Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.08.2022 w Odpowiedzi
-
Ach, te czary! * Zwierciadła, wbrew pozorom, wiele pamiętają; Już wieczór, lecz została długa noc przed nami. Nauczysz się przestrzegać narzuconych granic, Lecz tak, by pożądanie głośno mnie błagało. Zapytać o to pragniesz, patrzysz tak nieśmiało; Starałeś się, już prawie, lecz to wszystko na nic. Rozkoszy i spełnienia widzisz ledwie zarys, A przecież są tuż obok, weź je, wciąż czekają. Wiedziałem, że tak skończę, żadna tajemnica, Lecz zanim swoje zmysły całkiem już utracę, Podpowiem, że ilekroć będziesz się dotykać, Granicę twoim dłoniom poprzez sny wyznaczę. Spragniona będziesz szukać swego czarownika, By ziścił rozognione i najskrytsze z marzeń. --- * - utwór jest finałem historii opisanej w Czarowniku (link) oraz Czarownicy (link).5 punktów
-
kieszenie pełne marzeń w plecaku nadzieja w głowie fajne myśli obok cierpliwy cień tyle mi wystarczy by w nieznane iść nie martwić się byle czym cieszyć horyzontem bez okien i drzwi poczuć sens wiatru pieścić stopy trawą rosą ręce myć tyle mi wystarczy by wolnym być nie szukać trudnych prawd5 punktów
-
Kielich czerwonego wina... Na piórach Feniksa dwa cienie połączone jedwabne posłanie otula ich ciała Westchnienia Muzyka Kielichy czerwonego wina Blask tysiąca świec Purpurowe ogniki pokój rozświetlają... On pisze poemat dotykiem swych dłoni Ona wiersz miłosny kreśli na jego policzkach gorącymi ustami spijając ekstazę Rydwan gwiezdny unosi ich splecione ciała Deszcz kryształów rosy jak fale wzburzonego morza muzykę namiętności układa pragnień spełnionych Księżyc chowa się za chmurami Noc tajemnicą ich spotkania Zegar podmuchem czasu zerwie kartkę z kalendarza Słońce przebudzi wspomnienia Czy to był sen?... LRD3 punkty
-
a kiedy stoi przy budziku z miną cokolwiek zdziwioną jak dziecko przyłapane na codziennym oszustwie wyprzedzone o sekundy a kiedy się uśmiecham patrzy z niedowierzaniem lubię to jego zdumienie ale jeszcze bardziej własne wiem że kiedyś przyjdzie i powie mi że nie istnieje że jest tylko barwami w moim kalejdoskopie szkiełkami które zamknięte tworzą wciąż nowe obrazy mieląc się mieląc i mieląc a ja chcę go zapamiętać takiego nie umówionego3 punkty
-
zaczęło się w oczach turkus rozbił smętki niebieskiego miałam sukienkę w panterkę i opal na skórze przegubów wśród słów bywają różne twoje mnie uniosły stałam się żywa płonął bałwan z chrustu piję więcej niż połowę zamilczam parszywą walkę niekanonicznych dni kocham cię małe okienka światła kropelki ciepła czasem otchłań morza miłości między moimi twoje palce kwitną ustami gorące twarze rozkosz kąpieli zmysłów srebro złotych pieszczot bez ciebie jestem w stanie skrajnie krytycznym3 punkty
-
Krople deszczu Uderzają o parapet A my w ciemnym mieszkaniu Ogrzewamy się Ciepłem swoich ciał Widocznie los tak chciał Dwa serca połączone Żarem namiętności Jedyne czego pragnę To odrobina miłości Która uskrzydla Jak anioł złocisty A ja wciąż mam Wszystkie od ciebie Miłosne listy3 punkty
-
Kobieta zagadką jestem szczęśliwy że dajesz mi cząstkę siebie jest to malutka cząsteczka jaką zawsze przekazujemy sobie we wzajemnych kontaktach między ludźmi ale dla mnie jest bardzo cenna każde słowo od Ciebie oglądam kilka razy starając się zrozumieć co miałaś na myśli jak pewnie się domyślasz nie jest to łatwe każda kobieta lubi być zagadką i Ty nią jesteś nie staram się Ciebie do końca zrozumieć bo to jest jeden z Twoich licznych uroków jesteś we wszystkim fascynująca zachwycająca i wspaniała a przy tym taka prześliczna pełna dziewczęcego uroku 4.2022 andrew3 punkty
-
być sobą czy udawać że się nim nie jest cholera wie co jest racją być sobą czy głupa palić myśląc że i tak to nie ma sensu być sobą czy się żalić że świat i tak jest do dupy być sobą czy nie to jest pytanie które meczy jest trudne być sobą czy się dziwić czemu życie nie zawsze na tak2 punkty
-
2 punkty
-
Pan mnie mija na trawniku, kiedy stopy pan dyrduje. Nawet okiem Pan nie zerknie, a ja Pana tak szanuję. Stoję z boku, usunięta chociaż mogę w środku postać. I nie jestem oponentką, lecz nie mogę Panu sprostać. Często zdaje mi się nawet, że sympatią Pan nie pała. Wnet odejdę, tuż niebawem, bo na Pana już nie działam! Inni chcieli, by Pan spojrzał na mnie okiem swym łaskawym. Jestem mała, jestem płaska stoję w środku bzdurnej trawy. Proszę Pana, Pan nie może mnie tak strasznie lekceważyć. Ja tu stoję, by w pokorze pejzaż Panu chcieć obnażyć. Lecz starannie Pan omija wszelką styczność, jak ze trzmielem. Panu zda się, więc nie czytać tej tabliczki2 punkty
