Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kolejkowa historia


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Lato. Zapach drzew i trawy, blask słońca, radosny stukot pociągu. Kolei Mazowieckich. Wszystko to nie tylko w naturze, ale i na zielonych wagonikach ze słoneczkami. Sama radość i smak wakacji.
Małgośka jedzie do przyjaciółki na działkę, bo nie stać jej na dalsze podróże. Ale będzie fajnie: z Aśką rozumieją się jak bliźniaczki, zawsze jest im razem wesoło i ciepło jak w rodzinie. Jej rodzice też lubią Gośkę i nigdy nie są skrępowani jej obecnością w małym działkowym domku.
- Proszę bilety do kontroli - rozlega się tubalny głos w tłumie pasażerów przy drzwiach.
Dziewczyna podaje swój bilet konduktorowi, uśmiechając się do niego wesoło.
- Poproszę legitymację - słyszy.
- Legitymację? - pyta zdziwiona - Ja nie jestem studentką, chodzę do prywatnej szkoły policealnej, więc moja legitymacja nie uprawnia mnie do zniżki. Nie mam jej ze sobą.
- Jak to pani nie ma legitymacji? To jakim prawem jedzie pani na bilet szkolny?
- Nie na szkolny. To jest ulgowy dla młodzieży do dwudziestego szóstego roku życia - odpowiada uprzejmie coraz bardziej zdziwione dziewczę.
- Co mi pani chce wmówić? Co pani myśli, że ja się nie znam na biletach?! To jest zniżka szkolna, o, tutaj ma pani napisany procent zniżki, czarno na białym!
- Ja… ja się nie znam na procentach… Prosiłam w kasie o zniżkę do dwudziestego szóstego roku życia…
- Ja nie wiem, o co pani prosiła, ale tu ma pani procent szkolny, a nie do dwudziestego szóstego. Poproszę dowód.
- No ale przecież mam bilet… Czy to taka duża różnica?
- Nie mam czasu na dyskusje! Pani nie posiada ważnego biletu, uprawniającego panią do przejazdu, i koniec. Proszę dowód, piszemy mandat.
Nieśmiałe, przerażone dziewczę podaje konduktorowi dowód, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Przecież nigdy nigdzie nie jeździła bez biletu! Nigdy nie próbowała nikogo oszukać! Co się tu dzieje? Dlaczego? Za co?
I najgorsze: jak to powiedzieć mamie? Zarabia tak niewiele, ciągle muszą ściubić, oszczędzać, wszystkiego sobie odmawiać, żyć półgębkiem - a tutaj ten idiotyczny mandat! Ile? Sześćdziesiąt siedem złotych?! Boziu!
- Wypisałem mandat promocyjny. Jeśli pani zapłaci do końca tego tygodnia, to będzie tylko tyle. Może się pani odwoływać, oczywiście, ale w przyszłym tygodniu już będzie kosztowało ponad dziewięćdziesiąt złotych. Miłego dnia życzę.
Gdzie jest telefon? Trzeba zadzwonić do matki. Czego on życzy?!... O, jest. Co robić? Wracać i się gdzieś odwoływać? Jechać do Asi mimo wszystko? Co ro…
- Mama? Posłuchaj, ja… Konduktor… wypisał mi mandat za jazdę bez ważnego biletu. Ale ja mam bilet! Tylko że kasjerka sprzedała mi nie taki, jak trzeba! Ale jego to nic nie obchodzi! Co ja mam robić?! Mam wracać? Składać reklamację? Ja nie wiedziałam!... Tu nie jest napisane, co to za zniżka i komu przysługuje, tylko są procenty!... Same procenty!
- Spokojnie, jesteś na wakacjach, odpoczywasz. Wyluzuj, kochanie. Reklamację ja też mogę napisać i wysłać za ciebie. Tylko opowiedz mi dokładnie, co się stało.
Po kilku minutach rozmowy Małgosia niemal spokojnie wkracza na teren działki swej przyjaciółki, myśląc, że gdyby nie mama, nie miałaby w tym roku żadnych wakacji.
Tymczasem matka dziewczyny opisuje w reklamacji dokładnie przebieg wydarzenia z pociągu, prosząc o anulowanie kary, która jest wynikiem oczywistej pomyłki kasjerki.
Po dwóch tygodniach nadchodzi odpowiedź Działu Reklamacji Kolei Mazowieckich, że kara jest jak najbardziej uzasadniona, gdyż pasażerka podróżowała bez ważnego biletu, zaś kasjerka w czasie przesłuchania stwierdziła, iż sprzedała pasażerce taki bilet, o jaki ona prosiła; nie ma więc podstaw do anulowania mandatu.
Wobec takiego argumentu wymiękają nawet najtwardsi, bo tu już naprawdę nie ma co odpowiedzieć. Toteż nie pozostało nic innego, jak po powrocie z wakacji iść do Kolei Mazowieckich i zapłacić prawie stówę mandatu za to, że przez pomyłkę (nieważne, czyją) jechało się na bilet o dwanaście groszy tańszy niż należało.
W budynku Kolei tłok i tumult - liczni pasażerowie stoją w kolejce do płacenia mandatów, klnąc i pomstując gromko. Można by pomyśleć: naród oszustów, włóczęgów jeżdżących „na gapę”, niczym w awanturniczych powieściach Jacka Londona!
- Miałem ważny bilet, taki jak trzeba! - kulturalnie, inteligentnie wyglądający jegomość pokazuje bilet Kolei Mazowieckich - Tylko skasowałem go nie w tym kasowniku! Przed wejściem na perony są kasowniki, obok siebie są takie na bilety MZK i takie na bilety MK. Ja skasowałam w kasowniku MZK, dla pasażerów Szybkiej Kolei Miejskiej, a nie Kolei Mazowieckiej. Rozumie pani? Pomyliłem się. I za to kazali mi zapłacić mandat! Nikogo nie obchodzi, że mam bilet! Nie przyjęli reklamacji! Nic ich nie obchodzi! Ja od dziesięciu lat nie jeździłem pociągiem, tylko samochodem, ale ponieważ tak bardzo się reklamuje PKP i Kolej Mazowiecka, to pomyślałem sobie: co będę zatruwał środowisko i męczył się za kierownicą, pojadę na piknik pociągiem. Ależ się dałem nabrać! Te kasowniki obok siebie… Już nigdy więcej noga moja w polskim pociągu nie postanie! Nigdy więcej!
- Ja też miałem bilet - zaczyna swoją opowieść starszy pan w okularach, wyjmując zmięty nieco świstek z kieszeni.
Ale tego już nie będziemy opowiadać. Szkoda papieru. W kolejce stoi jeszcze dużo podobnych opowiadaczy. Każdy pasażer ma swoją historię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam, przenoszę się tutaj - także na Prozie - do Petki, bo tu u Was jest jednak najfajniej. :-))) Tam w Zetce nikt nie komentuje, nie czyta, nie ma życia, nul. A tutaj - życie towarzyskie kwitnie! I w to nam graj! Bomba! :-)))

I znowu historia całkowicie prawdziwa, nic nie jest tu zmyślone.
Spotkało Was coś takiego? Jeśli tak, to opowiedzcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/.
Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi?
- Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przeżyłem podobną historię, jadąc za czasów studenckich na obóz letni gdzieś w zachodniopomorskie, a że studentem byłem może nie wiecznym, ale że się tak wyrażę ze stażem kupiłem bilet ulgowy studencki. pani konduktor sprawdzając bilet powiedziała że jest nieważny. Na pytanie dlaczego?, odpowiedział że pasażer czyli ja ma powyżej 26 lat. Więc co będzie? - spytałem. Dopłata - kulturalnie odpowiedział konduktorka. Na szczęście nie mandat koło stuwy tylko jakieś piętnaście z czymś.
pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/.
Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi?
- Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce!
Ha ha ha!!! Świetne!
Marcin, ej, Ty zbereźniku! ;-DDD
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie. Normalnie tak się robi, że jeżeli człowiek nie ma dobrego biletu, ale ma jakoś zbliżony i widać, że nie próbuje nikogo nabrać, to każe mu się dopłacić - i basta. Ale ten kanar, który czepnął sie mojej Małgośki, był zwykłą świnią. Przecież jasne, że ona nie chciała oszukać PKP na kilka (słownie: KILKA) groszy!
Dzięki za opowieść, Panie Biały. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ta jest! Kwitnie, a ja się zwijam jak w ukropie. Państwo przy stoliku pod oknem - dwie lampki wina, tamci przy kiblu kawa i wuzetka, przy wejściu śledzik i zestaw czystej / a to koledzy/.
Tekst miodzio, sobie coś przypomniałem. Ostatnio na dworcu w Poznaniu/ pociąg relacji Szczecin - daleko, daleko/ miałem przyjemność stać na korytarzu, tak w rejonach kibelka, bo od Szczecina były tylko dwa wagony drugiej klasy, reszta sypialne. A w Poznaniu, po koncercie do naszych obu wagonów wlazło jeszcze z trzysta luda. Miałem przyjemność podróżować z nosem wtopionym w kruczoczarne, kręcone, długie włosy seniority, obróconej do mnie tyłem, więc im niżej mnie, tym było bardziej niebiańsko. jakoś tak po dwudziestu minutach, coś " mojej" muzie się nie spodobało i odwraca się z grymasem i się pyta - co Pan robi?
- Stoję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Osobiście jestem gorącym zwolennikiem PKP, MZK, KKL, PTM, PTTK, ZHP, szczególnie autobusu podmiejskiego linii 65 z przesiadką na 66 albo 75 oraz linii pośpiesznych A i E w godzinach szczytowych. Zazdroszczę fanom madonny powrotu z koncertu! Takie rzeczy to tylko w Polsce!
Ha ha ha!!! Świetne!
Marcin, ej, Ty zbereźniku! ;-DDD
Ach tak? No to specjalnie dla Ciebie kolejna, chyba, że nie chcesz to mi powiedz, ale za późno, bo jak się dopuszczę do głosu to klękajcie narody.
A więc:
Mam kolegę, a ten ma znajomego, którego kuzyn ze strony matki pracował jako zawiadowca na dużej stacji PKP w mieście wojewódzkim, ale stacja była na dworcu podrzędnym, ale ważnym ze względu na harmonogram PKP, który przewidywał, że po cholerę pociągi mają jeździć na główny, jak mogą przesiadać się tutaj. No i ten koleś z lizakiem wypełzał na peron za każdym razem, jak wjeżdżał skład z Polski. Wtedy z wagonów najczęściej wysypywało się mnóstwo zziajanych, zmęczonych z bagażami stworków, którzy z lękiem starali odszukać się właściwy peron do przesiadki, a czasu mieli 23 sekundy albo mniej do odjazdu, albo doba na walizkach pod chmurkami. I oni, podbiegali zdyszani ciągnąc te toboły, z jęzorami do płyt chodnikowych do tego zawiadowcy i pytali: eeee, panie, do Świnoujścia to z którego? albo - na Kraków panie, który peron? Koleś rzucał bez zastanowienia: trzeci, czwarty, pierwszy, już odjechał, odwołany, spokojnie opóźniony dwie godziny i lud mu wierzył. Ale haczyk był taki, ze nikomu prawdy nie powiedział i ktoś pojechał pod Wawel zamiast nad morze. Inny spokojnie czekał w dworcowej restauracji i poatrzył jak mu pociąg odjeżdża ale zawiadowca powiedział, że opóźniony przecież. Kończąc powiem, że ten kolega znajomego, którego kuzyn ze strony matki był zawiadowcą twierdził, że przperacował w zawodzie trzydzieści siedem godzin, dwadzieścia pięć minut i jedenaście sekund zanim go o mało podróżni nie zlinczowali. Wyleciał na zbity pysk, ale nie podupadł na duchu i najął się na infolinię Lotu.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj, Magda!
O, już wiem, że nie żałuję, że jestem tutaj! :-)))

No widzisz, ZTM to też rabunkowa firma. Tuż przed wakacjami orżnęli mnie na 150,- zł. Mam wykupioną kartę miejską, i to strefową. Ale na stacji metra zatrzymał mnie kanar, obejrzał kartę i powiada: "Dowód proszę". Podaję mu dowód, a ten: "Ma pani inny numer dowodu niż wpisany na karcie". Wtedy przypomniałam sobie, że przecież była wymiana obowiązkowa dowodów, i powiedziałam mu to. A ten już mi pisze mandat na bloczku. I mówi, żebym się zgłosiła z nowym i starym dowodem do Biura Obsługi, to może mi anulują.
Ale tam trzeba było złożyć odwołanie w ciągu 7 dni (tj. 5 dni roboczych). Pracuję w Piasecznie między 11 a 18, wychodzę przed otwarciem Biura Obsługi, a wracam po zamknięciu. Zwolnić się nie mogłam, bo to zakończenie roku, rady pedagogiczne, pisanie sprawozdań, rozliczenia itd. - dom wariatów w szkole i mowy nie ma o wyjściach. Więc się spóźniłam. Do ZTM, nie do szkoły. I nikt nie rozpatrzył mojego odwołania, na którym wszystko napisałam dokładnie, tak jak teraz Tobie. Co to kogo obchodzi?
W dodatku kiedy "wpadłam", już w tym czasie ZTM wyrabiało mi nową kartę, bo kilka tygodni wcześniej złożyłam wniosek o to. A zaraz po tej przygodzie i po rozpoczęciu wakacji odebrałam tę nową kartę, gdzie - jak się okazało - już wcale się nie pisze żadnego pieprzonego numeru dowodu.
Także, Magda, nie jesteś sama, jestem z Tobą. :-)
Bywaj! :-)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Słuchaj, bez kitu to sama prawda jest. Tak samo jak ta:\
W Przemyślu na rynku, zaraz przy dworcu głównym była jadłodajnia. Ponieważ nie wylewało mi się za kołnierz, koledze też zwęszyliśmy okazję" grochówka z makronem - pięćdziesiąt złotych za talerz. Do pociagu mieliśmy pół godziny, przed nami dziesięć godzin jazdy, Wars drogi, w sklepach też tanio nie jest, to za cztery zeta mało nie pękłem tak się nafutrowałem, bo pieczywo było gratis z koszyczka w tym przybytku smakowej rozkoszy. Nikt z nas się nie zastanawiał jak grochówka może być z makaronem, bo tego chyba najstarsi bacowie nie pamietają, ale zjedlim i na peron. Ostatnie metry biegliśmy, ale wcale nie dlatego, że pociąg odjeżdżał. Do Poznania jechaliśmy w przewiległych sobie kiblach. Mnie osobiście w Krakowie na dworcu głównym skończył się papier toaletowy, chusteczki i prasa, więc przemilczę dalszą podróż. Tak w opolu wysiadło mi gardło od ciągłego krzyku " zajęte" i innych pyskówek, typu " co tam się dzieje do cholery, otwierać, bo pójdę po konduktora". Od trzymania niepewnie zamknietych drzwi nadwyrężyłem sobie mięśnie rak, padły mi kolana. Całą uwagę skupiłem na odliczniu minut po odjeździe z Poznania, żeby nie przegapić naszej stacji.Nie widziałem kolegi przez cały czas, ale na dworcu za Poznaniem, padłem ze zmęczenia i śmiechu na peron, a nasz dowódca, który był odpowiedzialny za przewóz przesyłki jak nas zobaczył to spytał tylko o jedno: Jak wy szeregowi idziecie? Na oklep jechaliście czy co? teraz jestem bogatszy o jedno: nie ma prawdziwej grochówki z makaronem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, rozumiem! ;-P
Dość nowa. Tzn. z ubiegłego roku, z wakacji.
Świat się niewiele zmienił.
Ale moją karę - tę, o której pisałam w komentach do Magdy - właśnie anulowano; po trzech miesiącach od złożenia odwołania! Te niesłuszne kary nieźle im procentują. :-) Bo płacić trzeba każy mandat w ciągu 7 dni, inaczej mogą być jeszcze większe kłopoty. A dopiero po zapłaceniu można składać ewentualne odwołanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię doskonale. Jednak uważam, że trzeba się "kłócić" o należne nam prawa. Dla zasady. Po to, żeby nie dać się zgnoić i coraz bardziej spychać w coraz to nowe totalitaryzmy. Po to, żeby nie wygrywali wiecznie ci, którzy nas robią w rybkę i wciąż nasze prawo omijają. Nie można się dawać wszędzie i na każdym kroku. Nie dawanie się kosztuje czas i nerwy, owszem, ale oszuści liczą właśnie na tych, którzy nie będą dochodzić swego, bo im szkoda nerwów i czasu. I na tym wygrywają ostatecznie. A nie powinno tak być.
Wygrywajmy swoje, choćby drobiazgi, choćby dla naszych dzieci. Zresztą życie składa się właśnie z drobiazgów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...