Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.05.2022 w Odpowiedzi

  1. Byłem u dentystki bolał mnie trzonowy czy mam się rozbierać? - Owszem do polowy. Nie kryłem zdziwienia lecz się rozebrałem i przed panią doktor na wpół nagi stałem. Pani zaglądnęła w zęby jak koniowi rzuciła pytanie - w domu wszyscy zdrowi? Ja kiwnąłem głową a ona nadmienia - będę pana leczyć, zacznę od korzenia. Proszę się rozebrać i w stroju Adama stanąć twarzą do mnie dalej to już sama zrobię, co należy według mej praktyki i zaręczam panu, że będą wyniki. Rzekła i spełniła a ja zawstydzony jak mi ząb leczono nie wspomnę dla żony ale niecierpliwie czekam na powtórkę by mi wyleczono nadszarpniętą czwórkę.
    10 punktów
  2. Próbę zrozumienia kobiety można porównać do próby przewinięcia tablicy fb do końca... Hmm.. Do początku??? Do końca... Może jednak do początku... No właśnie... Do końca nie wiadomo i chociaż to tylko początek, już pojawiają się problemy, ale mniejsza o to... Teoretycznie jest to technicznie możliwe, ale kto próbował, ten wie o co biega.
    9 punktów
  3. przestań wredna czego szczypiesz i przedrzeźniasz jak się zatnę popamiętasz no nie mogę dzisiaj z tobą idź do czorta a ty sobie nic nie robisz dalej klepiesz gilasz kąsasz aja dreptam jak panienka sio paskudo a kysz przestań Śmiech powoli w cień odchodzi gdy przytulasz się do pleców pod ręcznikem pod dotykiem twoich dłoni erotyczny wierszyk piszesz
    8 punktów
  4. człowiek nie jest z brązu tak zwyczajnie uzależniony od zabieganej codzienności porannego newsa już ogrodzony nie nagrodzony poza tym nie ma nic jutro mam zajęty dzień i poniedziałki wtorki soboty do końca roku a ty nocą malujesz mi gwiazdy przytulasz snem wspólnym ziewasz za mnie dobranoc
    7 punktów
  5. Ostatni autobus wypchany smutkiem i samotnością miażdży rozgwiazdy świateł żyjące w kałużach Orfeusz na ławce przysnął z butelką po nektarze i nocą na wyciągnięcie ręki
    7 punktów
  6. kiedy króluje nieszczerość maska jest normą niestety dlatego jako remedium wolę naiwność poety
    6 punktów
  7. Wieje umiarkowany wiatr Ochłodziło się dziś znacznie myśli biegną swoimi ścieżkami gubiąc rymy między wersami rozmijając się o milę z weną O kilka ulic stąd na początku bocznej drogi przez pole prowadzącej do siedliska jak zwykle przystaje auto Odjedzie by powrócić rano na kolejne kilka godzin Zaciekawia krótką chwilką w monotonii nocy ciemno Miasto jest monitorowane
    6 punktów
  8. nic nigdy nie będzie dobrze to zwykłe chujowe dziś odwieczne nieprawdy jak mielenie pędów ostu wracam spalona bo ślad tamtej iskry wytrąca ciężar kochania nadzy w niebo wspólnego oddechu ubrani żywa mapa rozkoszy wmawiam sny nienawidząc ze wszystkich stron
    5 punktów
  9. Zamykam oczy Jak spokojnie, jak cicho Zamykasz mnie W swoich cudownie wonnych ramionach -- Niczym w kołysce z mnogolistnych gałęzi, Jest mi tak miękko i ciepło Rozkosz zamyka mnie Na powrót w swojej fali. Leżymy razem Nasz oddech się uspokaja Wyrównuje Wracamy spośród gwiazd, Gdzie Byliśmy jako goście U samego Boga Wszechrzeczy. Ibidem, 22.05.2022
    5 punktów
  10. Śpiew ptaków budzi mnie z samego rana, zapach świeżej kawy otwiera moje oczy, czy coś dzisiaj mnie zaskoczy. Kremowa i słodka na górze piana, a za oknem piękna polana. Rozpływa się w ustach jak pocałunek, Taki słodki jest mój poranek.
    4 punkty
  11. zaczęło się od (za)draśnięcia jeszcze nikt nie umarł a już dolewają wódki do ognia piję mam spierzchnięte usta i lepki język jeśli myślisz że (pod)palę most nie wiesz o mnie nic zadry wychodzą z cienia kwitnącej rany w krwawym otoczeniu coraz większy stos piętrzy hartowane głosy na obraz i podobieństwo na słowo które było ciałem a teraz ciało leży w słowach w kałuży czerwonych słów pod niebem odciśniętym w granacie — Małgorzata wierzy w ocalenie Mistrza więc jeśli myślisz że powiesz: pal! i (s)palę nadal nie rozumiesz czym jest wojna
    4 punkty
  12. jeśli masz kształt misy będą tam wrzucać wszystko co dobre i co złe a ty to przyjmiesz aż cię wypełnią jeśli masz kształt góry nikt cię nie dotknie spłyną łzy i łakocie jednak trzeba dokonać wypełnienia od środka bo będąc pustym zawalisz się pełna misa wypełniona góra złączone w doskonały kształt
    3 punkty
  13. że tak się plącze podąża przecież za igłą którą ja wkłuwam i wykłuwam mogę też regulować długość dobierać grubość nici i tak strasznie się nie śpieszyć jej supły niewinne
    3 punkty
  14. -Mistrzu, od dwóch miesięcy jestem zaręczony, ale, czy można pewnym być wierności żony? -Pewnym być możesz tego, co się już zdarzyło, oraz, że najważniejsza między wami miłość.
