Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie wiem czy to do poezji - jeżeli zły dział proszę o poprawienie mnie.
pierwszy raz udostępniam swój tekst - chciałbym poznać opinie o stylu, treści, i nie wiem jak to nazwać - melancholijność(?) lub zrozumienie teksty ;) -- ogólnie czy płynnie lekko się czyta.




dlaczego zawsze gdy biegnę z uporem..
tak bardzo się staram by zdobyć cel..
a gdy mam go już na wyciągniecie ręki..
przestaje mi zależeć.. (?)


jeden element układanki nie pozwala mi stworzyć tego czego tak bardzo pragnę.
jeden element życia wyjaśnia mi codziennie że biec bez celu nie ma sensu.
a jednak wciąż biegnę, pragnę zdobyć to co niemożliwe.
do czego tak dążę? gdzie odnajdę koniec?
nie wiem.. ale czy to ważne?
lepiej biec bez celu - ale biec..
lepiej wierzyć że to co robię ma sens..
nawet jeżeli wszelkie nadzieje pokładam w złudnych marzeniach.
to jak patrzenie w lustro.. choć widzisz swe odbicie tak na prawdę to nie ty..
tak samo i ja.. patrząc na siebie z góry potrafię dostrzec błędy,
gdy jednak je popełniam nie uchronię się od tego co wciąga bezlitośnie każdą moją myśl.
tu gdzie trwam racjonalizm znika, na ich miejscu ukazują się sny które umożliwiają znacznie więcej..
ja żyje takimi właśnie snami.. gdy kończę jeden.. rozpoczynam kolejny..
w każdym jednak jest jeden aspekt warty uwagi..
lęk.. jego nie potrafię wypędzić, jego nie potrafię powstrzymać.
to właśnie element którego nie potrafię zrozumieć..
który zabija dla rozkoszy.. oczy które niegdyś ukazywały radośc..
pozbawi wszelkich nadziei.
Lustrzane odbicie.. myślę czasem że to właśnie ja..
że teraz jestem sobą.. jednak czas pokazuje..
iż znów złudnie dałem się nabrać własnemu odbiciu..
nie liczę czasu, nie patrzę wstecz.. chce zostać tu i teraz, na zawsze takim jakim jestem..
chcesz mnie zrozumieć? chcesz poznać? stań się takim jak ja..
stań się esencją nienawiści własnych zmian.. zaakceptuj sen, w którym nie ty dyktujesz reguły..
zaakceptuj koszmar.. który zwykliśmy nazywać istnieniem.

Opublikowano

Ponieważ się na tym zupełnie nie znam, to nie powiem, czy to do poezji, gdzie przecinki i takie tam powinny, a gdzie ich nie powinno być, ale cholera jasna, coś w tym jest, bo przeczytałem do końca i mogę śmiało rzec, trafiło do mnie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...