Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.07.2020 w Odpowiedzi

  1. crossover ma auto które połyka pół dinozaura na setkę jeździ nim do rzeźnika po zwierząt zabitych mięsne strzępy kiedy nie pieści butelki mięśni nie głaszcze i epitetem kobiety przed 4k ultra hd święty piękny bezbłędny w telefonie zamknięty czysty biały wspaniały defensor granic i wiary chce karabin mieć wielki uczyć strzelać już dzieci bo życie tyle jest warte ile cyngiel pod palcem płeć przeciwna to tylko służba niania i dziwka najlepiej jak siedzi cicho i pyta gdy chce oddychać zużyj wyrzuć kup nowe app korona stworzenia średnio udany crossover z boże dlaczego cię nie ma
    6 punktów
  2. czy próbowałeś opisać wysypane z poduszki anioły nie strzelaj do nich rozkołysane biodra tej z którą jesteś mężczyzna z obrazu wyszedł po papierosy i wrócił próbowałeś tak jak on nie wrócić wiersz dymiący mgiełką chesterfielda otula moje ramiona nie strzelaj 230220
    4 punkty
  3. Historia alternatywna i rzekł człowiek stwórzmy Boga na nasz obraz i podobieństwo niech panuje nad naszymi głowami a my dla niego będziemy rodzić się i umierać i przemówił Bóg wbijcie łopaty w ziemię czyniąc ją sobie poddaną i świat chcąc nie chcąc skamieniał
    4 punkty
  4. Pan poeta może wszystko przekabacić wedle woli bowiem wena jak dziewczyna jest uległa i pozwoli tak przynajmniej mnie się zdaje gdy nade mną nie ma bata przykład? Proszę choćby teraz lipiec, minął środek lata. Chcę napisać i wam przesłać bez cenzury mojej żony wierszyk, który właśnie teraz tylko dla was jest tworzony teraz proszę was kochani byście chcieli, bo możecie zostać mymi wspólnikami a dlaczego - dobrze wiecie. Sam wiersz to są tylko słowa jak motyle, bo ulotne lecz upstrzone, komentami nagle stają się istotne bo są śladem i pamiątką dla autora w szczególności bo on pisze sobie, dla was czytelnikom, dla ludzkości jak to było lub być mogło bo czas gubi nam wspomnienia i to tyle w tej materii miałem dziś do powiedzenia.
    4 punkty
  5. katapulty niechcianych miłości zagnały mnie w przedsionek piekła tam cień mnie wytropił tarany myśli ciało zgięły wykrawam czarne kwadraty dni czekam czerwone oczy gaszę księżycem sen powieki drze nie chcę być fletnią nie będę sobą ubieram suknię Dejaniry
    3 punkty
  6. noc zagląda pod powieki przewracając myśli z boku na bok pytania mnożą się bezwstydnie jakby mrok rodził odpowiedzi jesteś tak blisko w ciepłych załamaniach i ufnym oddechu a jednak oddalony o sen
    3 punkty
  7. jest jak balonik płynie po oceanie takie niewinne więc nie zatonie w żadnej otchłani poderwie je dobry wietrzyk - opuści wody zatańczy oddechem błyśnie kolorami odleci hen wysoko daleko na skinienie Jego w całe nieboskłony
    2 punkty
  8. przyszła Pani popatrzyła i rzekła Pan już nic nie może przyszedł Pan zerknął pocmokał pod wąsem Pan już może więcej niż Panu się wydaje przyszło w końcu i Trzecie wymamrotało Pan już może wszystko zaprawdę powiadam Wam móc i może są pogodą woli i ducha
    2 punkty
  9. do Wesołego Miasteczka szeroka wije się ścieżka gdzieś przy jej krętych zakrętach diabeł i anioł zamieszkał już trudno zgadnąć po której stronie znajduje się który odkąd przewrócił pan Człowiek wszystko nogami do góry do Wesołego Miasteczka zawsze otwarte są bramy biletów zwykle nie trzeba lub nadzwyczajnie są tanie natomiast potem za wszystko trzeba bezwzględnie zapłacić jeśli ktoś chciałby korzystać nie tylko stać i się gapić czasem w Wesołym Miasteczku śpiewają małe diabełki znają o niebie i raju całkiem wesołe piosenki przy karuzeli ze światła kociak w pudełku zmartwiony a czym się bardziej zamartwia tym bardziej jest ożywiony poprzez Wesołe Miasteczko czasu przepływa też rzeka niejeden w wieczność popłynął lub w niej utonął i przepadł są tutaj młyny diabelskie i rollercoaster bez końca lecz nie dla chorych na serce i tych co pragną się rozstać w centrum jest zamek tajemnic w nim aula wielka choć ciemna a w niej wykłada bez przerwy szatan że wcale go nie ma wszystko od wieków otacza las w którym trafia się drzewo rodzące rajskie owoce wiedzy dobrego i złego w lesie nie ujrzysz człowieka nie ma tu żadnej zagadki wszyscy zamknięci w miasteczkach do kociej wciąga ich klatki
