🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.08.2021 w Odpowiedzi
-
człowiek pozbiera się ze wszystkiego, ale już nigdy nie będzie taki sam* Noc przyciąga światło. Uliczne ćmy okupują latarnie. Podglądasz życie; ono nigdy nie spełnia stawianych oczekiwań. Bezsenność tłucze skrzydłami w okno; sam na sam podpierasz nią frazy. Po chwili, tracisz wątek. Świt. Bolesna odsłona nieprzespanych animozji i znów pytasz - po co to wszystko? *cytat z internetu6 punktów
-
nie winą horyzontu że czasem ciemny jest i tesknoty że budzi lęk i łzy nie winą śmierci to że zimną jest ani mgły i tęczy że delikatne jak sen nie winne kochanie że lubi czułe słówka i kłamstwa które boi się prawd nie winą życia jest że czasem trudne że otwiera wiele dziwnych drzwi nie winą tego wiersza że tu dziś obecny tylko moja wina przyznaje się6 punktów
-
Ścieżkami życia kroczę uparcie i dźwigam bagaż codziennych trosk wszystko spisuję na jednej karcie to co ze sobą niesie mi los Omijam kłody choć z wielkim trudem a w oczy wieje mi nieraz wiatr lecz celu życia nigdy nie gubię bo gdzieś piękniejszy istnieje świat A życie niesie nowe wyzwania a ja na nowo układam wiersz od czego zacząć już nie wiem sama jak swoje myśli wpiąć w każdy wers6 punktów
-
zza krat poszatkowany jakiś mur albo drzewo raczej mur kawałek dachu kawalątek nieba człowiek z bronią jak wygląda świat zza krateczek drobinki drzew i czerń drobinki domów i czerń drobinki nieba i czerń drobinki dzieci i śmiech oraz wielu wielu mężczyzn z bronią kłujących w oczy zza krateczek burki4 punkty
-
Gdy Horacy szedł do pracy drogą, którą chodzą drwale to opodal starej brzozy spotkał kulejącą lalę. Jedną szpilkę niosła w dłoni druga tkwiła na jej nóżce a we włosach multum szpilek sosna rosła na tej dróżce. Podniósł, więc Horacy szpilę i do lali się przymila a ta czuje, że stopniowo w głąb jej ciała wchodzi szpila. Ona była wniebowzięta więc o lalę się nie boję bowiem mnie zwykłego gapia pogonili precz, oboje. Przykro mi, że wiersz się kończy bez opisu zakończenia ale przecież każdy może wpisać swoje spostrzeżenia.4 punkty
-
Są trzy odmiany wódki. - wódka w trzewiach. - wódka na stole. - wódka w sklepie. Wódka w trzewiach jest najlepsza. Wódka na stole nie jest gorsza. Wódka w sklepie jest gorsza od wódki na stole o 20 minut. Tyle zajmuje droga do sklepu i z powrotem. Są trzy odmiany picia wódki. - picie wódki z kobietą. - picie wódki z mężczyzną. - picie wódki z Charlesem Bukowskim. Picie wódki z kobietą jest najlepsze. Picie wódki z mężczyzną nie jest gorsze. Picie wódki z Charlesem Bukowskim jest gorsze od picia wódki z mężczyzną o 25 złotych. Tyle wynosi zrzutka, a Charles Bukowski, jak zwykle spłukany. Na drugi dzień są trzy odmiany kaca. - kac w łóżku. - kac przed komputerem. - 20 minut kaca. Tyle zajmuje droga do sklepu i z powrotem. cdn.3 punkty
-
dziś pofrunąłem skrzydła mam ładne może się spełnią marzenia wszystkie na białej chmurce miękko usiadłem by moje prośby dotarły szybciej siedzę mamrotam dziwną modlitwę a ptaki tworzą podniebny zegar i co sekundę pospieszna piknie to czas upływa rozumiem teraz chmurki zniknęły lecę na ziemię tam wypowiadać ważniejsze słowa lecz tylko milczę wciąż zły na siebie bo tu już nie mam komu dziękować3 punkty
