Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zapadał zmierzch. Miasto powolnymi krokami dudniąc o kamienne uliczki wracało do cichych i ciepłych domów. Nieśmiały cień oblepiał powoli stare kamienice, a na niebie ukazała się już nawet jedna mała Gwiazdka. Mrugała niewinnie i uśmiechała się cichutko, jakby chciała coś powiedzieć, lecz… nikt nie zwracał na nią uwagi.
W środku miasta znajdował się ogród. Otaczał go niewysoki Murek, który był już lekko zniszczony, ale wciąż przepięknie i majestatycznie unosił swój kark ku górze. Nic mu nie brakowało z dawnego uroku, choć lekko się już biedaczyna postarzał.
Ostatnie kroki na uliczkach już ucichły… A noc rozpoczęła utęskniony taniec ze zmierzchem. W ogrodzie zaszumiały drzewa. Tak cicho, tak delikatnie, jakby śpiewały kołysankę maleńkiemu dziecku. Z drugiego końca ogrodu dochodziło lekkie skrzypienie bramy. Ktoś jej nie domknął, a szalony Wiatr korzystając z okazji przysiadł na niej by pohuśtać się, tak jak to zwykł robić w dzieciństwie, gdy był jeszcze małym wietrzykiem. Tak. Często wspominał te lata. Wprawdzie mniej wtedy wiedział o świecie i wielu rzeczy jeszcze nie rozumiał, ale potrafił się cieszyć każdą małą chwilą. Lecz każdy się starzeje i nabiera pewnego dystansu do świata. Im więcej zaczynamy dostrzegać tym ciężej zrozumieć nam pewne sprawy.
-A przecież powinno być odwrotnie. – powiedział Wiatr, cichutko przy tym wzdychając – Dlaczego się gubimy, pomimo tak wielkiej wiedzy? Nie rozumiem…
Latam po różnych zakątkach ziemi. Tyle już widziałem. Ludzką radość jak i smutek, uśmiech jak i łzy, narodziny i śmierć, miłość i nienawiść. Tak. Ileż ludzkiej krzywdy widziałem. Czasem niewiele trzeba, by wielka miłość przerodziła się w nienawiść… - Przygarbiony siedział i rozmyślał tak o świecie.
Wtem odezwał się sędziwy mur:
-Masz rację synku! Wiedza jest zgubna, lecz tylko wtedy, gdy nie potrafimy jej odpowiednio wykorzystać. Mówisz zapewne o wiedzy płynącej z rozumu…
-Jak to? – podniósł się wiatr. – czyż nie jest prawdziwą wiedzą poznawanie i obserwowanie świata?
-Otóż nie jest to prawdziwa wiedza… Widzisz… rozum jest również potrzebny, lecz sam rozum wszystkiego nie wyjaśni. Daje on ogólny obraz i ograniczone pojmowanie, lecz nie pozwala współodczuwać. Mówisz, że miłość jest czasem o krok od nienawiści. To prawda. Często tak się dzieje, gdyż ludzie nie potrafią rozumieć sercem.
-Lecz cóż to znaczy rozumieć sercem? Czyż nie tyle co kochać?
-Nie do końca. Należy kochać, lecz trzeba zrozumieć tę miłość.
-Pogubiłem się. Raz mówisz, że rozumieć, drugi raz, że patrzeć sercem. Co w końcu powinno się robić?
- I właśnie synu, o tym prawię. Nie pojąłeś, bo nie spojrzałeś sobą. Swoim sercem. Wiedza, której dostarcza rozum jest tym co zobaczysz, przeczytasz, usłyszysz… Natomiast wiedza, którą dostarcza serce sięga znacznie głębiej. Polega ona na tym, że jeśli coś zobaczysz, przeczytasz lub usłyszysz możesz się tym zachwycić, wzruszyć lub zasmucić. Tym właśnie jest wiedza serca, że mówi mu „jak”, a nie „dlaczego” kochać.
- Ale nie zawsze da się patrzeć sercem. Gdy latałem po świecie widziałem wiele cierpie… -nie zdążył dokończyć wiatr, gdyż Mur wszedł mu między słowo.
- Mój drogi, nie zaczynaj znowu. O jakie cierpienie Ci chodzi?
- O takie wynikające z nieporozumień… nie wiem… Chyba o takie, które nie jest do końca zrozumiałe…
- No widzisz… Opowiem Ci trochę o ludziach. Otóż istnieję już od bardzo dawna i wiele owych istot poznałem. Wielu mnie mijało, wielu też zatrzymywało się przy mnie by pobyć w milczeniu. Ale byli i tacy, którzy otwierali cichutko i z początku nieśmiało bramkę i wchodziło do ogrodu, który otaczam. W ogrodzie, jak już zauważyłeś jest pełno kwiatów i zieleni. Po środku znajduje się mglisty las, a w nim małe jeziorko do którego ludzie chodzą zaczerpnąć, by ugasić pragnienie. Ale nie każdy tam chodzi… Mówię o ludziach, którzy weszli przez bramkę. Reszta nie ma o niczym pojęcia, gdyż, choć ludzie wychodzą z ogrodu, opowiadają to co widzieli i co serce ich poczuło przy jeziorku, to jednak tamci nie są w stanie tego pojąć. Widzisz ludzie ci starają się wszystko pojmować rozumem, dlatego nie rozumieją. Dlatego gubią się i nie mogą odnaleźć sensu, ciągle podążając ślepym torem za tym co wydaje im się być wartościowe. Tych jest najwięcej. Ciągle za czymś gonią i szybko się poddają. A później zasypiają w śmiertelnym śnie, nigdy nie poznawszy błękitnego źródełka. Są również i tacy, którzy zatrzymują się, by popatrzeć na mur. Jedni dalej, drudzy bliżej bramki żyją w ciągłej rozterce: „wejść, czy nie wejść?” – myślą. Jedni odchodzą i już nigdy nie wracają. Inni zostają, by jeszcze chwilę popatrzeć żywiąc gdzieś ukrytą nadzieję, że może coś się jednak w ich życiu zmieni nie przekraczając bramy. Lecz samo patrzenie na mnie nie wystarcza. Chcę aby człowiek cały przekroczył moją bramę, wtedy będę miał pewność, że choć będzie ciężko to jednak będzie szedł do pięknego i świeżego jeziorka w lesie. Ci często wracają, Wietrzyku. Wracają, żeby popatrzeć i coraz głębiej się zastanowić nad sobą i nad przekroczeniem bramy. Nie daje im to spokoju, a im więcej się zastanawiają tym trudniej im odejść. Lecz odchodzą, a ja wiem, że i tak powrócą.
Mało jest natomiast odważnych, którzy przekroczyli bramę. Ludzie lękają się tajemnic. A im bliżej są bramki tym bardziej wątpią, że coś w ogóle za nią istnieje. Ci którzy ją przekroczyli prawdziwie widzą i czują, lecz inni nie mogą tego pojąć, gdyż ich serca coś jeszcze trzyma. Tak jak psa na uwięzi. Jakaś rzecz, którą za bardzo boją się stracić i kurczowo się jej trzymają, lub która przesłania im cały świa…
- Tak! Właśnie! Czyli my Wietrzyki jesteśmy po to, by pomagać rozplątywać supły, łańcuchy i pętle uwięzi?! Aby lekkim powiewem popychać ich do przodu. Po to by podnosić lekko zasłony przesłaniające mur? Tzn. Ciebie. Tak?
- Tak wietrzyku, ale nie przerywaj mi proszę, bo zapomnę, co rzec jeszcze miałem. Ludzie wchodząc do ogrodu wiedzą, że nie będzie łatwo w Nim się poruszać, lecz przechodząc bramkę przeszli jednocześnie największą próbę. Próbę Zaufania. Jeśli ktoś raz zaufa i wejdzie do ogrodu zawsze będzie do niego powracał, by ponownie zaczerpnąć. Tym ludziom nie jest straszne żadne wyzwanie, czy ból, bo wiedzą, że zawsze mogą powrócić, by skryć się w cieniu lasu, szumie drzew i dotyku kwiatów z ogrodu. Mogą być spokojni. Pokój w sercu noszą.
- Ale jak to? Czy jeśli im tak dobrze w ogrodzie, to czy nie mogą w nim pozostać? Po co opuszczać coś, co jest dobre?
- Nie opuszczają tego, co dobre lecz idą by pokazywać innym ścieżki do muru. Wychodzą po to, by dzielić się swoim szczęściem. Mówiłem przecież… Ci ludzie są wolni, a ogród nie jest czymś, co zniewala tak jak rzeczy poza nim. Oni już do niego weszli i zrozumieli, że aby być prawdziwie szczęśliwym trzeba rozumieć także sercem. Jeśli coś trzymamy tylko i wyłącznie dla siebie nie daje tyle szczęścia, ile powinno. Oni to rozumieją. Sercem rozumieją. Dlatego idą i rozgłaszają to, co mają w sobie. Czyli to, co naprawdę cenne i dobre. Chociaż ludzie spoza muru nie pojmują, co się do nich mówi to jednak sam wiesz, że z natury ciekawscy i tak przyjdą mnie zobaczyć.
- Czyli prawdziwa miłość polega na dawaniu, a nie braniu? Czyli bezteinterowno…
- BEZINTERESOWNOŚCI. Wiem, że to trudny wyraz, ale dopiero się uczysz. Tak synku. Zapamiętaj, że dawanie nie łączy się z oczekiwaniem czegoś w zamian, lecz w radowaniu się szczęściem drugiej osoby. To jest właśnie bezinteresowność.
- Ale cóż ja mogę dać ludziom? Nie mam pieniędzy, ani władzy, a teraz to są wśród ludzi największe wartości.
- Daj im siebie. Idź do ludzi za murem i rób to co najlepiej potrafisz. To czego Cię nauczyłem i to, co Ci podpowie serce. A najlepiej zrobisz, gdy zajmiesz się jednym człowiekiem. Poświęcisz mu czas i będziesz prowadził do muru. Tylko pamiętaj, by mnie czasem odwiedzać i pytać o radę.
-Dobrze, ale mam jeszcze dwa pytania.
-Pytaj więc.
-A właściwie to nie są pytan…
-PYTAJ!
- Dobrze. Bo ludzie… to smutne, jak bardzo ludzie są zamknięci na innych. Zapatrzeni w siebie. Nie starają się zrozumieć wnętrza drugiej osoby, pięknego ogrodu, który każdy ma w sobie. Ileż przez to nieporozumień i cierpienia. Rana, za raną. A później oboje wybierają milczenie…
Wielu takich ludzi widziałem. Ludzie, którzy bali się poznawać innych, by przez to nie ukazać prawdziwego siebie… Dlaczego tak jest?
-Widzisz… Za bardzo boimy się, że gdy włożymy w poznanie drugiej osoby całe swoje serce, i uwierzymy w miłość z całych sił, ktoś to wykorzysta, lub sam nie będzie wobec nas tak szczery i uczciwy. Dlatego ludzie kryją się pod płaszczami i maskami niepoznania i kłamstw. A później płaczą i nie śpią po nocach, bo nie mogą znieść myśli, że zostali na tym świecie samotni…
- I nie mają świadomości swojej winy?
-Nie. Ale po to jesteście wy, by im to uświadamiać. Aby być ich przyjaciółmi, motylami na łące, gąsienicami na drzewach… Macie po prostu być i wspierać.
- Dobrze sędziwy Murze. Lecę!
-Czekaj! Nie zapominaj powracać!
- Nie zapomnę - odrzekł wiatr – Taka samotność musi bardzo boleć – pomyślał i odleciał w głąb świata odszukać swojego człowieka.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Jak dla mnie, przegadane jest mentorstwo Murku. Za dużo skomplikowanych wywodów. Baśń powinna być prosta i bardzo wyrazista, o szybkiej, nieskomplikowanej akcji, bardziej pokazującej jakieś konkretne zjawisko niż opowiadającej o nim.
No i jest tu mnóstwo błędów językowych, niestety...
Pozdrawiam.
Oxy.

Opublikowano

Tak, ja piszę o baśni, nie mylę tych gatunków.
Bajka to krótki wierszyk z fantastyczną fabułą i morałem. A baśń to fantastyczne opowiadanie z podziałem świata przedstawionego na część dobrą i część złą, bez morału, ze spójną, wyrazistą, jednowątkową fabuła i szybką akcją. W baśni ludowej ponadto zawsze występuje szczęśliwe dla dobrych bohaterów zakończenie.
U Ciebie jest nieszczęśliwe - i dobrze, bo to nie jest baśń ludowa.
Pozdrawiam.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...