    2 punkty
  10. pieszczotliwym dotykiem splątani w swoich objęciach tulimy się bez końca z bledniejącej mgiełki w wyzwanie błękitu chłodem schodzisz przez moją szyję pod bluzkę w głąb rękawów i wracasz wzdłuż ramion do palców kiedy razem najlepiej
    2 punkty
  11. potajemnie kocha się w kaśce nosowskiej uwielbia lody waniliowe i jej głos nie je mięsa zakręca wodę kiedy myje zęby zawsze myśli o niej hej chcę się wysterylizować suka którą znalazłam w koszu na śmieci całkiem nieźle to zniosła nawet nie rzygała kup sobie fotel do pary przestań palić o dwudziestej idzie ten film co ci mówiłam nie mam telewizora mamo to nic przyjedź narobimy bigosu 140620
    2 punkty
  12. ~~ .. czy zdajesz sobie sprawę, że twoje chojractwo pozbawić może innych - a nie tylko ciebie uśmiechu na co dzień, w zamian darząc bólem tych, co przecież kochali swoich bliskich czule? .. Dziś z maską na twarzy chronić będziesz wielu, bo i ty sam - być może - jesteś nosicielem śmiercionośnych zarazków, o których nic nie wiesz .. Czasu cofnąć nie zdołasz, gdy swoim pojazdem pozbawisz życia matkę dla bezbronnych dzieci - zdobądź się więc na to, by wytworzyć sprzeciw w swoim własnym umyśle, wobec chojractw wszelkich .. - czy model powyższy dla ciebie zbyt wielki?!!! ~~ https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-07-25/wsiadl-pod-wplywem-alkoholu-za-kierownice-i-zabil-kobiete-bede-tego-zalowal-do-konca-zycia/?ref=aside_najnowsze ~~
    2 punkty
  13. nie ma żadnej blizny pęknięcia wewnętrznego utraty zmysłów a jednak jest pod płaszczem dnia stawia swe kroki nawet nie wiedząc po co łapie oddech nocą zasypia i tu się zaczyna koszmar oślizły co spaja sen z jawą może inaczej można by zniknąć lecz co ma powiedzieć pamięć rozmyślnie wytłumaczyć nie chce zmęczonego oblicza i sięga tylko w czas z nad przepaści ludzie zawiedli syczeli w modlitwach gdzie zatem szukać swoistej ciszy legenda normalności to jakiś normatyw dlaczego wiec szczegół ma tak wiele twarzy i po co ta litość co dłoni nie poda jedynie szydzi z twojego szczęścia
    1 punkt
  14. smaki dzieciństwa zostają na zawsze jak posag na dole i niedole zadomowione głęboko pod skórą z czułością matki uśmiechem ojca czekają na powroty
    1 punkt
  15. Ludowe przysłowia ponoć głoszą prawdę domyślam się zatem, że są wiele warte byłoby niesmacznie słuchać głupków wsiowych gdyby ci nie znali mądrości ludowych przykłady poniższe godne pamiętania mądre i rzeczowe, w głowie do dumania „Nie patrz, kto mówi, ale co mówi” „Nauki korzenie są gorzkie, lecz owoce smaczne” „Kiedy lipiec daje deszcze, długie lato będzie jeszcze" „Mądry Polak po szkodzie" nie każda dewiza warta jest uwagi jednak są takowe, które tyczą szlaki kultura powszechna, zmodernizowana bywa nazbyt płytka na kanon poznania ludowe przysłowia nie powstały wczoraj zacna mądrość ludu jest niczym pastorał bracia chłopi byli są, nie w ciemię bici przeto dla nich słowa Veni – Vidi – Vici. ___ 12 lipca przypada Dzień Męczeństwa Wsi Polskiej
    1 punkt
  16. właściwie on zawsze był na linie samotności gdzieś na samym koniuszku daleko pragnąc choćby nici choćby z jednym maleńkim punkcikiem na obfitej wstędze wszechświata
    1 punkt
  17. Szukałem kiedyś kotka Bardzo małego Siną maścią dzierganego Ukrył się w łuszczącym światłocieniu Zimnego pomieszczenia W martwych zakamarkach szarości Wymagało to ostrożności Dłoni otulonych gumową rękawiczką I wytężonej uwagi Oczu mych i mojego druha Bo było nas dwóch Albo było nas więcej Gdyż o tożsamość przecież tu idzie Lecz mniejsza o liczebniki I obiektyw który miał to wszystko zapamiętać Nieważne to jednak Bo kotek jest najważniejszy Byle zobaczyć choćby jego kontur mały Na skórzanym płótnie ciała Nakrapiany cienką linią życia I gdy się wreszcie udało Malunki rysunek pod kostką dojrzeć Ledwie kilka punktów Ułożonych w kształt Ta para bezimiennych nóg Z fragmentem odrąbanego kręgosłupa Wydrylowaną miazgą brzucha I wyrwanym kęsem uda Przestała byś anonimowa I to leśne znalezisko Wygrzebane z podcienia paproci Skradzione milczeniu puszczańskich drzew Śpiących w moczarach złego domu Zyskało desygnat zbrodni i winy Życia i śmierci Ponownie stało się człowiekiem
    1 punkt
  18. wczoraj wyobraziłam sobie swoją śmierć cykady i czerwone porzeczki a ja topię się w cierpkim winie z nor wyłażą cienie ojca matki nie widzę twojej twarzy nie wiem czy płaczesz czy się śmiejesz drżą ci ramiona i dlaczego mdli cię od zapachu ściętej koniczyny wyciągasz z kieszeni wiatr gra w pustych butelkach wszyscy tańczą 090720
    1 punkt
  19. leżę na rozgrzanym asfalcie czekam aż przyjdziesz jest cicho lato pada śnieg marzną mi stopy jak się nie pojawisz do wiosny to będę tak leżała do następnego lata albo znajdę korytarz do bobrzej nory tam będę otulona słomą muszę tylko pozbierać porozrzucane ręce głowę błyszczyk czas rozciąga się zalepia usta 240420
    1 punkt
  20. dziewczyna sprężyna świeżości maszyna wrzuca do ze strychu worka kiczowate zamazane fluorescencyjne zapiekane na święconą wodę maryjki plastikowe krzyż na drogę zdjęcia jak w niebie czarne ubranie podomkę świnkę skarbonkę robi miejsce dla siebie rozpycha się gagatka bezdzietna bezmężatka bezwstydna wariatka szmatka grafomanka kokosanka lubieżna rozpustnica ze spalonego teatru nałożnica nie człowiek nie jaszczur a praszczur lecz idzie i gwiżdże a kundle uliczne co szczają za murek kiełbasa i sznurek patrzą jak idzie patrzą jak śpiewa a za nią kurz bo mostów już nie ma bo przyszła ulewa i już 220620
    1 punkt
  21. @Victoria Podejrzana, lecz jedzenie dają tutaj jak marzenie zupy nie są przesolone jest schabowy lub mielone są ziemniaczki albo frytki a serwują to kobitki bardzo skąpo przyodziane do połowy rozebrane. ;)))
    1 punkt
  22. * i oto znów z mroku dzień się wyłania niczym aztecki wąż poprzez chmurne niebo płynie do zenitu * * siedział bym i myślał śpiewał góralskie echa zamieniał nasze złotówki na latynoskie pesa a potem znów zatęsknił do ojczystego orzełka *
    1 punkt
  23. trzeba było od razu zamieszkać w niebie wygładzić stare bruzdy strzepnąć cień tu wierszy o miłości nie wysiewa się z rękawa rosną same jak mięta i poziomki teraz jest czas pomyśl nawet jeśli nie pamiętasz swojego imienia uciekinierko od spraw bolesnych orędowniczko nieistotnych kamień wyorany jest mój sparz się 140320
    1 punkt
  24. 1 punkt
  25. Niedawno wpadł do mistrza młodzian sfrustrowany, - Dziewka, którą miłuję, odmienne ma plany przyjęła oświadczyny naszego sąsiada, który znaczny majątek, jak wiemy, posiada. - Masz dwa wyjścia, wziąć inną lub czekać przez lata żeby twój rywal w końcu odszedł z tego świata. Jeśli żadne z nich jednak cię nie przekonuje wynieś się gdzieś daleko, to cię zreflektuje. - A jeśli tak nie będzie? – Zadał znów pytanie. - Wtedy picie gorzałki tylko ci zostanie. Jakieś inne propozycje???
