Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tamtej nocy, sześć lat temu.


Rekomendowane odpowiedzi

To była jedna z tych chwil spokoju, w której tramwaj, za dnia niesłyszalny awansował z roli statysty, na postać pierwszoplanową. Po dwudziestej trzeciej, czerwone wagony są zdane tylko na siebie. I puste włóczą się w dwóch kierunkach – na północ i z powrotem. A kiedy jadąc w przeciwnym kierunku spotykają się na chwilę, motorniczy włączają kierunkowskazy, rzucając sobie pomarańczowe ‘hi’. Pulsacyjne przerwanie samotności. Na chwilę. Nim odjadą w swoje strony.
Tamtej nocy, sześć lat temu, na okolicznym dachu, Susan nie miała jeszcze pojęcia, że za kilka miesięcy, będzie musiała markować uśmiechy na własnym weselu. Nie zdawała sobie sprawy, że jej decyzja przyniesie odwrotny skutek. Miast umocnienia związku, jeszcze bardziej pchnie ją ku przygodom z ciekawymi mężczyznami. Tak bardzo oryginalnymi, pewnymi siebie i inteligentnymi, że aż niebezpiecznymi. Podniecali ją. I bała się ich Susan. Jak bała się wracać do domu, gdzie jej życie miało stabilny kolor i podkrążone oczy. Przyklejało się godzinami do telewizorami albo czytało bajki. A ona nie lubiła bajek. Choć czasem na przekór swoim fundamentom racjonalistycznym, puszczała się w ich świat – „wszystko będzie dobrze”.
Nie lubiła też dzielić domu z obcymi ludźmi. Dzięki temu jednak poznała nieprzeciętniaka, który przychodził do jednej ze współlokatorek.
Stan był agnostykiem. Nie zabierał głosu w sprawie istnienia boga, czy sensu bycia wiernym kobiecie. Ani jednego, ani zwłaszcza drugiego nie dało się przecież potwierdzić. Nie dało się też wykluczyć. Niby.
Imienia jego kobiety nie wspomnę, z dwóch przyczyn: nie jest osobą kluczową tego opowiadania, ani nie była takową w życiu swojego seksualnego protektora. Bezpłatnego z resztą. I intelektualnego mentora, który miał ambicje nieco większe, aniżeli występ w reality show. Ale cycki miała fajne i na kuszetce wyprawiała cuda.
Na początku, znajomość dwojga wilków, miała charakter czysto kuchenny. W przelocie, pomiędzy orgazmami Stana, a lekturami Susan, spotykali się na fajce rozgadując o pierdołach. Dyskusje zmieniały wiele. Zwłaszcza ta późniejsza, na osobności, zakrapiana alkoholem. I jej puenta: Drżenie kolan przy pierwszych pocałunkach, żądza nagości i ekstremalne ryzyko nakrycia. Przez narzeczonego Susan, lub jej współlokatorkę.
Mistrzowsko rozgrywane codzienne sytuacje, nie kładły ni strzępu podejrzenia na żadnego z kochanków. Jeśli raz ukradniesz, i wyjdziesz z tego bez szwanku, szybko spróbujesz po raz kolejny. Po pewnym czasie, zaczniesz się nawet zachwycać swoim sprytem i kunsztem. Brnęli w siebie. Nie było mowy o związku, przyszłości, czy wspólnym starzeniu. Były tylko wywalczone chwile pikanterii, za cenę skoku adrenaliny.
Maskarada osiągnęła apogeum w jedną z sobotnich imprez, gdy przy stole siedzieli wszyscy mieszkańcy domu, Stan i jego kolega. To właśnie wtedy w każdym przypadkowym spojrzeniu, zaplanowanym otarciu, dotknięciu, czytało się: „Tylko my wiemy, o czym inni pojęcia nie mają”. A sekrety zbliżają ludzi. Przez wiele tygodni zbliżali się intelektualnie, fizycznie. Czasem ich interakcja ograniczała się do milczenia, bo przenosiła na zupełnie inne pułapy. Leżąc wygodnie z głośną muzyką w tle, odpalali papierosa za papierosem. Pozwalali pomarańczowieć palcom. I żadne z nich nie czuło się samotne.
Stan mieszkał naprzeciwko. Dokładnie sześć lat temu. Z okna jego sypialni wychodziło się na daszek nad schodami. Tamtej nocy, pomimo chłodu, postanowili przyspieszyć lato. Ułożyli się wygodnie obok siebie i gapili w niebo. Wsłuchiwali się w rytm przejeżdżających tramwajów. Po kilkunastu minutach, jakby instynktownie, bez słowa, zaczęli się całować. Pomimo złośliwości temperatury, zdzierali z siebie ubrania.
Śniada skóra Susan, w prowizorycznym świetle nocy wyglądała jeszcze delikatniej. Zwilżona językiem, zmieniała się miejscami w wulkany przyjemnego chłodu. Silne dłonie Stana szybko ubezwłasnowolniły jej piersi. Nadając im wymyślne kształty. Jego znużony pieszczeniem sutków język, stopniowo zniżał się do poziomu ulubionej przyjemności. Lubił patrzeć na jej twarz. Co chwilę przygryzała wargi. Obmacywała się. Dłońmi łapczywie kąsała piersi. Zrobiło się jakby cieplej. Czasem przyciskała jego głowę jeszcze mocniej. Czuł presje paznokci, wczepionych mocno pod włosami. Nie mógł dłużej czekać. Chciał mieć ją od tyłu. Tak jak lubiła.
Zaczęli miarowo. Konsekwentnie pogłębiając płytkie początkowo ruchy. Dłoń Susan ześlizgnęła się w dół, i już zaczęła zataczać okręgi. Potęgując swoje doznania, i wrażenia wizualne Stana. Zamknął oczy. Chciał przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Trzymał mocno jej pośladki. Powoli zaczynał kierować jej ruchami wiedząc, że to co sprawia przyjemność jemu, jeszcze bardziej nakręca Suse.
Piątek nadchodził leniwie. Tempo jednak nie ujmowało Susan gibkości. Sięgnęła oburącz za plecy i jednym ruchem zawładnęła swoim partnerem. Oszołomiony ekstazą, niekontrolowanie otwierał i zamykał oczy. Wydawało mu się, że cienie układające się na jej plecach pulsują dzikością, w tempo kochania.
Tego samego jeszcze wieczoru, powiedziała mu, że zamierza wyjść za swojego narzeczonego. Że wszystko co ich łączy musi się skończyć, a historie koloru zdrady nie mogą mieć miejsca. Zapytała tylko czy myśli, że uda jej się odciąć zupełnie od innych facetόw. Na co Stan odpowiedział, że oczywiście. Jednak pomyślał sobie, że ludzie się zmieniają,ale wilki nigdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...