-
Czarownica* Czy lustro ponad łóżkiem coś nam dziś opowie? Przeglądasz się, uśmiechasz, pieścisz rude włosy; Ach, przestań, to spojrzenie wciąż przyciąga, grozi, Zadaje mi tortury. Przestań już, jak możesz? Nie umiem się poruszyć, nie potrafię… Proszę; Próbujesz mnie opętać? Czemu mi to robisz? Już czuję, ach, już czuję ten niezwykły dotyk… Powstrzymaj to kochanie, więcej już nie zniosę. Myślałeś, że zapomnę, nędzny czarowniku, O magii wyśpiewanej mową mego ciała? O klątwie, co przenika i pozbawia wstydu, By dzikim pożądaniem zmysły wciąż zniewalać? A teraz zamknij oczy, śród uniesień szybuj, I niechaj twe zaklęcia nie przestają działać. --- * - wiersz jest kontynuacją wydarzeń z utworu Czarownik: https://poezja.org/utwor/209350-czarownik/2 punkty
-
Onegdaj złudną nadzieją zwiedzione Ponurą marą myśli usidlone Po pustkowiach Charona Rzeki lamentu i niepamięci brzegach Kroczą wiek za wiekiem Ku krainom nieznanym Przez rozpacz i szaleństwo Ludzkiego cierpienia Pragnąc dostąpić jedynie Wybawienia.2 punkty
-
Wbrew pozorom wielki szacun, choć nie patrzę, nie podziwiam, No bo patrzeć nie ma na co, nie jest z pani złota ryba. Talia, kibić, krągłe kształty, próżno szukać tych u Pani. Płaska deska wzór wytarty mnie już dawno zapadł w pamięć. Gdy pomyślę troszkę głębiej, zaraz się za głowę łapię. Te dwa słowa powiem więcej znać powinien homo sapiens. Mieć jak program w swym umyśle, zapisany na wsze czasy i stosować bardzo ściśle. Lecz niestety - jest inaczej. Na trawniku psie odchody, gros papierków po cukierkach, kwiatki ukradł drobny złodziej, a po drzewku kikut sterczy. Więc przechodzę i nie spojrzę, bo mi wstyd za ludzkie plemię. Fakt, dla ludzi jest zbyt trudne, by co dnia szanować zieleń.2 punkty
-
Jasny płomieniu świecy, Trwożnie migocący w ciemnościach, Rozjaśnij mroki nocy, Opowiedz mi o moich przodkach, Ciemną nocą uderza wichura, Z wielkim impetem w okien framugi, Bez słów wniebogłosy krzyczy huraganu powiew, O minionym pokoleniom należną pamięć, Samotnie w domu siedzę w ciemnościach, Głęboko zatopiony we własnych myślach, Czarna noc pogłębia melancholie, Powracam do z dzieciństwa najodleglejszych wspomnień, Może kiedyś mój pradziadek, W taki sam płomień świecy się wpatrywał, Spoglądając na kołyski swoich małych dziatek, Nad przemijaniem życia ludzkiego rozmyślał, Siwowłosych starców pamięć przechowała, Nieraz najwcześniejsze ich wspomnienia z dzieciństwa, Kiedy to w dzieciństwie na kolanach babci siedzieli, Pomarszczoną twarz jej w pamięci swojej wyryli, Lecz tego co siwy starzec ledwo pamięta, Prawnuk jego wiedzieć prawa nie ma, Historia wciąż nieubłaganie pędzi w nowe wieki, O całych pokoleniach w pamięci zacierając ślady, Ileż to całych pokoleń moich przodków, Przepadło w czarnej pomroce dziejów, Choć na straży Ich pamięci wiernie stoi, Tradycja ustna zapisana w głowie mojej…2 punkty
-
Smigol pierścieniem się napawał Syczącym głosem cicho mu gadał "O mój klejnocie, o mój kochany Daj mi tu proszę; a lot of money" "I rządy dusz chcę w całym Śródziemiu Wrogów pogrążyć też w zapomnieniu I władzę całą w Shire krainie Bym się też kochał w pięknej dziewczynie" Tak się w tych szeptach Smigol zatracił Że cele owe całkiem utracił Stał się Gollumem i na wezwanie Tylko pierścieniem jest napawanie.2 punkty
-
kocham lato czy to jakaś wada że uczuciem darzę porę roku? pocałunek składam słońcu czy wypada kiedy jest dla wszystkich bóstwem w oku? kocham lato i ten jego zapach macierzanki z rana w kropli rosy kłaniam się potędze na czworakach kiedy błyśnie, wstrząśnie deszczem skosi kocham lato corocznie2 punkty
-
Zdjąłem właśnie Garnitur Szyty na miarę Złoty zegarek Którym wzgardził bezdomny Wyrzuciłem do rzeki Przynajmniej dalej Płynie mój czas Z nurtem Nie ubiorę się W zazdrosne spojrzenia Prawidła Pójdę nagi Drogowskazem będzie serce Czasem echo Smakuje świeżo Jak było opowiem Potem2 punkty
-
