Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Siedzą przy stoliku w maleńkiej kawiarni i starają się słuchać siebie nawzajem. Ona ma dwadzieścia pięć lat. Ze zdenerwowania ciągle miesza łyżeczką w pojemniku z cukrem. Bez niego nie wiedziałaby, że: Bruno Schulz był również malarzem, dziecko po urodzeniu się widzi odwrotnie, gwiazdy mrugają, bo oddziałuje na nie ziemska atmosfera, a nazwa firmy ze sprzętem elektrycznym- „Phillips”- nie musi kojarzyć się jedynie z imieniem byłego chłopaka. Może kojarzyć się z ogromnym telewizorem, oglądaniem „Casablanci” nad ranem i okruchami na pościeli. On ma dwadzieścia osiem lat. Ze zdenerwowania gniecie mankiety swojej nowej koszuli. Bez niej nie wiedziałby, że: istnieją jednorazowe komórki, niegrzeczni mężczyźni są najbardziej pociągający, kobieta może być zdenerwowana również po okresie, a delikatny beż w połączeniu z żółcią daje kolor ecru. Natomiast wie, że barwa ta jest rozróżniania jedynie przez kobiety.
Trzeba mieć chociaż minimalną władzę nad drugim człowiekiem by sprawić, żeby był przy nas przez jakiś czas. Są ze sobą od dwóch lat, trzech miesięcy, pięciu dni i dwóch godzin, zatem jak wielką władzę mają nad sobą? Oboje zastanawiają się czy to jeszcze miłość czy już przyzwyczajenie. A jeśli przyzwyczajenie, to czy pod nim kryje się również miłość?
Kochał ją drobiazgowo, bo i od drobiazgów zaczęli poznawać siebie. Wiedział, że ona: gdyby tylko mogła używałaby jedynie męskich perfum, kocha stare filmy, kupiła sobie okulary, chociaż nie ma wady wzroku i robi supły na włosach, gdy się z czegoś cieszy. Poznał ją w pociągu do Warszawy, gdy potknął się o jej walizkę i ubrudził zabłoconymi butami różne części jej kobiecej garderoby. Nie krzyczała na niego, nawet przez chwilę nie była zdenerwowana. Położyła walizkę obok siebie i bez pośpiechu zaczęła składać swoje ubrania. Cały czas uśmiechała się do niego, a on wiedział co ma mówić. Chyba to była jedyna różnica. Kiedyś przez przypadek przeczytał kawałek wiersza, nad którym pracowała. Jedno zdanie przykuło jego uwagę: „Boże, dlaczego jego widok wcale mnie nie peszy.”. I ta kropka na końcu. Jakby to było oczywiste, zatwierdzone, ułożone, proste. Pokochał ją dopiero, gdy przeczytał ten wiersz w całości.
Ona natomiast szukała kryjówki przed wścibskim wzrokiem swojej matki, nachalnym zachowaniem byłego chłopaka i ciągłymi pytaniami ciotek. Nie szukała człowieka, szukała schronienia, a to się równało ze związaniem się z kimś, na kim nigdy nie będzie jej zależeć. Była wściekła, gdy ten mężczyzna zniszczył jej wszystkie ubrania, ale zauważyła w tym dobry początek. Początki właśnie takie muszą być- trochę tragiczne, a dla niektórych romantyczne. Parę miesięcy później wiedziała już, że on: boi się, że kiedyś wypadną mu wszystkie włosy, nie czyta „Playboya”, nienawidzi opery i ma fotel, na którym nie pozwala nikomu siadać. Dał jej ten fotel w prezencie na urodziny wraz ze złotymi kolczykami. Wtedy właśnie się w nim zakochała.
Są rzeczy ważniejsze od rzeczy stałych- oboje nie mieli wątpliwości, że ich czas się kiedyś skończy. To jak wiedzieć, że przegrało się ze śmiertelną chorobą. Tylko oni nie robili szalonych rzeczy, nie skakali z mostu do głębokiego jeziora i nie nazywali gwiazd swoimi imionami. Film, który stworzyli wspólnie właśnie się skończył, kwiat, którym się opiekowali umarł, a serial, który zawsze oglądali razem przestał być emitowany.
- Do widzenia.- Wydawało by się, że ten koniec powinien być zupełnie inny. Na zakończenie nie powiedzą nic więcej, ponieważ są wyczerpani- padło dziś tak wiele słów. Potem będą tego żałować, a w głowie ułożą kilka scenariuszy idealnego rozstania. Powiedzieli „do widzenia”, bo wtedy było to w dobrym guście. Przecież rozstawali się kulturalnie, a „do widzenia” było grzeczne, idealnie maskowało wielość uczuć, a co najważniejsze pozwalało wyjść z tej sytuacji z „twarzą”. Oboje przez chwilę czuli się wygrani. Żadne z nich nie skompromitowało się przed drugim. Dopiero potem doszli do wniosku, że najwyższe miejsce na podium jest tylko złudzeniem, bo te mistrzostwa przegrali.

