Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z odrętwienia wyrwał mnie niezidentyfikowany dźwięk. Obróciłem głowę w stronę jego źródła i nie bez zdumienia ujrzałem za oknem kota pukającego kulturalnie pazurem w szybę. Nie widziałem go dokładnie, była bezgwiezdna zimna noc, najgorsza pora na obserwację czarnych nierealnych kształtów. Przetarłem oczy i uszy, ale błyszczące wpatrzone we mnie ślepia oraz coraz szybszy (jakby zniecierpliwiony) stukot nie pozostawiały żadnych złudzeń. Właściwie już jedynie dla formalności zapaliłem lampkę. Cień, zamiast się rozwiać, stał się jeszcze bardziej wyraźny. Przekląłem w duchu moją słabość do zwierząt, zwłaszcza tych na mrozie i wbrew rozsądkowi otworzyłem okno.

- Wreszcie! Miau! Ile czasu się można dobijać?! Miau!

Czarny dachowiec o krótkiej sierści, z oczami jak studnie bez dna.

- Z wami to tak zawsze, miau. No nic. Miau. Nazywam się Kot, miau, ale możemy przejść od razu na "ty", miau. Nie mam czasu na zabawy w formalności. Miau.

Skłonił dumnie głowę wykonując gest zdejmowania wyimaginowanego cylindra, który, choć nie istniał, na pewno był czarny.

- Moja propozycja jest prosta. Miau. Zamieszkam tu i będziesz mnie karmić, oddasz mi połowę swojego łóżka i ciepła, miau. W zamian ja będę chodził, gdzie mi się podoba, miau, niszczył twoje meble, czasem przyniosę ci w prezencie martwą mysz, miau, śmierdzącego trupa, którego nie warto już jeść. Usiądź, miau.

Wykonałem polecenie, a on zszedł z parapetu i wskoczył mi na kolana.

- A teraz mnie głaszcz, miau, ja się rozciągnę i przy okazji podrapię twoje uda, miau.

Ból był ciepły i czarny, tak samo jak miękki grzbiet prężący się pod moją dłonią.

- Dlaczego się go w ogóle słucham? Przecież koty nie mówią. - pomyślałem mimo postępującej agonii świadomości.
- Dlaczego udajesz kogoś więcej niż jesteś? Miau? Przecież ludzie nie myślą. - powiedział Kot.

Następnie zwinął się na moich kolanach w czarną kulę, z której prawie na pewno można było odczytać przyszłość.
Wtedy się obudziłem. Albo usnąłem. Nigdy nie można być do końca pewnym.

Opublikowano

To tylko wrażenie jakie odniosłem względem tego jakże pięknego "oswojonego" gatunku. Koty są jak kobiety, a ja nie jestem ani kotologiem, ani kobieciarzem ;) Rozumiem, że Twój Kot zachowuje się inaczej - może wysterylizowany?
Byłbym wdzięczny, gdybyś zechciała w jakiś sposób rozwinąć swoją wypowiedź. Bo należy chyba poczekać mnie nie satysfakcjonuje.

Pozdrawiam.

Opublikowano

A mnie się nawet podoba. Tylko nie słyszałam nigdy o tym, że można przetrzeć uszy.

Ja bym to rozwinęła. Mógłbyś napisać więcej, np. o tym co stało się później. Czy ma to byc opowiadanie fantastyczne? a moze ma byc to opowiadanie, w którym zastosowałes konwencję onirystyczną?
nie podoba mi się puenta, zakończenie- jak, kto woli.

"Następnie zwinął się na moich kolanach w czarną kulę, z której prawie na pewno można było odczytać przyszłość."- i co dalej? dalej jest tylko zdanie o tym, że bohater sie obudził. nie widzę sensu, ciągłości, głębszej myśli.

Opublikowano

Do Wandy:
Kot kotowi nie równy najwyraźniej ;) Nie usatysfakcjonowałaś mnie jednak.

