papuga jest inna, każda ma unikalne zalety… — A te… — Wskazałem na klatki w najniższym rzędzie. — Jaką mają zaletę? — Nie kosztują wiele, ale potrzebują dużo czasu, żeby się nauczyć prostych zwrotów, takich jak: „na zdrowie” lub „jak się masz?”. — A przeklinać potrafią? Sprzedawca uśmiechnął się spod wąsa. — Jeszcze jak! — i poważniejszym tonem dodał — ale po co marnować wybitny talent na tak przyziemne rzeczy. — A te wyżej? — Są w stanie się nauczyć do tysiąca słów w ciągu roku. Popatrzyłem na rzędy klatek piętrzące się pod ścianą. Z ich wnętrza przyglądały mi się z zaciekawieniem egzotyczne ptaki, różnej wielkości i koloru. — A ta liniejąca, pewnie po obniżonej cenie? — Pokazałem na papugę, która wyglądała jakby wyszła jej przynajmniej połowa piór. — Niech szanowny pan nie da się zwodzić pozorom. Upierzenie nie jest oznaką talentu, często wprost przeciwnie: taka co traci pióra, rozwija inne umiejętności. Wczoraj sprzedałem białą kakadu, która choć już nie najpiękniejsza, potrafiła zaśpiewać po niemiecku całą arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego Fletu, bez jednej złej nuty. „Ta odpada, ona nienawidzi opery” — pomyślałem, a głośno dodałem: — A te w wyższych rzędach? — Potrafią naśladować języki podobne do polskiego: czeski, rosyjski… — To te nad nimi znają pewnie francuski i hiszpański? — Tak właśnie! Jak szanowny pan na to wpadł? — Sprzedawca nie posiadał się z zachwytu. Uniósł wysoko brwi i opowiadał z przejęciem: — Mój brat prowadzi podobny sklep na Rue Parrot w Paryżu. To taka mała uliczka, zaraz przy dworcu Gare de Lyon, kilka kroków od brzegu Sekwany… — Pan wybaczy — wszedłem mu w słowo — ale nigdy nie byłem w Paryżu. Asystent umilkł i spojrzał na mnie z wyrozumiałością. — Ach tak, nie szkodzi. Chciałem tylko powiedzieć, że raz na jakiś czas wymieniam się ptakami z bratem. Wtedy się uczą obcych języków jeszcze szybciej. — Ale czy zdążą? — Papuga żyje przeciętnie dwadzieścia lat, czasem sto, a nawet dłużej. To wspaniały kompanion na całe życie. Pan z myślą o sobie, czy o kimś innym? — Ja tak tylko… Zastanawiam się, po co komuś papuga, jaki z niej pożytek? Sprzedawca zaśmiał się z fałszywym tonem w głosie, jakby chciał ukryć wadę produktu, który zachwala. — Łaskawy pan to wytrawny klient, a ja takich cenię najbardziej. To prawda, że zwykłemu człowiekowi papugi mogą się wydawać czymś zupełnie zbytecznym: to straszne bałaganiary, zawsze się czegoś domagają, są hałaśliwe i samolubne, wiecznie zajęte sobą i narzekają na wszystko… „Znam dobrze taką jedną” — zaśmiałem się w duchu, lecz sprzedawca nic nie zauważył i ciągnął dalej: — Ale są piękne, a ile piękno jest warte, sam pan wie. — Tutaj wbił we mnie świdrujący wzrok. — Gdybyśmy nie mieli tej odrobiny piękna, tego powabu przyciągającego oczy, to otaczałaby nas zewsząd przeciętność i szpetota, czyż nie tak? „Och tak, czym byłby świat bez niej?” — Myśleliśmy całkiem podobnie. — No niech łaskawy pan raczy tylko spojrzeć na tę szkarłatną makawę z Meksyku. Czyż nie jest prześliczna? Czerwona główka, żółta kryza, a kuperek cały niebieściutki! — Owszem, jest niczego sobie, ale taki okaz musi kosztować. — Akceptujemy większość kart kredytowych i pobieramy tylko pół procenta od transakcji, a od łaskawego pana — w tym miejscu zmienił ton na poufny, jakbym był jego kluczowym klientem — na transakcji potrącamy zero, nulla. A więc? Szczyt piramidy był uwieńczony największą ze wszystkich klatek, we wnętrzu której drzemał ptak olbrzymich rozmiarów. Miał on jednakże nieproporcjonalnie krótki dziób, długi, przywąski ogon, jakby brakowało w nim kilku piór i ubarwiony był zgoła niepięknie, raczej na pstrokato. — A ten tam, na samej górze. Ile on kosztuje? Sprzedawca w odpowiedzi wyjął z pudełeczka wizytówkę, skreślił na jej odwrocie kilka cyfr i podał mi do ręki. — Specjalna oferta, tylko do następnej soboty. Popatrzyłem i pomyślałem, że za taką cenę można by równie dobrze kupić sobie kota w butach, który przyniósłby właścicielowi olbrzymią i dozgonną fortunę, bez potrzeby inwestycji i amortyzacji. Skoro tak, to ten ptak musi znać tysiące słów w rozmaitych językach i dialektach całego świata. — A co on potrafi, ile zna języków? Sprzedawca zamrugał oczami, jakby nie do końca zrozumiał moje pytanie. — On, języków? Żadnego. On jest tutaj dyrektorem.