Opublikowano

bardzo kulturalne to rozstanie, daj nam boże tylko takie

fajnie, że tyle tu konkretów i przykładów i szczegółów, które czynią rzecz ciekawą i prawdziwą
trochę się nie zgadzam z puentą, jakby zbytą
dlaczego związek, który z taką precyzją opisujesz nazywasz mistrzostwami?
i skąd wiesz że przegrali?
pozdrawiam najserdeczniej

Opublikowano

a, nazywam tak, bo to moje i jako, ze w glowie troche ulozylam sobie pare wiadomosci o moich bohaterach, to wlasnie mial być przyklad złych decyzji.

no, ale kazdy moze interpretowac w sposob dowolny, jako, że dalszysz wiadomości brak.

Opublikowano

Nie- ja doskonale sobie zdaję sprawę, ze gdy komentuję moja składnia jest okropne. W opowiadaniach staram się to nadrabiać, a w komentarzach takie 'niepoukladanie' jest odzwierciedleniem mnie. I jakoś nie potrafię tego rzucić, wyrzucić. o tak.

Opublikowano

Przepraszam za tę uwagę. Pierwsza wersja tego co piszę jest zawsze pełna błędow stylistycznych. (Ostateczna również). A Pani opowiadanie jest dokonałe pod każdym względem i tak lekkie, pełne zdań, ktore pojawiają się jakby na skutek nagłego olśnienia, że aż nie chce sie wierzyć, żeby to był rezultat morderczej pracy. Pozdrawiam. Czekam na książkę.

Opublikowano

nie jest to mordercza praca, oczywiście nie przychodzi mi to łatwo.
chyba po prostu jestem zajęta wyrobieniem sobie jakiejś ciągłości. niedawno wrocilam do pisania- początki nie są lekkie.

"Czekam na książkę."- i dziękuje. to dla mnie bardzo ważny komplement.

Opublikowano

No i co, Pani Marto? Jakiś marniutki ten portal. Nic się nie rusza, a jak się ruszy, to tylko wziąć nogi za pas. Co prawda, dotychczas nie trafiłam na lepszy, widocznie to niemożliwe, jedynie Nieszuflada, no ale tam tylko poezja. Nie ma dokąd uciec, ani gdzie się podziać.

Opublikowano

Mnie najbardziej boli to, ze dodaje sie tu tak mało opowiadań. Chętnie ten portal gdzies zareklamowała, ale niestety nie mam żadnej strony internetowej.

Może my się zabierzemy do pisania? Jak Pani myśli?

Opublikowano

Pani Marto. Mam zapasy. Własnie wkleiłam coś w Fabrika Librorum, portalu opanowanym, jak wszystkie przez kosmitów małolatów. Utwór pon nickiem wandazofia. Zdradza mój wiek. Może przeczytawszy nie będzie Pani chciała się ze mna zadawać, jako człowierkiem spoza marginesu. Czasami tak sie czuję. Czekam na nastepne Pani opowiadanie.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Że co? Kosmitów małolatów? Tak, faktycznie, macie chyba wyłączność na obrażanie. Proponuje założyć własny portal, z dala od małolatów, możecie go sobie nazwać , a jeszcze jedno, chyba lepiej, że piszą, zamiast czekać na okazję obrabowania jakiejś samotnej staruszki idącej samotnie, na przykład. Jak Wy lubicie narzekać, jęczeć i pisać o miłości to nikt Wam nie przeszkadza, zostawcie małolatów w spokoju, poradzą sobie. Oczywiście biegnę zobaczyć co tam pod tym nickiem się pojawiło, czy może są jakieś ograniczenia wiekowe?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przepraszam, że tak tu sobie przychodzę, ale lubię rozbijać mity. Na stronie głównej , znowu ta młodzież, pod tytułem przedstawia sytuację z Nieszyflady. Poeci? To są dopiero......
Proszę moich wizyt nie traktować jako złośliwych wycieczek, jedynie pokazać chcę, że "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma".

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...