Każdego ranka, oczekując na przyspieszony serwis do dworca centralnego, obserwowałem dwójkę ochroniarzy stojących na przeciwległym peronie: jeden był niski, brzuchaty i łysy; drugi wysoki i mocno wysuszony, za to z bujną czupryną. Nie znałem ich imion, ani żadnych innych szczegółów, więc pozwoliłem wyobraźni stworzyć ich postacie na podobieństwo tego, co widziałem, tak jak na blogu ludzie wymyślają szablony, widżety i motywy. Zapamiętałem ich jako Gus i Harry, lecz gdyby komuś te imiona nie pasowały, mogę z chęcią je zmienić. Gus był nieśmiały i nadrabiał ten niedostatek nadmierną gadatliwością. Jednak Harry nigdy na to nie narzekał, jako że sam był małomówny, chociaż z zupełnie innego powodu. — Zróbmy tak: Pójdziemy schodami na dwójkę, bo jedynka cała zawalona trzodą. Od strony miasta, bo tam jest teraz trochę słońca. Dopijemy kawę, pogadamy, a później przejdziemy na drugi koniec peronu. OK? — Yup. — Nie lubię tu wystawać, bo może nas ktoś zaczepić, zapytać o pociąg… Poza tym jest mi tu zimno, a nie chcę się przeziębić. — Yup. Gus i Harry przeszli bez pośpiechu na wschodni koniec peronu numer 2. Faktycznie, o tej porze ten peron był pusty, bo obsługiwał pociągi jadące w kierunku Gór Błękitnych, dokąd jechać w poniedziałkowy poranek nikomu nie wypadało. Po południu role peronów się odwrócą i nietrudno odgadnąć, na którym peronie nasi bohaterowie będą dopijać kawę. — Harry, czy słyszałeś o tym nowym rozporządzeniu? — Nope. — Jakiś baran w dyrekcji wpadł na idiotyczny pomysł, żeby w przerwach między komunikatami puszczać muzykę. Harry nie zareagował, wobec tego Gus odczekał chwilę, żeby dać mu czas na przetrawienie tej nowiny. — A może ty myślisz, że to jednak jest dobry pomysł? — Nope. — No, ja też myślę, że ten pomysł jest kompletnie poroniony. Ale tam w zarządzie nie mają pojęcia jak to jest dwanaście godzin chodzić po stacji i wysłuchiwać na okrągło tych samych komunikatów. Czy człowiek nie może mieć w pracy odrobiny spokoju? Harry nic nie odpowiedział, tylko mruknął coś pod nosem. — Zresztą, żeby puszczali muzykę dla ucha, jak 2DayFm albo MIX106.5, to niech im będzie, ale ABC Classic? Przecież tego nie da się słuchać! Mam rację? — Yup. — Najzabawniejsze jest to, że nawet ci w dyrekcji nie słuchają ABC Classic. Nikt tego nie słucha. Gdyby nie rządowe dotacje, to tę stację dawno już by zamknięto. Nie lubią, a jednak będą puszczać! A czy wiesz dlaczego, Harry? — Nope. — Ja też nie wiedziałem, nawet w tym rozporządzeniu nie ma na ten temat jednej wzmianki. Na szczęście mam znajomego w zarządzie, który mi wszystko wyłożył, czarne na białym. Powiedzieć ci? — Yup. — Otóż słuchaj, Harry… — Gus przerwał na moment, nie mogąc znaleźć właściwych słów. — Nie wypada mówić źle o miejscu, w którym pracujesz, ale choćby nie wiem ile cukru nasypać, to i tak nie osłodzimy cierpkiej prawdy, że ten dworzec, shopping mall i całe Blacktown to jest jedna wstrętna, zasrana dziura. Gus stanął niespodziewanie, spojrzał w dół na tory, jakby miał zamiar splunąć, po czym złapał Harry'ego za ramię. — Pamiętasz jak w zeszłym tygodniu obrobili sklep Deli, ten który prowadzi jeden Syngalez ze Sri Lanki? Jak oni ten sklep zwą… No wiesz, ten za parkingiem, koło pośredniaka? Harry potakująco kiwnął głową. — Dwóch gówniarzy, uzbrojeni, w biały dzień. A o tej kobiecie, która wychodziła z shoppingu i jakiś typek w kominiarce zagroził nożem, słyszałeś? — Yup. — Wiesz co powiedzieli jej później na policji? — Nope. — Powiedzieli, że nie powinna stawiać oporu. Powinna oddać torebkę, to wziąłby pieniądze, ale ją zostawił w spokoju. A tak wylądowała w szpitalu. Myślisz, że dobrze zrobiła? Harry znowu wymamrotał coś pod nosem, co trudno było uznać za jednoznaczną odpowiedź. — Masz rację, Harry: źle zrobiła. Ale z drugiej strony pomyśl tylko — gdyby tak żaden człowiek nie stawiał oporu, to taki zakapior mógłby molestować kogo zechce zupełnie bezkarnie: „Oddaj pieniądze, to ci nie poderżnę gardła”. Harry najwyraźniej nie był zainteresowany tymi wywodami. Jego uwagę przyciągnął mały ptaszek, który przycupnął na przewodzie sieci trakcyjnej nad torem. Przewód wciąż dygotał, bo przed chwilą przejechał tamtędy pociąg elektryczny. „Jak to jest, że prąd go nie poraził” — usiłował rozwiązać zagadkę Harry. Widząc zamyślenie na twarzy kolegi, Gus zwlekał przez moment, po czym rzekł cicho: — Wiem o czym myślisz, Harry: od takich spraw jest policja. I masz rację. Zawsze wiedziałem, że niegłupi z ciebie gość. Ale powiedz Harry, kiedy ostatni raz widziałeś policję na stacji w Blacktown? Harry nie wydał żadnego dźwięku, zahipnotyzowany widokiem malutkiego stworzenia, ocierającego dziobek o miedziany drut, jakby to była gałązka, z której można uwić sobie gniazdko. Gus odsapnął, nabrał powietrza i dokończył: — Tak… Byłaby policja, nie mielibyśmy głupich