Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Martin Eden


tomass77

Rekomendowane odpowiedzi

Wyrwany z zawadiackiej bójki
O siebie, kumpli, wielkich panów
Upadał waląc swych tyranów
Obudził się wołaniem sójki

 

Kiedy go wielkim okrzyknięto
W nim już zagasły życia światła
Burżuazyjna mądrość łatwa
Brissendenowi nuciła memento

 

Nie umiał kochać już ani smakować
Biedy i fałszu najadł się do syta
Znikła siła by swój świat ratować 

 

Nie odparł burzy ludzkiej małości
Która aż w proch mu serce obróciła
Morza głębia przyjęła go z litości

Edytowane przez tomass77 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Fantastyczny wiersz. Można by jeszcze sporo napisać o tej postaci, ale i tak spisał się pan wspaniale.

Wspomniałem kiedyś o Martinie Edenie pod wierszem Pani Iwony. Uwielbiam tę postać. Trudno mi znaleźć teraz w pamięci inne fikcyjne postacie, których los mnie tak mocno zasmucił. Tylko Salvatore Guillan w tej chwili przychodzi mi do głowy....

 

Być może dlatego tak bardzo lubię Martina Edena gdyż sam jestem prostym, fizycznym pracownikiem bez wykształcenia, który pokochał sztukę wyższą. Z tym, że u mnie to nastąpiło dużo wcześniej i w zupełnie innych okolicznościach. Być może gdzieś w sercu tli się nadzieja, że po latach wytrwałości na starość sam zacznę tworzyć na poziomie (wiadomo, nie takim by zostać wielkim panem). :D

 

A tak trochę poważniej. W jednym z rozdziałów książki opisano jak starania Martina by poprawić swoją mowę wpłynęły na załogę statku, na którym akurat pracował. Powiem Wam, że coś w tym jest. Zauważyłem wiele takich sytuacji przy moich relacjach z kolegami pochodzącymi z patologicznych rodzi - nie zapomnę nigdy jak na początku technikum kolega z klasy opisywał przy mnie jedną imprezę i nagle dodał "to są tylko takie didaskalia", gdy koledzy zrobili zaskoczone miny dodał "są takie słowa, zapytajcie Gaźnika co to oznacza". Wiem, że na tym forum to będzie brzmiało cyrkowo, ale ja poczułem wewnętrzną satysfakcje. Facet chciał przy mnie pokazać, że zna kilka "trudniejszych" wyrazów (akurat tylko te didaskalia zapamiętałem) i zdobył tym mój szacunek. Na kopalni spotkałem dużo więcej takich sytuacji. Coś w tym jest, że jedna osoba może poprawić polszczyznę całej grupy i nikt sobie nie zdaję z tego sprawy. 

 

Przepraszam za lanie wody, ale bardzo pozytywne emocje wywołał we mnie ten wiersz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, oczywiście w jednym wierszu ciężko oddać całą złożoność postaci Martina Edena. Dziękuję za pochwałę i podzielenie się własnymi doświadczeniami. Ogromnie cieszę się że wiersz wywołał określoną refleksję. Pozdrawiam serdecznie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Projekt Takamoya, 124   Taka jesteś mojmoj że warto w burzy Spragnione ciepła dłonie, Na chwilę choć, w aksamitny płomień  Z czułością zanurzyć    Zachwyt nad zmierzchem kładzie Się deszczem włosów w miłym bezładzie,  Gdy pieści je szeptów wieniec, Światłem w półcieniach tonący z drżeniem.    Śmiech plecie w zegarze  Warkocze półsennych marzeń Na śladach dawnych bitew, Tak czule, że nie warto już krzyczeć, Gdy góra staje się głazem.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dzięki ci Kauflandzie za twe hojne dary, Za upusty, rabaty, którym nie masz miary. Za półki, witryny wypchane po brzegi, Za postój darmowy czy maj albo śniegi. Ogarnąć cię trudno, wszędy pełno ciebie: w gazetkach, reklamie, telewizji, web-ie. Pragniesz mych wizyt, otwierasz podwoje, By do skarbczyka wpadło to, co było moje. Tyś dom swój zbudował, tu na gołej ziemi I pokryłeś regały dobrami znacznemi. Wraz ze ściśniętym sercem napis - Witamy, By ofiarę złożyć, próg twój przekraczamy. Tyś panem jest czasu przez długie godziny, Gdy z nadzieją płoną na ceny patrzymy. Za twoim rozkazem towary znikają, A potem znienacka droższe się zjawiają. Lecz i one złożone w wielkiej mądrości, Upiększasz tańszymi, z oznaką starości. Tobie z twej woli rolnik plony zwozi, Których smak czasem w reklamie nas zwodzi. Wina przepyszne, mięsiwa rozmaite dawasz, Których kolorem sztuczno wzrok napawasz. Słowem, z rąk twych czeka wszelkiej żywności, Stworzenie z portfelem sporej wartości. Obdarzaj nas, póki raczysz, łaskami swemi, Póki Polak pokorny i pozbawion premii, Ze spuszczoną głową - czy Marian, czy Józek, Z Grunwaldu, z 'tej ziemi', niemiecki pcha wózek.    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      (wersja udźwiękowiona)
    • Wolę się tobą modlić niż wdychać nagie jesienie Chociażby najpiękniejsze ... Czekasz za przepierzeniem - liliowej intymności i przyciasnego stanika Próbujesz podrywu ''na pośpiech'' - nowa strategia?  Znikam.  Olejne malowidła i zachwyt w Barcelonie Rozrzucam wokół peruki, zasypiam na peronie Śnią mi się płatki śniegu i kwadratury rozstania W kółko chcę tylko ... wszystkiego!  I niby nikt nie zabrania ... Ściągam z najwyższej półki atlas - MOJEGO świata Przeglądam go w lochach przeszłości, dziękując za wszystkie lata Cóż, sama nie mogę wydobyć - powietrza, światła i wody ''Mój świat'' chce mieć stolik w Piazza Duomo - choć jestem jak ziemniak z wody Życie jest moim życiem, niech nikt się do niego nie wtrąca Blok, pokój z ołtarzykiem, serce się parzy, gorące!  Czekamy na koniec świata i dobrych konfenansjerów Kompromis jasno wykazał:  "Podzielcie się cyfrą zero..."
    • mój ukochany potrafi się zbliżać do mnie na szerokość parasola smaży naleśniki tuż przed zakończeniem świata łagodnieje czasami i dostaje zbałamuconego kurwika w oczach nie rzuca wtedy przekleństwami na pożegnanie daje mi się pocałować w rękę  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Niestałości trzeba rzucić gałąź do pyska Ocean przelotnych chwil przecumować ... w przystań I na tym rym się kończy... Melodia roznosi się głuchym echem Obija się o ściany, które trąbią fanfarą klaksonów: "uważaj! Tu nie skręcaj! To nie! Tamto też nie! Chybione!''   Potrzebuję dziś w łóżku mężczyzny. Ten, którego znam, jedyny, który też mnie tam potrzebował, ocucił się moją szpetnością.   Chrystus w złoconej ramie ...   Teraz chodzę samotnie po alejach w wielkim mieście i nawet do głowy mi nie przyjdzie, że jest jakieś łóżko.  I że w ogóle był jakiś mężczyzna.  Znalazł sobie kogoś? A, to nie szkodzi. Ja obojętnością  ... już nie rozpaczam. Otwieram garść ... Wezmę się.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...