    3 punkty
  15. ble, ble, ble:) Od dawna wiadomo, że mężczyźni są z marsa:) A clou jest takie, że : Dla mężczyzny, kobiety są tym, czym żagle dla żaglowca - nie popłynie bez nich. i Co mężczyzna przez rok obmyślił, kobieta w jednym dniu obali;) Do widzenia Panom;)
    3 punkty
  16. niebo na oślep ciska gromami tłuką się one po chmurach niczym wiatr porywisty po szczytach gór drzewa nie utrzymują tej potęgi coraz to uginają się bezwiednie kłaniają się pokornie temu, co je zewsząd otacza ściana wody na ziemię miotana jakby każda z kropel skrycie marzyła by jej dotknąć i rzucić się jej w ramiona światła niebiańskie co chwilę migoczące jakby w starej zepsutej lampie rozświetlają chmury - to ich żyrandole niosące ich blask po całym nieboskłonie natura gwałtem zrywa się na równe nogi a przecież przed chwilą szmer nie zmącał jej spokoju jedna granica pomiędzy mną a rozjuszoną nieokiełznaną dzikością okno na świat zbierające jedynie samotne krople będąc zamkniętym widzę otwarcie słyszę czuję gromy wicher płacz blask długopis w dłoni zaraz to wszystko będzie w ludzkich słowach w ludzkim pojmowaniu niepojętego 25.VI.2021
    3 punkty
  17. na pełnym morzu... wśród kilku kierowców cieżarówek na słonecznym pokładzie MF Skania stoję nieco z boku palę papierosa piję pszeniczne za 12 złotych (dzisiaj już 15) prosto z kija wiesz, mówi jeden z nich w naszej firmie młodzi Ukraińcy powyjmowali zza szyby imienne tabliczki narodowe flagi nie mają ochoty na okrągło wysłuchiwać od obcych dlaczego nie na wojnie ten kraj nic mi nie dał mówią niektórzy młodzi ludzie z Ukrainy przed wjazdem na prom na terminalu w porcie Ystad Turek na paleciarze zrobił jajecznicę pokroił pomidory na równe ćwiartki stoję obok ciężarówką machnął do mnie ręką Turkish czai jest very very good zabrałem ze soba kubek zaprosił na jajecznicę Turcy tak mają thanks mówię wróciłem do kabiny otworzylem internet w telefonie Iga Świątek wygrała kolejne WTA lubię ogladać Świątek wygrywa przegrywa tak bardzo naturalnie czasem mocno zaciska pięść podnosi do góry na koniec płacze albo uśmiecha się tym swoim łobuzerskim jakby chłopięcym szczerym uśmiechem niektórzy ludzie są tak bardzo szczerzy i naturalni przegrywają wygrywają docierają na sam szczyt spadają z tego szczytu zawsze tak zwyczajnie po ludzku niektórzy ludzie strzelają z karabinu innym ludziom prosto w tył głowy kula przechodzi na wylot grzęźnie głęboko w ziemi. Z daleka nie widać ziaren piasku ledwo co widać ludzi cieszą się słonecznym dniem na plaży w Świnoujściu oglądają za wielkim statkiem robią zdjęcia dopływając do brzegu zawsze jestem pełen nadziei wierzę w siebie i ciebie a ty kim jesteś tak naprawdę pamiętasz swój pierwszy wiersz żadnego warsztatu żadnego oczytania napisany tak po prostu od siebie na pełnym morzu... Świnoujście, 21. 05. 22.
    3 punkty
  18. Pewien góral spod Zakopanego wiatru bał się panicznie halnego. Kiedy wicher buszował, on do szafy się chował; ludzie w śmiech – a on: „Nic wam do tego!”
    2 punkty
  19. co piękniejsze cień tęcza czy zaćmienie w co ubrać dzień w łzy czy uśmiech co godniejsze życie pełne nadziei czy droga która ponoć ciągle kłamie a może to miłość liderem świata który czasami mocno choruje szuka lekarstwa które pomoże w lepsze uwierzyć szerzej otworzyć drzwi
    2 punkty
  20. Sięga boga się
    2 punkty
  21. o kilka stopni zmienia się amplituda tyle wystarczy by spojrzeć inaczej inne dostrzec wydeptać różne ścieżki ślady stracić z oczu zawrócić nie znaleźć ... krążymy po orbitach przecinanych w mikroskalach rzekami masywami oceanami w makroskalach napotykamy czarne dziury asteroidy czasem księżyce ... ty też znasz miejsca gdzie rosną dobrze ci znane owoce leśne nic tylko usiąść i rwać spoglądając nieufnie na wilcze jagody
    2 punkty
  22. @Somalija oj, aga... jedno słowo... ale, wiem, boli...
    2 punkty
  23. nie ma to jak w domu.
    2 punkty
  24. trudno zrozumieć prawdy gdy wokół kwitnie kłam zakochać się gdy w maju nie pachnie sad trudno widzieć horyzont mając w oczach wiatr powiedzieć moja wina mimo że okradłeś dal trudno przytaknąć komuś że tylko jego racja że listopad to żal skoro wieje ciepłym trudno kochać świat gdy głód i wojna trwa pogodzić się z myślą że brat to nie brat
    2 punkty
  25. Bogate w przeżycia jest życie tirowca... Poeta zmyśla, tirowiec widzi, poeta ubiera myśli w słowa, kierowca pisze: droga, długa droga, pełna ludzkich śladów, wyboje zamiast słów i... nic. Jestem pełen podziwu. ?‍?
    2 punkty
  26. Arsis... Kitaro... dobry na każdą niepogodę.!
    2 punkty
  27. Wywołał uśmiech i uznanie dla sztuki pisania Kredens pozdrawia
    2 punkty
  28. Bardzo zdjęcie do wiersza pasuje a wierszyk frywolny i miły a do tego zgrabnie napisany Pozdrawiam kredens
    2 punkty
  29. Jak dla mnie ten wiersz mógłby sie skończyć na drugiej zwrotce , potem przegadany, albo z innej bajki Pozdrawiam kredens
    2 punkty
  30. @Dared też mam motyw ostatniego autobusu, akurat tam o pożegnaniach. Ładny Twoj wiersz tylko nie rozumiem imienia Orfeusz , ten motyw trochę mi się wymyka , bo on zszedł do piekła po Eurydyke , a tutaj zasnął, no nie wiem, może bardziej Morfeusz Pozdrawiam kredens
    2 punkty
  31. Odczułem w pełni poezję oczekiwania na nocny autobus, który nigdy nie nadjedzie. Pozdrawiam. ?
    2 punkty
  32. Fachowa stomatolog leczy kompleksowo i gruntownie: jeśli korzeń mocny to na nic innego nie wypada narzekać. ? Wielka sztuka pisać zabawnie na ambarasujący temat. ?