rozporządzeń. A tak tylko podejrzany element gromadzi się na dworcu. Teraz to za wcześnie, ale podczas nocnej zmiany, sam wiesz czego tu pełno: kompociarzy i bezdomnych kotów! Ale pójdźmy stanąć koło windy, bo mi to zimno już odeszło, a teraz słońce pali jak na patelni, choć dopiero dziewiąta. To jest jedyna rzecz, jaką lubię w Blacktown: słońce co wschodzi szybko i grzeje tak mocno, nawet zimą! Na każdy peron prowadziły dwa zejścia schodami i dwie windy, po jednej z każdej strony budynku, rozkraczonego nad torowiskiem. Ostatni peron usytuowany był nieco dalej, ponieważ obsługiwał linię lokalną, biegnącą skośnie do torów głównych. Z lotu ptaka układ dworca przypominał kształtem literę V. Strona przylegająca do Westfield shopping mall była nieco lepiej zagospodarowana: tam znajdowała się biblioteka publiczna, a także urząd rady dzielnicowej. Część przeciwległa miała luźniejszą zabudowę, obejmującą obszerny parking, oraz szereg niskich budynków pełniących funkcje handlowo-administracyjne. Miejsce to było pozbawione jakiegokolwiek uroku — nic, tylko węzeł komunikacyjny, gdzie ludzie dojeżdżający do pracy przesiadali się z pociągu na autobus lub transport prywatny. Było już po dziesiątej i szpaler ludzi stojących ramię przy ramieniu na peronie 1 został niemal całkowicie wchłonięty przez nowoczesne, piętrowe zestawy Tangara i Waratah, oraz wysłużone składy typu K i C z lat 80-tych. Jednocześnie napływali na peron 2 podróżni wracający z centrum aglomeracji. Dla Gusa był to sygnał do przejścia na antresolę, żeby się czegoś napić i przekąsić. Miejsce to stanowiło znakomity punkt obserwacyjny z widokiem na całą okolicę. O tej godzinie nie zastali w sklepie wielu kupujących. „Najgorsze mamy już za sobą” — odetchnął Gus. „Ci, którzy będą wracać po południu, nie zaglądają tu, tylko pędzą prosto do domu”. Zamówił fantę i podwójną porcję placka nadziewanego mięsem z mikrofalówki; Harry poprosił o butelkę niegazowanej wody mineralnej, a do tego nieduży kawałek tortu z marchewki. Jedli i popijali przez chwilę w milczeniu, aż Gus chrząknął z lekkim zniecierpliwieniem i rzekł: — Sam widzisz, że w takiej sytuacji nie ma innego wyjścia. Policja, która powinna chronić obywateli przed elementem, woli marnować czas na zabawę z panienkami. Zresztą, ja im się nie dziwię, a ty? — Nope. — A teraz przypomnij sobie: Ilu czarnych widziałeś na peronie dziś rano, wtedy kiedy jest największy tłok? Dwóch, trzech… Powiedzmy, że nie było więcej niż pięciu, zgadza się? — Yup. — No to popatrz, ilu ich jest teraz… — i Gus wskazał ręką w kierunku ulicy ciągnącej się wzdłuż dworca i sklepów pod arkadami. — Jeszcze nie ma przerwy na lunch, a oni tam wysiadują od kilku godzin. Niedługo pół Sudanu tutaj sprowadzą, na koszt podatnika oczywiście. Nie jestem rasistą, ale uważam, że asfalt powinien leżeć na swoim miejscu. A ty jak się na to zapatrujesz? Harry zapatrywał się jedynie w okruszki po marchewkowym torcie, rozsypane na papierowej tacce. Pomyślał, że dla tej ptaszyny siedzącej na drucie, jeden taki okruszek byłby jak cały torcik. Z tych rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu imitujący jęki kobiety w orgazmie. Gus wyprostował się i wyciągnął z kieszeni komórkę. — Tak, rozumiem… Zaraz tam będziemy. Harry wstawaj, problem na postoju taksówek. Jakiś fagas odmawia należności za kurs, śpieszmy się. Ruszyli szybkim krokiem w kierunku ruchomych schodów, łączących dworcową halę z shoppingiem: Gus przodem, Harry nieco za nim. Rzecz jasna w tym czasie byłem już od kilku godzin w biurze, a dokładnie na spacerze po drugim śniadaniu i nie mogłem wiedzieć co robią moi bohaterowie, lecz wyobraźnia nie zna granic: maluje obrazy, dopisuje skrypt, niezależnie od miejsca i pory dnia. Czasem jednak obraz staje się mglisty i rozmazany, pozbawiony konturów. Tak jak w sztuce, nie wszystko co piękne da się wymalować, tak w opowiadaniu, nie można wyrazić całej prawdy. Luki w treści musi wypełnić sam czytelnik. Gus i Harry zjawili się ponownie w tym samym mniej więcej miejscu, w którym straciłem ich z oczu. Podłogę dworcowej hali ułożono przynajmniej dziewięć metrów powyżej poziomu zatoki z postojem dla taksówek, dlatego schody wznosiły się pod stromym kątem. Patrząc z wnętrza hali, wyglądało to tak, jakby ludzie wjeżdżali stojąc na palecie unoszonej przez niewidzialny dźwig. Gus wjeżdżał pierwszy, Harry nieco z tyłu, ale że był on wyższy o ponad głowę, wpierw ujrzałem rozwichrzoną na wietrze czuprynę, a dopiero potem połyskującą w promieniach słonecznych łysą glacę. Gus, gdy tylko dotknął podłogi, przyspieszył nagle, jakby był czymś bardzo wzburzony. Kontrastowało to z sylwetką Harry'ego, kroczącego powoli na sztywnych nogach, niczym blaszany drwal, któremu zardzewiały stawy. — To niesamowite, Harry! Że też dałeś mu uciec. Już bym go przyskrzynił, a ty stanąłeś mi na drodze. Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że jesteś jego wspólnikiem! Przerwał na moment, po czym kontynuował, już spokojniejszym głosem: — A zresztą, może i lepiej, że dał nogę. Mógł mieć kosę. Daleko nie zwieje, policja dopadnie go wkrótce. A zauważyłeś, ile czasu upłynęło zanim nadjechały smerfy, chyba dwadzieścia minut? — Yup. — Ha, a komisariat niecałe dwieście metrów stąd! Powiedz Harry, bałeś się, co? — Yup. — Ja też… no ale czym ja mogę się bronić, kluczami od kibla? Gdyby chociaż dali mi ten taser, wystrzeliłbym mu w dupę elektrodę, żeby go sparaliżowało do końca życia… Doliniarz jebany! Harry słuchał w milczeniu, ale jego uwagę pochłonęło coś zupełnie innego: w oddali, na tle plątaniny rdzawych szyn, zagrzebanych w szarej podsypce, ukazało się czoło pociągu towarowego. Cztery lokomotywy spalinowe, sprzężone w jedną całość, ciągnęły kilkadziesiąt węglarek wypełnionych miałem o wysokiej zawartości antracytu. Był to transport węgla z kopalni w Górach Błękitnych, przeznaczony do załadunku na jeden z masowców w porcie Kembla. Za miesiąc węgiel dotrze do Chin, zostanie spalony w elektrociepłowniach i spowoduje zaćmienie słońca. Gdy pierwsza z lokomotyw zbliżyła się do krawędzi peronu, powietrze rozdarł przeraźliwy dźwięk, a sunące za nią wagony wprawiły cały budynek dworca w rytmiczne kołysanie. Harry liczył wagony, lecz po czterdziestu stracił rachubę, chociaż pociąg jechał z niedużą prędkością. Po lewej stronie toru, przy drugim końcu peronu, sygnalizator pokazywał dwa światła: zielone u góry, bursztynowe nieco niżej. Harry dobrze wiedział co oznacza ten sygnał, dlatego jego myśl pobiegła do skrzydlatego przyjaciela: „Pewnie się przestraszył i odleciał”. W międzyczasie na dwójkę wjechał pociąg, którym zazwyczaj wracałem do domu. Zazwyczaj, bo nigdy nie kończyłem dokładnie o tej samej porze. Czasem pociąg uciekał mi sprzed nosa, innym razem przyjeżdżał opóźniony. O siedzące miejsce zawsze było trudno. Drzwi otwierano automatycznie i strumień ludzkiej masy wypływał na peron. Stamtąd tłum atakował schodami wąskie gardło, zastawione rzędem kasowników i wyłaził na antresolę. Ludzi nagliło do domu na obiad; ich zmęczone twarze wyrażały otępienie od dźwigania ciężaru kolejnego nudnego dnia. Gus i Harry cofnęli się na zaplecze sklepiku z drobiazgami. Stojąc twarzą do przeszklonej ściany, mogli obserwować czerwoną tarczę słońca. Tarcza pęczniała, zniżała z każdą minutą lot, aż dotknęła krawędzią górskich grzbietów, które momentalnie przybrały purpurowy odcień. Obłoki również pociemniały, jakby wchłonęła je czerń nieba. Widok miał w sobie coś magicznego: dokładnie tak samo, kilkadziesiąt tysięcy lat temu, zachód słońca obserwowali Aborygeni. Żadna ilość postępu, ani technologii, nie były w stanie osłabić tego efektu. Gdy tylko słońce znikło nad horyzontem, ulice rozświetliły latarnie. Nad torowiskiem szybko zapadał zmrok; tylko gdzieniegdzie mrugały tajemniczo światełka semaforów. Ostatnim komunikatem była zapowiedź pociągu jadącego na Północne Wybrzeże. Później zapadła cisza, głucha cisza, aż nagle senną atmosferę przerwało brzmienie smyczków: pary skrzypiec, altówki i kontrabasu, grających w doskonałej harmonii. — Co do cholery!? — Gus potrząsnął głową, jakby coś wpadło mu do ucha. — Czy ty też to słyszysz? — Yup — potwierdził Harry. — Tego już za wiele. Uciekajmy na koniec jedynki, jak najdalej od tych przeklętych głośników, to będzie mniej słychać. Przeszli wzdłuż peronu 1, który był teraz nieomal tak pusty co peron 2, kiedy zaczynali pracę. — Masz coś zapalić? — Nope. — Pewnie, skąd byś miał; przecież nigdy nie paliłeś. Ale tak się zdenerwowałem, że już nie wiem, co gadam. Wpierw ten przydupas, teraz to cholerne rzępolenie, jakby mi piłę łańcuchową zapuszczali przy uszach. To jest gorsze niż muzyka w windach. Tamta relaksuje, aż raz nieomal zasnąłem. A te jazgoty? Mam alergię i jeszcze dostanę wysypki. Harry! — Yup? — Będę żądać kompensaty. Dodatku za pracę w szkodliwym dla zdrowia środowisku. Tak