Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ocena za okres letni


Pan_Biały

Rekomendowane odpowiedzi

Obudził ją dźwięk dobiegający zza okna. To była kosiarka do trawy. Otworzyła oczy. Reszta ciała odmówiła posłuszeństwa, w czym prym wiodła głowa, którą najchętniej roztrzaskałaby jak szklankę o ścianę. Ból był miażdżący i nieporównywalny z niczym innym. Dodatkowo drażniony warkotem spalinowego silnika.
- Nie, nie teraz. Można to był robić w każdy inny dzień tygodnia. Dlaczego dziś? Jezu umarłam, więc tak jest w piekle – zatykając uszy dłońmi mówiła sama do siebie.
Zerknęła na budzik stojący na stoliku nocnym. Wskazywał dziesiątą trzydzieści.
- No to ładnie. Wykład z teorii literatury mam z głowy. Żak zaprasza na konsultacje. Zajebiście znów stary zgred będzie się wpatrywał przez czterdzieści pięć minut w mój dekolt i powtarzał jak ważne są wykłady i co przez nieobecności student traci.
Zwlekła się z łóżka. Odsłoniła zasłonki i do pokoju wdarło się przedpołudniowe słońce. Otworzyła okno i krzyknęła do mężczyzny koszącego trawnik.
- Hej, niektórzy jeszcze śpią o tej porze! – rozdarła się na całe gardło.
Mężczyzna spojrzał w górę, ale dziewczyna znikła już za firaną. W pokoju panował chaos, ciuchy porozrzucane były wszędzie. Dżinsy leżały w nieładzie na krześle, koszula przykrywała monitor, a buty stały tuż przy łóżku. Spała w bieliźnie i nie pamiętała jak dotarła do domu.
- Najpierw prysznic. Na śniadanie kawa. Makijaż i na uniwerek. Boże pęka mi głowa – prowadziła byle jaki monolog za samą sobą.
Przed wejściem do łazienki uruchomiła jeszcze odtwarzacz CD i w pokoju rozległy się riffy „Satysfakcji” Stonesów.
Zimny prysznic otrzeźwił ciało. O umysł zadbała świeżo parzona kawa. Na środku pokoju stał okrągły stół, na którym rozmieszczony był asortyment do makijażu. W lustrze ujrzała kogoś podobnego do siebie i nie był to widok, do którego była przyzwyczajona.
- Wredna z ciebie suka – powiedziała twarz w lustrze – Zrób się na bóstwo, by nie wyglądać jak niewolnica Izaura.
Rozległ się dzwonek telefonu. Znalazła go pod koszulą na biurku z komputerem. Odebrała.
- No cześć Małą! Czemu cię nie było na wykładzie. Żak sprawdzał listę i chyba wiesz co cię czeka. Jak zdrówko. Oj, zaszaleliśmy wczoraj – nakręcony głos rozbrzmiewał w komórce.
- Jezu zaspałam i wiem co mnie czeka Nina. Będę na uczelni za czterdzieści minut. Musimy ustalić fakty. Film się wczoraj urwał i ... – Nina jej przerwała
- Ok dużo by gadać. Przyjdź do bufetu siedzimy na kawie. Pa – zakończył przerywając połączenie
- Pa – nie zdążyła dorzucić do słuchawki, w której był pusty sygnał – Teraz kredką oczy. Jeszcze rzęsy i gotowe.
Pociągnięcia były staranne i sprawne, jakby wykonywała je kwalifikowana specjalistka. Zatuszowała podkrążone oczy, po czym delikatną czerwoną szminką umalowała usta.
Była filigranową blondynką, wiążącą włosy w koński ogon. Uwielbiał dżinsy, ale przyjaciółki ciągle ją namawiały na sukienki, by odsłoniła smukłe łydki i nienaganne kolana. Wiedziała, że podoba się mężczyznom. Nie raz widziała jak na nią patrzą na ulicy czy uczelni. Na adoratorów też nie mogła narzekać, ale jej stały związek nie interesował. Była młoda i chciała od życia czegoś więcej niż męża, dzieci i domu na głowie. A to że była atrakcyjna miało jej tylko wszystko ułatwić.