    2 punkty
  11. Wybieram się w podróż i choć złote algi prowadzą donikąd, przyszłość, to śnięty spokój, życie nad taflą. Brzuchem do góry odmierzam sen; zmrożony na wieki trzyma metrum (nie)śmiertelności. Tylko ten, co uwierzył, zostanie oczyszczony, reszta — sól na nieszczęście. Śliski, biały nalot oblepia mięso. Wybielam się z doczesnych obietnic, nic już przeze mnie nie przepływa. Porzucam rybie ciało na pastwę niemego krzyku. Jestem prądem, płynę pod prąd.
    2 punkty
  12. kiedy oszczędzam rozdrabniam się i czekam na wichurę w całości nie latam utulam ręce nogi potem inne części i inne organy grają mi szumnie a w głowie się kręci od zdrobnień kiedy oszczędzam wtedy rozdrobniona na chodniku na ręczniku zostaję tam gdzie słowem spojrzeniem roznoszę się w każde miejsce dające przestrzeń do zdrobnień
    2 punkty
  13. po nas choćby i potop choć potopu raczej nie będzie obiecał Bóg dając tęczę ale trzęsienia ziemi pożary wulkany podobno na Antarktydzie jest ich setki jak nie tysiące wybuchnie jeden potem drugi i trzeci lody roztopią się dym zasłoni słońce nastanie totalny głód teraz też nie jest wesoło miliard ludzi głoduje z przeszło siedmiu żyjących miliardów -to sporo i co mam dalej pisać-sam nie wiem zastrzelić się ? byłoby o jednego pasożyta mniej wydalającego do atmosfery dwutlenek węgla * https://pl.wikipedia.org/wiki/Po_nas_choćby_potop fota z netu.
    2 punkty
  14. bardzo tania wojna kryptydy w mundurach muzeum techniki i zaporoska bomba in situ to nie szaleństwo Putina raczej krótka pamięć bogatego świata znudziły się gwałty trzeba kupić kaszę tytan syberyjskie drewno ktoś opisał Exodus i obroni doktorat w podwójnej grze ta biedna dziewczyna po węgiel na wysokiej półce skaczą Polacy otwierają biedaszyby przecież nawet nie ma takiego kraju możliwe na mapach sprzed trzystu pięćdziesięcu lat wszędzie tu leżą ich przemieszane z żydowskimi kości decyzje podejmie ten kto przeżyje
    2 punkty
  15. @ais @Jacek_Suchowicz Niezłe jaja. Miało by " nie zależy mi na polubionkach". Po przemyśleniu, zostawiam jednak łąki, "gdzie Pan pozwoli się paść na zielonych pastwiskach". Pozdrawiam Was
    2 punkty
  16. tu się schodzi na psy wciąż coś ujada i u ja da zazwyczaj słychać chór szczekających jazgodliwie do rymu w nudnym bo przewidywalnym rytmie ale zdarzają się białe sztuki na przykład ten piesek o sierści zlepionej jak dredy odkąd skrzywdził go pijak rzuca mięsem na prawo i lewo bo niewiesioło psiamać i uj obok mopsica w koronkowej obróżce na szyi ze śliną zwisającą z odętej wargi pewnie wciekła bo znowu wypina zad przez sztachety zamiast pilnować obejścia i kultury w przerwach puszcza wodniste oczko do kundelka-psiapsióła który w zadtchnieniu biega oplotkami wyjąc do księżyca a pies-czy-kot kot to wie szczeka przez ce-ha Chała rju jakby właśnie odkrył Chamerykę jest jeszcze ten rasowy przez wielkie er napuszony jakby pozjadał wszystkie karmy i rozumy na psa urok wie jak kąsać z przekąsem dość tego psioczenia i ja dam się wyprowadzić na psacer
    2 punkty
  17. Ha! Ze smuteczkiem stwierdzam dyskwalifikację? Medal zdobywa... ais! Yuppi!?
    2 punkty
  18. Dom pijany, czarne myśli, słowa echem zniekształcone, może mi się łąka przyśni i kwieciste dwa dywany. Chcę iść po nich boso, naga, nogą trącać chłodną trawę. Rosa, rosa, rosa moja! Nie — to łzy osamotnione.
