Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

...różaniec do Matki


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

  Na sześć miesięcy przed atomowym atakiem lotnictwa USA w tych miastach pojawiło się dwóch mężczyzn, którzy trzem milionom katolików głosili konieczność nawrócenia, odmawiania Różańca i pokuty jako jedynego ratunku przed zbliżającym się nieszczęściem. Nawoływali do życia w stanie łaski uświęcającej, częstego przyjmowania sakramentów, do noszenia sakramentaliów, do trzymania w swoich domach wody święconej oraz gromnicy i do codziennego odmawiania Różańca (przynajmniej jednej części). Po ataku atomowym okazało się, że w Hiroszimie i Nagasaki prawie wszystko zostało zrównane z ziemią — z wyjątkiem dwóch budynków. W jednym było 12 osób, a w drugim 18. Oni przeżyli.

 

W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Na dużych paciorkach: O Matko Pomocy Nieustającej, wysłuchaj głosu duszy błagającej, o Maryjo wspomóż nas w potrzebie, o Matko wołamy z ufnością do Ciebie.

Na 10 małych paciorkach: O Maryjo, wspomóż nas!

Na zakończenie: Pomnij o Najdobrotliwsza Panno Maryjo, Pocieszycielko strapionych, módl się za nami, uciekamy do Twojego Najświętszego Serca, bo w Tobie widzimy ratunek i własną odnowę.
Modlitwa: O Matko Nieustającej Pomocy, grzesznicy z ufnością udają się do Ciebie. Głos ich ośmielony wzywa Twojego Imienia, a Ty nadziejo dusz, które już tracą nadzieję, gdy Bóg zagniewany. Ty Maryjo zawsze Miłosierna wstawiasz się za biednym grzesznikiem. Bóg wtedy przebacza, a Aniołowie cieszą się w niebie i na ziemi. Człowiek nieszczęśliwy i strapiony składa u stóp Twoich swe łzy i cierpienia. Wszystkie złamane serca, wszystkie śmiertelne troski i obawy, lecz Ty, Maryjo, która jesteś pociechą nieszczęśliwych, pewną ucieczką grzeszników, Ty słuchasz jęków boleści, koisz rany, wszystkie oczy zalane łzami wznoszą się do Ciebie, bo Ty łzy osuszasz dobrocią swoją. Miłość więc, wdzięczność i uwielbienie naszej tak dobrej Matce! O Najświętsza Panno Maryjo Nieustającej Pomocy, otocz nas ustawicznie płaszczem Twej przemożnej obrony.
 
Mario mamo dla Ciebie
koronkę tę składam
Niech Cię ma w opiece
Twojego męża Józefa
przed chorobą wirusem
chroniąc byś dawała
szczęście Swoim wnukom
 
Dziękuję, Matko Nieustającej Pomocy, za wysłuchanie i troskę o nas i nasze potrzeby. Ufamy, że z Twoją pomocą nasze modlitwy zostaną wysłuchane. Matko Boża Nieustającej Pomocy, nadal nam pomagaj. Prosimy o to przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lich_o   Czytając podobne rzeczy mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony wiara i tradycja, z drugiej pustka, w którą trafiają podobne modlitwy. Ale więcej mogliby o tym np. powiedzieć modlący się Auschwitz ludzie.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Każdy daje z serca co potrafi, najbardziej trafne moim zdaniem to, to co by ją ucieszyło, a że jest bardzo wierząca, stąd modlitwa.(Ma na imię Maria i ma męża Józefa)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Panie Lahaj odniosę się do pana pytania wcześniejszego, nie nie mam tak na imię i nie jestem niepokalanego poczęcia. Jest RODO, więc wyjaśnię tylko tyle, że z ojczymem są, dobrych naście lat po ślubie kościelnym.

Coś jeszcze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

chyba żyję w jakimś matrixie - wielka bzdura

Wokół mnie mnóstwo ludzi, którzy podkreślają w rozmowach, że chodzą do kościoła. Powiem więcej; przed tą pandemią odnosiłem wrażenie, że kościoły są jakby pełniejsze - więcej ludzi. Mało tego mam zawód, który pozwala mi przychodzić do domu moich klientów (jestem projektantem) rozmawiać z nimi. I co ciekawe sami rozmówcy deklarują swoją wiarę. Ot np. dziś: mieszkam w dobrym punkcie mam blisko do sklepu kościoła kosmetyczki. O nic nie pytałem. Ileż to razy słyszę: musimy się modlić, czuję potrzebę modlitwy itd.

Ów tekst od razu przeczytałem. Nie ma nic wspólnego z poezją i zostawiłem. Po takich wypowiedziach zostawiam serducho!!!

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...