Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.01.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Opowieść straszną dla Was mam o statku złym i pełnym krwi. Holendrem Latającym zwan, na którym podły rządził typ. Załogę on piekielną miał, co siała zamęt, gwałt i zło, sam diabeł w jego żagle dął, za rufą ciągnął ofiar stos. Kapitan nikczemnikiem był, przelewał wciąż niewinną krew, na bakier z prawem w życiu szedł, kajutę brudną miał jak chlew. Beczkami chlał codziennie rum, załogę ćwiczył niczym psy, bosman się go jak ognia bał, choć sam był aż do szpiku zły Aż przyszedł w końcu sądu czas, gdy statkiem miotał sztorm i szkwał Kostucha cięła majtków w pień, Kapitan też się śmierci bał. Nazajutrz, gdy wstał nowy świt i słońcem zalał cichość wód, jak kamień statek na dno szedł, z załogi każdy zimny trup. Podobno czasem zjawia się na morzu statku tego duch, załogą na nim zmarłych tłum, kapitan dla nich martwy druh.
    6 punktów
  2. Nic nie widzę Pod powiekami z ołowiu Oczy, z których straciłem Ciebie i sens Bezużyteczna tkanka Wprawiana w REM Byle wspomnieniem Stop! Jak oderwać Ten zlepek słów Przeterminowanych Od suchych ust Chcę wreszcie milczeć O przeszłości Ale zamykające się powieki Zawsze stają się pułapką Tych kilku plam światła Zabłąkały się we mnie Najpierw zachowując A potem wykoślawiając Twoje kontury Odkleił się Twój cień I został ze mną
    5 punktów
  3. fikcja nie musi być sensowna w przeciwieństwie do prawdy pieśń o drzewach przezroczystych wstrzymała oddech wciskała w nieoswojoną fantazję palącą cierpką słoną zrozumiałem gdy zawiodą słowa pozostanie muzyka kiedy ucichnie cisza z dna oceanu pochłonie co nie sądzone człowiekowi
    5 punktów
  4. W poszarzałej panoramie Znów maskują się ryjony Już nikogo nie poznaję I to w środku trochę boli Chciałbym jeszcze choć przez chwilę Pooddychać czymś prawdziwym A tu tylko polipylen Wszystko sztuczne i na niby
    5 punktów
  5. życzę ci na wiosnę nowych pędów odbitek słońca kortyzolu we krwi życzę ci żeby nie trzęsły się ręce a jeśli się trzęsą żeby ktoś je trzymał życzę ci zimnego wiatru ciepłego oddechu białego szumu chmur życzę ci cicho słonym rankiem szeptem śpij
    5 punktów
  6. Ból Matka przyszła wściekła do domu. Usiadła na zniszczonej, poprzypalanej papierosami kanapie i łyknęła z butelki porządną porcję wódki.Skrzywiła się. – Ale ohyda, jednak jest tak zimno na dworze, piję na rozgrzewkę, aby móc pracować i utrzymać Wojtka. – Oj, ilu on nakładów wymaga, szkoła, jedzenie, ubranie, lekarze… Nagle spadła z hukiem na podłogę. – Ożeż, kurwa. - szepnęła. Wgramoliła się na zmarnowane, tak, jak i ona posłanie, przykryła kocem, który kiedyś był niebieski, teraz szarobury i zasnęła. Nogi zwisały jak kłody. Kapcie spadły i przez dziury w rajstopach można było zobaczyć brudne, czarne pięty, palce. Spódnica się zadarła, kobieta nie miała majtek. Widok nie trącił seksem, choć jakby… z lekka? Mijały godziny, nadeszła północ, wtedy dopiero mały chłopiec wyszedł z szafy. Wiedział, że jeśli matka się wybudzi z letargu, to już będzie przetrzeźwiała i zacznie się awanturować, gotowa do walki z nadchodzącym kacem. Zrobił jej zatem herbatę, do której dolał trochę spirytusu – zawsze go chował w plecaku i miał pod ręką, gdy zaszła taka potrzeba. Dziś właśnie tak było. Okropnie bał się swej rodzicielki, gdy pijana wrzeszczała, nazywając swoje dziecko, nasieniem diabła. – Powinnam cię wydrapać z siebie i spuścić w sraczu, a nie łazisz i mnie niszczysz. Już, kiedy brzuch mi rósł, nie znosiłam cię. Zbrzydłam, Jacek mnie rzucił, zostawiając na twarzy siniaki, złamaną szczękę oraz