Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Prolog



A niby co miałam myśleć trzymając na rękach umierająca istotę,za która przyjdzie mi oddać życie. Śmierć...Może była łatwa, spokojna może jej potęga ,moc miały sprawić mi ból. Ale umrzeć ,za kogoś kogo się kocha wydaje się być dobrą możliwością..Co mogłam ja??Bezradna kukła na sznurkach tego co nazywa się Bogiem .Tylko dlaczego on we mnie nie istniał?? Dlaczego tuż przed śmiercią opuścił mnie. Zostawił z tym potwornym omenem.
Ogromne wrota powoli rozwarły się i stanęłam oko w oko z szatanem,obłędem ze śmiercią...


„Przebudzenie”

Przewróciłam się na bok. Moje stare zniedołężniałe łóżko stęknęło bezradnie. Spojrzałam na zegarek : 5.30. bez namysłu zatopiłam twarz w poduszce. Szłam aleją w parku „The little forest, było zupełnie ciemno. W oddali paliła się tylko jedna latarnia . Ruszyłam w jej kierunku . Potykałam się niezdarnie o co większe kamienie. Byłam już u celu , moje spragnione światła oczy chłonęły każda smugę,każdy promień. Nagle coś zagrodziło mi drogę. Coś o niewymownie bladej cerze,wręcz białej. Człowiek...Był niesamowicie piękny taki...perfekcyjny, idealny. Zbliżył się do mnie. Odruchowo cofnęłam nogę jednak nic innego w moim ciele nie miało zamiaru choćby drgnąć. Byłam zafascynowana jego urodą perfekcyjnością. Coś w nim budziło we mnie niepokój. Starałam się zacząć myśleć racjonalnie zapomnieć o jego boskim ciele i wtedy dotknęła mnie jego lodowata ,jedwabista skóra. Chwycił mnie za nadgarstki. Uścisk miał silny,żelazny. Skóra zimna jak lód spowodowała u mnie dreszcze ,które szalały na całym moim ciele.
-Po co tu przyszłaś?- zapytał ostro
-Ja ? Oj no...hm
-milcz!!-skutecznie zakończył moją bogatą wypowiedź. Wbiłam wzrok w ziemie by okazać skruchę. On wzmocnił uścisk tak ,ze powoli zaczęłam tracić czucie w koniuszkach palców
-Boisz się śmierci?-zapytał. Pytanie zbiło mnie z pantykułu. Po co o to pytał?
-Co??- musiałam przecież coś z siebie wykrztusić
Odpowiedz!!- wrzasnął
-Nnnie- wyjąkałam przestraszona jego nagłym wybuchem. Na jego twarzy zagościł uśmiech. Ja stałam unieruchomiona i coraz bardziej przerażona
To dobrze- i uwalniając jedną moją dłoń pogłaskał mnie po policzku. Spojrzałam na niego zdezorientowana po czym znowu wbiłam wzrok w ziemie
- Spójrz na mnie- szepnął.
Nie zareagowałam-
-No spójrz- krzyknął a ja podniosłam niechętnie wzrok.
-Tak lepiej...Musisz na mnie patrzeć kiedy będę cie zabijał.- Wydałam z siebie zduszony okrzyk ,co wyraźnie go rozbawiło
-Kim jesteś??- zapytałam zdezorientowana
-Zabójcą,potworem jestem...Jestem wampirem -odsłonił zęby i jego lodowate wargi wpiły się w moją pulsującą życiem szyje...
* * *
Obudziłam się mokra od potu. Odruchowo sięgnęłam ręką szyi . Nic na niej nie było. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam przez okno. Emily właśnie wsiadała na swój biały skuter . Z trudem podniosłam się z łóżka, wsunęłam na nogi kapcie i poczłapałam do lusterka,by ocenić moje sińce pod oczami. Były ogromne i przerażająco ciemne. Mojej osobie jednak to nie przeszkadzało bo nigdy za bardzo nie przejmowałam się makijażem i ubiorem . Mimo to lubiłam wyglądać schludnie. Moja skóra była dziś dziwnie blada, usta raziły czerwienią. Wyglądałam jak wampir...Szybko odrzuciłam tę myśl przypomniawszy sobie mój senny koszmar. Wyjęłam z szafy luźne dżinsy i bawełniany t-shirt z nadrukiem „ Nawet i tym nie myśl”. Zbiegłam po schodach do kuchni. Na lodówce wisiała przypięta zielona karteczka:


