Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 05.05.2021 w Odpowiedzi

  1. jesteśmy niczym bogowie zmyśleni w mglistej ekstazie co kują sobie pomniki w najrzadszym z rzadkich głazie dłutami z zer i jedynek stare ryjemy legendy granicą dla nas jedynie jest lepkość twórczej materii prawda jak wieczność przechodzi za parawanem ekranów wiążących ręce i oczy w otchłaniach złudnych vi arów (VR-rów) nikt się tym dzisiaj nie martwi że po nas tu nie zostanie ślad odciśnięty na skale ani na kamieniu kamień
    12 punktów
  2. żółte tulipany czerwone maki białe bzy patrząc na nie uśmiecham się nie mam czasu na łzy żyć mi się chce świat mnie cieszy mam fajne sny żółte tulipany czerwone maki białe bzy kraina jak z bajki która wyraźne ma drzwi
    6 punktów
  3. Szedłem z Kościołem za rękę dopóki jego krok nie stał się niepewny, wolny jakby nie znał drogi Puściłem więc dłoń niech idzie beze mnie niech idzie przede mną Ja pójdę krok za nim gdy spadnie w przepaść fałszu, zdążę się wycofać gdy znajdzie drogę do Domu, zdążę wejść przed zamknięciem się drzwi.
    5 punktów
  4. czekam odmuchując szkiełka witrażu doznań na kolanach w jaskini Platona snami ostrzegana kulę się zaciąga tobą kresomózgowie zalane sól w kanałach jonowych cienia miłości zanieś sobą ziemia w słońcu kamieniem
    4 punkty
  5. dla dziecka - nieskończony dla starca - mgnieniem a ja pakuję go do torebki upycham szpilką pieczętuję szminką skrapiam perfumami i robię fiuuuuuuuu... w kosmos
    4 punkty
  6. Widziałem Ciebie tylko przez chwilęA zdawały się wtedy mijać wiekiTwoja twarz była taka pięknaChoć przymiotów piękna pozbawionaCała Byłaś w czerń spowitaByłaś obietnicą wolności od wszystkiegoWystarczył jeden pocałunek TwójI znikał po nim cały życia bólChoć Jesteś kochanką tylko na chwilęI potem nie ma już nicTo ten krótki czas z TobąSpędzić chcę i takGdyż na tym marnym i żałosnym świecieNie ma nic piękniejszego i wspanialszegoNiż Ty...
    4 punkty
  7. nici konturu pęcznieją w powrozy szczęście nie rośnie lecz puchną uśmiechy oko zakute w oko usta zakute w usta jak drewniane baby co każda zamknięta w sobie spod lupy
    3 punkty
  8. Niech nie ucieknie nam sprzed oczu słaba poezja niech będzie pozdrowiona Za to, że nie potrafi oszukiwać skrywać emocji i ubierać je w zbyt wyszukane słowa za to, że przelewa myśli na papier bez retuszu Kłuje w oczy i chcemy ją usunąć zasłonić przed nią oczy jak Mojżesz przed Bogiem Niech będzie pozdrowiona słaba poezja bo tylko ją zrozumieją ludzie i połączą się w solidarnym uścisku wspólnego doświadczenia
    3 punkty
  9. Fioletem syci oczy urokliwy kwiatek, stromizny mu nie straszne, ceni górskie łąki. Drapieżną naturę zdradza w orlich szponach, zbrojących okwiat piątką zgiętych ostróg. Fascynuje trzmiele, chętnie odwiedzany. Nie broni się wcale. Zniechęca ślimaki. Zakazany westalkom: ni podejść, ni dotknąć, ostrożnie mijać miały niemoralny kwiatek. Przeciwnie prostytutki. Potrzebna roślinka. Temperament budzi wulkanowi podobny. Nieświadomość gubi, piękno mami oczy, orle pazury ostre, duszę rozerwać potrafią.
    3 punkty
  10. I nie mając do stracenia nic oprócz reputacji Barbara przegina z uśmiechem pełnym gracji sąsiedzi biją brawo sąsiadki jej złorzeczą zębami wciąż zgrzytają i między sobą skrzeczą Barbary to nie rusza Barbara jest ponad to związała swoje włosy czerwoną zbyt kokardką i założyła suknię z dekoltem tu i tam wiatr muska jej ramiona chętnie by suknię zdarł II Ostatni bastion oporu padł nogi rozkładasz jak najszerzej i śmiejesz mi się prosto w twarz oczekiwałaś czegoś więcej Choć marzy ci się Kamasutra te wszystkie dziwne wygibasy to gdy przychodzi co do czego stanąć na głowie nie potrafisz Nie mamy już dwudziestu lat szpagaty nasze to już przeszłość więc śmieję ci się prosto w twarz nie wmawiaj mi że to oziębłość
    3 punkty
  11. lirycznie słońce rozdzwaniasz tętnem nieba dygocący aż drżę seraficznym nektarem omdlała lotosem zakwitam w ramion twych kołysaniu zapachem orbit zaczajona za horyzontem myśli niewysłowionych gdzie czyhające noce jak karmel wylewny gęste ambrozją deszczu uciekam w zmierzch ustronny by na czarownej przędzy za buduarem zagadek w duszy Twej Luną osiadać
    2 punkty
  12. drzwi uchylone z ciemności wysnuwają się mgły z mgieł błyskają światła wystarczy lekko pchnąć lecz tu nikogo nie widać! słychać tylko piór skrzypienie pod progiem a w nadprożu - szelest...
    2 punkty
  13. Dostałam talizman na wieczne - pamiętam żeby wiedzieć, że w opiece jestem że zawsze będzie jak to się stało, że od kilku dni zaciska się na mojej szyi z każdym ruchem ciaśniej już nie ratuje - gasnę a ja ciągle wyciągam dłoń i łapię go choć dusi z każdą chwilą bardziej talizman i przekleństwo 30.04.2021 r.
    2 punkty
  14. tak jak słońce tak i człowiek co dzień się uśmiecha tak jak księżyc tak i on co noc szuka wśród gwiazd szczęścia tak jak drzewo tak i człowiek marzy dotknąć bram nieba tak jak piekło tak i on wstydzi się tego co ciemne tak jak nicość tak i człowiek nie jest pewny jutra tak jak kwiat taki i on rodzi się po to by umrzeć
    2 punkty
  15. Spójrzcie wysoko. Co to za hałas? To kosmitów na Ziemię najazd. O już lądują, spostrzegła ludzkość. Jacyś niemrawi, będą tu krótko. Wspólny to nicpoń, parszywy wróg, zjednoczmy siły, dokopmy mu. Zniknęły waśnie, zewsząd pomiędzy, gdyż każdy do gnania obcego był chętny. Choć tak bezpłciowo i jakoś nudno. No cóż. Coś za coś. Mówi się trudno Cała ludzkość robiła: uu Gdy odpoczęła, to samo znów. Żeby się lękał agresor tu. Nie będzie nam ufol syczał w twarz. A masz kosmito, po czułkach masz. Jeśli ci mało, zrobimy uu. Bo my to homo, a czasem sapiens. Obcego chyżo łupniemy w japę. * Aż kiedyś nagle zdarzył się cud. Pozostał jeno kosmiczny smród. Później radosny nadszedł już czas. Ostatni kosmita spieprzył do gwiazd. Od razu raźniej, swojsko, weselej. Idiotów, chamów wróciło wiele. I wytęsknione przeróżne hece, tak bardzo nasze, takie człowiecze. I odetchnęła ludzkość wnet z ulgą. Najazd był owszem, na szczęście krótko. Przestała ludzkość robić: uu, bo niby po co? Normalność znów. Nastał zwyczajny fajowy, czas, na to by swoich po mordach prać. Leciały kamienie i epitety. Nawet umiały malutkie dzieci. Tak jakoś luźny zaistniał ład. Przeminął żwawo o nudę strach. Na dawne tory powrócił świat. * Jednak jedyny pozostał kosmita. Aż kiedyś o to, ktoś jego zapytał...
    2 punkty
  16. wsiadł na złym przystanku smród i tanie współczucie wokół niego nagle odwrócił się świat dobre myśli od siebie akordeon wyciska zgrane jak zły szeląg melodie które nikogo już nie chwytają za portfel ludzkie pojęcie przechodzi szczególnie ta jak to się gapi w okno na świat zza szczelnych przeciwsłonecznych tacy jak on wyglądają jeszcze brudniej szpilki w podłogę oczy ręka kurczowo na torebce jak na jego gardle wysiadłam na szczęście na dobrym przystanku poprawiając zsuwające się bezszczelnie przeciwsłoneczne szpilka utknęła mi w bruku
    2 punkty
  17. @OloBolo E tam, stary człowiek i jeszcze może;)
    2 punkty
  18. graphics CC0 [zimowy minipoemacik liryczny] drapieżne surowe zimy w saniach pamięci skrzeczą zawrócone obrazy sztuka królową śniegu – sztalugą natury… wczesnym porankiem u Claude Moneta „sroka” przysiada na żerdzi w światłocieniu słońca się doświetla kobaltowo-srebrne sekwencje smug brzuchate gile. bałwanki. kuropatwy. i przyszłe przebiśniegi u Kossaka batalistyka i sceny powstańcze u Fałata i Podkowińskiego zimowe panoramy miast… szczeniacka opowieść ucieka poza ramy wtedy czas przywołuje wspomnienia z fresku także mojego dziecięctwa a zima powraca… w mozolnych komemoracjach… dokrewne gruczoły pamięci kompensują aromaty leukocyty Mnemosyne zabielą plenery i znów mróz siarczysty hartuje ryby w polowej wędzarni zima pachnie świątecznym baleronem zrębki drzewa jabłoni aromatyzuje gałązką z jałowca wrażliwą pamięć wszystko co żyło dało się strawić lub powąchać… dziadunio w baranim serdaku pokoleniowy patron zapachów dostawca polędwic i goleni zaklinał czas czar smacznych wspomnień pelenka na stole jarmica z garnkami w potoku żwawo płynęły nosaki pamiętam pulchne dziewczęta rumiane i nie utkane w alabastrowe makijaże zatrzymał się czas na biegunie prawcieleń pierwszych krótkich pocałunków cierpkich i pistacjowych jak Kim Kardashian jako pachnące wiatrem dojrzałe włóki i skore do żyniaczki przeplatają osnowy mej pamięci nieco dalej zimniejsze jeszcze sympozja w dreszczyku plenerów retrospektywnych… utarty sproszkowany śnieg zaprósza teksturalną bielą garbate sosny w panoramie przestrzeni dociążył ich zaciężne igliwia przesuwając horyzonty w nieco głębsze perspektywy szadzi pamiętam gromadne paśniki saren w kordonach żywiołu tu liczne jadłodajnie zapełniała fauna fetowała wolność klarowała smakiem w jasełkach otulonych siankiem a wiatr dął w płuca zimowych futer podszczypując zmysłowo stada młodych sarenek dygoczących z zimna drżących jak osika na wietrze w tym uśpionym potulnym lesie w zaspach śniegu do kolan obtulonych dygoczących ciał w zimnym moralnym nastroju najstarszy jeleń-matuzalem nozdrzem wachlował niczym komin parowozu na forum ogromny i naremny piciur obgryzał z pietyzmem korę skostniałej z zimna jarzębiny zrywając przypadkiem poroże wytyczał granice starego wieku tymczasem w okna historii zajrzał już wieczór u sąsiada izbę pobielono wapnem łyskają cebrzyki i konwie z wodą a obok sapka z białej mąki okraszona masłem z mlekiem i skwarkami i coraz ciemniej i ciemniej za mglistą szybą… a w naszym przybytku jasno i gnuśnie: misio przytulony pod kołdrą ożywiona natura wprawiona w ruch porusza sztucznym płatkiem w „śniegowej” lampce na stole… w przytulnym pokoiku malutkiego chłopczyka może to ja ezoteryczny? *podglebiem tekstu – rozmowa ze szczerym człowiekiem
    2 punkty
  19. ostatni pociąg zatrzyma się jutro słońce zajdzie za tory po pierwszym kawałku nocy przebiegnie sarna ozdrowieńcy rozdadzą owoce potem posadzą drzewo rozstawią stoliki i znów będziemy pili kawę na wynos będzie głaskanie kota i pocałunek kelnerki na kolejnej stronie ulicy nowa kolekcja ubrań do twarzy ci w zielni reszta to zbędne kolory jak maski pod nosem z przyszytą gębą
    2 punkty
  20. @siachna @Marek.zak1 Najlepiej z bursztynem, żeby przekleństwo pochłonął ;) Pozdrawiam :)
    2 punkty
  21. W stosunku do wszechświata, czy nawet świata jesteśmy niczym, ale dla nas samych, a także bliskich, to już tak nie jest. Pozdrawiam.
    2 punkty
  22. była piękna jak konwalia i pachniała bardzo słodko w rośne perły się stroiła gdy wschodziło ranne słonko mały książę wszedł do lasu gdzie ją spotkał tuż przy drodze wezmę dziś cię do pałacu jutro pojmę cię za żonę i nie znalazł nikt się przy nim kto by ostrzegł przed tragedią tylko cicho las zaszumiał nieszczęść koszyk się zapełnia bo jej zapach cię zamroczy nic poza nią nie zobaczysz truć cię będą gorzkie soki i odejdziesz stąd w rozpaczy choć starali się oboje czas wypełnił przepowiednię książę spoczął w ciemnym grobie ona w zamku sama więdnie
    2 punkty
  23. Pozostawiłeś mnie z wiarą że przeżyje, Teraz poszukuję cię z nadzieją że żyjesz. Biorę garść gwiazd które rzuciłeś na ciemne niebo, I chowam je dla siebie aby nie zapomnieć tego. Pozostawiłeś mnie z nadzieją że wrócisz, A ja martwiłam się że życie sobie skrócisz. Idę drogą życia którą wspólnie wytoczyliśmy, Jednak razem do celu dojść nie mogliśmy. Pozostawiłeś mnie z myślą że nie wrócisz, A teraz modle się że z głębokiego snu się zbudzisz. Widzę jak twe ciało znika pod gruzami, Tę tragedię wciąż mam przed oczami. Pozostawiając mnie zmarła w sekundę moja nadzieja, A teraz nie mam dość nadziei że życie się moje znów poskleja. Z ranami twe ciało pozostawię w pamięci, Teraz moje serce nosi większe rany po twej śmierci.
    2 punkty
  24. Piękne (aż brak mi słów ??). Nie wiem skąd ty bierzesz inspiracje, ale na pewno to przepiękne źródło.?
    2 punkty
  25. Ani, dziewczynie z Niedzicy, co noc śnili się zbójnicy. Czy im uciekała? Nie, na nich czekała naga we własnej piwnicy.
    1 punkt
  26. W ostrowach piersi, w łonie fałd motylich kwitnie, Pąs pocałunku wargą rozwierzganą w świecy, Wijącej drapieżny błysk skrzydlacie przez plecy, Kroplami oddechów w noc czule i dobitnie. Wpływam czółnem w lagunę jej ud aksamitnie, Żylastą pięścią chwytam cień włosów kobiecy. Łączymy się tak bliscy a nadal dalecy, Pomalowani bólem nieba na błękitnie. Wstał mleczny świt, ona śpi w progu mego życia, W łóżku, u brzegu dnia na zgięciu światłocienia, Jak słowiczy śpiew słodko wabiący z ukrycia. Jej powieki zlepione spokojem sumienia. Moje otwarte zdrady skazą nadużycia, Słów - obróconych w kłamstwo i gorycz zwątpienia.
    1 punkt
  27. czy będąc sobą jesteśmy pewni że to my nie ktoś inny że nas wzrok widzi szczerze ucho słyszy tylko prawdę a może ktoś lub coś nami się bawi ubierając w strój błazna lub klauna każe być takim który akurat na ten czas jest potrzebny czy będąc sobą na pewno nie błądzimy zresztą cholera wie...
    1 punkt
  28. czym jest słaba, a czym silna poezja ? Problem z tym całe życie mam. Mało tego, dylemat mam, czym tak naprawdę jest poezja. Z prozą jakoś sobie radzę, z poezją niestety nie. Czytelny, prosty w przekazie wiersz czym jest gorszy od skomplikowanego?... hmmmm... pewnie tylko mnóstwami pierdół, które są czytelne i przejrzyste najczęściej tylko dla piszącego. Poeci piszą dla siebie, czasami udaje im się przekroczyć granice miedzy czytelnikiem a autorem, niestety, zdarza się to bardzo rzadko. dlatego pewnie tak bardzo lubię poezję, są to perły rzucone...tam... gdzieś tam, przed siebie. Łapmy je póki mamy w co, póki nie jest jeszcze za późno.
    1 punkt
  29. @Anna_Sendor Uprzejmie proszę :) Pozdrawiam :) @Tomasz Kucina Tak, orle szpony to właśnie kształt otaczających zasadniczy kwiat płatków i faktycznie stąd nazwa. Ależ ładnie określiłeś ten nurt... brzmi bardzo szumnie :) Nie wiedziałam, że taki jest :) Pozdrawiam :) @Gosława Mnie się tak nie skojarzyły, ale czemu nie :) Postaram się nie spuszczać z tonu i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się czymś Cię zaskoczyć i coś być może nowego pokazać. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  30. Fajnie napisane, przygotowanie, potem konkret i uwagi, racjonalne, trochę smutne do konkretu. Na plus. M
    1 punkt
  31. Dziękuję :) Może tutaj wlasnie szło O to takie drugie dno :)
    1 punkt
  32. @ZAKARION też myślę, że jest piękna. Podoba mi się wiersz. Ale pogrubienie chyba zbędne.
    1 punkt
  33. już przemęczeni litanią twarzy ze stłumionymi kształtami bez szans na swoje imię zjadani przez perspektywę tak bardzo zwarci jak odosobnieni dławią gardło chodnika i idą właśnie walczyć na wojnie albo przepełnić autobus a kiedy jako pielgrzymi to nie przepychają się łokciami
    1 punkt
  34. @BPW Thank you for your kind attention. I am happy to be of any assitance, although I just entertain folks, nothing more. It's a leisure, let alone some insurance against any misunderstanding, due to the fact that Polish is not my native language, and, therefore, I may say not what I really meant. Dziękuję za uwagę. Cieszę się, że mogę być pomocny, chociaż po prostu zabawiam ludzi, nic więcej. To jest po prostu czas wolny od pracy, rekreacja, oraz ubezpieczenie na wypadek nieporozumień, ponieważ polski nie jest moim językiem ojczystym i dlatego mogę być zrozumiany niezgodnie z intencjami. @BPW In cases when my humble bilingual humour really fascilitates doing the useful and serious things, well, then my efforts aren't all the more just a waste of time. All the best! W przypadkach, gdy mój skromny dwujęzyczny humor naprawdę robi rzeczy pożyteczne i poważne, cóż, moje wysiłki tym bardziej nie są tylko stratą czasu. Wszystkiego najlepszego!
    1 punkt
  35. Cmentarz żywych Niemy krzyk zdławionych krtani Rozrywa powietrze gdzieś obok nas Serce bije na alarm lecz oni jak sparaliżowani A setki masek zakrywa ich twarz Żaden z nich nie jest tym samym Lecz wszyscy oni stanowią jedność Czekają z nadzieją by wreszcie znicz się zapalił Bo nie łatwo przemierzać czerń chłodną tak gęstą Choć budzi ich blask księżyca nie żyją w pełni Żyją jako martwi strudzeni życiem aż do śmierci
    1 punkt
  36. Gdy noc swoimi gwiazdami błyszczy, stoję w oknie, delektując się smakiem likieru. Wśród tytoniowych myśli gąszczy, chęć się pojawią puszczenia samolotu z papieru. Gdzie lecisz mój samolociku? Czy do Włoch, kolebki renesansowej myśli? Dotrzesz do swojego celu mój liściku? Może nad wieżą Eiffla kółko zakreśli? Gdzie twoje miejsce mój przyjacielu? Podróżujesz nad gorącymi pustyni piaskami. Tajemniczego orientu tropicielu, Drogi szukasz nad amazońskimi puszczami. Gdy powrócisz do swego domu w Polsce, Gdy już zwiedzisz siedem lądów. Spostrzeżesz, że Twoje miejsce Było obok, kilka bloków?
    1 punkt
  37. jestem nikim jak nikt inny w tłumie nicków znikam winny(ch) stukam klikam i nie fikam może ktoś mi powie jak być może wyjątkowy taki gość bez wyjątku od początku w tłumie klika a po za dnia noc więc nie będę się tłum aczył i nie zejdę też z rozpaczy przecież mam swój NIP i PIN może jednak to coś znaczy pośród znikających win świat świt stroi znów zmierzch zbroi a Ty patrzysz gdzie tu sens ja Ci na to nie odpowiem bo stukocze jedno w głowie jestem nikim jak nikt inny w tłumie nicków znikam winny(ch) bęc!
    1 punkt
  38. @Jaka jest prawda Spodobało mi się, że swoim wierszem zauważasz, a nawet w pewien sposób apoteozujesz słabą poezję. Ludzie starający się na swój sposób wyrazić to, co uważają za istotne, bardzo często poruszają naprawdę ważne tematy. Może w sposób chropowaty, nieporadny, ale przecież czytelny i wart uwagi. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  39. Bardzo serdecznie dziękuję za wasze komentarze!! Pozdrawiam wszystkich!! :-)
    1 punkt
  40. Ludzie wściekłe psy Ujadanie meczy Ja chce być z tobą W ciszy Zatrzymałeś mnie Otworzyłam serce oczy umysł Oni nie potrafią Boją się Widzę chaos Nie mój Ich smutnego życia Widzę małe piękne rzeczy Oni ślepi Kwiaty objęcia Ich słowa puste Odpychają mnie Słucham cierpię
    1 punkt
  41. A gdyby wszystkich zamknąć w balonie, w środku jałową tubę ustawić, wykrzyczeć przez nią, że świata koniec i tylko balon może ich zbawić? A potem wolno spuszczać powietrze, krzycząc przez tubę: Jest coraz gorzej! Podnieść ciśnienie, ogrzać powierzchnię, setkami twarzy kłamstwa potworzyć... I tak przetrzymać czas odpowiedni... To czy po wszystkim, niczemu winien, znajdzie się jeden, który bezczelnie napiętą ścianę szpilą przebije? Czy się wyleje prawdą klarowną wina nieznana siła umysłów, czy tylko humus opadnie na dno, stęchłą rysując w balonach przyszłość?
    1 punkt
  42. @Lidia Maria Concertina tak ogólnie, bez szczegółów trzymaj się;) Aha bo zapomniałem - piszesz koncertowo;)
    1 punkt
  43. Nie pamiętam, czy ów tekst już tu jest. Może pod innym tytułem. Nie sądzę, żeby ktoś wytrwał do końca:) ––?/––– przeistoczyć ciało w błękitną cząstką farby rzucić na wiecznie drgający obraz kwadratowych kół kapią gorące krople wątpliwości skwierczą niby oczywiste prawdy nie wszystkie dania dostępne dla mózgu trzeba się obyć smakiem a obiad stygnie niezrozumiały poznać kwitnące i zwiędłe kwiaty myśli wzlecieć pod sklepienie sensu istnienia otrzeć się o freski pojmowania czułych doznań i drapieżnych uczuć ogrodzenie piekielnie wysokie wzniesione ze skalpeli i brzytew sięga poza horyzont postrzegania prawie że odcina palce gdy się po nim wspinam krew wsiąka pod powieki na krawędziach przeistoczenia płoną tajemnice dostrzegam pomarańczową łunę blizny wytaczają nowe ślady ran lęki zagradzają drogę suną w moją stronę otaczają i zamykają dławią i wyciskają odwagę pastę z tubki na spróchniałe zęby co z tego że poznam wiele prawd skoro będę zgliszczami opakowania gorącym popiołem śmieciem do wyrzucenia w którym sypie się zapętlane ego walczę z wewnętrznym potworem ogromnym kornikiem zamknąłem go w drewnianym domku niestety po jakimś czasie potwór wychodzi na wolność o wiele większy i mocniejszy wzmocniony strawionym więzieniem logiczne myślenie bywa zakrwawioną szmatą na kolczastym drucie nie na każdym deszczu tak samo się moknie gdy parasol chaotycznie przesiąka niektórzy wolą utonąć lecz mieć możliwość wyboru nie istnieje złoty środek który zlikwiduje każdy psychiczny ból jeżeli już to radykalny wycior trzeba zastosować zdarzają się chwilę zwątpienia gdy nagle człowiek zdaję sobie sprawę że jest półfabrykatem częścią w maszynie która zgrzyta lub zgrzytają nim inni plugastwem ludzkiej pychy i nienawiści zgnilizną tego świata nieustannie cuchnącym wrzodem niestety nie na dupie lecz na mózgu pelerynka z rozkładu trupa założona na ziemię biedronka startuje z zielonego pasemka rozbryzgując skrzydełkami kropelkę rosy ma jednak pecha płonie w oślepiających promieniach słońca skwierczy siedem nieskalanych kropek myślała że tam gdzie jasność to musi być szczęście a to gówno prawda albo nawet tego nie ma żadnych reguł i człowiek w tym jaskrawe światło bywa gorsze niż mrok przebija powieki płonąca bestia z wrzącą krwią wlatuje do gardła świadomości podświadomości wypala na drodze wszelkie drogowskazy gdyby tak można było wypluć chociaż trochę śmierdzącej mazi dławiącego skrawka własnego ja pozbyć się kolczastych ziarenek przeistoczonej opacznie egzystencji idę nad przepaścią po zielonym promieniu dostrzegam ogromną kołyskę słyszę głośne chlupotanie i szum krew przelewa się przez brzegi cienkie pasemka martwej czerwieni znikają na dole we mgle bez żadnego echa patrzę na zakrwawione dłonie w końcu jestem przedstawicielem homo – nie zawsze – sapiens z wnętrza łóżeczka wystaje czarny sztylet na nim postrzępione początki kwiatów przyklejone do ostrza zamordowaną szansą są różowe kolor stanowi wypadkową dwóch istotnych barw mimo wszystko pragną uciec by dalej rosnąć nic z tego ostrze jest przeszkodą nie do przejścia nie zaglądam do środka brakuje odwagi pod prześwitującą drogą przelatuje zielona kukułka kolce wciskają ostrza do czeluści brzucha żeby chociaż miały tępe końcówki albo lepiej nie wchodziły by wolno i dłużej by trwało cierpienie a właściwie jaka to różnica rzeczywistość czy halucynacja tak samo boli leżę w ożywczej trumnie czuję zapach lasu krawędzie umykają do góry słyszę szelest poduszki ociera świeże drewno ścian o zapachu ostatniego świerka coraz głębiej i głębiej szybciej i szybciej nie odczuwam lęku raczej ciekawość teraz leżę plecami do góry to co widzę na dole nie da się określić