Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.07.2021 w Odpowiedzi

  1. Ile może wiersz kosztować? zapisany na chusteczce: jeden nic a drugi tysiąc. To zależy kto go zechce. Bywa także, że i płacą by ktoś wiersze ich przeczytał (twórczość taka bywa słaba, choć i bywa wyśmienita). Sami w książki inwestują by zobaczyć się z nazwiska, ta intencja też jest ważna, szczera, nawet oczywista. Ì rzecz jasna, inną cenę sięgnie wiersz Pani Osieckiej, bo nazwisko gwarantuje, że wiersz dotrze nawet szerzej. Jak wycenić myśl - bo przecież łyk energia też zużywa. Czym wymienić się w poezji? bo transakcja jest prawdziwa.
    6 punktów
  2. Pamiętasz, jak płonęły wtedy gwiazdy? Szedł z oddali omdlewający zapach łąk, poprzez wieczorną rosę… … księżycowy, srebrny blask… Oddychaliśmy sobą, przekazując swoje oddechy z ust do ust… ― zaskakiwani zawsze bladą projekcją świtu… … okryci nagością, jakże wrażliwą… ― czułą… Jedyną w swoim rodzaju ― szatą kochanków… Wiesz… … stanęło kiedyś (prawie) ― moje słabe serce, tak, jak serce ― mojej śpiącej już na wieki mamy… Czułem narastający sen i straszliwą niemoc… Wystarczyło, żebym zażył ― jeszcze jedną tabletkę, abym mógł dostąpić krainy wiecznego lata… Wybacz mi, że ciebie wciąż kocham… … wybacz mi ― za moją ― do ciebie ― miłość… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-30)
    6 punktów
  3. Widok na podwórze cedzi przez firankę. Z pokoiku na ostatecznym piętrze tak dobrze oglądać. A nogi stare, takie pogniewane, gdy gnie je po schodach, to w dół, to w dół. Kołyszą się fotele bujane, skrzypią jej kołysankę do snu. A tak wytrwałe w tej robocie, że ukołyszą ją wkrótce na amen. Śpij babciu, śpij, mąż ci się przyśni, narwie ci wiśni, gdzie dawno spłonął sad.
    4 punkty
  4. Pogrubiłem czcionkę, a ona wciąż chuda, podśmiewa się ze mnie tenorem Skołuba. Raz cienko, zaś przaśnie... pokrętło i zgaśnie, a słowo bemolem, wynuca rubasznie. Dyskiem rzuca w pole półśpiewny Martyniuk, czy rekord pobije - kwiaty pąki zwiną. Kogo lepiej słuchać, a może Gomułki, trele robią odsłuch ze "Sową" do spółki. Radio brzdąka latem - butelkę odkorkuj, liczę i podziwiam, pstre plamy na słońcu. A że pali w skórę śle czerniaki drwiąco, wlazłem pod pazuchę Dyziowym obłokom. Cóż mi przyjdzie zrobić - posłuchać Madonny, pyry nie obrane - pysk nieogolony. Tępawa skrobaczka... słuchawki na uszy, śpiewu gdzieś tam w kuchni, Cleo nie zagłuszy. A Excellent HB... temperówki pragnie, służy linią cienką, wybiera co ważne. Papier z wypiekami od kartki głaskania, wstydzi się autora, patrzy jakby nawiać. Co w sumie powstanie, podsiane nutami, pisz na pięciolinii, sam siebie ubawisz. Ołówek zaskrzypiał i kropkę przywalił, cóż z tego, że wierszyk wspomagam ariami.
    4 punkty
  5. ja bardzo kocham żyć przeżywać noce i dni podziwiać gwiazdy drzewa i sny ja bardzo kocham być tu i tam - śmiać się rozumieć wiatr burze i łzy ja bardzo sobie cenie marzenia - w ogrodzie i sadzie co dzień szukać mgły ja lubię mówić o życiu czuć jego drogi nie podstawiać mu nóg być gotowy do gry bo życie to przygoda warta przeżycia bo ma w sobie coś co ciągle się tli
    3 punkty
  6. Życie jest magicznym momentem bez względu na porę. Najbardziej rozkrzyczane odbicie - tafla prawdy To lustro, od którego wszystko odbija się rykoszetem Furkoczą plisy akordeonów, a lato zwija swą przędzę Usiądź obok mnie na ławce Bądź sobą lub nie sobą Świat będzie lub nie będzie Zależy, jak sobie to wymyślisz. Żyję w pokoju Prometeusz co świt sam gasi światło. Wojna! Złowrogie kormorany lęków w dziobach przynoszą kolibry nadziei Historie ludzi, którym los, ta podstępna fala odpływu, zabrał wszystko Życie to często wesele, na którym pojawiają się wszyscy goście, z wyjątkiem państwa młodych Co drugi mijany mur to ściana czyjegoś płaczu Nie trzeba być Żydem, by czuć na języku gorzki cymes niechcianego boga Lunatycy? Ci zawsze poszukują centralnego biura adresowego. Nicość, smutek, śmierć .... Nie, nie o to chodzi - znają doskonale ich miejsce zamieszkania. Chcą się jedynie dodzwonić do właściwego komornika ...
    3 punkty
  7. ostatni będą pierwszymi a pierwsi ostatnimi co tam że wystrzelili cię w kosmos jak z procy a trafić do celu nie było łatwo słowo Boże ma wszak pierwszeństwo zesrałeś się w imię Pana nie raz ale misja trwa dopóki On czuwa twoje dziecko w łonie twojej ukochanej żony poczeka będąc na misji wdychałeś to co oni piłeś i jadłeś jak oni mówiłeś ich językiem wybuchy wesołości biorąc za dobra monetę by dać pozór braterstwa pracowałeś ramię w ramię doprawdy dałbyś się przypiec a może nawet ukrzyżować żałowałeś że są tacy mili ty samolubny dupku o włos od zdrady zdradą na wskroś przeżarty chciałeś zostać miłośnikiem Pana w kosmosie pierwszym niestety przed tobą byli tu inni z większym ego
    3 punkty
  8. gdy czas obiera wizję inności. Obcości. A wszystko potwierdza się w pojęciu- Wiesz. Może nie wszystko. Ale wiesz. Czujesz to. Myślisz- powracasz myślami ... Tyle się dzieje Wokół. Dostrzegasz. Dzień i ludzie sprawiają ból Noc i "samotność" zrozumienie A jednak wszystko pomieszane Trudne, niesprawiedliwe, złe. I znów wnikasz w sens Deszczu Wiatru nagłego Skrzydlatych stworzeń nieboskłonu W dzień i w noc w jawę i w sen W życie i w prawdę Wiesz. Boli więcej niż ból A jednak zwyciężasz Obecnością wśród katów. Zostawiasz świadectwo słowem żartem piosenką Wiesz. Już tyle historii Przeszłych pokoleń Wiesz. Sens nadziei. I punkt widzenia, nieśmiertelni Idź. Tańcz Wstań. Wiesz to nie jest łatwe. Wiesz nie jesteś sam. Wiesz nic nie wiesz. Wnikasz w ciemności Światło Kosmosy czarodziejów. Czas, tylko czas ....*
    3 punkty
  9. Zimowa aura panuje nad ziemią, wiatr przenikliwy chłoszcze gałęziami, słońce srebrzy teren i dachy, drzewa, a senna cisza zalega pod glebą. Mróz nie jest straszny ukrytemu głęboko grubemu kłączu cierpliwego kwiatu. Zanika puchaty płaszcz, lśniący bielą i pęd nieśmiały wyrusza na zwiady. Grubo ubrany w srebrne futerko, badawczo zerka wokół, woła inne. Wśród nich wyrasta pąk opatulony, jeszcze niemowlę kwiatu, wkrótce śliczny. Tuż po nim listki powoli wychodzą, zielono-szare od filcu, pierzaste, krzepnie roślinka, spogląda ku słońcu, listki wyciąga po więcej promieni. Skromny pąk wreszcie rozkwita fioletem, dźwięczy dzwoneczek prześliczną muzyką, na zewnątrz puszek płatki mu okrywa, woń wiosny budzi urocza melodia. Koncert skończony, więc rozkłada płatki, uśmiech posyła do podniebnej tarczy. Słońce odpowiada ciepłym muśnięciem, kusi miodnice aksamitny fiolet. Wielkie, puchate są później owoce, gdy fiolet zmarnieje i żółć osypie, imponujące i piękne dla oka, zanim natura, wiatr kulę rozwieje, Promienna tarcza grzeje coraz mocniej, kwiat zrzuca szary, puchowy kubraczek, gładki, błyszczący, pyszni się zielenią kępy liści, wśród traw i innych sąsiadów. Jesienią suszy sprawnie bujną zieleń, koleją rzeczy szykując do zimy. Zanika, woli sen zimowy raczej, ciche podziemie. Czeka znów na wiosnę.
    2 punkty
  10. on jak wędrowny ptak zawsze
    2 punkty
  11. góry lasy rzeki jeziora doliny łąki i sady wiatr oraz echo kwiat i ptactwo letnie mgły para starszych w alejce parkowej uśmiech dziecka ostatni dnia motyl pierwsza gwiazda wigilijnego niebie miłość ozdobiona strzałą amora łzy szczęścia to wszystko to poezja która sobą raczy
    2 punkty
  12. smutne są drzewa w listopadzie smutny jest grób gdy znicz gaśnie smutne są twarze płacz widzące smutny zachód gdy pada deszcz smutne matki widzące ból smutne echo gdy cicha dal smutnie jest gdy obok samotność gdy wiatr do oka nam zagląda te wszystkie smutki są horyzontami za którymi tylko lepsze czeka
    2 punkty
  13. trójmózg na każdym poziomie domyka puszka uciekam przez skórę pod spłoszone duchy niechcianych drzew dałeś poczucie z nikim tak nie byłam prosto w ciepło drobinki potu wewnątrz dłoni i spod zmrużonych oczu normalna nie jesteś źle rozoogniona na długu każdy jeden smakuje tobą po wódce zaskrońcami pocałunków bezcieleśnie szukam choćby drobnego lśnienia nagryzam podejźrzon po sok
    2 punkty
  14. I. Wstęp. Był taki jeden dzień, że moja praca nie przynosiła żadnych spodziewanych efektów prostą drogą zmierzając w kierunku bezproduktywności i zbyteczności, a w czteropokojowym mieszkaniu na siódmym piętrze zadbanego wieżowca z wielkiej płyty zupełnie nie było co robić. W radiu nie grała żadna ciekawa audycja na żadnym ze znanych mi kanałów, telewizja i jej kilkadziesiąt programów chwilowo nie miała mi nic do zaproponowania, przeczytałem od rana wszystkie zwyczajowo używane przeze mnie informacje internetowe, co spowodowało, że popadłem w lekki marazm, ba nawet bezczynność. W takich momentach samotność potrafi doskwierać, oj potrafi, a umysł i ciało z całą mocą chcą się wyrwać z tego stanu i znaleźć jakąś rozrywkę, zwłaszcza wtedy gdy człowiek zdaje sobie sprawę z faktu, że jeszcze jego młodość nie odeszła bezpowrotnie. Zwłaszcza wtedy gdy człowiek widzi jeszcze przed sobą jakieś szanse, nawet jeżeli de facto tych szans jest tak naprawdę coraz mniej albo są one całkiem iluzoryczne. Człowiek wtedy pomyśli, jeszcze jestem młody, jeszcze życie przede mną, jeszcze mogę, jeszcze świat może się odmienić, jeszcze można spotkać na drodze szansę niejedną i tak kołaczą się człowiekowi te jeszcze i szanse po zbolałej i zapracowanej głowie, która najchętniej w tu i teraz znalazła by sobie jakieś komfortowe i bezpieczne miejsce, co ostatnio jest wręcz niemożliwe. Człowiek idzie wtedy do pokoju numer dwa i z szafy numer trzy wyciąga najlepsze łachy na jakie go jeszcze stać i założy je na kark, po czym idzie do łazienki niespiesznym krokiem zadbać o higienę osobistą, a w każdym razie przynajmniej o zarost twarzy i zachęcające - jego zdaniem, a przecież może się mylić - uczesanie. Człowiek, a przynajmniej ten już niemodny, w takiej chwili wyciągnie portfel i przeliczy setki się w nim znajdujące, co mu wcale przecież ujmy nie przynosi, bo przecież je uczciwie zarobił ciężką pracą nad najróżniejszymi projektami, po czym popsika się najlepszą perfumą na jaką go aktualnie stać, a przecież stać go naprawdę na dużo, zamknie drzwi wejściowe koniecznie na dwa, a nawet trzy zamki, nie licząc drzwi domofonowych, postoi w windzie z sąsiadem mówiąc mu niezmiennie dzień dobry i do widzenia oraz pójdzie na miasto najprawdopodobniej coś zjeść, bo przecież zrobił się głodny i burczy mu w brzuchu od dwóch godzin. Knajpę odwiedzi ulubioną, rzuci kilka obojętnych obyczajowo zdań do kelnerki, wrzucając jej do świnki dwa, trzy lub nawet dziesięć złotych w podzięce za miłą obsługę i usiądzie w kącie lokalu, licząc na smaczny posiłek z obowiązkowym piwem, popielniczką i papierosem oraz zbytnio nie licząc na coś więcej. Człowiek pomyśli sobie wtedy o czymś nieistotnym, a najchętniej o niebieskich migdałach, bo przecież myślenie o takich migdałach jest bardzo modne i na czasie. Weźmie sztućce do ręki prawidłowo, jak przecież uczyli go niegdyś rodzice i zatopi je najczęściej w ziemniaczkach, kotlecie schabowym i buraczkach, bo przecież człowiek najbardziej lubi takie właśnie potrawy. Dosoli obiad, przyprawi, popatrzy gdzieś nie wiadomo gdzie i zamyśli się znów, doceniając zresztą niewątpliwy i bezdyskusyjny smak posiłku. Wcale nie zatęskni jakoś specjalnie za towarzystwem, ponieważ do nietęsknienia za ludźmi zdążył się już przyzwyczaić, a przecież takie jest życie, że znajdują się tutaj osoby tęskniące tylko i wyłącznie za świętym spokojem i niczym więcej. Człowiek nie wsłucha się w opowieści dobiegające zza sąsiednich stolików, bo przecież aktualnie poza nim w lokalu nikogo nie ma, bo pora niewłaściwa, bo zwykły dzień tygodnia, bo nieuczęszczany lokal, bo koronawirus daje się jeszcze we znaki restauratorom i tak dalej i tak dalej. Człowiek pomyśli, że inflacja, a co za tym idzie wszystko podrożało, ale przecież zostaje mu jeszcze te kilka lub kilkanaście luźnych stów, a trudności przy odpowiedniej sile i twardości i determinacji da się przecież jakoś przetrzymać, choć zapewne tylko do czasu, o czym rzesze dziwnych ludzi naokoło bez przerwy i bez wytchnienia raczą zapominać. Tego dnia, tego roku i o tej i o tej godzinie tak właśnie miałem i tak właśnie zasiadłem w barze, który odwiedzam kilka razy w miesiącu, ostatnio zresztą częściej, bo przecież przycichł koronawirus oraz mi, a także nie tylko mnie zwyczajnie więcej wolno z czego się cieszę, co doceniam, a nawet kontempluję, co czynię na swój oryginalny sposób, bo przecież mam prawo do życia na własny sposób i według własnego widzimisię. Są zresztą tutaj tacy, którzy w najróżniejszy i wymyślny sposób próbują mi tego zabronić, ale przyznam się bez bicia, że w gruncie rzeczy ich olewam, bo zwyczajnie nie mam już sił denerwować się na nich, a już na pewno nie mam najmniejszych zamiarów toczyć z nimi zażartych dyskusji, które i tak do niczego konkretnego nie zmierzają, bo każda ze stron sporu jest absolutnie nieugięta i nieprzejednana w poglądach. Jesteśmy okopani w tych własnych okowach niezgody jak mało kto, co powoduje, że rezygnujemy z podejmowania trudu przekonywań i argumentacji własnych racji, nawet wtedy gdy rzeczywiście i obiektywnie mamy rację, o ile faktycznie istnieje coś takiego w przyrodzie jak obiektywna racja, w co niekiedy śmiem doprawdy wątpić. I tak bym sobie jadł i jadł, aż zjem, i tak bym sobie pił i pił, aż wypiję i tak bym sobie myślał i myślał, aż coś niekoniecznie sensownego wymyślę, gdyby do lokalu nie wkroczyła żwawym i zdecydowanym krokiem ona. Ładna, zadbana dziewczyna w mniej więcej moim wieku stanęła jakieś trzy stoliki przede mną, znacząco i zachęcająco, a nawet zdecydowanie spojrzała na mnie tymi niebieskimi oczami spod zadbanej grzywki długich blond włosów. Miała na sobie wyjściową sukienkę, pod ręką trzymała ładną i chyba modną, bo tego nie jestem wcale taki pewny, torebkę. Ładny dekolt, ładne nogi, ręce i tego typu sprawy, co lekko wybiło mnie z rytmu. Ona chyba faktycznie chciała żebym zwrócił na nią uwagę i rzeczywiście jej się to udało, bo przecież jestem jeszcze w miarę młody i bywam nieobojętny w kwestii urody kobiet spotykanych na swojej niekiedy osobliwej drodze. Usiadła te trzy stoliki ode mnie, podeszła kelnerka, zamówiła danie, a ja od czasu do czasu na nią zerkałem i postanowiłem nie wiedzieć czemu zwolnić z konsumowaniem obiadu, bo zazwyczaj bardzo szybko i łapczywie to robię, co jest zapewne nieeleganckie, a nawet niekulturalne, ale przecież elegancja i kultura nie są jedynym i bezdyskusyjnym wyznacznikiem naszych działań i poczynań. I nigdy tak nie było, z czego warto zdawać sobie sprawę. Poza tym takie są czasy. Wystarczy tutaj wspomnieć, że licząc nie wiadomo zresztą na co postanowiłem jeść oraz popijać piwo na tyle wolno, aby skończyć w tym samym momencie co ona. I to mi się udało i nie było w tym przypadku, bo na szczęście zamówiła tylko jakąś lekką sałatkę, ale nie uprzedzajmy zanadto wypadków. Zdążyłem zauważyć, że i ona na mnie od czasu do czasu zerkała wcale się z tym nie kryjąc, a nawet sympatycznie się do mnie uśmiechając, z czym doprawdy nie wiedziałem co mam zrobić, bo przecież wątpię niekiedy w resztki własnej urody i bywam nieśmiały, choć jak byś pewnie dokładniej mnie przejrzał to charakter mam raczej maczyzujący, a przynajmniej różne sytuacje spotykały mnie w przeszłości, od której i tak chętnie bym chciał uciec, ale tego nie potrafię i nie umiem sobie z tym poradzić, a poza tym naprawdę nie wiem jak mam to uczynić. Myślę, że w terapeutycznym celu poradzenia sobie z trudną przeszłością zacznę może pisać jakąś poezję, ale się z tym ociągam, a poza tym nigdy tego nie robiłem i nie wiem jak mam się zabrać za tę żmudną oraz wyczerpującą serce i duszę, a nawet ciało i pełną życiowego skomplikowania robotę.
    2 punkty
  15. dziś odrzucam puste słowa formy łatwe i wygodne pogubione w metaforach będę pisał tylko dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze dobrze... *błąd w tytule celowy
    2 punkty
  16. Leży dokument kościelny boję się go podnieść prymitywne, odrażające terminy jak robaki mam ochotę strącić je ze swego serca Terminologia nieprzystosowana do mojej wrażliwości mimo tego wiem że nie można było inaczej Zbyt wiele trzeba teologii precyzji zbyt mało osób rozumie konieczność zarzuca nieuwspółcześnienie a przecież zmiana jednego słowa rodzi świętą wojnę Rozszyfrowuję z kościelnego na nasze sens wypływa wąskim strumieniem mało Każde zło niesie skutki automatycznie niesłusznie posądza się o to Boga nawet jeśli Semici posądzali go o wszystko świat zachodni nie rozumie Żydów Jesteśmy połączeni nadprzyrodzoną więzią mój grzech szkodzi nie tylko mnie nie domyślał się tego mityczny Adam to złe podobno tak jest a świętość uświęca grzesznych nie muszą mnie znać niesamowite Nie wiem jak zweryfikować coś co opiera się na kościelnej licencji na Prawdę Czyściec stanomiejscem egzystują tam ludzie pewnie pewni stan duchowy nie pozwala na zjednoczenie z Absolutem cierpią na fotofobię Chrystus lśni zbyt mocno trzeba przyzwyczajać oczy Nie było tak zawsze lecz będzie jeszcze długo biskup miejsca wysili wyobraźnię wymyśli akt całkiem pobożny i twierdzi, że on ratunkiem dla tych co nie widzą Boga przez światłowstręt uważa, że wystarcza postawa czas, miejsce ewentualnie złożone równo ręce i już? anihilacji dostępuje kara po części lub w całości liczona kiedyś co do minuty? Czy Piotr był świadom otrzymanej władzy nie wiem nic o tym nie pisał czy wie, że otrzymał skarbiec powiększany przez zasługi świętych jakby zasług Jezusa zbyt mało było odpust owocem jego odkupienia czy było niepełne że potrzebna jest jeszcze Maria i inni zbawieni? jakich argumentów użyje episkopat tłumacząc się? Idea odpustów przyniosła wiele szkód nadużyć finansowych szafarze kupczyli rozumiem to niczego jeszcze nie przekreśla Odpusty tak pomocne a limitowane dzielone na części ograniczane nie zawsze dostępne nienajtańsze dlaczego? przecież cenę ustala biskup żadnej zniżki dla parafian? szacunek dla odpustów czy dobra to decyzja nie wiem Odpusty tak ważne podobno katecheza o nich milczy zapomina lub się krępuje a przecież odpust rzekomo zupełny rzekomo ratować ma człowieka z czyśćca Nauczyciel poświęcał dwa tysiące świń nauczyciele tylko kilka minut Pozostał odpust cząstkowy mierzony siłą miłości dziękuje Pawle szósty chciałbym jeszcze porozmawiać z twoim następcą o sensie modlitwy za zmarłych
    2 punkty
  17. przegrał z wiatrem że smutkiem i łzą przegrał z nadzieją oszukał go czas przegrał z prawdą dokuczyła cisza wyśmiał go las zakpiła dal obraziło się niebo tak samo piekło obraziło drzewo echo i kwiat pytam więc was kim on jest że po dupie kopie go świat
    2 punkty
  18. Ludzie często sobie marzą więc ja także sobie marzę że się kiedyś siłą woli w koliberka przeobrażę. Ptaszek ten, choć taki mały żadnych wyzwań się nie boi kiedy spija słodki nektar frunąc jednak w miejscu stoi. W locie cofa się do tyłu a gdy trzeba to do przodu mój malutki koliberku chciałbym być z twojego rodu. Ty w powietrzu wisząc stoisz i trzepoczesz skrzydełkami żaden kwiat ci się nie oprze a ja biję się z myślami. Ktoś już kiedyś to powiedział a ja za nim dziś powtórzę, że sposobem i techniką można wiele wbrew naturze.
    2 punkty
  19. nisko latający święci pańscy ustalili że "table vodka" robi się z tabletek produkowanych w barakach w dzikiej Afryce gdzie czarny żyje o kromce chleba bez kiełbasy żywieckiej z musztardą i że trawniki można już deptać do woli a nawet uprawiać seks z przygodnym nieznajomym bez żadnego istotnego zabezpieczenia bo w telewizji są lekarstwa na wszystko tylko trzeba uważać bo lek niewłaściwie używany zagraża zdrowiu i życiu teściowej nowy sakrament będzie się nazywać napojeniem chorych gdy łeb zakręca całą ziemię z zimnym kosmosem włącznie bez ciepłych zakąsek w dodatku pełnym ufoludków którzy muszą mieć zjazdy po czymś nieznanym ludzkiemu gatunkowi bo kto by chciał lecieć na planetę gdzie trzeba tyrać pół dnia na litr dobrej berbeluchy bez zagrychy i że małżeństwa kończą się w bólu egzystencjalnym kotle wypalania dwóch ciał ciał więc warto się nawadniać przedtem potem i w trakcie stosując jeden prosty trik bilokacji czyli jestem tu i tam nigdzie mnie nie ma a kto nie je i pije to siedzi i żyje gdy mrok już zbliża się między gazony pośród ptaków malujących ostatnie litery dnia na niebie zamyślonym nad nocą niech miedziaki lecą w niebo a świat zatańczy niech zły demiurg niech siedzi w domu sakrament pokuty odwołamy jutro jak zwykle o tej samej porze
    2 punkty
  20. Pośród ciemnej głuszy Łzy twardnieją same I nie sposób ich skruszyć Zasychają w kamień Swym okrutnym wdziękiem Patrzy na nas czas Stos ułożył z kamieni Nasz jedyny ślad
    1 punkt
  21. Gdybym opadł, jak motyl na piersi Twych wzgórzu, Uczknął mlecznego nektaru pocałunkiem nocy. Gdyby był pisklęciem usiadł na podnóżu Twego brzucha, z pępka ssąc rosę wszechmocy. Gdybym był skorpionem i pełzając w klepsydrze Twych ud, muskał je żądłem po neonach skóry. Gdybym był cykadą swe skrzydła myłbym w cydrze Twych ust, pieścił smak ich gładkiej politury. Gdybym w zatoce Twego ucha był szerszeniem, Ażurowe sny tulił ciepłem swego ciała. Gdybym jak ryba skurczem i krwi podnieceniem, Tańczył w Twej dłoni, która objęła ją cała. Gdybym był jak byk, który dosiada cięciwę Twych w łuk wygiętych pleców purpurą ekstazy. Gdybym jak wilk zacisnął szczęk ślepą lawinę Na Twym oporze i go rozbił w nieme głazy. Gdybym jak smok porwał Twe zmysły wrzątkiem krzyku, U czoła niosąc kroplę łzy jak kwiat opalu. Lecz taki nie jestem, nic w tym erotyku Nie jest prawdą, prócz cierpkiej struny mego żalu...
    1 punkt
  22. Jak Odys w podróży na statku rączym Tniesz fale w rytm serca swego bicia Bruzdy trudów znaczą twe lico Lecz patrzysz tylko w horyzont odległy. Czujesz że będą wyspy i klify niedostępne, Zdradzieckie płycizny i kuszące ogrody Błyszczące wschody i samotne zachody Milionów słońc na twojej drodze Bóle cierpienia tej ziemskiej tułaczki Wykują Cię na swym kowadle W człowieka którym masz się stać By stanąć z sobą samym twarzą w twarz... Na plaży odległej Itaki.
    1 punkt
  23. ciuciek ma dzisiaj znów przechlapane wszyscy ciućkają ciućka na amen starszyzna młodzi i dzieci nawet każdy do ciućka ma jakąś sprawę a ciuciek spoko ma dobre serce pomaga żwawo i całkiem chętnie wokół go wielbią zyskuje sławę tyś jest chłopisko nasze kochane aż nagle ciuciek zaniemógł smętnie kiedy to chcieli właśnie najwięcej złapano ciućka dano mu łomot a kiedy skonał w dołek wrzucono trudno się dziwić wnerwił on swoich no jak to ciućka nie można doić przecież nauczał że nas wspomagał a teraz leży by już nie dawać jednak sumienie zabłysło nikłe ciuciek nad sobą dostał tabliczkę tu leży nicpoń nieznośny ciuciek przestał pomagać do grobu uciekł
    1 punkt
  24. Nie zmieściłem się Tamten wiersz nie objął ramionami mego postrzegania światopoglądu rytm nie przekonał, rym uciekł przecinki odeszły w zapomnienie słowa mi umknęły znaczeniem hej, nawet tysiąc wierszy nie będzie mną Nie, nie wskoczyłem do piosenki za ciężki, słoniowaty, nieumiejętny zwrotki by trzeba było, by było ja nie mam czasu poukładać wyrazów ochotę mam w Ochotce (lokalu) śpiewny refren winien być okrągły zbyt kostropata ta dosłowność Nie zmieściłem się w różne związki krzyczała tutaj dajcie bezpieczeństwo przed nimi bezbronny, choć ich świadomy naprawdę nie byłem w stanie Jej obronić upiorni zasadzają się na niewinnych teczki im teczki zakładają, które pęcznieją kończę zresztą z polityką. Na amen. Jeśli idzie o wiarę... Wierzę w Boga i życie pozagrobowe I Avalon Ja z tych co uważają że pojęcie szczęścia pojęciem szerszym od miłości teza jak teza, można dyskutować Sen wobec mar codzienności spokojny długi, nieprzerywany, popołudniowy, dostojny cóż, nie oddaje dyskusji na ulicach nikt już nie wie co i jak powiedzieć W moim śnie beki, obłoczki, damy, fajni ludzie, poezja, obrazy, dialogi piękny ach piękny świat wielkich tęsknot W ramach muzycznych czuję się średnio gust muzyczny własny i lekko ciasny ktoś powie kupuj kupuj płyty drugi podszepnie płyt tutaj już nie ma trzeci – ej koleś, byłeś na koncercie? czwarty z piątym rozmontują ważne radio szósty marzy jedynie o disco polo W prozie doszedłem do opowiadania dość dobrego moim skromnym zdaniem Tak, tak, nie potrafię go sprzedać pewien znawca z piątej alei zadumał się nad jego ważnym sensem warknął – ej ty, ma być długa ta książka Nie mieszczę się ani w prawo choć przeczytałem setki komentarzy ani w lewo Wszędzie widzę markety i bazary kup to, kupuj tamto, tysiące reklam masz bracie pozować, inaczej idź do domu zapozujesz właściwie – kupią twe teksty teksty pójdą w świat jak świeże bułeczki ubranie, samochód, koniecznie uśmiech. Biorąc pod uwagę powyższe tutaj i tak się nie mieszczę Prozaiczne prawdy rządzą światem (wiem to) Jak jest źle – patriarchat (prawie zawsze) Jak dobrze – matriarchat (nigdy nie jest dobrze) Inspiracja: Mery Spolsky
    1 punkt
  25. Win gronowych liczna rzesza, tych najlepszych grupka mała. Japońska gromadka do nich z ochotą wielką przystała. Dziesięć procent alkoholu, klasyczny złoty kolorek, smak jak przy najlepszych gronach, świetne wino z... mandarynek.
    1 punkt
  26. gdy pachnie konwalią maciejką i bzem świat staje się bajką nie ma bram gdy pachnie prawdą oraz życzliwym świat podobny jest do snu gdy pachnie śmiercią czarny karawan idzie drogą a za nim łzy gdy pachnie śmiechem wszystko to prawda za nią tylko to co miłe gdy pachnie głupotą nie szumią drzewa stary człowiek ma żal gdy pachnie zacnym cieszy się przyszłe oraz nadzieja na lepsze jutro
    1 punkt
  27. @Petronella Wolnomyślicielka, ot! Petronelka!
    1 punkt
  28. nie gniewaj się że kocham Cię niekiedy powierzchownie bo nie mam czasu bo nie potrafię bo nie chcę wgłębiać się w miłość nie lubię dołów nawet miłosnych a zwłaszcza takich
    1 punkt
  29. @[email protected] Być może dreszcze poczuję na sobie, lecz domniemanie zostawiam już Tobie.
    1 punkt
  30. @[email protected] Pamiętaj, że gwiazdy też odpocząć muszą, gdyż przez całą noc swą pięknością kuszą.
    1 punkt
  31. Docenią mnie po śmierci albo też nie będą studiowali me życie oby porzucą moje wady i zaczną naśladować to, co było u mnie najlepsze może odkryją niezaprzeczalną choć ukrytą wartość mej twórczości chciałbym
    1 punkt
  32. @[email protected] polecam "Życie na podsłuchu" w reżyserii Floriana Henckel von Donnersmarck, ale to w sumie już inna, bo poważniejsza tematyka. Uśmiechnąłem się, dzięki serdeczne:))
    1 punkt
  33. @Igor Osterberg aliceD Nie wymagam, nie krytykuję, nic nie robię. Daję Tobie kopniaka. Bo widzę, dostrzegam Twoje staranie. jednak nie oczekuj głaskania. Masz sporo do powiedzenia. Ja to wiem. wpierw musisz przebrnąć przez cyrograf. Oddać swoje i zapłacić swoje. Spłacić dług. Miło, że masz dystans. Że rozmawiamy, że ja taki niemiły. Ja to wiem. Spokojnie, nie spiesz, będzie dobrze. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wyrozumiałość dla mej oschłości.
    1 punkt
  34. @corival Przekombinowalaś, ale to nic nie zmienia. Twój styl i bardzo słuszny. Dam tylko jeden przykład Skromny pąk wreszcie rozkwita fioletem Taki komunikujący przysłówek absolutnie nie pasuje do formy, którą dajesz. wiesz o czym mówię? mówię o ręcznym dorabianiu poezji. Sztukowanie. Dorabianie skradzionych kluczy. Ukradli moje klucze, więc dorabiam. Nie można w tej formie, tej stylistyce, którą się posługujesz dawać takiego stygmatu. To ja mam ocenić, czy wreszcie, czy kiedykolwiek. Dorabiasz. Zawsze masz u mnie wielką ocenę za wrażliwość, za obraz, za wielobarwność. Semantycznie i etc i etc. jeszcze sporo do zrobienia. Jednakże z przyjemnością zawsze u Ciebie. - Pozdr.
    1 punkt
  35. Witam - rozproszone to twoje dzisiejsze pisanie - Ale dałem rade i uśmiech zostawiam -
    1 punkt
  36. Tworzenie spowalnia "starzenie mózgu" Wiec w czasie wolnym zdrowiej jest napisać tekst niż np. obejrzeć serial w TV. Problem pojawia się, gdy osoba pisząca traci kontakt z rzeczywistością, wpadając w bańkę wzajemnego poklepywania po plecach, przez sobie podobnych, a to powiększa odległość między stanem, w jakim wydaje się jej, że się znajduje a rzeczywistością. Pragnienie posiadania publiczności oślepia do tego stopnia, że chorzy stają się publicznością dla innych podobnie chorych i vice versa. To może mieć katastrofalny wpływ na ich zdrowie psychiczne. Czyli z umiarem (w czasie wolnym) i świadomie (nie jesteś motylem, tylko dlatego że tak powiedział inny chory). Przepraszam, czy są tu jacyś Motylowie? MotylkaŚwietna Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:17 Już nie wiem, może ja nie jestem motylką? MotylUtalentowany Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:18 Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale gotowałem zupę szczawiową, później byłem potrenować a po treningu zjadłem zupę szczawiową. Zupa szczawiowa jest bardzo zdrowa. Ja bardzo lubię z jajkiem. Lubię też pomidorową, ale najbardziej lubię szczawiową. Ma taki mało słoniowy smak, wyśmienita dla utalentowanych motyli. MotylkaŚwietna Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:23 Tak, ale czy jestem motylką? Motylkowie, czy jestem motylką? ArcyMotylek Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:29 Oczywiście! Jesteś prawdziwą, super uzdolnioną, świetną, miękką, zwiewną, piękną, wszechstronną motylką — jak mogłaś w to zwątpić. MotylkaŚwietna Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:30 Dziękuję za prawdę — jesteś WIELKIM MOTYLEM. ArcyMotylek Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:45 Wolałbym "delikatnym" — "wielki" zbyt kojarzy się ze słoniem — a to takie mało motylowe. MotylkaŚwietna Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:66 "wielki" zbyt kojarzy się ze słoniem" Przepraszam nie pomyślałam. Może nie jestem, bo nie pomyślałam? MotylUtalentowany Napisano w ósmy dzień tygodnia o 24:68 "Może nie jestem, bo nie pomyślałam?" Pięknie to napisałaś! Cudowna głębia filozoficzna - Jesteś klasyczną Motylką i w pełnym wymiarze. ...a nad głowami, latać będą słonie udające motyle — to będzie koniec poezji — powiedział, sekundę przed śmiercią, ostatni Paź królowej. Miłej soboty życzę :)
    1 punkt
  37. na stacji stoi pociąg donikąd nikogo nie dziwi jego bezsens ludzie wsiadają proszą o bilet się uśmiechają czują że żyją na stacji stoi pociąg donikąd kiedy odjedzie nie ważne przecież i tak nie zatrzyma przygody która się zaczyna na stacji stoi pociąg donikąd jego sława aż po horyzont wszyscy czekają czasu jest dużo nadziei nikt tu nie psuje
    1 punkt
  38. gdzie schować żale smutki i grzechy w starej komodzie czy w piwnicy a może lepiej je spalić w piecu niech jako dym hen polecą albo lepiej je komuś sprzedać za dobrą cenę dodając uśmiech samemu się cieszyć bez żalu i smutku bez grzechu który czasami nudzi
    1 punkt
  39. przez kojący łoskot fal przebijają się radosne pokrzykiwania dzieci wiecznie zatroskane matki leżą w stronę słońca wysmarowane kremami i pozwalają ojcom wejść w rolę ja moja żona i córka pierwszy raz od długiego czasu na wakacjach jesteśmy razem jest cudownie nie sprzeczamy się o byle co kopię dołki w mokrym piasku budujemy zamek i fosę dziewczyny idą na siku mija zbyt długa chwila zaczynam się niepokoić pakuję klamoty i z rosnącym napięciem wracam do pensjonatu w którym się zatrzymaliśmy pytam gospodynię czy widziała moją żonę i córkę ona patrzy na mnie dziwnie i mówi ale pan przyjechał sam
    1 punkt
  40. Oryginalne rozwiązania słowne - cedzi przez firankę, ostateczne piętro, pogniewane nogi... Całość zatrzymuje i wzrusza
    1 punkt
  41. @Henryk_Jakowiec Świetnie oddałeś unikalność tego ptaszka; jako jedyny potrafi wykonywać manewry zawieszenia w powietrzu niczym helikopter. Do tego jest piękny, pracowity i towarzyski. Podoba mi się Twój wybór.
    1 punkt
  42. @Anna_Sendor Popłakałam się. Po raz drugi na forum. Jest bez patosu, a jednak tkliwie. Oddałaś niezwykle umiejętnie te ostatnie chwile, bez względu czy to dni, miesiące czy lata. Czas się zawiesza dla takich babć, a z nim obrót wydarzeń. Otaczająca przestrzeń to ten natrętny i najpilniejszy towarzysz. Jaki mądry i piękny wiersz.
    1 punkt
  43. Życie jak prezent za który płacisz, ciężką chorobą... w finale śmiercią. A przekonania co nas utwierdzą, losem maluje niebiański tragik. Rodzisz się mały, brzydki, obślizły, powietrze łykasz, krzykiem zwiastujesz... ... cud narodzenia - pisze fabułę i niemowlęce ssania umizgi. Obrastasz sierścią i grubą skórą, nabywasz wiedzę co świat buduje. Spotkasz przyjaciół - niektóre szuje, jaki kierunek - drogą iść którą? Matki i ojca dawno już nie ma, co w geny dali... teraz wyłazi. Pod budką z piwem zapity Janek, przed boskim wzrokiem paniczna trema. Ucieka zatem w opar absurdu, króciutką nitką trzyma za uzdę. A kiedy pęka - gwiazdę swą gubi, do paranoi ciało przysznuruj. Zamykam okno, wpadam w zadumę, w tym samym domu, w szkole z nim byłem. Ważnej empatii nie dałeś skrzydeł, z obojętności stwórco mnie ulecz. "Sumienie rodzi się czasem z jego wyrzutów." - Stanisław Jerzy Lec.
    1 punkt
  44. Wrażenie - wejście w pole rażenia "oszołomienie"
    1 punkt
  45. pełno ciebie biega po dniu siada na kanapie patrzy wychyla kubek herbaty zastanawia się do czego wykorzystać dni urlopu dłużej by się chciało pospać a tu muchy i komary odpocząć od ruchu ludzi ciągle jednak obok owych rozbijając wielki namiot tak pełno jest mnie w tobie gdy zaznaczam krzyżykami odpowiedzi lepsze gorsze jak się dzisiaj prezentuje w stroju wypoczynkowym mógłby ktoś zrobić zakupy posmarować chleba skibkę i się pomścić nad garnkami najpierw czyszcząc moją pamięć o pracy pracy i pracy pełny jest ciebie bagażnik buty czapeczka turysty piłka plecak chęci także na wszelkie regionalizmy zdjęcia pogodę pamiątki patrzeć chcę dziś bez pośpiechu rozpieszczając swoje ciało nogi dłonie skórę włosy policzyć piegi na nosie słowa oliwiąc obficie pełno mam ciebie w głowie a tak mało dni na podział każdy roznegliżowany chce chłonąc promienie słońca jak ten najpilniejszy kamień
    1 punkt
  46. Pozwoliłeś się pokochać gdzieś jesienią o poranku, wstałam taka rozluźniona, rozsunęłam dwie firanki. Do pokoju wpadła miłość i tak jasno się zrobiło, była kawa i spojrzenie, i tak bardzo, bardzo miło. Pozwoliłeś się pokochać, bez obawy: i co dalej, nie dłużyła się rozmowa, nie pytałam czy zostaniesz. ........ ........ ........ ........ I czasami sobie myślę: to zasługa tych firanek, bo rozsunąć trzeba serce, by zobaczyć co się stanie.
    1 punkt
  47. lśniące lustereczko laber listków lipowych lilabłękit lody lukrowane likiery lantany lawendy las leniwe litery ladro lary lamia latrią legend ludowych lniany leżak laba leczby lejba lęk larum leśnych leprechaunów lauferów likantropii lunatyków letnich lękliwych lekkostopych los lubczyk lokuje lineażu lararium latarnia Luny lot lelka letnia laudacja lampiony ludyczność lira lutnia lilijki latawiec lekkoduch landszaft lento landrynki lemoniada latte land lunarna libracja labirynty lektur lecz laboga lakuna literalny letarg luz lubo latoś lulam
    1 punkt
  48. chciałabym czasem zobaczyć wiatr ubrany w twoją flanelową koszulę doświadczyć nocy której do twarzy z gwiazdami natrętnymi kometami zasmakować odległości dźwiga jeszcze jeden zaplanowany przypadek zanurzyć się w następnym śnie błagając o chwilę bólu skrawek nostalgii ocknąć pomiędzy zdaniami jakich nikt już nie podlewa nie pielęgnuje zobaczyć w twoim uśmiechu moją starość porzucone pojutrze chciałabym czasem ujrzeć cię w twarzy Stwórcy nad granicą między bólem a miłością u stóp nieba do którego zgubiono ostatnią parę kluczy
    1 punkt
  49. Nie obroniłem swojego powołania powalony na deski przez małe pajęczaki choć nie przyznają się do winy Z białym sztywnym listkiem pod brodą ze zranioną pozornie lewą nogą wchodzę do kościoła już nie jako laik zasiadam w konfesjonale nakładam stułę udaję przyjaciół tych od których nie potrafiłem nie dokonać apostazji Po drugiej stronie nie muszę już odpowiadać na pytania dlaczego i jak tam ani unikać tych co mogą usiąść obok teraz dzieli nas kratka
    1 punkt
  50. Chciałem pokazać się z dobrej strony uniknąć kompromitacji wszyscy przede mną dobrze wypadli korzenie narcyza domagały się wody Gdy przyszła wreszcie kolej na mnie nikogo nie obchodziłem odeszli do spraw ważniejszych w ich mniemaniu ucieszyłem się nie poszło mi najlepiej
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...