-
Kwiat malowany naturą, kto trzyma pędzel? Storczyk dla wdzięku, czy tylko? Ileż uroku! A samca pszczoły Andrena budzi na ogół zapach samiczki w kielichu... fruń coraz prędzej! Gryzie Vespula vulgaris - osa przyziemna, nieraz boli mocno... ałła! Oczyszcza pola. Nie popsujmy bajkowości, będzie jak wczoraj, one przecież każdy widzi są na swych lennach. Trzmieliku zwany Bombusem, pokrywasz szklarnie, ludzie bąkiem cię nazwali... mówią niesłusznie. Gnieździsz się na strychach, gniazdach, przy starym próchnie, budujesz całe kolonie i nektar zgarniasz. Szerszeń następny pyłkobus... lasów liściastych, występujesz w dziuplach dębów, też pod dachami. Oganiają się od Crabro - tacy niechciani, umilacie ciasne kąty przydrożnym chwastom. Nietoperze, żuki, ptaki - biosfero piękna, motyle, muszki, ćmy, myszy - rozdają życie. Przed majestatem człowieka ze strachu drżycie, zapylacie dla rozumnych... tępią was jednak. "Choć miłość jest jak pszczoła która żądli, to przecież jakże wiele daje miodu." - Arystoteles.2 punkty
-
Heniu drogi co Ty piszesz nie chcesz jechać na holiday toż to przecież sama frajda nad morzem lub w górach na nartach nawet jeśli jest to tylko marzenie ze złotą rybką2 punkty
-
Słoneczne południe W kawiarni pełno ludzi Rana na twej dłoni. Lub: Na słoneczny plac Opadają liście - Rana na twej dłoni.2 punkty
-
@joanna53 Opisz rozterki i to co boli, jak możesz Asiu nie jedz już soli. Cukier na zdrowie, zaszkodzi ciału, chwilą żyj pięknie a przeszłość scałuj. Miłego wieczoru.2 punkty
-
Niektórych błędów nie da się od tak naprawić Nie wypowiedzieć głupich słów które tak bardzo zraniły Zawiść czuję jedynie do siebie I wołam Boże racz dać wybaczenie2 punkty
-
Ogień! W środku pożar, wyje straż Pali się! Na zewnątrz czuję ostry gaz Wszystko płonie! Dym ubiera cały dom Kolejny, znowu z nieba spada grom Gasić? Czy pozwolić wypalić się? Z tego i tak już nic nie będzie, nie Niech płonie, niech zostanie tylko proch Kolejny, znowu nieudany rok Koniec. Tylko popiół został już dookoła wszystkich wspomnień osiadł kurz Co się stało? Gdzie pożaru jest przyczyna? Kolejna, znowu nadepnięta mina Gruzowisko tylko tu ostało się a smród dymu atakuje nozdrza me Zbierać? Czy zostawić tak jak jest? Kolejny, znowu napisany tekst2 punkty
-
Modliszka liż mnie gryź mnie żuj połykaj mówiłaś że jestem jednym z niewielu których jesteś w stanie strawić liż mnie gryź mnie żuj połykaj obiecuję że nie stanę ością w gardle1 punkt
-
gdy ci coś chodzi po głowie ale do końca nie wiesz co to wtedy zaśpiewaj sobie ten pasożytniczy song: nużeńce nużeńce nużeńce jak nic dopadną cię wszędzie i będą radośnie cię chrupać choćbyś się pozbyć ich uparł pozbyć się trudno kolonii gdy się tylko osiedli to zaraz się szybko zapłodni i zacznie cię zjadać bo: nużeńce nużeńce nużeńce masz je na głowie na ręce do oka ci włażą do ucha bo uwielbiają cię chrupać choć ich nie kochasz na pewno bez znaczenia to dla nich jest kiedyś cię w końcu dopadną i będą ochoczo cię żreć nużeńce nużeńce nużeńce choćbyś się pozbył ich chętnie to małe ohydne potworki szczerzą do ciebie wciąż mordki1 punkt
-
… przytulam się do ciebie, wchłaniam… ― niknę w całej twojej świetlistej jaskrawości… Została po tobie ― jedynie szaro-brunatna gleba… … lodowate piekło Nowej Ziemi… Rozpalone cząsteczki przeszywają na wskroś… Deformują i niszczą… … przebijają z piskliwym szmerem membrany bolących uszu… Z wykręconej spazmem przestrzeni wypływają widma, ukoronowane zrywami migotliwych słońc… Zagarniają wszystko w płonącym huraganie… * Otwieram ciężkie powieki, zbierając w kołyskę dłoni ziarenka piasku… Wokół, tylko bezkres szarego nieba, trupia biel śniegu… Przesypują mi się przez palce szczątki dawnego życia… … zmurszałe drewno rodzinnego domu… Zmrożony deszcz tworzy w kałużach kręgi… W martwych jeziorach ― spuchnięte, sine usta odbitych obłoków… … coś do mnie mówią, coś szepczą… … ― nie słyszę nic… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-08-21)1 punkt
-
J e s i e n i e n i e Zobaczysz, przyjdzie jesień. Wykończy wszystkich marnych poetów. Jak liście, jeden po drugim opuszczą swoje drzewa. Zaczną przylegać do ziemi, błota i asfaltu. Bezbronni, rozpoczną walkę na śmierć i życie: o największe przygnębienie, największą depresję, największy smutek, największą rozpacz, największy ból, największe cierpienie, największą grypę, największego koronawirusa; o prawa autorskie do jesieni. Przeżyją nieliczni, co otoczą się wspomnieniem kwietniowych wędrówek, Bursztynowym Szlakiem Greenways. Zobaczysz, przyjdzie jesień. Wiersze, będą ulepione z ziemi, błota i asfaltu. Nie przejdziesz przez park nie potykając się o ciała p o e t ó w. Świnoujście, 07. 09. 2020.1 punkt
-
Pełno tu dymu podłych myśli wszyscy pławią się w basenie odlotów Czy to nasze plecy się znalazły? A może (nie) przypadkowy dotyk? Fałszywie zawstydzone oczy *** Nienawidziłaś prawdziwego imienia Ubrałaś całą siebie w kuse słowo Iga W Twej głowie słowa składały się w rymy kreski w intrygujące obrazy jednak nie było Ci dane popłynąć z tym nurtem Za to Twoje młode ciało nie należało do Ciebie Złotówki za przyjemności Uda zaciśnięte na rurze Życie na łańcuchu pana domu czerwonych latarni Czekałaś na mnie, przepustka Słodki żar, przesiąknięty goryczą Jesteś w pracy? Czy nie? Pająk na Twoim ciele, tak bardzo się ich bałaś Pamiętasz? Króliki w morzu zieleni i kalejdoskop barwnych płatków To niebo smagane białymi obłokami zapach porannej kawy, dym z papierosa… Zagubiony w swoim labiryncie, traciłem siebie Ty poszłaś przez pustynie białego proszku Szukałaś swojej oazy, skuta łańcuchami swego pana Wróciłaś… W kawałku papieru. Kilka zdań, inicjały, wiek… Dach wieżowca był Twoim ostatnim portem ten jeden raz poczułaś się wolna przez kilka sekund leciałaś jak jaskółka czerwone latarnie, kałuża krwi...1 punkt
-
krew tryska serce się zamyka ręce się trzęsą nie wiem co uczynię staję się ślepy kierują mną stepy stepy słońca lasów i gór wolny i dziki chór istota w środku bezradna schylona ku swym emocjom sprzeciwiająca się absolutom to jedynie pozytywna adrenalina uzależniająca sekunda, chwila1 punkt
-
na brzegu dłoni słońce to na początek tak niewiele potrzeba świtanie i morski wiatr potem między ciałem a niebem jest chmura pełna łez i statek w muszli schowany samotne kotwice toną w głębinach1 punkt
-
