Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.09.2021 w Odpowiedzi
-
tu zawsze jest noc światła reflektorów splatają się w poszukiwaniu bliskości uśpione doliny poniżej są jak pasażer na gapę przedzieram się przez ciemność - każdy zakręt ma swój kres jest na skróty jednak umysł wydłuża pokrętność myśli bywa ze przyspieszam z obawy przed ciemną materią strach jest gorszy niż ból7 punktów
-
nic nie zostało z tamtych dni Moja Łódź już nie pachnie wiskozą bardziej kojarzy się z bazarem w Tuszynie jak secesyjnym porankiem na Wschodniej zegarmistrzem w bramie pod 59 tak jak Zagłębie kojarzy mi się z dymem najtańszych papierosów bocian z flagą narodową Afganistanu kaczki krzyżówki z falangą piramid w Gizie na lewym skrzydle szachownicy kibice siatkówki z dzięciołami klamka w drzwiach z prokreacją. Tak już mam odkąd zostałem marnym poetą wybrałem żyły na rękach zamiast parlamentu przylgnąłem do zmarszczonej firanki w oknie po cichutku puściłem bąka stojąc w kolejce po hamburgera tuż za znajomym Amerykańskim glazurnikiem. Dzisiaj w nocy przez uchylone drzwi zajrzałem do apartamentu w którym mieszka kiść winogron serce pchły drży w moich włosach i tak naprawdę nie mam swojej ciężarówki nie mam poezji nie mam ciała nie mam duszy nie mam litości nie mam nic poza wyobrażeniem ciebie nagiej. Łódź, w nocy.7 punktów
-
wózki protezy kule gdzieś pogubiły się niektóre ręce i nogi a mimo to piękne uśmiechy radosne oczy szczęście! robienia tego co się kocha lub przynajmniej lubi czasem są łzy porażki które szybko wysychają bo ta zabawa trwa i trwa jak to mnie wzrusza... zaczynam cieplej myśleć o tym moim parawierszu o kalekiej lecz radosnej parapoezji...5 punktów
-
zerkając ukradkiem w stronę zegarka żona wesoło ponaglała mnie i nasze pociechy wołając - koniec ślimaczenia bo inaczej znowu się spóżnimy chwilę po tym idąc w stone świątyni mocniej ścisnąłem jej dłoń i zapytałem bardzo poważnie - powiedz kochanie czy gdy wyznam na spowiedzi fakt że większą część swojej miłości okazuje tobie i naszym dzieciom - a tą mniejszą panu Bogu - to czy on mi to wybaczy ...czy może bardzo mnie za to skarci głuptasie powiedziała uśmiechając się do mnie - jasne że ci wybaczy i palcami wolnej dłoni zaczęła wstrzymywać radosne łzy5 punktów
-
w cudzej dawno niewidzianej twarzy rozpoznaję własne przemijanie jak papierek lakmusowy nasiąkam doświadczeniem nabierając właściwej barwy4 punkty
-
Drzwi zamknął z impetem, wpadł do pomieszczenia chwiejąc się na nogach, musiał usiąść. Nieopodal stał czerwony fotel, podarowany przez kogoś, w akcie podziękowania za gościnę. Nigdy nie potrafił wyartykułować imion, znał je dokładnie, miał w głowie, ale nie potrafił ich wyrzucić na zewnątrz, by przedstawić otoczeniu. Trwał przy swoim, trwał i cierpliwie nadziewał złote nici na krosno. Ona już zaczynała szemrać, wydawać z siebie dźwięki, lubił słuchać jej cichego śpiewu, wiedział, że był on tylko dla niego. Dotykał jej za każdym razem, jednak Ona nie była na tyle dojrzała by poznać, że to jego dłonie nadają kształt. Rozwijała się spokojnie, czasem wzburzona tym czego nie rozumiała, bywało że się dąsała. Paradoksalnie, to zjawisko szybciej się zobrazowało w jej bycie niż wszystkie inne, nie wiedzieć czemu. Śmiał się subtelnie, acz nieco zaczepnie, ona powoli dostrzegała różnicę. Nie wiedziała tylko, czy to czym się stawała sprosta oczekiwaniom Tkacza. autor wiersza: Atypowa Pani4 punkty