nos. – Zmarnowałeś mi życie i w ogóle doprowadziłeś do nędzy. – Często dodawała. Te słowa chłopiec znał na pamięć. Utyskiwania starzejącej się rodzicielki ciągle błądziły w jego myślach. Nie można powiedzieć, że jej nie kochał, nie można też było rzec, że czuł nienawiść, ot miał w sobie jeden wielki ból. Taki ledwo do zniesienia. Ale znosił go już od dwunastu lat. Matka spojrzała na syna półprzytomnym wzrokiem. – Wojtek, daj mi butelkę. Podał. Ona, krztusząc się, zaczęła zachłannie opróżniać szkło. Po chwili znowu była pijana. Zamachnęła się i uderzyła syna w twarz . – Ty gnojku, ty bękarcie. W tej samej niemal chwili przyciągnęła go do siebie i przytuliła. Tego chłopak nie trawił, jak zepsutego jedzenia. Wolał być głodny matczynych pieszczot, niż czuć odór wódy, potu, widzieć czarne, zepsute zęby. Wyrwał się jej z ramion i uciekł znowu do szafy. Chciała go dogonić. Upadła jednak, uderzyła głową o kant szafki, tłukąc wazon ze sztucznymi kwiatami i szklankę pełną „mocnej” herbaty. Chwilę leżała. Wojtek obserwował za wstrętem własną matkę. - Ruszy się czy nie? Wstała cała pokrwawiona. Wciągnęła nosem ciemnoczerwoną wydzielinę, otarła z czoła pot, poprawiła umorusaną sukienkę i chwiejnym krokiem poszła do łazienki. Wymiotowała, bluźniła, słychać było, jak obija się o ściany. – To zaraz minie, to zaraz minie. – Mamrotał cicho chłopak. – Wyjdę wtedy na dwór i prześpię się w komórce. Rzeczywiście, matka uspokoiła się. Jej syn wybiegł szybko z nędznego mieszkania i ocierając łzy strachu, zbiegł po schodach. Otworzył ciężką bramę, powiało zimnem. Dobrze. – Nareszcie wolny! – Przemknęło mu przez myśl. Popatrzył na niebo, gwiazdy, księżyc. – Życie to piękna sprawa – powiedział i wszedł do drewnianego „domku”. Wtulił się w przyniesione tam pewnego razu poduszki i kołdrę. Zasnął. Jednak, co chwilę budził się, jego przerażone oczy błądziły w ciemności. Nie śmiał zapalać świeczki, bo a nuż… Wreszcie nadszedł blady, listopadowy poranek. Był dniem, kiedy to chodziło się na groby bliskich. Wojtek postanowił odwiedzić ukochaną babcię, która leżała w ziemi, przykryta ciężką płytą. . Skostniały z zimna, głodny, brudny - nie miał pojęcia, jak dotrze na cmentarz. – A może jednak najpierw do domu? - Pomyślał. – Nie, idę popatrzeć na zapalone znicze, spokojnych, pełnych zadumy, ludzi. Pomodlę się. Może zmarła matka jego rodzicielki zlituje się nad nim i pewną pijaczką, która dała mu nędzne życie? Ból w jego duszy rósł coraz bardziej, bardziej i bardziej… Justyna Adamczewska. 2016 r. Listopad.
    4 punkty
  7. 1 zimowy ranek droga usłana śniegiem pod powierzchnią lód 2 mroźne południe dziewczynę w cienkim płaszczu grzeje papieros 3 styczniowe niebo bezlistne gałęzie drzew czekają na znak
    3 punkty
  8. Czarusie W takiej głuszy, że nie słychać echa, widziano chatkę, przy niej ogródek, a w nim kapustę, groch i cebulę, także ziemniaki, krwiste buraki, no prawdę mówiąc – spichlerz taki. Chatynce dano też kurzą łapkę, ubraną w bardzo solidne papcie, pazurki były więc ochronione, przed wiatrem, deszczem, a także szronem. Pewnego razu jeden znudzony, zawitał w owe głuchawe strony. Nie zauważył on jednak chatki, zbyt zapatrzony w swoje rabatki. Niechaj żałuje tenże wędrowiec, bo głusza leśna, nawet bez echa, jest cząstką świata oraz człowieka. @Justyna Adamczewska
    3 punkty
  9. powiedz je w końcu dwa krótkie słowa rozwalą mur co nas dzieli promień słoneczny błyśnie od nowa i drogę naszą ogrzeje roztopi lody wiosnę przyniesie jasnym zaświeci blaskiem nie jestem młody już czuję jesień lecz czekam zawsze
    3 punkty