Do Marty:
Wszystko można, jak się bardzo chce, zwłaszcza na kartce, ale rzeczywiście nie każdemu musi to odpowiadać. Przetarcie uszu mogę tłumaczyć jedynie swoją własną słowną zachcianką. Oniryzm - mądrze brzmiące i trafnie użyte słowo. Zakończenie? W tej kuli mogłem dojrzeć przyszłość, ale... ale się nie udało. Sny zbyt często urywają się bezczelnie w decydujących momentach - ich najbardziej irytująca właściwość ;)
A ostatnie zdanie jest raczej o tym, że bohater obudził się albo zasnął, nie potrafi się określić - taka drobna dekadencka myśl o naturze rzeczywistości. Przynajmniej taki był zamysł, który mógł mi się nie udać.

Dziękuje za opinię, którą mogę konstruktywnie wykorzystać.

Opublikowano

Może źle użyłem tego słowa na d.
Nie wydaje Ci się czasem, że rzeczywistość jest snem, a sen rzeczywistością? Niebezpieczna i niepokojąca myśl. Jeżeli jej nie czuć w ostatnim zdaniu, świadczy to tylko o moim braku umiejętności ;)

Opublikowano

chyba chodzi o to, że czasami czytelnik sam moze sie domyślić pewnych rzeczy, a czasami trzeba mu to wyłożyć.
ja lubię się domyślać, jednakże tu tak się nie stało. może dlatego, że przeczytałam tę miniaturkę z prędkością światła niemalże.
jak pisałam wczesniej- rozbudowałabym to.

a jesli chodzi o dekadentyzm, o ile pamiętam był bardzo popularny w Młodej Polsce. oznaczał pesymizm i zrezygnowanie społeczeństwa polskiego, ktore sądziło, że w niedalekiej przyszłości czeka ich zagłada- stąd ta dość duża nadinterpretacja :D

a tak odnośnie opowiadania. niedawno kupiłam sobie kota rasy Maine Coon. nie mówi do mnie, ale dzięki niemu przestałam bać się ciemności. gdy poluje na moją rękę jego oczy są oczami wariata i strasznie to lubię (;
i Pani Wando- również posiadam jamnika, ale moi ulubieńcy jeszcze do końca nie potrafią się porozumieć.

Opublikowano

Użyłem tego słowa zbyt pochopnie, musiałbym tłumaczyć mój skrót myślowy związany bezpośrednio z lekturą "Księgi Niepokoju", w której Fernando Pessoa często porusza powyższy temat. W mojej głowie wygląda to w dużym zaokrągleniu tak, że pogląd, według którego życie jest snem (iluzją) może być bezpośrednią przyczyną stanu duszy zwanego apatią, bezsilnością. Bezsens istnienia, odczuwania, materii. Te uczucia mogą też niezależnie doprowadzić to takiego poglądu. Wszystko się zasklepia w jedną całość. Kajam się jednak :)

Opublikowano

Przeczytałem, podobało mi się. Czy słyszeliście Państwo o castingu na kota do Mistrza i Małgorzaty? Zgłosiło się mnóstwo, kotów i właścicieli. Organizatorzy mieli nawet zgłoszenie dotyczące kota, który gra w szachy i pije / nie mleko/. Inni deklarowali przemalowanie swoich pociech, na wymagany, czarny kolor. Wyłoniono zwycięzcę. Widzieliście może?

  • 2 miesiące temu...
  • 1 rok później...
Opublikowano

Witam!

Nie widzę tu potrzeby rozbudowy. Minimalizm i upraszczanie. Do tego należy dążyć. Czytelnik jeśli jest inteligentny i ma wyobraźnie stworzy resztę w swojej głowie, poza tym daje to większe i bogatsze pole do interpretacji.

Jeśli już coś mi przeszkadza to wypowiedzi kota przerywane tymi miauczącymi onomatopejami ;) Za dużo ich przeszkadzają w zgrabnym odbiorze treści rozbijają wypowiedź na kawałki. Przeczytaj sobie na głos te zdania z "miau" i wsłuchaj się w nie a na pewno zobaczysz jak to nienaturalnie brzmi. Poza tym każdy wie jak miauczy kot więc, w ogóle dobrze znamy otaczające na dźwięki i lepiej zostawić je domyślności i wyobraźni czytelnika niż ozywać onomatopei, ten zabieg literacki bardziej pasuje do poezji i to dla dzieci (bez obrazy) po prostu kiedy ktoś pisze o wybuchach i dodaje słowa "bum bum" czy jak w tym przypadku "miau", albo wszelkie "łup łup" czy "szast prast" to jakoś tak naiwnie to brzmi nie wzbogaca tekstu tylko tworzy zgrzyty. Rozumiem jaki był cel, tekst jest specyficzny trąci "mini-bajką", ale jakoś mi to przeszkadza.

Co do zakończenia to ostatnie zdanie może być usunięte lub też zostać i tak i tak jest dobrze, nie robi to większej różnicy, choć byłoby bardziej ciekawie, żeby czytelnik sam zdecydował czy to był sen czy jawa, choć wszelkie okoliczności wskazują na to, że był to sen. Może jednak lepiej by było nie wyprzedzać tych rozmyślań czytającego niech sam zada sobie pytanie czy bohater obudził się czy usnął ?

Tak więc skłaniałbym się raczej do tego by usunąć ostatnie zdanie jak i "miauknięcia" w imię minimalizmu i wiary w inteligencje czytelników

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ten czas niby nieubłagany potrafi się ciągnąć jak ślimak albo biegnie bardzo szybko gdy szczęście w ręku trzymasz :)
    • @Domysły Monika, @Waldemar_Talar_Talar, @FaLcorN   serdecznie dziękuję :) @Jacek_Suchowicz Masz rację Jacku, wolę zostać marzeniem. Proza życia mnie przeraża, poezja mi odpowiada :)
    • ty makiem a ja deszczem pełnym pragnień rozkroplonych ludzie targani dreszczem w sentencjach niedokończonych   jeszcze jakiś esteta umieściłby cię w kryształach udawał że jest poeta w tym przepychu byś konała   może lepiej pozostań marzeniem pośród wersów w zwiewnej miniaturce lekkością innych cieszyć :)
    • A co jeśli Największą z iluzji Jest nadzieja i wiara Że gdzieś tam Wśród lepszych gwiazd Szczęście nas czeka   A co jeśli Tylko teraz i tutaj W czasoprzestrzeni życia Można z wyboru Smaku szczęścia W pełni doświadczać   A co jeśli Smutek to trwanie W wygodnym złudzeniu Kulawych okoliczności By nie żyć By się ograniczać
    • Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze. Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków w tę i z powrotem.   Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków. Moich? Od kroków dawno przeszłych. Zaprzepaszczonych w odmętach dawno minionych epok i lat.   Całych dekad…   To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło. Zatrzeszczało w drewnie szafy, stojącego trema… To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…   Stoję i nasłuchuję.   Stoisz razem ze mną. Niema. Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.   I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach, zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury, co się przemieszcza zrywami po szachownicy.   I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho. Nos...   I jesteś zimna jak posąg martwy, jak rzeźba wykuta z marmuru.   Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem. Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.   Takim zwykłym. Zwyczajnym.   Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę… Jesteś wciąż obok. Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.   Jesteś tu w ciszy. W szumie. W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….   Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu. W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.   W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.   Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…   Twoja nieruchomość przytłacza mnie niczym górski, szary masyw.   Milczenie odbija się od ścian, kiedy wpatruję się w połysk padający od okna. Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.   Naśladując ciebie, zapadam w letarg. W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?   Od słońca. To idzie od słońca w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.   Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.   To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci. Ku lodowatej otchłani nocy.   W porywach wiatru. W zimnych porywach… -- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.   Podążające bez celu. Bez niczego   W pokoju. W przedpokoju. Na szafce leżące w nieładzie stare przedmioty matki.   Jakieś korale, łańcuszki…   Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca… Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...   Na tym drewnie połyskuje słoneczna plama. Pada pod kątem. Migocze. Przesuwa się.   Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...