    2 punkty
  33. Żeby wyleczyć chory ząb trzeba w całe ciało mieć wgląd:)
    2 punkty
  34. @Henryk_Jakowiec Fajnie, fajnie, poproszę adres tego gabinetu ;-)
    2 punkty
  35. Wiersz który można by nazwać erotycznym gdyby nie rymy męskie Kiedy palca opuszką muskam twój smutek świat kurczy się do rozmiaru dłoni skrzysz jak śnieg nocą z sopla języka kropla spada do kałuży ust sycząc pijesz ten ból stężający nasze niepewności w przeświadczoną krew słowami parzysz mi wargi schładzam w cieniu wzgórza twojego podbrzusza scałowując strach świat jak owocnik wybucha gdy bierzesz w siebie moją śmierć.
    1 punkt
  36. ;) Kobiety mają zmiany we krwi :)
    1 punkt
  37. @Arsis @[email protected] Przepraszam... @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję ?
    1 punkt
  38. Przeważnie w moich wierszach ukryta bywa puenta. Dziękuję za uznanie na przyszłość to zachęta. Pozdrawiam
    1 punkt
  39. aby dziś wygrać casting na diabła nie trzeba być smagłym brunetem nieźle się nada bratnia krew słowiańska co strachem się przetacza niebieskie tęczówki i kolor blond wypadły właśnie z anielskich skojarzeń aby dziś wygrać casting na diabła wystarczy mieć twarz ludzi stąd
    1 punkt
  40. efekt zagubienia, błąkania bez źródła światła no i ten każdostrofowy brak, uszczerbek, pustka co się wydarza gdy słońce zgaśnie? zgadzam się co do trzeciej strofy to inne myśli, ale wciąż podążają tym samym torem Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  41. Maj umajony… Maj mój jedyny, pachnący bzami… Zawsze było w tobie tyle smutku i milczenia, melancholii utkanej łzami, kropelkami drżącymi na srebrnej pajęczynie, lekkim powiewem na skroni… Byłeś we mnie i jesteś od kiedy żyję, a kiedy umrę zapłaczesz tkliwie… I zapłaczesz cicho. Spod gałęzi wywiniesz się gwiazdą. I zieleń zatrzepocze, zaszeleści, załka, herbaciane wiechy otumanią omdlewającą wonią. Maj mój jedyny, pachnący bzami… Czy mnie znów słyszysz? Idę parkową aleją, którą szliśmy, idziemy… I jeszcze… W słońcu zatopieni jak wtedy… Czy pamiętasz jeszcze? Ja pamiętam, mimo niepamiętania i czasu rozdzierającego duszę, i czasu zacierającego ślady. Pamiętam i słyszę, choć nie mogę, choć słyszeć przecież nie powinienem… Maj mój’ jedyny, sperlony rosą… Ukochany, nasycony miłością… W cieniach gałęzi na drodze, w słonecznych prześwitach… Zatrzymuję się i chłonę, ściskam twoją dłoń niewidzialną. Obejmuję próżnię… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-20)
    1 punkt
  42. Albania, kilkadziesiąt kilometrów od strefy. Dziewięć miesięcy od błysku. Elena i Petia szły na piechotę w stronę strefy. Starannie dobierały trasę tak, żeby trzymać się jak najdalej od głównych dróg i skupisk ludzkich a w szczególności od miast. W odle- głości poniżej stu kilometrów od strefy, czyli w tam gdzie się znajdowały, wszystkie główne drogi dojazdowe były już kontrolowane. Policja i wojsko poszukiwało podróżujących bez wiz i biletu. Takich ludzi było naprawdę dużo. Nadciągali z całego świata. Oczywiście większość z nich przepadała gdzieś po drodze na kolejnych granicach, jednak niektórym, tak jak Elenie i Petii udawało się dostać do Albanii. Ta podróż była dla dwóch kobiet szczególnie niebezpieczna. Najwytrwalsi przybysze z całego świata koczowali w lasach i w opuszczonych zabudowaniach. Nie mieli nic do stracenia. Mogli być niebezpieczni. Pomimo to Elena z Petią z pełną determinacją, po około 30 km dziennie, zbliżały się do strefy. Pierwszą noc przespały w zaroślach gęstego lasu. To był zły nocleg. Było zimno i wilgotno. Petia brała leki oraz wyciągi z ziół, które dostała od Hany, jednak pomimo to czuła się coraz gorzej. Obie były bardzo zmęczone a Petia coraz słabsza. Zaczęła regularnie, co kilka godzin wymiotować i czuła silne bóle brzucha i głowy. Drugiego dnia wieczorem podeszły pod małą wieś. Na skraju wsi stał dom. Zapukali w nadziei, że znajdą tam pomoc. Jednak właścicielka, starsza kobieta była bardzo nieufna. Musiała mieć już do czynienia z obcymi którzy szli w stronę strefy. Poza tym nie rozumiała po angielsku i Elena z Petią nie umiały się z nią porozumieć. Język albański nie przypominał języka kraju z którego pochodziły. W końcu na migi udało się jej wytłumaczyć tyle, że pozwoliła im spać w stodole. Żadnej innej pomocy nie chciano im udzielić. Poszły do tej stodoły, jednak Elena zauważyła, że właścicielka rozmawia z kimś przez telefon. Elena była czujna, nie umiała zasnąć. Petia zasnęła od razu. Tuż przed zmrokiem Elena zauważyła że pod dom podjeżdża samochód. Z samochodu wysiadł młody mężczyzna i od razu poszedł w ich stronę. Prawdopodobnie był to syn tej, z którą rozmawiali. Wpadł do stodoły i zaczął się na nie wydzierać po albańsku a następnie bardzo słabym angielskim wykrzyczał, że mają się wynosić. Elena z