słowami wtem pode mną dostrzegam cień do uszu dobiega dziwny głuchy odgłos jakaś siła zamyka nade mną wieko ciemność zapada bardzo szybko nagle jestem gdzie indziej zdążyłem uciec lub raczej to coś mi pozwoliło widzę znowu ten sam cień. ale jego źródło zostawiłem w tamtym świecie skrawki ciemności krążą jakiś między drzewami by po chwili zniknąć co za piękny sad rześkie powietrze nasycone zapachem słodkich owoców pomarańcz śliwek i jabłek tańcują przed oczami niczym tancerki na łąkowej scenie uplecionej z porannej mgły oświetlona poświatą w kształcie pięciolinii i dźwięcznych nut sama w sobie jest dziełem sztuki pszczoły w kolorowych sukienkach nakładają łyżeczkami wyrzeźbionymi z wosku odrobinki miodu do kryształowych kubeczków wyżłobionych w mroźnych sopelkach jak to możliwe że tak tu piękne strumyk przezroczysty tak bardzo że widać przez niego myśli ryb unosi swoją ożywczą wstęgę ukośnie do zielonej falującej trawy jak srebrzysty wąż wije się na wszystkie strony opłukuje drzewa i mnie z cuchnącego brudu koi rany owija migoczącym światem bystre rybki ocierają się o ciało są też stada piranii to już mniej przyjemne ale rozumem że konieczne chociaż uciążliwe kawałki mięsa i skóry szybują w kryształowej wodzie jestem wewnątrz lecz mogę oddychać nawet lepiej niż powietrzem słyszę skowronka siedzi na fali wznoszącej dosięga śpiewem daleki brzeg klucz wiolinowy z armią nut drąży tunel do błękitnego kresu kapią stamtąd odrobinki słodkiego do nieprzytomności piołunu po drugiej stronie horyzontu widzę następny muszę sprawdzić co jest za nim pod sklepieniem umysłu szybują niewiadome obijają się o ścianki jak fruwające ćmy żeby tylko nie przylgnęły wygodnie do światła zgłębiając fałszywą istotę sensu chociaż i tak wiem na tyle dużo by wiedzieć że nie wiem wszystkiego co i tak wiedziałem lub nie bo przecież kiedyś do jasnej cholery musi nastąpić świt!
    1 punkt
  44. Pan mym pasterzem, lecz czegoś mi brakuje gdzie me zielone obiecane pastwiska? chodzę w ciemnościach i boję się wszystkiego a od czeluści nocy gorszy tylko blask dnia Gdziekolwiek się obrócę, zło mnie spotyka boję się nadziei, bo za nią kroczy zawód lecz bez niej ciężko zasiąść przy stole życia zwłaszcza, gdy przeciwnik opróżnia mój kielich
    1 punkt
  45. noc oddycha brzęczącą ciszą we mnie wymoszczone dmuchawcami po gorzkich mleczach myśli jak puszek z ostów w zapachu traw falujących na gałązkach miękkością mchu pod stopami pośród melodii ptasiego chóru drzewiejesz a ja bezpiecznie wdziuplona w ciebie wypuszczam się liśćmi muzyką miłością wiem zanim obrosnę w bujne przyszłości trzymam za rękę cały Kochany mój świat
    1 punkt
  46. Herbatę nastawiłem w grzejniczku, po czym przelałem ją do filiżanki. Oj tak, herbatki mi tutaj potrzeba. Herbatki i spokoju jak zwykłem o dziewiątej nad ranem mawiać. Z torby wywinąłem tygodnik „Głos obudzonego ludu”. Ilustrowany, a także ciekawy, ktoś powie (wybaczcie że nie będę to ja) że rzetelny. Przysiadłem się do stolika na rozłożyście wygodnym krześle. Usiadłem z paczką papierosów i zapalniczką pod ręką oraz z całym mnóstwem dobrych intencji. A przedtem zamknąłem okno, bo głośność podwórza przedzierała się przez tańczące na wietrze żaluzje. Okładka „Głosu oburzonego ludu” krzyczała dosłownie, bo oburzeniem. Oburzeniem na liczne grube miliony wykorzystywane przez nich w prawdopodobnie słusznym, choć haniebnym i kłamliwym celu. Zadaję sobie w duchu pytanie skąd tutaj się biorą te wielorakie miliony, ale w gazecie nie znajduję odpowiedzi na tak fundamentalne pytanie. Milionów hula tutaj bez liku, zresztą ostatnio jakby więcej. Nic to. To naprawdę jest nieważne, że tego nie czaję. Dajcie mi jeden taki milion, a z prawdziwą przyjemnością przestanę cokolwiek pisać. Idę w czytaniu na stronę pierwszą, potem zerkam na drugą, a tam znów prawda wyszła na jaw. Myślę sobie, że właściwie wyszło na jaw dziesiątki pytań i wątpliwości, a nie prawda, ale co ja tam wiem. Zresztą tutaj nie czaję. Łyk słodkawej herbaty pomiędzy stronami. Dobrze mi to robi na nadwątlone narządy ciała. Na kolejnych stronach kilku smutnych panów w jak dotąd niewyjaśnionych intencjach jest za, a nawet przeciw zręcznie drwiąc i ironizując z rzeczywistości tu i teraz. Mówię do siebie prawie na głos – oj ja się tak nie bawię – a czynię to ze łzami w oczach, ledwo powstrzymując wulkaniczne wybuchy gromkiego śmiechu. Jakby się tak głębiej zastanowić to wszystko wcale nie jest takie śmieszne, ale swój humor z tamtej chwili tłumaczę faktem, że nie czaję. Jakoś zawsze i wszędzie trzeba się przecież wytłumaczyć, a przynajmniej usprawiedliwić. Taki mamy zwyczaj. Na środkowych stronach „Głosu obudzonego ludu” znajdziesz przepoważne informacje na temat skali nieszczęścia w naszym kraju. Nic dodać, nic ująć, jest strasznie, groźnie i ponuro. I jeśli w ogóle mam jeszcze siłę czytać te fatalne zdania to tylko dlatego, że mam za mało wyobraźni, empatii i czuję, że nie czaję. Łyk herbaty raczył chociaż na chwilę ukoić zszargane nerwy. Kilka następnych stron gazety poświęcono wizjom na przyszłość Polski. Postawiono ładnie brzmiące pytania co będzie za kilka lat. Autorzy, zresztą całkiem słusznie, próbują przewidzieć sytuację w naszym kraju za parę lat, nie bez słuszności (a przynajmniej tak mi się wydaje) spodziewając się niemalże katastroficznych skutków zarazy. Jeśli w ogóle jestem jeszcze przepełniony optymizmem i durnie się uśmiecham to dzieje się tak właśnie dlatego, że nie czaję. Następnie pewien dziennikarz, którego z nazwiska nie znam i nie kojarzę raczył opisać trud wyjścia z umysłowego pata pod tytułem podział pięćdziesiąt na pięćdziesiąt procent. Podział jest aż nadto widoczny w wielu najróżniejszych obszarach naszego życia. Co będzie się działo jeśli do poszczególnych płaszczyzn rozumowania znów dojdzie przeważająca większość zgodnych osób. Autor, co niespotykane, odpowiedział wprost, że w gruncie rzeczy nie wie co to będzie. Fajny facet, bo ogólnie panuje zasada całkowitego nie przyznawania się do niewiedzy. Ja też nie wiem, gdyż nie czaję, ale to temat na inną opowieść. Łyk herbaty. Znów nie czaję, aczkolwiek cieszę się, że jeszcze mam czas, ochotę i oczy żeby od czasu do czasu przeczytać mniej więcej ze zrozumieniem gazetę „Głos oburzonego ludu”. Na fakt, że piszę otwarcie się przyznając, że nie czaję nie można patrzeć jak na autostygmatyzację, bo to jest właśnie fakt, a nie rozmyślne działanie. Jest to fakt jak w mordę dał lub jak dwa plus dwa jest cztery. Śmiem twierdzić, że nie jestem w tym wcale odosobniony. A może jest tak, że wszyscy wszystko rozumieją, a tylko ja jeden tutaj nie czaję? Nie wiem. Jeżeli niniejszy tekst pod tytułem „Nie czaję” zachowuje pozory pogody ducha to muszę po pierwsze przeprosić, a po drugie wytłumaczyć, że prawdą jest, że nie czaję. Ot cały problem. Sytuacja taka. Szczerze powiedziawszy nie czaję nawet przyczyn tego skomplikowanego zjawiska, że nie czaję. Problem jest w gruncie rzeczy złożony, a tylko czasem pomyślę, że tutaj właściwie nikt o zdrowym umyśle nie jest w stanie tego wszystkiego zrozumieć. W każdym razie tak mi się wydaje, a jeżeli mylę się w tym zakresie to tylko dlatego, że nie czaję. Nie chciałem nikogo obrazić. Kogo obchodzi tutaj rozumienie, czy czajenie. Trzeba robić swoje. No to robię, ponieważ szczerze piszę, że nie czaję. Pociągam sobie kolejnego łyk herbaty z porcelanowej filiżanki, ucinam popołudniową drzemkę, która ma związek z nadmiarem wolnego czasu oraz nastaje czas wklepania do komputera niniejszej, krótkiej bo krótkiej, rozprawki pod tytułem „Nie czaję”.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...