    2 punkty
  19. @ais Dobre, przypomina mi się scena z filmu gdzie para uprawiała obsesyjny seks w samolocie podczas lotu. Nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Pozdrawiam
    2 punkty
  20. @Klip W około Sieradza ale też Krakowa Panoszy się strasznie zjadliwa choroba O swoich połówkach nie myślą poeci I nóżka w pończoszce nawet nie podnieci
    2 punkty
  21. Tak tak szukam Ciebie tak szukam Ciebie Jezu w ogrodach kwitnących wśród róż tulipanów piwonii na rozległych polach łąkach skąpanych w słońcu wśród czerwonych maków i błękitnych bławatków a może jesteś w ptaku który zerwał się przed chwilą do lotu przez moje wtargnięcie w jego królestwo nigdzie cię jednak nie widzę zaraz zaraz przecież Ty jesteś we mnie spojrzałem w lustro zobaczyłem moje życie cóż ja widzę… przecież nie możesz mieszkać we mnie Panie pewnie w TOBIE znalazł piękne mieszkanie 8.22 andrew Niedziela, dzień Pański
    2 punkty
  22. @Kapistrat Niewiadomski Politycznie była, tożsamość zachowała, ale, sam widzisz, ze wpływów trudno uniknąć. Taki Fredro w zaborze rosyjskim by pisał zapewne inaczej.
    2 punkty
  23. Spadek po byciu częścią Rosji, gdzie wszystko co nie jest smutne, nie jest sztuką. Jednak twórcy z innych regionów tak mają jakby mniej. Pozdrawiam
    2 punkty
  24. szybko żyjemy czas gonimy ale on ciągle przed nami niby jest tuz tuż już go mamy ale to tylko złudzenie szybko żyjemy dajemy rade jutro widzimy nie uciekamy ciągle gonimy kochając to co jest przed nami ; Wariaci ; szybko żyjemy przyśpieszamy czas się śmieje bawi się z nami a my udajemy że dobrze nam z tym ale po cichu przeklinamy
    1 punkt
  25. sen z tajemnicą i niczym pomiędzy trąca ślad gdzie kończy się promień na miejscu im dłużej zostanie tym bliższy zażyłości z obrazem drgającym w powietrzu
    1 punkt
  26. @jan_komułzykant Miło mi i dziękuję za komentarz! Akurat nie o tych wybitnych sportsmenkach jest to wiersz. Im pewnie już poświęcono setki - jeśli nie wierszy - to reportaży. Piszę o nikomu nieznanej niewidomej Marcie - lekkoatletce - amatorce. Zawsze fascynowała mnie walka ludzi ze swoimi ułomnościami. Tutaj mam możliwość obserwowania tej dziewczynę i z serca jej kibicuję. Dodam, że powala mnie jej naturalność, kontaktowość, poczucie humoru i bagatelizowanie swojej niepełnosprawności. Mam wrażenie, że otoczenie bardziej się na tym skupia, niż ona sama. Fakt - wymaga bacznej obserwacji i pomocy w czasie treningów. A robi je z grupą osób w pełni sprawnych. I tu też ukłon w kierunku sportowców (z trenerem na czele), którzy jej umożliwiają odbywanie takich treningów.
    1 punkt
  27. granat namiętności rozdał nocy nieśmiałość zrzucił fartuch Filifionki i w ciemnościach pod powiekami gwiazdy rozedrgał przenicowana tysiącami pocałunków twoich pieszczot ozdobiona nabrzmiałymi sutkami skropiona złotą rosą płonę zaciska się pierścień pożądania tłumi myśli przyśpiesza oddech za szczytem nowy szczyt
    1 punkt
  28. @Jacek_Suchowicz Jeszcze chciałbym napisać, że Szurkowski na rowerze gejował, jak tysiące innych kolarzy. Murzynek Bambo, nie był murzynkiem tylko Afroamerykanem a Margot jest lesbijką i ma kolektyw z kilkoma osobami. Pisałem o tym "Poprawność językowa 90 proc., światopoglądowa 100 proc." Polecam i pozdrawiam.
    1 punkt
  29. Ten jeden także – jeden z kilku chciał dobrze szczerze, uczciwie, skwapliwie i tak dalej za największe chiny nie mógł za wiele uczynić zepsuty po całości świat łokciami się rozpychał urwipołciów w tryby przyszłe niepełne wpychał robił takiego w mielonego oraz podawał do stołu z cytryną i jemu (niejednemu) wyszło jak nie wyszło a potem jak w poniższej piosence Travisa... Warszawa – Stegny, 26.08.2022r.