Ines!! W lodówce masz obiad, Wrócę dziś bardzo późno bo mam ważne spotkanie biznesowe.
P.S Nie czekaj na mnie Całuję
Em.
Zgniotłam kartkę w dłoni. Czy ja jestem dzieckiem?Umiem o siebie zadbać. Wiem jak zrobić obiad. Nerwowo otworzyłam lodówkę. No jasne zupka -delicje. Chwyciłam miskę i pospiesznie wylałam zawartość do zlewu. Co jeszcze?? Wygląda na to ,ze Em nie za bardzo się wysiliła.
A jej spotkania biznesowe?? Od kiedy fryzjerki chodzą na spotkania biznesowe. Myśli ,ze nie wiem, gdzie wybiera się po skończeniu pracy. Snuje się od knajpy do knajpy popijając piwo,drinki i paląc fajki. Upija się i naćpana wraca w środku nocy. Moja siostra!! może i jest adoptowana ale to w końcu moja siostra. Tak prowokuje śmierć!!Czy aż tak zależy jej ,żebym została sama tutaj w tym przeklętym mieście w tym przeklętym domu. Jasne zawsze mogę jechać do ojca do Anglii albo do mamy do Francji. Ale nie chce tak bardzo tego nie chce!
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Ruszyłam w ich kierunku. Otworzyłam. Za nimi stał ...Cudowny mężczyzna. Perfekcyjnie zbudowany jego twarz perfekcyjna pod każdym względem. Wyglądał zupełnie tak jak ten z mojego snu .Przeszył mnie dreszcz. Ale...przecież to był tylko sen...

„Auto”