  10. chodzę nad dachami drapaczy chmur po wewnętrznej powierzchni nieba nie patrzę za siebie ani w dół przede mną słońce właśnie dlatego że mnie oślepia nie widzę nic oprócz niego w kokardę wiążę koniec z końcem wdycham zapach świeżego chleba wokół ślady stóp nikogo nie spotykam spóźniłam się z moich snów nie poczekałeś na mnie znów sami chodzimy nad dachami
    3 punkty
  11. Czuję się Jakby ktoś wywinął mnie na drugą stronę To co inni starają się chronić Ja noszę na wierzchu Jakbym miała ranę otwartą na brzuchu Spomiędzy trzewi wystaje Kawałek mięsa mojej duszy Nie mam warstwy ochronnej Tak łatwo mnie zranić
    3 punkty
  12. I blaski jutrzenki rysują linie ciała sny uciekają II rozproszony mrok jasnobłękitne oczy spoglądają w dal III noc na pustyni ofiara i zabójca wyje trzask kości @Justyna Adamczewska
    2 punkty
  13. Noc niełatwo wybaczyć lampie brak czułości na ścianie pająk jeszcze nieskory do zmartwychwstania i tak głośno lubieżnie latarnie skrzypią na czerwonych obcasach gotowe by zrobić dobrze wśród nocnej ciszy piękni kołyszą się w gorączce, już jest im coraz chłodniej, już jest im coraz spokojniej to nowy dzień nadchodzi w słonecznej pelerynie
    2 punkty
  14. Czekałam na taki komentarz :) Ale ja nie mam tu na myśli sugestii czy recenzenckich poprawek, tylko bezczelne ingerowanie w indywidualny charakter czyjejś wypowiedzi. W warsztacie również tylko autor ma prawa wyłączne i należy to uszanować, a nie wciskać swoje widzimisię.
    2 punkty
  15. Troche nierówno szarpie wiersz Lecz to nie ważne bo rum w nim jest I zlosc i szloch i marny los O latajacym Holendrze
    2 punkty
  16. Czytam od wczoraj. I jeszcze będę.
    2 punkty
  17. Tak sobie poczytałam. :-) Ogólnie ciekawie. Bardzo trudno jest wierszem dotykać duszy. czuję się jakby ktoś wywinął mnie na drugą stronę to co inni starają się chronić noszę na wierzchu - ogromną ranę na brzuchu a spomiędzy trzewi wystaje kawałek mięsa mojej duszy nie mam warstwy ochronnej nie mam skóry
    2 punkty
  18. białe śnieżynki w świetle przydrożnej lampy złoty pył z nieba
    1 punkt
  19. Emigrant Nazw chorób uczę się, kiedy mnie dopadną, za Polską tęsknię wiosną i w Wigilię, najgorsze jest to, że zawsze tak bardzo czuję się i tu i tam jak dziecko niczyje. Czasu mi wciąż mało, lasu mniej mi jeszcze, wrzosowiska, łąki są piękne, jednakże to las mnie wychował i w serce korzenie zapuścił głęboko, więc za lasem płaczę. Moją brzozę — tancerkę, co za oknem rosła i mi w jego kadrze szarzyzny łamała, pewnego dnia zabił, wyrwał z ziemi sąsiad, gdy go teraz mijam, już mu się nie kłaniam. Krajan oczywiście nie brakuje tutaj, dziksze to od dzików, co tam na rzeź idą, ciągle tylko mówią, że któryś coś „urwał”, że nie zginie Polska, póki oni żyją. Jednak jest to tylko deklaracja pusta, bo tam, im podobni sami ją zabiją.
    1 punkt
  20. zatapiam się w bezpieczną noc bez snów nie spala mnie żaden ogień stworzyłem siebie i sobie wystarczam nic mnie nie stopi stąpam po śniegu zerkając pod nogi byle nie spojrzeć w niebo boję się że wiosna zaskoczy mnie jak śmierć
    1 punkt
  21. na bezkresnym niebie księżyc gwiazdy liczy uśmiech im posyła kusi pół-pełniami kiedy dzień nastaje czy dalej tak mami czy gdzieś odpoczywa z boku w jarze wilczym? czternastego nisan pełnią nas zachwyca i jest okrąglutki niemal do przesady kuliste otwarte galaktyk gromady niosą mu z kosmosu pył nocnego życia bo srebrzysty książę posiada od zawsze dwie strony oblicza Lunę i Selenę jedna gwiezdnym światłem rozpyla natchnienie druga wzrok zachwyca gdy na niego patrzę a on w towarzystwie mgławicy Urana na bezkresnym niebie mami aż do rana 09.01.2019r.
    1 punkt
  22. Wyjątkowej Urody Kryształ Mgła Lustra Szron Wrzosy Łzy Zmierzch Świt ... zbitki spółgłoskowe nie ranią ich bo nie ma w tych słowach walki lecz jakaś nieskończona tajemnica która porusza moje serce a do pisania dłonie (a jakie są Twoje? )
    1 punkt
  23. Chciałbym by ktoś odgonił Słowem lub prostym gestem Postępującą depresję Tymczasem białe zielone niebieskie Jak m&msy by rozpuścić myśli Kim jestem W chemicznej iluzji W potwornym uśmiechu Wykrzywionych kącików Tonę z dłonią na ustach przecież dawno zapomniałem Jak rozmawiać
    1 punkt
  24. moje podwórko dwadzieścia na dwadzieścia pięć plusm inus dwa metry dom ławka wiszący nad nim pełen słońca gwiazd kawałek nieba rodzina czasem gość przy kawie wiersze wędrujące piechotą po świeżo skoszonej trawie rozbawione koty pies wspomnienia codzienność mojego życia Sylwia Błeńska 22.8.2017
    1 punkt
  25. Rum raczej kołysze... :)
    1 punkt
  26. Co za upiorna historia! Istny horror. :) Ciekawe, skąd zaczerpnęłaś natchnienie...? Ogólnie wiersz robi duże wrażenie, ale zgodzę się z @Marcin Krzysica , że rytm jest nierówny, szarpany. Pomysł bardzo dobry, choć mroczny, więc warto by było dopracować rytm, naprawdę. Cały utwór ma dla mnie charakter szantowy, aż chce się go zaśpiewać. Osobiście bardzo lubię szanty. Do morza również mam słabość - Ty chyba też? :) Pozdrawiam
    1 punkt
  27. oj tylko pozazdrościć pracy ;) jak troszkę wyrównanasz będzie super szanta :)
    1 punkt
  28. Faktycznie. Brzmi znacznie lepiej. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
    1 punkt
  29. Nie zgadzam się, w warsztacie można się w większym stopniu poprzyczepiać, ale nie wyrywać serca. Jako czytelniczka nie daję sobie takiego przyzwolenia.
    1 punkt
  30. Wyszło Ci bajecznie Justynko. Pozdrawiam
    1 punkt
  31. podziwiam jego koronkową budowę w szlachetnej złotej materii cudowne koliste zwieńczenie przemyślne tajemne zakończenie do otwierania wszystkich zamków na lodzie
    1 punkt
  32. A rapuje - jeju - para.
    1 punkt
  33. Dużo się dzieje, jest akcja, przygoda. Ciekawy temat. Odnoście formy zapisu: w każdym wersie masz po 8 sylab ?, a Marcin twierdzi ze się rwie i ma rację. Średniówka skacze!! Żeby ją wyrównać, trzeba włożyć dużo pracy, bo jak w jednej zwrotce robię 5/3, to już w drugiej tak się nie da. I wychodzi 3/5. czasem się / ponoć pojawia 3/5 na morzu / Holendra miraż 3/5 załoga / to trupów zjawa 3/5 ich wodzem / mroczny admirał 3/5
    1 punkt
  34. 1 punkt
  35. .... :)) Chyba większość z nas ma swoje ulubione słowa. Z Twoich wymienionych, poza "kryształem i łzami", wszystkie są piękne. 'zmierzch', to już w ogóle lubię, ale moim ukochanym słowem są.. motyle.. :) i... żaba, żabki... Pozdrawiam.
    1 punkt
  36. Martwa w rzece płynie woda Gdzieś w oddali pieje kur Kto nam siły w biedzie doda, Gdy przygniecie życia znój? Zatraciwszy się w ucieczce Potykając się o pnie Otuleni w zimne dreszcze Choć na jawie, jak we śnie Nie daj pomrzeć nam z tęsknoty Nakarm nas miłością Twą Nie bezduszne my roboty Oblane rzęsistą łzą Pragniemy wciąż mocno, bardzo Tak dotknąć, poczuć, żyć Chwytają szponami gardło Gdzie przed nimi nam się skryć?
    1 punkt
  37. Lakierowane strugi światłocieni Zapętlający się śpiew ptaków z odtwarzacza komputerowego Whisky błyszczy o poranku Cesarską perłą monotonii A karuzela z konikami się kręci. Magnetyt kruszy się nad szkiełkiem Nadgryzam pomarańcze w ramach protestu przeciwko nadgryzionym jabłkom Dostrzegam złotą proporcję w kocim ogonie I doskonałą spiralę w jego pozycji czuwania Wyciągam kalafior z lodówki, by się upewnić. Ubóstwiam nirwanę pod łukiem prysznica Zachwycam się wodą spienioną chłodną śmiercią, która oczekuje na zewnątrz. I szamponem. Życie moje wewnątrz płynie jak zmyślona rzeka Wieczna kąpiel refleksji, która uczłowiecza Dostrzegany wszechświat jest mną. Dlatego mu wybaczam. Nowa whisky w szklance, a stara karuzela się kręci No i biorę tę linijkę i mierzę tego kota... Miarą nowej samsary skrytą w głębi mej pamięci
    1 punkt
  38. 1 punkt
  39. W dupie mam że robi się banalnie. Piszę co myślę. Dziękuję za opinie, ale mimo krytyk trzymam się swoich poglądów. Nie piszę dla slawy.pisze dlatego żeby nie rozje**c już wiec drzwi
    1 punkt
  40. Ok. Szczerze mówiąc, to Twój wiersz i Twój problem. Co mi do tego, chciałam dobrze.
    1 punkt
  41. 8fun, Kobra dzięki za uwagi :) Ogólnie się z Wami zgadzam, jeszcze się zastanowię i jakoś to poprawię. Ps. nie wiem jak w komentarzach można oznaczać użytkowników.
    1 punkt
  42. Dla mnie jest to piękny wiersz o tęsknocie. Ale nie wiem co to znaczy "przegonili limbo"? Proszę o wyjaśnienie.
    1 punkt
  43. Cześć Marcinie, kiedyś musi pojawić się ten "zły" :). Twoje teksty odbiegają od "ogólniepanujących" na ogrze na plus. Mimo to uważam że wymagają dopracowania, jak wszystko co żyje muszą mieć pewnego rodzaju puls. Tego chwilami brakuje mi w nich. Tak jest tym razem. Pozdrawiam kkk
    1 punkt
  44. Stoimy vis à vis z maskami na obliczach, udajesz twardziela, ja łatwą do zdobycia. Tak bardzo zakochani w rolach, które gramy, jak urzeczeni pięknem, co jest udawane. Przychodzi proza życia, maski uwierają, gdy odkrywamy twarze, uczucia pryskają. Już mi się nie podobasz, ja obrzydłam tobie, choć żeśmy ślubowali w szczęściu i chorobie. Prawdę moja babunia mówiła okrutną: Nie podobasz się brudno, to i czysto trudno!
    1 punkt
  45. Jesteśmy Jesteśmy niczym w obliczu siły cudów natury. I się nie liczym z biletem wilczym u naszych szyi. @Justyna Adamczewska
    1 punkt
  46. Kosmetyka, jeszcze coś mi mało, ale nie wiem czego. bb
    1 punkt
  47. Kro nam nie doda siły, mnie nie dodaje ;) Do połowy rytm utrzymany, potem tak jak pisze Kredens. W treści jedynie Otuleni w zimne dreszcze jest ciekawe, reszta to banały. Tyle ode mnie. Pozdrawiam.
    1 punkt
  48. wypalił się czas między błyskiem a iskrą wykreślił z każdej sekundy radości prześmiechy i smutki wszystko ucichło niknąc przepadło jak obraz na ekranie gdy w kinie włączą światło jeśli nic już nie czujesz niczego nie pamiętasz dlaczego kiedy płaczę głaszczesz mnie po rękach
    1 punkt
  49. Jak urocze, jak kochane Jaka radość, jakie szczęście Mieć przystanek na żądanie Oraz panią na zaklęcie Jestem wdzięczny za to wszystko Co pozwala być człowiekiem Każdy kościół, bar i dyskont (Za recepty, za apteki) W szczególności za ten plakat Który głosi jak to łatwo Pójść do sklepu czy tam na targ I udawać jest bogactwo Skoro taki kolorowy Musi mówić coś ważnego O tym jak żyć i co robić Aby dużo mieć kolegów Ci to wiedzą jak jest u mnie Zawsze mówię im, że w deskę Bo mi radość gnije w trumnie Lecz poza tym w porządeczku Wciąż mam obraz kolorowy I antenę obok okna Jakieś nowe technologie Co by ludzi można spotkać A byłoby jeszcze piękniej Gdyby wybić wszystkich brzydkich Chodziłoby się bez lęku Po marketach i na dzipki Było lepiej by o tyle (No bo przecież nie tak samo): Żyłoby się nieco milej Dużo łatwiej udawało
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...