    1 punkt
  30. E@A-typowa-b Wydaje mi się, że potrafię wyłapać tą różnicę. Ale może mi się tylko wydaje.
    1 punkt
  31. Rzadko tu zaglądam, ale będę częściej, bo dużo się dzieje. Urzekł mnie tytuł, bo komunikuje się z moją osobą. Tak bywa, że jak się chce dobrze, to nie wychodzi. Najlepiej wychodzi cwaniakom, oni idą przez życie, jak burza, jak tajfun, choć bywa, że i im się obrywa. Słusznie! Piosenki nie odsłuchałam, lecz nadrobię tę czynność później. Pozdrawiam! :)
    1 punkt
  32. @ais Takie tam zaloty :)
    1 punkt
  33. miał okrąg marzenie by kwadratem zostać chichot losu wszystko poplątał bok z geometrii sprzątnę równobocznym został trójkątem *** garncarz ulepił pomnik swój własny wspaniały cudny przeładny tylko jako garnek zupełnie nieprzydatny
    1 punkt
  34. Zatrzymujący bicie serca wiersz. ?
    1 punkt
  35. Wesele pilota - oczepiny i co potem Leciała muszka pilota ze Zgierza, trafiła w wojsk pancernych rycerza. Pilot go potem, nazwał nielotem, i siostry oddać mu nie zamierzał. *** Pilotowi, kiedy przeniósł się do Pszczyny, rogi utrudniały wejście do kabiny. Żona rzekła - Mój drogi, wymysłem są te rogi. Unosisz się łatwo i to bez przyczyny.
    1 punkt
  36. Lotnicy mieli lepiej niż marynarze i piechota, bo stacjonowali blisko miejsc o nadwyżce młodych, spragnionych przygód kobiet. Fajny limeryk. ? @Rolek W życiu nie wsiadłbym do samolotu, w którym piloci uprawiają seks zamiast koncentrować się na pilotażu. ?
    1 punkt
  37. Proszę natychmiast zaprzestać pisania, bo żonie się spodoba i wygoni pana! Albo znajdzie zastępstwo w postaci sąsiada i stanie się pan rogaczem, że mucha nie siada! Serdecznie pozdrawiam?
    1 punkt
  38. Witaj - podoba mi sie owe oszczędzanie - Pozdr.
    1 punkt
  39. @Cor-et-anima Tak, ze wszystkiego chyba najgorsza jest obojętność i apatia. Złość to silny bodziec przynajmniej do odrzucenia istniejącego stanu rzeczy, czyli nieświadoma potrzeba zmian, podobnie co zawiść, zazdrość i pazerność. Sama życzliwość nie wystarczy — miałem kolegę, który przychylał swojej dziewczynie nieba, a mimo to zerwała z nim. Gdy zapytałem o powód, odpowiedziała: Był dla mnie za dobry. I bądź tu mądry. ?
    1 punkt
  40. Nie sądziłem, że tak można, ale czemu nie? ? Lubię szczere wyznania. ?
    1 punkt
  41. @tetu Podoba mi się zapis ( śnięty spokój - super, brawo). Treść to wyzwanie - przeczytałam kilka razy, za każdym wychodzi mi coś innego, różne skojarzenia. Pojemny i tajemniczy tekst.
    1 punkt
  42. Takich rzeczy już nie na co poprawiać;) Lepsze jest wrogiem bardzo dobrego.
    1 punkt
  43. @Kapistrat Niewiadomski oj nie warto, proszę mi wierzyć :| @Gosława miło słyszeć ze moje, kolokwialnie mowiąc, wypocinki potrafią wzbudzić jakąś emocję
    1 punkt
  44. od wyjścia na świat aż po zmianę warty
    1 punkt
  45. @Leszczym Co jest ważniejsze? skóra czy ubranie... Pod wierszem podpisuję się! Pozdrowienia
    1 punkt
  46. przysiadał na ramieniu realnie rozprasza sen nieoczekiwany w odgłosie na odległość lotu przybliża perspektywę martwej natury na szpilce
    1 punkt
  47. przywilej tam gdzie horyzont daje szansę w ciemno rozrzucone kości utknęły w progu na miejscu fortuny dopijasz ostatek jak ty za oknem zatrzymał się księżyc bez planu na wietrzność
    1 punkt
  48. Pijane Pi Upiło się Pi gdzie Piliczka Piłuje wzór kół na kamyczkach Pijane Pi O piwie śni Gdy nie śni się piwo to Pi czka
    1 punkt
  49. O „duchowości” - Nie wyrzucajcie mnie na śmietnik! – Krzyczał stary stolik, - Byłem zawsze z wami w doli i niedoli. - Zamknij się bezwartościowy kmiocie, - Przeszkadzasz tylko, a wart jesteś tyle, ile dziura w płocie. Justyna Adamczewska
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...