Gdy ziemię zdobi piękno dnia,
Lub nocna burza spada z nieba,
Jak dobrze duch mój ścieżkę zna,
Którą udać mu się trzeba.
To święte miejsce odnajduje
W dziecinnych latach kochane;
Przestrzeń pomiędzy ulatuje,
Cierpienia jej i łzy wylane.
I Emily:
When days of Beauty deck the earth
Or stormy nights descend,
How well my spirit knows the path
On which it ought to wend.
It seeks the consecrated spot
Beloved in childhood’s years;
The space between is all forgot
Its sufferings and its tears.
Dziś świeci zorza, ale dla niego
ważniejsze piwo prosto z butelki.
Patrzy pod nogi a nie na niebo,
póki nie zwolni zajętej ręki.
Na niebie zorza, w przyrodzie dziwy
jak przymnknie oko, to się wydaje...
Ale zwyczajnie - często ma zwidy,
więc niepotrzebne kolejne baje.
Co mają zorze, czego łyk nie da?
Po co wyglądać je, hen, w nieznane?
To nie życiowa pierwsza potrzeba.
To tylko zorza, w Polsce, nad ranem.
PS: Rymowanka do dzisiejszego alertu zorzowego. Jeśli ktoś zobaczy, wklejcie pliss foty.