-
Jest coś takiego, w tych oczach za szkiełkiem, Że widzę w nich całe letnie niebo gwiezdne. Jest coś takiego w twojej pięknej twarzy, Że mam w niej dom i spoczynek i spełnienie marzeń. Jest coś takiego, że gdy zamknę oczy, Pod powieką cię znajdę, i nie będę miał dosyć. Poddaję się pięknu, na to słodkie wygnanie, Jesteś mi skazana na wieczne podobanie!4 punkty
-
żyjąc nabywamy prawo do tego by umrzeć umierając do tego by życie zrozumieć które jest tylko jedną z chwil jaka mija bezpowrotnie nigdy już nie zawraca i niech tak zostanie niech nikt w tym nie grzebie nie wmawia że jest inaczej3 punkty
-
3 punkty
-
-Mistrzu niejeden mówi, że jest niespełniony. -Zwykle taki to prawi, kto nie kocha żony. Wielu jest, którzy żyją w związkach bez miłości, przygasając w goryczy życiowej szarości.3 punkty
-
kolejne wcielenia w kręgu niemożliwych do rozwikłania tajemnic echo dawno pogrzebanych zapomnianych fraz na pocztówce z innych czasów skrzydła nocnych motyli srebrzy blada poświata księżyca w sprzyjającym mroku rajskich ogrodów próbuję nadać przeszłości kształt pod ciężkimi powiekami ukrywam swoją bezradność wskrzeszając do życia swoje martwe postaci3 punkty
-
Otwieram oczy, a kłucie w plecach sprawia, że nie wiem czy z łóżka wstanę. Próbuję jednak i nie narzekam, moja samotnia jawi się rajem. Ten ból mi mówi, że jeszcze żyję. Jak mógłbym go więc za to przeklinać? Choć cisza w domu samotnie wyje, nie mam też kogo za nią obwiniać. Za nowy dzień już dziękuję Bogu i choć za oknem jesień zakwita, dzisiaj, jak wczoraj, wiem to na pewno, na żaden spacer wyjść się nie uda. Jednak się cieszę, że przez te szyby, dawno niemyte, w pajęczyn kratkę, chmurzy się do mnie ciężarne niebo... I taka radość przychodzi z czasem.3 punkty
-
została jeszcze terapia nieautoryzowanym lekiem o bardzo obiecujących rokowaniach byleby nie zgasło w oczach byleby się nie poddać tuż za pięć minut zegarmistrz pupurowy nagły zastrzyk sił i chęci niejeden dał się na to złapać niejednemu ten obraz utkwił i dał... później najprawdziwsze uśmierzanie szpryca na łzy szpryca na sen nikt przecież nie byłby w stanie zrozumieć że serce pęka ot tak *ortografy poszły do szafy3 punkty
-
mijają letnie miesiące małymi rzeczami kuszę na wietrze przyciśnięta piersią łonem do cienkich źdźbeł chcę ciebie jak syrop3 punkty
-
Zielona herbata Napiłbym się herbaty zielonej Z letejskiej wody zapomnienia Zabrałaby te lata niepamięć, amnezja… – całego istnienia… Napij się ze mną, Królowo Zielonej herbaty zapomnienia Pokocham cię znowu, jak wtedy… – od pierwszego zdumienia.2 punkty
-
Boba II jej fascynacja sztuką współczesną sprawia że jesteśmy dla niej wciąż nowym wyzwaniem w ograniczonych ramach nieograniczonych form nikt jak ona nie potrafi wyrazić kolejnych wersji krzyku umiejętność jednoczenia abstrakcji z martwą naturą czyni z niej geniusza na miarę naszych czasów tworzy wciąż kolejne wizje świata czarnych dziur i białych plam żyje chwilą jutro nie istnieje2 punkty
-
to jest dyskretnie rozwiane zapach łąki pragnienie ciszy właśnie dopasowałem smak wina i nie musimy się spieszyć kilka stron z Paryża reszta to obłoki z pobliskiej wioski barwny Montmartre w otwartych okiennicach z kocią łapką na gardle i poduszką wybudzonej wiosny gdy grzechy snu się czerwienią czytamy z kwiatami w rytmie motyla tomik paryskiej nocy2 punkty