jak pirotechnicy, którzy zakładają ładunki wybuchowe i wysadzają skały w kopaniach żelaza. Oni mają za to płacone i są zabezpieczeni. A ten dupek żołędny z zarządu, czy pomyślał o nas? Czy zadbał o jakieś nauszniki, żeby wytłumić ten nieznośny hałas? Muzykę przerwał komunikat, żeby nie pozostawiać bagażu bez opieki, a widząc taki bagaż, nie dotykać go, tylko natychmiast powiadomić obsługę dworca. Następnie miała miejsce krótka zapowiedź pociągu, który właśnie zakończył bieg przy peronie szóstym i uprasza się pasażerów o opuszczenie wagonów, a czekających na peronie, żeby nie zajmowali miejsc, ponieważ za kilka minut pociąg zostanie odstawiony na tory postojowe. Muzyka zabrzmiała ponownie, lecz w wolniejszym tempie na trzy czwarte i nieco smutniejszej tonacji. Po niej nastąpiły dalsze części, na przemian: szybka, wolna, a ostatnia grana w żywiołowym tempie presto. Dla Gusa było to tempo zabójcze. — Słuchaj, Harry. Dobrze byłoby, gdybyś sporządził notatkę, że ta muzyka przeszkadza ci w wykonywaniu pracy. Jest ona źródłem stresu, przez co nie możesz spać i ma to zły wpływ na twoje życie rodzinne — w tym miejscu Gus urwał, bo wiedział, że Harry od dzieciństwa żył samotnie. — Najlepiej załatw sobie raport od psychologa. Znam jednego co ma gabinet niedaleko stąd, to bardzo rezolutny człowiek. Zabukuj u niego wizytę, powiedz, że to ja go polecam, a on już zrobi co trzeba. Dawniej mało miał pacjentów i ledwo wiązał koniec z końcem. Ale od kiedy rząd zaczął pokrywać część kosztów za wizytę, ma forsy jak lodu. Nie płać gotówką, to rachunek wyślemy tym cwelom w zarządzie. To jak, Harry, zrobisz o co cię proszę? — Yup. — Tylko broń boże nie działaj na własną rękę. W pojedynkę nic nie wskórasz, tutaj potrzebna jest akcja klasowa. Od czego są związki zawodowe? A nawet jeśli związki kładą na to lachę, będę pisać do kancelarii samego premiera, bo sprawiedliwość musi być! Głosowałem na niego, to niech teraz stanie w mojej obronie. Ty także poparłeś jego kandydaturę, nie? Harry milczał. — Nie chcesz chyba powiedzieć, że oddałeś głos na tych aferzystów z Labor… Gus zamilkł i dłuższą chwilę przyglądał się koledze, jakby nie był do końca pewien czy rozmawia z właściwą osobą. W końcu kiwnął głową i rzekł: — Tak, Harry. Ja ciebie doskonale rozumiem: masz dobre serce, nikomu nie chcesz sprawić przykrości, ale w życiu nie można być ugodowym! Na takich jak ty żerują oportuniści i karierowicze. Trzeba być twardym, bo w przeciwnym razie nie będą okazywać ci należnego szacunku. Przerwał, żeby pokonać zadyszkę i już bez emocji, dokończył: — No dobra, na dziś wystarczy. Późno jest, więc zróbmy krótki obchód, sprawdźmy czy dworzec stoi na swoim miejscu, czy peronów nam nie ukradli — zaśmiał się. — Ja zacznę od dwójki, ty idź na siódemkę i spotkamy się tam gdzie zawsze, obok tytoniowego, zgoda? — Yup. Rozeszli się w przeciwnych kierunkach. Siódemka to był najrzadziej uczęszczany peron stacji. Późną porą nadciągały tam trolle z najciemniejszych zaułków miasta. Po piętnastu minutach Gus i Harry spotkali się w wyznaczonym miejscu. — No i co, wszystko w porządku? — Yup. — Widziałeś kogoś na peronie? — Nope. — Obok windy? — Nope. — A do klopa zajrzałeś, sterylny? — Yup. — Był tam ktoś? — Nope. — A pod kładką dla pieszych, tą która prowadzi na przystanek autobusowy, też pusto? — Yup. Gus się zamyślił. — Nic nie rozumiem. Gdzie te degeneraty wstrzykują sobie kopa? Przecież co wieczór zmiatają z siódemki stosy igieł. Na pewno dokładnie sprawdziłeś? — Yup. — Prawdziwa magia. Odkąd tu pracuję, nic podobnego nie miało miejsca. Dworzec czysty jak strefa wolnocłowa na lotnisku. Zabrakło amfy, czy wszyscy uderzyli nagle w kalendarz? Harry powiedz, co się tu dzieje? Harry otworzył usta, nieco szerzej niż zwykle i pierwszy raz w ciągu całego dnia odpowiedział inaczej: — Mozart!1 punkt
-
dziękuję ci Panie za miskę pełną deszczówki piachu i kamyków jestem najedzony dziękuję ci Panie za łańcuch wrzynający się w skórę jestem blisko ciebie dziękuję ci Panie za dom z desek zbutwiałych i kruszącej cegły jest mi ciepło dziękuję ci Panie za pchły które nieustannie mnie gryzą nie jestem samotny dziękuję ci Panie za niemiłość za niewdzięczność za obojętność za niewolność za bezdotyk za bezczułość twój wierny sługa ________ 26.08. obchodzimy Międzynarodowy Dzień Psa i każdego innego dnia też...1 punkt
-
1 punkt
-
