Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Burza na wsi


Rekomendowane odpowiedzi

Niebo się otwiera co chwilę z łoskotem.
Żyto wściekle siecze i kładzie pokotem.
Gosposia pod chustę pranie z trawy ściąga.
Na bosaka biega. Ulewa nadciąga.
Już w każdym oknie gromnica się świeci.
Matka koło pieca przygarnia swe dzieci.
I pacierze społem głośno wypowiada.
Choć południe ledwo, jakby zmierzch zapadał.
Jasność niespodziana, grzmot rozdziera niebo.
Jawor koło chaty, piorun trafił w niego.
I rozdarłszy korę jak Rejtan koszulę,
najgrubszy z konarów rzucił ponad ule
co opodal sadu stały rzędem w trawie.
O włos je ominął. Wylądował w stawie.
I znów zadrżała chata, zapłonęło niebo.
Dzwon się rozkołysał, kościelny bił w niego.
Gore! Gore! przy tym nawoływał głośno.
Dym się gęsty niesie, tam za starą sosną.
Już pobiegli ludzie. Remiza otwarta.
Wyciągają pompę. Drużyna już zwarta.
Już jadą na wozie, syrena zawodzi.
Płomienie tam widać gdzie mieszka kołodziej.
A burza nie milknie i ma się bez końca.
Nagle jednak cichnie i promyczek słońca
nieśmiało przez chmury przedziera się złoty.
Jeszcze z chmurzyskiem zda się mieć kłopoty,
lecz niczym dobry wytrych do zamka pasuje.
Otwiera na oścież niebo, lico pokazuje.
Wnet wracają druhowie. Ogień ugaszony.
To się palił kołodziej do swej młodej żony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...