-
Czupurna sikoreczko, baletnico nieba, widzę trwożne zabiegi za ziarnem na rynnie. Już uwodzisz partnera, seksownie i czynnie, ponad miarę zalotów teraz wam potrzeba. Nowe gniazda wijecie - tulicie pisklaki, popiskują i skrzeczą, wołają o strawę. Jakież one niezdarne, na poły niemrawe, nieporadne, krzykliwe - jeden, drugi - nagi. Tata krąży jak każdy po karmę do ludzi, mama stroszy pióreczka, małe wysiaduje. Człowieczek wzrok wytęża, wsłuchuje się w chórek, póki jerzyk przyleci, wszystko zapaskudzi. Natura pisze sztukę, więc jej nie przeszkadzaj, ona przeczuwa kolej... toku ewolucji. Każdy wie że zaboli, wycinek destrukcji, równowagi prawidła, przyrody to władza. Może na drugi roczek - mocniejsi przylecą, sploty znów pobudują, krąg życie zatoczy. Karmić przecież możemy, miej otwarte oczy, dajmy cieszyć się pięknem ptactwa ponad strzechą. Melodyjne śpiewanie, cicibej - cicibej, unosi się etiudą nad lasem i polem. Co będzie jak nie wrócą na trwogę już dzwonię, Najdłużej pstra bogatko, pici - pici nam graj! "Bądź jak ptak, który gdy siada na gałęzi zbyt kruchej, czuje jak siada lecz śpiewa dalej, bo wie że ma skrzydła." - Victor Hugo. Zdawać by się mogło sikorki o dwóch twarzach.2 punkty
-
@Sylwester_Lasota mogę się przyłączyć? Ona Nie otwieram oczu, okien, niczego Sen mam cudowny nie wiem dlaczego… Nie zasłużyłem, niczym, ni czynem I nie mam prawa, ani godzinę Dłużej przy tobie leżeć kochanie Bo mnie zabija to zakłamanie Które pożera duszę i ciało. Bo kłamstwu, zawsze będzie za mało Naszej miłości, czułości, serca. Bo to jest cichy, mściwy, morderca. Tak! Jestem słaby jak dziecko chore… Ona jest… moim dyrektorem!2 punkty
-
Chciałam sprawdzić to miejsce, ale wyświetla się jakiś film. Nie znam. Ale opis jest wyczerpujący, więc z łatwościa mogę je sobie wyobrazić. I to chyba powinien być jakis stary kabriolet. A jeśli chodzi o strach, to potrafi sparaliżować całą egzystencję, chociaż mówią, że strach ma wielkie oczy. Tzn, że jak Czerwony Kapturek pytała Babcię - Babciu, dlaczego masz takie duże oczy, to znaczy, że Babcia umierała ze strachu...2 punkty
-
@GrumpyElf Jest takie stare, szachowe powiedzenie, otóż: "groźba jest silniejsza niż jej wykonanie" są to słowa cenionego szachisty Dr Siegberta Tarrascha. I tak jest w rzeczy samej - na szachownicy, na szachownicy życia i również. Pozdrawiam.2 punkty
-
@Gosława dziękuję, to miło, że wyłapalaś. Pozdr. @[email protected] Wszystko, tylko nie ZLP. To rzeczywiście byłoby marne z mojej strony. Pozdrawiam. Ciężarówka, no przecież stoi w Strykowie i czeka na mnie, a ja na nią. Pozdrawiam. @corival Najważniejsze, że dociera i przeplata się z nie--docieraniem. Tak, porównania ogólnie są dziwne. Dla mnie, symboliczne. Oczywiście, co naturalne moje symbole nie są Twoimi. Pozdrawiam i dziękuję.2 punkty
-
Pewna ryba Pewna ryba głębinowa (z latarenką przed swym nosem) Zaświeciła sobie w oczy… Wtedy głębia Wielka otchłań W ryby oczach się odbiła I się ryba zachwyciła. Popłynęła za tym blaskiem W te otchłanie, w te głębiny A sądziwszy z ryby miny Rozpuściła się w otchłani. Pochłonęły ja głębiny!2 punkty
-