,,...Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno...?" B. Leśmian mała zmiana hormonalna pozwoliła na stały układ niezwiązany z rują uroda wiążąca na dłużej zwiększyła szanse potomstwa gniazdo specyfikacja zajęć odmienne zachowanie kariera i ewolucja rozbieżnie ich potraktowała zarabiam z gniazda wypada najsłabszy1 punkt
-
Kolejny dylemat jak byłoby mało a przecież to wczoraj, zakończyć się dało i wszystko szczęśliwie w pozytyw obrócić pogodzić dwie strony, co chciały się kłócić bez końca jak kiedyś filmowi sąsiedzi zakończyć te spory na przekór gawiedzi gapiącej się w ciszy by nic nie uronić gdy strony zwaśnione musiały się bronić aż sprawę rozwiązał przybyły mediator przynosząc ze sobą ogromny sekator bo spór był błahostką żywopłot zaś celem by móc przejść do siebie zielonym tunelem gdyż, kiedy panowie wypili nad miarę nie chcieli wejść furtką, bo to kroków parę nadłożyć by trzeba i iść po chodniku a oni woleli po miękkim trawniku tłumacząc, że kiedy ktoś z nich w trawie legnie to wstanie niebawem do domu pobiegnie by wziąć nową flaszkę i móc z nią powrócić tym razem już bacząc by się nie przewrócić.1 punkt
-
cross the street lokalni władcy much z lasu bloków ku pamięci n-setlecia Polski ścian świata macanie od krwi matek do krwi własnej i nawzajem i na wieki wieków amen kurwa grasz w cross the street żabą i ukrzyżowania od nasłonecznionej? nie bądź pizda zabij płakał uderzając kijem na oślep1 punkt
-
uparcie próbowałaś rzeźbić obrazy na krawędzi kartki ja usiłowałem namalować wiatrem skrzydła wiatraka w międzyczasie nasze ślady dawno wydeptały równoległe ścieżki spójrz jednak na niebie skrzyżowanie białych smug a łąka wchłonęła raniące słowa może poczekajmy aż wyrosną nowe zdania będziemy znowu tekstem który chociaż... da się jakoś czytać1 punkt
-
Dokładnie. Przecież to cudowne. Spodziewałaś się takiego zakończenia? Powiedz, proszę. :)1 punkt
-
1 punkt
-
Widzicie, czarownik był naprawdę sprytny. Powstrzymując jego rozkosz tak naprawdę spowodowała, że bez niego nigdy już nie osiągnie własnej. Czy to sama ze sobą, czy to z kimkolwiek, a potrzeby wciąż rosną.1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym"miłość dziecinna i niedojrzała i na hura jest ładniejszą i pełniejszą miłością niż ta przereklamowana miłość niby mądra i niby dojrzała" bo jest spontaniczna i naturalna, bez kamuflażu i ukrytych celów młodzi nie kalkulują, kochają prawdziwie potem często - niestety - życie weryfikuje i gasi te gorące uczucia zresztą, ktoś kiedyś powiedział, jak to jest kilka lat po ślubie (teraz - po kilku latach wspólnego pożycia): skończyła się miłość, zaczęło się życie. I zaczyna się weryfikacja- warto, czy nie... @ais Zgadzam się. Niestety, tak ten świat jest skonstruowany. W dużej mierze - biologia. "40-letni kobieta, po przejściach, z dwójką dzieci, ma kilkuprocentowe szanse na kolejny i tym razem udany związek. " najczęściej te - trzeźwo myślące - już wtedy nie chcą na szczęście1 punkt
-
@Leszczym To nie Twoja wina! To wina ludzkości! Ludzie pobłądzili, zaplątali się i zwariowali. Zgadzam się z Twoim komentarzem, że uczciwy mężczyzna zawsze zostanie wyrolowany. Życzę Wszystkim Miłości! No to baju :]1 punkt
-
@ais To nie moja wina że tak jest. Naprawdę nie moja. Ale nie martw się świat bardzo krzywo, ostatnio dużo bardziej, patrzy i na mężczyzn. Kobieta z dziećmi się trzyma, a zapewne robi to dla swoich dzieci, mężczyzna po tych wszystkich rozwodowych bataliach jest wrakiem człowieka i w nic nie wierzy. Przynajmniej ten uczciwy i ten, który nie może zrozumieć przez lata co tak naprawdę się wydarzyło. Popada w braki mieszkania, brak pracy, mało perspektyw i w ogromne, dogłębnie przemyślane poczucie winy. I jasne, że tak, że wpada w używki, alkohol i nie może opędzić się od wspomnień. Niby to takie lekkie i bez zobowiązań, z pozoru łatwiejsze, ale boli jak cholera. Na ogół przy rozstaniach ten świat bardziej oskarża mężczyznę niż kobietę. Na ogół to on jest winien rozpadu małżeństwa, zresztą z najróżniejszych względów. Naprawdę wielu mężczyzn wylądowało pod mostem i stało się tak nie bez przyczyny. W ogólnym rozrachunku - według mnie - a mogę się mylić nikt nie ma ani lepiej ani gorzej tylko inaczej. Zupełnie inaczej. To jest temat na bardzo pogłębioną dyskusję, której się nie podejmuję, bo w ogóle sceptycznie spoglądam na konfrontowanie mężczyzn i kobiet. Z drugiej strony szanse na szczęście mają i kobieta i mężczyzna. Również życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Miłego i każdego innego!1 punkt
-
@Leszczym Mężczyźni zawsze mieli, mają i mieć będą lepiej niż kobiety. ZAWSZE. Bez względu na to, ile mają lat. 60-letni panowie spotykają się z 20-kilkuletnimi pannami. I świat nie jest temu przeciwny. 40-letni kobieta, po przejściach, z dwójką dzieci, ma kilkuprocentowe szanse na kolejny i tym razem udany związek. Zatem panowie nie muszą płakać. Muszą jedynie uzbroić się w cierpliwość i rozwagę, by znaleźć drugą połówkę - nie z lodówki ;) Miłego!1 punkt
-
@ais Cieszę się, że nie odebrałaś tego osobiście. Nie jesteś pyszałkiem ani gburem, a za takimi trzeba stać murem. :-) Tak, smutne to, ale nie tylko ryby spotyka takowe "szczęście". Trzymaj się zdrowo!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Dzień seksu chciał święcić Joachim z Lublina, lecz chyba nie z żoną, gdyż była gderliwa. Strofowała Joachima, że w olbrzymie pary ni ma, więc uśpił małżonkę, w końcu była miła! ~*~ Lucyna z Szaniawy chciała akt uświęcić, nie miała nikogo, poszła do agencji. Tam zaznała eldorado; praca jej dawała radość, lecz przyszli koledzy synusia - studenci. _____ 7 czerwca obchodzimy Dzień Seksu, więc miłego świętowania ???1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Los jak wiemy figle płata bo z niechcianym nieraz splata. Wtedy oczy zamknąć trzeba by polecieć z kimś do nieba. Fajne bywa te latanie, tylko…twarde lądowanie.1 punkt
-
wspinam się po szczeblach ciszy gdzie błogi spokój jest niepokojący słowa umarły pomiędzy wargami gdyby tak zwilżyć je rosą przypomnieć ulotność głosu którego nie słychać już nawet w myślach staliśmy się milczeniem więc próżno szukać sensu snujemy się od dnia do dnia i wciąż panuje szarość dom już nie jest nasz to tylko ściany z pustką pośrodku1 punkt
-
@Rolek co się dało - rżnął na pałę, młode, stare, duże małe, w niczym facet nie przebierał - - tak - wygrzmocił też ogiera! :)1 punkt
-
@ais Do Swoich słów musisz być przekonana, przed postawieniem kropki. Wiem że u mnie niektóre wiersze wegetują po kilka lat, bo nie jestem przekonany do jednego słowa, a drugiego nie znajduję. Kłaniam się pięknie, a kompromisy to raczej w polityce.1 punkt
-
1 punkt
-
naucz mnie wzywać ten wiatr tak nienawistny i złakniony obedrzeć świat ze skóry wyrywać serca śpiącym kamieniom naucz jak zamrozić niebiosa aby nie podołały ujarzmić go przybijając do ziemi gwoździami deszczu a przyznam ci żeś pierwszy wśród upadłych aniołów stojący ponad samą śmiercią1 punkt
-
@Cor-et-anima Ciekaw jestem czy rżnął tylko klacze Czy na przykład też potomstwo kacze Albo może gej przechera Zerżnął młodego ogiera1 punkt
-
Godzina piąta, ja myślami gdzieś błąkam Która to już wojna?Nie wiem, pewnie dziesiąta Niechciane dziecko Boga, przygarnięte przez szatana Nic ująć No i dodać, moja dusza dawno jest sprzedana Ze śmiercią tańczę tango od paru ładnych lat już Ona jakby była moja matką, ona ogarnęła świat mój Zaglądam jej w oczy, tak średnio raz na miesiąc Uwielbiam jej dotyk, uwielbiam czuć jej obecność Zawsze gdy jest przy mnie, czuję chłód oraz niepokój Jestem jej coś winien, przez nią ciągle idę w mroku Czasem chciałbym tak jak inni, mieć normalne życie Zejść z tej cienkiej liny, przestać przekraczać granice Jednak chyba igranie z losem mam wpisane w DNA Ile dam radę, tyle uniosę, lecz jak długo nie wiem sam Głosy w głowie coraz częściej szepczą me imię Ciemna postać we śnie mówi ze już po mnie idzie1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@ais Tak mi się wydaje że "głupota" to jednak przystoi rozumnemu, trawa wytwór natury, nie może być głupia. Ale poetycka metaforyka rządzi się swoimi regułami... mnie to nie razi. Kłaniam się.1 punkt
-
Planeta Nasza niebieska błękitna A przy grawitacji planety Mijają błyskiem na orbicie Blaski każdej komety Razem z ludzkością Z nami się obraca Nasz grunt tej rodzimej Wspólna płodna matka W cyrkulacji wydechu Solarnego układu naszego Myśmy w ruchu układu Systemu tegoż kosmicznego Żyjemy jako ludzkość w przestrzeni uniwersalnego materii zaistniałej egzystencji Od początku poczętego Dynamicznie zmierzamy Pod Światem podniebnym Jakimś losem nas człowieka Drogą wskroś stepem zwiewnym Życie dane planetarne Z nasion ludzi urodzonego Drzewem wyrósł z ziemi - człowiek W szczyty niewiadomego Zapytasz dokądż losem Kieruje nas fizyczny przelot Galaktyki wprzez i do Zapytaj siebie samego.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne