Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Eilen


Rekomendowane odpowiedzi

Rozpalone dźwięki miast
Nasączone światłem ulic
Szeptem zmierzchu
I tchnieniem mroku.

Widok z okna był zimny jak szyba, stalowy jak spływająca zeń woda . Oczy były szkliste, a serce za kamienną ścianą stało i milczało granitowym snem. Ne czułem już ciepła, ani zimna. Czułem tylko pustkę pełną wspomnień równie pustych jak owa nicość. Spróbowałem ściągnąć palcem pajęczynę ożywienia, tę najbardziej lśniącą ze wszystkich w zakamarkach mojej świadomości. Chciałem ten smutek zamknąć w blaszanej skrzyni i wrzucić ją do zimnych odmętów Atlantyku. Gdybym jednak to zrobił pożałowałbym, bo nie miałbym już nic. Oddałbym swoje ostatnie psie grosze, a to one dają mi zmysły…pieprzoną chęć życia. Potrzebę czucia i doznawania nowych przeżyć. Czasami wybiorę się do burdelu, aby za klepaki uzbierane na zmywaku doznać chwili zapomnienia -strużki rozpusty wyciekającej z naczynia, zwanego lubieżnością.
Jestem Eras Nepnon i żyję w banale swojego życia. Nie liczy się gdzie i kiedy. Kim jestem, ja Eras? Jestem człowiekiem. Jestem mną i tobą. Dlaczego jestem taki nieszczęśliwy? Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, nie pytałbym, więc zapytam się ciebie.
Słyszę tylko milczenie. Tak, milczenie. Słyszę tylko kapanie milczenia, skrzypienie milczenia i szuranie milczenia. Potrafię słuchać ciszy, ale nie pragnę tego. Wolę słuchać odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Bo o ile z odpowiedzi mogę wyciągnąć wnioski, o tyle z samego milczenia wyciągnę tylko niewiedzę. Obdrapane ściany mojej kawalerki zgrzybiały, a resztki wilgotnego tynku opadały na dywan, przesiąknięty smrodem przeszłości. Otaczało mnie tylko pragnienie przeżycia, choć aspiracji nie miałem żadnych. Zawsze chciałem wiedzieć jak wygląda życie po śmierci. Może wtedy wolałbym umrzeć.
Niebo rozjaśniło się zupełnie i stało się rażąco białe. Ucichły krople deszczu. Teraz nawet cisza była wyjątkowo cicha…permanentnie milcząca. Zgniły tynk znikł i dywan także. Znikło zimno i obawy. Stałem w bezkresności. Tu nie było horyzontu, nie było nieba, nie było ziemi, nie było wschodu, zachodu, północy i południa, nie było dołu i góry. Byłem ja, a naprzeciwko mnie stała ona.
Kobieta przeciętnie wyglądająca. Mysie włosy, uplecione w warkoczyki, smutne, szare oczy i niewielki biust… znałem ją. To była Jagoda – ostatnia kobieta, która mi się podobała. Wcale nie była piękna, ale zawsze twierdziłem, że miała w sobie to „coś”. Lecz teraz miała tego „czegoś” więcej…o wiele więcej. Jej osoba jakby promieniała blaskiem. Nie był to zwykły blask. Właściwie go nie było, ale dostrzegałem niematerialną przestrzeń wokół niej…obszar ciepła i zrozumienia.
- Chodź ze mną – jej głos, dawniej matowy, nabrał mocy, choć mówiła łagodnie. Nie odpowiedziałem jej. Złapałem ją tylko za rękę. Wiedziałem kim jest Jagoda. Nie musiała mi tego mówić, bo mój umysł był teraz inny. Nie miałem ciała, choć wyglądałem jak zawsze. Zszarzała skóra, mętny wzrok i grecki nos. Ubrany byłem ponadto w szare, ubrania, których szarość nabrała blasku. To wszystko sprawiało, że wiedziałem, że to anioł. Wiedziałem też, że nie miała na imię Jagoda. To była Eilen – tak mi powiedziała myśl.
- Dokąd mnie zabierzesz? – te słowa wypłynęły z moich ust samoczynnie. Głos był także inny. Był niski, ale dźwięczny jak harfa.
- Tam, Gdzie Miłości Na Imię Dzisiaj – odrzekła milcząco. Wszystko zrozumiałem. Wszystko tu było takie oczywiste. Każdy obraz mimo powtarzalności był inny. Wszystko, co widziałem, było zrozumiałe. Biel była zrozumiała, choć mój umysł nie obejmował jej przestrzeni, a powietrze, którym oddychałem było krystaliczne, mimo że przytłaczało lekkością.
Nagle Eilen dotknęła myślą przestrzeni i obraz się zmienił. Było tu ciepło i cicho. Piękne zielone pagórki piętrzyły się łagodnie w nieskończoność. Tu też nie było horyzontu. Wszystko było widoczne. Nawet przestrzenie za pagórkami, których nie obejmowało oko, widział rozum. Widziałem co to za miejsce, ale po raz kolejny nie zahamowałem zdania, płynącego z głębi płuc.
- Co to za miejsce?
- To jest Westybolia, czyli przedsionek. Tutaj idą wszyscy, którzy umierają. Źli i dobrzy.
- Gdzie oni są?
- Są wszędzie. Oddychasz nimi i słyszysz ich. Mówisz nimi i patrzysz.
Spojrzałem po wielkiej przestrzeni, ale nikogo nie ujrzałem. Po raz pierwszy było tu dla mnie coś niezrozumiałego.
- Bo tego nie może zrozumieć ludzki rozum. Zrozumiesz to, kiedy umrzesz.
Nagle zachciałem umrzeć. Pragnąłem śmierci lecz dzisiaj przyszła po mnie Eilen, nie śmierć.
- Co tu się dzieje z duszami?
- Szepcą
- O czym?
- Szepcą wiatrem myśli.
Otoczenie wyblakło i zlało się w całość, wielką kałużę barw. Eilen dotknęła przestrzeni myślą i obraz zmienił się. Byliśmy w miejscu, którego nie da się opisać. Pełno tu było cienkich nici snów i niesłyszalnych szeptów. Brakowało tu barw, mimo że blask raził oczy. Czuć tu było zapachy szkła i wody. Wyraźniej słyszałem też ciszę, lecz najbardziej wyczuwałem tu spokój. Spokój, którego nie chciałem przerwać za nic w świecie. Moja dusza czuła tutaj błogą ekstazę. Szczęście nieustannie eksplodowało, choć nie było tu nic, co byłoby racjonalne. Widziałem niebo.
Eilen puściła moją rękę i spadłem. Leciałem lub płynąłem w dół lub w górę. Nie wiem czy czas płynął, czy nie. Stałem już tam, gdzie nie było szczęścia. Nie było tu Eilen. Nic tu nie było. Nie było nawet powietrza, którym mógłbym oddychać. Nieustannie się dusiłem, ale nie traciłem obrazu z oczu. Nie było tutaj przestrzeni. Mogłem biec najszybciej jak potrafiłem, ale i tak stałem w miejscu. Nie było tu słychać szeptów innych dusz – niesłyszalnych, a zrozumiałych. Uczucie jakie mnie przepełniało nie było już nawet uczuciem. Nienawiść, jaka we mnie tkwiła, byłą tak silna, że nie potrafiłem jej znieść. Nienawidziłem świata, za to że jest. Nienawidziłem ojca, za to że mnie spłodził, matki, że mnie urodziła i siebie, że nie zrobiłem nic, aby wyjść ze swojego strasznego życia, do lepszej materii. Tak mijała wieczność, zamknięta w sekundzie, sekund było tak dużo, że nie byłem w stanie ich policzyć, choć minęła dopiero chwila. Nagle poczułem dotyk czyjejś dłoni, którą nagle znienawidziłem. Zacisnąłem znienawidzone powieki i poleciałem gdzieś.
Tym razem obraz się zmienił, ale nie było przy mnie Eilen. Stałem ponownie przed szybą – zimną i mokrą. Patrzyłem na szare miasto i poczułem się dziwnie. Znów byłem w ciele i czasie. Znów wróciłem na ziemię. Spojrzałem na stary ścienny zegar. Nie minęła nawet minuta od czasu, jak pojawił się mój anioł. Byłem pewien, że nie minęła nawet sekunda.

A godzinę później szedłem już ulicami swojego miasta. Nieważne jakiego. Tego, w którym żyję ja i ty. Byłem człowiekiem, ale innym. Wiedziałem, że jestem zawieszony między niebem, a piekłem. Wiedziałem, że kiedyś wrócę do któregoś z tych miejsc. Minął rok, a ja poznałem kobietę. Pokochałem ją. Gdy pewnej nocy wtulałem się w jej pachnące lawendą ciało, czułem się tak, jak owego czasu z Eilen. Gdy zasnąłem Eilen znowu się pojawiła, lecz tym razem wyglądała jak moja kobieta. Uśmiechała się szeroko a z wnętrza jej osoby popłynął do mnie dźwięk ciszy
- Świat to machina, której ty nadajesz rytm i tempo. Świat jest taki, jaki chcesz…to od ciebie zależy jak wygląda. Są osoby, które są ci przeznaczone, tak jak jest Twoja kobieta. Mogłeś ją poznać w dziwnej sytuacji, która nie zapowiadała niczego, a być może z tą właśnie osobą spędzisz resztki swoich dni. Nie oddawaj życia Bogu, bo ono i tak jest jego. Daj życie innym, którzy nie potrafią żyć. Tylko tak będziesz przestrzegał Tego, Co Nazywamy Dobrem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy miłość wszędzie pachnie lawendą?
:D
ale...masz, chłopie fantazję...
nie umiem tak wymyślać, a chciałabym
:))
taki anioł...hohoho...
bardzo poetycko, bardzo.
myślałam, że obudzisz się z jakiegoś przypału,
a tu finał taki pompatycznie wzniosły
ale pewnie z założenia ?
hohoho
:))
a jakby tak nagle jakieś: "buch!" ?

czytałam z zaciekawieniem :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
    • Jakże prawdziwe. Ot, bardzo lubię grać w tenisa, a jak musiałem kogoś uczyć, trenować kogoś za kasę, to radości zero. Pewnie to nie o tym, ale sprawdza się właściwie wszędzie. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...