nie mam siły zatrzymać się usiąść położyć odpocząć nasz okręt znów zalewa morze nihilizmu hedonizmu dekadencji turpizmu oniryzmu i Horacy wie czego jeszcze poruszam się z trudem tak bardzo w lepkiej mazi chcę do Światła2 punkty
-
Szliśmy plażą przed siebie. Już dawno zostawiliśmy za sobą skupiska parawanów i wkroczyliśmy na teren bez kukurydzianych okrzyków. Sporadycznie, naprawdę rzadko spotykaliśmy ludzi. Patrzyli w morze albo opalali się toples. Niebieski horyzont był spokojny i piękny. Piasek przyjemnie ciepły. Delikatny wiaterek od czasu do czasu muskał nasze rozgrzane ciała. Nagle M wypuściła głośno powietrze z ust w zdziwieniu. - Patrz - powiedziala z iskierkami w oczach. Nic nie widziałem prócz znanego już krajobrazu. - No patrz, tam są jakieś chatki. - M - zaśmiałem się. - Czy to już fatamorgana? - Ej. - Nie idziemy wcale tak długo, chcesz wody? - Nie nabijaj się, chodź - złapała moją dłoń i pociągnęła za sobą. Po kilku metrach zobaczyłem małe, brązowe punkciki. W miarę jak się zbliżaliśmy nabierały kształtu. Były to trzy drewniane budki. Dwie większe i mniejsza, środkowa. Przed nimi stał stelaż z drewna. Pod jego belkami ułożone równo leżaki i stoły o kształcie szpuli, porozstawiane symetrycznie palmy w kamiennych, surowych doniczkach. Nie było ani jednego gościa. A jedyną żywą duszą w okolicy były mewy, choć co do tego miałem wątpliwości, bo latały bezgłośnie jak papierowe samoloty. - Dziwny ten beach bar - odezwala się M, a na jej czole pojawiła się zmarszczka. - Też to czuję. Podchodziliśmy powoli. Ścisnąłem jej dłoń dla dodania otuchy bardziej sobie niż jej. Wyglądał zwyczajnie, ale niejasne uczucie mówiło, że coś jest nie tak. Pierwszy domek zachęcał kolorowymi zdjęciami deserów lodowych, wywieszonych na bocznej ścianie. Miał klimat lat 80. w Californii. W środku, na taborecie siedział zgarbiony, młody chłopak i patrzył osowiałym wzrokiem na morze. Przeszliśmy do drugiej. Tutaj klimat Ameryki Środkowej. Dywaniki na ścianach, sztuczne drzewko w tyle, jutowy worek od kawy na suficie. Przy ekspresie stała młoda dziewczyna w krótkich włosach z grzywką nachodzącą na oczy. Patrzyła obojętnie w dal. Zdawało się, że nikt nas nie zauważa. Przez dziewięć lat znajomości z M wystarczająco poznałem jej pociąg do nietypowych rzeczy, aby zaproponować: - Może napijemy się kawy? Spojrzała na mnie z wahaniem co mnie zaniepokoilo. Zazwyczaj reagowała entuzjazmem albo błyskiem w oku. - Napijmy się - odpowiedziała. - Dzień dobry - zwróciłem się do dziewczyny. Powoli mrugnęła, musnęła mnie spojrzeniem i wróciła do patrzenia w dal. - Możemy zamówić kawę? Delikatnie skinęła głową. - Cappucino i czarną, poproszę - przejęła inicjatywę M. Dziewczyna odpieła kolbę ekspresu nie patrząc na niego. Dopiero odwracając się, aby opróżnić zawartość, posłała w stronę morza przeciągłe, tęskne spojrzenie i zajęła się kawą. Pracowała sprawnie i pewnie jakby robiła to tysiące razy. I najprawdopodobniej tak właśnie było. Każdy jej ruch miał cel, a ich liczba była ograniczona do minimum. - Piękny - M skomplementowała wzorek na cappuccino. Dziewczyna nie zareagowała. Powróciła do swojej pierwotnej pozycji. - Ile jesteśmy winni? - zapytałem. Jakby używając tylko mikroekspresji, którą prawie co zarejestrowaliśmy, dała nam znać, że nie chce zapłaty. M skinęła głową i skierowała się na leżaki. Usiedliśmy, patrząc w morze i próbując zrozumieć. Fale delikatnie muskały brzeg, szumiały