na niebie... bez granic
śmigłe jerzyki kojarzą mi się raczej ze strzałą
kursorem na przestworzu
kolce mam ja
jeżyny
oraz moja róża
cały wysiłek wkładam w przeciąganie
granic
z obawy aby nie przekroczyć
ciężkie cholery jak brona
albo pług rozgarniający konstellacje
na asteroidzie
tymczasem
bezpiecznie skryty za strofami
w ażurowym
przecież pancernym
własnym
dopóki pędząc nie zagarnie
kometarnym warkoczem
nie dogoni przecinków kreślących
inkantacje wiosenne
a tu zapach
zaklęcia wspólnego dotyku
i wnętrze jej
wiersza
Nie słyszę już jak nawołuję moje imię -
umarłam, zanurzona w lazurowy ocean,
jestem falą, która przezroczystym skrzydłem
obmywa kamienisty brzeg zatoki Portofino
jak czysty oddech w żyłach świata,
jak tryumf tendu battement
Panie Macieju - takie klasyfikowanie - TWA, PZPR czy coś tam jeszcze niczemu nie służy.
Jest pan na Polskim Portalu Literackim a to zobowiązuje.
Nie jest powiedziane, że każdy pański wiersz będzie przyjęty burzliwymi oklaskami, zwłaszcza niedopracowany.
Może się to panu podobać bądź nie, to zależy czy przyszedł pan tu doskonalić warsztat czy po laurki. Najprościej powiedzieć że wszyscy którzy mają zastrzeżenia są w TWA i PZPR.
Pozdrawiam.
uczucia do ziemi wniknęły
kwitnienie pośród kamieni
roztajał w sercu lodowiec
prócz głazów nic nie narzuca
odpowiedz kochanie odpowiedz
że glacjał już nie powróci
patrz - w dłoni trzymam pierwiosnek
przyrósł do palców na stałe
zamiast jesieni mam wiosnę
i oby tak pozostało
a w maju ciebie odurzę
bzem oraz leśną konwalią
to bardzo silny narkotyk
powstrzyma chłód przed powrotem
więc spijam kwiecień przez jabłoń
nawet nie wspomnę że kocham
być może przemówi czerwiec
być może przemówi lato