Na studia dostała się zdając egzamin pisemny i przechodząc rozmowę kwalifikacyjną. Nawet dziekan wydziału humanistycznego nie mógł oprzeć się jej wielkim, niebieskim oczom i kształtnym piersiom ukrytym w koronkowym biustonoszu, pod białą nie zapiętą na ostatni guzik jedwabną koszulą. Była inteligentna i potrafiła się odnaleźć w każdej sytuacji, dlatego na podchwytliwie zadawane pytania komisji egzaminacyjnej wychodziła obronną ręką. Egzamin poszedł gładko i zaliczyła go na piątkę
Duże miasto dawało wiele możliwości. Dorabiała sobie, jako hostessa na bankietach w dużych firmach. W weekendy pracował na promocjach w supermarketach. Pierwszy semestr minął szybko, a sesję zaliczyła w zerówkach i dobrymi ocenami na kolokwiach, dzięki którym nie musiała pisać egzaminów. Stancja, na której mieszkała była przytulna i znajdowała się niedaleko uczelni przez co zaoszczędziła sporo pieniędzy na komunikacji miejskiej. Trzymała się trochę z boku, uważała się za dziewczynę z prowincji z małego miasteczka i nie była aż tak pewna siebie jak tutejsze dziewczyny. Pewnego dnia podeszła do niej ładna brunetka i zapytała:
- Ty chyba jesteś z drugiej połówki naszej grupy? Mamy razem ćwiczenia z historii powszechnej. Jestem Nina, idziesz na papierosa – zagadnęła pewnym głosem.
- Wiesz, nie palę, ale dzięki za ... – chciała dyskretnie odmówić
- No chodź, pogadamy. Wszyscy chcą cię poznać, nie bądź dzikus – złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą.
Wkoło popielniczki stało kilka osób, którzy głośno się śmiali i gestykulowali energicznie. Dziewczyny podeszły do nich i Nina powiedział:
- To jest ... – zawiesiła się, nawet nie wiedziała jak ma na imię.
- Jestem Łucja – powiedziała podając wszystkim po kolei rękę na przywitanie, po czym kolejno się przedstawili.
Dalej rozmowa potoczyła się naturalnie, jakby Łucja była jedną z nich. Stała blisko Marka i Elizy, dalej Nina, Staszek i Andrzej. Przyjęli ją jak swoją i od tej pory w trakcie przerw między zajęciami spotykali się na „dymku” na końcu korytarza, a kiedy tyko mogli umawiali się do knajpy, by potańczyć i posiedzieć przy piwku. Nina stała się drugą połówką Łucji z wzajemnością. Wszędzie razem, a od drugiego roku zamieszkały razem w wynajętej kawalerce. Eliza wyjechał w czasie wakacji do Anglii za pracą i postanowiła wziąć urlop dziekański, by zarobić na kolejne lata studiów. Staszkowi podwinęła się noga na egzaminie z gramatyki opisowej i miał powtarzać semestr. Zrezygnował i zaopiekowało się nim Wojsko Polskie. Zostali Marek i Andrzej. Andrzej był z nich najstarszy, studia zaczął po technikum wieczorowym, wcześniej kończąc zawodówkę. Zdolny, ale leniwy. Postanowił zrobić studia, by nie zapieprzać jak jego stary, całe życie w fabryce. Pierwszy rok oblał. Poczuł smak wolności i balangom nie było końca. Mimo to ponownie zdawał za rok na ten sam kierunek. Polonistyka zawsze go kręciła. W szkole średniej grywał w amatorskim teatrze. Dużo czytał przez co wyrobił sobie światopogląd na wiele spraw. Technikum go męczyło. Wiedział, że z własnej głupoty tu wylądował, zamiast rozwijać talenty w ogólniaku w klasie humanistycznej. Zawsze czuł się bardziej humanistą niż umysłem ścisłym. Po zawodówce, do której poszedł za namową kolegów była to jedyna droga by zrobić maturę i iść gdzieś dalej. Miał długie włosy, zawsze rozpuszczone i lekki zarost. Nosił wytarte spodnie i skórzaną kurtkę. Podobał się dziewczynom z roku, ale on nie zwracał na nie uwagi. Traktował je jak koleżanki, choć czasem po imprezach zdarzało mu się obudzić u którejś w pokoju. Takie wypady traktował jednak niezobowiązująco. Marek był inny, bardziej rozważny i ułożony. Chodził w wyciągniętym swetrze i dzwonach. Urodzony romantyk i hipis. Jak sam mówił Bóg go oszukał, bo na świat miał przyjść o wiele wcześniej, tak by zaliczyć Woodstock ’69. Niestety zaliczył tylko Przystanek Woodstock w Żorach. Liceum przeszedł jak burza i na studiach szło mu równie rewelacyjnie. Wygadany i pewny siebie. Na ćwiczeniach nakręcał całą dyskusję. Koledzy go lubili nie tylko dlatego, że ratował im skórę podpowiadając na podchwytliwe zadane pytania młodych magistrów. Zaliczał wszystko za pierwszym podejściem, by później móc imprezować, gdy inni męczyli się podczas sesji. Mówili o nim, że jest „do tańca i do różańca”. Po prostu morowy chłopak. Nina nie była zbyt inteligentna i błyskotliwa. Dobrze ściągała na kolokwiach i tyle. Z pamięciówką szło jej gorzej, dlatego starała się zdobyć zaliczenia innymi sposobami. Dobrze ściemniał i nie dawała za wygraną. Na egzamin wchodziła kilka razy, aż z litości czy czasami nawet na ładne oczy dostawała do indeksu zalkę lub marną trójczynę. „Oby do przodu” to było jej motto. Jeśli na imprezie kogoś nie poderwałą uważała wyjście za nieważne. Mówiła, że bawi się tymi chłopcami. Większość z nich robiła to pierwszy raz i nie potrafili dorównać jej temperamentowi. Ciągle jej był mało. Rozmowy z Łucją najczęściej dotyczyły jej podbojów. Szukała kochanka doskonałego. Miała również przelotne romanse z pracownikami naukowymi. Jeden z nich chciał nawet zostawić dla niej rodzinę, ale zbyła go śmiechem. Jej kształty, styl bycia i gadatliwość podobały się mężczyznom i kolegom z roku. Z Markiem nie raz całowali się i pieścili po kilku głębszych, lecz nigdy do niczego nie doszło. Natomiast z Andrzejem na pierwszym roku mieli romans, niejednokrotnie skonsumowany. Rozstali się bez scen, po prostu brakowało chemii do czegoś poważniejszego. Zostali przyjaciółmi.
Najczęściej do knajpy chodzili we czwórkę. Jednak po kilku drinkach rozchodzi się, by spotykać się przy barze zamawiając kolejnego. Po jednym z takich wieczorów Andrzej odprowadzał Łucję do domu. Byli dobrze wcięci i żartowali sobie podszczypując się i klepiąc po tyłkach. Pod klatką schodową Andrzej zbliżył się do Łucji i ją pocałował.
- Może wejdziesz – zaproponowała – Nina pewnie wróci rano. Mam jeszcze jakiś alkohol w lodówce – kiwnął głową zgadzając się.
Zaraz po zamknięciu drzwi rzucili się na siebie i w porywie pożądania chaotycznie ściągali z siebie ubrania. Andrzejowi sztuka kochania nie była obca. Był kochankiem genialnym. Potrafił dogodzić kobiecie, tak że ta wiła się z rozkoszy raz za razem. Pieścił Łucję dłońmi. Językiem rozkradał jej ciało po kawałkach. Ssał jej palce u stóp równocześnie masując dłońmi wewnętrzną część ud. Kiedy poczuł, że staje się wilgotna przesunął się wyżej by móc się w niej rozsmakować. Rytmicznie poruszał językiem, aż Łucja zaczęła jęczeć w uniesieniu. Położyła ręce na jego głowie zatapiając palce w jego gęstych włosach. Przyciskała jego twarz mocniej do siebie. Szczytowała chyba po raz pierwszy w życiu. Całował jej brzuch. Dłońmi ściskał jędrne piersi. Opadli na podłogę. Andrzej obrócił ją, po czym wszedł w nią od tyłu. Poruszali się delikatnie tworząc jedność. Złapał ją za biodra, by móc wchodzić w nią bardziej energicznie. Krzyknęli razem, po czym zamarli w bezruchu ciężko oddychając. Wpatrywali się w sufit bez słów. Łucja zasnęła wtulając się w jego ramię. Andrzej nie mógł zasnąć. Po cichu wstał, ubrał się i wymknął z domu. Następnego dnia spotkali się na uczelni, ale udawali jakby się nic nie stało. Nigdy nie rozmawiali o zajściu z tamtej nocy. Ich stosunki pozostały bez zmian i dalej byli dobrymi znajomymi, tak było dla nich najlepiej. Nina nie raz opowiadała Łucji o Andrzeju i o tym co ich łączyło. Łucja jednak nie zdradziła przyjaciółce swojego sekretu.
W czasie juwenalii studenci organizowali bal z okazji zbliżających się połowinek. Łucja nie miała ochoty iść. Chciała nadrobić zaległości przed zbliżającą się sesją, lecz za namową Marka zgodziła się. Poszli razem. Andrzej przyszedł z jakąś panienką z pierwszego roku z biologii. Nina przyprowadziła obcokrajowca poderwanego na przystanku. Impreza niewiele miała wspólnego z balem. Była to po prostu libacja alkoholowa, o której najlepiej żeby się nie dowiedziały władze uczelni. Łucja z Markiem wymknęli się po godzinie. Chodzili w pobliskim parku sącząc piwo ukryte w papierowych torebkach.
- Miałaś nosa co do tego balu. Naiwniak ze mnie, myślałem że ludzie z naszego wydziału są inni.
- Podobno piszesz? – zmieniła temat rozpoczęty przez Marka
- Ostatnio tylko do szuflady. Kiedyś były jakieś amatorskie wieczorki, ale to w czasach ogólniaka dla zabawy. Choć przychodziło sporo ludzi, nawet się im podobało.
- Chciałabym przeczytać – wtrąciła się
- Nie wiem czy warto. To nie jest nic wielkiego. Nie chcę, żebyś się rozczarowała. To naprawdę amatorszczyzna – próbował się tłumaczyć
- Może jednak dasz się namówić. Chociaż jeden wiersz. Chyba się nie wstydzisz, starej kumpeli – starała się go podejść
- Ale tylko jeden. O więcej nie poprosisz. Stoi – rozochocony spojrzał na nią
- Dobra Panie poeto. Stoi – uśmiechnęła się i łyknęła złoty trunek
- W takim razie idziemy do mnie – zaproponował – Stąd to jakieś dziesięć minut drogi piechotą
- Chodźmy – powiedziała i skręcili w stronę rozświetlonej ulicy.
- A więc to jest twoja kawalerka – rozglądała się po małym mieszkaniu
- Ojciec ma firmę i obiecał, że jak się dostanę na studia to kupi mi chatę. Dotrzymał słowa.
- Nieźle. Spoko masz starych. Ja musiałam cały pierwszy rok harować na pieprzonych promocjach, żeby związać koniec z końcem. Mój stary nie żyje, a właściwie to skurwiel zostawił moją matkę i mnie, jak miałam parę miesięcy. Brzydził się jej po porodzie, kutas. Dla mnie on nie żyje – spuściła głowę zdradzając swoją odwieczną tajemnicę.
Przytulił ją. Nie wiedział jak zagadnąć, więc wypalił:
- Może wina? Mam coś na czarną godzinę
- Chętnie. Wino dobrze nam zrobi – rozchmurzyła się – To co z tą poezją?
- Chwila, już idę! – dobiegał głos z kuchni
- Tylko poezję piszesz?
- Poezję najczęściej. Czasem opowiadanie jakieś sklecę, ale tego ode mnie już nie wyciągniesz – uśmiechnął się.
Usiedli obok siebie. Wyciągnął ze stolika nocnego stary notes. Otworzył na ślepo wybranej stronie i podał Łucji. Czytał uważnie, jakby literowała każde słowo. Starannie i bez pośpiechu, by zrozumieć. Marek sączył czerwony trunek i wpatrywał się w jej wielkie oczy.
- To jest naprawdę dobre. Marek musisz to pokazać doktorowi Wilczkowi. On też pisze i wydał już kilka tomików. Zna ludzi z wydawnictwa. Marek spróbuj! – mówiła jak natchniona. Namawiała go
- Łucja nie żartuj. Takich jak ja poetów co wrzucają wiersze do szuflady jest na pęczki.
- Ale Marek – była wyraźnie podniecona sytuacją.
Klęknęła na łóżku i położyła ręce na jego udach.
- Obiecaj. Pójdziesz do Wilczka – nalegała
- Dobra. Dla ciebie. Jak wydam tomik to zadedykuję go tobie – roześmiali się
Coś w tej chwili zaiskrzyło między nimi
- Pocałuj mnie – powiedziała i usiadła na nim okrakiem.
Marek położył ręce na jej pośladkach i zaczęli się całować. Rozpięła mu koszulę odsłaniając nagi tors. Marek włożył dłonie pod jej bluzkę i rozpiął biustonosz. W pośpiechu się rozbierali cały czas namiętnie całując. Teraz wiedzieli, że siebie pragną. Siła pożądania omamiła ich umysły. Chciała się kochać na jeźdźca. Marek pieścił jej piersi i szaleńczo całował. Poczuła go w sobie. Zaczęła się poruszać podpierając się dłońmi o jego brzuch. Minęła zaledwie krótka chwila i Marek krzyknął:
- Łucja nie wytrzymam!
Szybko z niego zaszła.
- Przepraszam – powiedział odwróciwszy głowę ze wstydu
- Nic się nie stało – położyła się obok niego – Takie rzeczy się zdarzają.
- Boże, zachowałem się jak gówniarz – nie mógł uwierzyć, że tak szybko osiągnął orgazm.
- Chociaż dobrze ci było? – spytała próbując rozluźnić atmosferę
- Cudownie Łucja, ale – roześmiali się razem – niezły obciach – dokończył
- Dokończymy wino? – zagadnęła
- Jasne – podniósł się z łóżka i podał jej kieliszek
- To był naprawdę szybki numerek – powiedział i przełknął łuk wina
- Mistrzostwo Świata w szybkim numerku – dodał Łucja i roześmiali się ponownie.
Prawie do świtu oglądali telewizję i rozmawiali o wszystkim. Zasnęli ze zmęczenia na wpół siedząco. Z samego rana tuż po śniadaniu poszli na uczelnię.
Spotykali się nadal z Niną i Andrzejem podczas wspólnych wypadów na miasto. Nieoficjalnie byli parą, jednak urywali się przed przyjaciółmi ukradkiem całując w toalecie.
Marek zaniósł swoją poezję do Wilczka, a ten obiecał mu, że pokaże ją swojemu wydawcy. Doktor był zachwycony jego twórczością i uważał, że jest duża szansa na to, że tomik ukaże się w druku. Oczywiście niezbędna będzie kosmetyka i poprawa nielicznych usterek.
Po kilku dniach Marek dostał telefon od doktora Wilczka. Wydawca jest zainteresowany i chciałby się spotkać z autorem w celu dogadania kilku spraw. Marek był wniebowzięty i od razu pobiegł do Łucji podzielić się dobrą nowiną. Umówili się na wieczór z Andrzejem i Niną, aby im powiedzieć o sukcesie Marka. Wieczorem siedzieli we czwórkę w swoim ulubionym lokalu. Balowali do późna. Nina zniknęła z jakimś upatrzonym i zdobytym mężczyzną. Chłopaki odprowadzili Łucję do domu, a sami postanowili dopić się na ławce w parku .
Łucja rozczesała włosy, a następnie związała je w kucyk. Weszła do łazienki by założyć bieliznę.
- Boże, kiedy będzie ten okres. Już się spóźnia – zerknęła na kalendarz na ścianie – kurwa trzeci tydzień właśnie mija. Nie myśl o tym, na pewno się pojawi – ubierała się w pośpiechu. Za pięć minut miała tramwaj na uczelnię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się Panie Biały bardzo podoba pańska twórczość, mam tylko jedno zastrzeżenie:
"Z Markiem nie raz całowali się i pieścili po kilku głębszych, lecz nigdy do niczego nie doszło."
To niemożliwe jest, albo wóda była rozcieńczona/ skandal/ albo kieliszki z dziurą/ jeszcze większy skandal/ albo on nie był mężczyzną a ona nie była kobietą / tfu/.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marcinie, Nina była kobietą i udowodnił to nie jednokrotnie, a że z Markiem nie wyszło - trudno, choć zapewne chrapkę na niego miała nie tęgą.
Marek to romantyk, szukał tej jedynej, mogła nią zostać Łucja, nie zaliczał wszystkiego co się rusza, ot taki facet.
pozdrowienia i dzięki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...