spokojnie. I to niepokoiło, to był jedyny dźwięk. M siedziała ze zmrużonymi oczami. Robiła tak, gdy nad czymś intensywnie myślała. Lubiłem wtedy na nią patrzeć, bo mogłem przyglądać się jej bez skrępowania. Była piękna. Słomiane włosy lekko wpadające w brąz, delikatne piegi na gładkiej cerze i kształtne usta. - Sprawdźmy w ostatniej budce - przerwała ciszę, w której jej delikatny głos wydawał się nienaturalnie głośny. - Może tam się czegoś dowiemy. Wstałem. W domku serwowano jedzenie. Schabowe, golonki, kiełbasę. Wypiekano nawet własny chleb. Z zaplecza wyszła przysadzista kobieta koło czterdziestki. Uśmiechnęła się do nas serdecznie. - Dzień dobry - przywitała się M. Kobieta odpowiedziała uśmiechem. - Zastanawiamy się jak długo jesteście państwo otwarci. Znów tylko uśmiech w odpowiedzi. Nie wiedziałem co dalej zrobić. Patrzyliśmy na siebie. W końcu kobieta odwróciła się i zaczęła sprzątać. Odeszliśmy z powrotem na leżaki. - Hmm, może poczekajmy na zamkniecie - zaproponowałem. -W porządku, zamówię po deserze. Siedzieliśmy w milczeniu. Atmosfera temu sprzyjała. W oderwaniu od rzeczywistości cieszyliśmy się każdym odczuciem. Delikatnym szumem fal, ciepłem słońca, muśnięciem wiatru, swoją obecnością. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że prawdziwie kocham M. Prócz samotnego wpatrywania się w niezmierzoną przestrzeń, tylko z nią chciałem spędzić kilka godzin, patrząc na majstersztyk natury. Było w tym wszystkim coś transformującego. Czułem, że rodzę się na nowo. Słońce zaczęło chować się za horyzont. Na plaży nie zaszły żadne zmiany, a do budek nikt więcej nie podszedł. Sprzedawcy też praktycznie nie zmienili miejsca i patrzyli w morze w swoich statycznych, zobojętniałych pozach. Zachód był jednym z tych spokojnych, gdzie barwy łagodnie przechodzą jedna w drugą i trzymają się blisko Słońca. - Dobrze, że nie ma chmur - odezwała się M. - Będzie widać gwiazdy. Skinąłem głową. W momencie gdy ostatni słoneczny promień pożegnał dzień, rozbłysły sznury kolorowych lampionów nad naszymi głowami. Były gęsto rozwieszone między drewnianymi belkami stelażu i świeciły przytłumioną czerwienią, żółcią, błękitem, zielenią. Otuleni mrokiem istnieliśmy tylko my. Kilka sekund później zza naszych pleców usłyszeliśmy wzburzony głos chłopaka. - Mamucha! - krzyczał. - Gregory znów nie chce wyjść! Po chwili kobieta wyłoniła się zza ostatniej budki z głośnym i beztroskim śmiechem. Szła energicznie z kijem w ręce. Gdy zniknęła na tyłach dwóch pozostałych domków, usłyszeliśmy: - No już idę! Aa! O co wam chodzi? Przecież właśnie wstawałem. Ej! Wyszedł niski chłopak z rozbieganym spojrzeniem. Usiadł przy bocznej belce stelażu na przyniesionym krzesełku. Powolnymi ruchami oglądał mandolinę, głaskał, brzdękając, przykładał do ucha. Nagle odskoczył jak oparzony. - Nastrojona - powiedziała kobieta po daniu mu solidnego kuksańca. Pozbierał się w popłochu i zaczął grać. Poczułem szarpnięcie za ramię. M pokazywała na morze. Na ciemnym horyzoncie świeciło kilkanaście punkcików. Przybliżały się, rosnąc. W naszą stronę płynęły bezgłośnie drewniane łódki. Z początku spokojne dźwięki mandoliny stawały się coraz bardziej energiczne. Żywe szarpnięcia dopełniały całą tę scenerię i zdawało się, że przygotowują na to co nastąpi. Spojrzeliśmy na budki. Ludzie otrząsnęli się z marazmu. Nadal