    1 punkt
  26. 1 punkt
  27. Chowaj się w poduszce :)
    1 punkt
  28. Twpjen teksty to dla mnie zawsze przygoda :)
    1 punkt
  29. mówiłam że nie przyniesie wiosny w ogóle nie przyleciała czekałam do wieczora siejesz trawę a co jeśli wzejdzie niebieska powiesz że bogu się pomyliło bo za dużo wina przesadzasz drzewa kaleczą niebo dom z oknami od zawietrznej żeby psy nie rozszarpały naszych tętnic to dobry pomysł na dzisiaj a jutro wiatr na pewno zmieni kierunek pocałuj mnie 280320
    1 punkt
  30. wabisz wagabundo wyśnione wagoniki włócznio wakacji waniliowych wizji waporu watażko wesołych wróżb wytwornych wasalek wersalek wielkoduszny władco wiatru wyczaruj wrażliwość wszerz wzdłuż wszem wobec wiolonczele ważek wibrują wolno wsiąkają we wrzosowiska wilgoć wdziera w widokówki więdniesz wieczornym wrześniem więc wędruj widzu weselny warokoczami widnokręgu wędruj wbrew wściekłości wielobóstw wszechświat warunkuje wolność wżdy. ___ 23.07. obchodzimy Dzień Włóczykija
    1 punkt
  31. Śmiechłem. Szalone rymy, hyhy. Mieliśmy jako nastole takie plastykowe Marysie z odkręcaną koroną na święconą wódę, eee wodę.
    1 punkt
  32. mój pies szcza na bukszpany tej co przyjeżdża ze stolicy całymi dniami szwenda się po wsi szcza na bukszpany miejscowych zamiejscowych hektor mój niezrównany kochanek ma erekcję liże mi stopy w chmarze owadzich skrzydeł na widoku pierdolę wszystkie bukszpany 150620
    1 punkt
  33. @Marek.zak1 Bułgarka w lesie z kuperkiem jak łania, to chyba Mareczku oznaka pożądania. A miłość nie powiem w hierarchii wysoko, lecz nie widzę do niej abstrakcyjnych ciągot. Trzymaj się zdrowo.
    1 punkt
  34. @Henryk_Jakowiec wena jak dziewczyna... nie sądzę... raczej jak kobieta i to w całym swym wyrafinowaniu, nie mniej wenie podam rękę i to nie tylko w całym swym staraniu. Co do ulotności słowa to się zgodzę i zaprzeczę bo są wiersze jak stal siłą i te piękne jak marzenia lecz co komu i dla kogo niech odpowie wyraz zdaniu bo wciąż jestem i mnie nie ma, mieć czy być...? nie ma przebacz...
    1 punkt
  35. Kurka wodna w Czarnym Stawie chciała pływać po zabawie. Do wody skoczyła? Nie, na kacu była i zlizuje rosę w trawie.
    1 punkt
  36. Rudy Aleksander spod Rudy Śląskiej był dla Genowefy przepysznym kąskiem. Olo był królikiem, Gienia drapieżnikiem, więc jadła nie myśląc o talii wąskiej.
