Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Powyrzucałbym z tego wiersza przedmioty i zostawił tylko
to, co symboliczne i wystarczające aby dać zrozumieć (nie mówić!)
czytelnikowi, że chodzi o Święta (Laponia, choinka, pierwsza gwiazdka,
dwanaście zapachów...)
Na koniec zostawić go z tą samą tajemnicą, z którą zostaje Peelka.
Ale tajemnicą, która jest inna od tych utartych bo... sprowadza na ziemię.
Czyli, po wycięciu kilku wersów, coś w tym rodzaju:


wczorajszy gwar zamienia się w ptaki
wczorajszy stół odpływa jak statek
rozwiewa się dwanaście zapachów
i pierwszą gwiazdkę zaćmiewa dzień

gdy nagle ta – niewielka szkatułka
z samego dna zwyczajnych prezentów
choinka z cienia wyciąga dwa kółka
bo kto mógł mi srebrne kolczyki dać?

czerwone łzy rubinom ze szkiełka
a mnie z Laponii przeniósł wiatr


Oczywiście, to tylko sugestie bo najlepiej widać na przykładzie,
to co zobaczył w Twoim wierszu ktoś inny. Choćby na lekkim
noworocznym kacu ;)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przeczytałam komentarz BK z propozycją cięcia i zadumałam się, bo wraz z wyciętymi wersami wyparowała gdzieś świąteczna magia:



Tak mi szkoda wcześniejszej magicznej atmosfery, że jednak wolę mniej oszczędną wersję pierwotną, także w powodu ciekawego ułożenia rymów, dodają tekstowi lekkości.

Pozdrawiam serdecznie
Zosia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czyli brakuje Ci tego:

Prezentów stos zostaje na Święta:
od siostry dwa pluszowe kocięta,
od mamy szal, od taty kalendarz,
od babci chusta, od dziadka jest krem.

Nie było ich czy ja nie widziałam?
Nie wspomniał nikt… Szkatułka tak mała…
Od kogo to? Czy od Mikołaja?
Nie wierzę przecież w Gwiazdkową baśń!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czyli brakuje Ci tego:

Prezentów stos zostaje na Święta:
od siostry dwa pluszowe kocięta,
od mamy szal, od taty kalendarz,
od babci chusta, od dziadka jest krem.

Nie było ich czy ja nie widziałam?
Nie wspomniał nikt… Szkatułka tak mała…
Od kogo to? Czy od Mikołaja?
Nie wierzę przecież w Gwiazdkową baśń!


Wyrwane z kontekstu nie mają tego czaru.
Być może masz rację, ale mi bardziej podoba się wersja Asi.
Z drugiej strony nie znam się tak jak Ty na poezji, więc nie zamierzam nikogo przekonywać do którejkolwiek wersji

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednak to są aż dwie strofy (2/5 wiersza!), bardzo podobne do ostatniego
utworu Hani "Wigilia"

Choinka pięknie świeci, włos anielski jak srebro
Pod drzewkiem prezenty ku radości dzieci
I jeszcze piękna gwiazda na czubku świeci
Potrawy gotują się, jak ten czas szybko leci
(fragment)

i jak dla mnie ściągają całość (aż szkoda tej ładnej pierwszej strofy)
w stronę wierszyków dla dzieci.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednak to są aż dwie strofy (2/5 wiersza!), bardzo podobne do ostatniego
utworu Hani "Wigilia"

Choinka pięknie świeci, włos anielski jak srebro
Pod drzewkiem prezenty ku radości dzieci
I jeszcze piękna gwiazda na czubku świeci
Potrawy gotują się, jak ten czas szybko leci
(fragment)

i jak dla mnie ściągają całość (aż szkoda tej ładnej pierwszej strofy)
w stronę wierszyków dla dzieci.
Ale to właśnie tak miało być! Wigilia jest głównie dla dzieci (przynajmniej w moim odczuciu), bo dorośli już nie wierzą w Mikołaja i nie czekają na prezenty z takimi wypiekami na twarzach. Poza tym to, że wiersz jest familijny, czyli dla przedziału wiekowego 12-112 lat, moim zdaniem dodaje mu ciepła i uroku. No i jeszcze najważniejsze: w moim odczuciu wiersze dla dzieci to nie jest głupsza ani łatwiejsza dziedzina twórczości. Marku, spróbuj napisać coś dobrego dla dzieci, coś na poziomie Kulmowej, Ratajczaka, Wawiłow, Gellner, Tuwima... Ja próbuję od wielu lat i - nici! Spróbuj - Tobie może się uda. Ale nie mów mi, że to łatwiejsze niż twórczość dla dorosłych. Przeciwnie!

A gdybym miała napisać wiersz o Wigilii dla dorosłych, musiałby być bardzo ponury. Nie chciałam Wam tego robić. :-/

Pozdrawiam serdecznie Was Oboje, Kochani! :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...