patrzyli na morze, ale teraz z szerokimi uśmiechami i w pozycjach gotowych do działania. Zmienili też stroje. Chłopak był w białej koszuli puszczonej na jeansowe spodnie, dziewczyna w czarnej sukience z cekinami, a kobieta w czerwonej w kwiaty. Widziałem, że M udzielił się ogólny entuzjazm. Była poruszona, z rumieńcami na twarzy i ognikami w oczach. Ja byłem sceptyczny. - Może nie powinno nas tu być - powiedziałem. - Wręcz przeciwnie - odparła nie patrząc na mnie. Łódki zaczęły przybijać do brzegu. Były prostej konstrukcji. Takie jak ta, którą wypływałem z dziadkiem na ryby. Powoli wychodzili z nich ludzie. Mężczyźni i kobiety w różnym wieku. Szczupli i grubi, wysocy i niscy, bardzo zróżnicowani. Łączyła ich bijąca od nich energia ruchu, zabawy i entuzjazmu. Mężczyźni byli odziani w marynarki stylizowane na mundury marynarskie, czarno-granatowe ze złotymi elementami, czasem z czerwienią, albo w długie białe płaszcze poprzetykane złotą nicią. Mieli kapelusze, niestrzyżone brody lub niedbale trzymane fajki. Kobiety nosiły wygodne, długie suknie spięte w pasie z luźnymi rękawami do nadgarstków, zapinane pod szyją. Od jednolitej białej, przez żółtą w słoneczniki, zieloną z dużą falbaną u dołu po czarną z koronki. Były ścięte na krótko lub miały finezyjnie upięte gęste włosy, niektóre nosiły kapelusze z wielkim rondem. Przypłynęło kilkanaście łodzi, a ludzi było trzy albo cztery razy więcej. Wydawało się niemożliwym, że niewielka przestrzeń przed budkami mieści ich wszystkich. Chwilę po tym jak ostatnia osoba opuściła pokład z prawej strony przyszło dwóch młodych mężczyzn. Byli wysocy i szczupli, co podkreślały ich długie, proste stroje zapięte pod szyją koloru czarnego. Biła od nich czysta energia życia, która może tylko wypływać z wewnętrznego spokoju. Szli pewnie, szeroko się uśmiechając. Przywitali się spojrzeniem z osobami w budkach i jeden z nich - brunet głośno krzyknął: - Już jesteśmy! Kolejka dla wszystkich! Tłum wzniósł wiwat. Zaczęło się. Wybuchł gwar rozmów, przez który przebijały się okrzyki i śmiech. Do chłopaka z mandoliną dołączyły trzy osoby ze swoimi instrumentami tworząc fenomenalny, specyficzny kwartet. Dziewczyna ze środkowej budki otoczona przez kolorowe zajączki odbijane od cekinów swobodnie płynęła w nawale pracy, polewając rum i wydając drinki. Chłopak zabawiając rozmową i czarując kobiety lekko powściągliwym acz szczerym uśmiechem, tworzył potężne gofry i arcydzieła z lodów. Mamucha ze swoim beztroskim śmiechem otoczyła opieką żołądki przybyszów. Stałem, nie mogąc się poruszyć. Z otwartymi ustami patrzyłem na to przedstawienie pośrodku mroku. Dopiero zdanie sobie sprawy, że nie ma obok mnie M, wyciągnęło mnie z odrętwienia. Rozejrzałem się z popłochem. Siedziała na piasku przy szpuli i piła drinka. - Nasturcja dała mi suknię - powiedziała wskazując na kobietę, siedzącą na stole. - Ładna - odpowiedziałem z gulą w gardle. - Siadaj z nami - szturchnął mnie mężczyzna jak tyczka z siwą brodą. - Albo chodź tańczyć - krzyknęła kobieta, poruszająca się w rytm muzyki. - Ja idę - odkrzyknęła M. - M - powiedziałem, praktycznie zagłuszony wrzawą. Wyciągnąłem dłoń, ale ona już poszła. Wyglądała jak bogini, tańcząc swobodnie w nowej granatowej sukni w gwiazdy. A gdy odchyliła głowę do tyłu, śmiejąc się, poczułem, że jest daleko ode