https://niepublikowanetekstyinutypiosenek.blogspot.com/2020/09/jerzy-jarek-gupi-dramat.html Głupi dramat Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz Przecież tak łatwo się nie umiera Nie, nie otwieraj, nie patrz, nie trzeba Tam za tą szybą też nie ma nieba Jeszcze nie trzeba, jeszcze poczekaj To deszcz po szybie zwyczajnie ścieka To tylko stróżki deszczu na twarzy O takim niebie przestań już marzyć Kładę palce na skronie I płoną, płoną mi dłonie Łzy nie ugaszą rozpaczy Nie można teraz inaczej Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz Przecież tak łatwo się nie umiera Deszcz tylko pada – ugaś te dłonie Nic się nie kończy i nic nie płonie Odejdź od okna, nie, nie otwieraj Przecież od deszczu się nie umiera To już minęło, nie płacz, nie trzeba Już nigdy siebie możesz się nie bać Płoną, płoną mi dłonie Wokół cały świat płonie Moich łez nikt nie zobaczy Nie mogę teraz inaczej Nr ZAiKS 1408 ISWC T-909.402.470-1 Kompozytor: Wiesław Tadeusz Michalski IPI / CAE 00219268557 Autor tekstu: Jerzy Stanisław Jarek IPI / CAE 002192734701 punkt
-
@Antosiek Szyszka Byłem niedawno w Danii u syna i podobała mi się kraina czyściej, spokojniej, także bezpiecznie lecz muszę wrócić i to koniecznie tak powtarzałem sobie niezmiennie i nie od święta, ale codziennie bo wszędzie dobrze i warto bywać lecz ja chcę w Polsce życzyć i spoczywać. Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :) @[email protected] Kto chce ten jedzie kto chce dorabia a mi zbyteczny jest ogon pawia dla mnie wystarczy zadek pawiana bo nie udaję wielkiego pana. Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)1 punkt
-
Wymiana chemicznych substancji wydziela się i sunie koło mojej stopy odsuwam się z obrzydzeniem On strzela okiem zarzucają włosami Ona nie potrafi mówić. Ale dzięki wydzielającym się chemicznym substancjom nie dostrzegają, że spada na nich popiół zwęglonych ciem. Dobrze, że stanęli pod jednym ze słońc pulsujących miarowo - cyk, cyk, cyk, cyk lepiej mogę dostrzec kleistą substancję która w tym momencie porosła wszystkie kończyny klekoczą cicho i oboje przestali mówić z ich ust dobiega tylko trzepot.1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec A nie mówiłem, Antek potwierdza, zachód to przecież solidna twierdza. Na przeliczniku domy budują, a Henio nie chce, woli pod chmurom. Nasza ta Polska, choć pyrom smędzi, to jednak własna i nasze diengi. Chudawe może w zacnym portfelu, tak tam przynajmniej pisze w spigelu. Dobranoc Henryku.1 punkt
-
@[email protected] Od narzekania grosz nie przybędzie a koniec z końcem powiązać trzeba u mnie już dawno minęły czasu gdy brakowało smalcu i chleba. Dzieci już dawno wydoroślały i wszystkie dawno poszły na swoje w domu jest skromnie emeryturę małą, bo małą mamy oboje. Na skromne życie jakoś wystarcza a i szyneczka bywa od święta a w barku stoi flaszeczka wódki i jeszcze dotąd jest nie jest zaczęta. We Włoszech niechaj pracują Włosi w Bułgarii niech to robią Bułgarzy nam w Polsce musi starczyć, co mamy bo my na saksy to już za starzy. Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia :)1 punkt
-
Wiele razy na śmierć patrzę tęsknie duch chodzi już o lasce choć ciało wciąż tak młode nie szukam pociągu ni sznura mocnego mimo tego chcę obudzić się gdzieś indziej Lata cierpiące przeliczam jak u psa choć tylko ja minę śmierć grobową marzy mi się miejsce bez bólu i troski przygotowane wiem jednak, że gdy czas przyspieszę w bramie przypomni się Żal Przyszło prawie wszystko, czego się lękałem pozostałe dary potoczyły się w kierunku innych mówię Bogu, że lepiej umrzeć niż żyć i że dom żałoby lepszy od domu wesela On zaś tylko bajkę zmówi na dobranoc pyta szeptem Jonasza, czy słusznie zasmucony zrywam się z łóżka, odpycham Go od siebie „słusznie jestem zasmucony aż do śmierci!”1 punkt
-
@[email protected] Mamy super proszki dla nich żadna plama nigdy się nie oprze tak mówi reklama. Czarne się wybieli zaś zaczerni białe mamy takie wywabiacze, że aż niebywałe. Dżdżu ja się nie lękam bo mam pelerynę także chłód nie straszny bo wezmę pierzynę. Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia ;)1 punkt
-
https://niepublikowanetekstyinutypiosenek.blogspot.com/2020/09/jerzy-jarek-nowy-mur.html Nowy mur jak zawsze są tylko słowa wciąż kit taki sam od nowa codziennie powtarza się spór o głupi mur a czasem coś nas omami kleimy ten mur słowami sam bajer i pic i stek bzdur i rośnie mur budujemy nowy dom od początku budujemy nowy dom i w porządku budujemy nowy dom z wielkim błyskiem budujemy nowy dom nad urwiskiem krzyczymy przez mur do siebie czekamy na znak na niebie zaciska się w pętlę jak sznur ten gruby mur a kiedy walimy łbami to pęka ten mur czasami lecz jeszcze za mało w nim dziur więc rośnie mur budujemy wielki mur od początku budujemy wielki mur dla porządku budujemy wielki mur bez przyczyny budujemy wielki mur jak ruiny lecz jutro weźmiemy młoty a może wystarczy dotyk popęka i runie w nas mur tych głupich bzdur pójdziemy z tymi młotami słowami i dotykami bo zawsze gdzieś jeszcze trwa spór o jakiś mur budujemy nowy dom od początku budujemy nowy dom i w porządku budujemy nowy dom bardzo blisko budujemy nowy dom gdzie urwisko Autor tekstu: Jerzy Stanisław Jarek IPI / CAE 00219273470 Nr ZAiKS 50574011 punkt
-
zabawny wiersz, nie warto być zbyt ciekawskim, bo można napytać sobie biedy, miłego wieczoru:)1 punkt
-
@Waldemar_Talar_Talar Wezwę chyba detektywa aby stwierdził to naocznie bo on taki jest rzetelny jak nie skończy to nie spocznie. Serdeczne pozdrowienia od dziadka Henia ;)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@dach Za kierownicą się nie pije, przecież Ty jeździsz tirem, ale jak można na postoju, nieopodal "ćmy barowej". Pozdrawiam Daszku.1 punkt
-
Nie dostąpi raju zrywający związki z rodziną [...] [al-Buchari i Muslim] (rozmnożę ból a dosięgnie kata) właśnie mianował mnie żoną na wiarę i posłuszeństwo mrużyłam oczy otwarły się gdy ciało nie mogło wejść w posiadanie słońca jak na lekarstwo strefa nakazów to ręka ciężka i gotowa do ciosania kołków na noże jest sporo miejsca wchodzą w macicę jak w masło uwalniając nienawiść i wody płodowe przynoszą córkę ma zmrużone oczy na posłuszeństwo i wiarę mianuję ją suką albowiem do niej należy nóż ostry jak święta wojna1 punkt
-
@Henryk_Jakowiec Henio przecież to Bułgarka, ocknij że się... to nie lalka! Miłej niedzieli, jakby co?1 punkt
-
Ja i moja miłość jesteśmy na peronie. Podjeżdża pociąg. Ona szepcze do mnie, że spotkamy się w pociągu bo tutaj nie jest bezpiecznie. Moja miłość wbiega do pociągu. Ja zostaje otoczony i zatrzymany przez bliżej nieokreślonych komunistów. Pociąg lada chwila odjedzie. Ja, w coraz większym stresie, że zostanę rozdzielony z moją miłością na kolejne długie lata. Wyrywam się w ostatnim momencie. Wybiegam do pociągu. Drzwi się zamykają. Szukam mojej miłości z przedziału do przedziału, nagle słyszę jej głos.. Moja miłość z oddali, przejętym głosem: gdzie on jest!? Udało mu się?! Gabriel! Ja, z radością w sercu podążam za jej głosem, widzimy się niedowierzając, że udało nam się znowu być razem. Tulimy się mocno, a moja miłość siedzi mi na kolanach zbliżając się do mnie, w lekkim pocałunku radośnie patrząc sobie w oczy jak za dawnych czasów.. Wiecznie kocham..1 punkt
-
@Natuskaa Nie liczyłem, ale blisko dwieście byłem, wszystko co chciałem... tam zobaczyłem. Miłej, słonecznej niedzieli życzę.1 punkt
-
Nie no, chyba ma więcej niż sto słów. Ważne, że zgrabne :) Dziękuję i miłego wieczoru życzę.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@iwonaroma no nie? rajskie ogrody smocze jaskinie na wszystko sposób fijołki kaczeńce zranione ego kamyczek (z) drogi ba(k)terie losu no i do tego jeszcze nużeńce :)1 punkt
-
https://niepublikowanetekstyinutypiosenek.blogspot.com/2020/09/jerzy-jarek-taka-basn.html Taka baśń a było to kiedyś – gdzieś tam, a nie tu za górą, za lasem, za rzeką a było to tam – gdzie nie liczy się czas gdzie wszędzie – daleko, daleko tam, gdzie w kącie nie czai się mrok gdzie nie czyha pajęczyn sieć gdzie wilków czerwony wzrok oznacza, że – nie chcą żreć pójdziemy tam lecz jeszcze nie dziś wytrzymaj do jutra, kochany gotowa będę – jutro, by iść ty – zerwij bukiecik różany sukienkę białą ja włożę, a ty nazbierasz malin do dzbanka pójdziemy razem i spełnią się sny jak tania banalna zachcianka jesteśmy razem i wieki to trwa tańczymy wariacko bez końca codziennie ciekawsza toczy się gra coraz bliżej i bliżej do słońca sukienkę białą włożyłam, a ty o bukiet się martwisz różany gotowa jestem, spełniły się sny na wieki bądź ze mną, kochany a było to kiedyś – gdzieś tam, a nie tu za górą, za lasem, za rzeką gdzie miłość miała największą moc a śmierć była bardzo daleko tam, gdzie wszędzie nie czaił się mrok nie czyhała pułapek sieć gdzie wilków czerwony wzrok oznaczał, że nie chcą żreć Autor tekstu: Jerzy Stanisław Jarek IPI / CAE 00219273470 Nr ZAiKS 50574091 punkt
-
https://niepublikowanetekstyinutypiosenek.blogspot.com/2020/09/jerzy-jarek-ta-jedna-z-moich-rzek.html Ta jedna z moich rzek daleko tak na drugi brzeg skuł wodę lud; dokoła śnieg i trzyma mróz od wielu dni i przeraźliwie zimno mi i raz, i dwa, i cztery w bok otulam twarz, wydłużam krok i dalej idę, dalej w bród choć pod nogami tylko lód choć pod nogami szklana toń to moja obosieczna broń i śmiało dalej, i raz, i dwa pasjonująca to przecież gra i raz, i dwa, i cztery w bok tężeje mróz; gęstnieje mrok ja muszę dojść na drugi brzeg tej ostatecznej ze wszystkich rzek Autor tekstu: Jerzy Stanisław Jarek IPI / CAE 00219273470 Nr ZAiKS 50574081 punkt
-