    1 punkt
  37. Nie znam dokładnie zasady budowy limeryku ale brak przecinka lub pauzy po "Nie" trochę zaburza sens? choć oczywiście można się domyślić :)
    1 punkt
  38. ( Prolog ) Huk był taki, jakby główny kocioł w piekle wywaliło, razem z grzesznikami. Okoliczne domostwa z lekka zadrgały, po czym nagle i niespodziewanie nastała błogosłodka cisza. – Mamusiu. Co to był za odgłos? Aż misiu mnie ugryzł przez stres. – Sądzę, że już nie mamy fabryki czekolady. – A skąd wiesz? – Ciemno tak jakoś w naszym domku… i zewnętrzne szyby w okienkach takie jakieś... brązowe. – Mówię wam! Szambo wywaliło – stwierdził z kąta dziadek. – Wspomnicie moje słowa, gdy moje się zamkną. – Słowa? Dziadku! Co ty wciągasz z tej fajki? < Jakiś czas temu > Wszystko idzie jak po maśle – myślę sobie, biegnąc po leśnej ścieżce. – Najważniejsze, że wygłodniała zemsta śliska się po żółtym tłuszczu za mną, niczym oswojony krwiożerczy wąż. Nie mogę biec szybciej, bo jeszcze ją zgubię. A bardzo jej pragnę. Całym ciałem, całą duszą i więcej niż całym sercem. Biegnę do swoich. Do tej pięknej szkoły. Jestem jej twórczynią. Główną założycielką. Co prawda, nie patronem, ale cóż… nie można mieć wszystkiego. Właściwie to nie jest szkoła. Tylko takie łączne zgromadzenie na okoliczność, która mnie spotkała. I tego malucha. Jeszcze trochę, ociupinkę i omówimy sprawę. Póki co, nadal biegnę. Jestem teraz w piątym niebie. Za chwilę będę w szóstym. A na finał, w siódmym. < Jakiś czas temu > – Co ty sobie do jaśnie pana wyobrażasz!? Mam być niezazdrosna? Jestem twoją najlepszą przyjaciółką! No co tak zerkasz? Przebaczenie wybij sobie z głowy! – Której? – Ale śmieszne. Twój dowcip oślepia okoliczne lampy. – Jakie lampy. Raczej świece. W domku jesteśmy. – A jaka to różnica? Owrzaskiwanie twojej osoby, gwarantuje mi konstytucja! Nie zabronisz mi tego. Nawet metaforą mogę rzucić w twoją twarz, jak sobie tego zażyczę. Albo nawet prozą przywalić, co właśnie czynię. To, co zrobiłeś, jest po prostu podłe! Nie do wybaczenia! – Ależ ja mam tylko o dwa więcej. Drobiazgowa jesteś. – Dwa więcej? Aż… dwa więcej! – No już dobrze. Spokojnie. Poczekaj grzecznie. – Wal się! Idzie do pokoju obok, zdruzgotany, ale chyba stosownie szczęśliwy. W końcu będzie rozejm. Przez uchylone drzwi widzę, że go wyjmuję i wraca do mnie. Dostrzega uśmiech przebaczenia na mej twarzy. Znowu wszystko będzie dobrze. Tak jak dawniej. Rzeczywiście. Jest tak, jak przewidziałam. Aż mnie przytulił i pocałował w policzek. Teraz ja i on, mamy po trzy chomiki. <Jakiś czas później> Obudziłam się rześka i wypoczęta. Dzisiaj będzie wielki dzień. Dzień zemsty. Ale najpierw muszę zjeść śniadanko, by zyskać potrzebną moc. Nie zwątpić we własne siły. Słyszę jakiś dźwięk. To telefon. Starodawny stacjonarny. Nie podnoszę słuchawki. Jakiś bezczelny typ, niewychowany ponad miarę, pragnie zakłócić proces tworzenia przyszłości. Niedoczekanie. Niech sobie dzwoni do usranej śmierci. Jedząc bułkę z kremem czekoladowym, wychodzę z domu. Już nie jestem zazdrosną przyjaciółką. Na pewno mi pomoże. Pozostali też. < Jakiś czas wcześniej > – Byś wziął jakąś szmatę i pościerał z okien. Wyglądają jak obkichane. – Wiele budynków tak wygląda. Przyjdą okoliczne dzieci, to pozlizują. – Ale nie tyle. Podobno sąsiadowi całą stodołę przykryło. – Kochanie. Ludzie przesadzają. – A spójrz na ulice. Żeby było blisko Wielkanocy, to by się chociaż zające lepiło. – Ależ ona jest wymieszana z czymkolwiek. – Nasza córka ma kłopot. – Wiem. Przejdzie jej. <Jakiś czas później> Biegnę nadal przez szóste niebo. Widzę z daleka moich najlepszych kolegów. Czekają na mnie. Miny mają wybuchowo–złowrogie. I bardzo dobrze. Wszystko pójdzie jak z płatka słodkiego kwiatu. Witamy się serdecznie. Jest nas dziewięciu. To znaczy: dziesięciu, licząc mnie. – Fajnie, że jesteście – zagaduję jako szefowa. – Wszystko przygotowane? – Tak jest Futerkochomika. Taki mam pseudonim. Łatwo się domyślić: dlaczego. – A zatem od teraz jesteśmy groźnymi zamachowcami. Czy to jasne? – Szefowa… jak supernowa. – Tylko mi tu poezją nie wyjeżdżajcie. Nie czas na to. – Tak jest. – To świetnie. Chyba wiecie, że nasza misja może być samobójcza? – Wiemy. – Kto ma ciary, niech spier… – … dala. – Tylko proszę... bez wulgaryzmów. – Ależ Futerkochomika, sama zaczęłaś. – Ale nie skończyłam. I nie miałam zamiaru. – W porządku. Więcej nie dokończymy. – Tak sobie pomyślałam, że z racji oszczędnościowych, by ciągle nowych nie szkolić, będziemy Samobójcami Wielokrotnego Użytku, tak zwane: SWU. – SWU? – No przecież mówię. < Jakiś czas temu > – Dyrektorze! Pan zaniedbał swoje obowiązki. Pierdyknęło słodko na całą okolicę. – Ależ nie na całą… – Widzi pan, jak miasteczko wygląda? Do czego to podobne? – Do naszej wspaniałej czekolady. – Tak twierdzą ci, co wiedzą co to jest. A przyjezdni, myślą zgoła inaczej!! Co za wstyd! < Jakiś czas później > Wszyscy jak jeden mąż stoimy na leśnej polance. Pomocne zbiorniki mamy już przy sobie. Ciarki po naszych plecach chodzą wytrwale, karmiąc potrzebne emocje. Już wiemy, kim on jest. Pójdziemy do jego domu. Nawet drzwi jak co wywalimy. Jak nas psami poszczuje, to trudno. Oddamy swe życie, w imię słodkiej zemsty. Oko za ząb, ząb za oko. Wszyscy na jednego. Ugryzł mnie chomik, którego mam w kieszeni. Nie czuję bólu. Widocznie też jest wnerwiony. Odczuwa to samo co my, walecznie zgromadzeni. Nosy mamy zatkane. Otwiera nam drzwi. Wlewamy zawartość do jego mieszkania. Na jego pyskate ciało, najbardziej. Psy nas nie atakują. Raczej uciekają. Mają dobry węch. Chomik strasznie się wierci. Jakby chciał wyskoczyć. Chyba mu duszno. Kolejny zamach i lejemy dalej. Po wszystkim jak leci. Jego żona błaga o litość. Też dostaje swoje. Nie dbamy o to, czy zginiemy. W końcu jesteśmy samobójcami. Zdajemy sobie sprawę, że wielokrotność użytku się nie sprawdzi, gdy jakiś pies z katarem, podgryzie nasze gardła. Mieszkanie wygląda okropnie. Wręcz: nieprzyzwoicie. To on nie dopilnował fabryki. Jest w końcu dyrektorem. Coś poszło nie tak i wszystko wybuchło. Jakby samoczynnie. Na szczęście ludzi w środku nie było. Moje domostwo srodze ucierpiało. I to bardzo. Pamiętam do dziś ten koszmar. Tak bardzo płakałam nad losem ukochanego misia. Cały się biedny trząsł. Nie mógł przyjść do siebie. Aż mu futerko zaczęło odpadać. Musiałam patrzeć na jego krzywdę. A to wszystko przez tego… słodkiego łajdaka. Pożal się komu chcesz, dyrektorze. Masz teraz… czekoladę… w swoim domku. Smacznego! Szambonurku! Poprzysięgłam zemstę! Obyś połykał! < Po jakimś czasie > Oczywiście nas złapano. Nawet całkiem łatwo im to poszło. Mamy w końcu po dziesięć lat. Nie wiem, co z nami zrobią. Raczej będziemy musieli wszystko własnoręcznie posprzątać. Na wszelki wypadek, żeśmy się trochę przeziębili, żeby dostać kataru. Mniej będziemy czuć przy sprzątaniu. ~~~//~~~ Siedzę samotna w swoim pokoju, wcale nie żałując tego, cośmy zrobili. Jesteśmy zgrani. Trzeba to przyznać. W końcu nikomu nic złego się nie stało. Słyszę dźwięk. To telefon. Stacjonarny taki. Tym razem podnoszę słuchawkę. – Halo! Futerkochomika przy telefonie. Kto mówi? – To ja, twój Misiu. Wtedy nie odebrałaś. – Ano. – Dałaś mnie w prezencie swojej kuzynce. Krótko po tym, jak… no wiesz… pamiętasz? – Pamiętam. Nie mogłam patrzeć na twoje cierpienie. – Akurat! A wiesz, że ja wcale nie cierpiałem. Udawałem tylko. Za bardzo mnie tarmosiłaś… i w ogóle. Wykorzystałem sytuację. Panie, pobłogosław dyrektorowi. Palantka byłaś, że hej! Ona przynajmniej o mnie dba. No to: pa. Aż się rymnęło. Przegapiłaś szansę… koleżanko. ~~~//~~~ I bądź tu człowieku dobrym – pomyślałam. – Niepotrzebne wszystko. Nigdy więcej zemsty. Po chwili wyciągnęłam z kieszeni uduszonego chomika. Teraz on ma więcej.
    1 punkt
  39. podobasz mi się z charakteru ;0
    1 punkt
  40. A w Myślinowie Górnym każdy przytakuje głową pozytywkę na parapecie okna na oścież otwartego ustawia-nastawia muzyczka jakże miła i każda wspaniała A w Myślinowie Środkowym każdy buja biodrami motyle brzuszne ma na wpoły z piwoniami a jakże i po co łopocą skrzydłami i każdy z osobna A w Myślinowie Dolnym każdy kuje podkowy pan przyszedł w szpileczkach pani poszła w trampeczkach a jakże lekko stąpają i każde się uśmiechają
    1 punkt
  41. Co to znaczy "oplocz"? Nie znam takiego słowa. Może "opleć"? Pozdrawiam
    1 punkt
  42. tworzenie wierszy jest chorobliwym nieprzystosowaniem do życia w szeregu po dogłębnym rozważeniu ryzyka alienacji odosobnienia samotności postanowiłam zdejmuję maskę odkrywam się chcę zachorować PS Wiersz ten napisałam kilka lat temu i dzisiaj zupełnie przypadkowo go wygrzebałam. Jakże jest aktualny. (Chciałabym zobaczyć minę mojej szefowej po zapoznaniu się z nim)
    1 punkt
  43. was nie było i nie będzie nie kupicie sobie losu by być grzeszne albo święte nie dopuścił was do głosu choć mogłyście potencjalnie w jakimś czasie gdzieś tuż obok tliłyście się już w przestrzeni nie będziecie nigdy sobą tak jak nigdy nie powrócą niespisane nigdy wiersze i obrazu puste płótno zdjęcia nigdy nie pstryknięte wszystkie szanse utracone nieschwytany przebłysk myśli te marzenia niespełnione sen co uciekł choć się przyśnił nie doznałyście cierpienia nie doznałyście radości odrzucone niespełnienia wielkiej świata przepełności a do tego jeszcze smutek dziś się budzi taki w sercu że modlitwa za niebyłe zdaje całkiem się bez sensu jednak kornie Boga proszę by wybaczył mi w niej amen jeśli za was się pomodlę tak jak gdyby za nas samych
    1 punkt
  44. .... ale czy warto? Pozdrawiam
    1 punkt
  45. Nie zabiję w sobie poezji, choć nieraz utrudnia mi życie, lecz dzięki niej przecież potrafię, przyglądać się chmurom w zachwycie. I mogę w lirycznej przestrzeni, zamienić niepokój na ciszę, w nadziei że kiedyś pozwoli, by duszy śpiew własny usłyszeć. A kiedy świat znowu pogania, stawiając brutalnie do pionu, powracam wciąż do niej stęskniona, jak z długiej podróży do domu.
    1 punkt
  46. Opowiem ci historię Czerwonego Kapturka, która świeżość spędziła, nie jak inni, na bzdurkach. Bytowała w dzielnicy okrzykniętej złą sławą w komunalnych pokojach, z braćmi, dziadkiem i mamą. Tato wyszedł i trafił za przestępstwo za kraty, bo szef znowu nie przelał, po całości wypłaty. Mama szybko musiała w swoje ręce wziąć sprawy założyła z synami biznes Handel-Dostawy. Bardzo chętnie, Kapturek, pomagała przy pracy obietnicą nęcona luksusowej wręcz płacy. Po zachodzie z koszyczkiem, już po skromnej kolacji biegła, ile sił w nogach do Babuni przy stacji. U Babuni Wilk robił, który był tam bramkarzem obserwował Kapturka i non-stop o niej marzył. Aż się zakradł wieczorem, by poczekać na małą chciał ją odwieźć do domu, autem, zdrową i całą. Początkowo Kapturek grzecznie mu odmawiała, gdy uparcie zamęczał na podwózkę przystała. Pojechali przed siebie, jakby nie było czasu, Wilk w obłędzie już dyszał i już skręcał do lasu. A Kapturek spokojnie rozglądała się wokół, mimo iż sama z łotrem, tutaj w lesie, po zmroku. Wilk niegrzecznie wyprosił z samochodu Kapturka, chciał pochwycić za ręce, ale padł, jak figurka. Przerażony dygotał, podfruwajek amator, pokonany przez małą i jej paralizator. ___ 19.07. obchodzimy Dzień Czerwonego Kapturka
    1 punkt
  47. idę dziś prezent kupić dla kici dosyć kosztowny by ją zachwycić bo kicia lubi różne zabawki szczególnie drogie i dobrej marki na przykład miękkie futro z futerka i naturalne te świecidełka które rzucają kolorów ferie i różne zabawki też na baterie szukam dość długo jestem wybredny bo wybrać chciałbym jakiś najlepszy prezent specjalny dla mojej kici co ją przejedna i ją zachwyci co zjedna dla mnie kici przychylność cieszyć pozwoli chwilą intymną gdy mi zamruczy i się przytuli głaskać po brzuszku znów się pozwoli tak to jest prawda narozrabiałem kicię podarkiem ugłaskać chciałem a więc wybieram drogą maskotkę może znów będę dla niej dziś kotkiem przynoszę prezent kicia wzruszona ale zaczyna znów od ogona mój piesku mówi nie podarunków pragnę lecz twoich stu pocałunków. tak więc maskotka co kosztowała małą fortunę wylądowała w kącie a z kicią ja frunę teraz do psio-kociego siódmego nieba i to jest bogactwo którego nam trzeba
    1 punkt
  48. urodziłam się pod powierzchnią żyję podskórnie ciągłym bezdechem ściernisko przepalone uczucia kiełków nie wzniosą żarna sypią czarny pył mogę być przez chwilę kim pozwolisz spełnia się przepowiednia prababki suche majtki mokre poduszki
    1 punkt
  49. dla Oli Kolorem słowa dźwięk się kładzie W umysłu płótna białą ramę Przechodząc przez języka bramę Z bystrością cieków w wodospadzie. Tym trudnią się słowa malarze, By z tonów mowy składać światy, Utrwalić zeschły liść pstrokaty, Lub zaginione dzikie plaże. Prywaty ciut się wpleść ośmielę- Czy przeglądając stylów śpiewnik Z pośród odkrytych wszystkich technik Jest z nich co ponad akwarelę? Nad jej zabawę światłem sensu, Subtelność drżącą w parze z wdziękiem, Kiedy potrzeba ostrym dźwiękiem, Lekkością jej bez precedensu. Bo akwarela to finezja, Muśnięcie pędzla, mglista plama, Wśród dworu słowa pierwsza dama Bo akwarela to poezja.
    1 punkt
  50. Do przyjaciół w Liryce Jestem starej daty nie pcham się na afisz nie szukam pochwały ni prawic klaskaczy frazy łapię za pysk-i układam w landszafty w zeszytach upycham wyrazy w cytaty tu im eforaty wyżej imperaty a styl ponad bohomazy sterczy jak stalagmit twardy Dziwią się Polacy ci prawdziwi tacy - jak ten typ parchaty układa wyrazy w mowy hemacytoblasty?! - Pan raczy wybaczyć lecz według sondaży o ilości Polski we krwi najwydatniej świadczy język tak prześladowany przez każdy przeklęty reżim ze wszystkich żołnierzy najbardziej wyklęty agenci bezpieki biblioteki w ogniu lecz nam nie zabiorą tej skradzionej iskry bogów wieczni nie jesteśmy więc nim nam do grobów te zastępy wierszy rzucimy jak odium poeci osiedli ponad dachy bloków znów się uniesiemy wiodąc słów korowód nasze postumenty - lir dźwięki nasz złotogłów to głód i łapczywie z boku łypie na nas cokół wajdelotów
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...