Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mój ojciec: Dzień Dziecka


Pavlokox

Rekomendowane odpowiedzi

Na Dzień Dziecka wziął mnie na ściankę wspinaczkową.

Liczyłem, że nie skończy się to awanturą.

Pomimo, że przyjechaliśmy samochodem,

Mój ojciec nie zastanawiał się nad browarem.

Zanim zdążyłem się przebrać w szatni dziecięcej,

Pił drugiego komesa z browaru Książęce

I wpatrywał się w moje spodenki obcisłe.

Jedynie strach pomógł mi przejść trasy trudniejsze.

 

„A może pan też spróbuje nim wyjdziecie?” –

Zaproponował instruktor dość sympatycznie.

Mój ojciec, który był już po trzecim komesie,

Kręcił teatralnie głową. Czekałem w stresie.

W końcu zgodził się i zasady lekceważąc,

Z wszystkich bloczków korzystał naraz, się wspinając.

Nagle, pod wpływem swego ciężaru wielkiego,

Ojciec spadł w konsekwencji bloczka urwanego.

Podpity facet zerwał się jak oparzany

I oznajmił, że natychmiast do dom wracamy.

Niemal znów upadł, gdy obrócił się na pięcie.

Przeklął i wtem szarpnął mnie boleśnie za rękę.

 

Na parkingu chciał do bagażnika mnie wepchnąć.

Przez tunel zdołałem na tylnej kanapie siąść.

Liczyłem, że najebus choć rusza ostrożnie.

Kiedy jednak z piskiem opon wyrwał gwałtownie,

Do bagażnika z powrotem przez tunel wpadłem

I tak do samego blokowiska jechałem.

 

W mieszkaniu ojciec rozrabiał w pijackiej werwie.

„Ściągaj łachy i schowej siura, bo łoberwie!!!” –

Za drzwiami mego pokoju czekał już z pasem.

Nie przypuszczał, że matka zajebie mu gazem…

Poczułem tąpnięcie, gdy gruchnął o podłogę.

Matka wyniosła z mieszkania już pierwszą torbę.

Pomagałem jej wynosić pozostałe rzeczy.

Tej ucieczce przed potworem nikt nie zaprzeczy.

Zamiast starać się odpocząć od miejskiej hicy,

Na urlop jeździliśmy do innej dzielnicy,

Lecz teraz szansa na nowe życie powstała.

Stałem w sieni, gdy nagle matka oniemiała.

Mój ojciec oblał ją brudną wodą z butelki.

Dostrzegłem, że w ręce trzyma jakieś dwie świeczki.

Nim poczułem zapach benzyny, ogień buchnął.

Gwałtowny podmuch na korytarzu mną huknął.

Ryk matki zagłuszał histeryczny śmiech ojca.

Nie dość, że płonie, to dawno nie miała bolca.

Sąsiedzi, w międzyczasie, już pomoc wezwali.

Było pewne, że całe mieszkanie się spali.

Z płomieni wybiegł nasz pies, lecz cały i zdrowy.

Nikt nie był opieki pełnić na nim gotowy.

 

W drodze do domu dziecka me oczy łzawiły,

Bowiem mój laptok i wszystkie gry się spaliły…

Nasz pies trafił do najbiedniejszego schroniska.

Taki był mój najbardziej pamiętny Dzień Dziecka…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Hmmm... jak różnie odbieramy. Mnie to raczej ciągnie w stronę rapu a nie stryszka, choć na stryszku niektórzy zaczynali rapować ;)

No cóż,  serce daję za sposób zwierszowania,  a nie że popieram wszelkie zawarte w nim treści. Większość treści poetycznych to ból, cierpienie, samotność etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...