A gdyby?
Gdyby nie bylo mnie na tym świecie?
Gdybym nie powstala w tej jednej kobiecie?
Gdybym sie nigdy nie urodzila,
Byloby lepiej?
Zdecydowalaby o tym moja rodzina.
A gdybym tych rzeczy nie zrobila?
Gdybym temu zaradzila
Gdybym zrezygnowala ze zla tego
Gdybym wiedziala co robi mi to strasznego…
Lecz nie wiem,
A gdybym wiedziala?
Szyby w oknach od mrozu się skrzą,
Tej nocy zima jest przeraźliwa,
Okrutny jest księżyca blask, a wiatr
Niczym obosieczny miecz przeszywa.
Boże, w opiece swej bezdomnych miej,
Żebraków, co daremnie się błąkają.
Boże, miejże litość dla biedaków,
Gdy przez śnieg w świetle lamp się tułają.
Mój pokój jest jak czerwca wspomnienie,
Zasłonami ciepło otulone,
Ale gdzieś tam, jak bezdomne dziecko,
Płacze me serce z zimna skulone.
I Sara:
My window-pane is starred with frost,
The world is bitter cold to-night,
The moon is cruel, and the wind
Is like a two-edged sword to smite.
God pity all the homeless ones,
The beggars pacing to and fro.
God pity all the poor to-night
Who walk the lamp-lit streets of snow.
My room is like a bit of June,
Warm and close-curtained fold on fold,
But somewhere, like a homeless child,
My heart is crying in the cold.