Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Boże skrawki


Rekomendowane odpowiedzi

Zazwyczaj wieczorami nasz rynek ubierał się w specyficzną i ostrą zmysłowość. Zapadał w mgłę i w dymy z fajki, rozbrzmiewał stukiem obcasów, pachniał gorączką wielu rozbudzeń. W miejsce uśmiechniętych praczek, rozkrzyczanych pomarańczarek i zwinnych prasowaczek wkradała się noc. Codzienność znikała za szczelnie zamkniętymi okiennicami, za prostodusznymi, drewnianymi drzwiami, które chroniły spokojny sen w puszystej pierzynie. Po ulicach tymczasem pomykały cienie tych, dla których w dzień zabrakło miejsca.
W takie wieczory wymykałam się z domu, gdy matka zadumana nad kartami próbowała zaczarować swój los, gotowała napary i rozmawiała z Bogiem. W takie wieczory przesiąknięta zapachem nagietka i szałwii zanurzałam się w noc, jak w twój czarny sweter.
Na rogu czwartej i ósmej zawsze siedział Maurycy i palił fajkę. Pozdrawiał mnie poprzez uniesienie obu brwi bardzo wysoko, a potem kiwał głową i patrzył na majaczące w ciemnościach wraki starej huty. Patrzyliśmy oboje.

- ...
- Słyszałaś?
- Nie...
- Ja wciąż słyszę ryk tego potwora, mimo że on już dawno nie żyje – wypuścił kłąb dymu, który zawisł nad hutą i rozpłynął się po chwili.
- Matka łączy się telepatycznie z dziadkiem.
- Świeć Panie nad jego duszą. Dziadek chce spokoju.
- Kiedy karty mówią co innego...
- Dziadek pragnie ciszy.
- Maurycy, zamieszkaj znów z matką – jego posępny wzrok utonął jeszcze bardziej w odmętach wraka huty. Milczeliśmy przez resztę nocy.

Ilekroć wracałam do domu, matka zawsze przy świecach studiowała tajemnicze księgi. Kuchnia obrosła w pajęczynę i przestała dla nas istnieć. Z miesiąca na miesiąc kurczyła się coraz bardziej, aż wreszcie znikła na dobre. Nasz dom stał się ciemny i ponury, korytarze wydłużyły się tajemniczo, a na ścianach pojawiły się mosiężne pochodnie. Znów zapragnęłam uciec.

- Mamo, wyjeżdżam.
- ...
- Mama mnie słyszy? - spojrzała na mnie jednym okiem pokrytym bielmem, a drugim wciąż śledziła tekst – Co mama robi?
- Tylko żebyś mi tam dbała o siebie.
- Znaczy gdzie?
- Za groblą.
- Niech mama, co też mama...
- Ja wiem. Dziecko, ja wszystko wiem – zatrzymała wzrok na jakimś akapicie i zastygła w bezruchu.
- Mamo...
- ...
- Mamo...
- Dziecko moje kochane.

Wyszłam w noc, bo nie mogłam sobie poradzić. Niebo jednolite i martwe zawisło nad kolumnami uśpionych familoków, a gdzieś daleko huczała kopalnia. Nie zdarzyło się nic tej nocy, choć tak bardzo chciałam, żebyś właśnie wtedy dał mi znak. Utonęłam w sobie, gdzieś poza czasem, poza jabłonką dziadka i poza sumieniem, które podpowiadało, by zabrać też matkę. Odeszłam samotnie przepełniona tylko sobą, bo nie wierzę, by poza mną istniało cokolwiek. Widok naszego miasta rozpłynął się po chwili jak koła dymu z fajki Maurycego. Wystarczyło tylko pomyśleć o wnętrzu, a zewnętrze się skończyło. Atomy tego świata rozsypały się jak szklane kulki podczas jednej z zabaw w bramie kamienicy, gdy byliśmy dziećmi. Wypracowane konwencje stały się śmiesznymi opowieściami ludzi, którzy sami nie wierzą w to, co mówią. Wszystkie papiery stały się bezwartościowe a razem z nimi tasiemce liczb i liter, według których żył każdy z nas. Nie starczyło już oddechu na wschód słońca.


***


Wtedy też przestaliśmy się szukać, bo każdy znalazł swoje miejsce. „On nigdy nie istniał” - poroniłam Cię chyba wtedy - świat się na chwilę zatrzymał, by wybuchnąć orgazmem tych wszystkich małych uniesień, które chowałam do tamtej pory. Teraz tylko czasem pojawiasz się jeszcze. Stajesz niemy i czarny na schodach, patrzysz, jak urabiają mnie ze słonego ciasta zmierzchów. Nie żałujesz. Nie żałuję. Jesteś jak stary, hollywoodzki film, który oglądam codziennie w lustrze – anonimowa fabryka mechanicznych snów. Zostały nam tylko boże skrawki - wyblakłe, jak fotografie dziadka wspomnienia. Gorące oddechy i niepokoje zeszłych jesieni poupychane w tekturowych pudłach gdzieś na strychu.



Koniec.

2008r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...