Petią wyskoczyły ze stodoły, bo nie wiedziały czy na krzyku się skończy. Czy napastnik nie będzie agresywny. Jednak w stodole zostały ich plecaki. Mężczyzna wykorzystał to i zamknął drzwi a następnie wyjął telefon i powiedział, że dzwoni na policję. Przynajmniej tak Elena to zrozumiała. Do stodoły nie chciał ich wpuścić. Po prostu je okradł a właściwie obrabował. Elena na szczęście miała paszporty i dokumenty przy sobie. Obie uciekły w stronę lasu. W plecakach zostało ich jedzenie, ciepłe ubrania oraz wszystkie leki Petii. Zdecydowały się na kolejny, bardzo zły nocleg w lesie. Nazajutrz Petia była już tak słaba, że z trudem się pozbierała. Próbowały iść dalej, znowu przez las. Korzystały z GPS-u w telefonie, jednak bateria się wyładowała. Elena ustaliła przybliżony kierunek na podstawie położenia słońca. Petia szła pierwsza. Nagle zaczęła przerażona krzyczeć. - Petia? Co się dzieje? - Tam zobacz, pod tym drzewem. Elena spojrzała i od razu odwróciła wzrok. Wzięła Petię za rękę i odciągnęła ją z powrotem. Obeszły to drzewo szerokim łukiem. Pod drzewem były ludzkie zwłoki w znacznym stopniu rozkładu. Ten kto tam umarł, siedział oparty o to drzewo. Kobiety nie miały wątpliwości, że to ciężko chory człowiek, który tak jak one zmierzał nielegalnie w stronę strefy. Petia szła jeszcze godzinę aż w końcu się zatrzymała: - Dalej chyba nie dam rady, źle się czuję. - Petia próbuj jeszcze, za 3 kilometry powinna być jakaś osada, może tam ktoś nam pomoże? - Mamo, czy to ma sens. Jesteśmy bez rzeczy, bez jedzenia, bez leków. - Dopóki mamy choć trochę sił to walczmy. Zmobilizowała się i szła jeszcze trochę. Potem już ostatecznie opadła z sił. Były około 30 km od strefy. Doszły do nowo budowanego osiedla. Na jego skraju, nieco powyżej, stała jakaś stara stodoła. Elena pomogła Petii do niej wejść i położyła ją na połaci pokrytej sianem. Sama przy niej usiadła. Nie wiedziała co ma dalej robić. Na szczęście nadchodząca noc wydawała się być wyjątkowo ciepła. ***** Albania. Nowa osada, 30 km od miasteczka. Dziewięć miesięcy od błysku. - Ale ciepła noc. - I ten księżyc. Oszalał chyba, taki wielki. - Pełnia. - Kaltrina, kocham cię. - Fidan przecież wiem, ja ciebie też. Kaltrina przytuliła się do Fidana. Następnie stanęła na palcach a on objął jej głowę dwoma rękami i namiętnie ją całował. Oboje stali boso na łące w pobliżu “ich” stodoły. Z oddali słyszeli muzykę i widzieli blask ogniska, które ktoś rozpalił w pobliżu osiedla. Kaltrina objęła Fidana i całowali się namiętnie w zupełnej ciszy. Oboje słyszeli przyśpieszone bicie swoich serc i szybki oddech. Fidan rozpiął jej stanik i namiętnie całował jej piersi oraz docisnął wewnętrzną część dłoni do pępka dziewczyny i zaczął powoli przesuwać ją w dół. Kaltrina przytrzymywała jego rękę, jednocześnie namiętnie go całując. Fidan jednak zaczął bardziej zdecydowanie napierać dłoń i dziewczyna z coraz większą siłą go powstrzymywała, ale w pewnej chwili wyraźnie zwolniła opór i dłoń Fidana, minąwszy gumkę majtek, trafiła tam gdzie chciał, żeby trafiła. Kaltrina przytulona wyczuwała podnieconego chłopaka. Po chwili Kaltrina chwyciła Fidana za rękę i pociągnęła go za sobą w stronę stodoły. Oboje niemal wbiegli do środka. Fidan ułożył Kaltrinę na plecach na połaci pełnej siana a ta już nie stawiała żadnego oporu. Fidan zdjął jej majtki i usta chłopaka od piersi, w szeregu namiętnych pocałunków, podążały w stronę gorącego krocza podnieconej dziewczyny, a ta obejmowała rękami jego głowę i kierowała ją niżej i niżej. I wtedy gwałtownie odepchnęła go od siebie krzycząc przerażonym głosem: - Fidan, ktoś tu jest!!! Kaltrina usłyszała odruch wymiotny Petii. Oboje wystraszyli się tak, że na chwilę zaniemówili. Wybiegli przerażeni ze stodoły, ale dalej nie uciekali, tylko stali przy wejściu zdezorientowani. - Nie bójcie się, nie krzyczcie. Chcemy tylko tu przenocować. Powiedziała cicho Elena po angielsku. Była tak zmęczona, że nawet nie miała siły się podnieść. - Znacie angielski? - Fidan widzisz ją? - Nie, nic nie widzę. Poczekaj mam telefon. Fidan włączył lampkę w telefonie i ostrożnie wszedł z powrotem do stodoły. W słabym świetle lampki zobaczył siedzącą w kącie Elenę i leżącą na jej kolanach, półprzytomną Petię. - Kaltrina, chodź zobacz. - Znamy angielski trochę, co tutaj robicie? - Szliśmy do strefy, ale nie mamy już siły. - Skąd jesteście? Elena wymieniła nazwę kraju. - Możecie przynieść nam trochę wody? Córka jest chora, chce się jej pić. - Mamy wezwać pogotowie? - Nie, to nic nie da, tylko trochę wody. Rano sobie pójdziemy. Nie mówcie nikomu że tu jesteśmy. - Poczekajcie, zaraz wrócimy. Fidan i Kaltrina uspokoili się trochę i poszli w stronę kontenerów w których mieszkali. Nie mówiąc nic rodzicom wzięli wodę, ciepłą herbatę i coś do zjedzenia. Kaltrina