mnie. Postanowiłem działać. Podszedłem do niej, złapałem mocno za nadgarstek i wyciągnąłem w półmrok. - Przepraszam, ale to dla mnie za dużo - wyznałem. - Chodźmy stąd. Patrzyła na mnie z ciekawością. - Nie chcę. - M... - Wiesz, gdy siedzieliśmy na leżakach, zanim to wszytko się zaczęło - wskazała na budki, skąd dobiegała muzyka i śmiech - myślałam o tym i teraz już wiem. Patrzyłem na nią zaniepokojony. - Myślę, że powinieneś iść i ja też powinnam iść. - To znaczy? - Chcę powiedzieć, że nasze drogi są w różnych kierunkach. - To znaczy!? - uniosłem się trochę drżącym głosem. - Paweł - objęła moją twarz dłońmi i spojrzała głęboko w oczy. - Wiesz co to znaczy. - Ja Cię kocham! - Ja Ciebie też. Uśmiechnęła się tak jak tylko ona potrafi i zniknęła w tłumie przyjezdnych. Kolorowe lampiony zakręciły mi się w głowie. Poczułem duszność. Położyłem się na piasku, głęboko oddychałem. Pamiętam jeszcze widok gwiazd. Gwiazd na jej sukience. Obudziło mnie ciepło promieni słonecznych. Powoli otworzyłem oczy. Po wczorajszej nocy nie było śladu. Morze delikatnie szumiało. Wokół cisza. Ludzie w budkach stali beznamiętnie patrząc na horyzont. Zamówiłem kawę od milczącej dziewczyny. Moje myśli zatrzymał cekin na papierowym kubeczku. Wróciłem brzegiem morza.1 punkt
-
na co dzień cierpię na te noce bezsenne bo pod powiekami koszmary się jawią spijam je za dnia ze sztuki tandetnej jaką na wszelkich socialach prawią kłuje mnie w oczy i mam wysypkę bo uczulenie na płytkość miewam pośród mielizny czuję że niknę przerost formy nad treścią zalewa ta toń bez granic bez początku i końca faluje i spija spojrzenia błądzące które szukają bezbarwnego wzorca o środku pustym a na zewnątrz kolce przysięgam wszystkim tolerancję miewam jednak nie rozumiem ubierania formy w formę konstruktywną krytykę wysłucham jak trzeba ale produkować treść bez treści - bo modne?! z klapkami na oczach dbamy o kolory ubieramy piękne szale korale suknie aby instagramowe życie miało walory jak coś nie wyjdzie w montażu się utnie gdzie granica szczerości a gdzie zakłamania jak nowotwór cnoty wszelkie żeśmy wycieli przysięgam schyłek dekady się kłania a my w kicz kosmosu z elonem lecieli1 punkt
-
oko kosmosu co spogląda czule spojrzenie mroczne gwieździste rzęsy źrenica czarna a za nią umysł niezbadany i szyderczy w ludzkim spojrzeniu widzę to samo planety małych istnień na orbicie też drgają jednak żadne z tych głosów nie cichną nieważne z jakiej źrenicy dochodzą zza światów mnie wołają1 punkt
-
1 punkt
-
młodzi ludzie kochają się na starych klatkach schodowych trzymając kurczowo poranionymi rękami zakurzone obręcze opierają się o obce, zimne mury młodzi ludzie uciekają z ciepłych domów do spoconych ciał w drodze powrotnej szlochają pod nosem nie kochają się rano krzyczą z bólu1 punkt
-
Mgła nadchodzi. Mgła porywa. Mgła odchodzi. Do sadu, podczas malującej się jesieni, wpływa znikąd. Ogarnia młode drzewa, ogarnia stare drzewa. Porywa widok. Wszystko w bieli. Krople wody tworzą płaszcz i odbierają tamto piękno, tworząc wzorzec nowego piękna. Nagle znika. Nikt nie wie jak i kiedy. Każdy zapomina i mgła znika. Lecz niech raz pozostanie dłużej - bez względu na niepamięć ludzką. Proszę...1 punkt
-
@ais Owszem! Masz rację. Reinkarnację przechodzę! A pamięcią sięgam powyżej toniki "as" "be" - w pięciolinii-:) Pamiętam ciebie z innego portalu. Pozdrowionka ślę -:) Cały czas! Szukam Chrabiny -choć wiem kto to jest -:))1 punkt
-
@Antoine W Ładnie skomentowałeś. Każdy ma swoją Mulholland Drive. Tak myślę. Dzięki i pozdrawiam :)1 punkt
-
@GrumpyElf rzeki Hadesu - pięć cudów podziemi.... może znajdzie się mi wiersz o nich... dzięki za dobre słowo :)1 punkt
-
na początku było całkiem całkiem świat przedstawiał mi się grzecznie i po kawałku jestem kamieniem - mówił jestem twoją matką jestem trawą chrząstką jestem ciszą przed burzą na pytania nie fair przyjdzie jeszcze czas a zanim nabiję cię w butelkę z bardzo ciemnego szkła będę grał w miarę czysto ty możesz podglądać1 punkt
-
Dach w odsłonie delikatnej :) (Tylko ten bąk... może mniej delikatny ;))1 punkt
-
pałka zapałka dwa kije kto się nie schowa ten kryje raz dwa trzy szukasz ty ene due like fake torba borba ósme smake meus deus kosmateus i morele baks - albo jakoś tak :))))))))))))))))))))) siedzi baba na cmentarzu myje nogi w kałamarzu przyszedł duch babę w brzuch baba fik a duch znikł1 punkt
-
Gdy od kogoś coś dostaniesz Podziel się tym samym dalej Kiedy radość obserwujesz Wtedy uśmiech podarujesz Gdy masz w życiu chwile smutne Co wydają się okrutne Nie myśl o nich źle Bo przecież Takie również są na świecie Pragniesz wokół tolerancji Zatem od siebie zacznij To nie kłamstwo Ja tak czuję Gdy Ci smutno To współczuję Choć nie zawsze Cię rozumiem Więc budujmy razem mosty Tworząc jedną drogę prostą Często z sobą rozmawiajmy I o dobro wspólne dbajmy1 punkt
-
ene due rabe połknął bocian żabę raz dwa trzy gonisz ty (w zależności od zabawy była gonisz lub kryjesz) ene due rabe połknął bocian żabę a żaba bociana ty kryjesz do rana :)1 punkt
-
Fajny ten zachwyt, ale jak czytam słowa "wieczne", "zawsze", to już zapala mi się lampka, bo większość ludzi się potwornie zaniedbuje i czasami po kilku latach nie przypomina już siebie. Pozdrawiam1 punkt
-
@dach Jak rzuciłeś tira... nie wybaczę, to jakbyś wybrał... kacet. Pozdrawiam, chyba chcesz się zapisać do ZLP?1 punkt
-
1 punkt
-
@Atypowa Pani Witaj :-) Tak Pigmalionowo się zrobiło - nie wiem, co na tych "kro-snach" dalej zobaczę, na razie czytam z zaciekawieniem, raczej jak część ciekawej prozy, niż wiersz :-) W tym miejscu coś mi zgrzyta: Wiedział, że był on tylko dla niego. Dotykał ją za każdym razem, chyba masz literówkę i napisałabym "dotykał *jej/", bo chodzi (chyba) o fizyczność. Pozdrawiam serdecznie:-)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Śli …nad rozdeptanym na mlecznej drodze ślimakiem unosi się but o krok sunący w przyszłość. …nie słychać już jęków przyklejonej skorupy i mięsa. …za szybko mój Panie wyszedłeś z przeszłości, nie jesteś przykładem wolnego życia i śmierci.1 punkt
-
@Igor Osterberg aliceD nie wiem czy znasz taki - dzisiaj są moje urodziny, spędzam je z dala od rodziny... twój mimo że tak różny - jednak podobny. wszystkiego dobrego i stu BTC życzę :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Anna_Sendor Dobre. Zastanawiające, że w drugiej strofoidzie "kamień" jest przed "matką"... Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
Najpierw była niebiesko- zielona. Potem widziałem w niej gwiazdy na dłoni i słyszałem wydobywający się świergot… Niestety kula potłukła się.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne