Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

8. edycja Ogólnopolskiego Konkursu Poezji dla Osób Niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”


Mateusz

Rekomendowane odpowiedzi

Na prośbę fundacji zamieszczam informacje o konkursie:

 

 Szanowna Redakcjo oraz Użytkownicy,

w imieniu Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” zapraszamy do wzięcia udziału w  8. edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poezji dla Osób Niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”.

Konkurs skierowany jest do osób, które pragną:

 - podzielić się swoją twórczością z czytelnikami (nagrodzone utwory zostaną opublikowane w specjalnym tomiku),

- poddać ocenie jury (w składzie: Anna Dymna, Janka Graban, Józef Baran, Wojciech Bonowicz i Adam Ziemianin),

- zdobyć nagrodę (I miejsce – 5 tys. zł, II miejsce – 3 tys. zł, III miejsce – 2 tys. zł.),

- … i zaprezentować swoje utwory na scenie Studia Radia Kraków! (uroczyste wręczenie nagród odbędzie się podczas jesiennej edycji koncertu z cyklu „Zaczarowane Radio Kraków”)

Technika pisarska nie jest ważna, najistotniejsza jest poezja.

Wiersze oceniane będą w dwóch kategoriach: „Osób niepełnosprawnych intelektualnie” oraz „Osób z pozostałymi niepełnosprawnościami”. 

 Wiersze oraz komplet wymaganych dokumentów (opatrzone dopiskiem „Konkurs poezji”) należy przesłać do 16 marca 2017 pocztą elektroniczną pod adres: [email protected] lub pocztą tradycyjną:

Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”

ul. Profesora Stefana Myczkowskiego 4

30-198 Kraków

Formularz zgłoszeniowy oraz regulamin konkursu dostępne na:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zachęcamy także do przeczytania całego wywiadu z jurorem, Wojciechem Bonowiczem:  (istnieje możliwość udostępnienia na Państwa łamach lub stronie)

Zapraszamy!

W imieniu Fundacji Mimo Wszystko

Magdalena Grzesiak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mateusz zmienił(a) tytuł na 8. edycja Ogólnopolskiego Konkursu Poezji dla Osób Niepełnosprawnych „Słowa, dobrze, że jesteście”
  • 3 tygodnie później...

Nie ma "osób niepełnosprawnych", są "osoby z niepełnosprawnością". Ktoś powie, że to to samo? Niezbyt... W pierwszym zwrocie niepełnosprawność jest czymś immanentnym, cechującym osobę. W drugim jest obok osoby, z osobą. Nie definiuje, a jest czymś, co spotkało człowieka ale nie określa go.

Warto by organizatorzy o tym wiedzieli. Choć z drugiej strony po co im to mówić... Jak ktoś nie wyczuwa subtelności słownych w tak delikatnych sprawach, to jak chce oceniać poezję?

Przywykli do utartych zwrotów? Siedzą w temacie tak długo, że nie mają do niego dystansu by spojrzeć bardziej obiektywnie? Niechlujstwo, jak wszędzie w Polsce, tak i w języku?

Bo "po co zmieniać, przecież wiadomo o co chodzi"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...