-Hej!- zawołał wesoło chłopak
-Cześć!- odpowiedziałam zaskoczona
-Mieszkam obok więc pomyślałem ,że się przedstawię.- Wychyliłam głowę za próg. Rzeczywiście. Pod domem obok stała ciężarówka, z której nowi lokatorzy wyładowywali meble
-O miło mi. Ines- wyciągnęłam rękę ale chłopak chrząknął znacząco a ja cofnęłam dłoń. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu ,ze mój sen był prawdziwy.
-em...Jestem Michael- powiedział zakłopotany
-może podwieźć Cię do szkoły?-zapytałam grzecznie
-Wiesz...To chyba nie najlepszy pomysł. Jakoś trafię sam. To ...do zobaczenie
-Pa- powiedziałam i pomachałam mu ręką. Zatrzasnęłam z pośpiechem drzwi. I zszokowana odkryciem osunęłam się na podłogę...Nie niemożliwe przecież...Takie ...nie nie istnieją...Moje myśli pędziły z prędkością światła. Tak!! To było to ,tylko dlaczego to wyśniłam przecież nigdy nie widziałam tego chłopaka na oczy. Musiałam przerwać rozmyślanie by skupić się na zjedzeniu kanapki ,którą sobie przygotowałam. W pośpiechu wyszłam z domu . Otworzyłam zardzewiałym kluczem drzwi mojego starego forda i ciężko opadłam na siedzenie. Trudności miałam również z trafieniem kluczykiem do stacyjki nie mówiąc już o odpaleniu samochodu. Niemożliwe...To wszystko wydarzyło się tak szybko. W końcu musiałam przestać w to wierzyć. Uznałam to za zwykły zbieg okoliczności. Wybryk natury .
Przed szkołę dojechałam spóźniona w pośpiechu wysiadłam z auta i ruszyłam biegiem do klasy. Pan. Crouch był wyraźnie niezadowolony z mojego spóźnienia i z pretensja w głosie kazał mi zająć miejsce obok Melani.
Po lekcjach wyszłam jak zwykle na parking koło szkoły. Wypatrywałam swojego auta ale jakoś nie umiałam go dojrzeć. Chodziłam zdezorientowana po parkingu szukając SAMOCHODU!Zrozpaczona wybiegłam kawałek na szosę. Zobaczyłam go . Mój zdezelowany ford jechał drogą popychany przez jakiś dwóch nastolatków.
-Cholera!-wrzasnęłam.
-Co się stało?-zapytał Michael ,który właśnie się do mnie zbliżył. Zszokowana nie wiedziałam co powiedzieć. On był tak piekny.
-No...-pokazałam bezradnie na uciekających młodocianych przestępców- ukradli mi wóz- powiedziałam z oburzeniem
-Bez obaw zaraz go przywiozę z powrotem -i puścił się biegiem za moim fordziakiem .Był niesamowicie szybki taki zwinny. Tak ...nadprzyrodzony. Nie umiałam go określić. Przypomniałam sobie ,mój sen. To wróciło jak koszmar. „On nie mógłby”-pomyślałam i ta myśl podniosła mnie na duchu. Po kilku minutach gapienia się martwym wzrokiem w dal dostrzegłam jak Michael pcha moje auto. Siła!! Pomyślałam. Więc... „Dobra Ines . Opanuj się !!”-postanowiłam w duchu. I zaczynałam już przygotowywać mowę dziękczynną. Mój samochód stał już na miejscu . Zaczerpnęłam oddechu ,żeby powiedzieć „dziękuje” ale Michael był szybszy:
- Następnym razem uważaj co robisz!!-powiedział z pogardą i odrzuceniem. Przeszyło mnie to niczym sztylet. Przecież był tak...tak miły. Jedno wiedziałam na pewno. On był kimś innym ...
* * *
Tak jak myślałam. Emily nie było. Zresztą zostawiła kartkę. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Może by tak kogoś odwiedzić. Ale kogo ? Tak naprawdę nikt mnie nie lubił . Nie odtrącali mnie ale po prostu nie byłam zapraszana na żadne imprezy, bale, dyskoteki zresztą i tak bym nie poszła. Wole siedzieć w domu . Po długich rozmyślaniach postanowiłam ,że pochodzę troszkę po lesie i dotlenie swój zadomowiony umysł. Wyszłam zakładając kurtkę i wkładając najwygodniejsze buty jakie miałam.
Uwielbiałam ten las. Był taki wilgotny zawsze przesycony świeżym powietrzem. Wzięłam głęboki wdech. Usiadłam pod sosną i zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w cisze . O tak! To lubiłam najbardziej. Nagle usłyszałam pękająca gałązkę. Nie byłam sama ...Obróciłam się wstając . Nikogo nie było. Po prawej tez nic. Odwróciłam się do tyłu. Ze strachu aż podskoczyłam . Za mną stał wysoki mężczyzna . Brunet ,oczy czarne ,blada cera, znów młody Bóg.
-Czego chcesz??- wychrypiałam przerażonym głosem
-Ciebie- odpowiedział uśmiechając się dyskretnie
-Niczego nie rozumiem -głośno i bez ogródek wyraziłam teraz swoją opinie na ten temat
-Nie musisz...Widzisz...Nasza rasa od dawna planuje powiększenie gatunku. Nie mamy na to zbytnio czasu ale dziewczyna ,która śni o zabijających ją wampirach to idealny materiał na nowo narodzoną- Uśmiech na jego twarzy powiększył się
-Nowo narodzona ??-zapytałam zdezorientowana
-Będziesz nią- odpowiedział i odsłonił swoje błyszczące zęby
-Stój!!- wrzasnęłam ale było już za późno. Był dużo silniejszy ode mnie . Napierał na mnie całą swoją siłą. Jego lodowate wargi dotykały już mojej szyi. Pożegnałam się już ze wszystkim. Z życiem ...Bo co mnie innego czekało. Czułam już jego lodowaty oddech. Czułam jak jego zęby przebijają bezlitośnie moją skórę . Po chwili wstał ,spojrzał na mnie i odszedł . Tak po prostu ...odszedł

Opublikowano

Bardzo fajne opowiadanie, aczkolwiek "Turn off part 1" (jeżeli pozwolisz,że odwołam się do niego tutaj) bardziej mi się podobało. Tu czytając czuje dużo podobieństw do "zmierzchu", ale to tylko moje odczucia ;) Być może to przez ten natłok wszystkiego związanego ze "zmierzchem" i tak dalej. Tam wyczuwało się badziej jakiś własny styl.
Jest kilka liteówek, ale mało znaczących, nieutrudniających czytanie.
Jednak jak już mówiłem podoba mi się to opowiadanie :)
Czy w zamyśle są kolejne części ?
Serdecznie pozdrawiam... :)



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski, @Jacek_Suchowicz,@Naram-sin,@Roma   Moja odpowiedź – z szacunkiem i sercem dla poezji (i poetów):   Dziękuję Wam wszystkim za ten głos w dyskusji - czytam z uwagą i sercem, bo każdy z nas przychodzi do poezji z innej strony, ale z tą samą wrażliwością. Nie piszę tego, by kogokolwiek pouczać czy oceniać. Wręcz przeciwnie - to, co mnie cieszy najbardziej, to że w ogóle rozmawiamy o warsztacie, o formie, o treści - bo poezja nie jest przecież tylko "czuciem", ale i "sztuką słowa". A jedno nie wyklucza drugiego. To, że dzielę się wiedzą o rymach, rytmie, akcentach - nie znaczy, że mówię komuś: "piszesz źle". Mówię raczej: "Zobacz - możesz pisać jeszcze lepiej, pełniej, świadomiej. Masz już serce - teraz daj mu język, który uniesie je wyżej." Rozumiem dobrze głos Roberta - czasem czytam tekst, który formalnie jest "nieskładny", a mimo to porusza - i nie chcę mu tego uroku odbierać. Ale to, że coś mnie porusza, nie zawsze oznacza, że jest poezją w sensie literackim - czasem to po prostu emocjonalna wypowiedź, poetycka impresja. I to też jest cenne, tylko... warto mieć świadomość, gdzie kończy się "słowo intuicyjne", a zaczyna "słowo świadome".   Bo świadomość to nie kaganiec. To światło.   Nie każdy musi pisać według reguł - ale warto je znać, choćby po to, by łamać je z premedytacją, a nie przez przypadek. Tak samo jak w muzyce: można zagrać ze słuchu, ale jeśli znasz nuty - grasz odważniej. Dlatego - dziękuję, że mnie słuchacie (tu kładę rękę na sercu i kłaniam się z wdzięcznością).   Ja Was słucham też. I choć jestem trochę taką „ciocią od rymów”, nie chcę być ani strażnikiem poprawności, ani recenzentem dusz. Chcę być tylko osobą, która pomoże słowom chodzić prosto - wtedy, gdy się potykają. Reszta należy do serca - i do poezji. Z serdecznością, Ala
    • @Migrena Rączki nie myj toż to balsam,                      stąpasz drogą, jakaś trwalsza?
    • Mocne uderzenie w jądro systemu*             Poddanie w wątpliwość najbardziej szokującego współczesnego odbiorcę dogmatu dzisiejszej religii imperialnej, jaką jest niewątpliwie holokaustianizm, doprowadziło do wielkiej nadaktywności jego nadwiślańskich wyznawców. Sarkaniom i potępieniom nie było końca. W jednym, zwartym, szeregu stanęli i Jarosław Kaczyński i Donald Tusk i rabin Michael Schudrich i kardynał Grzegorz Ryś i wielu, wielu innych. Chciałoby się przypomnieć w tym kontekście wiersz Cypriana Kamila Norwida „Siła ich”: — Ogromne wojska, bitne generały, Policje tajne, widne i dwupłciowe Przeciwko komuż tak się pojednały? — Przeciwko kilku myślom, co nie nowe!… Jarosław Kaczyński, przy tej okazji, stwierdził wręcz, że to „jest uderzenie w nasze najbardziej elementarne interesy” bo „nie było administracji tak bardzo związanej ze środowiskami żydowskimi, jak ta (obecna – przyp. Red.), chociaż oczywiście sam Trump nie jest Żydem, ale Żydów już w rodzinie ma, a wiadomo, że jest bardzo rodzinny”. Nie wiem czy Kaczyński zdaje sobie sprawę, że wypominając żydowskie wpływy w Białym Domu, wyczerpuje tzw. „roboczą definicję antysemityzmu”, którą starają się rozpropagować po świecie organizacje żydowskiego lobby, na pewno jednak zupełnie świadomie pokazał, że przyjmuje wobec nich postawę służebną, gdyż panicznie się ich boi. To ponure widowisko rasowego serwilizmu, rozgrywające się na naszych oczach skłania do przypomnienia, że nie jest to wcale sytuacja specjalnie nowa. Opisywał ją już dość szczegółowo jeden z Ojców Kościoła, św. Jan Chryzostom, który w swoich „Mowach przeciwko judaizantom i Żydom”, wygłoszonych pod koniec IV w. po Chrystusie w Antiochii, zwracał uwagę na potrzebę zatrzymania judaizacji Kościoła i państwa, która najwyraźniej podówczas zaszła być może nawet dalej niż dzisiaj, przy czym szczególną uwagę przywiązywał do powstrzymania chrześcijan od udziału w judaistycznych świętach i celebracjach. Gdyby św. Jan Chryzostom przyjrzał się dzisiejszej sytuacji, zauważyłby, że jego nauki zostały niemal całkowicie zapomniane, a judaizantów, zarówno w Kościele, jak w i w państwie znów przybyło. Zresztą, po czasach Jana Chryzostoma, podobne sytuacja w różnych zakątkach świata chrześcijańskiego, wielokrotnie się powtarzała. Zawsze udawało się jednak wrócić do korzeni. Słowem nihil novi sub sole. Co nie zwalnia świadomych sytuacji ludzi od działania. - Prośba o wsparcie - Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za: 10 zł20 zł30 zł Społeczeństwo jest przecież homeostatem, czyli ma zdolność do korygowania skrajności. Najnowsza inicjatywa Grzegorza Brauna jest właśnie takim zdrowym odruchem w kierunku przywrócenia równowagi, by zbytni przechył spowodowany przez polskich judaizantów nieco wyrównać. A niejako przy okazji przywrócić wolność słowa, która jest ograniczona sprzeczną z konstytucją ustawą penalizującą „negowanie zbrodni nazistowskich i komunistycznych”. Każdy wolnościowiec chyba się przecież zgodzi, że karanie za poglądy, bez względu na to, jakie by one nie były, to barbarzyński skandal. Więc każdy wolnościowiec musi dziś sine qua non popierać Brauna.   Źródło: Najwyższy Czas!
    • I zdaniem - 58,8% - ankietowanych - kościół katolicki wywiera zbyt duży wpływ na politykę w Polsce, a odpowiedzi przeciwnej udzieliło - 25% - respondentów, natomiast - 16,2%- nie wyraziło na ten temat zdania.   Źródło: Do Rzeczy 
    • @M_arianneFajny. Pozwolę sobie przypomnieć mój z marca 2024, niemal bliźniaczy.   Rogaty kozioł w Pacanowie jawne ciągoty miał do owiec, tryk tego nie przegapił, capowi coś ucapił, już owce capowi nie w głowie. Pozdrawiam.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...