@ais W pewnej parafii, ludzie niemili, pewną kobietę ciągle śledzili; Dziś fotografa to wielka gafa. Lepiej, by sobie toast wypili.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Pociąg Pamiętnej daty dwunastego lipca dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku o godzinie ósmej z minutami wyruszyłem w podróż ku Avalon. Pełen wigoru, optymizmu i wszelakiej dobrej chęci wsiadłem do pociągu na stacji Warszawa Śródmieście. Pociąg jak pociąg, pośpieszny jak pośpieszny miał przyjechać do Świnoujścia po jakiś dziesięciu godzinach jazdy po w miarę prostych i małoskrętnych torach. Usiadłem z początku w przedziale wagonu podróżnego drugiej klasy, ale choć miałem całkiem miłe towarzystwo, o czym za moment, nieśpiesznym krokiem udałem się do Warsu. Zamówiłem przepyszne śniadanko składające się z dwujajecznej jajecznicy, szczypiorku i pomidora oraz dwóch pajd bułki, o ile kawałki bułki można nazwać pajdami, ale prawdę mówiąc kształtem prędzej pajdy przypominały aniżeli kajzerki. Do tego porcja masła, nieodzowny plasterek szynki oraz plasterek sera i czułem się jak w siódmym niebie. Potem zamówiłem pyszną polską specjalność czyli bigos z trzema kromkami chleba i delektowałem się nim co niemiara. Pełen luz, bo sowicie zapłaciłem za posiłki wcześniej uciułanymi dolarami. Poranne pyszności łechtały smakowicie moje podniebienie, ale myślami byłem dużo dalej, bo przy Simone i Avalon, zresztą nawet dużo dalej niż miasto Świnoujście. Paru zupełnie mi obcych współtowarzyszy przedziału Wars musiało myśleć podobnymi kategoriami. Śniadanko popiłem smacznym piwem z kształtnej butelki, a poza obserwowaniem otoczenia, wślepiałem się w Menu i jakąś podróżną gazetę za friko, choć nie mogłem skupić się nad tekstem, uważając zresztą go za nieważny i nieistotny, ale przecież mogłem się mylić. Krajobraz za oknem jechał w tempie pociągu. Drzewa, pagórki, połacie lasów, miejscowości, od czasu do czasu peron i budynki, cholernie dużo budynków jakbyśmy wszyscy nie mieli gdzie mieszkać i budowali budynki żeby co kilka miesięcy zmieniać otoczenie dla własnej głównie psychicznej i światopoglądowej wygody. Jak wspomniałem czas przed startem do krainy Avalon dłużył mi się niemiłosiernie i faktycznie tak było, bo ścienny zegar w Warsie zupełnie nie oddawał biegu czasu w pociągu. Jakież wydawało mi się prozaiczne, że w pociągu czuję tak ogromny pociąg do Simone i znów zadawałem sobie w duchu pytanie, czy ją kiedykolwiek jeszcze zobaczę, ale cały czas łudziłem się, że rzeczywiście tak się stanie. W Warsie spędziłem jakieś dziesięć bitych godzin, choć ścienny zegar wskazał jedynie na trzy i pół godziny. Pomyślałem, że nie mogę tam przecież siedzieć w nieskończoność dlatego wróciłem do przedziału, ale zanim tak się stało gdzieś nie powiem gdzie pokątnie i w pełnej konspiracji przed niemalże wszystkimi, a w szczególności przed konduktorami i wszelkiej maści kontrolerami pośpiesznie wypaliłem dwa papierosy. Jak wspomniałem mój przedział nie był zatłoczony wcale a wcale. Pod ręką, a konkretnie mówiąc w podręcznym bagażu trzymałem zbiór celtyckich legend o Avalon i po raz wtóry zapatrzyłem się we wnętrze tej książki. Traf chciał, bo to naprawdę musiał być