wzięła duży koc i ogrodową lampę na baterie. Wzięła też jakiś popularny lek na żołądek. Oboje wrócili do Eleny i Petii. Napoili je i trochę nakarmili. Petia doszła do siebie na tyle, że mogła usiąść. - Jak ona ma na imię? - Petia. - Jest poważnie chora, ma gorączkę. Może jednak wezwać jakiegoś lekarza? - Nie, lekarz nie pomoże. Jutro wróci trochę do sił. Elena powiedziała cicho, tak żeby Petia nie słyszała: - Jej nie da się już pomóc. Litość i współczucie zastąpiły strach i nieufność u Fidana i Kaltriny. - Możemy wam jakoś pomóc? - Nie wiem, chciałyśmy iść w stronę strefy, ale i tak już nie mamy siły. - Przecież i tak tam nie wejdziecie, tam trzeba mieć bilet. - No wiem, ale tak jakoś myślałyśmy. - Jeśli chcecie to mogę was jutro zawieźć w pobliże strefy. Mamy tam przepustkę bo jeszcze niedawno tam oboje mieszkaliśmy, ale nic wam to nie da. Do strefy nikt nie wejdzie bez biletu, nawet jakby umierał przed bramą. Zresztą wielu tak właśnie umarło. - Zostawcie nas same do jutra. Jutro zdecyduję co będziemy dalej robić. Możliwe, że będziemy już wracać w stronę domu. Nie wiem jak jutro Petia będzie się czuła. Bardzo dziękuję wam za pomoc i przepraszam, że was wystraszyliśmy. - Nic się nie stało. Przyjdziemy do was jutro. Noc jest ciepła, nie zmarzniecie. Fidan i Kaltrina poszli do swoich kontenerów. Umówili się na jutro, że przyjdą i zastanowią się wspólnie, co mogliby dla nich zrobić. Ustalili również, że nic nie powiedzą o Elenie i Petii rodzicom. Oni pewnie wezwaliby do Petii lekarza, tym samym ją dekonspirując. Fidan długo nie mógł zasnąć i intensywnie myślał co można by zrobić. Miał tą przewagę nad obcymi, że znał każdy kąt, niemal każdy kamień w miasteczku w którym się urodził i wychował. W końcu zasnął. Miał dziwny sen. Śniło mu się, że jest dzieckiem tak jak kiedyś i że jest z kolegami w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Koledzy wołali do niego, żeby do nich przyszedł bo muszą mu coś ważnego powiedzieć. Rano gdy się obudził to starał się, żeby nie zapomnieć co mu się śniło. Ten sen bardzo go poruszył. Bardzo się nim przejął. I wtedy, jak leżał jeszcze w łóżku, doznał olśnienia. W jednej chwili dotarło do niego co odkrył. Zerwał się jak oparzony. Włożył tylko spodnie i pobiegł pod okno Kaltriny: - Kaltrina, Kaltrina, wstawaj! - Ty, szósta rano, odbiło ci? Kaltrina wystawiła zaspaną głowę przez małe okno jej pokoju w kontenerze. - Wiem jak im pomóc! Chyba wiem jak im pomóc! - Fidan, kurde ja jeszcze śpię. Pobudzisz wszystkich. O dziewiątej w stodole, tak, jak się umówiliśmy. - No, ok. Fidan wrócił do siebie, ale nie mógł już zasnąć. ***** Albania, bezpośrednie sąsiedztwo strefy. Dziewięć miesięcy od błysku. Arman mieszkał z Jamilą w opuszczonym mieszkaniu już prawie tydzień. Wychodził sam albo na krótko z Jamilą. Jeśli sam, to na dłuższe rozpoznanie. Najczęściej późnym wieczorem. Znał już na pamięć całą dostępną część miasteczka. Poznał dokładnie rozkład ulic, których zresztą nie było wiele. Nawet z widzenia poznał już kilku mieszkańców, którzy zdecydowali się nie opuszczać swoich domów. Byli to najczęściej starsi ludzie. Na początku bali się Armana, ale jak zorientowali się, że jest z małą córką to przestali się go bać. Wyludnione miasteczko w tej części wyglądało trochę jak po wojnie atomowej. Do mieszkania w którym zamieszkał, na razie nikt nie przychodził. Arman nie zbliżał się już do strefy bo wiedział, że jest bardzo mocno strzeżona i w dzień i w nocy. Unikał również wszelkich kontaktów z żołnierzami z którymi miał już do czynienia. W zasadzie zrezygnował już z zadania. Pogodził się z porażką. Był już w strefie i rozumiał, że nawet jakby udało mu się jakimś cudem dostać tam drugi raz to nie był w stanie tam przetrwać z Jamilą niezauważony. Tam nie było się gdzie schować. Rozważał jeszcze jedynie wariant dotarcia do strażników, czyli pilnujących strefę żołnierzy, którzy zarabiali tam na nielegalnym przyjmowaniu chorych. Jednak bez znajomości albańskiego było to dla niego niewykonalne. Domyślał się, że to jakiś rodzaj albańskiej mafii, która zarabia na tym procederze fortunę. Prawdopodobnie nawet jakby znalazł sposób porozumienia się z nimi, to pewnie nie byłoby go na to stać. Podejrzewał, że cena nielegalnego pobytu liczona jest w setkach tysięcy dolarów, co i tak stanowiłoby mały procent tego, co płacą za bilety milionerzy licytujący je na aukcjach. Jednak jeszcze był w miasteczku bo nie mógł rozwiązać jednego problemu związanego z infrastrukturą. Arman zauważył, że główna ulica przecinająca miasto na całej swojej długości i kończąca się w strefie, jest w obniżeniu ze względu na pagórkowaty teren. Ulica ta w znacznej części swojej długości położona była w niecce bezodpływowej. To znaczy, że w przypadku deszczu tworzyłyby się kałuże a w przypadku intensywnych opadów, cała niecka byłaby zalana wraz z sąsiadującymi do ulicy domami, na głębokość kilkunastu centymetrów. Zauważył, że aby zabezpieczyć teren przed ciągłymi podtopieniami, to ulica ta została tak zaprojektowana, że stanowiła linię spływu wody i była w najniższym miejscu tej niecki. Rozumiał, że podłączenie kanalizacji burzowej wzdłuż tej ulicy do zwykłej rury kanalizacyjnej byłoby ryzykowne, bo w przypadku nagłej ulewy, woda mogłaby się w tej rurze nie zmieścić i doszłoby do podtopień piwnic domów w samym centrum. Arman zaczął się bacznie przyglądać studzienkom kanalizacyjnym i zauważył, że są one bardzo gęsto rozmieszczone. Regularnie co kilka metrów, wzdłuż całej ulicy. Następnie odkrył, świecąc latarką do środka, że łączą one jezdnię ulicy nie z rurą, ale z tunelem odwadniającym, który był usytuowany około dwóch metrów pod jezdnią i tak wyniwelowany*, że odprowadzał wodę poza nieckę. Arman widział ten tunel przez studzienki i bardzo chciał się do niego dostać. Z obserwacji niwelacji ulicy wychodziło mu, że jest bardzo prawdopodobne, że ten tunel kończył się w strefie. Jednak kanały odprowadzające wodę z licznych studzienek do tego tunelu były wykonane z rur o średnicy około 30 cm i nie dało się przez nie wejść do środka. Podejrzewał, że ten tunel jest na tyle wysoki, że da się w nim chodzić na stojąco. Przynajmniej tak to wyglądało przez otwory studzienek. Domyślał się, że utrzymanie takiego tunelu, który jest bardzo ważny dla miasteczka, musi wymagać jakiejś jego kontroli. Trzeba tam na pewno co jakiś czas wejść i skontrolować choćby stan jego obudowy. Jednak przeszedł całą dostępną część ulicy kilkanaście razy i nigdzie nie umiał znaleźć wejścia do środka. Były tylko studzienki, ale wejścia nie było. Domyślał się, że w takim razie wejście jest albo gdzieś w strefie, co czyniłoby go dla niego bezużytecznym albo gdzieś tutaj, jednak tak ukryte, że on nie może go znaleźć. Szukał wejścia do tunelu, dlatego jeszcze był w miasteczku. Właśnie wybrał się na kolejny rekonesans. Pogoda dosyć gwałtownie się zmieniła. Nad miasteczkiem pojawiła się ciemna burzowa chmura, choć jeszcze kilka godzin temu było słonecznie i bezchmurnie. Wiedział już, że wejścia do tunelu wzdłuż ulicy nie ma, ale tunel jeśli był prosty, a tak podejrzewał, to poprowadzony był pod kilkoma domami. Postanowił wejść do piwnic każdego z nich i znaleźć miejsce przecięcia tunelu z tymi piwnicami. Choć wydawało mu się to mało prawdopodobne, to być może do tunelu wchodziło się z piwnicy któregoś z tych domów. Znowu kładł się na jezdnię i świecił latarką do kolejnych studzienek. Zaczął padać deszcz a po chwili bliskie grzmoty zapowiadały gwałtowną burzę. Zerwał się wiatr i zaczęło bardzo mocno lać, chciał już wracać. Wejścia nie znalazł. Do skontrolowania pozostał mu już tylko jeden dom. Pomyślał: - “Wejdę jeszcze tam, czas to już zakończyć.” ***** Albania. Nowa osada. Dziewięć miesięcy od błysku. Fidan znowu przyszedł do Kaltriny. Ta przygotowała śniadanie i gorącą kawę i razem poszli do stodoły. - To co wymyśliłeś? - Pamiętasz Fransa? - Tego z podstawówki? - Dokładnie. - Chyba wyjechał z rodzicami kilka lat temu. - Tak, trzy lata temu. Jak chodziłem do podstawówki to był moim najlepszym kumplem. Do tej pory czasem gadamy przez telefon. On mieszkał w domu przy głównej ulicy. Kiedyś jak przyszedłem do niego, to nie było rodziców. Byliśmy sami i nudziliśmy się. W końcu on powiedział, że może mi pokazać coś ciekawego, tylko żebym nikomu o tym nie mówił. Wziął latarkę i małe kombinerki, zeszliśmy do piwnicy i prowadził mnie po korytarzu. Wszystkie drzwi były do piwnic, ale na samym końcu były drzwi trochę inne od pozostałych. Były całe stalowe i zamykane nie na kłódkę, ale na taką śrubę. Frans umiał kombinerkami tą śrubę odkręcić i weszliśmy do środka. Za drzwiami były krótkie betonowe schody na dół. Zeszliśmy nimi i Kaltrina,... tam był korytarz, taki tunel ściekowy do odprowadzania wody z ulicy. Poszliśmy z Fransem tym tunelem. Oświetlało go światło dzienne ze studzienek połączonych z ulicą. Ten tunel był bardzo długi, szliśmy chyba z dwadzieścia minut, aż w końcu doszliśmy do końca. - Co to ma wspólnego z tym, żeby pomóc tej kobiecie? - Kaltrina, nie rozumiesz? Ten tunel chyba kończył się w strefie. - Myślisz, że by to przeoczyli? - Trzeba to sprawdzić. Ci ze strefy mogą w ogóle o nim nie wiedzieć. Frans mówił, że widział czasem jak przychodzi jakiś dwóch facetów, z wodociągów i go kontrolują. Kiedyś podsłuchał jak wychodzili z piwnicy. Mówili, że jak się tam wchodzi to trzeba bardzo uważać, żeby nie było deszczu bo wtedy płynie w nim woda i można się utopić. Frans mówił, że jego ojciec mówił mu, że ten tunel jeszcze w latach 50-tych kończył się na powierzchni i był na końcu zamknięty kratą. Nawet mi pokazywał gdzie. Ale potem, jak zrobiono główny rurociąg kanalizacyjny, to podłączono go do głównej rury o dużej średnicy. Teraz, jak woda kogoś porwie to się w tej rurze utopi. Dlatego ojciec zabronił mu tam wchodzić. - No tak, Frans zawsze był ciekawy a ojca nie zawsze słuchał. - No właśnie. - Myślisz że warto to sprawdzić? - Koniecznie trzeba to sprawdzić, może to wejście jeszcze tam jest. Bo tunel jest na pewno. Możliwe że kończy się już w strefie. Kaltrina i Fidan podeszli pod stodołę. - Hej tam, żyjecie? Jesteście jeszcze? - Tak tak, jesteśmy. - Jak Petia? - Chyba trochę lepiej. Petia wyszła na zewnątrz ledwie trzymając się na nogach. Najpierw zwymiotowała a potem się przedstawiła. - Cześć, Petia jestem. Mama nie mówiła, że jesteście tacy młodzi. - Jak się czujesz? - Nawet nie pytajcie. - Co ci właściwie jest? - Mam białaczkę. - Zjesz coś? - Spróbuję, może sam chleb, kawy chętnie się napiję. - Macie może coś przeciwbólowego? - Pójdę jeszcze raz i poszukam. Na pewno coś się znajdzie. Elena zapytała: - Kaltrina nie wiemy co mamy teraz robić? Możecie podwieźć nas jakoś z powrotem w stronę tego miasta z któregośmy przyszli? - Fidan ma pewien pomysł. Fidan gadaj. - Możliwe, że jest sposób żeby Petii pomóc. Może potrafiłbym umieścić ją w strefie. Pewnie nie na dwanaście dni, ale chociaż na kilka godzin. - Co takiego ?! Co ty mówisz? Jak? Fidan streścił Elenie i Petii swój plan: - Do tej części miasteczka przy samej strefie wolno wejść? - W zasadzie to nie. Pilnują jej żołnierze. Ale ja znam polną drogę, którą tam czasem jeżdżę. Tam żołnierze są rzadko. Tam mieszka jeszcze paru ludzi. Ci żołnierze aż tak bardzo tego nie pilnują, właściwie to tylko ścigają złodziei bo ludzie pozostawiali tam część dobytku. A poza tym, ja i Kaltrina mamy specjalne przepustki. - Zawieziecie nas tam? Jeździsz samochodem. Petia już dalej nie pójdzie. Nie ma siły. - Mam starego pikapa. Jak wypłacili odszkodowanie to ojciec kupił sobie nowe auto, a pikapa dostałem ja. Niewiele jest wart, ale jeszcze dobrze jeździ. - Kiedy jedziemy? - Zbierajcie się, nie ma na co czekać bo nam Petia zaraz zejdzie. - Ale zabawne, wcale mi nie do śmiechu. Fidan poszedł po samochód. Po kwadransie podjechał pod stodołę. Zapakowali się w czwórkę i pojechali w stronę miasteczka. Polnej drogi nikt nie pilnował. Dojechali na miejsce i Fidan zaprowadził ich do swojego mieszkania. Petia była w tak kiepskim stanie, że musieli pomóc jej wysiąść z samochodu i wejść na drugie piętro. - Idę rozeznać sprawę a wy tu na mnie spokojnie czekajcie. Fidan uzbroił się we wcześniej przygotowane małe kombinerki, olej w sprayu i latarkę. Na miejsce doszedł po 10 minutach. Pełen obaw wszedł na korytarz domu o którym mówił i poszedł do piwnicy. Wejście było otwarte. W całym domu było zupełnie cicho i pusto. Prawdopodobnie nikt w nim nie mieszkał. Po przejściu piwnicznego korytarza doszedł do drzwi, które pamiętał sprzed lat. Nic się nie zmieniło. Te same drzwi były na swoim miejscu tyle, że od tego czasu mocno zardzewiały. Widać było, że nikt o nie nie dbał i dawno ich nie otwierał. Zaczął siłować się ze śrubą. Była zardzewiała i na początku nie chciała nawet drgnąć. Ale w końcu udało mu się ją trochę rozruszać i powoli, zwój po zwoju zaczął ją odkręcać. Udało się i wszedł do środka. Poczuł intensywny zapach wilgoci i stęchlizny. Zszedł po schodach i zobaczył tunel. Był taki jak wtedy. Uznał, że pójście nim dalej to strata czasu. Pójdzie nim z Petią. Zamknął drzwi, zakręcając lekko tylko śrubę i szybko poszedł z powrotem do swojego mieszkania. - Otwarłem, wszystko jest tak jak myślałem. Petia idziemy. W międzyczasie Elena i Kaltrina przygotowały Petii mały plecak z zapasem jedzenia i termosem z herbatą a Fidan zabrał dodatkowo turystyczny karimat, składane krzesło i dużą folię. Wyposażyli Petię w telefon i umówili się, że jeśli rzeczywiście uda im się wejść do strefy, to Petia będzie w tunelu do wieczora. Wieczorem Fidan po nią pójdzie. Właściwie to nie wiedzieli czy Petia wejdzie do strefy czy nie, bo nie było sposobu żeby to jakoś sprawdzić. Nie wiedzieli również czy w podziemnym tunelu strefa również “działa”. Fidan umówił się z Petią, że będzie z nią kilka godzin a potem zostawi ją samą. Gdyby coś ją niepokoiło to ma dzwonić. Petia ledwie umiała chodzić. Fidan nie chciał podjeżdżać samochodem pod ten dom, bo obawiał się, że zwróci to czyjąś uwagę. W końcu Petia wsparta na jego ramieniu, powoli poszła na piechotę. Rozejrzał się nerwowo i weszli do budynku. Od razu poszli do piwnicy i zaprowadził Petię pod stalowe drzwi. - To tutaj, poczekaj otworzę je. Fidan otworzył drzwi i lekko zamknął je za sobą. Włączył latarkę i pomógł Petii zejść ze schodów. Następnie powoli poszli tunelem w stronę strefy. Po około 30 minutach Petia nagle się zatrzymała. Ślepy koniec tunelu był już blisko. W świetle latarki widać już było jego końcową ścianę. - Fidan czekaj. - Co się dzieje? - Jesteśmy w strefie. - Skąd wiesz? - Czuję to. - Co czujesz. - Trudno mi to opisać. Przestało mnie mdlić. Jestem pewna. Fidan wybrał najlepsze, najsuchsze miejsce, rozłożył karimat i małe składane krzesło i pomógł Petii przygotować legowisko w tunelu. Petia się położyła. Posiedział z nią jeszcze z godzinę. W końcu powiedziała: - Idź już, przecież nie będziesz tu ze mną siedział cały czas. Dam sobie radę. Fidan zostawił ją i wrócił do mieszkania. - I co? - Wszystko się udało, Petia jest w strefie. - Na pewno? - Tak na 100%, już się lepiej czuje. Elena się rozpłakała: - Nie wiem jak mam wam dziękować. - Nie musisz dziękować. Jutro po południu musimy wracać. Nie wszystko mówiliśmy rodzicom. Ty tutaj zostaniesz. Wieczorem wyciągniemy Petię z tunelu, w nocy nie może tam być sama. Nakarmimy ją a potem zaprowadzimy ją rano z powrotem. Pójdziesz ze mną, żebyś wiedziała gdzie jest i jak jej pomóc w razie czego a potem zostawimy cię tutaj. Elena, to bardzo ważne. Jak Petia będzie w korytarzu to musisz cały czas pilnować pogody. Jeśliby zbierało się na deszcz to dzwoń do niej, niech stamtąd wyłazi. Jakby nie odbierała to idź po nią. Jak będzie lało a nie zdąży stamtąd wyjść to może się utopić. Przyjedziemy do was pojutrze. Bez potrzeby nie wychodź z mieszkania i w nocy nie zapalaj światła. - Ok, będę na was czekać. Wieczorem Fidan poszedł po Petię. Trochę zmarzła, ale ogólnie czuła się lepiej niż przez cały okres ostatnich kilku tygodni. Już sama, bez pomocy potrafiła szybko wyjść z tunelu i przejść kilkaset metrów ulicą. Elena radośnie się z nią przywitała: - Jak się czujesz? Nie bałaś się sama? - Jakoś niespecjalnie. Czuje się rewelacyjnie. Moc strefy działa. Idę do łazienki. Elena znowu się rozpłakała. Była bardzo zmęczona. Bardzo przeżywała wydarzenia ostatnich dni. Z sytuacji beznadziejnej, udało im się w jakiś cudowny sposób odzyskać jeszcze nadzieję na to, że Petia wyzdrowieje. Nazajutrz Elena z Fidanem zaprowadzili Petię z powrotem do tunelu. Elena koniecznie chciała iść do końca razem z Petią, zobaczyć jak jest w strefie. Następnie zostawili Petię i oboje wrócili do mieszkania. Elena została w domu a Fidan z Kaltriną wrócili do siebie do nowego osiedla. Był ciepły letni dzień, jednak wieczorem pogoda nagle zaczęła się zmieniać. Nad miasteczkiem pojawiła się nie wiadomo skąd, ciemna chmura. Fidan zauważył to z osiedla. Do miasteczka było tylko 30 km. Zaczął dzwonić do Petii jednak telefon nie miał zasięgu. Już wcześniej były z tym kłopoty, widocznie tunel osłabiał sygnał. Zaczął dzwonić do Eleny. Niestety ona też nie odbierała. Była tak zmęczona, że bardzo mocno zasnęła. Fidan się przestraszył. Pobiegł do Kaltriny. - Kaltrina wracam z powrotem! - Co się dzieje? - Wyjdź i zobacz. - Kaltrina wyszła na zewnątrz i zobaczyła czarne niebo nad miasteczkiem. - Ja pierniczę, dzwoń do nich. - Dzwonie, żadna nie odbiera. - Co takiego? - Jadę, jadę z powrotem! - Jedź, a ja będę dzwonić cały czas. Wsiadł w pikapa i szybko pojechał w stronę strefy. Elenę obudził dopiero silny hałas grzmotu gwałtownej burzy. Wyjrzała przez szybę i zobaczyła ścianę wody, wyjątkowo ulewnego deszczu. - Petia, Petia... moje dziecko! Wybiegła z domu nawet się nie ubierając, wprost w ulewę. ............................. Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl
    1 punkt
  43. https://www.youtube.com/watch?v=CgFVjtzrT7k&ab_channel=S.P.RECORDS
    1 punkt
  44. Samo życie, a ostatnia strofa jest jak balsam na zmęczone ciało: od razu poprawia nastrój. ? Świetne połączenie.
    1 punkt
  45. Sylwestrze.... ? @aff @Nata_Kruk Hej dziewczyny :) Bardzo cenię wasze opinie i uwagi, zresztą wiecie to. Agata zwróciła uwagę (z czym się zgadzam) że zarówno misa jak i góra nie są doskonałe 'a priori', mają swoją rolę do wypełnienia (sic! :)). Nata ma rację, że zbytnie udziwnienia nie sprzyjają. A mnie teraz zainspirował @Krzysica-czarno na białym do tytułu :), który pozostanie nieodwołalnym :) mianowicie: " twoje kształty". :) W sumie do złączenia misy i góry można podejść też w sposób erotyczny ? @Gosława @Krzysica-czarno na białym @sisy89 Dziękuję :)
    1 punkt
  46. @Nata_Kruk Dzięki! To mini było kiedyś dłuższym wierszem. Wiersz "wywaliłam", zostały te linijki.
    1 punkt
  47. Niby, że co? Że wszystko nieprawda? Bardzo sarkastycznie... ale ciekawie. Pozdrawiam
    1 punkt
  48. chociaż królewskie imię swe niesiesz ciesz się do końca że zamki w dali bo gwiazdy nocą - razem z ferajną tylko czekają na Twoje czary .... ach, Heniu... tak musi już zostać... :) Pozdrawiam.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...