przypadek, że mniej więcej naprzeciwko, a właściwie po przekątnej siedziała ładna kobieta w mniej więcej moim wieku, zresztą zaczytana w jakimś kobiecym piśmie, ale nie pamiętam, czy czytała czasopismo „Cosmopolitan”, czy „Vogue”. W powietrzu wytworzyło się coś na kształt elektrycznego napięcia. Najbardziej pamiętam z podróży jej ładne i kształtne nogi, bo kątem oka najłatwiej było mi je zauważyć. Gdybym kiedy indziej spotkał tę panią i miał jakąkolwiek okazję z nią porozmawiać, porozmawiałbym, będąc być może nawet urzeczonym jej bezdyskusyjną atrakcyjnością. Tymczasem myślami byłem przy Simone, a współpasażerka skądinąd słusznie uważała, że jeśli mamy rozmawiać i mieć z sobą cokolwiek do czynienia to ja pierwszy powinienem wykonać jakiś namacalny ruch w tym kierunku. Nie wykonałem takiego ruchu chociaż zauważyłem rzucający się nam mężczyznom w oczy brak obrączki i tylko ukradkiem spoglądałem na niewątpliwej urody współpasażerkę przedziału, wagonu i szerzej pociągu. Nasza swoboda uległa pewnego rodzaju ograniczeniom, a w nasze ruchy wkradała się niezamierzona i niezaplanowana poza. Drzemaliśmy od czasu do czasu, zamieniając nasze wierzchnie okrycia w poduszki. Faktem jest, że rozmarzonych ludzi upał w ogóle nie męczy, ale było gorąco dlatego powiew świeżego powietrza trzeba było zapewnić opuszczeniem jednej z szyb okna w wagonie, co bez słowa uczyniłem, nie pytając współpasażerki o zgodę. I tylko nie wiem, czy jak wykonywałem tę czynność pomyślała o mnie, że ze mnie niewychowany cham i prostak, czy raczej na odwrót, że oto uczynny człowiek, któremu zdarza się mieć dobre pomysły w życiu. Nie zapytałem czy mogę otworzyć okno, dlatego współpasażerka nie podziękowała i to by było na tyle. Na swojej drodze spotykamy szereg najróżniejszych mini zagadek i tak już jest, że wielu z nich nie udaje nam się rozwiązać, a jedyne co nam chodzi po głowie to domyślanie. Różnych domyślań ostatnio krąży po naszych głowach coraz więcej i więcej i taką rzeczywistość można jedynie skwitować prostym stwierdzeniem – takie czasy. Naprawdę nie wiem co zrobić żebyśmy przestali się tak dużo domyślać. Oparcie kanapy i podramienniki były prawdziwym wybawieniem w podróży, a następne co uczyniłem to umówiłem wynajęcie jednoosobowego pokoju hotelowego na jedną noc w ośrodku położonym niedaleko portu Świnoujścia. Koronawirus musiał mi ułatwić zadanie, bo wolny pokój znalazłem bez najmniejszych problemów, a podjęcie decyzji ułatwiało mi dysponowanie większą ilością gotówki, którą w pełni przezornie i zapobiegliwie wziąłem w podróż, możliwe, że w jedną stronę. Kurczowo trzymałem się poważnego postanowienia nie liczenia się z pieniędzmi, które istotnie trąciło zakochaniem. Dziesięć godzin jazdy co prawda trwało trzydzieści godzin, ale po upływie wskazanego czasu dojechałem na miejsce, to jest na dworzec w Świnoujściu skąd promem udałem się do Centrum miasta i hotelu. Z trasy dworzec – hotel nie pamiętam zbyt wiele poza bezdyskusyjnym i niewątpliwym urokiem najróżniejszych kilkupiętrowych kamienic. Załatwienie wszelkich formalności w recepcji hotelu nie sprawiło mi nawet najmniejszych problemów.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne